Sonata na dąb i brzozę

1
Pojawiła się na zachodzie: niewinna i biała. Wyglądała jak łabędzie pióro zagubione wśród błękitu, lecz sunąc w przestworzach, rosła, zmieniała kształty, i stała się hiszpańską tancerką w falbanach tiulu. Rozłożyła je szeroko – zgasł jaskrawy lazur, niebo zasnuła mleczna biel.

Gdy powiał wiatr, ruszyła z gracją, niecierpliwie, a jej suknia z każdą chwilą ciemniała jak oczy dumnej kobiety gniewem. Szaro-granatowe falbany unosiły się wysoko, wciąż wyżej i wyżej, zakrywając słońce burym czadorem.
Jeszcze tylko ostatnie promienie błysnęły na konarach drzew, ostatni raz zadrżały cienie liści, gdy kaskady deszczu z hukiem runęły na gałęzie.

Rozszeptał się dąb, zaszumiała brzoza. Wiatr targnął potężną koroną. Splótł wiotkie pędy w warkocze. Tańcząc w przedśmiertnym walcu, pofrunęły liście.

Złota lanca przecięła niebo na części, ryknął grzmot, a ziemia odpowiedziała głuchym dudnieniem. Raz po raz, trzask gromu niczym wymierzony w gniewie policzek, mieszał się z gwizdem wiatru i łoskotem deszczu, ale w powietrzu już zawisła ledwo uchwytna woń rześkiej świeżości.

Burza gasła. Wciąż jeszcze pohukiwały basy, lecz już ciszej i ciszej, aż stały się zaledwie pomrukiem, odległym echem wykrzyczanych słów.

Czy warto budzić gniew kobiety?

Sonata na dąb i brzozę

2
Trochę się pogubiam w tej metaforze.
Na początku mamy interesująco, plastycznie, jakby pędzlem Degasa zarysowany obraz burzy. Odbieram to jako personifikację sił natury, burza jest w warstwie dosłownej, kobieta w warstwie alegorycznej. Porównujemy burzę do kobiety. Potem okazuje się, że było odwrotnie: w warstwie dosłownej kobieta, która porównywana jest do burzy. Żadnej personifikacji nie było. Trochę mnie to frustruje jako odbiorcę. Ogólnie jednak język i namalowany obraz mnie uwiódł.

Jest jeszcze sprawa tytułu. Po pierwsze, nie występuje w naszym języku konstrulcja "sonata na coś". Jest satyra na coś, jest sonata jakaś tam lub ewentualnie czegoś.

Trzecia sprawa to juz nie zarzut, a propozycja. Odwołujesz się w tytule do pewnej formy muzycznej i rozumiem, ma to budzić pewne skojarzenia, ale w kwestii formy nic z tego nie wynika, a można spróbować pójść dalej. Ten utwór nie jest prozatorskim ujęciem sonaty i raczej nie mógłby, bo sonata to forma długa, wewnętrznie zróżnicowana i pojemna.

Mógłby jednak z łatwością stać się prozatorską wersją sonatiny. To forma, która kojarzy się z uporczywymi ćwiczeniami w szkole muzycznej, ale jest bardzo wdzięczna. Sztywne reguły konstrukcji pozwalają na osiągnięcie ciekawego efektu, jeśli się je umiejętnie wykorzysta.

Taki tekst, jak ten aż się prosi o próbę zmierzenia się z formą muzyczną w prozie. Mamy ekspozycję- obraz lekkiej, spokojnej chmury. Przetworzenie - chmura się zmienia, staje się ciemna, groźna. Repryza - powrót do ekspozycji, ale bez prostego powtórzenia. Repryza to polemika z tematem pokazanym w ekspozycji, komentarz wzbogacony o doświadczenia z przetworzenia. Tutaj mógłby być nią obraz spokojnego nieba po burzy. Jest podobne, ale inne. Efekt mógłby być naprawdę ciekawy.

Sonata na dąb i brzozę

3
Przede wszystkim dziękuję życzliwej duszy, która uratowała tytuł. Mam dziś dzień wpadek, zaliczam jedną po drugiej, a do wieczora daleko. Wiem, liche to wytłumaczenie dla literówki w tytule. Ze wstydu chciałam się schować pod krzesło.

Margot Noir, bardzo dziękuję za komentarz i uwagi.
MargotNoir pisze: Ten utwór nie jest prozatorskim ujęciem sonaty i raczej nie mógłby, bo sonata to forma długa, wewnętrznie zróżnicowana i pojemna.

Mógłby jednak z łatwością stać się prozatorską wersją sonatiny.
Długo zastanawiałam się: sonata, czy sonatina? Pasowała mi sonatina, bo istotnie jest krótkim utworem, co koreluje z formą miniatury, ale to chyba utwór na jeden instrument, natomiast zależało mi, aby zagrały dwa.
MargotNoir pisze: Jest jeszcze sprawa tytułu. Po pierwsze, nie występuje w naszym języku konstrulcja "sonata na coś". Jest satyra na coś, jest sonata jakaś tam lub ewentualnie czegoś.
Ostatnie co mi wpadnie do głowy, to dyskutować o muzyce klasycznej, polegnę przy najprostszej kwestii jak przedszkolak. Ale też miałam w głowie zanotowane, że sonata jest „jakaś tam”. Zaczęłam więc sprawdzać, czy tytuł „ Sonata na...” będzie brzmiał sensownie. Weszłam na stronę Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina i czytam: „ Sonata g -moll na fortepian i wiolonczelę”. Zachęciło. A potem znalazłam utwór Beethovena, który autor sam zatytułował ”Dwie Łatwe Sonaty na Pianino”. No i zostało.
MargotNoir pisze: Odbieram to jako personifikację sił natury, burza jest w warstwie dosłownej, kobieta w warstwie alegorycznej. Porównujemy burzę do kobiety. Potem okazuje się, że było odwrotnie: w warstwie dosłownej kobieta, która porównywana jest do burzy. Żadnej personifikacji nie było. Trochę mnie to frustruje jako odbiorcę.
No cóż, przyznam, że moim zamiarem było „zakręcić” trochę czytelnikiem, ale nie znów tak, by go frustrować.
Czy kobietą jest burzą? Nie do końca. Ale jeśli w czytelniku nie zagrają skojarzenia, to znaczy że frazy, które powinny je przywodzić na myśl są źle/za słabo akcentowane w tekście. Patrzę na niego jeszcze raz, z boku. Może zbyt dużo warstw? Chyba nie, więc zupełnie możliwe, że po prostu rozmydliłam temat.
MargotNoir pisze: Taki tekst, jak ten aż się prosi o próbę zmierzenia się z formą muzyczną w prozie.
Wysoko podnosisz poprzeczkę:) Ryzykowany to skok, ale pewnie są tacy, którym by się udał. W moim przypadku odpada, słoń na oba uszy nadepnął, a przy takiej ułomności nawet nie ma co podchodzić do tematu.

Sonata na dąb i brzozę

4
Sonata g -moll na fortepian i wiolonczelę”. Zachęciło. A potem znalazłam utwór Beethovena, który autor sam zatytułował ”Dwie Łatwe Sonaty na Pianino”.

Rany... W pierwszym skojarzeniu uparłam się, że dąb i brzoza mają być tematem utworu, a nie instrumentami. W tym sensie rzeczywiście tytuł jak najbardziej gra. Skupiłam się na pierwszym, co mi przyszło do głowy i nie szukałam dalej. Znowu wyskoczyłam za wcześnie z krytykanctwem.

Sonata na dąb i brzozę

5
MargotNoir pisze: uparłam się, że dąb i brzoza mają być tematem utworu, a nie instrumentami.
Zdecydowanie chciałam, by stały się wiodącymi instrumentami. Tylko zastanawiam się, czy aby ich nie zagłuszyłam.

Sonata na dąb i brzozę

7
Z racji, że tekst jest bardziej poetycki, nie mam za bardzo czego komentować w nim samym. Ja prosty chłop jestem i mnie w opowiadaniu trzeba mięsa (treści, fabuły, rozkminy).

Natomiast sam tytuł. Hmmm.
Tytuł mi się spodobał już na liście tekstów. Natomiast z tekstem gra słabo i tą kwestię, Figiel, sama dobrze rozpracowujesz.
Primo, jeśli motywem przewodnim miałaby być metaforyczna sonata na dąb i brzozę, to, jak zauważyłaś, zagłuszyłaś ją. Jeden jedynie i to dość krótki akapit gra tę sonatę.
Secundo, nawet gdyby rozpatrywać to znaczenie w ten sposób, że to burza gra utwór na dwóch drzewach (ładna metafora), to motyw przewodni zamydliłaś i przerzuciłaś na coś zupełnie innego - burzę jako metaforę gniewnej kobiety. To stało się głównym motywem, a w tak krótkim tekście w zasadzie jedynym. Akapit o grających drzewach siłą rzeczy gra pod ten motyw.
Więc w tym przypadku tytuł ładny ale nietrafny.

Tu ci MargotNoir fajną rzecz podpowiada - może spróbować napisać taki tekst bardziej powiązany z muzyką, formą, utworem? Nie trzeba być muzycznie utalentowanym ani nawet bardzo się znać na muzyce. Robisz reaserch, rozpracowujesz jakiś muzyczny temat, trochę wiedzy, pomysł na tekst i fajne opowiadanie może wyjść.
Kiedyś takie niedługie opowiadanko napisałem, muzycznie jestem totalnie zielony a wyszło chyba fajnie, komentarze miałem pozytywne. Może też spróbuj?
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

Sonata na dąb i brzozę

8
Dziękuję, maciekzolonowski za poczytanie. Burza to wdzięczny temat. Szkoda tylko, że nie my to odkryliśmy:)

Kruger, bardzo dziękuję za uwagi.
Kruger pisze: Ja prosty chłop jestem
Ja chyba też. Prosta ze mnie baba i prozy poetyckiej raczej nie powinnam tykać. Jeden wybryk się trafił ze skutkiem widocznym.
Powiem, co chciałam uzyskać, ale nie po to by bronić tekstu, bo bronić ciężko, ale może jakiś bardzo początkujący pisarz zerknie na tę miniaturkę i wyciągnie z niego przestrogę, jak w miarę spójny w przekonaniu autora, zamysł, staje się niewidoczny dla czytelnika. Mimo usilnych prób autora.
Pretekstem do tego tekstu było określenie „burzliwy konflikt.” Rozpoczyna się niewinnym słowem, gestem, zachowaniem, budzącym gniew. To gniew kobiety ( tancerka), który narasta, i w końcu wybucha z całą mocą. Opis burzy, miał być w istocie zapisem gwałtownej, ale oczyszczającej atmosferę kłótni między mężczyzną ( dąb) i kobietą( brzoza), stąd tytuł zdawał się być konsekwentny dla całości. Silniejsze emocje są, jak to zazwyczaj bywa, po stronie kobiety. Jest zagniewana i pełna ekspresji, nawet się biedakowi po twarzy dostało. Próbowałam ten gniew i konflikt eksponować.
Figiel pisze: oczy dumnej kobiety gniewem
Figiel pisze: wymierzony w gniewie policzek,
Figiel pisze: echem wykrzyczanych słów.
Za słabo chyba i nie tak. Nie wiem, czy dobrze myślę, ale chyba ekspozycja w porównaniach była kiepskim pomysłem, niedostatecznie naprowadzającym.
Ostatecznie miniaturka wygląda mniej więcej jak moja rozmowa z mężem przy muzyce klasycznej:
-Słyszysz? Zaczyna się polowanie, grają trąbki. Teraz ruszyły psy. Natrafiły na strumień. Pstrąg płynie, przemyka między kamieniami, słyszysz?
-Kurna. Nie słyszę.
No, to tyle mojej prozy poetyckiej:)

Sonata na dąb i brzozę

9
Ja wiem, złe to nie jest od strony stylistycznej. Tylko źle skonstruowane.
Punkt wyjścia i pomysł miałaś dobry, bardzo dobry. Ino się zagubił. Nie wiem jak inni, ja tego pomysłu w ogóle nie rozkminiłem, zobaczyłem burzę-kobietę i nie wiedzieć czemu wsadzony dąb i brzozę. Do załapania pomysłu zabrakło mi mężczyzny, choć drobny trop zostawiłaś w ostatnim zdaniu - no bo kto kobietę może rozgniewać jak nie facet?
Dla metofory burzy targającej dębem i brzozą jako kłótni mężczyzny i kobiety zaburzające się okazało następstwo czasowe a może raczej przyczyna i skutek. Dla mnie z tekstu wynika - przyszła burza i potargała nimi, czynnik zewnętrzny (pomijam narzucające się skojarzenie burzy z kobietą). A jeśli chciałaś zrealizować to tak, jak napisałaś, burza powinna jakoś wyniknąć z nich, z drzew. Realnie bez sensu, poetycko - jak najbardziej, bo czemu nie?

Może spróbujesz to przepracować? To dobre ćwiczenie. Zrobić zachowanie drzew główną osią, od nich wyjść, niech się zachowują i poruszają zanim zawieje mocny wiatr. A burza niech się pojawi jakby skutek napięcia między nimi?
I jeszcze - podoba mi się ostatnie zdanie. Ale żeby miało sens, trzeba uwypuklić, że w tej kłótni-burzy kobieta-brzoza wygrała. I nawiasem mówiąc też pokazać w jakiś sposób dąb-mężczyzna naraził się na ten gniew-burzę, czym podpadł.

Kurczę, jednak się treść/fabuła pojawia :)
Sekretarz redakcji Fahrenheita
Agencja ds. reklamy, I prawie już nie ma białych Francuzów, Psi los, Woli bogów skromni wykonawcy

Sonata na dąb i brzozę

10
U Prusa była chyba jakaś analogia między stworzeniem świata (boskim stworzeniem) a kreacjonizmem w wydaniu burzy (ulotnym, nietrwałym, przemijającym). Nie widzę więc nic złego w metaforze kłótni męża i żony (lepsza taka metafora, a niżeli żadna). Ależ... nie bój się: tykaj się, tykaj owej prozy poetyckiej. Trzeba mierzyć wysoko: im wyżej, tym lepiej. :)

Sonata na dąb i brzozę

11
Kruger pisze: Ja wiem, złe to nie jest od strony stylistycznej.
Dobre i tyle. Na pocieszenie.
Kruger pisze: Nie wiem jak inni, ja tego pomysłu w ogóle nie rozkminiłem
Obawiam się, że jesteś w przeważającej większości:)
Kruger pisze: zobaczyłem burzę-kobietę i nie wiedzieć czemu wsadzony dąb i brzozę
Tak, istotnie tak to na poziomie tekstu wygląda. Miałam problem, bo trochę zabrakło mi koncepcji jak tę gniewną kobietę wsadzić w duet z mężczyzną. Stąd wymyśliłam drzewa, zwyczajnie odwołałam się do symboliki pierwiastka męskiego i kobiecego, rzeczywiście bez wcześniejszego ani późniejszego umocowania w tekście.
Kruger pisze: Dla mnie z tekstu wynika - przyszła burza i potargała nimi,
Dużo racji. Rzeczywiście można te drzewa odebrać jedynie jako element krajobrazu, którego burza dotyczy, ale nie ma burzy między nimi.
Kruger pisze: Może spróbujesz to przepracować? To dobre ćwiczenie. Zrobić zachowanie drzew główną osią, od nich wyjść, niech się zachowują i poruszają zanim zawieje mocny wiatr. A burza niech się pojawi jakby skutek napięcia między nimi?
Spróbuję. Rada dobra, tyle, że nie bardzo wiem, jak drzewom nadać cechy działania, jak oddać to co między nimi zachodzi. Wyjściem jest dialog, a dialogu właśnie chcę uniknąć. Burzę w takim przypadku musiałabym zgrać ze szczytem ich emocji i jakoś ją z niego wyprowadzić. Trudne, ale pewnie możliwe. Spróbuję.
Kruger pisze: I nawiasem mówiąc też pokazać w jakiś sposób dąb-mężczyzna naraził się na ten gniew-burzę, czym podpadł.
Jak to czym? Byle czym, jak to facet kobiecie:)
Bardzo dziękuję Ci za wskazówki.

maciekzolonowski,
maciekzolnowski pisze: U Prusa była chyba jakaś analogia między stworzeniem świata (boskim stworzeniem) a kreacjonizmem w wydaniu burzy (ulotnym, nietrwałym, przemijającym).
Ba! U Prusa... Dawno nie miałam go ręku, więc nie pamiętam, ale brzmi interesująco. Poszukam.
I dziękuję za słowa zachęty. Przydadzą się. Jak nic!
Pozdrawiam obu rozmówców:)

Sonata na dąb i brzozę

13
Zacznę od tytułu, bo widzę, że jego kwestia była już poruszana w poprzednich komentarzach. Mi osobiście się podoba, dąb i brzozę od razu jakoś potraktowałam właśnie jako instrumenty, co fajnie się komponuje z burzą, o której dalej mowa.
Sam opis burzy mnie ujął, bardzo zgrabnie przechodzisz od pierwszego zdania, które jest zwykłym, że tak powiem typowym opisem początku burzy, do porównania jej do kobiety. Jeden obraz bardzo płynnie przechodzi w drugi w mojej wyobraźni. A końcówka, no cóż, zaskakuje, trochę takie ''że jak?'', ale myślę, że to nie jest żaden minus.
Przyczepić się w zasadzie nie ma do czego (kurde, wyjdzie na to, że same pozytywne komentarze piszę na forum, ale jestem aktywna dopiero kilka dni i akurat wychodzi tak, że losuję sobie teksty, które mi się podobają :mrgreen: ), tekst krótki, w moim odczuciu dopracowany, nie rzuciły mi się żadne potknięcia techniczne czy merytoryczne. Przyjemna chwila lektury.
„Words create sentences; sentences create paragraphs; sometimes paragraphs quicken and begin to breathe.” – Stephen King

Sonata na dąb i brzozę

14
maciekzolonowski,dziękuję za link, zaoszczędził szukania. Przyznaję, "Placówki" nigdy nie strawiłam, ale teraz sobie myślę, że raczej powinnam. Świetnie B. Prus ujął burzę w kontekście jej mocy i boskiego kreacjonizmu. Cóż, kiedyś brzmiało to, jak potworna nuda, ale na szczęście z wiekiem człowiekowi przybywa rozumu. No, może nie we wszystkim...

Kareen , bardzo dziękuję za komentarz.
Cieszę się, że udało Ci się dostrzec te "instrumenty". Cieszę, bo to trochę impresjonistyczny obrazek, więc ryzyko że "nie wejdzie gładko" i bez specjalnych potknięć, spore. Przyznam, że przepracowałam tę miniaturkę. Cóż, niewiele dało się uratować z pierwotnej wersji, więc tekst jest nieco odmienny. Zobaczymy, wrzucę na Forum za kilka dni.
Pozdrawiam:)

Sonata na dąb i brzozę

15
Figiel pisze: Pojawiła się na zachodzie: niewinna i biała. Wyglądała jak łabędzie pióro zagubione wśród błękitu, lecz sunąc w przestworzach, rosła, zmieniała kształty, i stała się hiszpańską tancerką w falbanach tiulu. Rozłożyła je szeroko – zgasł jaskrawy lazur, niebo zasnuła mleczna biel.
Gdy powiał wiatr, ruszyła z gracją, niecierpliwie, a jej suknia z każdą chwilą ciemniała jak oczy dumnej kobiety gniewem. Szaro-granatowe falbany unosiły się wysoko, wciąż wyżej i wyżej, zakrywając słońce burym czadorem.
Jeszcze tylko ostatnie promienie błysnęły na konarach drzew, ostatni raz zadrżały cienie liści, gdy kaskady deszczu z hukiem runęły na gałęzie
Bardzo ładny opis "ewolucji" chmurki.


Później z malutkiej początkowo chmurki robi się burza, a potem dowiadujemy się, że to kobieta jest tą chmurką, która jak się wkurzy, zamienia się w jeden wielki żywioł.

Podoba mi się, bardzo poetyckie.

Pozdrawiam

Added in 6 minutes 8 seconds:
Kruger pisze: Może spróbujesz to przepracować? To dobre ćwiczenie. Zrobić zachowanie drzew główną osią, od nich wyjść, niech się zachowują i poruszają zanim zawieje mocny wiatr. A burza niech się pojawi jakby skutek napięcia między nimi?I jeszcze - podoba mi się ostatnie zdanie. Ale żeby miało sens, trzeba uwypuklić, że w tej kłótni-burzy kobieta-brzoza wygrała. I nawiasem mówiąc też pokazać w jakiś sposób dąb-mężczyzna naraził się na ten gniew-burzę, czym podpadł.
Nie, rada delikatnie mówiąc nie trafiona, bo kompletnie tworząca coś innego, bez uwzględnia zamysłu autorki, a nawet szkodliwa, bo tekstowi niczego nie brakuje.

Rubia edit: w komentarzach pod tekstem nie krytykujemy poglądów innych osób komentujących, zwłaszcza jeśli polemika dotyczy bardzo subiektywnych odczuć związanych z odbiorem tekstu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”