[WW] Złotowłosa

16

Latest post of the previous page:

Iwar pisze: Już dawno żaden tekst nie podziałał na mnie tak jak ten. Myślę, że jeszcze wiele razy będę do niego wracał. Dzięki, kaRika.
Mi też się podoba.
Bardzo świeży i radosny text.
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.

[WW] Złotowłosa

17
Anna rosa to zwykłą baśń. Mam pozostałe części ale dałam tę .

Added in 1 minute 40 seconds:
Misieq - nie ma to jak żartobliwa krytyka :)
Bo miłości nie wyraża się
dwukropkiem i gwiazdką

[WW] Złotowłosa

20
Podoba mi się klimat tekstu, bije z niego coś, co utraciły moje teksty po tym jak zaczęłam zwracać większą uwagę na interpunkcję, grafomanię itp. Całkiem wciągający fragment, dobry szlif zrobiłby z tego coś świetnego.
Gratuluję nagrody, to miłe być docenionym w tak dużym konkursie
Będę śniła swoją baśń
Powrócę tutaj znowu
W mrocznych zamkach skryty skarb
Lecz jak?

[WW] Złotowłosa

21
Naprawdę kiepsko to świadczy o konkursie.

Warsztatowo nie jest bardzo źle. Nawet nie mogę powiedzieć, ze jest zwyczajnie źle. Warsztatu po prostu nie ma.

W zasadzie zagłębiać się bardziej nie ma sensu, dość szczegółowo to już skomentowano, choć ilość błędów jest tak porażająca, że można by jeszcze długo, tylko po co? To jest niepublikowalne.

Do autorki uwagi prawdopodobnie nie trafiają. Traktuje je jako żartobliwa krytykę. W końcu tu sobie żartujemy, n'est pas?
Skoro o żartach - plaskacz mnie ubawił sednie.
Bartosh16 pisze: Plaskacz nie pasuje do łuków, tarcz i mieczy. Na odlew, policzek, w twarz, otwartą dłonią, tak się biło w średniowieczu. Plaskacza można dostać od kolegi w licbazie.
To jeden powód - anachronizm. Drugi, IMHO istotniejszy, jest taki, że "plaskacz" nie pasuje do języka jakim powinien posługiwać się III-osobowy narrator personalny (bo na auktorialnego mi on nie wygląda). Narrator ma mówić ładnym językiem, nie potocznych. A już absolutnie nie gimbazowo-rynsztokowym.

Wrzucenie całości 40 rozdziałów jako argument w dyskusji o niezrozumieniu tekstu jest w całości chybiony. Nikt tu de facto nie oceniał fabuły, za to w ocenie był warsztat, język, styl, podejście do tematu. Fabuła tam sobie jest jaka jest i nic z nią specjalnego się nie dzieje, ale sposób realizacji to już inna para kaloszy.
Gdybyś to przesłała do oceny i publikacji do F-ta, to bym ci odwalił w połowie pierwszego rozdziału (jeśli jest napisany tak jak ten), po prostu bym dalej nie czytał, fabułę można oceniać, gdy autor "umi język". Ty nie umisz.

Tłumaczenie, że z "interpunkcją zawsze miałam problem" też nie przekonuje. Chcesz pisać? To się naucz interpunkcji. Nie musisz jej opanować idealnie, od tego jest faktycznie korektor, ale jakiś poziom musi być, bez tego nie ma jasnego wyrażania myśli.
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

[WW] Złotowłosa

22
Kruger pisze: Tłumaczenie, że z "interpunkcją zawsze miałam problem" też nie przekonuje. Chcesz pisać? To się naucz interpunkcji. Nie musisz jej opanować idealnie, od tego jest faktycznie korektor, ale jakiś poziom musi być, bez tego nie ma jasnego wyrażania myśli.
A ja stawiam, że 80- 90% czytelników *** na interpunkcję a po dennych kilku stronach wywala książkę bo interpunkcja czy ortografia powieści nie obroni. (Tak robię błędy).

Uprzejmie proszę o komentowanie tekstu, a nie innych komentarzy i unikanie wulgaryzmów. Do prezentowania własnych poglądów na temat zasadności przestrzegania reguł interpunkcji i ortografii można znaleźć sobie inne miejsce.

Rubia

[WW] Złotowłosa

23
Będziesz mógł stawiać, jak jakąś książkę opublikujesz, bo na razie tylko ci się wydaje :)

I nie, nie masz racji - bardzo wiele osób potrafi wyrzucić książkę do kubła, jeśli na pierwszej stronie znajdzie interpunkcyjno-ortograficzny Armageddon. Zresztą najczęściej takiej książki po prostu nie kupi, jeśli zajrzy do fragmenty w sieci albo zerknie na stronę papierówki :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

[WW] Złotowłosa

24
kaRika pisze: Opowiadanie zajęło drugie miejsce w Polsce w konkursie literackim chomikuj.pl .
Dobra reklama dźwignią handlu, :) opowiadanie mnie nie powaliło, przeczytałem bo było krótkie,
kaRika pisze: - Ty naprawdę byłaś Złotowłosą...-szepnął zdziwiony Conn i pocałował trupa w usta.
A to mnie przeraziło, ale powodzenia dalej ;)

[WW] Złotowłosa

25
Z racji, ze temat już wiele razy wałkowałem, to może spokojnie wytłumaczę moje zdanie.

Pisanie składa się z wielu elementów, to rzecz zapewne dla Was oczywista. Ciekawa fabuła, styl pisania, posługiwanie się językiem, poprawność językowa (interpunkcja, ortografia, fleksja itd.). Jest taka tendencja wśród autorów in spe, żeby koncentrować się na pierwszych dwóch a nawet tylko na pierwszym elemencie. A z resztą jakoś to będzie.
Coś w tym jest. Ja to nazywam myśleniem na geniusza. Skoro będę miał genialną opowieść, to mi ją z pocałowaniem ręki wydadzą a do reszty zatrudnią ludzi od poprawiania.
No więc nie, jeśli autor ją napisze drętwym, kulawym, nudnym i bezbarwnym językiem, to wymagany poziom ingerencji poprawiacza oznacza napisanie książki od nowa. Jest tylko jeden przypadek, w którym coś takiego przejdzie. Mianowicie gdy z jakiś powodów i tak wszyscy się pchają wydać Twoją książkę. Gdy jesteś celebrytą, politykiem itd. Gdy wszyscy chcą się dowiedzieć co masz do powiedzenia, zbyt jest pewny. Wtedy wydawca zainwestuje w poprawiacza albo ghost writera.
Jeśli nie jesteś takowym… Mamy drugi przypadek. Jest genialna opowieść napisana w dodatku przyzwoitym stylem (albo nawet porywającym). Tylko warsztat mocno kuleje, ale co tam, jesteś geniuszem. Wydawnictwo uznaje, że to się sprzeda. Dokleja redaktora i korektora, ci muszą się namęczyć bardziej niż zwykle ale w końcu jest wydane, gratki, super. Inne rodzaje publikowania (self, jakieś inne metody wspierania, własna publikacja w necie) niestety szybko obnażają nieporadność warsztatową autora (chyba, że w selfie z własnej kieszeni sowicie opłaci red-kor, bo doświadczenie uczy, że rozmaite wydawnictwa self i czy tez wspierające inaczej niezbyt w red-kor inwestują). No i leci takie genialne ale warsztatowo ułomne dzieło w świat… Zdobywa masę czytelników? Czytelnictwo (cały czas trąbią) jest w odwrocie. Pytanie za sto punktów: czy ludzie, którym dynda marna interpunkcja, ortografia, fleksja itp. są szerzej reprezentowani w (malejącej) grupie czytających książki, czy w grupie tych, co to nawet jednej książki na rok?
Zresztę w myśleniu na geniusza tkwi inna, bardzo prozaiczna pułapka. Pytam wszystkich, którzy w ten sposób sobie tłumaczą własną ułomność warsztatową, ale z ręką na sercu – jak myślicie, ile geniuszy jest wśród osób próbujących zostać pisarzami? Jeśli wiemy, ze genialność jest zjawiskiem statystycznie baaardzo rzadkim, to jaka jest statystyczna szansa, że właśnie TY, autorze/autorko, jesteś takim geniuszem?
A dodajmy do tego punkt widzenia wydawcy. Wydawca zawsze myśli o wydaniu kolejnej książki. Gdy dostaje tekst debiutanta też zadaje sobie pytanie, jakie są szanse, że ten debiutant dostarczy kolejny publikowalny tekst. Autor musi być pracowity. Pracowitość to nie tylko samo pisanie (a to trudno ocenić, gdy na naszym biurku leży pierwszy tekst i nie wiemy czy autor popełniał go dwa dni, miesiąc czy dziesięć lat). W takiej sytuacji pracowitość to również czas poświęcony… opanowaniu warsztatu.
Dlaczego w ogóle istnieje Weryfikatorium (i inne tego typu miejsca w internecie, gdzie się autorów in spe czyta, poprawia, daje uwagi albo robiło to w przeszłości – np. Szortal i Fahrenheit)? Właśnie dlatego – by ćwiczyć warsztat.
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron