Cotygodniowy dziennik mnie

31

Latest post of the previous page:

Dzięki za wsparcie.
Na razie porywy literackie muszę trzymać w ryzach.
Ale nie obijam się, podręcznik jakoś leci, 75k i jesteśmy za połową.
Najgorsze jest to, że teraz wydaje mi się, że mam same najlepsze pomysły na wielotomowe powieści...
Mam nadzieję, że w czerwcu powrócę do prawdziwych literek. Konkretnie w połowie czerwca. Może nawet konkretnie w pierwszej połowie czerwca :)
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Cotygodniowy dziennik mnie

32
Pierwszy podręcznik gotowy. Stanęło na 116k.
W międzyczasie ukradkiem i "na nielegalu" spłodziłem 5k hobbystycznego tekstu, tak żeby zachować higienę myśli.
Dusza cierpi, razem z nią ciało. Bolą ręce, oczy, plecy i jeszcze jedna część, odpowiedzialna głównie za siedzenie :(
Jeszcze jeden podręcznik i będę wolny :waryjaci: :piwo: :gwizd:
W końcu będę mógł napisać coś o krasnoludach i karczmie.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Cotygodniowy dziennik mnie

33
Seener pisze:
W końcu będę mógł napisać coś o krasnoludach i karczmie.
No. Nie zapomnij napisać o pięknej i cudnej krasnoludce, która czeka na ukochanego krasnoluda w tejże karczmie oraz całym wynikłym z tego dramacie :mrgreen: Powodzenia.
No one said that would be easy.

Cotygodniowy dziennik mnie

35
ela pisze: pięknej i cudnej krasnoludce, która czeka na ukochanego krasnoluda w tejże karczmie oraz całym wynikłym z tego dramacie
Mnie to pachnie happy endem :)
40k i powoli klaruje się sytuacja z ostatnim podręcznikiem. Widać światełko w tunelu, oby nie był to nadjeżdżający pociąg.
W międzyczasie hula po głowie pomysł na "coś w rodzaju" publicystycznego tekstu o młodzieńczych fascynacjach. Odwagi chyba mi nie braknie, gorzej może być z wiedzą.
Pomyślimy na początku czerwca.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Cotygodniowy dziennik mnie

36
Koniec tych "wakacji". Po trzech tygodniach pora wracać do pracy.
Oba podręczniki skończone, około 200k.
Pierwszy test w warunkach bojowych za nami. Błędów było sporo, ale poprawimy.
Powoli rozplątuję węzełki na mózgu i staram się wrócić do świata powszedniego.
Przez parę dni na widok klawiatury miałem ochotę lecieć do Chin i wysadzić wszystkie fabryki zajmujące się produkcją tychże.
Na szczęście pandemia.
Pora wracać, więc coś piszę. Coś. Zobaczymy co mi wyjdzie, ale licznik literek powoli się kręci.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Cotygodniowy dziennik mnie

37
Seener pisze: Pora wracać, więc coś piszę. Coś. Zobaczymy co mi wyjdzie, ale licznik literek powoli się kręci.
Czekamy grzecznie i cierpliwie! :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Cotygodniowy dziennik mnie

40
7,5k "cosia" przez parę tygodni. Nawet średniowieczni Benedyktyni by mnie wyśmiali.
Brodzę powoli do przodu i gdyby nie to, że liczę na skutek mobilizacyjny, to nawet bym się nie przechwalał.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Cotygodniowy dziennik mnie

43
Spoko. Nie powiemy mu! ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Cotygodniowy dziennik mnie

44
Będę marudził, więc ludzi o słabych nerwach uczciwie zniechęcam.

Coś - 0k.

Umieram.
Nie fizycznie. Tu na szczęście grozi mi tylko katar i inercja.
Natomiast mój wewnętrzny spiritus wietrzeje z każdym dniem tracąc zawartość zawartości w odbierającym nadzieję tempie.
Znów nie napisałem zupełnie nic, a jak zalogowałem się po jakimś tygodniu na Wery, to okazało się, że jest tylko dziewięć nowych postów w nieprzeczytanych. Normalnie byłaby to jakaś forma pocieszenia, że nie tylko ja nie piszę, ale tym razem zasmuca mnie to jeszcze bardziej.
Dlatego (tak, zacznę zdanie od tego słowa, aby podkreślić głębię mojego buntu) klnę się na Boga, Krysznę i staroegipskie bóstwo kaszy gryczanej palonej, że w przyszłym tygodniu skończę Coś. Tak na przekór rzeczywistości.
Nie mam pojęcia jak to zrobię bez wykorzystania dylatacji czasu, ale przecież tak dalej być nie może.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Cotygodniowy dziennik mnie

46
Coś sobie chwilowo utknął z przyczyn organizacyjnych, ale przynajmniej w międzyczasie poszło 11k innego cosia, który wylądował (dość miękko, sądząc po komentarzach) w Publicystyce. Może trochę źle wycelował, ale przynajmniej coś napisałem. Może w przyszłym tygodniu dam radę skończyć Cosia, a potem to już nie wiem, przeczytam wątek od początku i ustalę co miałem napisać.
Wychodzi mi, że jak coś zaplanuję, to i tak potem piszę coś innego więc mój plan ulega zmianie.
Nie będę już pisał ;)
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.

Wróć do „Maraton pisarski”