"Posłaniec" Fantasy - początek powie"

1
Zamieszczam do pożarcia fragment powieści.

Jest to początek kilkuset stronicowej książki (dalsza część aktualnie jest w trakcie nanoszenia poprawek)

Będę jednak wdzięczny już teraz za kreatywną ocenę / krytykę tego oto fragmentu.



Osioł



Wszyscy wiedzą, że osioł to uparte zwierze,

ale zapewne nie wielu się orientuje czemu tak jest.

Osły nigdy nie są uparte bez powodu.

A upór ich, jest wynikiem wielkiej mądrości.

Tak, więc jeśli kiedyś zobaczysz, że osioł się opiera,

przed wykonaniem jakiegoś zadania

nie zmuszaj go do jego wykonania.

A i sam też nie próbuj.

On na pewno wie lepiej.






- Nie!, Nieeee!!! Zostaw ich. Idź precz potworze!!!

Blade światło księżyca rzucało zimne cienie w ponurym lesie. Istota w czerni skupiona do tej pory na swojej ofierze puściła bezwładne ciało. Głuche uderzenie odbiło się echem między drzewami. Nie było już nadziei. Bestia uniosła głowę wypatrując śmiałka, który przerywał jej ucztę. Znalazła go bez wysiłku. Ludzkie szczenie, chowające się za pniem drzewa.

- Milcz i czekaj na swoją kolej ludzki pomiocie. – Wysunęła wyschniętą dłoń spod peleryny wykonując pozornie niedbały ruch.

Chłopiec wystrzelił w powietrze rozbijając się o pobliskie drzewo. Poobijane ciało okropnie bolało, wiedział jednak, że musi uciekać. Tak. Uciekać i sprowadzić pomoc. Tylko tyle mógł zrobić. Powoli i niezdarnie podniósł się na kolana. Bestia zdążyła już wrócić do wcześniej rozpoczętej uczty. Powoli, jak mógł najciszej, oddalał się zostawiając za sobą przerażające widowisko.

Coś nim wstrząsnęło. Potem jeszcze raz, mocniej. Otworzył oczy. Nad sobą w ciemnościach widział tylko zarys postaci. Chciał się bronić, ale nie był w stanie się poruszyć.

- Już spokojnie, to tylko sen. Nic ci nie grozi.

„Sen?” – Nic nie pamiętał. W pamięci został tylko cień jakiejś postaci.

- Wszystko już dobrze? – Dopytywała się kobieta.

- Tak – Odpowiedział niezbyt przekonany – Chyba tak.

Uwolnił splątane w pościeli ręce i otarł pot płynący po czole.

- To dobrze, spróbuj zasnąć, jeszcze bardzo wcześnie.

- Dobrze, mamo.

Uśmiechnął się niepewny czy ma jeszcze ochotę na sen. Patrzył jak odchodzi. Matka zawsze miała dla niego tyle miłości.



Jasne promienie wiosennego słońca, wpadały przez niewielkie okno do małej skąpo umeblowanej izby. W takich warunkach trudno było dłużej spać. Chłopak liczący sobie nie więcej niż kilkanaście wiosen przetarł podsinione oczy i niechętnie wstał z posłania. Z głównej izby dochodziły już odgłosy krzątających się mieszkańców.

- O rany. Co za koszmarna noc. – Mruknął pod nosem.

Przeciągnął szczupłe ciało, przeganiając resztki zmęczenia.

- Amarze, wstawaj. Posiłek już gotowy.

Matka nie lubiła, kiedy jedzenie stygło na stole.

- Już nie śpię. Za chwilę przyjdę.

Opłukał w pośpiechu śniadą twarz. Z komody, na której stała misa wyciągnął świeżą koszulę. Naciągnął spodnie z koźlej skóry i ruszył do głównej izby. W progu przeczesał palcami włosy. Nie musiał tego robić i tak zawsze trzymały się w idealnym porządku. Błyszczały jasnym odcieniem platyny, luźno spływając na kark. Rozejrzał się. W powietrzu unosił się zapach świeżej potrawy i palonego drzewa. Ojciec krzątał się jeszcze przy piecu.

- Podaj chleb Amarze. Siadajcie już.

Matka właśnie postawiła na ławie kociołek parującego gulaszu. Nałożyła solidne porcje do misek i nagoniła ich do jedzenia. Zapowiadał się piękny słoneczny dzień.

- Jak się czujesz chłopcze?

Ojciec zawsze zwracał się w ten sposób. Nigdy nie wołał do niego po imieniu. Tak samo wołali go zresztą wszyscy we wsi. Matka jako jedyna nie trzymała się tej reguły.

- Dobrze. Tylko noc była jakaś ciężka. Coś mnie wyrwało ze snu.

- Pamiętasz może, co to było? – Spytała matka, dzieląc chleb na równe porcje.

Zmarszczył brwi próbując sobie przypomnieć.

- Nie. Pewnie coś mi się śniło.

- Musimy porozmawiać chłopcze. Już najwyższy czas. – Wtrącił się ojciec.

- Najpierw zjedzcie. Na rozmowy będzie jeszcze czas. Nie godzi się, aby jadło stygło.

Zabrali się, więc za jedzenie. Gulasz był naprawdę wyśmienity. Pochłaniał strawę jakby ktoś miał zaraz zabrać miski. Coś tu jednak nie grało. Przyjrzał się rodzicom zatrzymując łyżkę w połowie drogi. Nie jedli. Grzebali tylko w talerzach ze spuszczonymi głowami. Wpakował zatrzymaną w połowie drogi porcje do ust. Przełknął głośno przeżuty kęs. Czuł się jakoś nieswojo.

- Czy coś się stało?

- Nieeee. – Odpowiedziała bez przekonania matka

Patrzył to na jedno to na drugie. Nie podobała mu się cała ta sytuacja.

- Musimy z tobą porozmawiać. – Przerwał jej ojciec.

- Powie mi ktoś w końcu, o co tu chodzi? – Odsunął miskę od siebie. Apetyt sam odszedł.

- Pamiętasz dzisiejszą noc?

- Tylko tyle, że coś mnie obudziło. Miałem chyba zły sen.

- Tak ja cię obudziłam i nie był to pierwszy raz. Ten sen wraca. Ostatnio coraz częściej. A już mieliśmy nadzieje, że mamy to za sobą.

- Nic nie pamiętam. O czym wy mówicie?

- Synu. – Wtrącił się ojciec. – Musisz się czegoś dowiedzieć. Jesteś już prawie dorosły i nie powinniśmy dłużej tego przed tobą ukrywać. Zresztą, niedługo sam byś się pewnie zaczął domyślać.

- Domyślać? Czego?

- Widzisz… Jesteś wszystkim, co mamy. Długo nie mogliśmy mieć dzieci. Kiedy więc trafiłeś do wioski wiele lat temu przygarnęliśmy cię jak własnego syna.

Wiadomość spadła na niego jak grom. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. Przez chwile zabrakło mu powietrza. Chciał coś powiedzieć, ale słowa grzęzły w krtani z trudem wydostając się na zewnątrz.

- Czy wy się dobrze czujecie? To wcale nie jest śmieszne.

- Wiem. Długo rozmawialiśmy na ten temat z matką. Zastanawialiśmy się, kiedy i czy w ogóle o tym mówić. Spójrz jednak na siebie. Zobacz jak bardzo się różnimy.

- No tak. To teraz już wiem. Jestem przygarniętym sierotą. Co to zmienia? W czym ma mi to pomóc?

- Posłuchaj nas. Kiedy trafiłeś do wsi byłeś cały uwalany we krwi i błocie. Krew była dość świeża, więc myślano, że jesteś ranny. Rozebrano cię i umyto. Poza kilkoma siniakami i stłuczeniami nie miałeś żadnych ran. Wszyscy pytali, co się stało, gdzie są twoi rodzice. Nic nie mówiłeś. Cały się trzęsłeś, zapewne z przerażenia, bo noc była ciepła, lipcowa. Wskazałeś ręką na pobliski las. Wypowiedziałeś wtedy tylko kilka słów. „Krwawa Pani… Matka… jeszcze żyje… Pomóżcie.” Dwa dni nie mogliśmy cię dobudzić. Trwałeś w takim stanie, przeżywając wielokrotnie koszmary, których byłeś świadkiem. Kiedy się obudziłeś, nic nie pamiętałeś. Nie wiedziałeś gdzie jesteś ani jak się tu znalazłeś. Tylko sny wracające w nocy przypominały nam o tym, co musiałeś przeżyć. Z czasem i one przeszły, aż do ostatnich tygodni, kiedy wróciły ponownie i zaczęły się nasilać.

- A co z moimi rodzicami? Odnaleziono ich?

- Niestety. To jest najdziwniejsze. Pomoc ruszyła bez chwili zwłoki. Przeczesano dokładnie całą okolicę. Nie znaleziono jednak ani ciał ani nawet najmniejszych śladów walki.

2
Nie lubię fantasy w takim wydaniu, więc zapewne mogę się zagalopować i przesadnie się czepiać. Postaram się tego nie robić.

Zacznijmy więc, po co przedłużać.



Początek. Nie podoba mi się w nim zaczynanie zdań od "a". Brzmi i wygląda nieelegancko.



Coś co mnie zdziwiło na samym początku. Bohater krzyczy:
Zostaw ich
dalej w tekście mowa jest o jednej ofierze. Dopiero pod koniec tekstu dowiadujemy się, że mowa była o rodzicach. Może to trochę, bo wprowadzasz lekki zamęt w głowie czytelnika.

Powtórzenia, w dodatku zbędne:
Powoli i niezdarnie podniósł się na kolana. Bestia zdążyła już wrócić do wcześniej rozpoczętej uczty. Powoli, jak mógł najciszej
- Wszystko już dobrze? – Dopytywała się kobieta.

- Tak – Odpowiedział niezbyt przekonany – Chyba tak.

Uwolnił splątane w pościeli ręce i otarł pot płynący po czole.

- To dobrze, spróbuj zasnąć, jeszcze bardzo wcześnie.

- Dobrze, mamo.
Dialogi brzmią sztucznie, jakby były zbudowane ze styropianu. W ogóle nie czuć z nich żadnych emocji, co jest największym mankamentem tego tekstu gdyż rozmowa o tym jak dziecko znalazło się w wiosce nie powoduje nawet mrugnięcia. Nic, kompletnie. Popracuj nad tym.


Ojciec krzątał się jeszcze przy piecu.

- Podaj chleb Amarze. Siadajcie już.

Matka właśnie postawiła na ławie kociołek parującego gulaszu. Nałożyła solidne porcje do misek i nagoniła ich do jedzenia. Zapowiadał się piękny słoneczny dzień.

- Jak się czujesz chłopcze?

Ojciec zawsze zwracał się w ten sposób. Nigdy nie wołał do niego po imieniu.
Tutaj przyznam, że się pogubiłem. Kto mówi pierwszą kwestię - "podaj chleb"? Wygląda na to, że ojciec, ale później jest tego zaprzeczenie w postaci - "nigdy nie wołał do niego po imieniu. I dlaczego zapowiadał się piękny dzień? Bo matka nałożyła solidne porcje do misek? Takie stwierdzenie ni z gruchy ni z pietruchy, jeśli można mi tak powiedzieć.

Do tego coś mi się wydaje, że zapis dialogów jest nie taki jak być powinien.


- No tak. To teraz już wiem. Jestem przygarniętym sierotą. Co to zmienia? W czym ma mi to pomóc?
Chłopak właśnie dowiedział się, że jest sierotą, znajdą i tak zareagował?



Ogólnie rzecz biorąc przeczytałem szybko i bez mrugnięcia. Jednak opowiadanie jest bardzo schematyczne, na tym etapie nie widzę nic oryginalnego, do tego dialogi są sztuczne, nie można się wczuć w stany psychiczne bohaterów ani wyobrazić sobie miejsc opisywanych przez Ciebie.



Jednym słowem: słabo. Jeżeli masz kilkaset stron już napisane, to mam nadzieję, że dalej jest o wiele lepiej inaczej nie wróżę dobrze Twojej powieści.



Pozdro.



I nawet się nie czepiałem. Fajnie.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Popełnianie błędów nie jest najgorsze. Najgorsza jest niewiedza że się je popełnia.



Bałem się że już nie uzyskam żadnej "krytyki".

Pierwsza wersja tego co tu przedstawiłem była o WIELE gorsza, ktoś jednak otworzył mi oczy na podstawy.

Dzięki tej ocenie, zaczynam nabierać większego szacunku do pisania.



Zaprawdę powiadam wszystkim. Nie jest to łatwa sztuka.



Nie mniej, choć może się mylę, z twoich słów :

"Ogólnie rzecz biorąc przeczytałem szybko i bez mrugnięcia."

wynika że tekst pomimo schematyczności czyta się lekko. Zawsze coś.



No i nawet się nie czepiałeś. Hahaha.



Jeśli jest się do czego przyczepić, to właśnie chciałbym żeby się czepiać ile wlezie. Z każdego "czepiania się" można wyciągnąć jakieś wnioski.



I tak wielkie dzięki.

4
Przykro mi, ale fragment jest po prostu nieciekawy. Ani dziwny sen, ani informacja z dziciństwa chłopaka nie wzbudziły mojego zainteresowania. Obawiam się, że Amar jest jakimś wybrańcem, czy kimś niezwykłym i teraz czeka go masa przygód.

Dlaczego się obawiam? Bo to już oklepane do granic możliwości. W filmach, w książkach, w grach...



Jest do bólu schematycznie. Chcesz dobrej rady?

Może być ci przykro, ale przemyśl to, co za chwilę przeczytasz:

Zostaw to w cholerę.



Nie bierz się za powieść - poćwicz trochę na krótszych formach. Popracuj nad stylem - bo na razie jest tak sobie. Będzie lepiej w miarę pisania, to na pewno. Styl masz dość ubogi - brak mi ciekawych opisów, porównań.



Odsapnij trochę, dużo czytaj. Rusz wyobraźnię, na pewno, prędzej czy później, wpadniesz na ciekawy pomysł.

ćwicz dużo, czytaj dużo - chętnie poczekam na efekty.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

5
łasic. Masz absolutną rację.

Nie jest mi wcale przykro.

Przykro by mi było gdyby tekst został bez odpowiedzi.

Już dawno powinienem ukręcić łeb hydrze, a ja ciągle próbuje to reanimować.

Może nie po to żeby nawet gdzieś to wydać. Ten tekst po prostu znam. Widzę jak się rozwija razem ze mną. Uczę się na nim.

Zgadzam się że jest schematyczny i oklepany. Masz rację.



Chłopak faktycznie przez przypadek stanie się wybrańcem choć wcale tego nie chce. Na końcu zresztą ginie. To żeby nie do końca było zgodne ze schematem.

Ale to nieważne. To jest i tak trening. Musze na czymś poprawić styl i całą resztę.



Tak więc wielkie dzięki. Każda rada jest na wagę złota.



No i pomysłów w zasadzie nie brakuje. Tyle że szkoda je kalać takim językiem jakim się posługuje.

Jeszcze trochę.

6
Sam fakt, że główny bohater jest/będzie wybrańcem nie musi jeszcze przekreślać całej powieści. Niemniej jednak, jeśli ów bohater jest śniadym blondaskiem, do tego sierotą, mieszkającym w jakiejś Zapadłej Dziurze, to nie wróży to niczego dobrego :) Dobrze, że nie mieszka u wujostwa. :]



Musisz popracować nad warsztatem. Dialogi są sztywne i nienaturalne. Zaprezentowany fragment nie oddziałuje na wyobraźnie, nie wzbudza emocji.


Nie godzi się, aby jadło stygło.


To zdanie mi kojarzy mi się z "Chłopami", zupełnie nie pasuje do reszty dialogów. Nienaturalne. Resztę wymienili poprzednicy-weryfikatorzy, więc nie będę powtarzał.



Nie wyrzucaj tego co napisałeś, po prostu odstaw to na razie i zacznij pisać coś innego. Poczytaj też trochę, poznaj gatunek w którym chcesz tworzyć. Osobiście fantasy raczej nie lubię (scifi rulz! :P), nie czytam też go zbyt dużo, ale to co zaprezentowałeś nawet dla mnie wydaje się jakieś takie...typowe dla fantasy. Schematów można używać, jeśli się przedstawi przy ich pomocy coś w jakikolwiek sposób świeżego, jakieś nowe podejście, wspaniały warsztat itp.. Bo wtedy tak nie rażą i nie zwraca się na nie uwagi przy czytaniu; w rękach sprawnego pisarza tworzą bestseller :P. Musisz zaprezentować czytelnikowi coś, co odwróci jego uwagę od wad, a przyciągnie do zalet np. wartka akcja, lekki styl, humor. Do czego trzeba mieć oczywiście odpowiedni warsztat. Tego u ciebie niestety nie widać. Ale nie łam się, nie wywalaj tego, po prostu pracuj nad sobą i swoimi dziełami. :)

[/quote]

Dodane po 2 minutach:

-------



Wow, prawie nie skopałem quote'a :P Ech, nigdy sie nie przyzwyczaję do tego durnego skryptu...

7
Smakuje scenariuszem do rpg :) . Czyta się lekko, ale w tekście nie ma żadnych rewelacji. Przypuszczam, że jesteś młody (utożsamiając się z głównym bohaterem), więc masz jeszcze dużo czasu na szlifowanie umiejętności ;) .
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”