Piszę sobie swoje Wielkie Dzieło (TM), męcząc się nad przedstawianiem wydarzeń dziejących się gdzieś dalej, poza głównymi bohaterami, ale które to wydarzenia musi czytelnik znać, by się potem nie pogubić. Na początku albo dawałem to jako wstawki, albo bohaterzy dyskutowali ("a słyszałeś, że Dumetanu zajęli Psią Wólkę?"), ale szybko doszło do mnie, że to chyba najgorsze z możliwych rozwiązań.
Zamiast tego postanowiłem więc dodać więcej bohaterów pobocznych, których jedyną funkcją jest pałętać się po świecie, pokazywać rzeczy z ich perspektywy i zginąć w odpowiednim momencie. Pojawia się jednak jeden problem: bohater się zjawia, potem długo, długo nic i wraca po stu stronach, by jakby nigdy nic znowu demonstrować własną perspektywę.
Pytanie brzmi więc: co sądzicie o takim sposobie narracji? Czy czytelnika to wkurzy? Jak zrobić, by nie wkurzyło?
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
2Kwestia liczby. Kilku w ten sposób ogarniesz, szczególnie jeśli na przestrzeni tych stu stron ich przypomnisz przynajmniej raz. Więcej - może być problem dla czytelnika.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
3Nie orientuję się w fabule - lecz jeśli jest to opowieść wojenna, to chyba możesz wygenerować osoby do zadań specjalnych, jakichś szpiegów czy wywiadowców, ewentualnie tajnych posłańców, których zadaniem będzie zbieranie i przekazywanie informacji do centrum decyzyjnego. Wtedy znikanie i pojawianie się po długim czasie będzie uzasadnione złożonością misji
Jeśli byliby potrzebni na dłużej, to nawet jakąś historię osobistą można im dopisać, np. rodzinne czy rodowe powiązania z tym "gdzieś dalej", żeby ogarnąć zarówno bieżący czas akcji jak i wydarzenia z przeszłości.
Dwóch wyspecjalizowanych bohaterów tego typu mogłoby z powodzeniem zastąpić "mnóstwo, mnóstwo" pałętających się bez celu

Dwóch wyspecjalizowanych bohaterów tego typu mogłoby z powodzeniem zastąpić "mnóstwo, mnóstwo" pałętających się bez celu

Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
4Jest jeszcze jedna opcja: przedzielenie zwykłej akcji krótkimi rozdziałami, w których pokazujesz czytelnikowi odległe wydarzenia, które mają znaczenie dla bohaterów. Postacie nie muszą być nawet świadome tego wszystkiego, grunt by czytelnik był.
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
5Czytelnicy mogą zapomnieć, kto jest głównym bohaterem. Faktycznie jest to więc problem.
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
6Ja nie pisarka, ale wypróbowałam rozwiązanie z wieloma ginącymi bohaterami. Efekt: konstrukcja się rozłazi, ludzie zdezorientowani i nie wiedzą, co jest osią fabuły. No ale póki co brnę w to dalej.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva
"Between the devil and the deep blue sea".
"Between the devil and the deep blue sea".
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
7Nie wiem, czy to dobry pomysł. Oczywiście, każdy autor ma takich bohaterów, którymi pompuje tekst, przedstawia idee, rozkręca fabułę, ale decyduje skala, wiadomo: milion - to statystyka... Czytelnicy szybko wyłapują takie pompowane kozły ofiarne, a potem: nuda, ziew, w kąt! Podobnie z dialogami: najgorsze i najnudniejsze są te dialogi, w których autor koniecznie chce przedstawić tło opowieści.szopen pisze: Zamiast tego postanowiłem więc dodać więcej bohaterów pobocznych, których jedyną funkcją jest pałętać się po świecie, pokazywać rzeczy z ich perspektywy i zginąć w odpowiednim momencie. Pojawia się jednak jeden problem: bohater się zjawia, potem długo, długo nic i wraca po stu stronach, by jakby nigdy nic znowu demonstrować własną perspektywę.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
8Uwaga, dygresja okołopostaciowa. Moja pani redaktor (wielki szacun dla niej) podesłała mi link do materiału, który może się okazać diablo przydatny, kiedy jest masa postaci.
W skrócie chodzi o powtarzanie w opisach jednej cechy charakterystycznej danej postaci, aby utrwalić czytelnikowi w pamięci jej wygląd.
Do rozważenia :-)
W skrócie chodzi o powtarzanie w opisach jednej cechy charakterystycznej danej postaci, aby utrwalić czytelnikowi w pamięci jej wygląd.
Do rozważenia :-)
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
9To ja mogę dać przykład z Homera:
"Tam oto boski Achilles pchnął dzidą Hektora(...)"
"Chybiłeś, do bogów podobny Achillu(...)"
"a już nadbiegał Achilles,
bogu wojny podobny(...)"
Achilles jest jeszcze rączy i szybkonogi, a Atena o jasnych oczach, a Dzeus gromowładny.
I faktycznie służy to lepszemu zapamiętywaniu;badacze między innymi przez te epitety stałe uznali, że całość była śpiewana, recytowana. Tylko, że współcześnie trzeba mieć naprawdę dużo wyczucia żeby umiejętnie wykorzystać ten sposób w swoim utworze.

Już nie pamiętam gdzie, ale spotkałam się ze stwierdzeniem, że takie samo nietypowe określenie nie powinno być częściej niż raz arkusz znormalizowany! (jak ktoś wie, kto to powiedział, to chętnie sobie przypomnę).
Pamiętam, że u Grzędowicza w jednym opowiadaniu występowało dwa razy słowo "oniryczny". To nie było powtórzenie, ale jednak widocznie było za blisko, skoro do tej pory to pamiętam. (Wiem to przesada, ale nic nie poradzę, takie miałam odczucia). Ale to też kwestia kto jest odbiorcą tekstu i jaki wyraz jest zupełnie naturalny w słowniku czytelnika, a jaki może być uznane za "oryginalny" czy "szczególny".
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
10Hej
Nie wiem jak konkretnie prowadzisz fabułę i jakie to informacje, ale wprowadzanie przygodnych bohaterów po to, by pojawiali się ponownie, gdy nikt o nich już nie pamięta to zły pomysł.
Rozmowy między bohaterami są ok pod warunkiem, że są sensowne i logiczne. Sceny w stylu: bohaterowie usiedli przy ognisku. "Słyszałeś, co tam ostatnio na zamku się wydarzyło?". "Nie, opowiedz proszę, a ja w zamian ci historię tego księstwa, do którego zmierzamy, wyłożę do szóstego pokolenia wstecz". Nie działają dobrze
Pomyśl, czy nie lepiej byłoby głównych bohaterów prowadzić jak należy, niech dzielą się tylko wiedzą, do której mają dostęp i wtedy, gdy będzie to uzasadnione. Natomiast zamiast mnogich pobocznych, stwórz jedną postać króla, czy doradcy króla, czy mędrca, kronikarza (kogokolwiek) kto będzie zbierał wieści i składał je w sensowną całość. W ten sposób czytelnik będzie spokojny, bo szerszą perspektywę będzie przedstawiała jedna osoba (w formie przemyśleń na przykład, czy rozmów z posłańcami, czy kroniki) i fabuła nie będzie Ci się rozłazić w szwach
Nie wiem jak konkretnie prowadzisz fabułę i jakie to informacje, ale wprowadzanie przygodnych bohaterów po to, by pojawiali się ponownie, gdy nikt o nich już nie pamięta to zły pomysł.
Rozmowy między bohaterami są ok pod warunkiem, że są sensowne i logiczne. Sceny w stylu: bohaterowie usiedli przy ognisku. "Słyszałeś, co tam ostatnio na zamku się wydarzyło?". "Nie, opowiedz proszę, a ja w zamian ci historię tego księstwa, do którego zmierzamy, wyłożę do szóstego pokolenia wstecz". Nie działają dobrze

Pomyśl, czy nie lepiej byłoby głównych bohaterów prowadzić jak należy, niech dzielą się tylko wiedzą, do której mają dostęp i wtedy, gdy będzie to uzasadnione. Natomiast zamiast mnogich pobocznych, stwórz jedną postać króla, czy doradcy króla, czy mędrca, kronikarza (kogokolwiek) kto będzie zbierał wieści i składał je w sensowną całość. W ten sposób czytelnik będzie spokojny, bo szerszą perspektywę będzie przedstawiała jedna osoba (w formie przemyśleń na przykład, czy rozmów z posłańcami, czy kroniki) i fabuła nie będzie Ci się rozłazić w szwach

Zapraszam: http://www.jacek-lukawski.pl
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
11Nooo pewnie zauważyłeś, że sam na to wpadłem. Jest jąkała Merkis, jest "Oczko" Kjuwer i przestępca Trojer

Chodzi o to, że poboczni pokazują inną perspektywę przez akcję - tzn np, główny boahter jest w Pcimiu dolnym, i zamiast usłyszeć, że w Pipidówie wybuchł pożar, w kolejnej scenie jest poboczny bohater uczestniczący w gaszeniu pożaru.
Jak na razie dwie czytelniczki testowe, które dobrnęły do końca nowej wersji, nie zapamiętały żadnego z pobocznych boahterów, ale chyba (Wolha?) nie były też specjalnie przeciwko? Nawet mam głosy, by dwojgu pobocznych bohaterów trochę dać więcej miejsca (każda z czytelniczek jednak wymieniły innego, co ciekawe - bohatera/kę która dla tej drugiej była kompletnie nieprzydatna i nudna).
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
12W książkach o Wiedźminie jest sporo takich bohaterów, którzy "rozszerzają" pole widzenia. Jako nastoletnia czytelniczka nie zapamiętywałam ich wszystkich i w ogóle mi to nie przeszkadzało. Wydaje mi się, że wszystko zależy od tego, czy tekst będzie dobrze napisany, a postacie ciekawe.
Mnóstwo, mnóstwo bohaterów
13Odpowiedź brzmi - ja sądzę, że to nie jest dobry sposób, czytelnika to wkurzy (mnie wkurzyłoby na pewno wprowadzenie nowego bohatera po to, żeby wziął udział w jakimś wydarzeniu i zginął tylko dlatego, żeby autor miał pretekst i sposobność, bo o tym zdarzeniu opowiedzieć na kartach swojego dzieła), a zrobić to trzeba inaczej.
Po pierwsze - mowa zależna. Czemu nie może ktoś komuś opowiadać o czymś, co się wydarzyło gdzieś indziej?
Po drugie - cytowanie dzieł; takie rozwiązania są i u Asimova w Fundacji, i w całej Diunie Herberta, i w wielu innych utworach.
Po trzecie - relacja o wydarzeniach z jakichś dokumentów, które ktoś gdzieś tam przy okazji czyta, albo ktoś czyta je komuś.
Po czwarte - po prostu opis narratora, bo przecież to sposób najprostszy i najczęściej używany w takich sytuacjach. Przecież nigdzie nie jest powiedziane, że narrator nie ma prawa opisać świata przedstawionego, a wręcz jest to raczej wymogiem.
Po piąte - wszystkie cztery powyższe można zastosować w jednej powieści.