wydawnictwo La Boheme; "koszt udziału w projekcie&

1
To jest nowo powstające wydawnictwo, które ma stronę tu:



http://www.la-boheme.pl/



Jest tam też link w którym ogłaszają nabór opowiadań (ciekawy temat, o zwierzakach, może kogoś zainteresuje) do antologii.



Linka mam z profilu Clari, która jest z nami na forum. Nie chciałem pisać na pw, bo może innych to zainteresuje a przy okazji szybciej dostanę odpowiedź na pytanie które mi chodzi po głowie:



Co to znaczy "Koszt udziału w projekcie to ok. 100 zł (zależny od ilości nadesłanych prac)"?



że dopłacam stówę do mojego opowiadania?

Ja jestem niekumaty w tych sprawach, nie znam wydawniczej terminologii, procesów, kto, co, jak, dlaczego itp. Mam nadzieję że ktoś to wyjaśni. Bo brzmi dosyć groźnie.

Re: wydawnictwo La Boheme; "koszt udziału w projek

2
Wars pisze:

że dopłacam stówę do mojego opowiadania?
Dokładnie. Widać od razu, że to niepoważna firma i inicjatywa. Zbiorą forsę od powiedzmy 200 chętnych, za te same pieniądze wydadzą zbiorek w 150 egzemplarzach, płacąc autorom po 50 złotych i tyle. Nawet redakcji nie zapewniają. Równie dobrze sam mógłbyś sobie wydać taki zbiorek ( wraz z kilkoma znajomymi)... O ile kiedykolwiek wydałbyś coś drukiem w normalnej firmie, bądź pewien, że jakiś troll - paparazzi wyciągnie fakt "publikacji" w owej "Bohemie" i ośmieszy Cię publicznie. Osobiście - nie polecam.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

3
łał, że tak powiem. Wiedziałem, że wielu wydawców nie płaci autorom stawek z rozmaitych powodów, ale taki przypadek, żeby autor sam musiał dopłacać 100 zeta do swojego zbiorku, to pierwszy raz spotkałem. Aż wierzyć mi się nie chce. Faktycznie już lepiej samemu się wydawać, przynajmniej jest gwarancja druku.



życzę powodzenia Bohemie ale z takim podejściem raczej trudno liczyć na dobre teksty. żaden szanujący się autor nie będzie płacił by go wydali, przynajmniej ja sobie nie wyobrażam takiej sytuacji. Dla mnie podstawowym kryterium doboru w konkursach literackich jest wypłacalność danej instytucji, kótra konkurs ogłasza. Z zasady wiem, że jak są pieniądze, to jest konkurencja i wysoka jakość, a jak forsy brak, to tym autorom, którzy się cenią, po prostu nie chce się pisać. Mnie czasem oburza, że w niektórych konkursach organizatorzy żadają dowodu wpłaty 10 zł, a tu mowa o trzech zerach.

4
nie o trzech, tylko o dwóch zerach.

W takim razie proszę, żebyście przeczytali mój post, w którym wyjaśnię swoje intencje

Druk współfinansowany przez autora przyszedł do nas z zachodu. Są już na rynku takie wydawnictwa, które wydają w ten sposób. Niestety idea z zachodu została mocno spaczona w Polsce. Wydawnictwa biorą od ludzi pieniądze, "wydają ich" powieść, tzn drukują te 100 egzemplarzy, kilka dają autorom, wysyłają do biblioteki narodowej (to też nie zawsze) i na tym koniec. Dzieje się tak dlatego, że wydawnictwa nie nie zarabiają na sprzedanych egzemplarzach, tylko na samym fakcie wydania. Takie wydawanie jest rzeczywiście bez sensu.

Co ja chce robić?

Chce, by autorzy brali udział w finansowaniu wydania (przynajmniej na początku działania wydawnictwa), ale na samym fakcie wydania nie zamierzam zarabiać. To gwarantuje, że zajmę się dystrybucją i reklamą, bo inaczej sama nic nie zarobię.

Projekt jest przeznaczony głównie dla zdolnych ludzi młodych, a dużo takowych spotykam na forach. Ich teksty są często wartościowe i chętnie czytane przez internautów, ale z jakiś powodów nie przypadają do gustu redaktorom w wydawnictwach.



Powołam się na przykład konkursu, podany przez Warsa. Wydaje mi się, że kiedy wysyłasz wiersz i płacisz 10 zł (a widziałam i po 20) za to tylko, że ktoś go przeczyta, to korzystniejszą ofertą jest, by wysłać mi go za darmo, ja go przeczytam i jeśli uznam, że jest wartościowy to umieszczę go w tomiku i dopiero wtedy autor zapłaci, co prawda tutaj jest kwestia 60 zł, a nie 10. Nie zapominaj jednak, że w antologiach pokonkursowych (jeśli nie są organizowane przez wydawnictwo) autorzy nie dość, że płacą na wstępie 10 zł nie wiedząc, czy się nadają czy nie, to jeszcze nie dostają żadnych tantiem, bo tomiki te są najczęściej rozprowadzane za darmo.



Dlaczego warto wydać w La Boheme, a nie samemu sobie?

Jest kilka powodów, po pierwsze:

- jeśli dajesz tylko jedno opowiadanie do tomiku, płacisz 100 zł a za tyle możesz sobie wydrukować dwa egzemplarze książki.

- żeby sprzedawać książki, trzeba mieć działalność gospodarczą, a więc trzeba płacić ZUS

- ja zajmuję się wszystkimi formalnościami (drukarnia, łamanie tekstu, redaktor, dystrybucja)

- Wydawnictwu jest stanowczo łatwiej podpisać umowę z księgarnią / hurtownią, bo z pojedynczym autorem nikt nie będzie chciał rozmawiać
,,Marzenia i rojenia tworzą z mej duszy milionerkę" z cyganerii Pucciniego

5
Clarie, nie sądź, że Cię atakuję, jednak poza samym wydaniem ksiażki, są jeszcze inne problemy. Jeśli wydasz na takiej zasadzie jaką tu wyjaśniłaś tekst kogoś, kto jest słaby literacko i trafił mu się jakiś lepszy kawałek, więc Ty go wzięłaś, to pół biedy. Jednak jeżeli będzie to autor, który zacznie robic potem karierę w "normalnych" wydawnictwach, taki epizod może mu zaszkodzić. Bo rzucą się na niego od razu ludziska i wypomną, że sam się kiedyś wydawał. Takie plotki/ opinie mogą bardzo zaszkodzić. No i jest też kwestia nakładu... Przecież Ty na takich zasadach nie jesteś w stanie wydać więcej niż 150 - 200 egzemplarzy. To kto to przeczyta? Więcej osób zapozna się z tekstem w internecie... To w jaki spoób drukowany u Ciebie autor ma zdobyć uznanie? Stać się znanym? I nie zgadzam się absolutnie ze stwierdzeniem, że istnieją dobrzy, niepublikowani autorzy. IMO - nie ma takich! Jeśli ktoś pisze na choćby przyzwoitym poziomie, to może bez problemu publikowac w czasopismach, a po jakimś czasie w zwykłych wydawnictwach. To jest biznes! Jak tekst jest dobry, to każdy weźmie go z pocałowaniem ręki. Jak nie jeden to drugi. Jeśli nikt go nie chce, to znaczy, że jedynie autor/ grupa jego przyjaciół uważają go za dobry... Stąd nie widzę sensu takich inicjatyw jak Twoja. Szans, że dostaniesz naprawdę dobre teksty jest jak jeden do miliona. Skro ich nie dostaniesz, to ani Ty, ani drukowani przez Ciebie autorzy kariery, ani pieniędzy nie zrobią. To oczywiście tylko moje zdanie, nie mam nic przeciwko temu, że będziesz wydawać teksty chętnych autorów, a oni u Ciebie drukować. Tyle, że nie widzę w tym żadnych korzyści dla autora.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

6
Navajero pisze:Jeśli ktoś pisze na choćby przyzwoitym poziomie, to może bez problemu publikowac w czasopismach, a po jakimś czasie w zwykłych wydawnictwach.
Mogę się z tym jednocześnie zgodzić i polemizować. Z jednej strony - jeżeli ktoś ma talent, to prędzej, czy później dany człek powinien się gdzieś odnaleźć, jednak z drugiej strony, spójrzmy na okładki NF albo SFFH - nowe nazwiska nie pojawiają się tam co miesiąc; rynek jest trudny i na pewno są osoby, które mają predyspozycje (czytaj: rękę do tworzenia dzieł literackich) ale nijak nie mogą nigdzie trafić. Czasem jedynie szczęście o tym decyduje. Z la-boheme jednak bym nie współpracował - odnoszę wrażenie, że jest to projekt dla autorów, którzy muszą szybko (na zabój! na zabój!) coś opublikować. Więcej korzyści widzę w kilku latach ćwiczeń i mozolnym pchaniu się do poważnych, sprawdzonych oficyn.

Ekhm, wybaczcie, że tak nagle się wtrąciłem ;)

7
Przepraszam za te trzy zera, oczywiście są tylko dwa.


Clarie pisze:
Wydaje mi się, że kiedy wysyłasz wiersz i płacisz 10 zł (a widziałam i po 20) za to tylko, że ktoś go przeczyta, to korzystniejszą ofertą jest, by wysłać mi go za darmo, ja go przeczytam i jeśli uznam, że jest wartościowy to umieszczę go w tomiku i dopiero wtedy autor zapłaci, co prawda tutaj jest kwestia 60 zł, a nie 10. Nie zapominaj jednak, że w antologiach pokonkursowych (jeśli nie są organizowane przez wydawnictwo) autorzy nie dość, że płacą na wstępie 10 zł nie wiedząc, czy się nadają czy nie, to jeszcze nie dostają żadnych tantiem, bo tomiki te są najczęściej rozprowadzane za darmo.


Ja płaciłem za udział w konkursie tylko raz, akurat 10 zł. I okazało się, że w ten sposób nie tylko ktoś przeczytał mój zestaw wierszy, ale i dostałem bodaj 400 zł z tytułu 3 nagrody. Są oczywiście konkursy, gdzie nie ma nagród, ale nikt, kto jest pewny swoich umiejętności i szanuje siebie, nie będzie płacił 10 czy, o zgrozo 20 zł (oprócz zwyczajowej opłaty pocztowej paru zł za wysłanie) za to, żeby w najlepszym wypadku ujrzeć swoje nazwisko w druku, w jakiejś antologii, kwartalniku czy nawet miesięczniku. To jest być może wystarczający magnes na młodzież, która czasem aż pali się do tego, by zostać wydana, ale na bardziej dojrzałych autorów nie.



Podobnie widzę Twoje wydawnictwo. Pieniądze zarobione na tekście (czy to będzie nagroda, czy honorarium autorskie)- choćby niewielkie - to dla wielu, być może większości autorów - ważny czynnik motywacyjny, dla mnie decydujący [choćby przychód był symboliczny (honoraria rzędu 100-200zł trudno nazwać inaczej)]. Umieszczałem już wiersze w antologiach i dostawałem za to pieniądze (nagrody). Płacić 100zł czy nawet 60zł za dwa autorskie egzemplarze i zobaczenie swojego nazwiska to dla mnie stanowczo zbyt wygórowana cena. Pomijam kwestie nakładu czy dystrybucji. Gdyby była to propozycja antologii tekstów jednego autora, możnaby zacząć się zastanawiać.



Piszesz, że to jest projekt przeznaczony dla młodych zdolnych, ale jest jeszcze taka sprawa, że te dwa zera to może się okazać dla tych młodych więcej niż mogą wygospodarować ze swojego kieszonkowego. Z mojego doświadczenia konkursowego wynika, że talenty kryją się często na prowincji, wśród ludzi o gorszych warunkach finansowych.

Mnie zwyczajnie szkoda pieniędzy. Gdybym miał 10 lat mniej, to publikacja byłaby magnesem, ale dwa zera też raczej by mnie wystraszyły. Wolę wziąć udział w jakimś konkursie literackim, gdzie jest konkretna i przemawiająca do wyobraźni nagroda finansowa.



Co do młodych "zdolnych", z pewnością są, ale przykład miesięcznika SFFiH (skądinąd zasłużonego i wartego uwagi, jak ktoś pisze fantastykę), który ma zasadę że nie płaci debiutantom - a drukowało w nim wielu debiutantów - pokazuje, że "zdolność" niestety rzadko idzie w parze z "młodością".



To są moje racje (podkreślam, że z punktu widzenia niemłodego autora), ale życzę Wam jak najlepiej. Obyś miała szczęście do dobrych tekstów z okazji tej antologii.

8
SkySlayer pisze:
Navajero pisze:Jeśli ktoś pisze na choćby przyzwoitym poziomie, to może bez problemu publikowac w czasopismach, a po jakimś czasie w zwykłych wydawnictwach.
Mogę się z tym jednocześnie zgodzić i polemizować. Z jednej strony - jeżeli ktoś ma talent, to prędzej, czy później dany człek powinien się gdzieś odnaleźć, jednak z drugiej strony, spójrzmy na okładki NF albo SFFH - nowe nazwiska nie pojawiają się tam co miesiąc; rynek jest trudny i na pewno są osoby, które mają predyspozycje (czytaj: rękę do tworzenia dzieł literackich) ale nijak nie mogą nigdzie trafić.
Nie, to nieprawda. Redaktorzy czekają na uzdolnionych autorów i naprawdę czytają przesłane teksty. Tylko, że osób utalentowanych literacko jest niewiele. To nie jest zajęcie dla wszystkich. Poza kwestiami rzemieślniczo - warsztatowymi, trzeba mieć trochę talentu i sporo wyobraźni. Dlatego pojawia się niewiele nowych nazwisk.



--> Wars - SFHH nie płaci za pierwszy? /dwa pierwsze teksty? Potem już tak. Taką ofiarę warto ponieść, bo ma się świadomość, że następne zostaną nie tylko wydrukowane w piśmie o parotysięcznym nakładzie, ale i zapłacone :) To zupełnbie co innego, niż wydawanie za własne pieniądze, niechby i na spółkę.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

9
Navajero pisze:Nie, to nieprawda. Redaktorzy czekają na uzdolnionych autorów i naprawdę czytają przesłane teksty. Tylko, że osób utalentowanych literacko jest niewiele.


Wiesz, miałem na myśli to, że ci Redaktorzy często kierują się dosyć osobistym kryterium, czy też inną, dziwną perspektywą (motam, wiem, że motam, ale chodzi mi o to o czym wspominał Andrzej Pilipiuk w swych felietonach) - dlatego napisałem, że "czasem szczęście o tym decyduje". Poza tym jednak zgadzam się z Tobą - brakuje prawdziwych, wielkich talentów.
Wars pisze:(...)który ma zasadę że nie płaci debiutantom
Nie płaci za debiutanckie teksty, a nie debiutantom. Na początku (za pierwszy, dobry kawałek) nic nie dostajesz, potem już tak, tak więc Navajero dobrze prawi.

Dla mnie argumentem na korzyść czasopisma jest to, że taka publikacja daje po prostu porządny rozgłos autora, i już. Przecież to jest najważniejsze - zdobyć czytelników, by potem ruszyć na szerokie wody.

10
Sky - zgadza się, że redaktorzy mają swoje gusta. Czasem jest tak, że któryś faktycznie nie puści dobrego tekstu ( rzadko). Ale jak odrzucą go z NF, to masz przykładowo SF&H i Magazyn Fantastyczny. Jeśli żadne z tych pism nie weźmie Twojego tekstu, to musisz niestety przyjąć do wiadomości, że jest on kiepski...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

11
SkySlayer pisze:
Nie płaci za debiutanckie teksty, a nie debiutantom. Na początku (za pierwszy, dobry kawałek) nic nie dostajesz, potem już tak, tak więc Navajero dobrze prawi.


Tak, wiem, to właśnie miałem na myśli;) Taki skrót myślowy. Już o tym aspekcie SF mówiliśmy w wątku o honorariach.

Być może wychodzę na materialistę wśród pisarzy, ale nie zachęca mnie do druku w SF ta zasada. Mam już swoje lata, wiem, na ile dobre czy złe jest to, co napisałem, i nie podoba mi się, jak ktoś chce za darmo owoc mojej ciężkiej pracy umysłowej. Oczywiście rozumiem, że to jest inwestycja, ale ja piszę rzadko, mam z tym duże trudności, daleko mi np. do rygoru i pracowitości Andrzeja Pilipiuka. A jak już coś napiszę - i jeśli wiem, że to jest na tyle niezłe, że chcą drukować- to spodziewam się choćby symbolicznej zapłaty, jakiejś wymiernej nagrody. Pewnie najlepiej opłaca się drukować w SF najpierw jakiegoś szorta, a zaraz potem minipowieść ;)



A z tym rozgłosem Navajero... Rzecz dyskusyjna. Rozgłos to mają nazwiska Pilipiuk, Sapkowski, Ziemiański, bo te widać na bilboardach na rondzie de Gaulla w Warszawie, czy na reklamach w empikach. Reszta to nierzadko wybitni autorzy, ale raczej "sławy konwentowe", czy nam się to podoba czy nie. Pierwszy Andrzej zaczynał jeśli się nie mylę w Feniksie, dwaj pozostali w NF. NF jest dla mnie zdecydowanie pierwszą instancją; raz - finanse, dwa - prestiż. Ale dobrze, że mamy jeszcze SF i MF, bez nich byłoby krucho.

12
Wars pisze:A z tym rozgłosem Navajero... Rzecz dyskusyjna. Rozgłos to mają nazwiska Pilipiuk, Sapkowski, Ziemiański, bo te widać na bilboardach na rondzie de Gaulla w Warszawie, czy na reklamach w empikach. Reszta to nierzadko wybitni autorzy, ale raczej "sławy konwentowe", czy nam się to podoba czy nie. Pierwszy Andrzej zaczynał jeśli się nie mylę w Feniksie, dwaj pozostali w NF. NF jest dla mnie zdecydowanie pierwszą instancją; raz - finanse, dwa - prestiż. Ale dobrze, że mamy jeszcze SF i MF, bez nich byłoby krucho.
Zdobycie rozgłosu, wyrobienie "marki" to lata pracy i sukcesów literackich. Nie zdobędzie się tego od razu. Jednak start w czasopiśmie które ma kilkanaście tysięcy realnego nakładu ( np. NF), to co innego niż wydrukowanie 150 - 200 egzemplarzy ksiązki. To pierwsze jest realnym krokiem do celu, drugie - iluzorycznym.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

13
Zgadzam się;) Co do NF, świetną okazją jest ogłoszony przez nich konkurs na opowiadanie. Fajnie by było, gdyby ktoś z forumowiczów punktował.

14
Bez okazji też można. Nawet jakby szansa większa :P Bo jak w tym "parnasowym" konkursie wezmą udział już publikowani autorzy ( a przeciwskazań nie ma) to... :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydawnictwa”