Jej portret

1
Czasami gdy tak leżeliśmy na łóżku, oglądając głupie seriale, na jawie śniłaś mi się morzem w kolorze kochanych, beznadziejnie niebieskich oczu. Stawałem na zadartym do nieba klifie wśród szumiących, wysokich traw – w dłoni najpiękniejsza lunetą, jaką widział świat – wypatrując, czy na horyzoncie istnieje jeszcze cokolwiek poza nami.

Życie moje, poemacie najpiękniejszych dni! Krzyczałbym – trwaj – w naiwności wierząc, że trwać można bez końca i z dnia na dzień bardziej. Rozpierało mnie szczęście. Bądź moim ostatnim romansem, a nie tylko pierwszą wielką miłością. Moim czasem. Każdym z powodów do.

Bądź dla mnie czuła

Zakochałem się w niej jakoś dwa lata po tym, jak zaczęliśmy ze sobą być. To, co na początku wywoływało bielejącą z gorączki złość, z czasem stało się Jej portretem. Nie wiązała włosów, nie umiała gotować. Godzinami rozmawiała ze swoimi rybkami. Nosiła skarpetki nie do pary. To nonsens. Na uwagi reagowała śmiechem, a ja z tej swojej złości sam zaczynałem się śmiać. Zawsze demonstracyjnie wywijała palec, trzymając kubek z herbatą. Zerkała wówczas uważnie, czy dam się sprowokować do dyskusji o powinności życia.
Nie chciała się zatrzymać. Wychodziła po nocach, a ja nie spałem, wyczekując jej powrotu.
Z czasem nauczyłem się tych kodów, że często opowiada bajki, wszystko robi na opak i zawsze wraca. Jej uroda skrywała się w banalnych gestach, którymi obsypywała mnie ze szczodrą czułością. Tylko dla mnie była taka niepoukładana. Kiedy to do mnie dotarło – oszalałem.

z nich zaś największa jest miłość

Życie z Tobą było jak barwna pocztówka z dalekich krajów, którą przekładamy ulubioną książkę. Zasuszony kwiat, co nigdy nie traci ukochanego zapachu. Najsmaczniejszy kawałek szarlotki. Kiedy mówiłem Ci o swojej miłości, tylko z pobłażliwym uśmiechem przewracałaś oczami.
Z natury niepewny, brałem to za dobrą monetę – kolejna głupota, która spaja nas przed światem. Znosiłem Ci plastikowe pierścionki, zakupione w automatach dla dzieciaków. Odparowywałem skarpetki. Nadałem imię każdej z rybek. Ludzie na ulicy patrzyli na nas
z pobłażaniem, kiedy śpiewałem Ci w deszczu najgłupsze piosenki, w języku, który rozumiesz tylko Ty. A może to była zazdrość?
Aż któregoś razu uparcie nie chciałaś wrócić. Woda w akwarium stała się nieznośnie słona,
a wszystkie skarpetki zdawały się tak samo czarne i znowu łączyły się w pary. Wtedy spostrzegłem, że na horyzoncie poza nami nie ma już nic.

Jej portret

2
Mam wrażenie, że czegoś w tym tekście jest za dużo. Zwłaszcza w początku. Nadmiar niezwykłości? Coś co sprawia, że ucieka mi o czym jest ta historia.
lektury pisze: Odparowywałem skarpetki.
To mi się zabawnie skojarzyło.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Jej portret

3
No, mam problem :)
Bo chaos w tym tekście i wręcz skrajne przepoetyzowanie sugerują, aby powiedzieć "nie". Ale z drugiej strony jest tu parę nadzwyczaj dobrych spostrzeżeń/myśli, jak ta ta skarpetkach - kiedy bohater sie zakochał w dziewczynie, to nawet te skarpetki nie do pary są kochane, więc je :odparowuje". To bardzo, bardzo trafna definicja miłości.
Więc w sumie, chociaż dostrzegam chaos, za dużo widzę poezji (szczególnie w pierwszej połowie), to jednak jestem na tak.

Added in 32 seconds:
"odparowuje". Kurczę, brak edycji choć przez kilka minut doskwiera.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Jej portret

4
Okropnie niejednoznaczne mam wrażenia. Jest w tej miniaturze jakaś niewygoda dla męskoosobowego czytelnika, drobne oszustwo, pewna przebieranka.
Bo gdzie, w jakim punkcie znajduje się narrator? Zaraz po odejściu ukochanej? Na dnie rozpaczy?
Może, luneta dawałaby wskazówkę. Lecz wtedy poetycka infantylność pierwszej miłości tyle z wspomnianego czytelnika pociąga, co żenuje. Cierpnie na zębach i podniebieniu wspomnieniem naiwności i naiwnego rozpłynięcia własnej osoby w miłosnej daninie.

Gdyby zaś narrator był już daleko, kiedyś później, w życiu nie przyznałby się do książkowych zakładek z widokówki, suszonych kwiatów i innych małostkowości. Tu jest kobieta. Dlatego zarzut przebieranki. Zmyślnej, bo odbiorcą idealnym utworu też wydaje się kobieta.

No i klimat – trochę liceum, po pierwszych „pokoleniowych” lekturach i pierwszym smakowaniu świata, trochę Meg Ryan i „Miasta Aniołów”. Czysta, nawet miejscami nadmiarowa liryka z przebłyskami humoru.

Więc chyba byłoby na nie, gdyby nie to, że utwór jest ładny. I widać kunszt i że autor dobry w literki.

Tylko nie drapie w śródmózgowie, jak tamte, wcześniejsze paciorki różańca.

Szkoda, żeśmy są jak kino dla dystrybutora. Wyświetli, zainkasuje należną część kasy i pójdzie sobie.
Ktoś, kto umie tak ładnie pisać, mógłby się efektywnie dorzucić do werowej sadzawki z mądrościami.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”