To jest fragment bardzo długiego (naprawdę bardzo) opowiadania o Nadirze, młodej dziewczynie z Afganistanu, która ma buntowniczy charakter i próbuje przeciwstawić się ograniczeniom wynikającym z kultury, w której wyrosła. Nie będę Was męczyć całością, ale przedstawiam fragment, dotyczący postaci jej matki. Jak się zapewne domyślacie, w tekście zasadniczym służy pokazaniu podłoża konfliktów, ale ponieważ daje się czytać jako odrębna opowieść, postanowiłam go zaprezentować.
Jeszcze tylko krótkie wyjaśnienie: sokolnicy podczas polowań zakładają swoim ptakom kapturki na głowy, by ograniczyć bodźce zewnętrzne. Zdejmują je wtedy, gdy sokół ma wykonać konkretne zadanie. Zakapturzone sokoły zazwyczaj drzemią.
Była ostatnim z sześciorga dzieci i drugą córką Lajli, żony sklepikarza Dhamira, handlującego wonnymi przyprawami, bez których żadna afgańska kobieta nie wyobrażała sobie ugotowania posiłku, nadającego się do podania rodzinie.
Dziewczynka, której dano na imię Mariam, urodziła się pewnego słonecznego poranka tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego czwartego roku, w domu stojącym przy ruchliwej ulicy, w samym sercu Heratu.
Piętrowy budynek mieścił sześć pokoi wyłożonych dywanami oraz niezliczoną ilością haftowanych poduszek, zalegających na szerokich materacach. Zapewniał przyjemny chłód latem i miłe ciepło zimą. Było w nim wiele zakamarków, ale Mariam, gdy podrosła na tyle, by je samodzielnie zwiedzać, szczególną fascynacją darzyła dwa pomieszczenia.
Pierwszym, był znajdujący się na parterze niewielki pokój, rodzaj kantorka, w którym ojciec prowadził interesy i przyjmował dostawców.
Stało tam masywne, bogato rzeźbione biurko oraz dwa krzesła z łagodnie wygiętymi oparciami i siedziskami z miękkiej skóry. Meble zazwyczaj tonęły w półmroku za sprawą przymkniętych okiennic, wpuszczających do pokoju niewiele świata.
Do tego pomieszczenia nie wolno było wchodzić dzieciom. Przekraczały jego próg tylko wtedy, gdy wzywał je ojciec, chcąc zlecić im jakieś zadanie lub wymierzyć karę. Ale nawet jeśli przywołanie miało oznaczać chłostę, perspektywa zobaczenia niezwykłego wyposażenia pokoju równoważyła strach przed razami sprężystych witek, które Dhamir trzymał w gotowości, ustawione w równy stosik w kącie pomieszczenia.
Mariam nigdy nie zobaczyła całego biurka, a jedynie kawałek nogi lub, z rzadka, fragment blatu ‒ tyle zdołała podejrzeć przez niedomknięte drzwi. Nie dlatego, że była szczególnie grzeczną dziewczynką. Ojcowskie wezwania dotyczyły jedynie synów, a na nią i siostrę nie zwracał najmniejszej uwagi. Córkom, kary wymierzała Lajla.
Jej królestwo, niewielkie pomieszczenie, w którym gotowała posiłki, było drugim ulubionym zakątkiem Mariam. Pełno tam było rondli, garnków i mis poustawianych na drewnianych półkach z heblowanych desek. Najważniejszym jednak sprzętem była kuchenka naftowa, jaśniejąca wesołymi, żółtymi płomykami, a na jej dwóch palnikach nieustannie pyrkotały okopcone garnki. Zapach aromatycznych potraw roznosił się po domu, łaskocząc nozdrza domowników i sprawiał, że w czasie ramadanu wzrokiem ponaglali słońce, by skończyło wędrówkę i w końcu pozwoliło im napełnić brzuchy szpinakowym sabzi, zupą asz, lub potrawką z rzepą szalgham.
W domu Lajli i Dhamira cisza była rzadkim gościem ‒ latem, piskliwe głosy dzieci mieszały się z urąganiem matki, a gwar pokrzykiwań ulicznych sprzedawców oraz ryki osłów ciągnących turkoczące wózki, pokonywały wysoki mur otaczający podwórze, wlewając się do korytarza przez płachtę wzorzystego materiału, osłaniającą wejście.
Zimą harmider przycichał, a gdy w chłodne dni rodzina grzała się przy małym piecyku, z zewnątrz dochodził tylko cichy szum wiatru niosącego koronkowe płatki śniegu, bezszelestnie osiadające na płaskich dachach.
Mariam najbardziej lubiła chwile, gdy mężczyźni: ojciec oraz bracia, przystojni, pewni siebie chłopcy, skorzy do śmiechu i wiecznie rozgadani, zasiadali przy rozłożonym na dywanie obrusie. Wtedy ona, siostra Nilufar oraz matka usługiwały im przy posiłku: żona – mężowi, dziewczynki, braciom. Dopiero gdy ojciec i chłopcy nasycili się, mogły zjeść, co pozostało. Czekając na ten moment, z dumą patrzyły na mężczyzn, których wygodzie oraz dobremu samopoczuciu poświęcały wszystkie codzienne czynności: nieustannie coś gotowały, zdzierały ręce, piorąc odzież i sprzątały pokoje tak, by lśniły czystością wolną od najmniejszego pyłku. Siostry codziennie układały pachnące wiatrem męskie koszule w zgrabne stosiki, a potem niosły je chłodnym korytarzem do pokoi braci, które wydawały się dziewczętom przestronne niczym wnętrza meczetów. Same musiały zadowolić się maleńką klitką: ciemną i tak wąską, że Nilufar, gdy rozłożyła szeroko ręce, mogła dotknąć ścian.
Jest jedna rzecz wspólna mężczyźnie i kobiecie: oboje istnieją wyłącznie dla szczęścia mężczyzny.*
Dom, w którym wyznaczono im tak mało miejsca, był całym światem dziewcząt. Niemal go nie opuszczały, z wyjątkiem krótkich wypraw z rodzicami do pobliskiego meczetu. Lajla, Nilufar i Mariam, odziane w burki szczelnie otulające ich ciała od czubka głowy do stóp, z oczami uwięzionymi za wąskim paskiem siateczki, niczym trzy błękitne duchy przemierzały ulice Heratu w milczącym towarzystwie swoich mężczyzn.
Gdy docierały na miejsce, bezszelestnie odpływały w stronę wydzielonego dla kobiet pomieszczenia, a zaraz po modlitwie odprowadzane były z powrotem do domu.
Żadna z sióstr nie została posłana do szkoły. Dhamir mawiał, że trwoniłyby tam czas, a do nabycia umiejętności niezbędnych każdej kobiecie wystarczą nauki matki. Laila nie śmiała kwestionować decyzji męża – w końcu Allah stworzył mężczyznę lepszym od kobiety: mężniejszym i dźwigającym ciężar odpowiedzialności za byt rodziny. Któż więc mógłby lepiej od niego wiedzieć, co jest dobre dla córek?
Chłopcy, w odróżnieniu od dziewcząt, chodzili do szkoły, a po niej mogli spotykać się z kolegami i całymi godzinami, z głowami zadartymi ku chmurom, staczać pełne emocji podniebne bitwy na rozhuśtane w przestworzach latawce. Wieczorami, chodzili do kina, lub gdziekolwiek chcieli.
Ale dla sióstr, możliwość opuszczenia domu była równoznaczna jedynie z mężowską dłonią, wyprowadzającą je z rodzinnych progów.
Od Mariam i Nilufar nie oczekiwano niczego więcej poza skromnością i cichym posłuszeństwem ‒ najpierw wobec ojca i braci, potem, męża. Czekały więc w bezgrzesznej niewinności, aż rodzice wskażą im mężczyzn, z którymi spędzą resztę życia. Młodych albo dojrzałych, czasem starców. Kawalerów albo tych już związanych małżeństwem, pragnących wziąć drugą czy trzecią żonę. Mężczyzn, z którymi nigdy nie zamieniły choćby słowa, a ich twarze będą mogły po raz pierwszy zobaczyć dopiero podczas ceremonii aina-assaf, gdy pod welon panny młodej zostanie wsunięte lustro, odbijające oblicza siedzących obok siebie nowożeńców.
Nie możesz być gwiazdą na niebie, bądź lampą w domu.
Nilufar, ledwie skończyła czternaście lat, nie mogła się doczekać, kiedy ktoś o nią poprosi. Wieczorami, gdy leżała na materacu, przykrytym własnoręcznie utkaną, kolorową narzutą, a za oknem świerszcze grały ostatnie kołysanki, marzyła, że jakiś przystojny i bogaty młodzieniec przysyła, jak każe zwyczaj, do ich domu matkę, która w imieniu syna prosi o zgodę na małżeństwo. W tych marzeniach ojciec przyzwalającym skinieniem głowy pieczętował wspaniałą przyszłość Nilufar, a potem, gdy obie rodziny rodziny zasiadały do ustalenia warunków kontraktu małżeńskiego, ona tradycyjnie częstowała gości herbatą i czule uśmiechała się do przyszłej teściowej, matki jej chastegar. Kandydata na męża.
W dniu piętnastych urodzin dziewczyny zdarzyło się coś, co wprawiło ją w stan ekscytacji, którą starała się ukryć przed wzrokiem domowników. Jej ożywienie nie umknęło jednak uwadze Mariam.
‒ Jakie to szczęście spotkało cię, siostro, że jaśniejesz niczym tysiąc słońc? ‒ zapytała, gdy rozwieszały pranie na tarasie.
Nilufar zaczerwieniła się i odruchowo spuściła wzrok, jakby przyłapana na czymś niestosownym, ale zaraz go podniosła. Jej oczy błyszczały radością. Rozejrzała się szybko wokół, a upewniwszy się, że są same, wyszeptała:
‒ Podsłuchałam trzy dni temu rozmowę mamy z Iffah, kiedy piły herbatę...
‒ Z Iffah? ‒ powtórzyła Mariam, marszcząc brwi. ‒ Mówisz o starej ciotce? A co wartego podsłuchiwania mogła powiedzieć? Że boli ją biodro, gdy pada deszcz?
‒ Nie o ciotce mówię, tylko żonie kupca, z którym ojciec robi interesy. Słyszałam, jak mama mówiła: „To wielki zaszczyt dla nas i naszej córki, ale pokornie prosimy o czas do namysłu”. A to chyba oznacza, że syn Iffah, wybrał mnie na żonę, bo co innego?
‒ I nic mi nie powiedziałaś? ‒ Mariam spojrzała na siostrę z niedowierzaniem. ‒ To wspaniała nowina! Jak wytrzymałaś, zachowując ją tylko dla siebie?! Jesteś pewna, że mówiły o twoim małżeństwie?
‒ Przecież nie braci ‒ zachichotała Nilufar. ‒ A ty jesteś młodsza ode mnie i wiesz, że pierwsza opuszcza dom starsza córka.
‒ Masz rację! Więc... Moja słodka siostrzyczka wychodzi za mąż! Kto by pomyślał! Powiedz, jak to jest być narzeczoną?
‒ Kręci mi się w głowie ze szczęścia! Ale troszkę się boję, no wiesz... Tego, co mąż robi żonie...
‒ Wszystkie kobiety to przechodzą, więc chyba nie może być tak źle. Po prostu, na razie nie myśl o tym. ‒ Mariam machnęła ręką, jakby chciała odgonić natrętną muchę. ‒ Wiesz coś więcej o swoim narzeczonym? Płonę z ciekawości!
‒ Podsłuchałam coś jeszcze... ‒ Na twarz Nilufar wypełzł rumieniec. – On ma na imię Hasan. Mam nadzieję, że...
‒ …jest młody i przystojny – dokończyła wesoło Mariam i schwyciwszy siostrę za rękę, zajrzała jej w twarz. ‒ Powiedz, jak go sobie wyobrażasz?
‒ Nie wiem... Może będzie miał ciepłe spojrzenie?
‒ I miękkie usta... ‒ podsunęła Mariam.
‒ Delikatne dłonie...
‒ Kojący głos...
‒ Czułe serce...
‒ I będzie bogaty jak emir!
‒ Nie mów tak! – Nilufar ze śmiechem szturchnęła siostrę ramieniem. ‒ To nie jest najważniejsze! Chciałabym, żeby był dla mnie dobry, a ja... dam mu wiele dzieci, jeśli Allah pozwoli, samych synów! Ale najpierw włożę dla niego haftowany złotem hidżab, a ty pomalujesz mi dłonie henną, najpiękniej jak umiesz. Zrobisz to, prawda? Och, zemdleję chyba ze szczęścia w dniu ślubu.
‒ To byłoby straszne! – parsknęła wesoło Mariam, ale zaraz spoważniała: ‒ Cieszę się twoją radością, Nilufar, dżun. ‒ Wymówiła słowo „kochanie” z miękką czułością. ‒ Jesteś piękna, pracowita i skromna. Iffah nie mogła znaleźć lepszej żony dla swojego Hasana. Ciekawe tylko, jak szybko rodziny ustalą warunki małżeństwa...
‒ Nie chciałabym czekać. – Nilufar zaniepokoiła się. ‒ Myślisz, że Hasan może odłożyć ceremonię na jakiś czas? Długie narzeczeństwa nie wróżą szczęśliwie.
‒ Wcale nie! – zapewniła Mariam. ‒ A ja chciałabym jeszcze trochę mieć cię dla siebie! ‒ Przytuliła siostrę i trwały przez chwilę w serdecznym uścisku niczym splecione odnogi winorośli, wyrastające z jednego pędu.
A gdy w końcu uwolniły się z objęć, Mariam schyliła się i rzuciła siostrze ojcowską koszulę, leżącą na wierzchu wypranej sterty.
‒ Lepiej szybko rozwieśmy to pranie, zanim mama ostatni raz skrzyczy cię za lenistwo!
Ich stłumiony, dziewczęcy śmiech chwilę błąkał się wśród śnieżnobiałych koszul, a potem wiatr porwał go gdzieś wysoko, nad rozłożyste korony wiekowych drzew i smukłe wieże minaretów.
Rzecz, która nie nasyca, wywołuje głód.
Mariam kochała siostrę jak nikogo na świecie i choć wiedziała, że rozstanie będzie trudne, szczerze cieszyła się jej szczęściem. Dla Nilufar, małżeństwo poza spełnieniem marzeń, oznaczało uwolnienie się od surowego ojca i karcących napomnień matki, dawało prawo do kontaktów z innymi kobietami: sąsiadkami i przyjaciółkami, z którymi odtąd będzie mogła do woli plotkować i utyskiwać na mężczyzn. Obiecywało powszechny szacunek należny zamężnej kobiecie, który mógł tylko wzrastać, gdy z jej łona będą raz po raz wychodzić dzieci.
Mariam gorąco wierzyła, że Hasan pokocha Nilufar, bo któż mógłby nie kochać piękna i dobroci. Jej czternastoletnie serce nie chciało wierzyć słowom, które szeptała Lajla, gdy wieczorami, długimi pociągnięciami grzebienia rozczesywała swoje czarne jak heban włosy:
Nie daj drzemać sokołom w kapturkach,
nie puszczaj pędem konia, co nie zaznał skoku,
wielbłądom na pustyni nie dawaj obroku,
i nigdy słowa kocham nie powiedz kobiecie.
Ożeń syna tak, jak tego pragniesz, córkę, jak możesz.
Następnego wieczora, przy posiłku, Dhamir ruchem ręki uciszył gwar męskich rozmów.
‒ Spotkało nas wielkie szczęście i zaszczyt. Hasan agha – z naciskiem użył pełnego szacunku zwrotu ‒ przysłał rodziców, by prosić o jedną z moich córek. Postanowiłem dać zgodę na to małżeństwo.
Oczy Nilufar rozświetliły się blaskiem, a Mariam, po raz pierwszy w życiu nie zważając, że może narazić się na gniew ojca, sięgnęła po dłoń siostry, zamknęła ją w ciepłym uścisku i wyszeptała gratulacje:
‒ Tabrik, Nilufar dżun!
Ojciec zmierzył ją karcącym spojrzeniem, więc szybko spuściła wzrok.
‒ Hasan agha – kontynuował ‒ pomaga rodzicom w prowadzeniu interesu. Niedługo musi wyruszyć w daleką podróż, toteż prosił mnie, by ceremonia odbyła się jak najszybciej. Chciałby nowo poślubioną żonę zostawić pod opieką swojej matki, która nauczy ją zajmowania się domem w sposób, jaki Hasanowi odpowiada. Na to również się zgodziłem. Dlatego za tydzień do naszego domu przybędzie mułła, spisze kontrakt małżeński i udzieli ślubu młodej parze. Ze względu na pośpiech, przyjęcia nie będzie. Mariam dżun – wycelował palec w dziewczynę – za siedem dni zostaniesz żoną Hasana! Tabrik!
‒ Tabrik! ‒ zawtórowała mężowi Lajla i wszyscy bracia.
Słowa gratulacji nie zdążyły rozpłynąć się w powietrzu, gdy oczy Nilufar zgasły jak świece w nagłym podmuchu chłodnego wiatru.
‒ Ja? ‒ Mariam była zbyt wstrząśnięta, by zauważyć, że ojciec pierwszy raz odezwał się do niej ciepło brzmiącym dżun. W każdej innej sytuacji pieściłaby to słowo w pamięci i z wdzięczności, okazywała ojcu jeszcze większy szacunek. ‒ Ja? ‒ powtórzyła łamiącym się głosem. ‒ Dlaczego ja? ‒ Bezradnie spojrzała na matkę. ‒ Nilufar jest starsza, ona powinna pierwsza...
‒ Bas! Dość! ‒ Dhamir z irytacją klasnął w dłonie. ‒ To prawda, że zgodnie ze zwyczajem, starsza córka powinna wyjść za mąż przed młodszą. Hasan agha przyznał, że rozważał kandydaturę Nilufar, ale doszedł do wniosku, że jest zbyt urodziwa. Tymczasem on często wyjeżdża, a pozostawienie w domu pięknej kobiety, choćby pod opieką matki i braci, to jak zaproszenie złodzieja w swoje progi. Przyznaję, że postępuje roztropnie, wybierając nieurodziwą żonę, w zamian za spokój we własnym domu. Słusznie powiada się, że brzydota jest stróżem kobiety. A teraz jedzmy!
Mariam czuła się winna, jakby skradła siostrze życie. Przez wszystkie kolejne dni, od tego wieczoru aż po śmierć, miała śnić jej sen o rodzinie, bawić dzieci, które ona mogła urodzić, gotować w garnkach ze ślubnej wyprawy Nilufar, a nocami spać u boku jej mężczyzny.
Ze wszystkich sił unikała wzroku siostry.
Bo gdyby ich spojrzenia się spotkały, Nilufar musiałby ujrzeć w oczach Mariam blask tysiąca słońc.
* Wszystkie śródtytuły są przysłowiami arabskimi nieznanych autorów. Dotyczy to również sentencji zapisanej w postaci wiersza.
Drzemiące sokoły w kapturkach
2Taka uwaga historyczna: jakoś brakuje tu cienia wojny. Zwłaszcza w Heracie, gdzie w 1979 był krwawo stłumiony bunt (do 25 tys ofiar), w 1983 - sowieckie bombardowania. A w chwili wydania M tj 1989 odbudowa na całego.
Herat to głównie perskojęzyczne miasto. OK, to nie znaczy że nie może tam mieszkać ortodoksyjna rodzina (choć w czasach przedtalibańskich burki nosiły głównie Pasztunki). Ale z imionami jest misz-masz, Dhamira w ogóle nie znalazłem, Mariam i Laila arabskie, Nilufar - perskie.
PS na północy burki są tradycyjnie białe. Błękitne w okolicy Kabulu.
Herat to głównie perskojęzyczne miasto. OK, to nie znaczy że nie może tam mieszkać ortodoksyjna rodzina (choć w czasach przedtalibańskich burki nosiły głównie Pasztunki). Ale z imionami jest misz-masz, Dhamira w ogóle nie znalazłem, Mariam i Laila arabskie, Nilufar - perskie.
PS na północy burki są tradycyjnie białe. Błękitne w okolicy Kabulu.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Drzemiące sokoły w kapturkach
3Opowieść piękna, egzotyczna, podobała mi się.
Parę bardzo subiektywnych uwag. Tym subiektywniejszych, że nie mam pojęcia jak sobie z tym radzisz w całości:
- Za długie zdania, w wielu miejscach można je podzielić.
- Brakło mi zindywidualizowania postaci. "Młodsza brzydka córka", "starsza ładna córka" to trochę mało.
- Twoja bohaterka może sobie wyobrażać kobiecy świat jako szary, a tylko męski świat jako pełen przygód i wart opowiedzenia (zwłaszcza ze względu na nierówność w traktowaniu). Ale Ty jako autorka pokaż, że nawet w tej ciasnej klitce córek jest świat barwny i różnorodny - bo dwie dziewczyny to dwa różne uniwersa, dwie wspaniałe historie do opowiedzenia (potencjalnie, niekoniecznie w tym tekście
). A nie tylko dwa idealnie wytresowane pieski czekające na właściciela. One mogą sobie wyobrażać, że tylko tym są - Ty pokaż, że są czymś więcej.
- Z opisu na początku i z treści fragmentu wychodzi układ w którym matki wszystko ślepo akceptują, a córki ślepo się przed wszystkim buntują. W życiu i tak bywa, w tekście to będzie schematycznie.
- Kiedy czytamy o jakiś egzotycznych warunkach, łatwo sobie wyobrazić że wszystko jest tak jak u nas, tylko z egzotycznymi gadżetami. I np. jak proszący o rękę powie, że chce "brzydką córkę", wyobrazimy sobie pewnie histerię "brzydkiej", że ją tak obrażono. I scena szczęścia "brzyduli" będzie niezrozumiała - nasze dziewczęta raczej domagałyby się natychmiastowego wypędzenia gości. Wprowadź jakoś to szczęście, wprowadź jej brak złej reakcji na to, że nazwano ją brzydką.
- skąd obcy wiedzą, która z pozasłanianych dziewcząt jest ładna, która brzydka? Stroje arabskie są różne w zależności od regionu. W jednym nosi się odkrywające twarz hidżab czy al-amirę, w innych zasłaniające wszystko burkę czy nikab. Nie są to synonimy, ale zupełnie inne stroje.
Nie jestem pewien, ale może do pewnego wieku (a może nawet do ślubu?) nie zasłania się twarzy dzieciom, przynajmniej w niektórych regionach. Warto poszukać szczegółów, inaczej Ci wyjdzie, że goście mają wzrok rentgenowski i widzą dziewczynki przez ubrania.
- skoro młodsza siostra idzie za mąż, to znaczy, że starsza już od jakiegoś czasu jest w wieku stosownym do wydania. Ładna, chyba nie biedna i nikt się o nią nie stara?
Parę bardzo subiektywnych uwag. Tym subiektywniejszych, że nie mam pojęcia jak sobie z tym radzisz w całości:
- Za długie zdania, w wielu miejscach można je podzielić.
- Brakło mi zindywidualizowania postaci. "Młodsza brzydka córka", "starsza ładna córka" to trochę mało.
- Twoja bohaterka może sobie wyobrażać kobiecy świat jako szary, a tylko męski świat jako pełen przygód i wart opowiedzenia (zwłaszcza ze względu na nierówność w traktowaniu). Ale Ty jako autorka pokaż, że nawet w tej ciasnej klitce córek jest świat barwny i różnorodny - bo dwie dziewczyny to dwa różne uniwersa, dwie wspaniałe historie do opowiedzenia (potencjalnie, niekoniecznie w tym tekście

- Z opisu na początku i z treści fragmentu wychodzi układ w którym matki wszystko ślepo akceptują, a córki ślepo się przed wszystkim buntują. W życiu i tak bywa, w tekście to będzie schematycznie.
- Kiedy czytamy o jakiś egzotycznych warunkach, łatwo sobie wyobrazić że wszystko jest tak jak u nas, tylko z egzotycznymi gadżetami. I np. jak proszący o rękę powie, że chce "brzydką córkę", wyobrazimy sobie pewnie histerię "brzydkiej", że ją tak obrażono. I scena szczęścia "brzyduli" będzie niezrozumiała - nasze dziewczęta raczej domagałyby się natychmiastowego wypędzenia gości. Wprowadź jakoś to szczęście, wprowadź jej brak złej reakcji na to, że nazwano ją brzydką.
- skąd obcy wiedzą, która z pozasłanianych dziewcząt jest ładna, która brzydka? Stroje arabskie są różne w zależności od regionu. W jednym nosi się odkrywające twarz hidżab czy al-amirę, w innych zasłaniające wszystko burkę czy nikab. Nie są to synonimy, ale zupełnie inne stroje.
Nie jestem pewien, ale może do pewnego wieku (a może nawet do ślubu?) nie zasłania się twarzy dzieciom, przynajmniej w niektórych regionach. Warto poszukać szczegółów, inaczej Ci wyjdzie, że goście mają wzrok rentgenowski i widzą dziewczynki przez ubrania.
- skoro młodsza siostra idzie za mąż, to znaczy, że starsza już od jakiegoś czasu jest w wieku stosownym do wydania. Ładna, chyba nie biedna i nikt się o nią nie stara?
"Ożenić" kogoś, to dać mu żonę. "Córkę wydaj, jak możesz" - brzmiałoby po polsku lepiej.
Czyli wujowie albo stryjowie dziewczynek? Bo to nieczytelne zdanie każe się zastanawiać, czy to byli bracia Lajli czy jej męża. Natomiast nie daje możliwości, że byliby to bracia Nilufar i Mariam.
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
Drzemiące sokoły w kapturkach
4Jak zwykle ładnie napisane, tekst oczarowuje egzotyką, plastycznymi opisami, klimatem.
Jeśli chodzi o samą budowę zdań, moim zdaniem nie są za długie, ale momentami stają się monotonne, to znaczy następują w nich po sobie bardzo podobne pod względem długości i brzmienia fragmenty w długim "pociągu" takich samych "wagoników", np.
Zaś co do tematyki... ważne jest chyba jednak to tło, ta reszta tekstu. W tym momencie fragment sam w sobie jest tendencyjny i wtórny. Tak, życie kobiet w Islamie to nic fajnego, tak, nie mogą sobie wybrać męża i są skazane na cierpienie. Wiemy.
Może reszta tekstu rzuciłaby jakieś nowe światło na tę historię, pokazała ją z innej perspektywy? Czasami tak jest, że w dłuższy i bardziej złożony tekst wplatamy prostą przypowieść, która służy jako punkt zaczepienia, powracający motyw, na podstawie którego pojawiają się potem wariacje, który reinterpretujemy, albo który staje się kluczem do odczytania alegorycznej warstwy głównego tekstu. A może to - jak w filmach o superbohaterach - uproszczony, kompaktowy flashback, pokazujący genezę postaci, która potem jest rozwinięta i pogłębiona? W którejś z tych ról tekst mógłby się sprawdzić, ale trudno to ocenić, nie znając reszty.
Samo w sobie opowiadanko ma walory rozrywkowe, jest zgrabnie napisane i raduje oczy, ale chyba chodziło Ci o coś więcej, prawda?
Jeśli chodzi o samą budowę zdań, moim zdaniem nie są za długie, ale momentami stają się monotonne, to znaczy następują w nich po sobie bardzo podobne pod względem długości i brzmienia fragmenty w długim "pociągu" takich samych "wagoników", np.
Wystarczyłoby: "bez których żadna afgańska kobieta nie wyobrażała sobie ugotowania nadającego się do podania rodzinie posiłku" i już unikamy tego tak-to-to-tak-to-to-tak przy czytaniu.Była ostatnim z sześciorga dzieci i drugą córką Lajli, żony sklepikarza Dhamira, handlującego wonnymi przyprawami, bez których żadna afgańska kobieta nie wyobrażała sobie ugotowania posiłku, nadającego się do podania rodzinie.
Zaś co do tematyki... ważne jest chyba jednak to tło, ta reszta tekstu. W tym momencie fragment sam w sobie jest tendencyjny i wtórny. Tak, życie kobiet w Islamie to nic fajnego, tak, nie mogą sobie wybrać męża i są skazane na cierpienie. Wiemy.
Może reszta tekstu rzuciłaby jakieś nowe światło na tę historię, pokazała ją z innej perspektywy? Czasami tak jest, że w dłuższy i bardziej złożony tekst wplatamy prostą przypowieść, która służy jako punkt zaczepienia, powracający motyw, na podstawie którego pojawiają się potem wariacje, który reinterpretujemy, albo który staje się kluczem do odczytania alegorycznej warstwy głównego tekstu. A może to - jak w filmach o superbohaterach - uproszczony, kompaktowy flashback, pokazujący genezę postaci, która potem jest rozwinięta i pogłębiona? W którejś z tych ról tekst mógłby się sprawdzić, ale trudno to ocenić, nie znając reszty.
Samo w sobie opowiadanko ma walory rozrywkowe, jest zgrabnie napisane i raduje oczy, ale chyba chodziło Ci o coś więcej, prawda?
Drzemiące sokoły w kapturkach
5Misieq79
Dziękuję za poczytanie:)
Zatanawiałam się co z tą wojną, czy wpleść ją w tekst, czy ominąć szerokim łukiem. Jak widać, wybrałam to drugie. Miałam dwa argumenty: pierwszy - wojna nie miała istotnego znaczenia dla kształtowania charakteru i późniejszych postaw Mariam, a przede wszystkim chodziło mi o pokazanie codzienności w jakiej wyrosła, jej środowiska rodzinnego. Więc schowałam głowę jak struś w piasek i nawet nie pisnęłam w jakim wieku są bracia, żeby za bardzo po oczach nie waliło, bo pewnie co najmniej dwóch z nich powinno walczyć:)
Ale wiesz, zastanowię się nad tą wojną, tak, żeby zagrała w całości opowiadania, przynajmniej choćby zaznaczona w tle. Pomyślę. Ta część ewidentnie miała dotyczyć pań.
Ale zawsze jeszcze mam przed sobą Talibów.
I znów - nie chciałam niepotrzebnie motać, bo jeśli nazwałabym go wprost Pasztunem, to i sunnitą, więc dla porządku musiałabym wyjaśniać, w czym był różny od szyickich Hazarów, że w zasadzie mówił w paszto, ale mógł też w farsi, itd.
Obawiam się, że o ile dobrze mocowałoby to postać w realiach, mogłoby uśpić czytelnika. A ja tu chciałam przede wszystkim o kobietach.
A skoro już przy Talibach jesteśmy - wraz z powstaniem Islamskiego Emiratu Afganistanu wprowadzono wiele zakazów, w tym śpiewu, tańca, pisania książek, oglądania filmów, malowania obrazów, tysiąc jeszcze innych. Wśród nich również to "Jeśli będziesz miał w domu papużki, będziesz bity. Twoje ptaki zostaną zabite." Wszystko rozumiem, łącznie z zakazem puszczania latawców, gry w karty, noszenia biżuterii i nakazem cichego stąpania przez kobiety, ale nie mogę dać sobie rady z tymi papużkami. Jaki był sens tego zakazu, dlaczego papugi, a nie w ogóle ptaki ozdobne, choćby kanarki? Z czego oni ten zakaz wywiedli? Wiesz może, o co w tym chodziło?
Eldil,
dziękuję za miłe słowa:)
Tu nie ma różnicowania na brzydszą lub ładniejszą. Dziewczyny w ogóle tego nie zauważają, a Mariam nie ma poczucia bycia "brzydką", po prostu jej siostra jest bardziej urodziwa, co nie znaczy, że Mariam jest brzydka. Ale uroda nie stanowi dla nich żadnej problemu. Nie jest też cechą szczególną Nilufar. Natomiast różnicowanie pod względem urody wychodzi od mężczyzn, którzy zwyczajnie traktują kobiety jak towar. Akurat Hasanowi bardziej przyda się mniej urodziwa żona. Słowa" brzydota jest stróżem kobiety" wiążą się z przekonaniem muzułmanów, wyprowadzonym z nauk Mahometa że kobiety nie są w stanie panować nad własną seksualnością, dlatego te brzydsze są bezpieczniejsze, bo mniej będzie na nie adoratorów, którym mogłyby ulec. Słowa ojca Mariam są również przysłowiem.
Druga sprawą jest, że nie chciałam różnicować tych kobiet Bardziej zależało mi na pokazaniu, że one były wręcz podobne, przynajmniej w warstwie zewnętrznych zachowań, jakby były zaprogramowanymi robotami, dodatkami do rzeczywistości a ich cechy osobowościowe zostały głęboko ukryte. Właściwe cechy obu sióstr pokazane są w późniejszych fragmentach. Ten jest punktem wyjścia.
Rzeczywiście, powinnam to lepiej wyjaśnić.
Skąd ta radość? Każda muzułmańska dziewczyna musiała wyjść za mąż, bo kobieta bez męża w tamtejszej kulturze i opisywanym czasie to gorzej niż bezpański pies wałęsający się po ulicy. Czas na zdobycie męża był krótki, łatka staropanieństwa wisiała na głową, bo panowie młodziutkie lubili, zwyczajnie, łatwiejsze do przyuczenia. Jeśli dziewczyna nie wyszła za mąż, pozostawała jako służąca w domu i na utrzymaniu rodziców do ich śmierci, a po niej, mogła tylko iść na ulicę żebrać. Kobiety nie pracowały, utrzymywali je mężczyźni. Po to każdej z nich było małżeństwo, by ktoś zapewnił jej byt. I marzyły, że wcelują w młodego, przystojnego, bogatego, dobrego. Dlatego Mariam jest szczęśliwa, choć ma wyrzuty sumienia I jeszcze może podkreślę - żadna z nich nie marzyła o wyjściu za mąż z miłości. One chciały dostać męża.
Ale masz rację to też powinnam wyjaśnić, więc uważnie przejrzę całość opowiadania.
Skąd więc wiedział jak dziewczyna wygląda? Ano, swatki mówiły. Ciotki, matki, siostry, które zobaczyły młodą dziewczynę bez zasłony, w domu, a najlepiej w hammanie ( łaźni, którą kobiety odwiedzały regularnie), zupełnie gołą, żeby mieć pewność, że nie ma na przykład kostropatego ciała albo szpetnych znamion. Właśnie w łaźniach trwał "targ narzeczonych", a młode dziewczęta podlegały dokładnym oględzinom kobiet, zainteresowanych partią dla syna lub brata. Bo to nie jest tak, jak u nas, że facet sobie wybierał kobietę personalnie. Nie szukał tej jedynej. Szukał żony, która wie co ma robić żona.
To świat, gdzie płcie nie miały ze sobą kontaktu, nawet w przestrzeni publicznej.
Mężczyzna, który chciał się ożenić, informował konkretną swatkę lub wszystkich wokół, że szuka żony i mniej więcej określał, jaka by ona miała być. Wtedy swatka albo stada kuzynek, sióstr, ciotek, nawet jego matka ruszały na poszukiwanie kandydatki. Jak jakąś namierzyły, robiły wywiad: z jakiej rodziny pochodzi, co umie itd. Potem biegły z tymi informacjami do zainteresowanego, a ten jeśli spodobało mu się to, co usłyszał, wysyłał matkę z propozycją małżeństwa i wstępnie oferował warunki kontraktu małżeńskiego. Jeśli rodzice dziewczyny się zgadzali, ustalano właściwy kontrakt i datę ślubu. Wszystko to było poza panną, mogła nawet o tym nic nie wiedzieć. Swatki, te zawodowe i te "rodzinne" czasem zdobywały zdjęcia kandydatki i pokazywały je "zakochanemu". Żona, po ślubie stawała się własnością męża, w dosłownym tego słowa znaczeniu, rzeczą, z którą mógł zrobić co chce, łącznie z pozbawieniem jej życia. A jeśli ta, którą wybrał okazała się felerna, zawsze mógł sobie wziąć drugą lub trzecią, albo i czwartą jeśli go było stać.
Bywało też tak, że znajomemu ojca jakiejś dziewczyny zmarła żona, a wdowiec wiedział, że ów ojciec ma córkę w odpowiednim wieku. Zwyczajnie szedł do niego i mówił, że może by się z jego córką ożenił. Panowie się dogadywali, a tatuś obwieszczał córce, że wychodzi za mąż. Teoretycznie mogła odmówić. Praktycznie i tak kończyło się ślubem.
Czasem szukano kandydatki na żonę w obrębie konkretnego klanu, czasem wśród kuzynów.
I na koniec: małżeństwo w islamie nie jest tym, czym u nas. To nie przyrzeczenie miłości i wierności, a bardziej kontrakt ekonomiczny, z miłością ma naprawdę niewiele wspólnego. Istota ślubu w Islamie nadal pozostaje taka sama, teraz w nieco złagodzonej formie odnośnie poznawania narzeczonych, ale wciąż różna od tego co my pod pojęciem miłości i ślubu rozumiemy.
MargotNoir
Tak jak powiedziałam, to fragment i siłą rzeczy trudno mówić o zaletach konstrukcji opowiadania czy kompletności portretów postaci czy przekazu. Tu na razie w zasadzie ich nie ma, jest jedynie tłumaczenie czytelnikowi roli kobiety w rodzinie. Próbkę tekstu wrzuciłam licząc bardziej na ocenę klimatu i stylu narracji, bo zdaję sobie sprawę, że ocenić pod wieloma kątami można jedynie całość. Tak, to jest coś w rodzaju "bazy wyjściowej", w końcu samodzielne życie Mariam dopiero się zaczyna, a kapturek wciąż na głowie.
Dziękuję wszystkim za komentarze, są naprawdę cennymi wskazówkami.
Dziękuję za poczytanie:)
Przeczuwałam, że pewnie będę się musiała tłumaczyć, ale nie podejrzewałam, że ktoś mnie o wojnę zaczepi, a tu masz:)
Zatanawiałam się co z tą wojną, czy wpleść ją w tekst, czy ominąć szerokim łukiem. Jak widać, wybrałam to drugie. Miałam dwa argumenty: pierwszy - wojna nie miała istotnego znaczenia dla kształtowania charakteru i późniejszych postaw Mariam, a przede wszystkim chodziło mi o pokazanie codzienności w jakiej wyrosła, jej środowiska rodzinnego. Więc schowałam głowę jak struś w piasek i nawet nie pisnęłam w jakim wieku są bracia, żeby za bardzo po oczach nie waliło, bo pewnie co najmniej dwóch z nich powinno walczyć:)
Ale wiesz, zastanowię się nad tą wojną, tak, żeby zagrała w całości opowiadania, przynajmniej choćby zaznaczona w tle. Pomyślę. Ta część ewidentnie miała dotyczyć pań.
Ale zawsze jeszcze mam przed sobą Talibów.
Ojciec Mariam jest Pasztunem i oczywiście sunnitą, stąd ortodoksyjne wychowanie córek i burki. Szyickim kobietom, a nawet niektórym Pasztunkom, wystarczał hidżab.
I znów - nie chciałam niepotrzebnie motać, bo jeśli nazwałabym go wprost Pasztunem, to i sunnitą, więc dla porządku musiałabym wyjaśniać, w czym był różny od szyickich Hazarów, że w zasadzie mówił w paszto, ale mógł też w farsi, itd.
Obawiam się, że o ile dobrze mocowałoby to postać w realiach, mogłoby uśpić czytelnika. A ja tu chciałam przede wszystkim o kobietach.
A skoro już przy Talibach jesteśmy - wraz z powstaniem Islamskiego Emiratu Afganistanu wprowadzono wiele zakazów, w tym śpiewu, tańca, pisania książek, oglądania filmów, malowania obrazów, tysiąc jeszcze innych. Wśród nich również to "Jeśli będziesz miał w domu papużki, będziesz bity. Twoje ptaki zostaną zabite." Wszystko rozumiem, łącznie z zakazem puszczania latawców, gry w karty, noszenia biżuterii i nakazem cichego stąpania przez kobiety, ale nie mogę dać sobie rady z tymi papużkami. Jaki był sens tego zakazu, dlaczego papugi, a nie w ogóle ptaki ozdobne, choćby kanarki? Z czego oni ten zakaz wywiedli? Wiesz może, o co w tym chodziło?
Ano widzisz, tego nie wiedziałam. Ale oglądałam filmy z Heratu i gdzieś tam widziałam kobietę w błękitnej (może akurat przyjechała z Kabulu). Spotkałam się z burkami w dwóch kolorach musztardowym i błękitnym. Wniosek? Ryć i kopać, a sprawdzać trzy razy:)
A z imionami, przyznaję bez bicia, przewidywałam wpadki przy ich pochodzeniu, więc bezczelnie ściągnęłam z Hosseiniego, w końcu Afgańczyk i o Afganistanie właśnie pisał. Jak była tam Lajla i Mariam oraz Nilufar, to czułam się raczej bezpiecznie;)
Eldil,
dziękuję za miłe słowa:)
I tak dzieliłam:) Próbowałm tak prowadzić narrację, żeby wciągała w klimat i płynęła powoli dłuższe zdania były przydatne, ale starałam się pilnować żeby nie były zanadto długie, a i znalazła się chwila dla oddechu. Przejrzę tekst od tym kątem raz jeszcze.
One w ogóle nie miały być tu zindywidualizowane. Przeciwnie.
Tu nie ma różnicowania na brzydszą lub ładniejszą. Dziewczyny w ogóle tego nie zauważają, a Mariam nie ma poczucia bycia "brzydką", po prostu jej siostra jest bardziej urodziwa, co nie znaczy, że Mariam jest brzydka. Ale uroda nie stanowi dla nich żadnej problemu. Nie jest też cechą szczególną Nilufar. Natomiast różnicowanie pod względem urody wychodzi od mężczyzn, którzy zwyczajnie traktują kobiety jak towar. Akurat Hasanowi bardziej przyda się mniej urodziwa żona. Słowa" brzydota jest stróżem kobiety" wiążą się z przekonaniem muzułmanów, wyprowadzonym z nauk Mahometa że kobiety nie są w stanie panować nad własną seksualnością, dlatego te brzydsze są bezpieczniejsze, bo mniej będzie na nie adoratorów, którym mogłyby ulec. Słowa ojca Mariam są również przysłowiem.
Druga sprawą jest, że nie chciałam różnicować tych kobiet Bardziej zależało mi na pokazaniu, że one były wręcz podobne, przynajmniej w warstwie zewnętrznych zachowań, jakby były zaprogramowanymi robotami, dodatkami do rzeczywistości a ich cechy osobowościowe zostały głęboko ukryte. Właściwe cechy obu sióstr pokazane są w późniejszych fragmentach. Ten jest punktem wyjścia.
One tym właśnie są na tym etapie. Tak własnie chciałam je pokazać - Wytresowane, może nie pieski, a tytułowe sokoły w kapturkach. One drzemią, ale tak, to sokoły.Eldil pisze: Twoja bohaterka może sobie wyobrażać kobiecy świat jako szary, a tylko męski świat jako pełen przygód i wart opowiedzenia (zwłaszcza ze względu na nierówność w traktowaniu). Ale Ty jako autorka pokaż, że nawet w tej ciasnej klitce córek jest świat barwny i różnorodny - bo dwie dziewczyny to dwa różne uniwersa, dwie wspaniałe historie do opowiedzenia (potencjalnie, niekoniecznie w tym tekście ). A nie tylko dwa idealnie wytresowane pieski czekające na właściciela. One mogą sobie wyobrażać, że tylko tym są - Ty pokaż, że są czymś więcej.
Staram się tego uniknąć. W końcu to nie kury, a sokoły. Zdejmowanie kapturków będzie bolesne dla zarówno dla matki jak i córki, choć w różny sposób, ale też i rozwijające.
Problem w tym, że ( przynajmniej w opisywanym czasie) to nie było "tak jak u nas" i przełożenie tego na nasze warunki kulturowe jest wręcz niemożliwe. Tam i wtedy, słowo ojca, choćby zwyzwał córkę od najgorszych nie podlegało dyskusjom i ocenom. Próbowałam cały czas pokazać stosunek meżczyzn do kobiet, ale pewnie powinnam dobitniej podkreślić, że kobieta ze zdaniem mężczyzny nie miała co dyskutować i kwestionowanie jego słów lub sprzeciwianie mu się po prostu nie chodziło w rachubę. Skoczyłoby się laniem do utraty przytomności, albo zamknięciem w jakieś szopie bez jedzenia i picia na kilka dni. Kultura i religia muzułmańska ewidentnie przyznaje mężczyznom prawo do rządzenia kobietami. Dlatego ani Nilufar, ani Mariam, ani nawet Lajla nie odezwały się, gdy ojciec wypowiadał się w sposób dla nas oburzający. Dla nich to po prostu było normalne. Dlatego też ojciec udziela odpowiedzi na pytanie, które Mariam kieruje do matki. On tam rządzi. Jak rzeczywisty władca.Eldil pisze: Kiedy czytamy o jakiś egzotycznych warunkach, łatwo sobie wyobrazić że wszystko jest tak jak u nas, tylko z egzotycznymi gadżetami. I np. jak proszący o rękę powie, że chce "brzydką córkę", wyobrazimy sobie pewnie histerię "brzydkiej", że ją tak obrażono. I scena szczęścia "brzyduli" będzie niezrozumiała - nasze dziewczęta raczej domagałyby się natychmiastowego wypędzenia gości. Wprowadź jakoś to szczęście, wprowadź jej brak złej reakcji na to, że nazwano ją brzydką.
Rzeczywiście, powinnam to lepiej wyjaśnić.
Skąd ta radość? Każda muzułmańska dziewczyna musiała wyjść za mąż, bo kobieta bez męża w tamtejszej kulturze i opisywanym czasie to gorzej niż bezpański pies wałęsający się po ulicy. Czas na zdobycie męża był krótki, łatka staropanieństwa wisiała na głową, bo panowie młodziutkie lubili, zwyczajnie, łatwiejsze do przyuczenia. Jeśli dziewczyna nie wyszła za mąż, pozostawała jako służąca w domu i na utrzymaniu rodziców do ich śmierci, a po niej, mogła tylko iść na ulicę żebrać. Kobiety nie pracowały, utrzymywali je mężczyźni. Po to każdej z nich było małżeństwo, by ktoś zapewnił jej byt. I marzyły, że wcelują w młodego, przystojnego, bogatego, dobrego. Dlatego Mariam jest szczęśliwa, choć ma wyrzuty sumienia I jeszcze może podkreślę - żadna z nich nie marzyła o wyjściu za mąż z miłości. One chciały dostać męża.
Ale masz rację to też powinnam wyjaśnić, więc uważnie przejrzę całość opowiadania.
Słuszne uwaga. Doskonale widać, że jeśli dla autora coś jest oczywiste, to wcale nie musi być dla czytelnika. Już wyjaśniam jak to działało. On wcale nie musiał jej osobiście widzieć.Eldil pisze: skąd obcy wiedzą, która z pozasłanianych dziewcząt jest ładna, która brzydka? Stroje arabskie są różne w zależności od regionu. W jednym nosi się odkrywające twarz hidżab czy al-amirę, w innych zasłaniające wszystko burkę czy nikab. Nie są to synonimy, ale zupełnie inne stroje.
Nie jestem pewien, ale może do pewnego wieku (a może nawet do ślubu?) nie zasłania się twarzy dzieciom, przynajmniej w niektórych regionach. Warto poszukać szczegółów, inaczej Ci wyjdzie, że goście mają wzrok rentgenowski i widzą dziewczynki przez ubrania.
Skąd więc wiedział jak dziewczyna wygląda? Ano, swatki mówiły. Ciotki, matki, siostry, które zobaczyły młodą dziewczynę bez zasłony, w domu, a najlepiej w hammanie ( łaźni, którą kobiety odwiedzały regularnie), zupełnie gołą, żeby mieć pewność, że nie ma na przykład kostropatego ciała albo szpetnych znamion. Właśnie w łaźniach trwał "targ narzeczonych", a młode dziewczęta podlegały dokładnym oględzinom kobiet, zainteresowanych partią dla syna lub brata. Bo to nie jest tak, jak u nas, że facet sobie wybierał kobietę personalnie. Nie szukał tej jedynej. Szukał żony, która wie co ma robić żona.
To świat, gdzie płcie nie miały ze sobą kontaktu, nawet w przestrzeni publicznej.
Mężczyzna, który chciał się ożenić, informował konkretną swatkę lub wszystkich wokół, że szuka żony i mniej więcej określał, jaka by ona miała być. Wtedy swatka albo stada kuzynek, sióstr, ciotek, nawet jego matka ruszały na poszukiwanie kandydatki. Jak jakąś namierzyły, robiły wywiad: z jakiej rodziny pochodzi, co umie itd. Potem biegły z tymi informacjami do zainteresowanego, a ten jeśli spodobało mu się to, co usłyszał, wysyłał matkę z propozycją małżeństwa i wstępnie oferował warunki kontraktu małżeńskiego. Jeśli rodzice dziewczyny się zgadzali, ustalano właściwy kontrakt i datę ślubu. Wszystko to było poza panną, mogła nawet o tym nic nie wiedzieć. Swatki, te zawodowe i te "rodzinne" czasem zdobywały zdjęcia kandydatki i pokazywały je "zakochanemu". Żona, po ślubie stawała się własnością męża, w dosłownym tego słowa znaczeniu, rzeczą, z którą mógł zrobić co chce, łącznie z pozbawieniem jej życia. A jeśli ta, którą wybrał okazała się felerna, zawsze mógł sobie wziąć drugą lub trzecią, albo i czwartą jeśli go było stać.
Bywało też tak, że znajomemu ojca jakiejś dziewczyny zmarła żona, a wdowiec wiedział, że ów ojciec ma córkę w odpowiednim wieku. Zwyczajnie szedł do niego i mówił, że może by się z jego córką ożenił. Panowie się dogadywali, a tatuś obwieszczał córce, że wychodzi za mąż. Teoretycznie mogła odmówić. Praktycznie i tak kończyło się ślubem.
Czasem szukano kandydatki na żonę w obrębie konkretnego klanu, czasem wśród kuzynów.
I na koniec: małżeństwo w islamie nie jest tym, czym u nas. To nie przyrzeczenie miłości i wierności, a bardziej kontrakt ekonomiczny, z miłością ma naprawdę niewiele wspólnego. Istota ślubu w Islamie nadal pozostaje taka sama, teraz w nieco złagodzonej formie odnośnie poznawania narzeczonych, ale wciąż różna od tego co my pod pojęciem miłości i ślubu rozumiemy.
Ale to nie ja! To "ichnie przysłowie". W takim zapisie i tłumaczeniu je znalazłam.
Dlaczego nie daje? Czterej bracia, ojciec, matka i siostry są aktorami tej sceny. Skąd stryjowie? Rozumiem, gdybym napisała "Lajla i wszyscy jej bracia".
MargotNoir
Cieszę się, że widać klimat. Po to sięgnęłam do egzotyki, by zobaczyć, czy potrafię go "wyczarować". To oczywiście również zmagania z narracją. Co do budowy zdań, jeszcze się im przyjrzę.
Tak jak powiedziałam, to fragment i siłą rzeczy trudno mówić o zaletach konstrukcji opowiadania czy kompletności portretów postaci czy przekazu. Tu na razie w zasadzie ich nie ma, jest jedynie tłumaczenie czytelnikowi roli kobiety w rodzinie. Próbkę tekstu wrzuciłam licząc bardziej na ocenę klimatu i stylu narracji, bo zdaję sobie sprawę, że ocenić pod wieloma kątami można jedynie całość. Tak, to jest coś w rodzaju "bazy wyjściowej", w końcu samodzielne życie Mariam dopiero się zaczyna, a kapturek wciąż na głowie.
Dziękuję wszystkim za komentarze, są naprawdę cennymi wskazówkami.
Drzemiące sokoły w kapturkach
6Znalazłem na szybko wzmiankę w LA Times. Otóż:
1) śpiew ptaków (więc kanarki chyba też) przeszkadza Jedynemu Słusznemu Śpiewowi - czyli recytacji Koranu
2) Allah uczynił ptaki wolnymi, więc trzymanie ich w klatkach jest zakazane.
pełny artykuł tu: http://articles.latimes.com/2002/mar/17/news/mn-33278
A propos imion - www.behindthename.com Genialna strona.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze
Drzemiące sokoły w kapturkach
7Jeśli tak, to jak najbardziej przypadła mi ona do gustu. Bardzo sprawnie rysujesz większy obraz, operując pokazywanymi po kolei i "w zbliżeniu" szczegółami.
Zastanawiam się jeszcze nad tytułem i rolą kapturka. Oczywiście rozumiem sens alegorii, ale chciałam może nieco wścibsko spytać, czy masz zamiar odnosić się też do innych elementów sokolniczego szkolenia, technik przywiązywania ptaka do człowieka i uczenia zależności. Sam kapturek tylko ogranicza bodźce, ale cała reszta sokolnictwa - to jest dopiero popis manipulacji. Coś, z czym bohaterce naprawdę trudno byłoby zawalczyć.
Drzemiące sokoły w kapturkach
8Strasznie to smutne. Misieq79 dobił mnie papużkami - ta kultura dała wolność zwierzętom, a zabiera ją ludziom.
Co do złego traktowania - wiedz, kobieto, że jeśli wydasz to drukiem, a ja przeczytam, Twoje opowiadanie mnie rozgniewa! Za szybko się skończy. Zrób powieść <rozgląda się, czy nikt nie widzi i szepcze> proszę proszę proszę...
Co do miłości - pytanie, czy my wiemy co to miłość. W starciu "małżeństwa z aranżowanego" z "małżeństwem z namiętności" - trwalsze są te pierwsze. Sporo się zastanawiałem, dlaczego. Chyba klucz jest w oczekiwaniach: biorę ślub, żeby być szczęśliwym. Czyli robię to z miłości do samego siebie. Gonimy za osobą, z którą nam jest dobrze. Wychodzi, że bierzemy ślub z egoizmu, zakochania w sobie samym. Kiedy przestaje nam być dobrze, mówimy że już nie kochamy i bierzemy rozwód. Wciąż chodzi tylko o miłość do samego siebie.
W kulturach z małżeństwami aranżowanymi najważniejsze dla małżonków jest wypełnienie obowiązku. Może kiedy bardziej troszczy się o swoje obowiązki niż o siebie - łatwiej jest o prawdziwą miłość? Chodzi mi po głowie Tewje ze Skrzypka na dachu
[youtube][/youtube] Czy jego córki które zdecydowały same, mówiąc że to z miłości, doświadczą małżeństwa takiego jak ich rodzice, czy tylko pasmo rozczarowań, goryczy? [youtube][/youtube]
Ale to co mnie najbardziej zastanawiało - najłatwiejsza i najbardziej oczywista jest miłość do dzieci, do rodziców. Jakimi ludźmi są mieszkańcy Bliskiego Wschodu, że nie potrafią kochać własnych dzieci? Co z nimi nie tak, że potrafią zabić swoje córki, albo matki?
Co do złego traktowania - wiedz, kobieto, że jeśli wydasz to drukiem, a ja przeczytam, Twoje opowiadanie mnie rozgniewa! Za szybko się skończy. Zrób powieść <rozgląda się, czy nikt nie widzi i szepcze> proszę proszę proszę...
Co do miłości - pytanie, czy my wiemy co to miłość. W starciu "małżeństwa z aranżowanego" z "małżeństwem z namiętności" - trwalsze są te pierwsze. Sporo się zastanawiałem, dlaczego. Chyba klucz jest w oczekiwaniach: biorę ślub, żeby być szczęśliwym. Czyli robię to z miłości do samego siebie. Gonimy za osobą, z którą nam jest dobrze. Wychodzi, że bierzemy ślub z egoizmu, zakochania w sobie samym. Kiedy przestaje nam być dobrze, mówimy że już nie kochamy i bierzemy rozwód. Wciąż chodzi tylko o miłość do samego siebie.
W kulturach z małżeństwami aranżowanymi najważniejsze dla małżonków jest wypełnienie obowiązku. Może kiedy bardziej troszczy się o swoje obowiązki niż o siebie - łatwiej jest o prawdziwą miłość? Chodzi mi po głowie Tewje ze Skrzypka na dachu

Ale to co mnie najbardziej zastanawiało - najłatwiejsza i najbardziej oczywista jest miłość do dzieci, do rodziców. Jakimi ludźmi są mieszkańcy Bliskiego Wschodu, że nie potrafią kochać własnych dzieci? Co z nimi nie tak, że potrafią zabić swoje córki, albo matki?
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
Drzemiące sokoły w kapturkach
9Misieq79
bardzo dziękuję:) Tak mi się wydawało, że musieli to jakoś od Allaha wywieść, nawet sprawdzałam, czy przypadkiem Mahomet z papużkami nie miał nic wspólnego, żeby przez szacunek dla Proroka nie kalać ptaków niegodnymi opiekunami. Celowałam jeszcze w papugi jako zbytek, odwracający uwagę od Boga. Zakłóceń recytacji sur ptasimi odgłosami moja wyobraźnia nie sięgnęła i dalej logika buntuje się przeciw przekonaniu, że zabijane będą ptaki, którym Allah dał wolność. Ale tu raczej nie logikę chodzi.
Jeszcze raz bardzo dziękuję:)
MargotNoir,
Cieszę się, że tak odbierasz narrację. Mam duży problem z własnym zdaniem o rzeczywistości, którą opisuję, a nie chcę narratora za bardzo angażować.
Added in 33 minutes 3 seconds:
Może to, co nazywamy zniewoleniem jest własnie ich wolnym wyborem?
Obawiam się, że nie uniosłabym tematu w powieści.
bardzo dziękuję:) Tak mi się wydawało, że musieli to jakoś od Allaha wywieść, nawet sprawdzałam, czy przypadkiem Mahomet z papużkami nie miał nic wspólnego, żeby przez szacunek dla Proroka nie kalać ptaków niegodnymi opiekunami. Celowałam jeszcze w papugi jako zbytek, odwracający uwagę od Boga. Zakłóceń recytacji sur ptasimi odgłosami moja wyobraźnia nie sięgnęła i dalej logika buntuje się przeciw przekonaniu, że zabijane będą ptaki, którym Allah dał wolność. Ale tu raczej nie logikę chodzi.
Jeszcze raz bardzo dziękuję:)
MargotNoir,
Cieszę się, że tak odbierasz narrację. Mam duży problem z własnym zdaniem o rzeczywistości, którą opisuję, a nie chcę narratora za bardzo angażować.
Prawdę mówiąc, nie sięgałam poza ograniczenie bodźców i oswojenie. Ale zainspirowałaś mnie, na pewno przyjrzę się dokładnie technikom sokolników. Dzięki:)MargotNoir pisze: Zastanawiam się jeszcze nad tytułem i rolą kapturka. Oczywiście rozumiem sens alegorii, ale chciałam może nieco wścibsko spytać, czy masz zamiar odnosić się też do innych elementów sokolniczego szkolenia, technik przywiązywania ptaka do człowieka i uczenia zależności. Sam kapturek tylko ogranicza bodźce, ale cała reszta sokolnictwa - to jest dopiero popis manipulacji. Coś, z czym bohaterce naprawdę trudno byłoby zawalczyć.
Added in 33 minutes 3 seconds:
Z tą kulturą, w ogóle jest problem, bo z jednej strony ma wielowiekową tradycję, a z drugiej szokuje tym, jak pozwoliła religii przeniknąć do życia i stała się sama w sobie systemem społeczno - politycznym. Świat cywilizowany oburza się na jej niecywilizowane metody, ale wyznawcy Allaha widzą w tym sens, a niechęć do zmian jest widoczna. Powinniśmy więc my, ci wyzwoleni pokazywać naszą "jedyną słuszną drogę", czy pozwolić im żyć, jak chcą, choćby nas skręcało? Bo przecież jesteśmy orędownikami wolności.
Może to, co nazywamy zniewoleniem jest własnie ich wolnym wyborem?
Bardzo celne spostrzeżenie.Eldil pisze: W starciu "małżeństwa z aranżowanego" z "małżeństwem z namiętności" - trwalsze są te pierwsze. Sporo się zastanawiałem, dlaczego. Chyba klucz jest w oczekiwaniach: biorę ślub, żeby być szczęśliwym. Czyli robię to z miłości do samego siebie. Gonimy za osobą, z którą nam jest dobrze. Wychodzi, że bierzemy ślub z egoizmu, zakochania w sobie samym. Kiedy przestaje nam być dobrze, mówimy że już nie kochamy i bierzemy rozwód. Wciąż chodzi tylko o miłość do samego siebie.
Myślę, że potrafią. Tylko inaczej, ze względu na odmienne uwarunkowania. To właśnie chcę miedzy innymi pokazać w opowiadaniu. W tym kontekście małżeństwa aranżowane to naprawdę drobiazg. Bo jak miłość połączyć ze zbrodniami honorowymi, gdzie matki podają własnym córkom truciznę, by rodzina odzyskała cześć i mogła nadal spokojnie funkcjonować? Albo każą je zamordować braciom?
Obawiam się, że nie uniosłabym tematu w powieści.
Drzemiące sokoły w kapturkach
10[quote="Figiel"]
Przekraczały jego próg tylko wtedy, gdy wzywał je ojciec, chcąc zlecić im jakieś zadanie lub wymierzyć karę.
Córkom, kary wymierzała Lajla.
[quote="Figiel"]
Tum zahamował, bo albo ojciec wymierzał karę, albo...
I tyle było mojego sokolo-krytycznego wypatrywania rogacizny wszelakiej. Wszedłem w świat Haruna al Raszida, a kolejne wiersze uświadamiały mi coraz mocniej, że czas dzieciństwa minął, a świat baśni nijak się ma do rzeczywistości. Mimo bezmiernych zasobów egoizmu nie potrafię przejść obojętnie obok czegoś co budzi we mnie tak negatywne emocje - odhumanizowania. Na nic mi wiedza o pięknych kartach arabskiej nauki i podziw dla wpływu na rozwój Europy, gdy pojawia się pytanie; "co takiego spowodowało takie zawężenie widzenia świata?".
Myślę więc, że cel Autorki został w pełni osiągnięty; nie dość, że przyciągnął mą uwagę (a więc dobrze napisane!), to jeszcze wzbudził emocje (ergo - jak wyżej). Dziękuję za piękną opowieść i kąpiel w wannie wiedzy. Dziękuję
Przekraczały jego próg tylko wtedy, gdy wzywał je ojciec, chcąc zlecić im jakieś zadanie lub wymierzyć karę.
Córkom, kary wymierzała Lajla.
[quote="Figiel"]
Tum zahamował, bo albo ojciec wymierzał karę, albo...
I tyle było mojego sokolo-krytycznego wypatrywania rogacizny wszelakiej. Wszedłem w świat Haruna al Raszida, a kolejne wiersze uświadamiały mi coraz mocniej, że czas dzieciństwa minął, a świat baśni nijak się ma do rzeczywistości. Mimo bezmiernych zasobów egoizmu nie potrafię przejść obojętnie obok czegoś co budzi we mnie tak negatywne emocje - odhumanizowania. Na nic mi wiedza o pięknych kartach arabskiej nauki i podziw dla wpływu na rozwój Europy, gdy pojawia się pytanie; "co takiego spowodowało takie zawężenie widzenia świata?".
Myślę więc, że cel Autorki został w pełni osiągnięty; nie dość, że przyciągnął mą uwagę (a więc dobrze napisane!), to jeszcze wzbudził emocje (ergo - jak wyżej). Dziękuję za piękną opowieść i kąpiel w wannie wiedzy. Dziękuję

Drzemiące sokoły w kapturkach
11Karawan miło mi, że zajrzałeś, a tekst spodobał się.
No cóż, to dwie strony tego samego medalu, jedna ładna, druga brzydka. Co spowodowało zawężenie widzenia świata? Też się zastanawiam. Moim zdaniem wielowiekowa tradycja plemienna, która znalazła silne umocowanie w wierze.
Drzemiące sokoły w kapturkach
12Akurat ten fragment dużo nie mówi, jest dość schematyczny, dorzucasz te hasła i frazy ( tak w tej kulturze zazwyczaj jest), ale te hasła i frazy same nie obronią tekstu. To tak notatka ze zwyczajów.
A może jest jakiś wyjątek od reguły? Albo raz na milion urodzi się kobieta, która ma tak silnego ducha i pragnienie wolności, że będzie inna, że odważy się chociaż walczyć w tak strasznie nieprzychylnym kobietom świecie, choć od małego jest niesamowicie urabiana, lepiona? I niekoniecznie wygra, ale liczy się sam akt walki, godność, wybór, choćby i tragiczny. Rozumiem, że w innych częściach utworu pojawiają się jakieś odniesienia.
Pozdrawiam
A może jest jakiś wyjątek od reguły? Albo raz na milion urodzi się kobieta, która ma tak silnego ducha i pragnienie wolności, że będzie inna, że odważy się chociaż walczyć w tak strasznie nieprzychylnym kobietom świecie, choć od małego jest niesamowicie urabiana, lepiona? I niekoniecznie wygra, ale liczy się sam akt walki, godność, wybór, choćby i tragiczny. Rozumiem, że w innych częściach utworu pojawiają się jakieś odniesienia.
Pozdrawiam
Drzemiące sokoły w kapturkach
13Od pierwszych akapitów widać, że tekst został dobrze napisany. To, co powinno być podkreślone, jest podkreślone, ale nie przerysowane. Podoba mi się zwłaszcza zakończenie. Nie mam żadnych problemów ze zrozumieniem uczuć Mariam.
Tu:
Też zastanawiałam się, w jaki sposób Hasan mógł ocenić urodę sióstr. Pomyślałam, że jego matka mogła mu o nich opowiedzieć, ale uważam, że to powinno bardziej jednoznacznie wynikać z tekstu.
Kiedyś czytałam książkę, w którym autorka pisała po prostu „aga” (np. Hasan aga) zamiast, jak u Ciebie „Hasan agha”. Nie wiem, jaki zapis jest poprawny (czy lepszy), po prostu zwróciłam na to uwagę.
Podsumowując: czytając Twój tekst poczułam zazdrość.
Co do małżeństw z miłości, podejrzewam, że jeszcze pokolenie naszych dziadków mogło je uważać w dużej mierze za fanaberie.
Tu:
Eldil ma rację. Zdanie brzmi tak, jakby mężowi Lajly zawtórowała ona oraz jego bracia.‒ Tabrik! ‒ zawtórowała mężowi Lajla i wszyscy bracia.
Też zastanawiałam się, w jaki sposób Hasan mógł ocenić urodę sióstr. Pomyślałam, że jego matka mogła mu o nich opowiedzieć, ale uważam, że to powinno bardziej jednoznacznie wynikać z tekstu.
Kiedyś czytałam książkę, w którym autorka pisała po prostu „aga” (np. Hasan aga) zamiast, jak u Ciebie „Hasan agha”. Nie wiem, jaki zapis jest poprawny (czy lepszy), po prostu zwróciłam na to uwagę.
Podsumowując: czytając Twój tekst poczułam zazdrość.
Co do małżeństw z miłości, podejrzewam, że jeszcze pokolenie naszych dziadków mogło je uważać w dużej mierze za fanaberie.
Drzemiące sokoły w kapturkach
14Przemek.
martar
Czy to poprawne - nie wiem, sama kurczowo ( ze strachu) trzymam się zapisów Hosseiniego, ale pewnie też coś "upraszczam". Dziękuję za tę obserwację, będę o niej pamiętać.
Dziękuję za miłe słowa, martar, są nie mniej motywujące niż krytyka.
Pozdrawiam Was oboje.
Racja. To jest notatka ze zwyczajów, które po prostu musiałam naświetlić, mając świadomość, że nie każdy czytelnik zna tamtejsze realia. I przyznam, nie miałam innej koncepcji, jak opisać te zwyczaje bez wdawania się w szczegóły, a jednocześnie tak, żeby czytelnik mógł choć trochę wsiąknąć w klimat. Pokazuję ten fragment miedzy innymi dlatego, że w tym zakresie przysporzył mi wielu kłopotów.
Właśnie o tym jest cała reszta.Przemek pisze: A może jest jakiś wyjątek od reguły? Albo raz na milion urodzi się kobieta, która ma tak silnego ducha i pragnienie wolności, że będzie inna, że odważy się chociaż walczyć w tak strasznie nieprzychylnym kobietom świecie, choć od małego jest niesamowicie urabiana, lepiona? I niekoniecznie wygra, ale liczy się sam akt walki, godność, wybór, choćby i tragiczny.
martar
Nie upieram się:) Skoro dwie osoby widzą tam braci męża, to zrobię rodzinne porządki, żeby nie było wątpliwości:)
Tak, to rzeczywiście niedopracowanie. Trudna jest selekcja tego, co wydaje się oczywiste, a co trzeba wyjaśniać. Uważny czytelnik zada proste pytanie i widać luki jak na dłoni. Poprawię i wyjaśnię.
Jest spora rozbieżność, też widziałam te same zwroty w różnym zapisie, czasem zgodnie z ich brzmieniem fonetycznym.
Czy to poprawne - nie wiem, sama kurczowo ( ze strachu) trzymam się zapisów Hosseiniego, ale pewnie też coś "upraszczam". Dziękuję za tę obserwację, będę o niej pamiętać.
Ano. Ale cóż to były za romanse!
Dziękuję za miłe słowa, martar, są nie mniej motywujące niż krytyka.
Pozdrawiam Was oboje.