Rolety [P]

1
Miłość twierdziła, że potrzebuje samotności, by w pełni doceniać czas spędzany wspólnie.
Co miał powiedzieć? Godził się prawie na wszystko.
Na kilka dni w miesiącu przenosiła się więc na drugą stronę ulicy. Do pracy jechała bez śniadania. Wracała wieczorem. Po kolacji chodziła jak nażarty kocur wokół owalnego stołu, pochylając się od czasu do czasu nad szachownicami, papierzyskami lub stertą książek, wymiennie.
Właściciel pokoju z aneksem kuchennym, korytarzyka i łazienki podpisał z nią umowę na dwa lata, odpuszczając kaucję, równe pięć tysiaków. A była spłukana... ho, ho, jak nigdy! Przyznając się do braku kasy, zadziałała głębokim spojrzeniem w oczy stojącej przed nią pięćdziesiątki plus. Mężczyźni widzieli w niej celebrytkę z hollywoodzkiej półki. Poddawali się ochoczo i bezrozumnie. Szczególnie żonaci.
Tak jak ten, właśnie podpisujący umowę, dźgnięty durną nadzieją, podstarzały gościu, więc już nie musiała na rzecz kaucji pozbywać się ukochanego forda z setką dziwnych rzeczy upchniętych w bagażniku, jak i mnóstwa walających się obiektów na tylnym siedzeniu. Kartony, książki, płyty, stare kosmetyki, gazety, puszki - popielniczki, puszki na drobne, markowe butelki, kilka par starych butów za fotelem kierowcy... – ale rozumiesz, nie można wyrzucić śladów, z którymi tyle się przeszło! – kiwał głową, bo miał podobny problem. Sam wydedukował, że sentymentalna ciułaczka w zagraconym wnętrzu nie mogła go zdradzić. Zwyczajnie nie było miejsca na rozleniwiony, długi seks, jaki lubiła, jakiego potrzebowała.
Ich okna, oba na czwartych piętrach, dzieliła tylko szerokość wąskiej uliczki. Uwielbiała ją. Nocą widziała rozbawione duchy pod starymi latarniami. Zachwycała się podświetlonym brukiem z lat czterdziestych. Tańczącymi papierami, wiatrem, wszystkim.
– Co może być urokliwego w kocich łbach?
– Kochanie, energia! Nie czujesz?
Chyba już w trakcie pierwszej wspólnej nocy postanowiła, że tutaj poszuka własnego lokum. Długo nie musiała czekać. Wczesną wiosną, na frontowych drzwiach domu stojącego naprzeciw jego kamienicy, pojawiło się ogłoszenie. Zauważyła je, gdy wracali z kina. A po godzinie przybiegła i:
– Myszku, Myszku, przyznaj, że fortuna łaskawą mi jest! – krzyknęła na progu, wymachując umową najmu.
A jemu... cóż, jemu wcale wesoło nie było.
Rolet nigdy nie opuszczała. Wieczorem dzwoniła z prośbą, by pokazał się w otwartym oknie. Najlepiej nago. Przed pierwszą swoją emigracją kupiła mu lornetkę. Leżała w etui od marca, tam gdzie ją położyła, na tandetnej szafce z Ikei. Lubiła od czasu do czasu przejechać palcem po czarnej skórze, by sprawdzić stan zakurzenia. Uśmiechała się. Przez jakiś czas bił się z myślą, że kupi drugą i tak ją oszuka, ale tego, że może go złapać na podglądactwie bał się sto razy bardziej od własnego sumienia. Kręciło głową z wyraźną dezaprobatą, gdy przystawał przed witryną z trofeami myśliwskimi. Przynajmniej raz na tydzień wahał się, czy nie powinien wejść i oprócz lornetki kupić coś nadającego się do ostatecznej rozwałki. Kupić spod lady oczywiście. Och, wiele osób wiedziało o możliwości nabycia broni bez konieczności legitymowania się urzędową zgodą z pięcioma pieczątkami. Ludzie gadali, że właściciel jest tajnym współpracownikiem... kogoś i czegoś tam. Dlatego może. Złamał się po pół roku i sprawił sobie myśliwską lornetę. Schował w kartonie po sandałach i dotąd jej nie wyjął z futerału.

Czasami miał ochotę zabić ją i siebie. Lub wyłącznie siebie. Albo tylko ją. Czas, którym szli razem, za mocno się na nim odciskał. Razem?
Telefon milczał. Od środy ani razu nie pojawiło się światło w jej mieszkaniu. Dorobiła mu klucze, mógł pójść i sprawdzić, lecz uparte coś zabraniało, może duma, mimo że niepokój przyrastał jak plama krwi na bandażu.
Wieczór przed weekendem zaowocował paniką. Wyjmując w pośpiechu sandały z szafki, zobaczył przerażone oczy w lustrze. Podkrążone po nieprzespanej nocy i morderczym dniu. Dwa oddane projekty w ostatnim, aż czterokrotnie przekładanym terminie. Może dlatego zniknęła? Nie chciała absorbować swoją obecnością? Asekuracyjna myśl pojawiła się na klatce schodowej i zatrzymała odwagę na półpiętrze. Następnie cofnęła mężczyznę do punktu wyjścia, przekręciła klucz i kazała goryczkę piwa mieszać z tanią wódką.
Duże okno naprzeciwko emitowało czerń do drugiej w nocy.
Wziął prysznic i obserwował dalej.
O wpół do trzeciej światło nocnej lampki przy jej łóżku odsłoniło prawdę. Widział, co robili. Stał w bezruchu. Tylko przecierał oczy, aby nie utopił się ani jeden detal niemego filmu. Po godzinie światło przy łóżku jego ukochanej zgasło. Do szóstej piętnaście z kamienicy naprzeciwko nikt nie wyszedł. A później pojawił się on. Światło zapalniczki oświetliło twarz. Lornetka wyostrzyła szczegóły. Młodszy od niego co najmniej o dekadę, przystojniejszy, wbity w korpogarniak, brał zachłannie trzeciego macha.

Zadzwonił po kwadransie, długo nie odbierała.
– To ja.
– Już wstałeś, Myszku?
– Podejdź do okna, możesz?

Kobieta, która teraz stoi na strużce krwi nigdy się nie dowie, o czym myślał po odłożeniu słuchawki. Próbuje podnieść mężczyznę z bruku... o, jakże nieporadnie, nerwowo.
Ciężka ta miłość.

Rolety [P]

2
Ładne, nastrojowe, emanuje jakimś dziwnym spokojem, choć nie powinno. Obrazy oprawione w okienne ramy.
– Co może być urokliwego w kocich łbach?
Istotnie, coś w nich jest. Albo było, bo dawno nie widziałem. Teraz wszędzie bezduszny asfalt.

Rolety [P]

3
Może to kwestia sylwestrowego stanu, ale musiałam trzy razy przeczytać, by jakoś połapać się w owych onych, bo na początku wyszło mi, że bohaterka sypiała ze swoim landlordem.

Pierwsza pułapka jest tutaj:
Na kilka dni w miesiącu przenosiła się więc na drugą stronę ulicy

Drugą względem czego? Dopiero w połowie tekstu się tego dowiadujemy, a zatem nie mamy czym w wyobraźni wypełnić obrazu, jaki budujesz.
Druga to nadmiar nienazwanych postaci rodzaju męskiego. Krążą nam tam jacyś oni i o ile gach się jakoś wyróżnia, to landlord z okiennym obserwatorem się zlewają i do końca nie ma pewności, dlaczego okienny stalker miałby być Myszkiem... Nieszczególnie rozumiem też motyw z dzwonieniem do stalkera.

Tak czy siak... w warstwie formy, nastroju, użycia języka tekst urzeka i przykuwa uwagę, sprawnie budujesz nastrój i pokazujesz życiową sytuację postaci dzięki umiejętnie wykorzystanym szczegółom, bez przegadania ani łopatologii, ale może właśnie odrobiny łopatologii zabrakło tym razem. Albo chociaż zmiany narracji na pierwszoosobową, żeby z worka owych nierozróżnialnych onych wyeliminować choć jedną postać.

Rolety [P]

4
Serialu pyszności z TuWrzucia ciąg dalszy.
Ciekawy ten narrator. Taki... zdystansowany, trochę kpiący mądrala. Ale powiedział wszystko, co należało powiedzieć - ani słowa za mało, ani słowa za dużo. Oszczędnie, lecz nie skąpo.
Lubię go.
I lubię historie, które opowiada. Skubany, ma dar.

Rolety [P]

5
Gorgiasz pisze: Ładne, nastrojowe, emanuje jakimś dziwnym spokojem, choć nie powinno. Obrazy oprawione w okienne ramy.
– Co może być urokliwego w kocich łbach?
Istotnie, coś w nich jest. Albo było, bo dawno nie widziałem. Teraz wszędzie bezduszny asfalt.
Bezstronność nastroju trzecioosobowego rzecz święta:) Dziękuję za opinię, Gorgiaszu.
Zainspirowała pewna uliczka w Oliwie, cudny bruk.

__________
MargotNoir pisze: Może to kwestia sylwestrowego stanu, ale musiałam trzy razy przeczytać, by jakoś połapać się w owych onych, bo na początku wyszło mi, że bohaterka sypiała ze swoim landlordem.

Pierwsza pułapka jest tutaj:
Na kilka dni w miesiącu przenosiła się więc na drugą stronę ulicy

Drugą względem czego? Dopiero w połowie tekstu się tego dowiadujemy, a zatem nie mamy czym w wyobraźni wypełnić obrazu, jaki budujesz.
Druga to nadmiar nienazwanych postaci rodzaju męskiego. Krążą nam tam jacyś oni i o ile gach się jakoś wyróżnia, to landlord z okiennym obserwatorem się zlewają i do końca nie ma pewności, dlaczego okienny stalker miałby być Myszkiem... Nieszczególnie rozumiem też motyw z dzwonieniem do stalkera.

Tak czy siak... w warstwie formy, nastroju, użycia języka tekst urzeka i przykuwa uwagę, sprawnie budujesz nastrój i pokazujesz życiową sytuację postaci dzięki umiejętnie wykorzystanym szczegółom, bez przegadania ani łopatologii, ale może właśnie odrobiny łopatologii zabrakło tym razem. Albo chociaż zmiany narracji na pierwszoosobową, żeby z worka owych nierozróżnialnych onych wyeliminować choć jedną postać.
Onych panów raptem trzech:) Ale spoko, przyjmuję na klatę, że mogłaś mieć problem z usytuowaniem Myszka i dwóch epizodycznych męskich postaci. Sądzę, że miałaś kłopot bo fabuła na początku nie rozwija się chronologicznie. No cóż, jakie takie teksty akurat sobie cenię.

Pułapka pierwsza... a znasz trzecią stronę ulicy? :) Zawsze drugą stroną jest ta naprzeciwko obserwatora, chyba?
Stalker? Matko kochana, na jakiej podstawie ta rola Myszkowi przypisana? :roll:

Łopatologii, wybacz, zawsze mówię: nie:)

Dziękuję serdecznie za rozbudowaną opinię, najcenniejsza wszak to sprawa dla autora. :clap:

____________-
Leszek Pipka pisze: Serialu pyszności z TuWrzucia ciąg dalszy.
Ciekawy ten narrator. Taki... zdystansowany, trochę kpiący mądrala. Ale powiedział wszystko, co należało powiedzieć - ani słowa za mało, ani słowa za dużo. Oszczędnie, lecz nie skąpo.
Lubię go.
I lubię historie, które opowiada. Skubany, ma dar.
Narrator cały w pąsach, uciekł do 2. pokoju i przeżywa. zaraz go ściągnę na Weryziemię:)
Dziękuję! :D

Added in 2 minutes 27 seconds:
Wrotycz pisze: No cóż, jakietakie teksty akurat sobie cenię.
W nerwach stąd... :)

Rolety [P]

6
No dobra, faktycznie zawiniła data i niedobór uwagi poświęconej pierwszemu zdaniu, choć podtrzymuję, że trudno się pozbyć podejrzenia o zdradzanie landlorda i trzeba do tego nieco nagiąć wolę.

Rolety [P]

7
"(...) trudno się pozbyć podejrzenia o zdradzanie landlorda i trzeba do tego nieco nagiąć wolę."

Owo podejrzenie jest kopie po całości założenia mini... kurczę, gdzie popełniłam błąd :shock:

Rolety [P]

8
Wrotycz pisze: Ich okna, oba na czwartych piętrach, dzieliła tylko szerokość wąskiej uliczki. Uwielbiała ją. Nocą widziała rozbawione duchy pod starymi latarniami. Zachwycała się podświetlonym brukiem z lat czterdziestych. Tańczącymi papierami, wiatrem, wszystkim.
– Co może być urokliwego w kocich łbach?
– Kochanie, energia! Nie czujesz?
Chyba już w trakcie pierwszej wspólnej nocy postanowiła, że tutaj poszuka własnego lokum. Długo nie musiała czekać. Wczesną wiosną, na frontowych drzwiach domu stojącego naprzeciw jego kamienicy, pojawiło się ogłoszenie. Zauważyła je, gdy wracali z kina. A po godzinie przybiegła i:
– Myszku, Myszku, przyznaj, że fortuna łaskawą mi jest! – krzyknęła na progu, wymachując umową najmu.
A jemu... cóż, jemu wcale wesoło nie było.
Hm, ten fragment eliminuje możliwość związku z właścicielem mieszkania. Uff... ulżyło mi:)

Rolety [P]

10
Poitrek1970 pisze: tylko trzeba czytać powoli
Dzięki, wiadomo jak najczęściej łyka się teksty na portalach.
Poitrek1970 pisze: Trochę dziwne.
Dziwność pozwolę sobie zaliczyć do plusów:)

Rolety [P]

11
Ładna melancholia. I jeszcze ładniejsze operowanie językiem; ciekawe zestawienia słów, miejscami personifikujące, pokazujące świat i myśli od nietypowej, ale ciekawej strony. Na przykład to:
Wrotycz pisze: (...) wydedukował, że sentymentalna ciułaczka w zagraconym wnętrzu nie mogła go zdradzić. Zwyczajnie nie było miejsca na rozleniwiony, długi seks, jaki lubiła, jakiego potrzebowała.
Wrotycz pisze: (...) tego, że może go złapać na podglądactwie bał się sto razy bardziej od własnego sumienia. Kręciło głową z wyraźną dezaprobatą (...)
Wrotycz pisze: niepokój przyrastał jak plama krwi na bandażu
Wrotycz pisze: Asekuracyjna myśl pojawiła się na klatce schodowej i zatrzymała odwagę na półpiętrze.
Bardzo umiejętnie, jak na tak krótkie opowiadanie, zarysowane charaktery obu postaci i jednocześnie udany kontrast między nimi - ona trochę narwana, zakręcona, a on - poważny, spokojny, "dorosły" w takim negatywnym sensie...
Natomiast mam trochę problemu z końcówką. Nie wiem, czy rzeczywiście miała być taka dwuznaczna, czy wyszło to przypadkiem, czy ja za bardzo kombinuję i doszukuję się wieloznaczności... Tak czy siak, nie wiem, który z mężczyzn leży na bruku - czy kochanek, zastrzelony przez Myszka, czy sam Myszek, który wyskoczył z okna, bo nie mógł przeżyć tego, co zobaczył?...
Ale ogólnie - dobry tekst, mile spędzone na czytaniu parę chwil :)
Dobra architektura nie ma narodowości.
s

Rolety [P]

12
Isabel, dziękuję za czytanie i opinię. Miło mi, że czas poświęcony na czytanie tego tekstu nie wywołał negatywnych skutków:)

Isabel pisze: Tak czy siak, nie wiem, który z mężczyzn leży na bruku - czy kochanek, zastrzelony przez Myszka, czy sam Myszek, który wyskoczył z okna, bo nie mógł przeżyć tego, co zobaczył?.
Chyba faktycznie, jak pisała MargotNoir, zabrakło ciut szerszego naświetlenia zdarzeń, tej czasami niezbędnej "łopatologii".
Dla obrony aktualnego kształtu mogę przywołać ten fragment finału:
Wrotycz pisze: Młodszy od niego co najmniej o dekadę, przystojniejszy, wbity w korpogarniak, brał zachłannie trzeciego macha.

Zadzwonił po kwadransie, długo nie odbierała.
Gościu pali zachłannie po wyjściu z kamienicy, więc raczej trudno zakładać, że wypalenie papierosa zajęło mu 15 minut, a nawet więcej, bo pani długo wszak nie odbierała telefonu. Tak więc scenariusz z efektownym zastrzeleniem kochanka na oczach ukochanej Myszka jest mało prawdopodobny.
Kurczę, prawie kryminał mi wyszedł:)

Rolety [P]

14
Dzięki:)
Niejednoznaczne, ale jednak dopowiedzenia, np. to:
Wrotycz pisze: Kobieta, która teraz stoi na strużce krwi nigdy się nie dowie, o czym myślał po odłożeniu słuchawki. Próbuje podnieść mężczyznę z bruku... o, jakże nieporadnie, nerwowo.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”