Strach na wróble pisze: Może użyjmy bardziej rozpoznawalnego określenia, czyli klisza. Bo wszak o to Ci, Smoke, chodzi?
raczej kliszami są owe prefabrykaty z których skleja się całość. fakt, to się sprzedaje, ale ja nie komentuję tu z pozycji marketingowca, nie jesteśmy też na forum marketingowców, ale literatów - oceniam wyłącznie poziom literacki, a to czy się sprzeda czy nie jest już zupełnie poza moim obszarem zainteresowania.
Klisze się sprzedają, oryginały trudniej - fakt, a do przytoczonych przez Ciebie przykładów dodam Prousta i Gombrowicza jako przeciwną półkę. Wszyscy wiemy, że Proust debiutował za własne pieniądze. Wtedy jednak ukrył ten niewygodny, haniebny fakt pod płaszczykiem prawdziwego wydawnictwa - zapłacił wydawcy kasę, a wydawca udawał, że wydał go normalnie. Księgowa ogarnęła temat.
Gombrowicz z kolei - o czym mało się mówi - debiutował w klasycznym trybie 50/50 pokrywając dokładnie 50% kosztów. Zapewne gdyby przyszło mu do głowy klepnąć jakąś prefabrykowaną ramotę o romansie dziedzica z biedną nauczycielką to by wzięli z pocałowaniem ręki, ale oryginalność kosztuje.
W każdym razie to tylko mała dygresja. W przedmiotowym tekście klisza kliszę pogania - co z punktu literackiego jest nie do obrony, ale marketingowo może mieć jakieś szanse. Ja oceniam literacko. Dlatego zasadniczo omijam fantastykę na forum, bo tam mają inne standardy i paździerz uchodzi za złoto. Dlatego też jak bym od razu wiedział, że to text dla bardzo nieletnich, to bym tu też nie zajrzał, bo na tym się nie znam i nie zamierzam poznawać.
Romek Pawlak pisze: Nieśmiało zauważę - abstrahując od stężenia klisz w tym tekście - że w literaturze dla młodszego czytelnika
no właśnie tu jest pies pogrzebany, bo B16 najwyraźniej nie uważa tego za literaturę dla młodszego czytelnika
a to błąd, B16, chyba, że uważasz, że to text dla dorosłych lub coś koło tego
Romek Pawlak pisze: Nie chce mi się rozpisywać o tej różnicy, bo i po co to komu, podpowiem tylko klucz: młody czytelnik nie ma tyle wiedzy o świecie ani lektur za sobą, ile ma stary, wyrobiony, z kilkutysięczną biblioteką za plecami.
Aaa, to dlatego, gdy jako brzdąc zaczytywałem się w MacLeanie wierzyłem, że wszystkie komandosy i policjanty to twarde chłopy z mocno zarysowanymi szczękami, o władczych gestach, twardych pięściach, wzroku zimnym ale sokolim, i w ogóle dla kobiet magnetycznym.

Dopiero później się człowiek przekonuje, że to tak nie jest i jeśli przykładowo chcesz zobaczyć jak wygląda brzuch przenoszonej ciąży bliźniaczej, to nie idz obczajać tego pod porodówkę ale pod sztab dowolnej jednostki specjalnej :wink: (no ale to by się nie sprzedało)
