Alternatywne zakończenie "Quo Vadis"

1
Amfiteatr ucichł.
Dziesiątki tysięcy ludzi, łaknących krwi, potu i śmierci zamilkło. Rzym, stolica świata, wieczne miasto, dumna stolica Imperium, ucichł. Wychowany w miłości do atletycznej siły, lud rzymski wstrzymał oddech, przypatrując się, jak ten potężny półbóg zwycięża dzikiego zwierza, który przybył tu jako prosto z olbrzymich puszczy Germanii razem z jedną z ligij broniących granic cesarstwa.
Poddane nadludzkiemu wysiłkowi ciało olbrzyma powoli odzyskiwało kolory. Dysząc ciężko, Ursus zsunął się z rogów powalonego zwierzęcia, po czym delikatnie ujął Ligię w swoich wielkich jak bochenki chleba dłoniach.
- Ją ocalcie! To dla niej to uczyniłem! - wykrzyknął, podchodząc do cesarskiego podium i wpatrując się błagalnie, raz to na cezara, raz na patrycjuszy, a raz jeszcze szukając aprobaty u ludu Rzymu – najlepszego przyjaciela, który zaraz jednak stać się może najbardziej zajadliwym wrogiem.
Amfiteatr ponownie oszalał.
Publiczność znudziła się kilkudniową rzezią. Dość już było krwi, śmierci, mąk! Czyż ta historia nie powinna zawierać zakończenia szczęśliwego? Czyż niewinna dziewica, która przy olbrzymie wydawała się jeszcze mniejsza i bardziej krucha, mogła być winna podpalenia Rzymu?
Czyż możliwym było, aby zatruwała studnie, mordowała dzieci dla zaspokojenia krwawych chrześcijańskich bogów i była nieprzyjacielem całego rodu ludzkiego? Nie, toż to musiała zajść pomyłka. W tym nawale ludności, w tej wielkiej zbiorowej i krwawej rzeźni, nietrudno było przecież o błąd.
A czy ten niedźwiedź, z dalekiej Germanii czy może jeszcze dalszych puszcz słowiańskich, czy on to właśnie nie zasłużył na łaskę cezara? Ilu w końcu w Rzymie było gladiatorów, mogących mu dorównać, nie mówiąc już o przegonieniu?
- Salutis! Salutis! - tysiące okrzyków, zamieniło się w jeden gardłowy ryk. - Salutis!
Ursus błagalnie uniósł oczy w kierunku coraz bardziej wycofanego i przerażonego cezara. Lud, jego publiczność, był jedyną rzeczą z która musiał się liczyć i przez którą mógł zostać zmuszony do ustąpienia.
- Panie! Nad nią się zmiłuj! - błagalnie zawołał Ursus. Publika podchwyciła okrzyk.
Pot zrosił czoło Nerona. Próżność, ta sama która wcześniej nakazała mu spopielić Rzym i która nakazywała mu ciągle zabiegać o względy Rzymian, ta sama, która spowodowała niespotykaną nigdy wcześniej rzeź, ta, dzięki której mógł powiedzieć o sobie: „genialny” poeta – właśnie ta, spowodowała rozłam w jego duszy. Możliwe nawet, że i w sercu, jeśli rzeczywiście jakieś miał. Czy dokończyć wiekopomne dzieło? A może ustąpić, zdać się na wolę trybun, zostać zapamiętanym jako ten, kto oszczędził prowadzonych na rzeź?
Okrzyki wzmogły się.
Nero spojrzał na rozszalałą tłuszczę, która prosiła o litość dla tej drobnej dziewczyny, pozostającej w objęciach ligijskiego olbrzyma. „Czyż to nie ta sama hołota, która jeszcze przed tygodniem chętna była wbić mi nóż w serce? Czyż to nie ci sami ludzie, którzy krzyczeli matkobójca? Czyż rzymski Cezar musi być pozostawiony na pastwę tych prostaków?”.
Neron rozejrzał się po swoim najbliższym otoczeniu. Petroniusz wyzywająco trzymał kciuk skierowany do góry. Watyniusz, Skapula, Nerwa, Tuliusz, Trazeasz, wielu innych – wszyscy oni podtrzymali decyzję arbitra elegancji.
Zawsze wierny Tygellin zbliżył się do cezara i rzekł:
- Spokojnie, mój Panie. Mamy pretorianów. Nie ustępuj.
Po czym dodał po chwili namysłu:
- Zrobisz co zechcesz, Panie. Jesteś przecież bogiem. Równym co najmniej Zeusowi.
„Jesteś przecież bogiem”. Słowa Tygellina zadźwięczały mu w głowie. „Zrobisz co zechcesz.”
Neron nie pragnął niczego poza rozgłosem i uwielbieniem.
Nero, władca świata, Nero, bóg, spalił Rzym, bo był tak potężnym na ziemi jak Zeus w Olimpie.
Podjął już decyzję.
Nero , poeta, który kochał tak poezję, że poświęcił dla niej ojczyznę!
Powoli podszedł na skraj cesarskiego podium, aby oznajmić całemu światu swój werdykt.
Zaklinam cię w imieniu dziewięciu Libertryd, nie wyrzekaj się takiej sławy, bo oto pieśni o tobie będą brzmiały do skończenia wieków!
Wydawało się, że cały świat zamarł.
Miej odwagę!
„Masz rację, Petroniuszu. Muszę skończyć to, co zacząłem.”
Nero zwrócił kciuk w dół.
- Ty psie! – Winicjusz z furią w oczach ruszył na Nerona.
Nie zdążył ujść dwóch kroków, gdy przeczuwający co się dzieje Tygellin, przebił go mieczem. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że żaden z obecnych przedstawicieli rzymskiej elity nie zdążył nawet wydać okrzyku zaskoczenia.
Młody patrycjusz osunął się na podłogę.
Nero spojrzał na Winicjusza z mieszanką smutku i zawodu.
- Homo homini lupus…

Alternatywne zakończenie "Quo Vadis"

2
straszne to.
horror.
Język napuszony, nadęty, miejscami śmieszny.
zauważ - każda z Twoich postaci wygłasza (nie mówi, tylko wygłasza właśnie) mniej lub bardziej podniosłe sentencje.
Tak się nie ukazuje dramaturgii sytuacji. Zresztą, sam nie wiem jak się ją ukazuje, ale mam pewność, że nie tędy droga.
Przeczytałem bo odniosłeś się do QV, a żywię pewną słabość do tej lektury.

Pozdrawiam.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer

Alternatywne zakończenie "Quo Vadis"

4
Publiczność znudziła się kilkudniową rzezią. Dość już było krwi, śmierci, mąk! Czyż ta historia nie powinna zawierać zakończenia szczęśliwego? Czyż niewinna dziewica, która przy olbrzymie wydawała się jeszcze mniejsza i bardziej krucha, mogła być winna podpalenia Rzymu?
Ależ Rzymianie nie chcieli takiego szczęśliwego zakończenia! Oni uwielbiali igrzyska i całą krwawą jatkę z nimi związaną i to było dla nich szczęśliwe zakończenie! Ech, takie czasy... Poza tym, podobało mi się :D
https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy

Alternatywne zakończenie "Quo Vadis"

5
mati212 pisze:wykrzyknął, podchodząc do cesarskiego podium i wpatrując się błagalnie
mati212 pisze: Ursus błagalnie uniósł oczy w kierunku
mati212 pisze: - Panie! Nad nią się zmiłuj! - błagalnie zawołał Ursus
Po drodze było jeszcze kilka potknięć.

Lektura odhaczona, fanfik zaliczony.
Podobnie jak brat_slavec
slavec2723 pisze: Język napuszony, nadęty, miejscami śmieszny.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”