Latest post of the previous page:
Litości!
Latest post of the previous page:
Litości!Rozumiem. Tylko że tu takie rozwiązanie by nie przeszło, bo - jak już chyba wspominałam - z tą śmiercią to wcale nie taka oczywista sprawa. No i nie chodzi tu o wątek kryminalny, bardziej o przeszłość bohatera i to, co się w związku z nią w prologu już stało, a w powieści dopiero stanie, kiedy do tego momentu dojdziemy. Tak, tak, wiem, że podałeś tylko przykładowe "barwniejsze" rozwiązanie sytuacji z prologu, po prostu chcę wytłumaczyć, że nie o takie klimaty tu chodzi. Co, być może, dowodzi też temu, że ten fragment nie do końca jest dobrym prologiem, skoro akurat takie macie skojarzenia.Romek Pawlak pisze: Gdyby to był akapit, no dobra - aż dwa, wyczyszczone, wtedy ujdzie. Natomiast jako minimum strona druku, niestety zieeew. Głównie ze wskazanego już powodu: sytuacja jest tak kliszowa, że czytelnik oczekuje czegoś zaskakującego. Np. ten, który wszedł, zamawia wódkę odpowiada rozzłoszczony: - Nie, to ja ją zabiłem!, wywracając sytuację do góry nogami, zmuszając czytelnika do próby ustalenia prawdy. Rozumiesz?
Znowu - tu nie chodzi o śmierć w sensie dochodzenia winy, śledztwa etc. On tu nie ma na myśli sytuacji, w której przyszedł, wbił komuś nóż w serce, podciął gardło, ewentualnie, spowodował wypadek samochodowy. Wątek z tą śmiercią naprawdę jest dość skomplikowany i dopiero później się wszystko wyjaśni: i to, jak to dokładnie było, i to, czy bohater rzeczywiście powinien się obwiniać. Zresztą, to tylko jeden z wielu wątków, ważne o tyle, że te inne wątki w pewnym sensie się wokół niego "skrzyżują". Trochę złe kierunki obraliście.Romek Pawlak pisze:Nie sugeruję ci rozwiązania, tylko wskazuję, że poprzednicy zdecydowanie mają rację. Większość czytelników odrzuci taki tekst nie dlatego, że in media res, tylko z powodu braku lekturowej satysfakcji.
I nie, nie trzeba wcale zaczynać wielką akcją. Ale jeśli piszesz obyczaj, musisz zajrzeć pod skórę, zaproponować coś czytelnikowi, haczyk fabularny. Nie wystarczy podrzucenie rybki w postaci winy za śmierć. Albo inaczej - aby to wystarczyło, musiałabyś to napisać jak King, u którego w jednej z jego najlepszych powieści na samym początku przychodzi kobieta na posterunek policji i mówi: To ja zabiłam swojego męża.
jasne! w sumie zajmowanie się tym "kawałkiem" się bezcelowym biciem piany.
Nie, to chyba Ty nie zrozumiałeś tego, co ja napisałam. Niestety. Zrozumiałam, o co Ci chodziło. Tyle, że dla Ciebie taką próbą byłoby ustalenie, który z tych dwóch kłamie (a nikt nie kłamie!), a dla mnie - osoby znającej całość perypetii bohaterów - właśnie sam fakt, że bohater się o obwinia, ma wyrzuty sumienia itd. Skoro radzisz, że fajnie by było coś takiego tutaj zawrzeć, to znaczy, że wychodzisz z założenia, że ktoś tu kłamie, że jest tu jakaś zagadka związana z tą śmiercią - a tak nie jest. Znaczy: jest, ale nie chodzi tu o śmierć samą w sobie ani o to, że ktoś kogoś pozbawił życia.Romek Pawlak pisze: Nie zrozumiałaś moich uwag, niestety. Przykład ze śmiercią np. nie służył jako przykład uatrakcyjnienia akcji, tylko jako próba pokazania Ci, że dopiero próba zaangaażowania czytelnika (choćby taka prosta: ustalenie, który z tych dwóch kłamie, o to mi chodziło w przykładzie) czyni prolog interesującym.
Natasza, ja trochę nie rozumiem, co Ty tu chcesz udowodnić. Nie spodobało Ci się - ok. Wyraziłaś swoją opinię - SUPER, podziękowałam za nią, bo dzięki temu wiem, że warto się nad tym prologiem jeszcze zastanowić. Teraz natomiast piszesz ironicznie o biciu piany, a tak naprawdę sama próbujesz to zrobić, jakbyś, nie wiem, była oburzona tym, że komukolwiek może się to spodobać albo że ktokolwiek w ogóle może mieć inne zdanie niż Ty. Wyluzuj!
Niezręcznie wyszło. Według mnie wiedziałaś, że zgrzyta i wrzuciłaś tam nieszczęsne "on" , które miało wyjaśnić sprawę. Ale nie wyjaśnia.— Jeszcze raz to samo — wymamrotał bełkotliwie i nieskoordynowanym ruchem dłoni podsunął barmanowi pustą szklankę.
On nie zamierzał stamtąd wychodzić, na pewno nie z własnej woli.
Jednak jest moim zdaniem niepotrzebne, dodatkowo wiemy, że ktoś chciał go późnej wyprowadzić a nasz bohater zareagował niechęcią na tę próbę.Tak, jakby jednak podświadomie miał nadzieję, że ktoś go znajdzie i wyprowadzi — nie tylko z tego klubu, ale i z tego całego życiowego marazmu(...)
Była już o tym mowa, dla mnie - błąd.Chwiejnie i niepewnie siedział na barowym krześle.
Albo opadał albo trzymał pion, i nieważne, że wiem o co Ci chodziło - to też jest błędne zdanie, które dobija "swojej sylwetki". Dodatkowo "porcja" brzmi sztucznie.Ledwie utrzymując pion swojej sylwetki, bezwładnie opadał na ladę tylko po to, by za chwilę znów się podnieść i sięgnąć po kolejną porcję alkoholu.
Zdanie do przebudowy.Pewnie dlatego spożyte dzisiejszego wieczoru procenty uderzyły w niego ze zwielokrotnioną siłą.
Jakiego towarzysza, jak to jest facet, który dopiero co "wparował" do lokalu?— Zabiłem ją, słyszysz?! Schrzaniłem wszystko, rozumiesz?! — Zsunął się z krzesła i chwycił swojego towarzysza za kołnierz.
Absolutnie nie jest jasne kto wypowiada jaką kwestię w tym fragmencie.— Nie — wybełkotał, po czym haustem wypił kolejną porcję alkoholu. — Jeszcze raz to samo — powtórzył utartą formułkę.
— Nie. Dość — powiedział stanowczo, zdecydowanym gestem powstrzymując barmana.
— Zabiłem ją, słyszysz?! Schrzaniłem wszystko, rozumiesz?! — Zsunął się z krzesła i chwycił swojego towarzysza za kołnierz. — Wszystko! — ryknął, potrząsając nim spazmatycznie.
— Chodźmy — zadecydował, wyswobodziwszy się z tego chwytu.
Otóż to!
Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”