Różana impresja[lekki erotyk fantastyczny]

1
Juliannie Skrzydlewskiej dedykuję.



Tafla lustra była zimna i gładka. Zbyt rzeczywista, by po prostu można było przejść na drugą stronę.

Różyczka patrzyła z odbicia tak pięknie, jak tylko ona potrafiła. A w około, po ulicy, przemykali ludzie.

Piotr chwytał jej spojrzenie, sycił się nim i upajał, ale zapytany o kolor oczu ukochanej, nie potrafiłby odpowiedzieć.

Wiedział tylko, jak piękne były.



Deszcz padał wtedy intensywnie i rozpryskiwał się po ulicy, strugami spływając w studzienki kanalizacyjne i kratki odpływowe. Piotr schował się do najbliższego sklepu – mój Boże, cóż to było za miejsce?

Ona odbijała się w oknie wystawy. I patrzyła na niego, uśmiechając się tak, jak zwykła się uśmiechać zazwyczaj. Speszył się odrobinę, ale miał wrażenie, że ona pragnie, by i on patrzył na nią. I zwyczajnie oszalał.

Rozglądał się, zerkał między półki, w końcu wybiegł w ulewę. Nie było jej tam, na zewnątrz. W odbiciu jej spojrzenia dostrzegł niemy wyrzut.

"Dlaczego mnie szukasz?"

Stał więc tam, na ulicy, moknąc i nie chcąc dać odejść temu cudnemu mirażowi. To chyba wtedy już nazwał ją Różyczką.

"Różyczko, kocham Cię."

Miała na sobie tę sukienkę, którą tak często później widywał. Prosta, lekka i tak czerwona, jak tylko to możliwe. Sycił się tym kolorem i kradł jego smak. A ona odeszła po chwili – ot, gdzieś, za szybę.



Cóż to właściwie znaczy kochać? Czy to jest ten szał, nieprzespane noce? Uczucie łaskoczące serce tak, że człowiek czuje błogość i niepokój. A może meritum jest rozpamiętywanie smaku, który pozostał w ustach, irracjonalna zazdrość, drżenie ze strachu, który tylko z miłości mógł się narodzić?

A miłość niespełniona?



Piotr leżał na łóżku, struty srogim marazmem, bez chęci do życia. Myśli pierzchły gdzieś i tylko jej obraz wypełniał pole widzenia.

Od tylu dni widywał ją w refleksach. Patrzyła nań z luster w bibliotece, z kałuż, witryn sklepów. Jej odbicie było w w rozedrganej tafli wody fontanny. Było wszędzie, było szaleństwem.

Piękne dziewczę, piękne jak róża za szklanym kloszem.

Miłość, to przeklęte, wysokie uczucie. Dlaczego tak dręczy ciało, pragnie dotyku i bliskości?

Słali sobie pocałunki przez szybę, ale ich smak był szklany i zimny. I był bólem, takim jaki tylko niespełnienie stać się może.

Jak to było możliwe, że nie mógł przestać o niej marzyć? Kochał i tyle. Choć nie zamienili ze sobą nawet słowa, choć język mieli oszklone, a dłonie krępowały nieudolne migi.

Piotr kochał i tyle.

Dlatego też przyniósł do pokoju to lustro. Ogromne, ciężkie i zniszczone, ogarniało swym odbiciem niemal całą szerokość pomieszczenia. Postawił je na środku, frontem do łóżka. Później tylko siedział, czując że czeka na próżno. Widywał ją przecież tylko na zewnątrz, gdzie przechodził tłum, gdzie wił się tytoniowy dym i gdzie łatwo o złudy i omyłki.

Siedział godzinę, dwie. Była już noc i głębokie cienie, słane przez lampę, rozsiadły się po kątach. Na zewnątrz padał deszcz – usypiająco dudniąc kroplami w okno, tylko po to, by w najmniej oczekiwanym momencie uderzyć podmuchem.

A on wciąż tam siedział, czekając szeptał ciche słowa zachęty, gotów ruszyć się na każdy znak.

Pewnie trwałby tam w nieskończoność, gdyby tylko równy był Bogu. Człowieczeństwo jednak złamało wolę. Gdy wybiła godzina dwunasta, położył się i zasnął. Ot, zwyczajnie. Tylko smutek w jego sercu był jeszcze większy, a żądza miast pobudzać, przyćmiła zmysły.

Wtedy właśnie w zwierciadle zjawiła się ona – jak sen niosący zapach róż. Zdawało się, że cały czas była obok, tuż za ramą – że czekała na sen. Patrzyła nań – w jego odbicie – stojąc obok łóżka. Uśmiechała się czule. Miała na sobie tę różaną sukienkę.

Jedno ramiączko zsunęło się, zaraz potem opadło drugie. Kreacja spłynęła posłusznie po ciele, ukazując, odziane w czerwoną bieliznę, ciało. Krótko przycięte, czarne włosy, sięgały ramion. Kołysały się lekko, cieniem kryjąc krągłości smukłych i bladych ramion.

Na podłogę upadł stanik, odsłaniając drobne piersi, zdobne niewinnymi pąkami. Kobieta cicho wsunęła się pod kołdrę, już całkiem naga, a on w nieodbiciu poruszył się – jakby na wpół przebudzony,



Czy to magia? Wszak mówi się, że ta istnieje czasem, gdy bardzo czegoś chcemy. Może to po prostu inne miano miłości, pragnienia, gdy to nie może znaleźć ujścia i przebija wątłą skorupę rzeczywistości? Więc magia jednak.

Gdy Piotr obudził się rano w jej objęciu, czuł jeszcze w ustach smak jej ciała. Cały był nim syty, choć zda się, że tylko na moment, że to minie za mrugnięcie, czy dwa. Ucałował nagie ramię, budząc uśmiech Różyczki.

W uszach jeszcze odbijał się echem jej głos. Ten sam, który całą noc szeptał i przeganiał jedne sny, by wprowadzać inne. Pragnął ucałować te usta. Później każde słowo i głoskę łapać z powietrza i do ust przykładać.

Z całej nocy pamiętał tylko ten szept, głębię oczu i smak.



Dopiero później zdał sobie sprawę, że jest po drugiej stronie.

Wyrok zapadł, skazano go na egzystencję w lustrach i jako refleks na deszczowych kroplach.

Zbędne już ciało kilka dni później spuszczono do grobu i przykryto grubą warstwą gliniastej ziemi.



Paweł Mateja grudzień 2007 Rybnik, Polska Cerkiew

2
Bardzo mi się podobało. Po części pewnie dlatego, że tekst odbiega klimatem i treścią od większości, ale nie tylko to mnie ujęło.

Lekka, płynna, wręcz delikatna narracja i subtelnie zasygnalizowana w ostatnim akapicie refleksja... Ostatnie zdanie wydaje mi się zbędne, jakoś burzy atmosferę związaną z zauroczeniem tajemniczą dziewczyną, nie pozostawia czytelnikowi złudzeń...



Zgrabna miniaturka, jakby namalowana końcem pędzla na porcelanie.



Trzymaj się!

3
I znów muszę się zgodzić z Jackiem S.

Tekst jest porządnie napisany. Mam wrażenie, że właśnie tak powinien brzmieć prawdziwy erotyk.

Szczerze mówiąc kiedy zobaczyłem gatunek spodziewałem sie czegoś innego, jakiegoś porno albo coś koło tego. Zdaje się, że kiedyś coś takiego już spłodziłeś. I powiem ci, że teraz jestem mile zawiedziony.

Podobało mi się, tak stylowo, jak tematycznie. Może i opowiadanie nie jest jakieś bardzo wyjątkowe, ale czytając je nie mogłem sie oderwać. Musiałem wiedzieć, co będzie dalej. Korciło mnie, żeby dojrzeć twoje zamiary.



Pozdrawiam.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

4
Bardzo ładne opowiadanie. Takie trochę... nierealne, o ile to odpowiednie słowo. Bo czy można nazwać normalnym zachowanie Piotra? Na pewno nie. Ale w tym utworze wszystko do siebie pasowało, nawet ten dziwny klimat, kojarzacy sie z kroplami deszczu. W końcu, gdy pada deszcz, też wszystko wydaje się nierealne.

Najlepsze wydaje mi się zakończenie. Nie spodziewałam się tego. Wiadomość o tym, że bohater pozostał po drugiej stronie, a ciało znalazło się w grobie, była naprawdę przejmująca.

Bardzo magiczne opowiadanie.

5
Podchodząc do lektury także spodziewałem się czegoś bardziej, że tak się wyrażę "cielesnego", ale zaskoczyłeś mnie, udowadniając, iż można w tej sferze stworzyć coś innego. Przez całość przechodzimy niezwykle płynnie, całość jest czytelna, a metafory zaiste ujmujące ... z reguły nie czytam takich rzeczy, lecz zostałem zaintrygowany, co pchnęło mnie do dalszej lektury. Słowem : :salut:

6
może nie jestem tak zachwycona tym tekstem jak poprzednicy, ale rzeczywiście miniaurka całkiem porządnie napisana. Narracja prowadzona sprawnie, styl lekki i wciągający. Jak dla mnie nie "magiczne", ale przemawiające - a to w końcu bardzo ważne.



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”