[W] Śnieżny podróżnik

1
Dookoła nie było nic. Tylko biel. Białe ziemia, białe niebo, i tylko jeden czarny człowiek pośrodku niczego. Szedł powoli przed siebie. Nic nie było za nim, nic przednim. Dokąd więc szedł?
Podróżnik wiele już w życiu osiągną. Wyprawa na Grenlandię miała zakończyć jego wieloletnią karierę. Cel był prosty – okrążyć wyspę idąc wybrzeżem na piechotę. Sam jak palec, otoczony przez martwą ciszę.

Tego ranka wstał wcześniej. Słońce ledwo unosiło się nad horyzontem. Obozowisko w którym spał, było rozpita na niedużym wzgórzu. Pozwalało to jednak podziwiać piękne i rozległe równiny śnieżnej pustynni. Niebo było czyste, nie zanosiło się na jakąkolwiek zmianę. Jak na ten okres było stosunkowo ciepło. Termometr pokazywał zaledwie kilka stopni poniżej zera.

Coś jednak poszło nie tak. Z rana zakładał, że przed zmierzchem dojdzie do Qaanaaq. Nie zdążył nawet zdjąć plecaka. Silny podmuch wiatru zwalił go z nóg. Chwilę potem suchy śnieg zaczął się unosić i ograniczać widoczność. Rozpętało się piekło.

Jego ostatnim posiłkiem rano była ostatnia porcja zupy z puszki podgrzana na niewielkim płomieniu. Chwilę potem spakował się, spojrzał na kompas i ruszył. Nigdy nie lubił technologi. Uważał że kompas i mapa dają mu największą radość.

Do miasteczka pozostało mu godzina drogi przy dobrej pogodzie, jednak ta burza uniemożliwiała mu nawet określić jak szybko się porusza. Jeszcze raz zerkną na kompas, szedł w dobrym kierunku.

Pochodził on z Anglii. W ojczyźnie nie zostawił nic. Jego życie to była ciągła podróż i przygoda. Nie potrafił się ustatkować.
To co robił to jednak wciąż było za mało. Nawet najkrótsza przerwa sprawiała mu wielki ból. Ból serca który zaspokoić mógł tylko bilet lotniczy na nieodkryte dotąd tereny.

Nagle stało się coś strasznego. Coś co nie powinno się nigdy wydarzyć. Pękł pasek od plecaka! Nie dało się już go normalnie nieść, był za ciężki więc jedyne co mógł zrobić to zostawić go tu. Może odnaleziony tu przez kogoś namiot i koce uratują kiedyś komuś życie. Pozbycie się zbędnego balastu zmieniło rytm podróży. Teraz liczyło się tylko najszybsze dotarcie do zabudowań. Chciało mu się pić jednak woda, którą miał przy sobie, już od jakiegoś czasu była zamrożona.

Nieustatkowane życie nie oznaczało jednak, że nie miał rodziny. W jego rodzinnej wsi wciąż żyli jego rodzice. Byli dumni z syna, i choć rzadko bywał w domu, to i tak go kochali i zawsze pomagali w potrzebie.

Nagle za gęstą mgłą zobaczył jakieś niewyraźne kształty. To domy! Nie miał już jednak sił. Była tak blisko, dla niego jednak za daleko. Padł na śnieg z wyczerpania. Próbował się czołgać jednak to nie pomagało. Pogoda się powoli poprawiała, a mimo to obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny. On umierał.

Śnieżny podróżnik

2
Ajaj. Ajajajaj.
Po pierwsze niechluj z Ciebie.
Jekbe pisze: Nic nie było za nim, nic przednim / wiele już w życiu osiągną / Obozowisko w którym spał, było rozpita / Nigdy nie lubił technologi / Jeszcze raz zerkną na kompas
Jak mawia kolega Bartosh16, wstawienie tekstu bez sprawdzenia literówek to jak stawienie się na randkę woniejąc trzydniowym potem.

Teraz tzw flow. Płynność czytania. Mam wrażenie, jakby jeden narrator opowiadał a drugi wtrącał coś na chama co chwilę.
Popatrz: Biel - zbiera się - wichura - (wtręt - powrót do śniadania z puszki) - idzie - (wtręt - pochodzi z Anglii) - pęka plecak - (wtręt o rodzinie) - ómiro.
Przy okazji, jak czytasz, wichura zwala go z nóg, wracasz do śniadania, potem przechodzisz do pakowania. Czyli dałeś sygnał "akcja!" a potem "a jednak nie, jeszcze scenka rodzajowa"

Po trzecie. Logika.
Mamy już bilety lotnicze, istnieje "technologia" bardziej zaawansowana niż mapa i kompas , czyżby GPS? - a facetowi zamarzła woda bo nie miał durnego termosa?
Pękł pasek od plecaka! Nie dało się już go normalnie nieść, był za ciężki więc jedyne co mógł zrobić to zostawić go tu. Może odnaleziony tu przez kogoś namiot i koce uratują kiedyś komuś życie.
1) można poluzować i zawiązać na supeł 2) a czemu nie zostawił namiotu i kocy WRRRÓÓÓĆĆĆ 3) a czemu nie przeczekał wichury w namiocie 4) OK, podsumujmy, nie ma żarcia, namiotu, kocy, co ma takiego ciężkiego w tym plecaku że nie idzie nieść na jednym ramieniu?

Po czwarte. Risercz. Określone miejsce. Ketchiwan, Alaska. Ups, sorry, Qaanaaq, Grenlandia. Wcześnie rano słońce już nad horyzontem. A więc zapewne pełnia lata.
https://en.wikipedia.org/wiki/Qaanaaq zwijasz do "climate" i widzisz że kilka stopni poniżej zera to, jak na ten okres, stosunkowo chłodno.
Jeśli mówimy o tym konkretnym settingu, to znajdziesz mnóstwo, naprawdę mnóstwo wspomnień polarników. Zrozumiesz że odwilż może być równie upierdliwa co trzaskający mróz.
Dodatkowo, doświadczony podróżnik który przeszedł z buta naprawdę spory kawał drogi (bo jeśli przybył na Grenlandię samolotem to lądował w Kangerlussuaq, a to 1300km w linii prostej) nie wyliczył sobie żarcia i (prawie) dojechał na ostatniej konserwie?
I powyższe informacje uzyskałem przez 10 minut guglania i wikicenia więc to nie jest żadna Wiedza Tajemna.

Tyle dla Ciebie. Evolve or die.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Śnieżny podróżnik

3
Ok. to był mój pierwszy tekst z historyjką wymyśloną w biegu, aby zobaczyć co robię źle i na co mam patrzeć na przyszłość. Czyli czytać jeszcze raz co napisałem na spokojnie pod kątem literówek i logiki zdań.
Mam w głowie fajny pomysł, ale by go nie zepsuć jak tu, popiszę jeszcze trochę, popracuję nad ogólnym tematem opowiadania i poczytam innych, i komentarze co oni robili źle, aby wiedzieć czego mam nie powtarzać po nich.
Widzę, że przede mną jeszcze sporo pracy i nauki, ale jestem osobą upartą, więc ta druga opcja odpada.

Śnieżny podróżnik

4
Interpunkcja i literówki to po pierwsze.
Wrażenia mam takie same jak Misieq, za dużo wtrąceń i brak logiki.
Mi przeszkadzają trochę takie krótkie zdania, ale może bieglejsi się wypowiedzą czy to karygodny błąd.

Śnieżny podróżnik

5
Sporo literówek, a to świadczy, że nie sprawdziłeś tekstu przed wstawieniem. Nie przepuściłbyś przecież rozpita* zamiast rozbite*
Błędów w interpunkcji nie da się nie zauważyć, choć na pewno wskażą je, bieglejsi ode mnie w tym temacie. Ale nie postawić przecinka przed że* i które*, a stawiać przed pierwszym i*, to już naprawdę niedbałość :/
Jekbe pisze: Pogoda się powoli poprawiała, a mimo to obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny. On umierał.
Z kontekstu wynika, że umierał obraz ;)
Jekbe pisze: Jego ostatnim posiłkiem rano była ostatnia porcja zupy
powtórzenie ostatnia*, ostatnim*
Jak na historyjkę wymyśloną w biegu, to moim zdaniem całkiem nieźle. Dopracujesz, według wskazówek poprzedników i będzie super :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Miniatura literacka”