Nad wzgórzem Montmartre wstawał rześki, wiosenny świt. Tętniące nocnym życiem uliczki osiemnastej dzielnicy pustoszały, by za kilka chwil ożyć na nowo, zasilone napływającym z całego miasta rozkołysanym tłumem dewotek, ciągnących do Sacré-Cœur na poranną mszę.
Na razie jednak schody przy ulicy Foyatier tonęły w sennej ciszy ¬– nawet ptaki zamilkły i pogrążyły się w drzemce, przycupnąwszy na otaczających bazylikę drzewach. Przez położony u stóp bazyliki niewielki park lekko się zataczając szło dwóch, ubranych w długie płaszcze mężczyzn. Wyższy z nich niósł w dłoni półpełną butelkę złocistego płynu, wolną zaś ręką od czasu do czasu poklepywał po ramieniu swego o głowę niższego, chuderlawego kompana w ciemnobrązowym, nowiutkim kapeluszu.
– Maks, nie smuć się tak, bo i ja się popłaczę – wybełkotał po polsku ten niosący butelkę, przystając u szczytu schodów. Dla podpitego człowieka ulica Foyatier była jednym z najtrudniejszych odcinków w drodze do domu.
Właściciel kapelusza oderwał wzrok od jaśniejącej we wczesno porannym świetle panoramy, jaka roztaczała się ze wzgórza na śpiące o tej porze miasto i po chwili – jakby budząc się z głębokiego zamyślenia – podniósł ręce ku twarzy i ziewnął. W jego szarych, bardzo smutnych oczach odbiły się pierwsze promyki słońca, gdy ponownie spojrzał na wschód.
– Widzisz, Karolu – zaczął tonem poufnej spowiedzi, nachylając się ku znajomemu – nie smucę się, że odjeżdżam. Żal mi w zasadzie tylko zostawić ciebie i Montmartre.
Karol zaśmiał się cichym, pijackim śmiechem, pociągnął łyk z butelki i podał Maksowi – ten odmówił, wskazując w kierunku schodów. Współtowarzysz schował szkło do kieszeni, poluzował węzeł owijającego krótką szyję fularu nie pierwszej nowości i usiadł na krawężniku.
– Usiądź sobie, podobno to zdrowo przed podróżą… – Poklepał dłonią zimny, wilgotny od rosy beton obok siebie.
Maks usiadł, podciągając kolana pod brodę. Obaj milczeli chwilę, wdychając bijący od siebie nawzajem zapach taniej podróbki koniaku.
– A powiedz mi, dlaczego wyglądasz od kilku dni jak trup i stale masz minę w tonacji mollowej? – Karol zachichotał z własnego żartu i czknął.
– Wyglądam jak trup? – Młodzieniec w kapeluszu machinalnie powiódł ręką po twarzy. – To przecież chyba twoja zasługa. Odkąd dowiedziałeś się, że wyjeżdżam do Warszawy, nieustannie ciągasz mnie po knajpach.
– Ja?! – Karol perfekcyjnie udał zdziwienie. – Sam mówiłeś, że chcesz się pożegnać z Paryżem!
Maks cmoknął, unosząc brwi.
– No nie! Chyba nie powiesz mi, Maks, że miałeś na myśli odwiedzenie jed-nej knajpy…
– Nie, jednej to nie… Ale, na litość boską, jak ja się teraz pokażę ciotce na oczy?
Trzymający butelkę uśmiechnął się szeroko i klepnął kompana po plecach, aż zadudniło.
– Chłopie, stąd do Warszawki masz dwadzieścia jedną godzinę jazdy! Przez ten czas, przy dobrym wietrze, zdążysz się wyspać, ogarnąć i ożenić z jakąś śliczną współpasażerką.
Maks uśmiechnął się bez entuzjazmu.
– Nie wiem jak ty, ale ja schodzę – powiedział, wstając.
Karol podniósł się chwiejnie. Butelka wypadła mu z kieszeni i poturlała się w dół po stromych, szarych schodach.
– Szlag by to trafił! Właśnie straciliśmy ostatnie trzy franki! – wykrzyknął właściciel fularu, patrząc, jak szkło pęka na dwoje przy czwartym podskoku.
– Pożyczyłbym ci na wieczne zadłużenie, ale zostały mi tylko złotówki – powiedział z uśmiechem Maks, kładąc rękę na ledwo widocznym zgrubieniu pod koszulą.
– Idź do diabła ze złotówkami! Nie będę ich przecież z powrotem wymieniał! – Karol, czkając, mężnie postawił stopę na pierwszym stopniu.
Chwilę później po schodach przy ulicy Foyatier schodziło dwoje mocno podpitych ludzi. Szli powoli, co chwila chwytając się niestabilnej, śliskiej od rozpoczynającego się deszczu barierki. Odłamki szkła połyskiwały w słońcu.
Pożegnanie z Paryżem - mini
1Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/