Andrzej był spaślakiem o parszywym charakterze. I na tym mógłbym skończyć swoją opowieść. Mimo najszczerszej antypatii jaką we mnie budził miał jednak kolegów i dlatego będzie bohaterem tej historii.
W klasie każdy z chłopców posiadał jakąś super moc, trochę jak bohaterowie z Mortal Kombat czy wojownicy Power Rangers. Adam robił salta i fiflaki, a jedno od drugiego ponoć czymś się różniło. Szycha dryblował jak Luis Nazario de Lima, jedyny Ronaldo którego znaliśmy. Michał jako pierwszy zaczął palić papierosy, co szybko sprawiło że zgodnie uznawaliśmy go największym klasowym patolem. Gruby zjadał na przerwach kanapki wykonane z przeciętego wzdłuż małego chleba a i tak ciągle chodził głodny. Dawid zbierał same piątki. Andrzej? Nosił w sobie szczególny, niedefiniowalny, jakby wrodzony typ złośliwości. I pluł - celnie nawet z największej odległości. Gruby miał beczkę zamiast brzucha, ale już nogi stosunkowo szczupłe a skórę na twarzy elastyczną. U Andrzeja natomiast wszystko było duże, tłuste i obwisłe. Twarz świeciła mu z daleka jakby smarował ją codziennie smalcem, smarem czy inną mazią. Krótki lekko zadarty nosek, drobne niebieskie oczka i wąskie usta zupełnie nie korespondowały z dużą prostokątną głową. Wyglądał jak krzyżówka Terminatora z Kubusiem Puchatkiem. Nienawidziłem Andrzeja, z największą czułością pielęgnując w sobie ten gniew.
W klasie mieliśmy też Rafała. Jego matka często spadała ze schodów. Z kolei tato Rafała regularnie przemierzał osiedle z reklamówką. Czasami była zupełnie pusta i wtedy mężczyzna posuwał się na przód ciężki i osowiały. Innym razem siatka pękała w zgrzewach pod naporem szklanych butelek, twarz taty robiła się wówczas jasna i radosna, a krok sprężysty.
Rafał chodził do szkoły w jednej i tej samej koszulce i nigdy nie miał drugiego śniadania. Był cherlawy, dziwnie przygarbiony i gdy tylko chciał coś szybko powiedzieć zawsze się zacinał. Średnio raz na tydzień koledze przydarzały się krwotoki z nosa. Okres – tak go nazywaliśmy.
Było już bliżej wakacji jak z perspektywy szkolnego podwórka obserwowałem tamtą sytuację. Podczas długiej przerwy Andrzej z Rafałem stali za ogrodzeniem tuż przy przejściu dla pieszych na coś się namawiając. Podszedłem bliżej płotu chcąc dosłyszeć w czym rzecz.
- Ej, jak położysz się na pasach to dam ci dychę. - swoim charczącym głosem odezwał się Andrzej.
- Dychę? - wyszeptał Okres, jakby nie chcąc żeby ktokolwiek inny dowiedział się o tej propozycji.
- Kładziesz się na 10 sekund i dycha jest twoja. Popatrz – Andrzej wyciągnął banknot z tylnej kieszeni swoich sztruksowych spodni i zamachał Rafałowi przed nosem – powąchaj, jeszcze pachnie bankomatem.
- Ale serio mówisz?
- No pewnie. Kładź się!
Chłopak spojrzał to w lewo to w prawo i wydawało się, że ma szczęście bo ruchliwa zazwyczaj ulica stała pusta. Sprawnie wyłożył się na plecach w poprzek Zebry. Andrzej stał na chodniku szczerząc swoje drobne jak tik taki zęby i odliczając kolejne sekundy.
- 6...7...8...9...9 i pół – he he he – 10!
Udało się. Dziesiąta sekunda wybiła na chwilę przed tym jak z podporządkowanej wtoczył się na pasy czarny Volkswagen Golf.
- Moja dy dy dy dycha! - radośnie wystrzeliło z ust Rafała.
- A spierdalaj. - Andrzej zaniósł się śmiechem i odszedł w stronę szkoły.
Okres nawet nie próbował gonić kolegi. Przysiadł na krawężniku tępo patrząc przed siebie, z jego nosa zaczęła sączyć się krew.
Szczególną super mocą Dawida była nauka, zbierał najlepsze oceny ale nikomu to nie imponowało. Był grzeczny, układny i na domiar złego poruszał się w dość zniewieściały sposób. Nikt nie chciał mieć Dawida w drużynie gdy graliśmy w nogę, a że komuś musiał przypaść stawiano go na bramce. Bał się lecących piłek, w związku z czym dawidowe bronienie polegało na uciekaniu przed strzałami. Ten delikatny, wrażliwy chłopak musiał stać się prędzej czy później ofiarą Andrzeja.
Tamtego dnia zostałem w domu z powodu przeziębienia. Przystanąłem akurat przy kuchennym oknie wychodzącym na podwórko gdy Dawid osiedlową uliczką wracał ze szkoły. Szedł szybkim, energicznym krokiem jakby przed czymś uciekając. Dopiero chwilę później dojrzałem Andrzeja. Maszerował w odległości kilkunastu metrów za klasowym kujonem co jakiś czas rzucając w niego żołędziami. Uzbierał w foliowym woreczku sporo dębowej amunicji. Żołędzie lądowały wyjątkowo celnie a to na plecach, a to na głowie kolegi. W pewnym momencie Dawid przystanął. Nawet ja z odległości kilkudziesięciu metrów zza szyby kuchennego okna dostrzegłem jak wzbiera w nim krew, a twarz pąsowieje. Andrzej wciąż widział jednak tylko plecy swojej ofiary i z jeszcze większą precyzją, spokojnie stojąc w miejscu ciskał w nie żołędziami. Dawid wpadł w szał. Obrócił się twarzą w kierunku kolegi i w niejakich konwulsjach spowodowanych płaczem popędził wściekle na Andrzeja. Wyglądało że go stratuje i bardzo zaczęła mi się ta perspektywa podobać. Zacisnąłem mocno kciuki a nos jeszcze bardziej zbliżyłem do szyby żeby niczego nie przegapić. Andrzej był jednak spaślakiem a Dawid niskim kujonkiem bojącym się futbolówki. W tej historii Goliat zatriumfował. Andrzej złapał kolegę za koszulę i przewalił jednym ruchem na przylegający do uliczki trawnik, następnie z niezwykłą sprawnością jak na swoją ponadprzeciętną wagę przysiadł na jego klatce piersiowej. Dawid nie miał ruchu. Spaślak tymczasem odchylił głowę nieco do tyłu tak jak robiliśmy chcąc zaciągnąć najgęstszą i najcieplejszą ślinę o sinozielonej barwie. Zaciągnął i spokojnie wypuścił długiego gluta wprost na twarz przygniecionego kolegi z klasy. Śmiał się potem jeszcze długo wciąż siedząc na swojej ofierze. W pewnym momencie odniosłem wrażenie że zobaczył mnie w oknie. Przykucnąłem chowając głowę poniżej parapetu. Wiedziałem, że będę następny.
Poza tym, że nienawidziłem Andrzeja nie miałem innych super mocy. Uczyłem się średnio, w piłkę potrafiłem kopnąć celnie raz na trzy próby. Ale najbardziej pogrążał mnie nos. Rekin, stara cię w Odrze znalazła?! He he he. Kolega z klasy rzucał podobne hasła zawsze gdy tylko wchodziłem w jego pole widzenia. Nos miałem nieproporcjonalnie duży i garbaty, gdybym płynął na plecach rzeczywiście nochal wystawałby niczym grzbietowa płetwa rekina. Nadawałem się na jego ofiarę idealnie. Był jak sęp wypatrujący ciał, które nie są zdatne do samoobrony a następnie wyciągający z nich wnętrzności. Lubił budzić strach, zabierając innym z serc odwagę. Rafał po sytuacji na pasach raptem dwie lekcje później już toczył kolejną rozmowę ze spaślakiem, dając się wciągać zupełnie dobrowolnie w jego nowe intrygi. Dawid często przynosił do domu żołędzie, którymi obrzucał go kolega. Znajdował je za kołnierzykiem, w kapturze, na plecaku. Pomimo tych upokorzeń bez większych oporów oddawał Andrzejowi swoje pięknie prowadzone zeszyty, żeby ten w związku z chorobową nieobecnością w szkole mógł spisać zaległe lekcje. Czasami miałem wątpliwości czy większą nienawiścią darzę spaślaka czy jego ofiary. W każdym razie postanowiłem wyprzedzić ruch potencjalnego napastnika i od akcji spod kuchennego okna zacząłem chodzić do szkoły z nożykiem. Nim kupiliśmy obieraczkę służył nam w domu do skrobania warzyw. Ostrze miał krótkie ale zakończone wyraźnym szpicem. Owinąłem nożyk w gazetę i ułożyłem na dnie plecaka wyczekując sytuacji, gdy wyzwiska przestaną Andrzejowi wystarczać, gdy przyjdzie po więcej.
To stało się w styczniu, był piątek kilka chwil po ostatniej lekcji. Nie wiedzieć dlaczego guzdrałem się przy zmianie obuwia ze szkolnych tenisówek na wyjściowe trapery. Szatnia w podziemiach opustoszała, wszyscy zdążyli już dawno się przebrać. Zostałem sam w ciemnym pomieszczeniu wypełnionym pustymi haczykami na których zazwyczaj wisiały stosy kurtek. Jedyne światło dochodziło z pulsującej jarzeniówki, migotała jakby miała się zaraz przepalić. Nieśpiesznie nałożyłem kurtkę, jak gdybym zapomniał o swoim przeznaczeniu, albo wręcz przeciwnie – chciał jego szybszego nadejścia.
- Rekin do akwarium! - charczący głos Andrzeja dobiegł z korytarza. Usłyszałem też jego szurający krok wciąż nie dojrzawszy sylwetki.
Obiektywnie w słowie Rekin nie było niczego złego. Mnie natomiast kojarzyło się tak boleśnie z największą skazą i defektem, że słysząc je reagowałem niemal dreszczami.
- Rekin, z takim nochalem to żadna dziewczyna cię nie zechce. He, he, he. - Andrzej przystanął w progu szatni – jak ty się będziesz z jakąś lizał to lasce oko wydłubiesz. He, he, he.
Śmiał się głośno i przeciągle, a jego oczy błyszczały jak mogą błyszczeć oczy człowieka który stoi visa vis otwartego sejfu z najdroższym skarbem. Podszedł bliżej. Ściągnął ciepłą i gęstą ślinę gdzieś z zatok i splunął nią wprost na moją kurtkę. Wydzielina rozciągnęła się między mostkiem a brzuchem. W tym momencie przypomniałem sobie o ukrytym w gazecie nożyku. Dobrze jednak wiedziałem, że nigdy bym z niego nie skorzystał. Samo spakowanie ostrza było i tak dużym wyczynem. Myśl o tym, że mógłbym wbić ten zimny metal w brzuch kolegi z klasy już i tak zbyt mnie przerażała. Ale przecież musiałem zareagować.
Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie! – wykrzyczałem w myślach. Nie tak gęsta i ciepła jak Andrzeja, ale też obfita ślina buchnęła jak gejzer z moich ust. Uśmiech który od kilku już minut gościł na twarzy kolegi, ustał. Przymknął oczy. Nie wiedząc jednak czemu ślina zamiast równym torem lecieć przed siebie opadła mi wprost na brodę. Zawisła jak zarost świętego Mikołaja nieznośnie kołysząc się na boki. Andrzej otworzył oczy i widząc to wszystko zaczął się zanosić śmiechem tak głośno i opryskliwie jak jeszcze nigdy wcześniej. Wyszedł, ale jego śmiech niósł się przez szkolne korytarze jeszcze kilka minut. Starłem ślinę dłonią z dużym obrzydzeniem. Nastał weekend.
Podstawówka dzięki reformie skończyła się dość szybko, bo już po szóstej klasie. W kolejnych szkołach nie spotkałem ani Andrzeja ani jemu podobnych. Kilkanaście lat później kolega jednak wrócił na chwilę do mojego życia wysyłając zaproszenie na Facebooku. Zaciekawiony przejrzałem zdjęcia, na większości z nich Andrzej pozował w mundurze żołnierza. Propozycję zostania jego tysięcznym znajomym odrzuciłem z uśmiechem na twarzy. Oto była moja zemsta.
Andrzej (opowiadanie)
2 Andrzej był spaślakiem o parszywym charakterze.
Pisane z przymrużeniem oka i uzyciem mniej formalnego języka. OK., może być.
Gruby miał beczkę zamiast brzucha, ale już nogi stosunkowo szczupłe a skórę na twarzy elastyczną
Co zacz „elastyczna skóra twarzy”? W jaki sposób tworzy kontrę do opasłego brzucha?
Krótki lekko zadarty nosek, drobne niebieskie oczka i wąskie usta zupełnie nie korespondowały z dużą prostokątną głową.
Albo konsekwentnie wszystko zdrobnieniami – wtedy „usteczka”; albo bez zdrobnień, wtedy „nos” i „oczy”.
U Andrzeja natomiast wszystko było duże, tłuste i obwisłe.
Skoro wszystko duże itd. – to skąd nosek i oczka? One też powinny być duże.
Nienawidziłem Andrzeja, z największą czułością pielęgnując w sobie ten gniew.
Dlaczego? Na razie wygląda na to, że to nienawiść bezinteresowna. Dopiero potem, stopniowo, sytuacja się ujawnia. Ale po co uprzedzać fakty?
W klasie mieliśmy też Rafała. Jego matka często spadała ze schodów. Z kolei tato Rafała regularnie przemierzał osiedle z reklamówką. Czasami była zupełnie pusta i wtedy mężczyzna posuwał się na przód ciężki i osowiały. Innym razem siatka pękała w zgrzewach pod naporem szklanych butelek, twarz taty robiła się wówczas jasna i radosna, a krok sprężysty.
Rafał chodził do szkoły w jednej i tej samej koszulce i nigdy nie miał drugiego śniadania. Był cherlawy, dziwnie przygarbiony i gdy tylko chciał coś szybko powiedzieć zawsze się zacinał. Średnio raz na tydzień koledze przydarzały się krwotoki z nosa.
Genialna ironia.
Poza tym, że nienawidziłem Andrzeja nie miałem innych super mocy
A na początku jest, że W klasie każdy z chłopców posiadał jakąś super moc
Ogólnie – niezłe.
Pisane z przymrużeniem oka i uzyciem mniej formalnego języka. OK., może być.
Gruby miał beczkę zamiast brzucha, ale już nogi stosunkowo szczupłe a skórę na twarzy elastyczną
Co zacz „elastyczna skóra twarzy”? W jaki sposób tworzy kontrę do opasłego brzucha?
Krótki lekko zadarty nosek, drobne niebieskie oczka i wąskie usta zupełnie nie korespondowały z dużą prostokątną głową.
Albo konsekwentnie wszystko zdrobnieniami – wtedy „usteczka”; albo bez zdrobnień, wtedy „nos” i „oczy”.
U Andrzeja natomiast wszystko było duże, tłuste i obwisłe.
Skoro wszystko duże itd. – to skąd nosek i oczka? One też powinny być duże.
Nienawidziłem Andrzeja, z największą czułością pielęgnując w sobie ten gniew.
Dlaczego? Na razie wygląda na to, że to nienawiść bezinteresowna. Dopiero potem, stopniowo, sytuacja się ujawnia. Ale po co uprzedzać fakty?
W klasie mieliśmy też Rafała. Jego matka często spadała ze schodów. Z kolei tato Rafała regularnie przemierzał osiedle z reklamówką. Czasami była zupełnie pusta i wtedy mężczyzna posuwał się na przód ciężki i osowiały. Innym razem siatka pękała w zgrzewach pod naporem szklanych butelek, twarz taty robiła się wówczas jasna i radosna, a krok sprężysty.
Rafał chodził do szkoły w jednej i tej samej koszulce i nigdy nie miał drugiego śniadania. Był cherlawy, dziwnie przygarbiony i gdy tylko chciał coś szybko powiedzieć zawsze się zacinał. Średnio raz na tydzień koledze przydarzały się krwotoki z nosa.
Genialna ironia.
Poza tym, że nienawidziłem Andrzeja nie miałem innych super mocy
A na początku jest, że W klasie każdy z chłopców posiadał jakąś super moc
Ogólnie – niezłe.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług
Andrzej (opowiadanie)
3Całkowicie do wywalenia. Szczególnie drugie zdanie. Mógłbyś skończyć opowieść? To skończ, po co pisać?Krzysiek_B pisze:Andrzej był spaślakiem o parszywym charakterze. I na tym mógłbym skończyć swoją opowieść. Mimo najszczerszej antypatii jaką we mnie budził miał jednak kolegów i dlatego będzie bohaterem tej historii.
"Będzie bohaterem tej historii". Jednak wolałbym się tego dowiedzieć z tekstu, poznać rzeczoną historię, zamiast na samym początku dostać w twarz normalnym spoilerem.
Unikamy takich słów.Krzysiek_B pisze:W klasie każdy z chłopców posiadał jakąś super moc
Nie jestem pewien czy to najbardziej wyraziste przykłady posiadaczy supermocy.Krzysiek_B pisze: trochę jak bohaterowie z Mortal Kombat czy wojownicy Power Rangers
O ile w Mortal Kombat można jeszcze coś znaleźć, jak bieg z cieniem, kriomancja czy strzelanie włócznią z dłoni, o tyle Power Rangers... nie bardzo.
Co ma na celu niniejsze wtrącenie? Czemu ma służyć ukazanie "supermocy" kolegów z klasy? Nie widzę szczególnej puenty w tym przypadku, chyba że brak supermocy głównego bohatera ma ją stanowić. Kiepskie rozwiązanie.
Smarłował smarem... powtórzenie.Krzysiek_B pisze:Twarz świeciła mu z daleka jakby smarował ją codziennie smalcem, smarem czy inną mazią.
I nie jestem pewien, czy nakładanie smaru na twarz nadawałoby jej tłusty, świecący efekt.
Strasznie twarde przejście między sytuacjami. Przy czytaniu czułem się, jakbym jechał autobusem, i ktoś mnie z niego wypchnął w inny wymiar.Krzysiek_B pisze:Było już bliżej wakacji jak z perspektywy szkolnego podwórka obserwowałem tamtą sytuację
I nie zwrócili na niego uwagi?Krzysiek_B pisze:Podszedłem bliżej płotu chcąc dosłyszeć w czym rzecz.
Ulica stała pusta... czy ulica może stać?Krzysiek_B pisze:ruchliwa zazwyczaj ulica stała pusta.
Na początku swojej zabawy w pisanie miałem podobną tendencję do naginania rzeczywistości do fabuły. Teoretycznie takie sytuacje mogą się wydarzyć, ale czy to będzie wiarygodne? Zazwyczaj ruchliwa ulica akurat w tym konkretnym momencie pusta? Nie kupuję tego.
Zbędne słowo. Raczej wiadomo czyje zęby szczerzył Andrzej.Krzysiek_B pisze:Andrzej stał na chodniku szczerząc swoje drobne jak tik taki zęby
Kolejne niezbyt płynne przejście.Krzysiek_B pisze:Okres nawet nie próbował gonić kolegi. Przysiadł na krawężniku tępo patrząc przed siebie, z jego nosa zaczęła sączyć się krew.
Szczególną super mocą Dawida była nauka, zbierał najlepsze oceny ale nikomu to nie imponowało.
Te słowa sugerują pejoratywny charakter wcześniej wymienionych cech.Krzysiek_B pisze: Był grzeczny, układny i na domiar złego poruszał się w dość zniewieściały sposób
Mógłbyś zamiast tego napisać: "Na jego nieszczęście".
Za moich czasów nie stawiało się na bramce kogoś, kto bał się piłki, bo każdy odrobinę celny strzał oznaczał straconego gola.Krzysiek_B pisze:Nikt nie chciał mieć Dawida w drużynie gdy graliśmy w nogę, a że komuś musiał przypaść stawiano go na bramce
Patałachów, brzydko mówiąc, stawiało się na obronie, żeby przynajmniej napastnika po nogach pokopali.
A później, jak zmądrzeliśmy, ci goście lądowali... na ataku. Lepiej bowiem, żeby knocili i tracili piłkę z daleka od naszej bramki. Mieli przy tym zakaz dotykania piłki. Taka dygresja.
Zdanie, które sprawia, że cała konfrontacja między Andrzejem i Dawidem jest do wywalenia. Po co pisać coś, co z góry wiadomo?Krzysiek_B pisze:Ten delikatny, wrażliwy chłopak musiał stać się prędzej czy później ofiarą Andrzeja.
W ogóle opis Dawida mógłbyś sobie darować, ewentualnie skrócić, i skupić się na samym starciu. Długi opis w zestawieniu z zapowiedzią czyni tekst przewidywalnym, a nie tego chcesz.
Jak na moje bardziej wiarygodne byłoby, gdyby główny bohater odnalazł nieszczęsnego Dawida zapłakanego, i od niego o wszystkim usłyszał.
Akurat tamtędy wracał do domu?Krzysiek_B pisze:Przystanąłem akurat przy kuchennym oknie wychodzącym na podwórko gdy Dawid osiedlową uliczką wracał ze szkoły.
Wcale się tego nie spodziewałem.Krzysiek_B pisze:Szedł szybkim, energicznym krokiem jakby przed czymś uciekając. Dopiero chwilę później dojrzałem Andrzeja
Przymiotniki określające krok są zbędne, jeśli zaznaczasz, że szedł, jakby przed czymś uciekał. Wiadomo, że nie drobił.
A kto jeszcze miał to dojrzeć?Krzysiek_B pisze:Nawet ja z odległości kilkudziesięciu metrów zza szyby kuchennego okna dostrzegłem jak wzbiera w nim krew, a twarz pąsowieje.
Co robi krew?Krzysiek_B pisze:wzbiera w nim krew
Chuderlak stratuje spaślaka? No chyba nie, tym bardziej, że później sam to negujesz.Krzysiek_B pisze:Wyglądało że go stratuje i bardzo zaczęła mi się ta perspektywa podobać.
1. Opis śliny... Ok, wiarygodny, ale czy potrzebny? Chyba że chcesz czytelnikowi obrzydzić.Krzysiek_B pisze:chcąc zaciągnąć najgęstszą i najcieplejszą ślinę o sinozielonej barwie
2. Jakie znaczenie ma temperatura śliny? I w jaki sposób jej zaciąganie ma zmienić temperaturę? Ślina, jeśli nie masz gorączki, zawsze powinna mieć temperaturę ciała.
1. Mamy osiedle, a więc kilka bloków i kilkanaście lub kilkadziesiąt okien. Jeżeli Andrzej nie ma nadprzyrodzonych mocy, a poza pluciem i byciem dupkiem podobno nie ma, to nie wierzę, iż ujrzał naszego bohatera.Krzysiek_B pisze:W pewnym momencie odniosłem wrażenie że zobaczył mnie w oknie. Przykucnąłem chowając głowę poniżej parapetu. Wiedziałem, że będę następny.
2. Skoro bohater jedynie miał wrażenie, że został zdekonspirowany, to na jakiej podstawie wnosi, że będzie następny?
Który kolega?Krzysiek_B pisze:Rekin, stara cię w Odrze znalazła?! He he he. Kolega z klasy rzucał podobne hasła zawsze gdy tylko wchodziłem w jego pole widzenia
Nie wspomnę o tym, że w Odrze rekinów raczej nie ma, ale kolega ma prawo być niedouczonym tępakiem. Wybaczam.
Kolejne toporne przejście z opisem, który subtelnie powinien być wpleciony wcześniej.Krzysiek_B pisze:Poza tym, że nienawidziłem Andrzeja nie miałem innych super mocy. Uczyłem się średnio, w piłkę potrafiłem kopnąć celnie raz na trzy próby. Ale najbardziej pogrążał mnie nos.
Na ofiarę nosa?Krzysiek_B pisze:gdybym płynął na plecach rzeczywiście nochal wystawałby niczym grzbietowa płetwa rekina. Nadawałem się na jego ofiarę idealnie.
Z kapturem mogę się zgodzić.Krzysiek_B pisze:Znajdował je za kołnierzykiem, w kapturze, na plecaku.
Z plecaka powinny spaść w trakcie marszu.
Zza kołnierzyka powinien je zawczasu wyjąć. Raczej niewygodna sprawa.
Bez oporów?Krzysiek_B pisze:Pomimo tych upokorzeń bez większych oporów oddawał Andrzejowi swoje pięknie prowadzone zeszyty
Mnie jak w szkole ktoś zeźlił, to dostawał permaban na prace domowe, i zakaz siedzenia ze mną na sprawdzianie.
Może Dawid był nieco bardziej miękki niż ja, ale nadal nie wierzę, że przekazanie zeszytów odbyło się bez oporów.
Ofiary to raczej pogarda.Krzysiek_B pisze:Czasami miałem wątpliwości czy większą nienawiścią darzę spaślaka czy jego ofiary.
A jak Andrzej przyjdzie mu wklepać, to powie: "Uno momento, mi amigo, tylko wyjmę coś z plecaka". W międzyczasie dostanie dwa strzały w potylicę jak piłkarz Legii od kiboli i po imprezie.Krzysiek_B pisze:Owinąłem nożyk w gazetę i ułożyłem na dnie plecaka wyczekując sytuacji, gdy wyzwiska przestaną Andrzejowi wystarczać, gdy przyjdzie po więcej.
"Aha, więc już wiem, co będzie dalej, i nie muszę czytać".Krzysiek_B pisze:To stało się w styczniu,
Tak pomyśli statystyczny czytelnik. Ja tak pomyślałem.
Ja wiem dlaczego. Po to tylko, żeby mogło dojść do konfrontacji z Andrzejem. Naginanie rzeczywistości do fabuły.Krzysiek_B pisze:Nie wiedzieć dlaczego guzdrałem się przy zmianie obuwia ze szkolnych tenisówek na wyjściowe trapery.
Po co sobie o nim przypomniał?Krzysiek_B pisze:W tym momencie przypomniałem sobie o ukrytym w gazecie nożyku. Dobrze jednak wiedziałem, że nigdy bym z niego nie skorzystał.
W jaki sposób i w jakim celu bohater zbadał konsystencję i temperaturę śliny oponenta?Krzysiek_B pisze:Nie tak gęsta i ciepła jak Andrzeja
Najlepsze zdanie z całego tekstu. Autentycznie śmiechnąłem.Krzysiek_B pisze:Nie wiedząc jednak czemu ślina zamiast równym torem lecieć przed siebie opadła mi wprost na brodę.
Ale bez obrzydzenia przyjął na kurtkę ślinę przeciwnika i jeszcze sprawdził, czy ciepła i gęsta.Krzysiek_B pisze:Starłem ślinę dłonią z dużym obrzydzeniem
Kurczę, nie wiem, jak Andrzej się pozbiera po tym ciosie.Krzysiek_B pisze:Kilkanaście lat później kolega jednak wrócił na chwilę do mojego życia wysyłając zaproszenie na Facebooku. Zaciekawiony przejrzałem zdjęcia, na większości z nich Andrzej pozował w mundurze żołnierza. Propozycję zostania jego tysięcznym znajomym odrzuciłem z uśmiechem na twarzy. Oto była moja zemsta.
I teraz tak - cała historia, opisy, sytuacje tylko po to, by główny bohater odrzucił zaproszenie na Facebooku? Błagam. Gdyby nasrał mu w kamasze i zwędził onuce uznałbym, że jakaś zemsta miała miejsce. Ale tak? Mówiąc wprost - Krzysiek, zmarnowałeś pół godziny mojego życia. Spójrz na swój tekst, moje uwagi i odpowiedz sam sobie, czy chciałbyś to przeczytać. Tak na poważnie. Obiektywnie.
Zdania kulawe, nie ma płynności w narracji, zero napięcia, zero emocji. Nie czuję sympatii do Dawida czy bohatera, ani antypatii do Andrzeja. Bohaterowie są dość typowi, prości. Jedynie Rafał ma coś w sobie, nawet poczułem jakieś współczucie.
Mnóstwo błędów warsztatowych, wymaga to ogromu pracy.
Czasami historia, fabuła ratują warsztat. Nie w tym przypadku.
Kupę roboty przed Tobą, przyjacielu.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
Andrzej (opowiadanie)
4I teraz tak - cała historia, opisy, sytuacje tylko po to, by główny bohater odrzucił zaproszenie na Facebooku? (Bartosh16)
Dokładnie tak.
Zwróciłeś uwagę na początek cytatu: Kilkanaście lat później? Tak z ręką na sercu: czy Ty po kilkunastu latach jechałbyś szukać na drugim końcu Polski faceta, który Cię opluł naście lat temu i walił mu do kamaszy? To jest imho bardzo dobra pointa, z dystansem do sprawy i humorem.
Dokładnie tak.
Zwróciłeś uwagę na początek cytatu: Kilkanaście lat później? Tak z ręką na sercu: czy Ty po kilkunastu latach jechałbyś szukać na drugim końcu Polski faceta, który Cię opluł naście lat temu i walił mu do kamaszy? To jest imho bardzo dobra pointa, z dystansem do sprawy i humorem.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług
Andrzej (opowiadanie)
5mogłoby by być bez 'z' Mortal. poza tym postacie i MK i PR są wojownikami, bohaterami-herosami. rozdzielanie tego (że ci byli wojownikami a ci bohaterami) nie ma więc sensu, a i brzmienia, melodyki zdania i akapitu nie poprawia, bo teraz jest dość drętwo
kolega tu nie pasuje. bo formalnie to wszyscy tam są kolegami (szkolnymi) ale 'kolega' ma też znaczenie inne, oznaczające większą zażyłość. tak czy owak ten 'kolega' tu nie pasuje. i wszędzie indziej, gdzie tylko się pojawia - nie bój się zaimków. bo text na siłę z nich wyjałowiony jest nienaturalny, a nienaturalny w literaturze to jedna z najcięższych obelg
to samo. tu raczej pasuje 'ofiary'
dość toporna konstrukcja.
ło, jeszcze lepiej. drewnialdo.
to jest dopiero myśl, szkielet, który trzeba ubrać w literackość. takie frazy jak błyszczenie oczu czy najdroższy skarb to puste frazy, nic nie mówiące, nie działające na wyobraźnię, tylko poprawne, oklepane, nieliterackie i obniżające poziom całego textu.
w takich momentach trzeba dać obraz - wiesz przecież, bo nie raz już w takich sytuacjach dałeś. nie odpuszczaj, bo jest taka zasada, że klienci nie pamiętają 90% dobrze wykonanych usług, ale 10 źle.
tu więc raczej należało dać np. że oczy błyszczały jak u obwiesia plądrującego pałac. czy coś. cokolwiek, ale nie tamto.
tu widzę trzy słabości:
1. niech bohater raczej zauważy coś negatywnego - uszczypliwie, ironicznie, bo na razie Andrzej ze swoim mundurem jest na plusie. nie wiemy czy górą, ale na plusie, bo mundur żołnierski się raczej dobrze kojarzy.
2. tysięczny znajomy - to też osłabia, bo sugeruje, że Andrzej jest kolekcjonerem znajomych, więc wysyła zaproszenia hurtowo i razem z tym posłał dziesięć innych, więc może nawet nie zauważyć, że ten go nie przyjął.
3. zbyt łopatologiczne ostatnie zdanie.
to tyle z najważniejszych uwag. ogólnie text jest dobry, czyta się całkiem nieźle i czytałbym więcej. zdecydowanie na plus
Andrzej (opowiadanie)
6Co to za zemsta? Odrzuciłem zaproszenie na Facebooku od kolesia, z którym kilkanaście lat temu chodziłem do klasy, a które pewnie wyskoczyło mu w propozycjach. Myślisz, że zauważył?Strach na wróble pisze: I teraz tak - cała historia, opisy, sytuacje tylko po to, by główny bohater odrzucił zaproszenie na Facebooku? (Bartosh16)
Dokładnie tak.
Zwróciłeś uwagę na początek cytatu: Kilkanaście lat później? Tak z ręką na sercu: czy Ty po kilkunastu latach jechałbyś szukać na drugim końcu Polski faceta, który Cię opluł naście lat temu i walił mu do kamaszy? To jest imho bardzo dobra pointa, z dystansem do sprawy i humorem.
Jak dla mnie opowiadanie zmierza donikąd, a główny bohater się nie popisał kreatywnością.
I nie mówię tu o zemście po kilkunastu latach, w ogóle kawałek o Facebooku bym wywalił, chyba że wniósłby coś innego.
Ujmę to tak - jeżeli jeden koleś terroryzuje całą, można powiedzieć, klasę, to klasa powinna się zebrać i mu wklepać. Tak działa ludzki instynkt. Jeżeli jakaś okoliczność powoduje u Ciebie dyskomfort, starasz się jej pozbyć. Mucha chodzi po nodze? Odganiasz. Jest Ci gorąco? Ściągasz sweter. Szkolny łobuz na Ciebie pluje? Próbujesz go usadzić albo unikać.
Twoim zdaniem dobrej pointy nie kupuję wcale.
Wyobraź sobie coś innego, Strachu. Przypuśćmy, że główny bohater wrabia Andrzeja w grubą szkolną aferę. Andrzej wylatuje z budy i zamiast zaproszenia na Facebooku po kilkunastu latach prosi głównego bohatera o złoty dwadzieścia na Amarenę, a bohater w odpowiedzi zbiera "gęstą i ciepłą ślinę" i "wręcza" Andrzejowi. To jest zemsta. Odrzucenie zaproszenia na FB jest... nijakie. Jedynie żałosna próba podbudowania ego bohatera, które zostało nadszarpnięte.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com