Latest post of the previous page:
Ustalmy jedno. Czytelnik ma niezbywalne prawo do krytycznej oceny tekstu. Autor może sobie pomiauczeć, ale po co?:)Dziękuję obu Paniom za czytanie i opinie.
Pozdrawiam:)
Moderatorzy: Poetyfikatorzy, Weryfikatorzy, Moderatorzy, Zaufani przyjaciele
Latest post of the previous page:
Ustalmy jedno. Czytelnik ma niezbywalne prawo do krytycznej oceny tekstu. Autor może sobie pomiauczeć, ale po co?:)Zastanów się proszę dlaczego umieściłaś ten tekst na Weryfikatorium w dziale do weryfikowania, a nie na przykład na własnym blogu z wyłączonymi komentarzami. Czy to jest tekst gotowy i skończony, czy tekst który szuka lepszej formy, ma spełnić jakieś zadanie szkoleniowe. Można przekonać Margot i Rubię, że się mylą, tylko czy to tekstowi pomoże? Zadaję to pytanie już któryś kolejny raz tutaj. Czy jeśli go wydasz i spotka się powiedzmy z chłodnym przyjęciem to będziesz stać w księgarni i przekonywać czytelników, że jednak jest dobry tylko trzeba przeczytać do końca, żeby zrozumieć?
To zdanie to tylko pewien symbol jednej ze słabości tego tekstu. Ludzie kojarzą w prosty sposób.
Pewnie coś jeszcze by się znalazło, ale mi się nie chce
to serdecznie przepraszam.
O, to jest niezłe.
To trochę przekombinowane. Ewentualnie za trudne jak na moją wiedzę ogólną i zdolności poznawcze.
Przepraszam. Nie jestem wybitnym dydaktykiem.
Rzuć okiem, znajdziesz nawet teksty z tego tomiku:
Dzięki, gdyby była możliwa edycja tekstu po opublikowaniu, natychmiast usunęłabym przecinek po przymiotniku 'leniwa'.
Nie, nie jest źle, jest nawet dobrze, ale mogłoby być lepiej.
Chodzi mniej więcej o to, że łatwo napisać komentarz osobie, która zaczyna przygodę z pisaniem. Magiczną moc przyciągania mają teksty, w których wszystko leży. I kwiczy. Ty nie masz problemów z fabułą, mową ojczystą, postaciami. Nie ten poziom. Dlatego właśnie zwracają uwagę drobne rudymenty rzemiosła, o które warto zadbać, taka czynność, z ulubieniem nazywana tu „szlifowaniem”. Pewnie, że ze ściśle logicznego punktu widzenia otwierające zdanie Twojego opowiadania rozjaśnia się z perspektywy dalszego ciągu. Jednak – ja do niego musiałem wrócić i mimo jasności co do treści, dalej na mnie warczało.Wrotycz pisze: Choć, sorry za powtarzanie się, nijak nie potrafię zrozumieć sygnalizowanego przez Was długiego namysłu nad zdaniem pierwszym opka (btw, czuję się okresem tego namysłu zaszczycona). Mając identyczną zagwozdkę w cudzym utworze, szukam wyjaśnienia w zdaniach pod nim. Jeśli tekst nie jest utworem idioty, prędzej czy później z ciemności wejdę w światło. Albo i nie, ale to już problem mojego potencjału.
Yhy, pamiętam sprawę i ciągle żywe konto na Fejsie. Jest jeszcze Amok i dwie, podobno napisane lecz zaginione powieści niejakiego Bali.Wrotycz pisze: Rzuć okiem, znajdziesz nawet teksty z tego tomiku:
https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/p ... s1#slajd-9
Jeżeli:
;MargotNoir pisze: syn Adama (celowy dobór imienia?) opowiada drętwo i gładko, jakby relacjonował wycieczkę na grzyby. Zero stylizacji języka i nie mam tu na myśli tego, że każdy więzień musi sypać funflami i innymi takimi, ale o zwykłą wypowiedź żywego, czującego człowieka, któremu niespecjalnie zależy na zgarnięciu nagrody mówcy roku.
No i podsumowanie... Moim zdaniem dość naiwny i mało kreatywny pomysł. Ma sens, jest to wszystko spójne i ładnie domknięte, ale przeczyta się i zaraz zapomni.
;Rubia pisze: Z końcówki natomiast wynika, że to znaki miały swojego zioma spod celi. W tym fragmencie nie ma nikogo innego, do kogo można by odnieść zaimek "ich".
W dalszej części nie ma ewidentnych kiksów (w każdym razie, ja nie dostrzegłam), jest natomiast ujednolicenie języka narratorki i mężczyzny opowiadającego swój sen. Rzecz nie w uproszczeniu zdań, ale w ich superpoprawności. Język jest starannie wyczyszczony, gładki. Nie chodzi mi o to, żeby ów morderca mówił gwarą więzienną, bo i po co? W tak długiej wypowiedzi powinny się jednak pojawić jakieś cechy indywidualne, a przede wszystkim - składnia i rytm charakterystyczne dla języka mówionego. Może spróbuj powiedzieć głośno (ale nie przeczytać napisany już tekst), to wszystko, co Przemek mówił nauczycielce.
- uważasz nadal, że jest dobrze?
- zatem, jak może być dobrze?!Leszek Pipka pisze: w całej rozciągłości podzielam zastrzeżenia stylistyczno-ideowe przedmówców. Otóż gdy przychodzi do relacjonowania snu Przemka, spodziewałem się czegoś mocniej szarpiącego czytelnicze ja. To znaczy albo beznamiętnej relacji psychopaty, albo porzucenia maski układności, przybieranej w sytuacji dla więźnia jednak mało zwyczajnej (szkoła), na rzecz wyrzucenia z siebie wewnętrznego bagna językiem ancla. Jest natomiast trochę... letnio. I rzeczywiście, wypowiedzi bohaterki i sprawozdawcy niespecjalnie się różnią stylem.
Jestem mega przywiązana do tego zdania i cieszę się, że wywołało dyskurs, choć jednocześnie żałuję, iż stało się zapłonem Czyjejś niechęci wobec mojej osoby.
Leszek Pipka pisze: Czy jednak zgodziłabyś się ze stwierdzeniem, że ani Ty ani ja (oraz inni komentujący) nie jesteśmy zwykłymi, średnimi, statystycznymi – nazwij to jak chcesz – czytelnikami? Że wykonujemy tę prostą czynność nieco jednak uważniej? Że wszyscy mamy jakąś skalę, do której przykładamy utwór? Jakąś znajomość reguł i możliwości ich łamania?
Nie ma jednego, absolutnego „dobrze”. Już choćby ze względu na indywidualny charakter odczytywania tekstu, o stopniu wierności, bądź mocy złamania reguł nie wspominając. Kontekst jest ważny. Napisałem „dobrze” z pewnego powodu. W dalszym ciągu bowiem Twojej wypowiedzi jest tak:
Z idei pisania „na czysto” łatwo się wyleczyć. Na jednym oddechu da się w miarę bezbłędnie napisać miniaturę, już grubsze opowiadanie znacznie podnosi poprzeczkę, a powieść to jeszcze inna bajka. O tym, czy ma się nerw pisarza (mówimy o jednym z kryteriów, upraszczam) decyduje według mnie nie to, na ile „czysto” napisze się pierwszy draft, tylko to, jak odległy od ostatecznej wersji jest materiał wyjściowy. Dochodzenie do owej ostatecznej wersji może być zrobieniem kilku kroczków, albo długą, krętą drogą. Banał, nie? Ponieważ jednak oceniłem, że mam do czynienia z tym pierwszym wariantem, dlatego napisałem w kolejnym komentarzu - „dobrze”.
Owszem. Nie mam pojęcia, czy zbrodniarka ma talent. W poezję nie umiem, a fejsbukowe zachwyty nie wydają się być dobrym źródłem do formułowania własnych ocen. Jednak na tym przykładzie można się pozastanawiać nad tym, jaką władzę ma ktoś, kto o poetce/więźniarce pisze . Może bowiem zacierać dysonans poznawczy, wyśmiewając w narracji rzekomy, poddany w wątpliwość talent, może też ów dysonans pogłębić, w zachwytach nad siłą wyrazu wierszy oddać niejaką złożoność świata - o której wspominasz - uwypuklając oczywiste zderzenie między generyczną wzniosłością sztuki, a sadyzmem rzeczywistej, popełnionej realnie zbrodni. Ciekawe zagadnienie.
Dobra, mogę czegoś nie wiedzieć. Akurat w przypadku Zuzanny M. tak wysokie ceny tomiki osiągają, bo, zdaje się, nie zostały wznowione. Co więcej, było to typowe vanity, realizowane w wydawnictwie zajmującym się na co dzień historią Grudziądza. Brak wznowienia może być skutkiem niechęci tegoż lub innych wydawnictw, może też być decyzją samej zainteresowanej, która z sobie znanych przyczyn odmawia zmultiplikowania egzemplarzy.
Tu jest ten fragment Twojej wypowiedzi, który mnie ucieszył. Co prawda „Misję” (duża armata) zastąpiłbym wyrażeniem „literatura, w której o coś chodzi”. Z grubsza. Toczę na Wery nieustanną wojenkę o to, by pisanie traktować (na tyle, na ile się da) jako coś większego, bardziej znaczącego niż źródło utrzymania i usługę dla ludności, jako rodzaj wypowiedzi, który zawiera wewnątrz siebie ślad bagażu kulturowego, indywidualne myślenie i niewygodne pytania. Jako coś, co nie jest kolejną zwrotką piosenki, którą znamy, w związku z czym lubimy. Czy jednak w związku z tym można i powinno się bezwzględnie wykluczyć z wewnętrznego dialogu z Dziełem czytelnika, to już zupełnie inne zagadnienie na osobną dyskusję.Wrotycz pisze: Ponadto niezmiernie wkurza mnie sytuowanie czytelnika w roli klienta, któremu wszystko pod nosek, czyli komfortowa, bezproblemowa jazda do główki. A jak ma się on rozwijać? O co rozbić schemat swojego myślenia? Literatura, ta Literatura z Misja, a nie produkt komercyjny, ma ważne cele. Trzeba nimi jakoś zainteresować w tekście, nawet prowokacją. A na pewno ucieczką od szablonu.
Cenne uwagi, dziękuję. Rzeczowa, skrócona relacja w potocznym ujęciu byłaby wiarygodniejsza. I jeszcze, aby tytuł zbierał sens i cel tekstu, warto byłoby pójść w miniaturę. Zacząć od postawienia syna Adama przed tablicą. Wątek pierwszy pominąć.
Nie ma stylu więziennego, grypsera (czyli osadzeni posługujący się nią) nie kwalifikuje się do szkoły.Leszek Pipka pisze: Po drugie, przepołowiłbym wypowiedź Przemka, to znaczy mniej więcej w połowie zmieniłbym styl, używając tego z linku i literackiego, przezroczystego. Z której strony na którą? Ha. Jeśli Przemek zacząłby od stylu więziennego (a tu mamy dobry punkt wyjścia, reakcję na zachowanie Jerzego, odpyskowanie należące do oddziałowego fasonu) i od pewnego momentu szedł w kierunku poprawnej polszczyzny, wyrażającej prawdziwe, normalnie nazwane emocje – dowiódłby człowieczeństwa. Znaczy pokazałby, że w mordercy tkwi istota ludzka z wyrzutami sumienia. A w drugą stronę? Początek szkolną polszczyzną, taką trochę podręcznikową, przejście przez fazę własnej ekspresji do kminy dawałoby dla odmiany efekt opamiętania i przybrania z powrotem sztywnego pancerza więziennej etykiety, pokazując mocno władzę grupowego komformizmu. Zatem w monologu Przemek przeszedłby pewną podróż, napinając strunę dramaturgii.
Można talent osadzonego podważyć, uznać albo w ogóle o nim nie mówić. Narratorka go nie ocenia, nawet nie wspomina, pokazuje jedynie efekt - dobrze sprzedający się tomik mordercy. Jednocześnie sporą dawkę gorzkiej ironii serwując w pierwszej wypowiedzi.Leszek Pipka pisze: Nie mam pojęcia, czy zbrodniarka ma talent. W poezję nie umiem, a fejsbukowe zachwyty nie wydają się być dobrym źródłem do formułowania własnych ocen. Jednak na tym przykładzie można się pozastanawiać nad tym, jaką władzę ma ktoś, kto o poetce/więźniarce pisze . Może bowiem zacierać dysonans poznawczy, wyśmiewając w narracji rzekomy, poddany w wątpliwość talent, może też ów dysonans pogłębić, w zachwytach nad siłą wyrazu wierszy oddać niejaką złożoność świata - o której wspominasz - uwypuklając oczywiste zderzenie między generyczną wzniosłością sztuki, a sadyzmem rzeczywistej, popełnionej realnie zbrodni. Ciekawe zagadnienie.
Masz we mnie sprzymierzeńca:)Leszek Pipka pisze: Toczę na Wery nieustanną wojenkę o to, by pisanie traktować (na tyle, na ile się da) jako coś większego, bardziej znaczącego niż źródło utrzymania i usługę dla ludności, jako rodzaj wypowiedzi, który zawiera wewnątrz siebie ślad bagażu kulturowego, indywidualne myślenie i niewygodne pytania.
Polemizowałbym. Mało tego, że prawilna grypsera ma przemożny wpływ na słownik wszystkich w więzieniu, ze strażnikami i wychowawcami włącznie. Przykładów nie ma co podawać, ten fakt wydaje mi się oczywisty. Ale jest jeszcze inny aspekt. W klasie są mordercy. Zabójstwo to działanie niesłychanie stabuizowane, można powiedzieć, że zwykły człowiek zupełnie wyjątkowo łamie tak mocne normy. Zdarza się to raczej ludziom w jakiś sposób patologicznym, czy to pod względem ukształtowania w środowisku, cech psychicznych czy emocjonalnych/intelektualnych odchyleń od średniej. Przaśne na ogół są te morderstwa, z powtarzalnymi scenariuszami. Nóż, siekiera, jasieczek przytrzymany na ustach, bejsbol, pięść. Z niesłychaną dawką przemocy. Trudno oczekiwać po wykonawcach tych scenariuszy wyjątkowych kwalifikacji umysłowych. W linku, który załączyłem, gdzie zabójcy wypowiadają się na temat pedofilów widać to wyraźnie. Siedzą w celach, nasiąkają subkulturą dyktowaną przez grypsujących, słuchają mądrości współtowarzyszy takich, jak oni sami. I oglądają telewizję, przez co w każdej sytuacji, gdy są „na zewnątrz” więziennego kręgu, powtarzają niczym papugi charakterystyczne zwroty, używane w tym masowym ogłupiaczu. Bardzo niewprawnie, bez głębszego zrozumienia treści. A szkoła jest „na zewnątrz”.
Naprawdę dobra riposta. Była na Wery dyskusja w związku z Marion Zimmer Bradley, tą od „Mgieł Avalonu”.
Najs
Raz jeszcze dziękuję, wdzięcznam za poświęcony czas, przedstawione propozycje rozwiązań, nakreślenie wątpliwości, szczególnie tych etycznych. Zainteresowanie tekstem, nawet jeśli jest krytycznie negatywne, karmi:)
Jejku, jak miło:)
Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”