Czasami gdy tak leżeliśmy na łóżku, oglądając głupie seriale, na jawie śniłaś mi się morzem w kolorze kochanych, beznadziejnie niebieskich oczu. Stawałem na zadartym do nieba klifie wśród szumiących, wysokich traw – w dłoni najpiękniejsza lunetą, jaką widział świat – wypatrując, czy na horyzoncie istnieje jeszcze cokolwiek poza nami.
Życie moje, poemacie najpiękniejszych dni! Krzyczałbym – trwaj – w naiwności wierząc, że trwać można bez końca i z dnia na dzień bardziej. Rozpierało mnie szczęście. Bądź moim ostatnim romansem, a nie tylko pierwszą wielką miłością. Moim czasem. Każdym z powodów do.
Bądź dla mnie czuła
Zakochałem się w niej jakoś dwa lata po tym, jak zaczęliśmy ze sobą być. To, co na początku wywoływało bielejącą z gorączki złość, z czasem stało się Jej portretem. Nie wiązała włosów, nie umiała gotować. Godzinami rozmawiała ze swoimi rybkami. Nosiła skarpetki nie do pary. To nonsens. Na uwagi reagowała śmiechem, a ja z tej swojej złości sam zaczynałem się śmiać. Zawsze demonstracyjnie wywijała palec, trzymając kubek z herbatą. Zerkała wówczas uważnie, czy dam się sprowokować do dyskusji o powinności życia.
Nie chciała się zatrzymać. Wychodziła po nocach, a ja nie spałem, wyczekując jej powrotu.
Z czasem nauczyłem się tych kodów, że często opowiada bajki, wszystko robi na opak i zawsze wraca. Jej uroda skrywała się w banalnych gestach, którymi obsypywała mnie ze szczodrą czułością. Tylko dla mnie była taka niepoukładana. Kiedy to do mnie dotarło – oszalałem.
z nich zaś największa jest miłość
Życie z Tobą było jak barwna pocztówka z dalekich krajów, którą przekładamy ulubioną książkę. Zasuszony kwiat, co nigdy nie traci ukochanego zapachu. Najsmaczniejszy kawałek szarlotki. Kiedy mówiłem Ci o swojej miłości, tylko z pobłażliwym uśmiechem przewracałaś oczami.
Z natury niepewny, brałem to za dobrą monetę – kolejna głupota, która spaja nas przed światem. Znosiłem Ci plastikowe pierścionki, zakupione w automatach dla dzieciaków. Odparowywałem skarpetki. Nadałem imię każdej z rybek. Ludzie na ulicy patrzyli na nas
z pobłażaniem, kiedy śpiewałem Ci w deszczu najgłupsze piosenki, w języku, który rozumiesz tylko Ty. A może to była zazdrość?
Aż któregoś razu uparcie nie chciałaś wrócić. Woda w akwarium stała się nieznośnie słona,
a wszystkie skarpetki zdawały się tak samo czarne i znowu łączyły się w pary. Wtedy spostrzegłem, że na horyzoncie poza nami nie ma już nic.
Jej portret
2Mam wrażenie, że czegoś w tym tekście jest za dużo. Zwłaszcza w początku. Nadmiar niezwykłości? Coś co sprawia, że ucieka mi o czym jest ta historia.
To mi się zabawnie skojarzyło.
Jej portret
3No, mam problem 
Bo chaos w tym tekście i wręcz skrajne przepoetyzowanie sugerują, aby powiedzieć "nie". Ale z drugiej strony jest tu parę nadzwyczaj dobrych spostrzeżeń/myśli, jak ta ta skarpetkach - kiedy bohater sie zakochał w dziewczynie, to nawet te skarpetki nie do pary są kochane, więc je :odparowuje". To bardzo, bardzo trafna definicja miłości.
Więc w sumie, chociaż dostrzegam chaos, za dużo widzę poezji (szczególnie w pierwszej połowie), to jednak jestem na tak.
Added in 32 seconds:
"odparowuje". Kurczę, brak edycji choć przez kilka minut doskwiera.

Bo chaos w tym tekście i wręcz skrajne przepoetyzowanie sugerują, aby powiedzieć "nie". Ale z drugiej strony jest tu parę nadzwyczaj dobrych spostrzeżeń/myśli, jak ta ta skarpetkach - kiedy bohater sie zakochał w dziewczynie, to nawet te skarpetki nie do pary są kochane, więc je :odparowuje". To bardzo, bardzo trafna definicja miłości.
Więc w sumie, chociaż dostrzegam chaos, za dużo widzę poezji (szczególnie w pierwszej połowie), to jednak jestem na tak.
Added in 32 seconds:
"odparowuje". Kurczę, brak edycji choć przez kilka minut doskwiera.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Jej portret
4Okropnie niejednoznaczne mam wrażenia. Jest w tej miniaturze jakaś niewygoda dla męskoosobowego czytelnika, drobne oszustwo, pewna przebieranka.
Bo gdzie, w jakim punkcie znajduje się narrator? Zaraz po odejściu ukochanej? Na dnie rozpaczy?
Może, luneta dawałaby wskazówkę. Lecz wtedy poetycka infantylność pierwszej miłości tyle z wspomnianego czytelnika pociąga, co żenuje. Cierpnie na zębach i podniebieniu wspomnieniem naiwności i naiwnego rozpłynięcia własnej osoby w miłosnej daninie.
Gdyby zaś narrator był już daleko, kiedyś później, w życiu nie przyznałby się do książkowych zakładek z widokówki, suszonych kwiatów i innych małostkowości. Tu jest kobieta. Dlatego zarzut przebieranki. Zmyślnej, bo odbiorcą idealnym utworu też wydaje się kobieta.
No i klimat – trochę liceum, po pierwszych „pokoleniowych” lekturach i pierwszym smakowaniu świata, trochę Meg Ryan i „Miasta Aniołów”. Czysta, nawet miejscami nadmiarowa liryka z przebłyskami humoru.
Więc chyba byłoby na nie, gdyby nie to, że utwór jest ładny. I widać kunszt i że autor dobry w literki.
Tylko nie drapie w śródmózgowie, jak tamte, wcześniejsze paciorki różańca.
Szkoda, żeśmy są jak kino dla dystrybutora. Wyświetli, zainkasuje należną część kasy i pójdzie sobie.
Ktoś, kto umie tak ładnie pisać, mógłby się efektywnie dorzucić do werowej sadzawki z mądrościami.
Bo gdzie, w jakim punkcie znajduje się narrator? Zaraz po odejściu ukochanej? Na dnie rozpaczy?
Może, luneta dawałaby wskazówkę. Lecz wtedy poetycka infantylność pierwszej miłości tyle z wspomnianego czytelnika pociąga, co żenuje. Cierpnie na zębach i podniebieniu wspomnieniem naiwności i naiwnego rozpłynięcia własnej osoby w miłosnej daninie.
Gdyby zaś narrator był już daleko, kiedyś później, w życiu nie przyznałby się do książkowych zakładek z widokówki, suszonych kwiatów i innych małostkowości. Tu jest kobieta. Dlatego zarzut przebieranki. Zmyślnej, bo odbiorcą idealnym utworu też wydaje się kobieta.
No i klimat – trochę liceum, po pierwszych „pokoleniowych” lekturach i pierwszym smakowaniu świata, trochę Meg Ryan i „Miasta Aniołów”. Czysta, nawet miejscami nadmiarowa liryka z przebłyskami humoru.
Więc chyba byłoby na nie, gdyby nie to, że utwór jest ładny. I widać kunszt i że autor dobry w literki.
Tylko nie drapie w śródmózgowie, jak tamte, wcześniejsze paciorki różańca.
Szkoda, żeśmy są jak kino dla dystrybutora. Wyświetli, zainkasuje należną część kasy i pójdzie sobie.
Ktoś, kto umie tak ładnie pisać, mógłby się efektywnie dorzucić do werowej sadzawki z mądrościami.