Wstęp do opowiadania, które napoczynam. Wiążę z nim niezłe nadzieje, ale wstęp ma tu duże znaczenie. Nie przejmujcie się niezaplecionymi odnośnikami i nierozpoznawalnymi metaforami. Pomóżcie dopracować i - BłAGAM! - nie czepiajcie się przenośni językowych ani neologizmów.
Puszczam w obieg, objedźcie mnie, jak możecie, byle z sensem.
-----------------------------------
„To moja droga z piekła do piekła
W przepaść na łeb, na szyję skok!”
Warkliwe szarpnięcia, ciężki, ostry rytm. W głosie tli się jeszcze niepokój po ostatnim krzyku. Kaczmar śpiewa dalej, bez trudności manewrując językiem między literami, dźwiękami i akcentami. Bez zająknięcia. Poprawnie co do joty.
Spod zmarszczonych brwi wzrok umyka w kąt korytarza. Ludzie: wysocy, młodzi, roześmiani. Beztroscy. Rozwarte dłonie. śmiała, choć nieznaczna gestykulacja.
Beztroscy. Tacy nieświadomi.
„Myśmy raju znieść nie mogli,
Tu nasz żywioł, to nasz dom.”
Charkot, chrypka. Jacek rwie gardło, żeby za chwilę wydobyć czysty, długi dźwięk. Oczy w ułamek sekund uciekają w inny kąt.
Bardzo wysoki, chusta obwiązuje głowę. Tatuaż dumnie eksponowany na ciężkim, muskularnym ramieniu. O, jest opalone.
Solarium, przemyka przez myśl. Ten człowiek nie ma pojęcia, co to za chusta, co znaczą znaczki na niej napisane, nawet jeśli to czyjś herb. Co go to zresztą obchodzi? To szmatka, którą kupili mu rodzice. Fajnie wygląda.
Zwierzę.
„Bo na sercu – po lewej
Tam Stalin drży”
Spocona twarz wąsacza przez chwilę przemyka przez myśl. Gdzieś głęboko budzi się stetryczałe poczucie humoru. Zostawia to sobie na później. Na „za parę lat”.
Wytatuowany goryl muska spojrzeniem dziewczynę. Niezła – zgrabna, z dużymi oczami, latynoską cerą. Solarium. Krótka spódniczka, różowa bluzeczka. ładna… Wysoka. Idealne włosy.
Ale która nie ma dziś idealnych?
Rozmawia z kimś, ale wychwytuje spojrzenie goryla. Nie – ona nic nie zobaczyła, szybko ucieka. Za chwilę znowu przewraca oczami, oczywiście przypadkiem. Dostrzega tłumek wokół gościa z tatuażem. Fani. Wraca oczami do rozmówcy, ale opiera się o ścianę, a sukienka podskakuje zachęcająco.
„To moja droga z piekła do piekła
Wokół postaci bladych tłok
Koń mnie nad nimi unosi z lekka
I w drugi krąg kieruję krok”
Pod ścianą półbrzydka okularnica. Obcisłe spodnie, by pokazać, że coś jeszcze ma. Długi, opadający w dół nos przy książce. Potakuje nieuczesanej, skrzywionej dziewczynce z niepewną miną. Markowe cichy obok tłustych włosów.
Złośliwa, skwaszona kobieta sukcesu. I niezdecydowana księżniczka tatusia.
Wiedźma i imp.
Kolejna śliczna blondyna z prostymi pasemkami. Znowu krótka sukienka. I solarium. Obok wystrojona na czterdziestkę kopia Kayah. I panienka w wycierach, kołysząca się w lewo i prawo.
Trzymają w dłoniach zeszyty i stoją obok chatki wiedźmy. Niedługo test.
Na schodach elegancka, z malowanymi oczami. Przy niej uśmiechnięty galant. Niemal trzyma w dłoni jej dłoń: niecodzienny wybryk. Oczka-żuczki koniecznie roziskrzone. Rozmowa jest gorąca, jadaczki opadają w tę i we w tę. śmiech. Zabawa.
Czy ona nie widzi jego oczu?
Obok, przy wejściu, witając się z ochroniarzami…
Drrrrr. Dzwonek. A raczej: dzwonek!
„Po huśtawce mdłość i smutek
Choćbyś nawet
Co dzień
Walił
Głową
W stół!”
W jednej chwili ludzie rozpierzchli się i uciekli z pola widzenia, jak woda po wyjęciu korka z wanny. Wesołkowie zebrali się prędko, zapominając w jednej chwili o ludziach, z którymi przed chwilą się śmiali. Dziewczyna w krótkiej kiecce pożegnała rozmówcę słodkim pocałunkiem, przelotnie spoglądając na wytatuowanego goryla. Trafiona. Goryl z kolei odczekał, aż rozmówca panienki zejdzie z pola widzenia i śmignął za nią, nawiązać kontakt przyjacielski. Trafiony.
Nikły uśmieszek wypełzł na twarz.
Klasa powoli pakuje się na sprawdzian. Zniesmaczona jakimś pustosłowiem, okularnica trzepnęła zeszytem przez łeb księżniczki. Aż echo poszło. Trafiona. Za chwilę śmieje się głupawo, nie widząc problemu. Dziewuszka z bolącą głową patrzy na nią jak zaszczute zwierzę, ale naśladuje uśmiech. Całkowicie szczerze. Bez pudła.
Dopiero teraz głowa w pełni wystaje do góry; trzeba dostrzec wszystkich, zanim umkną z pola widzenia.
Do eleganckiej podchodzi inny chłopak. Iskra w jednej chwili przemyka z oczu jej wielbiciela na jej własne. Macha dłonią na pożegnanie, odchodząc.
Chłopak stoi jeszcze chwilę pod ścianą, pozbawiony uśmiechu. Rzuca wzrokiem tu i tam. Napotyka na mnie, po czym szybciutko ucieka i pędzi do własnej sali.
Trafieni. Oboje.
Będąc w towarzystwie, blondyna wygina się w charakterystyczny sposób. Plastykowe, sztuczne gesty, mimo wszystko idealnie odzwierciedlające jej wewnętrzny stan. Chyba mogę ją zaliczyć. Kayah zarzuca nogami jak modelka, wysokie obcasy stukają o podłoże. Ile wiem, trafiłem. W głowie zakluczyła się myśl, by dowiedzieć się, jakim cudem kobiety na nich chodzą. Jest już długo po przerwie. Wstaję.
Dziewczyna w wycierowym kompleciku wybiega z klasy. Jej włosy odchylają się do tyłu, pędzi w moją stronę. Wbiega po schodach. Przez chwilę przez myśl przemyka głupi pomysł, że to…
Wpada w ramiona chłopaka. Piszczy radośnie i oplata go nogami. Bez nutki erotyki, niemal samo wysłodzone szczęście. I spojrzenie w jej oczach, takie… głębokie?
Trafiona…?
Bezczelnie zatrzymuję na nich wzrok.
- Dawid, idziesz? – dobiega głos gdzieś z boku. – Jest już po dzwonku.
„Tu do mnie! Tu do mnie!
Ruda chwyta mnie dziewczyna swymi dłońmi
I do końskiej grzywy wiąże
Szarpię grzywę - rumak rży!
Ona - co ci jest mój książę?
Szepce mi...”
Radosna para dostrzega nas dopiero teraz.
- Idę. – odpowiadam.
Nie. Nie trafiona.
Zwlekam się do klasy.
An End of this scene
By Leiner
2
Gdybyś nie napisał, że jest to wstęp opowiadania, to uznałbym, że ten tekst jest skończony. Gotów.
Niemal przez cały utwór narracja jest w trzeciej osobie. To jednak mistyfikacja. Dopiero w zakończeniu ujawnia się narrator konkretny (Dawid), użycie przez niego pierwszej osoby czasowników wskazuje, że narracja od początku była nie trzecioosobowa, lecz pierwszoosobowa. Ta mistyfikacja spełnia określoną rolę. Czytelnik zostaje najpierw wprowadzony w błąd. Ma wrażenie, że narrator oprowadza go po świecie przestawionym, który ukazuje w sposób obiektywny. Zarazem tworzy klimat grozy. Wydaje się, że narrator jest jak snajper, który wybiera sobie cele, aby je trafić. Anafora wzmacnia to wrażenie i potęguje grozę. Akcja dzieje się w szkole i podczas przerwy na lekcję. Uczniowie szykują się do sprawdzianu, z radiowęzła słychać piosenki. Można wyobrazić sobie, że jakiś psychopata obmyśla, jakich uczniów... zastrzelić.
Gdy jednak ujawnia się narrator i gdy okazuje się, że narracja to monolog owego narratora, następuje radykalna zmiana wyobrażeń. Opis nie służy obiektywnej prezentacji postaci, ale jest ich subiektywnym spostrzeganiem. To narrator wyobraża sobie, jaką dziewczynę mógłby trafić (poderwać). Opis ujawnia więc stan psychiczny narratora, jest projekcją jego marzeń.
W zakończeniu i czytelnik, i sam narrator zostają wyprowadzeni z błędu. Czytelnik dowiaduje się prawdy o narracji i narratorze, a narrator znów przekonuje się, że spadł z obłoków. Tytuł tłumaczy więc powód sfrustrowania narratora.
Oczywiście, niczego nie sugeruję autorowi. Ot, garść impresji po lekturze tekstu, który - według zapowiedzi autora - miał być prologiem i który - według mnie - okazał się utworem kompletnym.
Niemal przez cały utwór narracja jest w trzeciej osobie. To jednak mistyfikacja. Dopiero w zakończeniu ujawnia się narrator konkretny (Dawid), użycie przez niego pierwszej osoby czasowników wskazuje, że narracja od początku była nie trzecioosobowa, lecz pierwszoosobowa. Ta mistyfikacja spełnia określoną rolę. Czytelnik zostaje najpierw wprowadzony w błąd. Ma wrażenie, że narrator oprowadza go po świecie przestawionym, który ukazuje w sposób obiektywny. Zarazem tworzy klimat grozy. Wydaje się, że narrator jest jak snajper, który wybiera sobie cele, aby je trafić. Anafora wzmacnia to wrażenie i potęguje grozę. Akcja dzieje się w szkole i podczas przerwy na lekcję. Uczniowie szykują się do sprawdzianu, z radiowęzła słychać piosenki. Można wyobrazić sobie, że jakiś psychopata obmyśla, jakich uczniów... zastrzelić.
Gdy jednak ujawnia się narrator i gdy okazuje się, że narracja to monolog owego narratora, następuje radykalna zmiana wyobrażeń. Opis nie służy obiektywnej prezentacji postaci, ale jest ich subiektywnym spostrzeganiem. To narrator wyobraża sobie, jaką dziewczynę mógłby trafić (poderwać). Opis ujawnia więc stan psychiczny narratora, jest projekcją jego marzeń.
W zakończeniu i czytelnik, i sam narrator zostają wyprowadzeni z błędu. Czytelnik dowiaduje się prawdy o narracji i narratorze, a narrator znów przekonuje się, że spadł z obłoków. Tytuł tłumaczy więc powód sfrustrowania narratora.
Oczywiście, niczego nie sugeruję autorowi. Ot, garść impresji po lekturze tekstu, który - według zapowiedzi autora - miał być prologiem i który - według mnie - okazał się utworem kompletnym.
3
Zależy, jak chcesz dalej porowadzić narrację.
Wstęp w takiej formie, później już zwyczajne opowiadanie? Czy może wszystko masz zamiar utrzymać w takim stylu?
Ryszard ma nieco racji - tekst może stanowić osobną całość, bez problemu. Tylko wtedy, jako taki, nie podoba mi się - ani tematyka ani styl. No przepraszam, ale nie mogę się przekonać do takich strzępków.
Podkreślam, że to tylko moje zdanie. Lubię długie zdania, łączące się w płynną całość.
Oczywiście sens rozumiem, nie jest to żaden bełkot - po prostu opis sytuacji inaczej. W sumie to nie jest złe, ale jakieś takie zbyt dwudziestopierwszowieczne - szybkie, butne, bezpośrednie. Jeśli tak miało być, to odniosłeś zamierzony efekt.
Chyba w ogóle nie powinnam oceniać. Ale mam ochotę Cię pochwalić - w sumie tekst jest zgrabny. Co prawda dla mnie to nadal strzępek opisu - ale nie wyszło najgorzej.
No dobra, coś w tym jest. Nie podoba mi się od progu, ale dobrze bawisz się słowami. Ma to swoją energię...
No cóż, gusta są różne - ode mnie tyle, że nie jest źle. Nie wystawię oceny, bo byłaby niesprawiedliwa.
( chyba mnie nie wywalą za podobne posty?
)
Wstęp w takiej formie, później już zwyczajne opowiadanie? Czy może wszystko masz zamiar utrzymać w takim stylu?
Ryszard ma nieco racji - tekst może stanowić osobną całość, bez problemu. Tylko wtedy, jako taki, nie podoba mi się - ani tematyka ani styl. No przepraszam, ale nie mogę się przekonać do takich strzępków.
Podkreślam, że to tylko moje zdanie. Lubię długie zdania, łączące się w płynną całość.
Oczywiście sens rozumiem, nie jest to żaden bełkot - po prostu opis sytuacji inaczej. W sumie to nie jest złe, ale jakieś takie zbyt dwudziestopierwszowieczne - szybkie, butne, bezpośrednie. Jeśli tak miało być, to odniosłeś zamierzony efekt.
Chyba w ogóle nie powinnam oceniać. Ale mam ochotę Cię pochwalić - w sumie tekst jest zgrabny. Co prawda dla mnie to nadal strzępek opisu - ale nie wyszło najgorzej.
No dobra, coś w tym jest. Nie podoba mi się od progu, ale dobrze bawisz się słowami. Ma to swoją energię...
No cóż, gusta są różne - ode mnie tyle, że nie jest źle. Nie wystawię oceny, bo byłaby niesprawiedliwa.
( chyba mnie nie wywalą za podobne posty?

"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
Jedyny imperator: władca porcji lodów."
.....................................Wallace Stevens
4
(No co Ty
)
Drogi futurysto,
jak zwykle, ominąłeś chłodną, krytyczną ocenę, a zabrałeś się do prywatnej interpretacji. ślę za to szczególne pozdrowienia - przyjemnie się czyta, gdy ktoś zainteresuje się tekstem i będzie potrafił zauważyć wiele szczegółów, dobrnąć do interesujących wniosków. Mimo to, Twoich słów ani nie potwierdzę ani zaprzeczę, na razie. Chcę poczytać, co powiedzą inni.
Niemniej, dziękuję.
Itachi-san,
Twoje zdanie jak najbardziej mnie obchodzi i interesuje jako autora. Dziękuję za wypowiedź - mogłem z niej wyciągnąć parę ciekawych danych.
Odpowiadając na pytanie - opowiadanie dalej ma być prowadzone w nieco bardziej klasycznym stylu, ale nie przepuszczę, żeby od czasu do czasu wpleść zabawy formą albo choćby nawiązania do wstępu. Jeśli inaczej Ci to przeszkadza, wyobraź sobie, że to scena poprzedzająca faktyczny film - wtedy być może rozjaśni się wizja reszty.
Mimo wszystko, w Twojej wypowiedzi nie znajduję argumentów na potwierdzenie, dlaczego to się nie podoba. Po prostu gust?
I chciałbym też usłyszeć chociaż nutki interpretacji. Powiedz, co tu widzisz?

Drogi futurysto,
jak zwykle, ominąłeś chłodną, krytyczną ocenę, a zabrałeś się do prywatnej interpretacji. ślę za to szczególne pozdrowienia - przyjemnie się czyta, gdy ktoś zainteresuje się tekstem i będzie potrafił zauważyć wiele szczegółów, dobrnąć do interesujących wniosków. Mimo to, Twoich słów ani nie potwierdzę ani zaprzeczę, na razie. Chcę poczytać, co powiedzą inni.
Niemniej, dziękuję.
Itachi-san,
Twoje zdanie jak najbardziej mnie obchodzi i interesuje jako autora. Dziękuję za wypowiedź - mogłem z niej wyciągnąć parę ciekawych danych.
Odpowiadając na pytanie - opowiadanie dalej ma być prowadzone w nieco bardziej klasycznym stylu, ale nie przepuszczę, żeby od czasu do czasu wpleść zabawy formą albo choćby nawiązania do wstępu. Jeśli inaczej Ci to przeszkadza, wyobraź sobie, że to scena poprzedzająca faktyczny film - wtedy być może rozjaśni się wizja reszty.
Mimo wszystko, w Twojej wypowiedzi nie znajduję argumentów na potwierdzenie, dlaczego to się nie podoba. Po prostu gust?
I chciałbym też usłyszeć chociaż nutki interpretacji. Powiedz, co tu widzisz?
5
Chciałeś Adamie, więc masz.
Od razu zaznaczam, że dostosuję się do Twojego apelu i nie będę się czepiał za bardzo.
Wiesz co mi się podobało w tekście? To, że przebrnąłem przez niego bez zająknięcia, bez przystanku na łyk kawy/herbaty czy choćby bez myśli: "gdzie ten koniec?". Czytało się szybko i lekko.
Potwierdzam też, że dla mnie mogło, by nie być dalszych części, gdyż tekst jest sam dla siebie końcem i początkiem. Jednak wtedy odczuwałoby się pewien niedosyt, brak określonej puenty, zakończenia, które zadowalałoby czytelnika.
Nie podobało mi się jedno. Krótkie zdania pomagają nieco w czytaniu, ale psują rytmiczność tekstu. Przechodzimy z płynnej narracji w skokową, w takt wojskowych werbli. Nie przepadam za tekstami, które nakazują mi jak mam je czytać, wolę w tej kwestii mieć wolną rękę.
Ogólnie nie mogę sie dokładnie wypowiedzieć o tekście, gdyż mam mieszane uczucia. Jako fragment może być nawet obiecujący, ale jako całość nic mi nie mówi, nic nie daje. Jedyne co Ci mogę poradzić to żebyś zmienił nieco rytmiczność tekstu, wydłużył nieco pewne zdania, wtedy może będzie się jeszcze płynniej czytało.
Na więcej aktualnie nie potrafię powiedzieć. Niestety.
Pozdro.
Od razu zaznaczam, że dostosuję się do Twojego apelu i nie będę się czepiał za bardzo.
Wiesz co mi się podobało w tekście? To, że przebrnąłem przez niego bez zająknięcia, bez przystanku na łyk kawy/herbaty czy choćby bez myśli: "gdzie ten koniec?". Czytało się szybko i lekko.
Potwierdzam też, że dla mnie mogło, by nie być dalszych części, gdyż tekst jest sam dla siebie końcem i początkiem. Jednak wtedy odczuwałoby się pewien niedosyt, brak określonej puenty, zakończenia, które zadowalałoby czytelnika.
Nie podobało mi się jedno. Krótkie zdania pomagają nieco w czytaniu, ale psują rytmiczność tekstu. Przechodzimy z płynnej narracji w skokową, w takt wojskowych werbli. Nie przepadam za tekstami, które nakazują mi jak mam je czytać, wolę w tej kwestii mieć wolną rękę.
Ogólnie nie mogę sie dokładnie wypowiedzieć o tekście, gdyż mam mieszane uczucia. Jako fragment może być nawet obiecujący, ale jako całość nic mi nie mówi, nic nie daje. Jedyne co Ci mogę poradzić to żebyś zmienił nieco rytmiczność tekstu, wydłużył nieco pewne zdania, wtedy może będzie się jeszcze płynniej czytało.
Na więcej aktualnie nie potrafię powiedzieć. Niestety.
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
6
Hm, Weber!
Idealnie wystosowałeś się do kwestii tekstu jako zakończonego tworu - myślę tak samo. Rzekłeś też słowo na temat formy, co bardzo mnie dopinguje. Dziękuję za uwagę na temat rytmiki, postaram się to lepiej skonstruować (o ile mam tyle umiejętności). Czy mógłbyś dla przykładu wyszczególnić, które zdania są na swoim miejscu, a które z tych krótkich nie są odpowiednio dopasowane/psują rytmikę?
Idealnie wystosowałeś się do kwestii tekstu jako zakończonego tworu - myślę tak samo. Rzekłeś też słowo na temat formy, co bardzo mnie dopinguje. Dziękuję za uwagę na temat rytmiki, postaram się to lepiej skonstruować (o ile mam tyle umiejętności). Czy mógłbyś dla przykładu wyszczególnić, które zdania są na swoim miejscu, a które z tych krótkich nie są odpowiednio dopasowane/psują rytmikę?
7
Adam Leiner
Drogi Autorze!
Pisze Pan Autor, że ominąłem chłodną, krytyczną ocenę. Ależ, Panie Autorze, gorący tekst udzielił mi coś ze swojego ciepła. Miej więc pretensje do swojego tekstu, który grzeje. Ostudź go. Posłuchaj innych, twe święte prawo. Im przyznajesz rację, że brak pointy nie zadowoliłby czytelnika. To twoja wolność - zgadzać się z innymi. Ja też twój czytelnik. Lubię odczuwać niedosyt, a pointa pozbawiłaby mnie istotnego doświadczenia, jaki niesie twój tekst. Mnie jednak, powtórzę, także twojemu czytelnikowi, nie przyznajesz racji. Twoja wolność, korzystaj z niej, jak ci się podoba. Mi nic do niej. Nie ty mnie, Panie Autorze, obchodzisz, lecz twój tekst. Skopiowałem go sobie i nigdy mi już go nie odbierzesz. Tekst twój taki, jaki jest teraz, polubił mnie i za to mu dziękuję.
Drogi Autorze!
Pisze Pan Autor, że ominąłem chłodną, krytyczną ocenę. Ależ, Panie Autorze, gorący tekst udzielił mi coś ze swojego ciepła. Miej więc pretensje do swojego tekstu, który grzeje. Ostudź go. Posłuchaj innych, twe święte prawo. Im przyznajesz rację, że brak pointy nie zadowoliłby czytelnika. To twoja wolność - zgadzać się z innymi. Ja też twój czytelnik. Lubię odczuwać niedosyt, a pointa pozbawiłaby mnie istotnego doświadczenia, jaki niesie twój tekst. Mnie jednak, powtórzę, także twojemu czytelnikowi, nie przyznajesz racji. Twoja wolność, korzystaj z niej, jak ci się podoba. Mi nic do niej. Nie ty mnie, Panie Autorze, obchodzisz, lecz twój tekst. Skopiowałem go sobie i nigdy mi już go nie odbierzesz. Tekst twój taki, jaki jest teraz, polubił mnie i za to mu dziękuję.
8
Ryszardzie Jasiński
Drogi czytelniku!
Widzę, że poczułeś się obruszony moją uwagą na temat tekstu jako zakończenia. Nie myśl, że Twoje sugestie nie mają dla mnie znaczenia: wręcz odwrotnie, jako jedyny posunąłeś się do wnikliwego spojrzenia w tekst i interpretacji. Ba, interpretacji w dużej mierze trafnej. Jestem również pewien, że będziesz pierwszą osobą, której prześlę całość tekstu, jako takiej, na którą mogę liczyć jako na czytelnika.
To, że mój twór Cię grzeje bynajmniej nie jest wadą - wręcz odwrotnie. Być może nie zaznaczyłem tego umiejętnie, więc teraz spróbuję: masz podejście bardziej czytelnika niż zimnego recenzenta i jest to dla mnie duży komplement, ponieważ widzę, że doceniasz moją pracę.
Kwestią fragmentu jako osobnego tekstu: jak sam zauważyłeś, niedosyt by istniał. Niektórym pewnie by przeszkadzał, Tobie odpowiada. I chwała Ci za to - szanuję Twoje zdanie i jest ono również ciekawym komponentem czytelniczej wypowiedzi z Twojej strony. Ja sam zgodziłem się z Weberem, ponieważ nie patrzę na ten tekst jako na osobną całość (to dość logicznie, że nie mogę, skoro w głowie mam kolejne wątki). Jeśli o to chodzi, ów tekst faktycznie mógłby stanowić coś pojedynczego, ale w mojej głowie jest już częścią większej pracy.
Domyślam się, że zrozumiesz i zaakceptujesz moją postawę, nie będąc obrażonym. Nie chciałbym tego, ponieważ straciłbym cennego recenzenta.
Pozdrawiam
Leiner
PS. Ominąłem uprzejme formy "Pan". Nie są chyba potrzebne, prawda?
PS2. Ciekawym, co sądzisz o roli cytatów w utworze.
Drogi czytelniku!
Widzę, że poczułeś się obruszony moją uwagą na temat tekstu jako zakończenia. Nie myśl, że Twoje sugestie nie mają dla mnie znaczenia: wręcz odwrotnie, jako jedyny posunąłeś się do wnikliwego spojrzenia w tekst i interpretacji. Ba, interpretacji w dużej mierze trafnej. Jestem również pewien, że będziesz pierwszą osobą, której prześlę całość tekstu, jako takiej, na którą mogę liczyć jako na czytelnika.
To, że mój twór Cię grzeje bynajmniej nie jest wadą - wręcz odwrotnie. Być może nie zaznaczyłem tego umiejętnie, więc teraz spróbuję: masz podejście bardziej czytelnika niż zimnego recenzenta i jest to dla mnie duży komplement, ponieważ widzę, że doceniasz moją pracę.
Kwestią fragmentu jako osobnego tekstu: jak sam zauważyłeś, niedosyt by istniał. Niektórym pewnie by przeszkadzał, Tobie odpowiada. I chwała Ci za to - szanuję Twoje zdanie i jest ono również ciekawym komponentem czytelniczej wypowiedzi z Twojej strony. Ja sam zgodziłem się z Weberem, ponieważ nie patrzę na ten tekst jako na osobną całość (to dość logicznie, że nie mogę, skoro w głowie mam kolejne wątki). Jeśli o to chodzi, ów tekst faktycznie mógłby stanowić coś pojedynczego, ale w mojej głowie jest już częścią większej pracy.
Domyślam się, że zrozumiesz i zaakceptujesz moją postawę, nie będąc obrażonym. Nie chciałbym tego, ponieważ straciłbym cennego recenzenta.
Pozdrawiam
Leiner
PS. Ominąłem uprzejme formy "Pan". Nie są chyba potrzebne, prawda?
PS2. Ciekawym, co sądzisz o roli cytatów w utworze.
9
Poniżej zamieszczam przykładowe fragmenty, które według mnie psują rytmikę.
To tylko przykłady, które gryzą się w moim mniemaniu z resztą tekstu, ale komuś innemu mogą odpowiadać, więc pamiętaj, że nie musisz się tym wcale sugerować.
Pozdro.
To przejście ze zdań dłuższych w pojedyncze wyrazy. Tak jakbyś zjeżdżał z pięknej, świeżutkiej asfaltówki na polną drogę, pełną dziur.
Warkliwe szarpnięcia, ciężki, ostry rytm. W głosie tli się jeszcze niepokój po ostatnim krzyku. Kaczmar śpiewa dalej, bez trudności manewrując językiem między literami, dźwiękami i akcentami. Bez zająknięcia. Poprawnie co do joty.
Spod zmarszczonych brwi wzrok umyka w kąt korytarza. Ludzie: wysocy, młodzi, roześmiani. Beztroscy. Rozwarte dłonie. śmiała, choć nieznaczna gestykulacja.
Beztroscy. Tacy nieświadomi.
To i solarium mógłbyś przykleić do wcześniejszego zdania, powoduje zbędne wstrzymanie rytmiki. Taka zbędna pauza. Poza tym teraz wygląda to jakbyś miał zamiar zacząć wymieniać, co widzisz, jak małe dziecko opisujące znudzonej nieco matce widoki za oknem.I solarium. Obok wystrojona na czterdziestkę kopia Kayah. I panienka w wycierach, kołysząca się w lewo i prawo.
Trzymają w dłoniach zeszyty i stoją obok chatki wiedźmy. Niedługo test
To tylko przykłady, które gryzą się w moim mniemaniu z resztą tekstu, ale komuś innemu mogą odpowiadać, więc pamiętaj, że nie musisz się tym wcale sugerować.
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
10
Adam Leiner
Nigdy nie poczułem się oburzony ani urażony. Po prostu, zdziwiłem się, że oceniłeś moje czytelnicze uczucia: "ominąłeś chłodną, krytyczną ocenę". Napisałem więc, że twój tekst udzielił mi swego ciepła, bo jest gorący. Twój tekst obdarował mnie także swą dynamiką. Innymi słowy, pozytywna i dobra energia z twojego opowiadania dodatnio na mnie wpłynęła. Twoje ostatnie wyjaśnienia świadczą, że zrozumiałeś, jak ślicznie działa twój tekst. Na mnie. Co dalej zrobisz ze swoim tekstem, twoja wolność i nic mi do niej. Ważne, co już otrzymałem. Jeśli dalej będzie tak gorąca energia, czekam na owo dalej...
Nigdy nie poczułem się oburzony ani urażony. Po prostu, zdziwiłem się, że oceniłeś moje czytelnicze uczucia: "ominąłeś chłodną, krytyczną ocenę". Napisałem więc, że twój tekst udzielił mi swego ciepła, bo jest gorący. Twój tekst obdarował mnie także swą dynamiką. Innymi słowy, pozytywna i dobra energia z twojego opowiadania dodatnio na mnie wpłynęła. Twoje ostatnie wyjaśnienia świadczą, że zrozumiałeś, jak ślicznie działa twój tekst. Na mnie. Co dalej zrobisz ze swoim tekstem, twoja wolność i nic mi do niej. Ważne, co już otrzymałem. Jeśli dalej będzie tak gorąca energia, czekam na owo dalej...
11
Dziękuję za uwagi, Weber.
Podziękowania za doping, Ryszardzie. Nastąpi chwila uspokojenia narracji, ale wierz mi, że koncept opowiadania zakłada i dynamikę.
Podziękowania za doping, Ryszardzie. Nastąpi chwila uspokojenia narracji, ale wierz mi, że koncept opowiadania zakłada i dynamikę.