Z racji tego, że 98% moich tekstów jest o niczym, to tutaj Was nie zaskoczę.
Akcja dzieje się tuż po ukrzyżowaniu Chrystusa. Końcówka nawiązuje do legendy, według której Poncjusz Piłat przeszedł na chrześcijaństwo.
Klaudia Prokula jest postacią historyczną (a kto u mnie nie jest? XD)
Tytuł: Veritas - łac. Prawda
Klaudia Prokula usiadła na kamiennej ławie w holu. Wiatr wydymał cieniutkie zasłony i sypał piaskiem w oczy. Jerozolima płakała po stracie Mesjasza.
Prokula próbowała pozbierać myśli. W głowie kołatał jej się obraz rozdartego, niezdecydowanego męża, rozwścieczonego tłumu i ludzkiej krwi. Słyszała trzask bicza rzymskich legionistów i ryk motłochu; słyszała też własne łkanie i przerywany oddech Poncjusza Piłata.
Piłat zapewne chciał zapaść się pod ziemię. Na darmo próbował przekonać rozjuszonych faryzeuszy, że skazaniec jest niewinny. W końcu, zrezygnowany, umył ręce i oświadczył, że nie jest winien krwi Sprawiedliwego.
Klaudia ukryła twarz w dłoniach. Cierpienie męża było jej cierpieniem.
Przez moment siedziała w bezruchu, a potem wstała i szybko udała się do komnat Piłata.
Stał przy oknie wychodzącym na plac, na którym wydał wyrok skazujący Chrystusa. Miał przymknięte oczy, a jego skóra przybrała nienaturalny, szary odcień.
- Dlaczego nie odmówiłem Tyberiuszowi, kiedy proponował mi to stanowisko? – zapytał Poncjusz.
Klaudia podeszła do niego, otoczyła go w pasie ramionami i położyła mu głowę na plecach. Zimny metal jego napierśnika chłodził jej policzek, a nierówny oddech męża świadczył o zdenerwowaniu.
- Wszyscy byliśmy ślepi, Poncjuszu. – odparła po chwili zastanowienia. – Ja również.
Piłat odwrócił się nagle i ujął twarz Klaudii w obie dłonie. Popatrzył jej prosto w oczy; wydawały się dokładnie takie same, jak dziesięć lat temu – turkusowe, duże, mądre. Ku własnemu zdumieniu, nie widział w nich smutku, lecz jakieś niepojęte zrozumienie.
Przez chwilę nie chciał wierzyć w to, że jego żona słyszała to, czego nie słyszał on – Prawdę. Ale wtedy w głowie usłyszał swoje własne, nierozsądne pytanie – co to jest prawda? Potem nadeszła odpowiedź ukrzyżowanego – Ja nią jestem.
I nagle Poncjusz Piłat zdał sobie sprawę z tego, że cała Prawda, której tak usilnie poszukiwał, leży dokładnie przed nim, w turkusie tęczówek Klaudii, i nigdzie indziej.
Przywołał wspomnienia; nie bolały już tak bardzo jak przedtem. Klaudia patrzyła na męża łagodnie, ze współczuciem, a jednocześnie z podziwem.
- Nigdy nie sądziłam, że pokonasz samego siebie, Poncjuszu – rzekła z powagą. – Dziś ci się to udało.
Piłat próbował czuć się podbudowany słowami Pokuli, ale ciężkie były to próby.
- Za wiele już straciłem – odpowiedział. – Nie mogłem stracić też ciebie.
Klaudia zrobiła krok w tył.
- Nie zrobiłeś tego dla mnie, nie próbuj mnie oszukać. Usłyszałeś Prawdę.
Prokurator pokręcił głową.
- Wtedy nie rozumiałem, co to jest.
- Ale teraz już rozumiesz.
Piłat bez słowa otoczył żonę ramieniem. Delikatnie poprowadził ją w stronę ławy i pozwolił jej usiąść sobie na kolanach. Patrzył, jak wiatr bawi się puklami jej kasztanowych loków, a słońce igra z kolorem oczu. Długie rzęsy Klaudii dotykały brwi; ciemnych, grubych, szlachetnych.
Prokula była kobietą specyficzną – ciężko było ją nazwać piękną, ale określenie brzydka zupełnie nie pasowało. Jej drobne, szczupłe ciało kontrastowało z wielkimi, zawsze ciekawymi świata oczami, a gęste włosy kaskadami spływały w dół pleców, nadając sylwetce nieco tęższego wyglądu. Piłat przypomniał sobie chwilę, kiedy zobaczył ją po raz pierwszy – to było aż piętnaście lat temu. Była wtedy siedemnastoletnią dziewczyną z dużym posagiem i nieprzeciętną inteligencją. Poncjuszowi zawsze imponowała jej błyskotliwość; Prokula niekiedy zaskakiwała go znajomością prawa czy historii. Nauczył się do niej więcej, niż od kogokolwiek innego, mimo iż dzieliło ich dwanaście lat.
- Popatrz – powiedział nagle Piłat, wyrywając żonę z zamyślenia – nasz kwiat w końcu zakwitł.
Istotnie, stojący na kolumience oleander teraz upstrzony była kilkoma rozwiniętymi, czerwonymi kwiatami.
Klaudia uśmiechnęła się pod nosem.
- To znak – szepnęła mężowi do ucha. Poncjusz poczuł mrowienie na karku. – Zakwitł pierwszy raz od kilku lat.
Piłat dotknął zarumienionego policzka Prokuli.
- Miejmy nadzieję, że ten człowiek mi kiedyś wybaczy. Wiesz, co mi powiedział, kiedy poprosiłem go, by próbował się bronić, bo mam władzę, aby go skazać lub uwolnić?
Klaudia pokręciła głową.
- Powiedział… – Tutaj Poncjusz wziął głęboki oddech, jak gdyby miał trudności z wysłowieniem się – …powiedział, że nie mam nad nim żadnej mocy oprócz tej, która została mi dana z góry.
- Wybaczył ci – Oczy Prokuli wpatrywały się w Górę Czaszki widoczną za oknem. – Bo umarł również dla ciebie.
2
Cóż, muszę Ci na samym początku powiedzieć, Avuś, że nieszczególnie gustuję w tematyce, na jaką się zdecydowałaś, tekst zaś nie odznacza się wielką oryginalnością (wybacz, jestem świeżo po lekturze "Mistrza i Małgorzaty").
Styl niezły, czytało się lekko, choć zwykle Piłat jest pisany w tym samym tonie, co Twój.
Patrząc na stronę ortograficzno-interpunkcyjną...
Były także jakieś powtórzenia "i".
Nie powiem, że to opowiadanie o niczym, ale także...
Cóż, wrzuć coś dłuższego. To jest na czwórkę.
Pozdro.
I jeszcze... Określaj gatunek w temacie, dobrze? Daję "historyczne".
Styl niezły, czytało się lekko, choć zwykle Piłat jest pisany w tym samym tonie, co Twój.
Patrząc na stronę ortograficzno-interpunkcyjną...
Przez chwilę nie chciał wierzyć w to, że jego żona słyszała to, czego nie słyszał on – Prawdę. Ale wtedy w głowie usłyszał swoje własne, nierozsądne pytanie – co to jest prawda?
Były także jakieś powtórzenia "i".
Nie powiem, że to opowiadanie o niczym, ale także...
Cóż, wrzuć coś dłuższego. To jest na czwórkę.
Pozdro.
I jeszcze... Określaj gatunek w temacie, dobrze? Daję "historyczne".
4
Przeczytałem i...
Wrażenia mam nijakie, co może po części potwierdzać Twoje stwierdzenie, że tekst jest o niczym. Znaczy jasne, jest o czymś, ale najwyraźniej to coś nie szarpnęło mnie za ramię i nie krzyknęło w twarz "PATRZ NA MNIE! CZYTAJ MNIE!".
Treść to nic odkrywego, jednak udało Ci się stworzyć przyjemny, z lekka senny klimat. Rozumiem, że tekst jest krótki, ale tak czy siak nie nakreśliłaś jakiś wyrazistych postaci - mamy tu typowy schemat przywódca/boss bossów/łatewer i jego wierna, mądra żona.
Styl jest... poprawny. Zgrabnie napisane, czyta się nieźle, mimo to wydaje się jakieś niewyraziste. Nie wiem, czy wina leży po stronie długości tekstu, schematyczności, czy szarych bohaterów...
Ale w każdym razie traktuję ten tekst jako zwykłą, ćwiczebną miniaturkę, wymyśloną w chwilę, napisaną w dwie.
Podobało mi się zgrabne, proste zakończenie opowiadania.
Ogólnie: było, minęło.
Pozdrawiam.
Wrażenia mam nijakie, co może po części potwierdzać Twoje stwierdzenie, że tekst jest o niczym. Znaczy jasne, jest o czymś, ale najwyraźniej to coś nie szarpnęło mnie za ramię i nie krzyknęło w twarz "PATRZ NA MNIE! CZYTAJ MNIE!".
Treść to nic odkrywego, jednak udało Ci się stworzyć przyjemny, z lekka senny klimat. Rozumiem, że tekst jest krótki, ale tak czy siak nie nakreśliłaś jakiś wyrazistych postaci - mamy tu typowy schemat przywódca/boss bossów/łatewer i jego wierna, mądra żona.
Styl jest... poprawny. Zgrabnie napisane, czyta się nieźle, mimo to wydaje się jakieś niewyraziste. Nie wiem, czy wina leży po stronie długości tekstu, schematyczności, czy szarych bohaterów...
Ale w każdym razie traktuję ten tekst jako zwykłą, ćwiczebną miniaturkę, wymyśloną w chwilę, napisaną w dwie.
Podobało mi się zgrabne, proste zakończenie opowiadania.
Ogólnie: było, minęło.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
5
Lubię sobie przeczytać o postaciach historycznych, zwłaszcza jeśli pojawiaja się w zgrabnie napisanym tekście, a Twoje opowiadanie takie właśnie jest. I, niestety, jest też nijakie, zbyt jednolite. Z tą sennością to już zauważył Patren, jak sobie wyobrażałem kolejne sceny Twojego tekstu, to tak jakbym widział je za mgłą. Efekt ciekawy, choć nie zawsze dobry.
Oprócz tego, niestety, miałem wrażenie, że jestem ścianą w pałacu Piłata, która chcąc nie chcąc, przysłuchuje się wszystkiemu, ale nic ją to nie obchodzi i tak o wszystkim zaraz zapomni.
Słowem, zamiast wiatru zefirek, zamiast deszczu mżawka. Ale stylowo dobre.
Oprócz tego, niestety, miałem wrażenie, że jestem ścianą w pałacu Piłata, która chcąc nie chcąc, przysłuchuje się wszystkiemu, ale nic ją to nie obchodzi i tak o wszystkim zaraz zapomni.
Słowem, zamiast wiatru zefirek, zamiast deszczu mżawka. Ale stylowo dobre.
7
Patren, dobrze, że nie krzyczało: "ZNISZCZ MNIE! DRZYJ ZE MNIE łACHY!"
Tia, albo "PATREN, JESTEM TWOIM MADERFADEREM!!!"
Brrrr... O.o
Ale ja piszę jeszcze odnośnie jednej rzeczy, które się mnie se przypomniała:
Miał przymknięte oczy, a jego skóra przybrała nienaturalny, szary odcień.
Często spotykam się z tym określeniem o skórze i wciąż do mnie nie dochodzi. Kiedy człowiek ma szary odcień? Jak? Widzieliście kiedyś taką sytuację? W skutek czego tak się dzieje? Rozwiejcie moje wątpliwości, bo strasznie mnie to mierzi.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
8
Krótkie pukanie do drzwi wyrwało profesora z zamyślenia.
- Proszę! - zawołał głośno.
Głowa Urszuli zajrzała do gabinetu.
- Wzywał mnie pan?
- A tak tak. Wejdź młoda damo - powiedział profesor zachęcającym gestem zapraszając do środka.
Profesor szukał przez chwilę w stosie kartek tej, o której miał zamiar rozmawiać. W końcu wysunął z małego stosiku tą, której szukał.
- Usiądź - Ula posłusznie zajęła miejsca na przeciw profesora.
- A teraz mi powiedz gdzie reszta?
- Przepraszam...
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to wszystko - głos profesora był lekko wzburzony - że nie ma więcej.
- No nie, panie profesorze - odparła Ula nieco zmieszana.
- Młoda damo, posłuchaj mnie uważnie - rozpoczął profesor wymachując kartką nad biurkiem - Kusisz czytelnika, ale nie dajesz nic w zamian. Nie wykorzystany potencjał, a ja nie mogę się czymś takim zajmować.
Ula uczyniła minę niewiniątka i wzruszyła ramionami rozkładając lekko dłonie na boki. Profesor milczał patrząc w jakiś punkt w rogu pokoju zastawionego książkami po sam sufit.
- Weź to i dokończ - dodał po dłuższym zastanowieniu - przynieś to do mnie jak będzie miało sto stron.
- Sto stron? - Ula poczuła się zbita z pantałyku. Całkowicie nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
- Sto stron, młoda damo. Sto stron - pokiwał głową profesor.
- Proszę! - zawołał głośno.
Głowa Urszuli zajrzała do gabinetu.
- Wzywał mnie pan?
- A tak tak. Wejdź młoda damo - powiedział profesor zachęcającym gestem zapraszając do środka.
Profesor szukał przez chwilę w stosie kartek tej, o której miał zamiar rozmawiać. W końcu wysunął z małego stosiku tą, której szukał.
- Usiądź - Ula posłusznie zajęła miejsca na przeciw profesora.
- A teraz mi powiedz gdzie reszta?
- Przepraszam...
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to wszystko - głos profesora był lekko wzburzony - że nie ma więcej.
- No nie, panie profesorze - odparła Ula nieco zmieszana.
- Młoda damo, posłuchaj mnie uważnie - rozpoczął profesor wymachując kartką nad biurkiem - Kusisz czytelnika, ale nie dajesz nic w zamian. Nie wykorzystany potencjał, a ja nie mogę się czymś takim zajmować.
Ula uczyniła minę niewiniątka i wzruszyła ramionami rozkładając lekko dłonie na boki. Profesor milczał patrząc w jakiś punkt w rogu pokoju zastawionego książkami po sam sufit.
- Weź to i dokończ - dodał po dłuższym zastanowieniu - przynieś to do mnie jak będzie miało sto stron.
- Sto stron? - Ula poczuła się zbita z pantałyku. Całkowicie nie spodziewała się takiego obrotu spraw.
- Sto stron, młoda damo. Sto stron - pokiwał głową profesor.
Manveru