Papierowy Kubek [cechy liryki, obyczajowe]

1
- Powiedz coś... Proszę.



Stałem sobie spokojne na moście w parku.

Trzymałem w ręku papierowy kubek z poranną kawą.

Stałem sobie myśląc o tym jakie życie jest piękne.

Myśląc o tym jakim jestem szczęściarzem, o tym jak wszystko się dobrze układa. Rodzina, dom, praca.



Praca... Lubię swoją pracę.

Robię to co lubię i dostaję za to pieniądze.

Nic wielkiego, starczy na dostatnie życie.

Nigdy nie chciałem być bogaty, czy sławny.

Wyznawca zasady, że szczęśliwe życie nie równa się życia z pieniędzmi.

I tak w moim wypadku było...



- Nie stój tak spokojnie... Odezwij się!



Stałem sobie spokojnie na moście w parku.

Wypatrywałem kaczek pływających po stawie.

Obserwowałem ludzi chadzających alejkami.

Patrzyłem na zielone drzewa.

Na ptaki, które radośnie tańczyły w powietrzu,

to wzlatując, to nurkując znienacka.

Ujrzałem niebieskie niebo zabrudzone mlecznymi chmurami.



Myślałem o pięknie jakie nas otacza. Myślałem o tym, jak nigdy wcześniej.



- Powiedz coś! – krzyczała przez łzy.



Stałem sobie spokojnie na moście...

Nareszcie dostrzegałem piękno tego świata.

Nareszcie dostrzegłem piękno życia... wzloty i upadki.



Nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy. Nie chciałem dopuścić do siebie tego co ona próbowała mi powiedzieć. Nie patrząc nad nią odczuwałem jak jej mokre oczy wpatrują się we mnie.



-To już koniec... Słyszysz? Koniec!



Krzyk.

Słyszałem.

Z każdą chwilą wwiercało się to głębiej, głębiej.

W lepką postać mojego sumienia.

To było... poczucie winy.



Krzyczała. Była zalana łzami. Nie potrafiłem zareagować. Wciąż stałem wypatrując piękna, które zanikało.



Papierowy kubek wyślizgnął mi się z ręki. Upadł na deski mostu, czarna kawa pokryła drewno.

Wzloty i upadki.



Papierowy kubek potoczył się leniwie i wpadł do stawu.



Stałem sobie spokojnie na moście myśląc.
Co komu do tego skoro i tak mniejsza o to?

2
Hmmmmm, tekst przeczytałem szybko, gładko i z uśmiechem. Uważam, że jest prosty, trafiający do odbiorcy, jednocześnie pobudzający wyobraźnię. Co rozumiem przez prosty? Otóż nie zmusza do zastanawiania się "Co autor miał na myśli?", ale do tego, jak ja i tylko ja go interpretuję, a to, uważam, jest właśnie cały urok.

Nie wiem, czy tekst stoi na naprawdę wysokim poziomie, bo nie siedzę w takich klimatach, zresztą, mało mnie to interesuje, ponieważ mnie zdecydowanie porwał. Za takim stylem jestem zdecydowanie za... aż sobie skoczę do innych Twoich tworów :)

Pozdrawiam!

Dodane po 1 minutach:

Ps. Pomijam błędy gramatyczne, być może umyślnie się ich dopuściłeś i w paru miejscach pozamieniałbym pewne wyrazy dla jeszcze lepszego odbioru. 8)
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

3
Liryka zawsze kojarzyła mi się z czymś wzniosłym, niepojętym wręcz przez umysł innych odbiorców. Te wewnętrzne pytania, chaos odpowiedzi i czysta filozofia.



Musisz pamiętać, że tutaj największą rolę spełniają detale.

Ja również nie jestem profesjonalistką w tej dziedzinie, ale brakuje odpowiedniego układu wersów, które tworzą kolejno zaakcentowane strofy. Początek przyzwoity, potem moje wyobrażenie pryska niczym bańka mydlana, bo wprowadzasz zamęt w postaci nieregularnej budowy. Oczywiście zwracam honor, jeżeli jest to jakiś określony gatunek liryki, o którym jeszcze nie zaczerpnęłam wystarczającej wiedzy.



Z gramatyką nie masz większych problemów, nad interpunkcją, stylem:


Wyznawca zasady, że szczęśliwe życie nie równa się życia z pieniędzmi.
Z każdą chwilą wwiercało się to głębiej, głębiej.


niczym na placu budowy

i nadmiernym używaniem --> "..." proszę popracuj.



Nawet o tak później porze, czytając ten tekst, jestem w stanie oddać się magii owej scenerii


Na ptaki, które radośnie tańczyły w powietrzu,
Ujrzałem niebieskie niebo zabrudzone mlecznymi chmurami.


ach cudne.



Reasumując wszystko, z chęcią przeczytam coś jeszcze. Do pisania marsz! Dobranoc.
"Nawet najdalsza podróż, zaczyna się od pierwszego kroku."

4
- Powiedz coś... Proszę.
Będzie jak zechcesz, lecz nie będzie tego wiele.



Mogłoby być nawet fajnie, ale wszystko psuły w moich oczach ciągłe powtórzenia. Rozumiem liryka, ale nadmiar zawsze boli. Na początku nie przeszkadzało mi to tak, ale z biegiem czasu, z każdym wersem przeczytanym było gorzej. Cóż, zapewne taki miał być zabieg.


Nic wielkiego, starczy na dostatnie życie.
Rozumiem, że to miała być ironia? Dostatni znaczy - bogaty, zasobny. Chociaż wydaje mi się, że mogłeś pomylić znaczenia tego wyrazu z czymś innym, bo stoi w opozycji z resztą tego akapitu.



Kilka potknięć, sucho opisane, mimo to nie jest zupełnie złe. Nie zaciekawiłeś mnie na tyle, by sięgnąć po kolejne Twoje twory.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

5
Moim zdaniem, gdybyś jeszcze podłubał w tekście, efekt byłby ciekawszy. Przeszkadzło mi "sobie". Stoję sobie... Nie, jakoś mi nie leży taki zwrot.



A tutaj:
Krzyczała. Była zalana łzami.


Krzyczała, zalana łzami. To "była" burzy nastrój.



Takie są moje odczucia - tekst nie porusza, a powinien. Ale gdyby Ci się chciało, możesz jeszcze nad nim popracować. Myślę, że warto.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron