Aby pisać, trzeba urodzić się malarzem. Malarze przychodzą na świat z palcami ubrudzonymi farbą, z oczami zmęczonymi od patrzenia w szkicowniki. A pisarze? Czy rodzą się z ustami pełnymi słów, których bezzębne wargi nie są jeszcze w stanie wymówić, a słabe dłonie nie mogą zapisać? A może TO dojrzewa w nich powoli, wraz z dorastaniem?
Pierwsze opowiadanie jest jak nieudolny dyptyk – ogromne w zamyśle, kruche i niedoskonałe w wykonaniu. Szkicowniki zapełniają się czarnymi liniami, ale to wciąż nie TO. Dłoń nerwowo kreśli kolejne obrazy, których oczy nie mogą przekuć w coś widzialnego dla innych; umysł powtarza wciąż: „Nie TO, nie TO.”
Rękę ogarnia szał, skronie pulsują od niezapisanych myśli. Rodzi się strach, mnóstwo pytań wyziera z otchłani. Mają duże, żółte oczy i nie mrugają.
Może powinnam malować? Albo grać? Robić cokolwiek, ale nie pisać? Niepewność boli, wtrąca w czarną otchłań niewiedzy i szaleńczego uporu, że jak się chce, to wszystko można. A potem nic z tego nie wychodzi.
NIC – duże, ciemne, przeżera mózg. I wtedy pojawia się TO. Ogromne, potężne. Dwie potęgi ścierają się nad śpiącą głową i żadna siła nie zmusi palców, by zapisały tę walkę.
Tak, najlepsze pomysły i słowa przychodzą we śnie. A potem nic się nie pamięta.
Pierwsze opowiadanie jest jak nieudolny dyptyk – ogromne w zamyśle, kruche i niedoskonałe w wykonaniu. Szkicowniki zapełniają się czarnymi liniami, ale to wciąż nie TO. Dłoń nerwowo kreśli kolejne obrazy, których oczy nie mogą przekuć w coś widzialnego dla innych; umysł powtarza wciąż: „Nie TO, nie TO.”
Rękę ogarnia szał, skronie pulsują od niezapisanych myśli. Rodzi się strach, mnóstwo pytań wyziera z otchłani. Mają duże, żółte oczy i nie mrugają.
Może powinnam malować? Albo grać? Robić cokolwiek, ale nie pisać? Niepewność boli, wtrąca w czarną otchłań niewiedzy i szaleńczego uporu, że jak się chce, to wszystko można. A potem nic z tego nie wychodzi.
NIC – duże, ciemne, przeżera mózg. I wtedy pojawia się TO. Ogromne, potężne. Dwie potęgi ścierają się nad śpiącą głową i żadna siła nie zmusi palców, by zapisały tę walkę.
Tak, najlepsze pomysły i słowa przychodzą we śnie. A potem nic się nie pamięta.