Postanowiłam zmierzyć się z zupełnie nowymi dla mnie gatunkami - romansem i powieścią akcji.
*
Śniło mi się, że byłem ogórkiem kiszonym. Leżałem na dnie słoika, osamotniony, bo kolegów dawno już ktoś zjadł. Gdzieś za szybą majaczyły czerwoności papryk i pomidorów, rozmyte w mętnych wodach zalewy. Nagle usłyszałem zgrzyt odkręcanej nakrętki. O-ho, przyszli i po mnie. Westchnąłem, trochę ze strachu, a trochę w nadziei, lecz zamiast miękkiego chwytu palców czy zimnego ukłucia widelca poczułem, że coś mnie trąca. Popatrzyłem w lewo. Parówka. Prawdopodobnie cielęca. Z różowymi sznytami na środku torsu. Zaparłem się o ścianę i podpłynąłem do niej.
- Cześć.
Aż podskoczyła.
- Cześć.
- To dla ciebie. – Wyjąłem zza pleców wiecheć kopru.
Wzięła bukiet do rąk i rozryczała się.
- Czemu płaczesz?
- Po straconych marzeniach. Moglibyśmy być razem, stworzyć poważny związek czy tam coś, lecz zginiemy, w dodatku w męczarniach.
- Ale jak to? – Z wrażenia aż zapomniałem powiedzieć, że już kogoś mam.
- Ten student, który nas tu trzyma, posieka nas na kawałki!
- Niemożliwe. Studenci są zbyt leniwi na takie akcje.
- Nasz jest inny. To świr, patrz, jak mnie pociął. – Obróciła się pod światło. No rzeczywiście, nie wyglądało to za ciekawie.
Ustaliliśmy, że będziemy się bronić. Zadzwoniłem w parę miejsc, po czym pod osłoną nocy przemyciliśmy do naszego słoja miotacz ognia, wyrzutnię rakietową i zestaw kapiszonów. Byłem przygotowany i spokojny. Za to Wini, bo tak nazywała się moja towarzyszka, kiepsko radziła sobie z sytuacją. Z nerwów poszarzała, wiecznie bolący brzuch miała nieprzyjemnie wzdęty. Dałem jej do przejrzenia jakąś książkę o PTSD, ale okazało się, że nie potrafi czytać. Odprężała się wyłącznie od poranka do południa - wtedy mieliśmy pewność, że student śpi.
Tego dnia Wini obudziła się spłakana. Kazała mi obiecać, że nas stąd wydostanę, przysiąc na wszystko, co kocham. Przysiągłem na playstation. Wtedy coś zabrzęczało, w zalewie utworzyły się wysokie jak przy tsunami fale. Cisnęło mnie na bok słoika. Nie miałem szans podpłynąć do wyrzutni. „Ja nie mogę, ale syf” - usłyszałem przytłumione kobiece słowa i poczułem, że spadam.
Wylądowałem na miękkim stosie śmieci. Odgłosy kroków były coraz cichsze. Odwróciłem się i spojrzałem na uśmiechniętą Wini. Byliśmy uratowani.
Szalone przygody kiszonego ogórka
2U studenta??????
Tradycyjnie trzymasz poziom. I mam dylemat, czy szukać tu dziur w logice, typu:
brakuje wylewania z kąpielą zalewą
...czy też i nie

Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Szalone przygody kiszonego ogórka
3No przecież to był świr!

W sumie każdej dziury w logice mogę się wyprzeć

Ale czy też poproszę, bo tylko tak się czegoś nowego nauczę.
Szalone przygody kiszonego ogórka
4Nie wiem czemu, ale dopiero po Twoim komentarzu wróciłem do tekstu i spostrzegłem, że to sen. Śniło mi się, no własnie. Całośc przeczytałem jako historię o cholernym ogórku i parówce Wini (ktoś tu oglądał 'Sausage party'?) i może by to wystarczyło? Może niepotrzebne to 'śniło mi się'?
Fajne to i fajne - jak to u Ciebie - dialogi.
Fajne to i fajne - jak to u Ciebie - dialogi.
Szalone przygody kiszonego ogórka
5Twój ogórek z parowką umiliły mi pierwszy dzień w pracy po urlopie:) Jest romans, jest akcja:) Pomysłowo i nietypowo. Bardzo mi się podobało! Jak większość rzeczy, które piszesz.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Szalone przygody kiszonego ogórka
6Rozumiem, że te kapiszony to jakieś nuklearne, skoro stoją w jednym rzędzie z wyrzutnią rakiet? :wink:
Bardzo mi się podobało.
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy
The Road by Cormac McCarthy
Szalone przygody kiszonego ogórka
8Zgadzam się z przedmówcą, iż zbędnym wydaje się określenie, że był to (tylko) sen. Nadbudowany determinizm, oparty na pospolitym i nudnym realizmie. Rozpocząłbym od słów: Byłem ogórkiem kiszonym. Pozostaje większe pole dla fantazji.
A poza tym - bardzo sympatyczny tekst i dobrze napisany. Konkluzja ciekawa i pouczająca.
A poza tym - bardzo sympatyczny tekst i dobrze napisany. Konkluzja ciekawa i pouczająca.
Szalone przygody kiszonego ogórka
9Nie, żebym miał coś przeciw nudyzmowi, ale dwoje nieubranych? W słoju?
Dziękuję za uśmiech i po cichu dopytam; Po czym takie fajne sny?
Kłaniam się.

Dziękuję za uśmiech i po cichu dopytam; Po czym takie fajne sny?
Kłaniam się.
Szalone przygody kiszonego ogórka
10Dobre



“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
Szalone przygody kiszonego ogórka
11Dziękuję wszystkim za komentarze.
Kreator, Gorgiasz, Eldil - tak, myślę, że spokojnie mogę zrezygnować ze snu i tekst na tym zyska.
. Od pewnego czasu w mojej lodówce leży nieskonsumowany ogórek konserwowy w słoiku. I intryguje mnie bardzo. Boję się go zjeść, bo prawdopodobnie leży tak od roku, ale z drugiej strony - żal chłopaka wyrzucać, dopóki wizualnie nie odstrasza. W weekend znów przykuł mój wzrok i zaczęłam sobie wyobrażać, co on może przeżywać. Potem zmieniłam mu trochę tożsamość, i poszłoooo.
Kreator, Gorgiasz, Eldil - tak, myślę, że spokojnie mogę zrezygnować ze snu i tekst na tym zyska.
Nie. Jeszcze.
Nieeee, takie tam zwykłe, kupione na bazarku...
Po sobocie

Szalone przygody kiszonego ogórka
12Jak dla mnie nie ma to nic interesujacego
Temat przelewany na papjer minion razy
Temat przelewany na papjer minion razy
Szalone przygody kiszonego ogórka
13Kurczę, musiałam jakoś przegapić wszystkie te sagi o przygodach konserwowanych warzyw.
There is no God and we are his prophets.
The Road by Cormac McCarthy
The Road by Cormac McCarthy
Szalone przygody kiszonego ogórka
14Umarłam w tym miejscu z radości:) A sama miniaturka świetna, koniec niby optymistyczny, ale nie do końca. Poza tym, przewiduję dalsze kłopoty. To prawda, nie było czasu na wyrzutnię, ale mógł ogórek przynajmniej parę kapiszonów złapać. Mogą się jeszcze przydać w kolejnym śnie, bo te czasem są w odcinkach.
Szalone przygody kiszonego ogórka
15Zabawna miniaturka. I fajnie napisana, świetnie wprowadzasz czytelnika w kolejne elementy, dodajesz szczegóły, budujące otoczkę.