Jak nie teraz, to kiedy?

1
Zdaje się, że dla polskiej literatury oraz kultury nie będzie lepszej koniunktury na zachodzie jak obecnie.
Tokarczuk z Noblem, Sapkowski z ekranizacją życiowego dzieła - i zapewne milionami na koncie ;)
No więc, Ladies and gentleman, who's ready to rumble?

Warto zaznaczyć, że przebłyski tego były już widoczne od 2 lat co najmniej. Nie tylko mówiono o Tokarczuk w kontekście nagrody, ale przede wszystkim Sapkowski odnotowywał coraz lepszą sprzedaż dzięki medium gier z uniwersum.
Na płaszczyźnie obok CD Project Red wyrasta na giganta w branży, podobnie jak Techland czy kilku pomniejszych wydawców. Co też na pewno nie zaszkodzi :)

O Polsce się mówi, Polska staje się modna ( +generalnie słowiańskie klimaty), no i ten trend ma szansę utrzymać się przez najbliższe kilka lat.
Także nasza twórczość często określana jest jako coś "świeżego", odmiennego i ciekawego. Już nawet pominę ten szczegół, że często też wartościowego pod różnymi względami ;)

A zatem... jak nie teraz, to kiedy? :) Jak nie my, to kto? :hm:

Jak nie teraz, to kiedy?

2
Wedle mojej oceny. Oczywiście teraz jest jedyna szansa i oczywiście NIC z tego nie wyniknie.

Po pierwsze: Nobel dla Tokarczuk nie znaczy praktycznie nic. Kiedyś mówiło się że jak ktoś dostaje Nobla to się od razu tłumacze rzucają i na wszystkie liczące się języki… To jest przeszłość. Prawdopodobnie Jej książki zostaną ponownie wydane tu i ówdzie, te nie przełożone jeszcze na angielski zostaną przetłumaczone. Ale nie jest to literatura która porwie miliony. Ten i ów przeczyta z ciekawości jedną pozycję noblistki ale wedle mojej oceny raczej nie będzie oczarowany na tyle by kontynuować znajomość z tą prozą. Po prostu mówiąc brutalnie: nie ta liga.
Czekam też kiedy Żydzi dowalą Jej zdrowo za „Księgi Jakubowe” – bo bohater dzieła Jakub Lejwowicz Frank może jej się wydawał kontrowersyjną postacią - wielkim reformatorem religijnym walczącym o tolerancję religijną ple ple… Ale dla historyków to w pierwszej kolejności szuja, paser, alfons a dopiero w następnej heretyk wielokrotnie zmieniający wyznanie. Dla żydów to w ogóle עקלדיק קנאַווע który budował karierę po ich trupach i zdobywał rozgłos wydając książki o modach rytualnych których rzekomo mają się dopuszczać ortodoksi…
Można poczytać wywiad z Autorką i zapłakać… https://culture.pl/pl/artykul/ksiegi-ja ... zji-wywiad to dość straszne gdy autor pisze powieść „historyczną” nie rozumiejąc epoki i jej uwarunkowań, nie rozumiejąc bohatera…
Ergo: oceniam że o angielsku zejdzie łącznie kilkadziesiąt tyś – niech pani Oldze będzie na zdrowie. Porównywalne dochody będą ze Szwecji, gdzie wydadzą komplet jej dzieł i zapewne zakupią ze środków rządowych do wszystkich bibliotek municypalnych (mają taki program wspierania czytelnictwa). Ale mody na jej twórczość raczej nie będzie ani w Szwecji ani w USA i nijak się to nie przełoży na zainteresowanie polską literaturą jako taką.

Po drugie: z Sapkowskim będzie dokładnie tak samo tylko bez tej Szwecji i bez Żydów. Powiedzmy sobie wprost: podobnych do wiedźmina sag fantasy mają na pęczki. Ta nie jest ani lepsza ani bardziej odkrywcza nich dzieła ich rodzimych autorów. Podobnych seriali netflix kręci więcej. Teraz nasz rodak ma swoje 5 minut – gra sprzedała się przyzwoicie (ale 4 części nie będzie…). Wydaje mi się że nie będą publikować „wiedzmina” w ogromnym nakładzie – to jest skalkulowane jako uboczna gałąź biznesu. Zarobiliśmy na dystrybucji gier, zaryzykujemy z serialem, na podstawie oglądalności serialu skalkulujemy ile może się sprzedać książek i wydrukujemy. Nie po to by wylansować autora, ale by wygarnąć jeszcze kilka dolarów z kieszeni tych którym film się spodoba. Taki „ogonek”. Serial trochę podkręci zainteresowanie książkami – tj. 1% widzów widząc filmową okładkę sięgnie po książkę. Czy im się ta pozycja spodoba, czy przeczytają kolejne tomy – jakiś odsetek na pewno tak – bo fabularnie co by nie mówić lepsze to niż dzieła Tokarczuk. Oczywiście trzymam za p.Sapkowskego kciuki bo choć prywatnie go cholernie nie lubię – jednak jakoś tam jest „nasz”, a pracował ciężko i coś mu się na osłodę emerytury należy.
Ale mody na polską fantasy z tego nie będzie, podobnie jak dekady ekranizacja „Solaris” nie spowodowała większego boomu na dzieła Lema nie mówiąc już o modzie na polską fantastykę czy polską literaturę. Nie, Noble dla Miłosza i Szymborskiej też nic nie dały.
Popatrzcie jak cwanie oni to robią w tej Ameryce: jest serial, robi się grę komputerową, z tego są pieniądze. Potem sublicencje: komiksy, stroje, fabularyzacje papierowe, gry planszowe i karciane, figurki kolekcjonerskie, koszulki, kubeczki, breloczki, plecaki, kredki, zeszyty, piórniki, napoje, herbatniki… Zamiatamy dużą miotłą grubą kasę, mniejszą zmiotką groszaki, tak żeby zamieść możliwie dokładnie, na ile się da, do ostatniego centa który możemy wycisnąć z projektu, licencji i sublicencji. Że świadomością że zamiatać trzeba szybko, bo zaraz wchodzi kolejny „prodżekt” i będziemy z niego zamiatali…

Po trzecie: zakładając że pojawiło by się takie zainteresowanie – dla tego forum to są rozważania raczej teoretyczne. Mam wydanych bodaj 38 książek. Jedna była asem empiku, inną nominowano, Zajdla dostałem, 3 Nautiliusy… Ranking „wprost” wskazuje że nasi hłe-hłe „dziennikarze” też raczyli zauważyć moje istnienie.
Ergo: Wybaczcie drodzy i zacni – ale z całego wery to JA jestem najbardziej gotowy by wykorzystać szansę „jeśli nie teraz to kiedy…” Mam amunicję by zaatakować i podbić rynek czytelniczy w USA. Znaczny odsetek dyskutantów włącznie z inicjatorem tej dyskusji nie wydał jeszcze nawet pierwszej książki. Problem w tym że od amerykańców nikt się do mnie nie zgłasza, co więcej jestem dziwnie pewien że nikt się nigdy nie zgłosi. Z moją agentką nie chce im się nawet gadać. Nie, na szwedzki też się nie udało.

Po czwarte: jeśli komuś z Was się uda – oczywiście uroczyście wszystko odszczekam i jako pierwszy pogratuluję.

Ps. Moda na Tokarczuk tu nad Wisłą jest przejściowa. Sprzeda teraz trochę książek – bo są środowiska w których wypada mieć to na półce. Za rok mało kto będzie pamiętał. Spora część tego co leży w księgarniach trafi do „jatek” albo i na przemiał. Nowe książki gdy napisze zejdą dwa razy lepiej niż przed Noblem. To jest jej zwycięstwo. Takie trochę pyrrusowe – ale niech Jej będzie na zdrowie.
Moda na Sapkowskiego to bardziej złożony problem – owszem był pompowany – ale ogromny odsetek Jego czytelników kupuje te książki by je faktycznie przeczytać. Albo kiedyś czytał, lubi i chce mieć na półce.
Moda na Tokarczuk błyśnie i przygaśnie, moda na Sapkowskiego teraz trochę rozbłyśnie, potem trochę przygaśnie, ale będzie przez kolejne lata płonąć jak świeca. Czy mocniej niż w przypadku p.Olgi? A tu już nie koniecznie – bo jeszcze jeden czynnik. Kobieta jest młoda, będzie pisać jeszcze przez długie lata. Zrobią jej ekranizacje, może nawet niektóre w Hollywood? Sapkowski jest dwie dekady starszy, zmęczony i już chyba do pisania nie wróci. Ergo: ona będzie jeszcze dorzucała paliwo do ogniska o On już raczej nie.

Jak nie teraz, to kiedy?

3
Mam amunicję by zaatakować i podbić rynek czytelniczy w USA. Znaczny odsetek dyskutantów włącznie z inicjatorem tej dyskusji nie wydał jeszcze nawet pierwszej książki. Problem w tym że od amerykańców nikt się do mnie nie zgłasza, co więcej jestem dziwnie pewien że nikt się nigdy nie zgłosi. Z moją agentką nie chce im się nawet gadać. Nie, na szwedzki też się nie udało.
Dlaczego nikt się nie zgłasza, skoro jest amunicja? Nie rozumiem.

Jak nie teraz, to kiedy?

4
Bo to amunicja która niezbyt pasuje do ich luf, w dodatku od podejrzanego producenta i z kraju o którym nikt nie słyszał :|

Generalnie Amerykańce są pragmatyczni do bólu. Amerykocentyzm. Istnieje USA. Jest tam jakaś reszta świata, można tam pojechać na wycieczkę i wrócić do domu. Do niektórych krajów można się wybrać by fajnie zaćpać albo pobzykać. A można nigdzie nie jeździć. Kraj mają duży, fajny, wszystkie krajobrazy i strefy klimatyczne. Przemysł filmowy, przemysł rozrywkowy, właśni pisarze.

Kultura? Mają własną i uważają ją za najlepszą. Ewentualnie moa łyknąć coś z kręgu anglosaskiego. Nie jesteśmy im do niczego potrzebni, nie jesteśmy też dla nich w żaden sposób ciekawi... Dla przeciętnego Amerykanina praktycznie nie istniejemy. I tyle.

Strzelimy focha? A my sami? Różnimy się jakoś?

ilu czytamy pisarzy z sąsiednich bliskich nam krajów? Znamy i czytamy autorów z Ukrainy, Białorusi, Litwy, Słowacji, Mołdawii, Węgier?

W fantastyce zostawili swój ślad Ukraińcy: Łukanienko i Diaczenkowie (ale piszą po rosyjsku) oraz Czech - Żamboch. Koniec listy. Trzy nazwiska które jakoś się kojarzą. Wyborcza lansowała Białorusina Wasilija Bykau, i Ukraińca Jurija Andruchowycza - ale bez większych sukcesów.

Jak nie teraz, to kiedy?

6
D. Wiktorski pisze: Do kasacji, Andrzej odleciał tak bardzo, że jednak nie mam ochoty dyskutować. :D
Kasować możesz strony w edytorze na własnym kompie.
Na forum jednak prosimy o przestrzeganie zasad i merytoryczne argumenty.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Jak nie teraz, to kiedy?

7
Dodam jeszcze - Michael Kandel - tłumacz Lema "na amerykański" - próbował zainteresować wydawców w USA innymi polskimi autorami z fantastyki.

Był w Polsce około 9-10 lat temu, wtedy Go poznałem. Było takie nieformalne spotkanie w Krakowie. Napił się piwa, zjadł pierogów, popłynął statkiem po Wiśle. Wyjechał z walizką książek - może nie powinienem wymieniać nazwisk, ale generalnie pierwsza dziesiątka polskiej fantastyki. Zakładam że mu zależało - bo jako agent i tłumacz miałby na tym zarobek. Polaków lubił. Po naszemu gadał dość pociesznie i z dziwnym akcentem ale płynnie.

Dla wydawców nie był "przypadkowym kolesiem z dalekiego kraju" - tylko gościem który pracował z Lemem, pośredniczył podczas rozmów w sprawie ekranizacji "Solaris" i generalnie był "rozpoznawalnym człowiekiem z branży".

Efekt Jego starań - żaden.

*

Ok. minęło dziesięć lat. Może coś się zmieniło.

Jak nie teraz, to kiedy?

8
Andrzej Pilipiuk pisze: Ok. minęło dziesięć lat. Może coś się zmieniło.
Bodajże Jason podawał, że Sapkowski jest aktualnie najlepiej sprzedającym się pisarzem na Amazonie.
Jak chętni skończą te książki, to będą szukać czegoś podobnego.

G.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

Jak nie teraz, to kiedy?

9
Co do tej amunicji... czytałem w zasadzie tylko kilka Wędrowyczów i któregoś wampira. Ale na tej podstawie widać jaki jest "problem" z polską literaturą w odniesieniu do zachodniego rynku.
Jeżeli coś jest wybitne, to zwykle jest też mocno osadzone w realiach - niekoniecznie zrozumiałych dla barbarzyńców z zachodu ;)
Taki Jakub... będący zbiorem humorystycznych opowiadań, aby był zrozumiały dla takiego anglika czy jankesa, musiałby być w zasadzie przepisany na nowo aby bawił równie mocno. A potem przetłumaczony przez odpowiedniego tłumacza, który wychwyci i przełoży humor na odpowiednie słowa.
Większość naszej klasyki ma podobny problem, choć zdarzają się wyjątki.

Z drugiej strony mamy już autorów, którzy piszą zachodnim językiem. Mróz mógłby coś wyrwać dla siebie, gdyby nie to, że to co on pisze to na zachodzie jest mocno wtórne (u nas jeszcze się nie opatrzyło ;)).
Naturalna kolej rzeczy, skoro zachód pcha się drzwiami i oknami, a moje pokolenie (80') i młodsze w zasadzie obcują z ta kulturą od dziecka. I są już przebłyski niezłych autorów, którzy piszą trochę bardziej uniwersalnym językiem (głownie chodzi o odniesienia kulturowe, porównania, metafory etc.). Na razie jednak nikt się nie przebił.

Wiedźmin jest tu dość ciekawym wyjątkiem, bo w zasadzie wszedł tylnymi drzwiami, dzięki grze komputerowej która nakręciła zainteresowanie uniwersum. Jest to jednak postać w gruncie rzeczy gotowa na ten rynek. Począwszy od nazw postaci, przez prezentowane wartości (raczej uniwersalne i do tego liberalne :p), aż po samą kreację głównego bohatera - w zasadzie Avengers w słowiańskim sosie. Nasze, polskie to są chyba tylko nazwy potworów. Bo i świat opiera się na "ogólnej wizji średniowiecza".

Problem kolejny... Pisząc pod zachodnie gusta mamy jeszcze mniejsze szanse zostać zauważonym/docenionym w kraju ;)

W zasadzie nasze realia doganiają pomału zachód, jest wielu emigrantów i reemigrantów, świat staje się coraz mniejszy i bardziej dostępny więc myślę, że polscy autorzy będą wypływać na szerokie wody coraz częściej.

A co do sensu tego całego przedsięwzięcia: Odrzucając marzenia o milionach dolarów, może po prostu warto szerzyć naszą kulturę.

Jak nie teraz, to kiedy?

10
Podstawą "wypłynięcia na szerokie wody" jest podjęcie próby takiego wypłynięcia, a to ( poza jakimiś wyjątkami) może zrobić tylko wydawnictwo posiadające odpowiednie kontakty na Zachodzie, czy ogólnie za granicą. Autorzy, jako jednostki nie są w stanie tego zrobić. Chyba, że chodzi o jakaś śmieszną drukarnię i wydanie 500 egzemplarzy w kiepskim tłumaczeniu. Realia są takie, że zagranica generalnie nas olewa. Wzięłaby dobre teksty, ale ma dosyć swoich dobrych ( albo takich, które uważa za dobre), więc nie widzi powodu, żeby ich u nas szukać. Trzeba im je rzucić przed ryj :) A to zadanie dla uznanego wydawnictwa, bo tylko takie zostanie tam potraktowane jako poważny partner. Stąd na razie cisza i długo jeszcze cisza...

No i prawda, że niektóre rzeczy raczej nie pójdą. Osobiście lubię teksty o Wędrowyczu, ale przetłumaczcie to na angielski, dołączając przypis co drugie zdanie: co to było ZOMO, gumofilce, dlaczego niektórzy nie piorą skarpetek, co to PGR, moherowe berety, ZCHN, PPS itp. Ale np. "Kuzynki" czy Skórzewski i owszem.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Jak nie teraz, to kiedy?

11
Wędrowycze & wampiry - odpadają. To faktycznie by wymagało kilogramów przypisów...
ok 1/3 amunicji to niewypały....

Storm - pewnie jakoś by trafił.
Skórzewski - chyba też jest dość uniwersalny.
Kuzynki, Oko Jelenia - chyba byłoby najbardziej uniwersalne.
"Operacja..." - już raczej mniej.

ok. mam co pokazać gdyby przyszli.

Jak nie teraz, to kiedy?

12
Godhand pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze: Ok. minęło dziesięć lat. Może coś się zmieniło.
Bodajże Jason podawał, że Sapkowski jest aktualnie najlepiej sprzedającym się pisarzem na Amazonie.
Na fali serialu pół miliona dodruku "Wiedźmina":
https://instytutksiazki.pl/aktualnosci, ... thm6bxUwzk
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

Jak nie teraz, to kiedy?

13
Andrzej Pilipiuk pisze: Efekt Jego starań - żaden.
Niezupełnie żaden. W końcu wydał zbiorek opowiadań. O ile pamiętam, po ośmiu latach starań :D

W zbiorku był na pewno DUkaj i Sapkowski. Nie pamiętam tytułu, nie chce mi się szukać, ale Sapkowskiego Wiedźmina przetłumaczył na "Spellmaker"

Natomiast...

http://radomirdarmila.pl/2019/07/08/wyw ... elsteinem/

A dokładniej fragment o poszukiwaniu polskich opowiadań.
http://radomirdarmila.pl

Jak nie teraz, to kiedy?

14
Aktegev pisze: Na fali serialu pół miliona dodruku "Wiedźmina":
pozwolę sobie nie uwierzyć.
ale jeśli to prawda - gratulujemy autorowi.

Added in 9 minutes 4 seconds:
szopen pisze:
Andrzej Pilipiuk pisze: Efekt Jego starań - żaden.
Niezupełnie żaden. W końcu wydał zbiorek opowiadań. O ile pamiętam, po ośmiu latach starań :D
Efekt pewnie podobny jak zbiorek wydany kiedyś na Worldcon przez polskie kluby miłośników SF.
Inaczej: przebił się - cool. I co dalej...? sprzedaż nie była tego rzędu żeby amerykański wydawca powiedział: dawaj trzy kolejne

*

Też bym chciał żeby polska literatura była w krach anglosaskich kropą drążącą skałę. I żeby pojawiła się moda - choćby na 3 lata - na czytanie polskiej fantastyki.

Mój sceptycyzm nie wynika z malkontenctwa.

Jak nie teraz, to kiedy?

15
To nie będzie pewnie odkrywcze :-)
Polska literatura nie jest obecna na Amazonie, bo "polska literatura" nie jest tym zainteresowana. Trzeba robić tłumaczenia na angielski i wrzucać. Autor może zrobić to samodzielnie. Wydawca też. Ale trzeba chcieć. Amazon udostępnia specjalne narzędzie. Wrzucamy .pdf, enter i gotowe. Sam drukuje, jeśli kupujący nie chce .mobi tylko koniecznie papier. Amazon pewnie zbyt rozrzutny nie jest jeśli chodzi o honoraria, ale czasem lepiej mieć dolara, niż nie mieć dziesięciu.
Niemcy, Szwedzi jakoś dali sobie radę (Szwedów jest 10 mln). A w Polsce tylko płacz i wyczekiwanie, żeby ktoś coś zrobił.
Dodam tylko, że dziś dziesięć lat dla świata to więcej zmian, niż sto lat temu przez kilka pokoleń. Kto dziesięć lat temu miał w ręku czytnik Kindla, albo inne takie. Pierwszy smartfon, w rozumieniu dzisiejszych użytkowników, wypuścił Apple w 2007, LG rok później. Drogie to cholerstwo było, jak pierwsze komórki z bateriami w walizkach. Era tabletów rozpoczęła się w 2010.
Przyszło nowe i trzeba dogonić pociąg albo zostać w polu. :-)
ODPOWIEDZ

Wróć do „...za granicą?”