cru pisze:
A tutaj czym jest niebo? Rajem? Szczęściem? Może miałaś na myśli niebiosa w sensie religijnym, Bóg? I dlatego to już się gryzie z tym poprzednim niebem
Mniej więcej tak, jak mówisz. Bóg-życie w raju po śmierci, którego on nie dostąpi poprzez swoje zbrodnie. Według mnie się nie gryzie, po prostu ma inne znaczenie, ale szanuję Twoje zdanie.
Dlaczego uparcie? Jestem pewna, że puch na wodzie jest raczej bezwładny.
W kałuży krwi, ale mniejsza; wydaje mi się, że powinien nasiąknąć i opaść na samo dno, stąd 'uparcie'.
od pasa w dół, od pasa w górę. Nie może być sparaliżowany tylko pas, zresztą to nie jest część ciała, raczej granica pewnych części ciała.
Tak, trochę źle to ujęłam... To zdanie należy do tych dopisywanych [wtedy] na bieżąco do wersji już istniejącej, nie przemyślałam po prostu (:
Nie zrozumiałam, o co chodzi z lustrami. Niby nie ma, ale jednak są, skoro bohaterka ma możliwość wyboru, czy w nie spojrzeć. Z kolei kamienne ściany nie wykluczają, że i bohater jakieś tam lustro ma. Metafora czego?
A wiesz, to nie do końca metafora. Po prostu wyobraziłam sobie/założyłam (choć w rzeczywistości prawdopodobnie są lustra w więzieniach - nie wiem, z drugiej strony ostre narzędzie z tego można zrobić... ale jakoś się golić muszą zapewne), że i on, i ona nie mają luster. Ona - po pozbyła się ich, nie mogąc znieść swojego wyglądu, on - z racji przebywania w celi. Gdzieś w głowie dzwoni mi bardzo poetyckie wyjaśnienie, metaforyczne właśnie, związane z widokiem samego siebie w lustrze, alter ego, beznamiętnością tego obrazu, ale w tej chwili nie mogę skupić się na tyle, aby ubrać to w słowa.
Dzięki za Twoją wizytę, pozdrawiam!
MargotNoir - trochę zaległa odpowiedź do Twojego drugiego komentarza, poniższego fragmentu:
MargotNoir pisze: Dobrze zrobiłoby tekstowi zastanowienie się nad każdym słowem. Jest na tyle krótki, że warto poświęcić czas na przepielenie go.
Górnolotne bzdury mamy już załatwione; bzdura znalazła się w niefortunnym miejscu, a "górnolotne" - sądząc po Twoim komentarzu - najwyraźniej znaczy coś innego, niż myślisz, że znaczy.
Wiesz, oczywiście, że można dogłębnie analizować każde słowo, wytykać nielogiczności... ale jest to proza na tyle poetycka, że nie wszystko musi być perfekcyjnie poprawnie sformułowane zgodnie z zasadami logiki. Jedną metaforę można czytać na różne sposoby, nie zawsze autor musi mieć 'właściwą' odpowiedź...
Wrócę do tych górnolotnych jeszcze... Doskonale wiem, co oznacza to słowo i jakie ma nacechowanie. W tym przypadku chodziło jednak o skojarzenie słowne... że lata, unosi się w górze, w chmurach. Plus jako refleksja późniejsza bohaterki, ale użyłam go przede wszystkim ze względu na wspomniane skojarzenie...
Teraz te wszystkie skrwawienia, umarnięcia i zbrukania - czy na pewno każdy z tych wyrazów jest potrzebny? Co się stanie, jeśli nieco przetrzebimy te litanie? Siła wyrazu osłabnie? A może wręcz przeciwnie?
Każdy z tych wyrazów ma jakiś cel, główny to oczywiście wzmocnienie i według mnie - ale oczywiście każdy może myśleć inaczej - lepiej, żeby zostało, jak jest. Chciałam podkreślić ogrom dokonanej zbrodni, nie chcąc wprost pisać, że najpierw ją pobił, potem zgwałcił, pociął i tak dalej. (a i tak wcześniej wspominam o dosłownym zadawaniu ran)
Dwa - czemu w ogóle kamień? OK, rozumiem, że z wyglądem to zwykłe niedopatrzenie, ale samo porównanie już wydaje mi się zamierzone, acz wciąż niesłuszne
Tak, błędnie użyłam słowa 'wygląd', wiadomo, o co chodziło... A czemu kamień? Bohaterka teraz każde jego [chłopaka] słowo uznaje za kłamstwo, widzi go jako kompletnie nieczułego, skoro mógł tyle razy zapewniać o miłości, a potem potraktować ją tak brutalnie. Jakby miał serce (i duszę!) z kamienia (: Szczerze mówiąc, właśnie myślałam o tym jak o wyrachowanym czynie, a nie nagłym ataku złości.
Pozdrawiam,
MW
Added in 10 minutes 7 seconds:
Jeszcze tylko dodam do tego kamienia nieszczęsnego... w momencie, gdy zestawimy to w ten sposób... 'dusza twarda/nieczuła jak kamień', rzeczywiście brzmi to dość prozaicznie i wyświechtanie, a taki jest w sumie wydźwięk tamtego fragmentu... Hmm, może lepiej byłoby przyrównać to wszystko do pustki. On - w pojedynczej celi, ona - już na zawsze wyobcowana ze społeczeństwa.