Jak nie teraz, to kiedy?

16

Latest post of the previous page:

To nie będzie pewnie odkrywcze :-)
Polska literatura nie jest obecna na Amazonie, bo "polska literatura" nie jest tym zainteresowana. Trzeba robić tłumaczenia na angielski i wrzucać. Autor może zrobić to samodzielnie. Wydawca też. Ale trzeba chcieć. Amazon udostępnia specjalne narzędzie. Wrzucamy .pdf, enter i gotowe. Sam drukuje, jeśli kupujący nie chce .mobi tylko koniecznie papier. Amazon pewnie zbyt rozrzutny nie jest jeśli chodzi o honoraria, ale czasem lepiej mieć dolara, niż nie mieć dziesięciu.
Niemcy, Szwedzi jakoś dali sobie radę (Szwedów jest 10 mln). A w Polsce tylko płacz i wyczekiwanie, żeby ktoś coś zrobił.
Dodam tylko, że dziś dziesięć lat dla świata to więcej zmian, niż sto lat temu przez kilka pokoleń. Kto dziesięć lat temu miał w ręku czytnik Kindla, albo inne takie. Pierwszy smartfon, w rozumieniu dzisiejszych użytkowników, wypuścił Apple w 2007, LG rok później. Drogie to cholerstwo było, jak pierwsze komórki z bateriami w walizkach. Era tabletów rozpoczęła się w 2010.
Przyszło nowe i trzeba dogonić pociąg albo zostać w polu. :-)

Jak nie teraz, to kiedy?

17
Mane Tekel Fares pisze:Trzeba robić tłumaczenia na angielski i wrzucać. Autor może zrobić to samodzielnie. Wydawca też. Ale trzeba chcieć.
Gdyby to było takie proste :) Dobre tłumaczenie to kwota rzędu kilkunastu - kilkudziesięciu tys. złotych. Raczej bliżej tej drugiej granicy. Bo słaby tłumacz zarżnie dobry tekst i autor takowego będzie już na danym rynku spalony. Dożywotnio. Dlatego żaden autor sam tłumaczenia nie zrobi, barierą jest tu nie tylko forsa, ale i dojście do odpowiednich ludzi, którzy mogliby przetłumaczyć książkę na przyzwoitym poziomie. Dalej: przekład to tylko pierwszy krok, bez poważnej firmy wspierającej marketingowo taką nowinkę na obcym przecież rynku, nie ma co marzyć o sukcesie, to wyrzucanie pieniędzy w błoto. No i wreszcie tekst musi być dla obcego rynku odpowiednio uniwersalny i atrakcyjny, i tu odpada jakieś 70 - 80 % polskiej literatury. Bo przypisy i tłumaczenia zajęłyby połowę książki. Dlatego jest jak jest. Nb. z tego co mi wiadomo, za jakieś 3 - 4 lata, kilka polskich wydawnictw prawdopodobnie podejmie taką próbę ( mam na myśli literaturę popularną). Ale dopiero po nawiązaniu odpowiednich kontaktów, zapewnieniu wsparcia marketingowego itp.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Jak nie teraz, to kiedy?

18
Niemcy i Szwedzi mają na promocję swojej kultury kasę o jakiej nam się nie śniło.

Jak to jest dokładnie w RFN - nie wiem. W Szwecji sprawa wygląda tak: istnieje grupa poważnych wydawnictw są na jakieś tam specjalnej liście. Każda książka która zostanie przez nie wydana jest kupowana w ilości 4 tyś szt - i trafia do bibliotek. Ergo: pisarz który się załapie ma zapewniony zbyt na poziomie 4k egz. co jest zarazem i pewną reklamą.

dodajmy szwedów jest ok 8 milionów czyli 4 k w Szwecji to jak 20k w Polsce.

Przypuszczam że jeśli chodzi o wydania zagraniczne albo jest na to budżet (u nas instytut literatury dotuje tłumaczenia i wydania zagraniczne różnych pozycji) albo wydawca jest zarazem agentem swoich autorów za jakiś procent od zysków.

To jest zachód. Dla nich to nie jest problem wyłożyć 20-30k $ na przekład zagraniczny.

Jeszcze jedno - Szwecja i RFN to dla Amerykańców część ICH świata. A my nie.

Added in 3 minutes 23 seconds:
Navajero pisze: Dobre tłumaczenie to kwota rzędu kilkunastu - kilkudziesięciu tys. złotych. Raczej bliżej tej drugiej granicy.
Swego czasu gdy się moja agentka próbowała rozeznać to było 60-80 tyś za profesjonalny przekład książki 500 tyś znk.

Powiedzmy tak: gdybym widział cień szansy to bym uciułał i zaryzykował.

Jak nie teraz, to kiedy?

19
No to pobiegałem po Amazonie. Polskich książek po polsku parę jest. I strzeliłem - trafiłem. Marek Krajewski i jego Mock w kilku odsłonach po polsku i po angielsku. Wersja drukowana dostępna. Jak ktoś zna, może zapytać, jak mu idzie sprzedaż. Tłumacz Danusia Stok (widzę, że Wiedźmina pyknęła), wydawca, jakiś angol.

Jak nie teraz, to kiedy?

20
Po polsku sprzedają jacyś drobni detaliści, moje też tam są i niczego to nie dowodzi. W sensie ogólnej sprzedaży to jakieś procenty, albo co bardziej prawdopodobne - promile. W tłumaczeniu już lepiej, ale pewnie też żadna rewelacja, bo by trąbili :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Jak nie teraz, to kiedy?

21
Andrzej Pilipiuk pisze: Swego czasu gdy się moja agentka próbowała rozeznać to było 60-80 tyś za profesjonalny przekład książki 500 tyś znk.
Ło jezu. Chyba właśnie zaliczyłem zawał.

Ale wierzę. Swego czasu patrzyłem na stawki tłumaczy ( ;) ) i potem z ciekawości patrzyłem, ile bym wyłożył na swoje najlepsze opko i wychodziły mi też straszne kwoty.

Piszę zresztą o tym w tym wywiadzie z Edelsteinem. Co z tego, że można zdobyć maksymalnie 300$ za opowiadanie w Samovarze (i drugie tyle dla tłumacza), jeżeli najpierw trzeba wybulić swoje parę stów na przetłumaczenie :D

Jak coś zarobię na pisaniu, to zainwestuję i zaraportuję.
http://radomirdarmila.pl

Jak nie teraz, to kiedy?

22
A gdyby uderzyć z opowiadaniem( oczywiście musi być odkrywcze i temat i bohaterowie, no i styl) Przecież na zachodzie też organizuje się konkursy i też często nagrodą jest wydanie książki plus jakaś tam promocja. Koszt opowiadania jest ułamkowy w stosunku do książki, a dobry tłumacz jakby zaatakować go ze sprytnej strony, może zechciałby zrobić,( patriota, słabość do młodych talentów lub po prostu, by mu się spodobało te opowiadanie) to za darmo albo za mniejsze koszty.

Jak nie teraz, to kiedy?

27
tomek3000xxl pisze: Ty facet hamuj z tą bandą, bo ja ani twój kolega ani chłoptaś nie jestem
Przepraszam i Ciebie, i wszystkich pozostałych przedpiśćców, których zbiorczo nazwałem "leniwą bandą", a którzy mogli poczuć się urażeni tym sformułowaniem. Nie sądziłem, że może to zostać odebrane jako określenie obraźliwe, bo też tkwiłem w błędnym przekonaniu, że jestem z wami w stosunkach na tyle bliskich, że na pewną rubaszność mogę sobie pozwolić.
http://radomirdarmila.pl

Jak nie teraz, to kiedy?

29
Mane Tekel Fares pisze:Marek Krajewski i jego Mock w kilku odsłonach po polsku i po angielsku.
Widziałem Krajewskiego po hiszpańsku w Albirze (to takie wczasowisko na Costa Blanca - sam dół mapy). Leżał w koszu z przeceną za bodaj 0,79 eurosa a może 1,15 eurosa? - nie pamiętam - w każdym razie przecena była już totalna - na poziomie "zajmuje miejsce ale wyrzucić książkę do śmieci wstyd i obciach, to niech leży".

Ergo: wydanie czegoś po zagranicznemu to dopiero pierwszy krok.

*

to takie "filmowe" - genialny młody muzyk nie może się dopchać na przesłuchanie które ma mu otworzyć drzwi kariery, z pomocą kumpli dociera do wilii producenta i gra mu pod oknem, a ten oczarowany...

W życiu to niestety tak nie działa :?

*

Niecałą dekadę temu liczyłem że podbiję Ukrainę. Tj. Że będą się tam ukazywały moje książki, że sprzedadzą się na tyle dobrze żeby chociaż mój tłumacz miał na życie. Takie samopodtrzymujące się ognisko. Książka zarobi na przekład i wydanie kolejnej... A z czasem może coś z tego będzie więcej. A jak nie będzie to chociaż będę miał publikacje w języku przodków i komuś dadzą trochę radochy przy czytaniu.

Generalnie nie załapało.

Jak nie teraz, to kiedy?

31
Trudno ocenić.

Tłumaczenie było niezłe (choć dostałem magisterkę o ...błędach tym tłumaczeniu). Nagłośnio wydanie. Był wywiad ze mną w ukraińskiej gazecie. Dystrybucja też bez zarzutu. Na forach dyskusyjnych związanych z fantastyką przez chwilę był szum "nareszcie po naszemu"

Sprzedało się głównie we Lwowie i trochę w Kijowie.

Przypuszczalnie kupili Ukraińcy którzy znali Wędrowycza po polsku i z pobytów w Polsce i chcieli zobaczyć jak to będzie w ich języku.

Może jakbym miał tak ze 100 k, zlecił tłumaczenie i druk 5 części i rzucać je po kolei? Nie wiem. W Czechach nie było tego problemu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „...za granicą?”