Wichura ciągnęła na smyczy. Oklapłe uszy podrygiwały w rytm szybciutkiego przebierania łapkami. Sterczący do góry ogon co jakiś czas przyjaźnie merdał.
Na drugim końcu smyczy, ciągnęła się Matylda nerwowym krokiem. Miała jeszcze sporo do zrobienia, zanim pójdzie do pracy.
- Zaprowadzić Wichurę do fryzjera. Odebrać dziecko ze szkoły, iść z nim do dentysty. Po drodze zakupy. - Wyliczała pod nosem - zabrać psa. Wrócić do domu, zrobić obiad.
Miała wrażenie, że to trochę za dużo na nią w tak krótkim czasie. Dwie godziny, w których musiała się zmieścić, były napięte do granic możliwości. Gdyby nie rehabilitacja kręgosłupa, którą właśnie zaczęła, nie miałaby żadnego problemu.
Zatrzymała psa gwałtownie przed pasami i spojrzała na samochód stojący na środku, tarasujący przejście. Zaklęła rozdrażniona, zauważając, jak jego właściciel gada przez telefon, patrząc wszędzie tylko nie przed siebie. Z jednej strony rozumiała, że gość chce się włączyć do ruchu, co w godzinie szczytu graniczyło niemal z cudem, a z drugiej
była wściekła, że stoi na środku przejścia dla pieszych. Matylda zastanawiała się tylko ułamek sekundy, zanim weszła na ulicę, chcąc przejść przed autem.
Kierowca, widząc, że nic nie jedzie z lewej, włączył łaskawie kierunkowskaz i ruszył. Wysoka maska błękitnego wozu zetknęła się z udem Matyldy i przewróciła ją. Facet zatrzymał się przerażony. Pies nie mniej wystraszony hasał po skrzyżowaniu, wlekąc za sobą różową smycz, którą przed chwilą wypuściła z dłoni kobieta. Ludzie trąbili, zwalniając i wymijając Yorka. Matylda dyszała, wstając.
- Przepraszam. Nie widziałem pani. - Mężczyzna wyskoczył z wozu, chcąc sprawdzić, czy nic jej się nie stało.
- Ty... - wysapała - dupo wołowa. Kto ci dał prawo jazdy. Bezmózgi debilu. Na pasach stoisz - wysyczała, czując jak zalewa ją wściekłość.
- Przepraszam. - Mężczyzna cofnął się do drzwi samochodu i usiłował nimi zasłonić, wystraszony wyrazem jej twarzy.
- Mogłam przez ciebie umrzeć! - ryknęła i z całej siły uderzyła pięścią w przednią szybę. Raz, a potem drugi. Posypały się kurwy, w stronę kierowcy i Matylda przestała nad sobą panować. Na szybie pojawiła się delikatna sieć pęknięć, która pod wpływem solidnych uderzeń poszerzała się. Pies hasał radośnie po skrzyżowaniu, merdając ogonem, a samochody zatrzymywały się z piskiem.
- Nie widziałem pani - Kierowca usiłował zamknąć się w samochodzie, ale Matylda złapała za drzwi i szarpała z całej siły.
Chciała go wydrzeć z wewnątrz, wyłupać oczy, uderzać drzwiami w ten głupi łeb, aż wypłynie mózg.
Krew. Chciała krwi. Utopić w niej tego strzępa. Wszystkich ludzi. Co do jednego. Niech cierpią. Niech wiją się z bólu. Niech płoną wiecznie.
- Zadzwonię na policję! - Mężczyzna krzyczał z paniką w głosie, trzymając się kurczowo drzwi, jakby to była ostatnia deska ratunku. Przerażenie dodawało mu siły.
Jacyś ludzie przyglądali się zajściu. Ktoś nagrywał telefonem całą sytuację. Nikt nie podchodził zbyt blisko.
Matylda niemal wyrwała drzwi. Pod wpływem szarpnięcia otworzył się schowek i wyleciał z niego obrazek. Dostała się do środka, wyciągając ręce po swoją ofiarę.
Pierwsze co zarejestrował jej umysł, to zdziwienie, że strasznie daleko pluje śliną przy każdym przekleństwie. Potem dotarło do niej, że boli ją dłoń, która była już cała sina, a krew kapała z rozcięć. Na samym końcu ujrzała obrazek leżący na przednim siedzeniu, między nią a mężczyzną. Jezus Miłosierny uśmiechał się z niego dobrotliwie.
Prychnęła, widząc uśmiech Boga, stwierdzając, że jest pogardliwy i wysunęła się z samochodu. Rozejrzała się po skrzyżowaniu, zdziwiona tłumkiem gapiów.
Facet w samochodzie nadal opierał się o drugie drzwi, a do niej zaczęły docierać wystraszone głosy ludzi, którzy cofnęli się, kiedy złapała psa, który podszedł.
- Nie mam na ciebie czasu - powiedziała chłodno, ściskając Yorka pod pachą, aż mu oczy wyszły. Zerknęła przy okazji na kościół, przy którym stali. - Mam ważniejsze zajęcia. – I niczym Robert Korzeniowski na zawodach ruszyła naprzód, do fryzjera.
Noga bolała ją niemiłosiernie, tak samo, jak pięść, a w ustach czuła nieprzyjemny posmak. Wolała nie wnikać czego. Musiała zastanowić się nad tym, co zaszło.
Niewiele pamiętała i gdyby ktoś kazał jej opowiedzieć całe zdarzenie, nie potrafiłaby. Przede wszystkim jednak bała się. Pierwszy raz chciała kogoś zabić i była absolutnie pewna, że zrobiłaby to. W życiu nie czuła takiej nienawiści i wściekłości.
Postanowiła, że zajmie się tym w wolnej chwili, na razie jednak musiała ze wszystkim zdążyć i iść do pracy. Nie wypada, żeby zaraz na drugi dzień się spóźniła albo nie przyszła.
Matylda
2Hmmm. Mam mieszane uczucia.
Niby rozumiem, że szał, że impulsywna reakcja, że emocje. Ale żeby do tego stopnia?
Główny powód, dla którego się nad tym zastanawiam, to fakt, iż wspominasz o rehabilitacji kręgosłupa. Czy Matylda byłaby fizycznie zdolna do wyrywania drzwi, tłuczenia w szybę (to wymaga siły) i w ogóle tak silnego okazywania wściekłości?
Po drugie: czy ona ma jakieś psychiczne rozchwianie? Bo na to wygląda. Nie wyrywa się drzwi auta, które na Ciebie najechało... Raczej się nie wyrywa. Coś musiało spowodować aż tak jaskrawą reakcję, w tekście brak jednak uzasadnienia, co. Jakaś trauma (może ten kręgosłup właśnie), strach przed wspomnieniami? Brakuje mi tu czegoś mocniejszego, niż sam fakt przewrócenia na pasach...
Po trzecie: w scenie najechania (w ogóle tam, gdzie powinno aż kipieć od emocji, bo przecież jak on śmiał jej nie zauważyć) brakuje mi napięcia. Sam fakt zderzenia z autem jest jakoś nad wyraz miękko narysowany, brak tu akcentu, napięcia. Ot, najechał, przewróciła się... I z tej miękkości konturu nagle wyskakują przekleństwa, stłuczenie szyby, furia. To dosyć mocny kontrast.
Nie wiem, czy to cokolwiek wnosi, ale postarałam się opisać swoje odczucia. Technicznych spraw wypisywać nie będę, bo są w tym lepsi ode mnie.
Niby rozumiem, że szał, że impulsywna reakcja, że emocje. Ale żeby do tego stopnia?
Główny powód, dla którego się nad tym zastanawiam, to fakt, iż wspominasz o rehabilitacji kręgosłupa. Czy Matylda byłaby fizycznie zdolna do wyrywania drzwi, tłuczenia w szybę (to wymaga siły) i w ogóle tak silnego okazywania wściekłości?
Po drugie: czy ona ma jakieś psychiczne rozchwianie? Bo na to wygląda. Nie wyrywa się drzwi auta, które na Ciebie najechało... Raczej się nie wyrywa. Coś musiało spowodować aż tak jaskrawą reakcję, w tekście brak jednak uzasadnienia, co. Jakaś trauma (może ten kręgosłup właśnie), strach przed wspomnieniami? Brakuje mi tu czegoś mocniejszego, niż sam fakt przewrócenia na pasach...
Po trzecie: w scenie najechania (w ogóle tam, gdzie powinno aż kipieć od emocji, bo przecież jak on śmiał jej nie zauważyć) brakuje mi napięcia. Sam fakt zderzenia z autem jest jakoś nad wyraz miękko narysowany, brak tu akcentu, napięcia. Ot, najechał, przewróciła się... I z tej miękkości konturu nagle wyskakują przekleństwa, stłuczenie szyby, furia. To dosyć mocny kontrast.
Nie wiem, czy to cokolwiek wnosi, ale postarałam się opisać swoje odczucia. Technicznych spraw wypisywać nie będę, bo są w tym lepsi ode mnie.

Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
F. K.
Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/
Matylda
3Też się zastanawiałam, czy potrącenie, lekkie przecież, może wywołać aż taką furię. Owszem, zdarzają się sytuacje, które działają jak detonator skrywanych emocji, ale tutaj powinien zadziałać również czynnik łagodzący: na szczęście, Matyldzie właściwie nic się nie stało. Złość wtedy miesza się z ulgą, że uniknęło się czegoś znacznie gorszego. Żeby uprawdopodobnić tę wściekłość, coś bym dorzucila. Może ostre ukłucie bólu w kręgosłupie, wskazujące, że zabiegi rehabilitacyjne poszly na marne? Może upaprany jasny płaszcz, bo Matylda upadła w plamę czegoś paskudnego na jezdni?
Podkreślone - zbędne: smyczy nie można wlec przed sobą, a że kobieta wypuściła ją z dłoni, to dosyć oczywiste, skoro pies hasał swobodnie.
CDN.
Ciągnąć się można krokiem powolnym, ociężalym, bynajmniej nie nerwowym. Nerwowość to energia, może źle ukierunkowana, ale widoczna. I jednak napisałabym, że Matylda trzymała drugi koniec smyczy, nie zaś szła na jej końcu.
Rehabilitacji nie ma w tej wyliczance obowiązków.Iwonka pisze: - Zaprowadzić Wichurę do fryzjera. Odebrać dziecko ze szkoły, iść z nim do dentysty. Po drodze zakupy. - Wyliczała pod nosem - zabrać psa. Wrócić do domu, zrobić obiad.
Miała wrażenie, że to trochę za dużo na nią w tak krótkim czasie. Dwie godziny, w których musiała się zmieścić, były napięte do granic możliwości. Gdyby nie rehabilitacja kręgosłupa, którą właśnie zaczęła, nie miałaby żadnego problemu.
Stanowczo za dużo informacji, w dodatku podanych mało precyzyjnie. Skoro facet stanął na środku przejścia, to znaczy, że zapędził się na nie dość bezmyślnie, a z przodu blokowaly go inne samochody. Mógł gadać, owszem, ale to, kiedy ruszy, i tak zależało od tych, którzy byli przed nim. Podkreślone - zbędne.Iwonka pisze: spojrzała na samochód stojący na środku, tarasujący przejście. Zaklęła rozdrażniona, zauważając, jak jego właściciel gada przez telefon, patrząc wszędzie tylko nie przed siebie. Z jednej strony rozumiała, że gość chce się włączyć do ruchu, co w godzinie szczytu graniczyło niemal z cudem, a z drugiej
była wściekła, że stoi na środku przejścia dla pieszych.
Godzina szczytu, "włączenie się do ruchu" graniczy z cudem, a tymczasem nic nie jedzie z lewej? Chyba raczej ruszyli kierowcy przed nim.
Matylda leży na jezdni, skąd wie, że facet jest przerażony? A może jednak wściekły, bo mu baba wlazła przed maskę, kiedy wreszcie mógł zjechać z tych pasów?
Podkreślone - zbędne: smyczy nie można wlec przed sobą, a że kobieta wypuściła ją z dłoni, to dosyć oczywiste, skoro pies hasał swobodnie.
Nie dopowiadaj rzeczy dość oczywistych. To tylko niepotrzebnie zamula tekst.
Można usiłować zasłonić się tarczą. Dlaczego facet po prostu nie wsiadł do samochodu i nie zatrzasnął drzwi?
Te kurwy sypią się tak z błękitnego nieba?
CDN.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Matylda
4Nie wiem, czy kobieta, nawet w furii, jest w stanie rozbić gołą pięścią szybę samochodu. Ale może wypowiedzą się ci, którzy przeżyli atak typu "z pięścią na samochód".
Aha. Czyli Matylda cały czas szarpała drzwi od strony pasażera. Dość ciekawe, skoro chwilę wcześniej chciała o te drzwi rozwalić głowę kierowcy.Iwonka pisze: Matylda niemal wyrwała drzwi. Pod wpływem szarpnięcia otworzył się schowek i wyleciał z niego obrazek. Dostała się do środka, wyciągając ręce po swoją ofiarę.
Pierwsze co zarejestrował jej umysł, to zdziwienie, że strasznie daleko pluje śliną przy każdym przekleństwie. Potem dotarło do niej, że boli ją dłoń, która była już cała sina, a krew kapała z rozcięć. Na samym końcu ujrzała obrazek leżący na przednim siedzeniu, między nią a mężczyzną.
Podkreślone - do przeredagowania. Zdania podrzędnie złożone, czyli te z że, aby oraz innymi spójnikami, bardzo spowalniają tekst, a akcja jest przecież dynamiczna. Zdziwiła się, jak daleko pluje śliną [...] Poczuła ból dłoni, sinej i pokrwawionej albo podobnie.
... zaczęly docierać głosy wystraszonych ludzi. Aż się cofnęli, kiedy złapała psa, który do niej podszedł.
Do kogo ona mówi, że nie ma dla niego czasu? Do kierowcy czy yorka? (Nazwy ras zawsze małą literą, bo to rzeczownik pospolity. Chyba że pies mialby na imię York, ale przecież u Ciebie to Wichura).
Nie jest źle, ale zwracaj uwagę na logikę i prawdopodobieństwo zdarzen. I unikaj łopatologii - wiele sytuacji ma dosyć proste, naturalne wytłumaczenie, wtedy nie trzeba ich uzasadniać.
Aha: to jest drugi fragment tekstu o Matyldzie, nie osobna miniatura, powinien więc trafić do działu z dłuzszymi opowiadaniami i fragmentami powieści.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Matylda
5Nie jest. Przednie szyby to szkło warstwowe, bardzo odporne. Musiałaby mieć długopis taktyczny, albo nóż ratunkowy ze zbijakiem. A i to raczej do bocznych szyb, bo te są tylko hartowane. Ewentualnie, gdyby od dziecka ćwiczyła karate

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
Matylda
6Matylda miała być osobą przytłoczoną nadmiarem obowiązków i problemów. Z jednym i drugim nie szczególnie sobie radzi ale udaje, nawet przed sobą, że wszystko jest w porządku. Tłamsi uczucia i emocje stąd łatwo o wybuch, nad którym nie jest w stanie zapanować.
Niedopatrzeniem jest również ta nieszczęsna szyba samochodową. Teoretycznie wiedziałam, że ciężko ją uszkodzić, ale skoro uznałam, że główna bohaterka jest diabłem wcielonym to wszystko jest w miarę logiczne. Tym bardziej, że dałam sygnał, który najwyraźniej był mało widoczny bo jak zwykle skupiłam się na mniej ważnych rzeczach.
Jak widać logika u mnie szwankuje i zapewne nie tylko ona. :ups:
Bardzo dziękuję za szczegółowe wytkniecie błędów i za wszystkie komentarze, które biorę sobie do serca. Teraz biegnę wszystko poprawiać.
Niedopatrzeniem jest również ta nieszczęsna szyba samochodową. Teoretycznie wiedziałam, że ciężko ją uszkodzić, ale skoro uznałam, że główna bohaterka jest diabłem wcielonym to wszystko jest w miarę logiczne. Tym bardziej, że dałam sygnał, który najwyraźniej był mało widoczny bo jak zwykle skupiłam się na mniej ważnych rzeczach.
Jak widać logika u mnie szwankuje i zapewne nie tylko ona. :ups:
Bardzo dziękuję za szczegółowe wytkniecie błędów i za wszystkie komentarze, które biorę sobie do serca. Teraz biegnę wszystko poprawiać.
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman
Matylda
7Przeczytałam dwa razy. Moje kubki smakowe zostały połechtane. Z tego można wycisnąć więcej. Nie wiem czy celowo czy przez przypadek, ale naszkicowałaś postać kobiety, która ma jakieś problemy psychiczne. Podejrzewam, że większość ludzi nie zareagowałaby w taki sposób. To wyszło nienaturalnie. A jeśli nienaturalnie to zaczynam się zastanawiać dlaczego. I tu wystarczy dodać jeden lub dwa smaczki np.: o typowym zachowaniu człowiek cierpiącego na jakieś schorzenie - i nie opisać tylko pokazać. Czytelnik załapie. Z tego tekstu można zrobić coś mocniejszego. 

Matylda
8Strzeż nas, Boże, przed takim Ma~mi! Rozumiem, że kobieta miała napięty harmonogram dnia. Nie ona jedna. Ale nie kupuję tego napadu furii oraz całkowitej bezradności sprawcy kolizji. Jak już uczenie wywiódł Navajero, nie da się pięścią stłuc przedniej szyby samochodu. Nawet kiedy jest francuski. No nie da się, choćby wk*rw kobiety zbierał się i narastał od tygodnia. Ale: chętnie poczytałbym jaki był rzeczywisty powód jej złości i czy się nie spóźniła do pracy. No i czy w miesiąc po opisywanych wydarzeniach, niezbyt sympatyczny szef Matyldy , nie potknął się przypadkiem o długopis i nieszczęśliwie wypadł przez, pechowym zrządzeniem losu, otwarte okno na 27 piętrze biurowca...Nie, żebym chciał rzucić choćby cień podejrzenia na Mati. Tak tylko pytam...
Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest źle lub nie działa na nich, prawie zawsze mają rację.Natomiast kiedy mówią ci, co dokładnie nie działa, i radzą, jak to naprawić, prawie zawsze się mylą.
Neil R. Gaiman
Neil R. Gaiman
Matylda
9Dla zainteresowanych: początek historii Matyldy jest tutaj (podaję wersję poprawioną) http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... 93&t=21899
Iwonka, jeśli będziesz wrzucać kiedyś dalszy ciąg, to na samym początku umieszczaj linki do wcześniejszych części
Iwonka, jeśli będziesz wrzucać kiedyś dalszy ciąg, to na samym początku umieszczaj linki do wcześniejszych części

Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Matylda
10Added in 1 minute 44 seconds:
Linki do części będę wstawiać zaraz na początku.
Ona nie jest z tych co wyrzucają szefów z okna.
O udało mi się zamieścić cytat! Tylko nie do końca tak gdzie chciałam :pray:
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman
Matylda
11Mimo wszystko czuję się zaszczycony. Nawet jeśli zamierzałaś cytować kogoś innegoIwonka pisze:
O udało mi się zamieścić cytat! Tylko nie do końca tak gdzie chciałam :pray:

Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest źle lub nie działa na nich, prawie zawsze mają rację.Natomiast kiedy mówią ci, co dokładnie nie działa, i radzą, jak to naprawić, prawie zawsze się mylą.
Neil R. Gaiman
Neil R. Gaiman
Matylda
13Przeczytałem pierwszą część i teraz postać M wydaje mi się dużo bardziej wiarygodna. Może być z tego niezły obyczaj. Pisz. Pisanie rozwija pisanie 

Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest źle lub nie działa na nich, prawie zawsze mają rację.Natomiast kiedy mówią ci, co dokładnie nie działa, i radzą, jak to naprawić, prawie zawsze się mylą.
Neil R. Gaiman
Neil R. Gaiman