Nienawidzę, kiedy ktoś udaje poszkodowane niewiniątko, a w rzeczywistości jest szakalem chciwym na gotówkę. To jest typ człowieka, który wiecznie narzeka, jak bardzo ma pod górkę (dwójka dzieci w prywatnej szkole), jak ciężko mu w tej pracy od dziewiątej do piątej (marne sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów rocznie), jak ciasno ma w tej willi z basenem.
Tymczasem najnowsze Audi ze lśniącą karoserią stoi w garażu, w salonie zamiast ściany jest telewizor plazmowy z ekranem 3D, a kolekcja winyli i kolumny uzupełniają wystrój salonu. Kanapy naturalnie z czarnej skóry, stół szklany, obrus z jedwabiu, firanki wyszywane złotą nicią. W piwnicy salka z lustrami i mini-siłownia: bieżnia, orbitrek, rower, sprzęty do ćwiczenia górnych i dolnych części ciała, sztangi i ciężarki do wyboru, do koloru. Trener personalny przychodzi co drugi dzień. Cztery sypialnie na piętrze; małżeński, gościnny, dwa pozostałe dla dzieci. Wszystkie co najmniej po dwadzieścia metrów kwadratowych. Podwójne łóżka wielkości królewskiej. Kingsize.
Dziewczynka ma komputer, iPada Pro i iPhone’a najnowszej generacji. Na ścianach kolumny. W klatce kakadu, tuż obok elektryczna deskorolka i tablica interaktywna na ścianie. Chłopiec ma komputer, iPada starszej generacji i iPhone’a szóstkę. Na ścianie telewizor – plazma nieco mniejsza niż w salonie. Kolekcja DVD i Blue Ray: wszystkie animacje Disneya i DreamWorks, wszystkie gry strzelanki i samochodowe. W kącie stoi cyfrowe pianino, które chłopiec włącza codziennie rano, w celu bezmyślnego naparzania w klawisze na maksymalnej głośności, a w tym samym czasie gdzieś w tle ryczy telewizor z durnymi kreskówkami dla idiotów, z dubbingiem, w którym każdy głos jest karykaturalny i przerysowany.
I to jest obraz tej słynnej Amerykańskiej biedy, tego strasznego ubóstwa, tego ledwo wiązanego końca z końcem.
Można by pomyśleć, że rodzina mieszkająca w tak ciężkich warunkach nie będzie miała problemu z podziałem majątku, według rozporządzeń ostatniej woli babki. Jednak mijały dni, a o testamencie sza. Od wuja Macieja, brata mojej mamy, ani be, ani me. Od jego żony ani kukuryku.
W końcu okazało się, że moja matka jednak nie została pominięta w testamencie. Nie, broń Boże, nie podejrzewałabym babki o to. Wydziedziczyć ukochaną córcię? W życiu.
Otóż testamentu w ogólne nie było!
To dopiero była niespodzianka. Ostatni numer popisowy babki: żadnego papieru, żadnego podpisu, żadnego podziału majątku. Wszystko zostało zapisane na Maciusia lata temu, a od tamtej pory nikt nie naniósł poprawki na dokument. Maciuś ma dać ci połowę, brzmiała obietnica wypowiedziana cienkim głosem na łożu śmierci. Obiecanki cacanki. A Maciuś siedzi cichutko jak trusia, boczkiem boczkiem i hyc! On nie będzie sprzedawał domu wartego miliony, bo przecież Lily i Leo muszą mieć na college.
To był moment, w którym postanowiłam zostać szantażystką. Zapomniałam wspomnieć, że Maciuś nie ma zielonej karty, za to ja mam kartę przetargową. W końcu musi być jakaś sprawiedliwość na tym świecie.
Gdybym była klerykiem, powiedziałabym: szukajcie, a znajdziecie. A ponieważ jestem zaledwie zwykłym podatnikiem ściganym przez ZUS, powiadam wam: idźcie i róbcie zadymę.
Jak zostałam szantażystką
2Jako fragment większej całości, monolog postaci, część kreacji jakiegoś zawistnika, może to miałoby sens. Jako miniatura - nie bardzo. Ot, taka sobie nudna wyliczanka dóbr przeróżnych. A w końcówce podatników ściga ZUS. Nie skarbówka?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka