Najpierw spojrzała mu w oczy – długo i przeciągle. W końcu zaczęła się poruszać, powoli, zmysłowo, bawiąc się jego nagłym pragnieniem. Szukała rytmu, wsłuchiwała się, tworzyła swoje ciało na nowo. Jej ramiona rozwarły się jak skrzydła, a biodra zakołysały w pierwotnym rytmie. Przygarnął ją do siebie gwałtownie, a ona przywarła do niego i oboje pognali w stronę ognia, który przyciągał ich magicznym płomieniem. Trzymał ją mocno, napierał, wyznaczał kierunek i rytm - ramiona, biodra, stopy, a ona poddawała się z błogim uśmiechem na ustach, patrząc na niego, ucząc się jego kroków, podążając za nim niczym branka w ramionach wojownika. I pach! Odepchnęła go z siłą tajemną, gniewnie biegnąc przed siebie, w rytm własnej muzyki. Patrzył na nią, pragnął jej, chciał za nią podążyć, ale uciekała prężąc ciało, tylko po to, żeby znów do niego wrócić, żeby przytulić policzek do jego piersi, żeby złapać jego dłoń i trzymać i iść i biec i kochać… zapamiętać się w tych rytmach, które toczyły życie w ich spragnione ciała. I znów ich oczy patrzyły na siebie… a potem znów byli daleko. Razem.
Tango
1https://www.facebook.com/Barbara-Wysocz ... 1578587617
Ujrzałem ją już z bardzo daleka: siedziała na tarasie brudnej kawiarni i paliła papierosa w taki sposób, że nawet pięcioletnie dziecko nie miałoby wątpliwości, czym się trudni..
Julio Cortazar, Gra w klasy