Czartowska misja

1
Karzeł wycinał salta, katurlał się w fikołkach, jak kulka italskiego złotka, bo komendant cyrkowej trupy kazał wystroić go w pozłacany kabacik. Jego blask przyciągał uwagę zgromadzonej na rynku gawiedzi i przypadkowych przechodniów, którzy zaraz do gawiedzi się przyłączali.
- Hula ho ! - krzyknął ktoś z tłumu gapiów.
- Salto, salto jeszcze wytnij acan ! - podpuszczał ktoś drugi niskim, piskliwym nieco głosem.
- Nobilis sum! - karzeł zadudnił niespodziewanie grubym basem, wyskoczył w górę z siłą przystającą bardziej do zwierza z dzikich, nieznanych lądów, niż kurdupla z gdańskiej trupy cyrkowców. Tłum się zaśmiał, z daleka świsnął bełt kuszy.
Jacek Bronikowski herbu własnego nie widział już, że bełt trafił karła prosto między oczy. Słyszeć nie mógł krzyków paniki, płaczu dzieciarni i wołania o straże. Zaraz po strzale odrzucił kuszę, pobiegł strychem, potykając się o skrzynie, wywracając beczki. Zeskoczył z murów na solidny, drewniany daszek kramu kupieckiego i żeby nie wychudł po zgryzotach niedawnych, to by się pewnie daszek załamał. Stało się szczęśliwie inaczej. Biegł tak długo, aż padł nieprzytomny w lesie ,pod ułamanym świerkiem, obok sporego wykrotu z kawałkiem zardzewiałych wnyków na dnie.
Otworzył oczy późno w nocy. Poczuł zimno, zobaczył gwiazdy między czubkami drzew nad sobą.
- Doskonale się waćpan sprawiłeś… - gdzieś z dołu, chyba z wykrotu, dobiegł go czysty, spokojny, dobrze już znany głos – Twoją karabelę, sakiewkę zacną ode mnie, bukłak piwa i dzbanek gdańskiej gorzałki, masz za pniem, zaraz blisko, jak wyprostujesz godnie prawicę. Trzeba rzec, że tęgi z ciebie kusznik! Aż się dziwuję sam.
Pan Jacek namacał wszystko, co mu wskazał czart. Porządny łyk gorzałki, wsparty kilkoma łykami piwa, oddały Bronikowskiemu trochę poczucia fantazji, które przyszło pod rękę z kojącym poczuciem ulgi.
- Obiecałeś mi coś, czarcie…
- Co takiego, acan?
- Że przyobleczesz się w postać ludzką i staniesz ze mną do walki. Do pierwszego ostrza przy gardzieli, do pierwszego przyklęku!
- Dobrze więc, zadośćuczynię waści, jak po szlacheckiemu należy. Chodź waść za wykrot!
Przed Jackiem Bronikowskim stał niski, zgarbiony, brodaty dziad,o przysłoniętej mrokiem twarzy, oparty bodajże o batorówkę, bo tyle tylko księżyc dawał obaczyć. Bronikowski parsknął.
- Tak wygląda czarta moc?
- Nie inaczej, waść, nie inaczej- czart nie poruszył się ani na pół piędzi- Mam zdolność honorową baby i sądeckiego kapelana! Morduj, szlachectwo utracisz, ale zbawisz ziemie od diabła.
- Wolę szlachectwo. Z Chrystusem w konkury chodzić nie zamierzam.
Zarżał koń. Bronikowski obrócił głowę. Tego konia poznał by w każdej ciemności, na wszystkich krańcach świata.
- Pocałuj mnie w dupę ! - wskoczył na konia, obrócił się w siodle.
Czarta już nie było. Bronikowski westchnął z ulgą, trącił konia w boki i odjechał, otulony mrokiem nocy.

Czartowska misja

2
Można przymknąć okno na ubytki warsztatowe (lepszy stomatolog-redaktor pewno by i zaleczył, żeby tak nie zionęło odorem nijakości z tej paszczy), na brak głębszej poetyki zamiast prostych, otulonych mrokiem nocy frazesów, ale… Ale niechlujności zapisu tego tu powyżej – o, tego ciężko nie wypomnieć. Bo to już świadczy nader mocno o podejściu Autora, tak do swojej pracy twórczej, jak i do osób to czytających. Oklepane to co napisałem, żeś napisał kawałek 'na odwal się', wiem, ale tutaj akurat bardzo adekwatne.
Masz już zdaje się czterdziechę na karczychu, toteż obawiam się, niewiele z tego będzie. Oczywiście próbuj...

Pozdrawiam!:-)

Czartowska misja

3
Nie czytam i nie wyławiam błędów. Są dwie miniatury w internecie, którym ostatnio poświęciłem swój czas (a tego mam jak na lekarstwo) i zostałem olany, nawet pół dziękuję nie było.

Tutaj robię wyjątek, bo jesteś nowy. JacekG, fajne jest to, że jest Gdańsk, że jest Jacek, a nie Jonatan z Marchenwald. I tu fajności jest koniec. Nawet po mocnym redaktorskim naoliwieniu ta miniatura (o ile nią jest) nie będzie dobrze chodzić. Jest kulawo.

Do zobaczenia w następnym kawałku.

S.

Czartowska misja

4
Dziękuję Wam za opinie. Powiem tak. Przez całe życie jestem ganiony za wszelką niechlujność tekstową, podczas gdy poprawiam to wszystko już tyle, ile tylko jestem w stanie poprawić. Począwszy od wszelkich Language Tool po samodzielne polowania na urwane ogonki. Jednocześnie zawsze jest grono ludzi, którzy toną w zachwytach do mnie, jeśli chodzi o styl, treść, klimat, wszelkie " masz to coś " itd. Lubie pisać, mam na to pomysły, jednocześnie słyszę do zarzygania, jaki to mam talent, że powinienem wydać książkę itp. Odnoszę się do tego spokojnie, czując jednocześnie ogromne zmęczenie z zagubieniem. Przyszedłem tu, aby wreszcie to wszystko rozwikłać. Nie jest to moje pierwsze forum tego typu. Pozdrawiam!

Czartowska misja

5
JacekG pisze:[Nie jest to moje pierwsze forum tego typu. Pozdrawiam!
Właśnie widzę i widzę co tam wypisujesz, i jaki popełniłeś największy błąd z tym tekstem. Nie jest to to, że publikujesz na kilku forach to samo, bo nie ma w tym nic złego. Zawsze więcej można się dowiedzieć o danym kawałku.

Błędem jest to, że ten tekst jest z kolana ściągnięty i na gorąco wrzucony do sieci. Nie leżakował, nie pracowałeś nad nim szczególnie. Przynajmniej w tej wersji

http://www.opowi.pl/pojedynek-z-czartem-a40564/

(Różnic nie sprawdzam)

No i faktycznie są tam zachwyty. Tutaj zaraz też ktoś powinien przydreptać i poahować. Tylko jak będzie paniusia chwalić, to wejdź w jej profil i zobacz jakie prezentuje pióro w swoich publikacjach.

Czartowska misja

6
Masz ładne dziecko, tylko brudne.

Kawałek jest ciekawy i napisany z iskrą. Widać w Twoim pisaniu "to coś", ale brak chęci pracy z tekstem podkłada "cosiowi" nogę i leży Autor, leży tekst.
Jeśli łapiesz moment, chwytasz pomysł i go zapisujesz, to naprawdę nie powinieneś go porzucać zaraz po napisaniu.
To Twoje dziecko - świadczy o Tobie. Umyj, ubierz ładnie, a dopiero potem pokazuj ludziom.

Na plus - język, fantazja, płynność.
Na minus - niechlujność, widoczna fascynacja własnym stylem, stylizacja zbliżająca się do przesady, siłowa komudyzacja.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Czartowska misja

7
Mi się 'okno' w komentarzu napisało zamiast --> " ;-) " Hm.. :hm:

No bo wszystkim zdarzają się potknięcia. Ale najlepsze, że na tamtym podlinkowanym forum już nawet ktoś Ci napisał chociażby o tych spacjach przed wykrzyknikami, i co? I nic, nawet tego nie poprawiłeś, ot, wrzucasz po kilku miesiącach na inne forum. Wrr!

A najbliżsi - oni zawsze chwalą ;-)

Czartowska misja

8
Pisząc odlatuję. Lubię zachwycać się tym, co robię, bo twórczość wszelka bez zachwytu jest dla mnie zwykła. Coś zwykłe to coś żadne.
Poczekam trochę i raz jeszcze przystąpię do tych poprawek, chociaż mi to widzę nie wychodzi. Wrzucę jeszcze coś zupełnie innego.
Wypisuję bo czuję ekspresję w sobie. Ekspresja rodzi potrzebę bodzca. Tego awanturniczego, bez " dzi ". Pozdrawiam i dziękuję za krytykę !

Czartowska misja

9
JacekG, a spróbuj napisać drabbla.
Masz fajne myśli, pobaw się, skumuluj je w te sto słów, gdzie każde jest ważne.
Może coś poetyckiego z tego wyjdzie? :)
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018

Czartowska misja

11
Jestem nowa i nie będę się wymądrzać czy powielać tego, co ktoś już wyżej wspomniał. Zgadzam się z przedmówcami do co braku ładu w twoim tekście. Czytałam, trochę się gubiąc w przydługich zdaniach okraszonych staropolszczyzną.
Ale w momencie kiedy pojawił się czart, pomyślałam: "Hej, całkiem fajny pomysł". Chętnie bym przeczytała dłuższą historię, bo koncept wydaje się być ciekawy.

Czartowska misja

12
To ja dla odmiany pobawię się w analizę poszczególnych zdań:

Będzie krytycznie, bo celowo wybrałem to, co mi wadzi w tekście :)
JacekG pisze: i żeby nie wychudł po zgryzotach niedawnych, to by się pewnie daszek załamał.
Bardzo mi nie grają te 'zgryzoty niedawne', źle to brzmi moim zdaniem. Całe zdanie bym inaczej skonstruował, a najpewniej w ogóle wywalił wątek zgryzot. Chyba, że jest Ci to potrzebne jako zasygnalizowanie przyszłych retrospekcji, albo chcesz tym umotywować decyzje postaci.
JacekG pisze: zobaczył gwiazdy między czubkami drzew nad sobą
Nie wiem jaką funkcję pełni "nad sobą" - że obudził się leżąc na plecach, spojrzał w górę i ujrzał korony drzew? To by miało sens, u Ciebie go moim zdaniem brakuje, bo z poprzednich zdań oczywiste jest, że postać leży na ziemi i drzewa ma nad sobą - nie trzeba tego akcentować. Co innego, gdyby nagle znalazł się w jakiś cudowny sposób nad nimi, wtedy byłaby to wartościowa informacja ;)
JacekG pisze: Zarżał koń. Bronikowski obrócił głowę. Tego konia poznał by w każdej ciemności, na wszystkich krańcach świata.
Nie zgrywa mi się to. Rozumiem, że zareagował na dźwięk - bez niego nie dostrzegłby konia. Dlatego wątpię, żeby sobie poradził w ciemności na krańcu świata. BTW - poznałby.

Czartowska misja

13
Mała drobna uwaga na początek - w Gdańsku z czasów RONu prędzej usłyszało by się niemiecki aniżeli staropolszczyznę :P Dodatkowo można wytknąć formatowanie i ogólny zapis tekstu, a także niektóre mało zręczne wyrażenia w narracji ("i żeby nie wychudł po zgryzotach niedawnych, to by się pewnie daszek załamał"). Mało sugestywny też jest moment zamordowania karła, praktycznie nie czuje się żadnego szoku czytając ten fragment. Cały tekst w pewnym sensie "spływa" po czytelniku.

"Porządny łyk gorzałki, wsparty kilkoma łykami piwa" - uuu, ale będzie nieprzyjemny kac! Zaczyna się od słabszych, a kończy na mocniejszych trunkach, nie na odwrót :mrgreen:

Dodatkowo nie rozumiem jednego... Bronikowski wyzywa czarta na pojedynek, po czym każe mu go pocałować w dupę i odjeżdża? Przecież to on czarta na pojedynek wyzwał, a nie na odwrót.

BTW, personalnie nie jestem fanem tego typu narracji/stylizacji. Uważam, że póki w Wiedźminie nawet mi się to podobało, to w tym krótkim tekście szczególnie było tej stylizacji zbyt dużo, przez co tekst czyta się ciężej i brzmi on mniej naturalnie (szczególnie dialogi, jakbym Potop oglądał zupełnie, teatralność na maksa :mrgreen:)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron