Wedle mojej oceny. Oczywiście teraz jest jedyna szansa i oczywiście NIC z tego nie wyniknie.
Po pierwsze: Nobel dla Tokarczuk nie znaczy praktycznie nic. Kiedyś mówiło się że jak ktoś dostaje Nobla to się od razu tłumacze rzucają i na wszystkie liczące się języki… To jest przeszłość. Prawdopodobnie Jej książki zostaną ponownie wydane tu i ówdzie, te nie przełożone jeszcze na angielski zostaną przetłumaczone. Ale nie jest to literatura która porwie miliony. Ten i ów przeczyta z ciekawości jedną pozycję noblistki ale wedle mojej oceny raczej nie będzie oczarowany na tyle by kontynuować znajomość z tą prozą. Po prostu mówiąc brutalnie: nie ta liga.
Czekam też kiedy Żydzi dowalą Jej zdrowo za „Księgi Jakubowe” – bo bohater dzieła Jakub Lejwowicz Frank może jej się wydawał kontrowersyjną postacią - wielkim reformatorem religijnym walczącym o tolerancję religijną ple ple… Ale dla historyków to w pierwszej kolejności szuja, paser, alfons a dopiero w następnej heretyk wielokrotnie zmieniający wyznanie. Dla żydów to w ogóle עקלדיק קנאַווע który budował karierę po ich trupach i zdobywał rozgłos wydając książki o modach rytualnych których rzekomo mają się dopuszczać ortodoksi…
Można poczytać wywiad z Autorką i zapłakać…
https://culture.pl/pl/artykul/ksiegi-ja ... zji-wywiad to dość straszne gdy autor pisze powieść „historyczną” nie rozumiejąc epoki i jej uwarunkowań, nie rozumiejąc bohatera…
Ergo: oceniam że o angielsku zejdzie łącznie kilkadziesiąt tyś – niech pani Oldze będzie na zdrowie. Porównywalne dochody będą ze Szwecji, gdzie wydadzą komplet jej dzieł i zapewne zakupią ze środków rządowych do wszystkich bibliotek municypalnych (mają taki program wspierania czytelnictwa). Ale mody na jej twórczość raczej nie będzie ani w Szwecji ani w USA i nijak się to nie przełoży na zainteresowanie polską literaturą jako taką.
Po drugie: z Sapkowskim będzie dokładnie tak samo tylko bez tej Szwecji i bez Żydów. Powiedzmy sobie wprost: podobnych do wiedźmina sag fantasy mają na pęczki. Ta nie jest ani lepsza ani bardziej odkrywcza nich dzieła ich rodzimych autorów. Podobnych seriali netflix kręci więcej. Teraz nasz rodak ma swoje 5 minut – gra sprzedała się przyzwoicie (ale 4 części nie będzie…). Wydaje mi się że nie będą publikować „wiedzmina” w ogromnym nakładzie – to jest skalkulowane jako uboczna gałąź biznesu. Zarobiliśmy na dystrybucji gier, zaryzykujemy z serialem, na podstawie oglądalności serialu skalkulujemy ile może się sprzedać książek i wydrukujemy. Nie po to by wylansować autora, ale by wygarnąć jeszcze kilka dolarów z kieszeni tych którym film się spodoba. Taki „ogonek”. Serial trochę podkręci zainteresowanie książkami – tj. 1% widzów widząc filmową okładkę sięgnie po książkę. Czy im się ta pozycja spodoba, czy przeczytają kolejne tomy – jakiś odsetek na pewno tak – bo fabularnie co by nie mówić lepsze to niż dzieła Tokarczuk. Oczywiście trzymam za p.Sapkowskego kciuki bo choć prywatnie go cholernie nie lubię – jednak jakoś tam jest „nasz”, a pracował ciężko i coś mu się na osłodę emerytury należy.
Ale mody na polską fantasy z tego nie będzie, podobnie jak dekady ekranizacja „Solaris” nie spowodowała większego boomu na dzieła Lema nie mówiąc już o modzie na polską fantastykę czy polską literaturę. Nie, Noble dla Miłosza i Szymborskiej też nic nie dały.
Popatrzcie jak cwanie oni to robią w tej Ameryce: jest serial, robi się grę komputerową, z tego są pieniądze. Potem sublicencje: komiksy, stroje, fabularyzacje papierowe, gry planszowe i karciane, figurki kolekcjonerskie, koszulki, kubeczki, breloczki, plecaki, kredki, zeszyty, piórniki, napoje, herbatniki… Zamiatamy dużą miotłą grubą kasę, mniejszą zmiotką groszaki, tak żeby zamieść możliwie dokładnie, na ile się da, do ostatniego centa który możemy wycisnąć z projektu, licencji i sublicencji. Że świadomością że zamiatać trzeba szybko, bo zaraz wchodzi kolejny „prodżekt” i będziemy z niego zamiatali…
Po trzecie: zakładając że pojawiło by się takie zainteresowanie – dla tego forum to są rozważania raczej teoretyczne. Mam wydanych bodaj 38 książek. Jedna była asem empiku, inną nominowano, Zajdla dostałem, 3 Nautiliusy… Ranking „wprost” wskazuje że nasi hłe-hłe „dziennikarze” też raczyli zauważyć moje istnienie.
Ergo: Wybaczcie drodzy i zacni – ale z całego wery to JA jestem najbardziej gotowy by wykorzystać szansę „jeśli nie teraz to kiedy…” Mam amunicję by zaatakować i podbić rynek czytelniczy w USA. Znaczny odsetek dyskutantów włącznie z inicjatorem tej dyskusji nie wydał jeszcze nawet pierwszej książki. Problem w tym że od amerykańców nikt się do mnie nie zgłasza, co więcej jestem dziwnie pewien że nikt się nigdy nie zgłosi. Z moją agentką nie chce im się nawet gadać. Nie, na szwedzki też się nie udało.
Po czwarte: jeśli komuś z Was się uda – oczywiście uroczyście wszystko odszczekam i jako pierwszy pogratuluję.
Ps. Moda na Tokarczuk tu nad Wisłą jest przejściowa. Sprzeda teraz trochę książek – bo są środowiska w których wypada mieć to na półce. Za rok mało kto będzie pamiętał. Spora część tego co leży w księgarniach trafi do „jatek” albo i na przemiał. Nowe książki gdy napisze zejdą dwa razy lepiej niż przed Noblem. To jest jej zwycięstwo. Takie trochę pyrrusowe – ale niech Jej będzie na zdrowie.
Moda na Sapkowskiego to bardziej złożony problem – owszem był pompowany – ale ogromny odsetek Jego czytelników kupuje te książki by je faktycznie przeczytać. Albo kiedyś czytał, lubi i chce mieć na półce.
Moda na Tokarczuk błyśnie i przygaśnie, moda na Sapkowskiego teraz trochę rozbłyśnie, potem trochę przygaśnie, ale będzie przez kolejne lata płonąć jak świeca. Czy mocniej niż w przypadku p.Olgi? A tu już nie koniecznie – bo jeszcze jeden czynnik. Kobieta jest młoda, będzie pisać jeszcze przez długie lata. Zrobią jej ekranizacje, może nawet niektóre w Hollywood? Sapkowski jest dwie dekady starszy, zmęczony i już chyba do pisania nie wróci. Ergo: ona będzie jeszcze dorzucała paliwo do ogniska o On już raczej nie.