Temat: "Wąż w kieszeni popłaca"
Gatunek: dramat literacki (o ile coś takiego istnieje)
Objętość: 3600 znaków ze spacjami (+/- 200 zzs)
Termin: 23 czerwca 2020
Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 30 czerwca 2020.
Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.
Każdy oceniający ma do dyspozycji trzy punkty, które w dowolny sposób może rozdysponować pomiędzy tekstami.
[30 czerwca] Czarna Emma vs tomek3000xxl
2TEKST I
Wąż w kieszeni, czyli kalendarz świąt niezwykłych
Wąż w kieszeni, czyli kalendarz świąt niezwykłych
Noc na warszawskim Śródmieściu. Dwóch Mężczyzn siedzi przy oknie. Pomiędzy nimi okrągły stół nakryty białą serwetą. W głębi pokoju widać kominek, w którym tli się kilka szczap. Za oknem pada deszcz, co chwila słychać grzmoty.
Mężczyzna nr. 1
mówiąc, mnie w palcach róg serwety
Widzisz, miałem ci już to dawno powiedzieć...
Mężczyzna nr. 2
To czemu mówisz mi dzisiaj?
Mężczyzna nr. 1
Bo dziś jest Dzień dramatu literackiego.
Mężczyzna nr. 2 wstaje, przeciąga się i idzie do kominka. Po drodze bierze leżący na parapecie plik kartek, aby po jednej wrzucać je do ognia.
Mężczyzna nr. 2
Dzień czego?
Mężczyzna nr. 1
Dzień popłacającego węża w kieszeni.
Mężczyzna nr. 2
ze śmiechem
Ty się chyba upiłeś!
Mężczyzna nr. 1
Nie. Zobacz... wstaje, podchodzi do kominka, wyjmuje w kieszeni czarny zeszyt i podaje go Mężczyźnie nr. 2 Zobacz w kalendarzu świąt niezwykłych i oryginalnych.
Mężczyzna nr. 2
wertując kalendarz
No tak... Ale czemu popłacającego węża?
Mężczyzna nr. 1
Skąd mam wiedzieć?
Mężczyzna nr. 2
Zastanówmy się. Skoro wąż w kieszeni ma popłacać, to musi w tym być jakiś cel.
Mężczyzna nr. 1
z wyraźnym żydowskim akcentem
Co nie ma poplacać, musi poplacać. Się chce handel, się musi mieć wenża, który poplaca. I kieszen... A propos, chcesz pan kieszen? Ładna jest, wenżowi bedzie cieplutko.
Mężczyzna nr. 2
wpadając w słowo
Co ci jest? Czemu ty tak dziwnie mówisz?
Mężczyzna nr. 1
wymachuje kalendarzem przed nosem kolegi
Kup pan kieszen, kup pan kieszen, bedziesz miał wenża.
Mężczyzna nr. 2
Przecież ja nie mam handlu!
Mężczyzna nr. 1
podrygując w rytm tańca 7:40, podśpiewuje
Tylko wonż, tyyyylko wonż uratuje twój interes.
Tylko wonż poplacać może tak jak... ech.
Poplacać może tak jak...
przestaje śpiewać
Newaźne. Kup pan wenża!
Zegar w Pokoju Obok bije północ. Mężczyzna nr. 1 siada na stół, dysząc ciężko.
Mężczyzna nr. 1
Co to, kurwa, było?
Mężczyzna nr. 2
Dzień popłacającego węża się skończył. Dziwny ten kalendarz.
Mężczyzna nr. 1 zeskakuje ze stołu i podchodzi do kominka. Rozgarnia pogrzebaczem żar i rzuca nań kalendarz
Mężczyzna nr. 1 i Mężczyzna nr. 2
chórem!
Już nie popłaci nam nigdy w kieszeni wąż.
Do ideału dąż, dąż, dąż!
Dziś dzień poezji rymowanej jest
Więc rymuj, bracie, i to fest!
Obaj robią przerwę na oddech i mówią z wysiłkiem, przezwyciężając napierające od wewnątrz rymy
Cholera jasna!
Noc na warszawskim Śródmieściu powtarza kawał o teściu, a narrator chodzi i czeka, aż go porwie jakaś rzeka...
Mężczyzna nr. 1
mówiąc, mnie w palcach róg serwety
Widzisz, miałem ci już to dawno powiedzieć...
Mężczyzna nr. 2
To czemu mówisz mi dzisiaj?
Mężczyzna nr. 1
Bo dziś jest Dzień dramatu literackiego.
Mężczyzna nr. 2 wstaje, przeciąga się i idzie do kominka. Po drodze bierze leżący na parapecie plik kartek, aby po jednej wrzucać je do ognia.
Mężczyzna nr. 2
Dzień czego?
Mężczyzna nr. 1
Dzień popłacającego węża w kieszeni.
Mężczyzna nr. 2
ze śmiechem
Ty się chyba upiłeś!
Mężczyzna nr. 1
Nie. Zobacz... wstaje, podchodzi do kominka, wyjmuje w kieszeni czarny zeszyt i podaje go Mężczyźnie nr. 2 Zobacz w kalendarzu świąt niezwykłych i oryginalnych.
Mężczyzna nr. 2
wertując kalendarz
No tak... Ale czemu popłacającego węża?
Mężczyzna nr. 1
Skąd mam wiedzieć?
Mężczyzna nr. 2
Zastanówmy się. Skoro wąż w kieszeni ma popłacać, to musi w tym być jakiś cel.
Mężczyzna nr. 1
z wyraźnym żydowskim akcentem
Co nie ma poplacać, musi poplacać. Się chce handel, się musi mieć wenża, który poplaca. I kieszen... A propos, chcesz pan kieszen? Ładna jest, wenżowi bedzie cieplutko.
Mężczyzna nr. 2
wpadając w słowo
Co ci jest? Czemu ty tak dziwnie mówisz?
Mężczyzna nr. 1
wymachuje kalendarzem przed nosem kolegi
Kup pan kieszen, kup pan kieszen, bedziesz miał wenża.
Mężczyzna nr. 2
Przecież ja nie mam handlu!
Mężczyzna nr. 1
podrygując w rytm tańca 7:40, podśpiewuje
Tylko wonż, tyyyylko wonż uratuje twój interes.
Tylko wonż poplacać może tak jak... ech.
Poplacać może tak jak...
przestaje śpiewać
Newaźne. Kup pan wenża!
Zegar w Pokoju Obok bije północ. Mężczyzna nr. 1 siada na stół, dysząc ciężko.
Mężczyzna nr. 1
Co to, kurwa, było?
Mężczyzna nr. 2
Dzień popłacającego węża się skończył. Dziwny ten kalendarz.
Mężczyzna nr. 1 zeskakuje ze stołu i podchodzi do kominka. Rozgarnia pogrzebaczem żar i rzuca nań kalendarz
Mężczyzna nr. 1 i Mężczyzna nr. 2
chórem!
Już nie popłaci nam nigdy w kieszeni wąż.
Do ideału dąż, dąż, dąż!
Dziś dzień poezji rymowanej jest
Więc rymuj, bracie, i to fest!
Obaj robią przerwę na oddech i mówią z wysiłkiem, przezwyciężając napierające od wewnątrz rymy
Cholera jasna!
Noc na warszawskim Śródmieściu powtarza kawał o teściu, a narrator chodzi i czeka, aż go porwie jakaś rzeka...
======================================
TEKST IIOd kiedy mogłem już legalnie kupić piwo w monopolu, po głowie chodziła mi jedna, natrętna myśl.
Zamiast błąkać się po wynajętych pokojach, sępić u kumpli o kawałek podłogi do spania, to czy nie lepiej by było wziąć się za prawdziwą robotę i zarobić na własne M2.
Ojciec, kiedy jeszcze byłem dzieckiem, przerżnął naszą chałupkę w pokera, a matka ciągała mnie po różnych takich dziwnych miejscach. Wujowie i jej zramolałe koleżanki, brudne hotele i kilka razy nawet w namiocie spałem. Wszystko to wyrobiło u mnie wstręt do obcych miejsc i kiedy tylko nadarzyła się okazja, żeby lepiej zacząć zarabiać, wsiadłem w samolot i poleciałem do Londynu.
Przygarnął mnie kumpel z mojego miasta, dał łóżko do spania i na tym koniec. W Londynie, jeśli nie mówisz po angielsku, znaleźć robotę jest trudno, a moje doświadczenie z pracy w Polsce kończyło się na roznoszeniu ulotek i kręceniu zaprawy dla zapijaczonych budowlańców. Łatwego startu więc nie miałem. Pomógł mi obcy facet z naszego londyńskiego mieszkania, który właśnie był takim budowlańcem. Zacząłem więc kręcić cement w betoniarce, z utęsknieniem czekając na pierwszą wypłatę.
Z tymi tygodniówkami, to była fajna sprawa, bo uregulowałem za pokój, kupiłem fajek i żarcia na cały tydzień i jeszcze mi po przeliczeniu na nasz złoty, tysiak zostawał. Mijały tygodnie, odkładałem te funciaki i zacząłem optymistycznie patrzeć w przyszłość. Chłopaki na robocie mnie lubili, choć wódki z nimi nie piłem. Wolałem dorzucać co tydzień kilka cegiełek do mojego jeszcze niekupionego mieszkania.
Wszystko układało się dobrze, tylko ta samotność w łóżku i w sercu trochę mnie bolała. Chciałem mieć dziewczynę, choć jak z nią żyć i rozpoznać tę właściwą, to pojęcia nie miałem.
Któregoś dnia siedziałem po pracy nad brzegiem Tamizy i rozkoszowałem się stanem moich oszczędności. Podeszła do mnie dziewczyna i spytała, czy pozwolę jej gdzieś tam zatelefonować? Jakbym dostał bejsbolem w łeb... taka była śliczna! Zamroczyło mnie, ujrzałem anioła, ale diabła w niej siedzącego jakoś nie zauważyłem.
Oddałem jej nokię, zapominając wyłączyć cyferek na moim koncie bankowym. I to pewnie był ten haczyk, że ta laska tak od razu się mną zauroczyła. Nigdy nie grzeszyłem mega intelektem i na starcie z takim przeciwnikiem nie byłem gotowy. Dziewczyna była rankingową dychą, a ja przeciętnym chłoptasiem w tanich ciuchach, bo tych lepszych kupować ochoty nie miałem, uznając za niepotrzebne. Ta różnica między nami powinna od razu dać mi do myślenia, ale serce nie sługa, a głupich nie sieją, bo przecież sami się rodzą. Ślepy i głuchy wpadłem w jej ramiona, zapominając o reszcie świata, nieczuły na śmiechy kolegów i ich opowieści o blacharach.
Kwiaty, kolacje i rachunki do zapłacenia w drogich sklepach z ciuchami, wyleczyły mnie z tej naiwnej miłostki w dwa tygodnie. Na koniec kilka bluzgów i znów zostałem sam.
Na moje nieszczęście pojawił się wirus i Borys zamknął całą Anglię na dużą kłódkę. Z pięcioma stówami na koncie i statusem bezrobotnego mniej różowo widziałem już moją przyszłość. Rzuciłem palenie, jadłem tyle co nic, a i tak po dwóch tygodniach zostałem bez kasy. Kumple się wypieli, choć żebrałem i zaklinałem się na grób matki, że pieniądze zwrócę. Właściciel mieszkania bez zbędnej gadki kazał mi po prostu wypierdalać z pokoju.
Łaziłem po ulicach, coraz bardziej głodny. Spałem w bramach kamienic i czasem przepychałem się nieumiejętnie z innymi bezdomnymi, aż w końcu trzech kolesi sprawiło mi porządny oklep. Leżę teraz na brudnej podłodze w jakimś opuszczonym domu, patrząc na skrawek darmowej gazety z metra wyciągnięty z kieszeni.
Borys otwiera Londyn. Budowlańcy i fryzjerki wracają do pracy.
Gdybym tylko kurwa mać nie poznał tej Magdy!
Gdybym tylko kurwa mać nie poznał tej Magdy!
======================================
[30 czerwca] Czarna Emma vs tomek3000xxl
3Nierówna wyszła ta bitwa, to znaczy asymetryczna. Oceniając, najpierw musimy się zastanowić, czy wolimy gruszki, czy jabłka.
Tutaj bardziej do mnie przemawia gruszka, niż jabłko:
Tekst 1: 2pkt
Tekst 2: 1pkt
Pierwszy tekst kilka razy mnie rozbawił absurdalnym humorem i dobrze wykorzystał ograniczenie gatunkowe
W drugim mamy miniaturę, obyczaj z tragiczną historią, która w tak krótkiej formie brzmi banalnie i nieciekawie. Językowo do wygładzenia, rzucają się zwłaszcza w oczy zramolałe koleżanki matki, która mogła mieć, ok 30tki? Nie wiem, czy zniedołężniały/zdziadziały to najlepsze określenie. Bohater, który sam opisuje się jako niegrzeszącego intelektem, silna niechęć do obcych miejsc i w tym samym zdaniu wyjazd do innego kraju... Takich niezręczności jest tutaj sporo.
Za to dobrze mi się czytał sam opis przyjazdu do Londynu. Te dwa akapity łyknąłem bez problemu, jeśli tylko zapomnieć, że opisana wcześniej "okazja by lepiej zarabiać", to "łóżko do spania i na tym koniec".
Przyjazd do innego kraju bez nagranej roboty to nic niezwykłego, ale ta 'okazja" nakierowała mnie na jakiś konkret, a nie prostą nadzieję, że zagranico będzie lepiej. Nic wielkiego, tylko kolejny przykład że można coś dopisać, poprawić i zaszpachlować
Tutaj bardziej do mnie przemawia gruszka, niż jabłko:
Tekst 1: 2pkt
Tekst 2: 1pkt
Pierwszy tekst kilka razy mnie rozbawił absurdalnym humorem i dobrze wykorzystał ograniczenie gatunkowe
W drugim mamy miniaturę, obyczaj z tragiczną historią, która w tak krótkiej formie brzmi banalnie i nieciekawie. Językowo do wygładzenia, rzucają się zwłaszcza w oczy zramolałe koleżanki matki, która mogła mieć, ok 30tki? Nie wiem, czy zniedołężniały/zdziadziały to najlepsze określenie. Bohater, który sam opisuje się jako niegrzeszącego intelektem, silna niechęć do obcych miejsc i w tym samym zdaniu wyjazd do innego kraju... Takich niezręczności jest tutaj sporo.
Za to dobrze mi się czytał sam opis przyjazdu do Londynu. Te dwa akapity łyknąłem bez problemu, jeśli tylko zapomnieć, że opisana wcześniej "okazja by lepiej zarabiać", to "łóżko do spania i na tym koniec".
Przyjazd do innego kraju bez nagranej roboty to nic niezwykłego, ale ta 'okazja" nakierowała mnie na jakiś konkret, a nie prostą nadzieję, że zagranico będzie lepiej. Nic wielkiego, tylko kolejny przykład że można coś dopisać, poprawić i zaszpachlować

[30 czerwca] Czarna Emma vs tomek3000xxl
4Nie pozostaje mi nic innego, jak powtórzyć za Jasonem - bitwa bardzo, ale to bardzo nierówna.
Tekst I: Cudownie absurdalny, w klimacie taki, jakby go ktoś Gałczyńskiemu z szuflady wyciągnął
Temat zrealizowany niesztampowo, dramatycznie jest jak najbardziej
, ograniczenia objętościowe nie zrobiły treści najmniejszej krzywdy - gratuluję!
Tekst II: Przykro mi to pisać, ale jest dużo, dużo gorzej. Główny problem z tym tekstem to jego objętość - przez to w zasadzie brak w nim fabuły jako takiej, czyta się go jak streszczenie. Same wydarzenia też mało porywające i raczej przewidywalne, a dramatyzm jakby sztucznie pompowany i wymuszony...
Zatem:
Tekst I: 2,5
Tekst II: 0,5
Swoją drogą - ciekawe, w jak bardzo odmienne sposoby został przez oboje autorów zrozumiany wymóg gatunkowy
Tekst I: Cudownie absurdalny, w klimacie taki, jakby go ktoś Gałczyńskiemu z szuflady wyciągnął


Tekst II: Przykro mi to pisać, ale jest dużo, dużo gorzej. Główny problem z tym tekstem to jego objętość - przez to w zasadzie brak w nim fabuły jako takiej, czyta się go jak streszczenie. Same wydarzenia też mało porywające i raczej przewidywalne, a dramatyzm jakby sztucznie pompowany i wymuszony...
Zatem:
Tekst I: 2,5
Tekst II: 0,5
Swoją drogą - ciekawe, w jak bardzo odmienne sposoby został przez oboje autorów zrozumiany wymóg gatunkowy

Dobra architektura nie ma narodowości.
s
s
[30 czerwca] Czarna Emma vs tomek3000xxl
5No cóż, z konikami na czołgi - to się nie mogło udać.
Tekst 1 - kilka razy się zaśmiałem, parę razy pokiwałem z uznaniem głową - za łamanie konwencji autorowi/autorce należą się brawa. Bardzo dobry tekst, inteligentny humor.
Tekst 2 - cóż, może jest przyzwoicie napisany, ale dosyć banalny. I nie ma w nim napięcia, to relacja. Lepiej chyba byłoby oprzeć ten sam pomysł na jednej scenie.
Efekt? No cóż, że się powtórzę. Czołgi, koniki, trawa sucha i niejadalna, ja zaś w bitwach postanawiam nie mieć sentymentów, nie bawić się w kroplówki. 3:0 dla tekstu 1.
Tekst 1 - kilka razy się zaśmiałem, parę razy pokiwałem z uznaniem głową - za łamanie konwencji autorowi/autorce należą się brawa. Bardzo dobry tekst, inteligentny humor.
Tekst 2 - cóż, może jest przyzwoicie napisany, ale dosyć banalny. I nie ma w nim napięcia, to relacja. Lepiej chyba byłoby oprzeć ten sam pomysł na jednej scenie.
Efekt? No cóż, że się powtórzę. Czołgi, koniki, trawa sucha i niejadalna, ja zaś w bitwach postanawiam nie mieć sentymentów, nie bawić się w kroplówki. 3:0 dla tekstu 1.
Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
[30 czerwca] Czarna Emma vs tomek3000xxl
6Troszkę się autorzy chyba nie dogadali i dostaliśmy jeden mini-dramat i jedną mini-obyczajówkę... I przyznam, że sprawiło mi to dużą trudność przy ocenie.
Drugi tekst tak jeszcze jakoś do połowy zdawał mi się mieć potencjał - czytał mi się płynniej niż tekst 1. (zaraz wyjaśnię dlaczego), zdawał się być nieprzesadzony... Ale jakoś od momentu zjawienia się panny nad Tamizą zrobiło się za dużo wszystkiego, jakoś mdło i z opowieści wyszła relacja w biegu i emocje sobie poszły.
Pierwszy znowu był dla mnie męczący ze względu na formę głównie - musi stać się cud, żeby dobrze mi się czytało coś scenariuszopodobne - i to bardzo przyćmiewało odbiór. Pytanie, czy powinnam za to karać? No raczej nie, bo w gatunku (a w zasadzie rodzaju) miał być dramat, no i był. Treściowo zaś chyba trochę bardziej mnie "chwycił" swoim absurdem i wywołał parę razy uśmiech.
Ostatecznie więc niech będzie 2:1 dla tekstu I za staranniej wypełnione założenia pojedynku i moim zdaniem ciekawszy pomysł.
Drugi tekst tak jeszcze jakoś do połowy zdawał mi się mieć potencjał - czytał mi się płynniej niż tekst 1. (zaraz wyjaśnię dlaczego), zdawał się być nieprzesadzony... Ale jakoś od momentu zjawienia się panny nad Tamizą zrobiło się za dużo wszystkiego, jakoś mdło i z opowieści wyszła relacja w biegu i emocje sobie poszły.
Pierwszy znowu był dla mnie męczący ze względu na formę głównie - musi stać się cud, żeby dobrze mi się czytało coś scenariuszopodobne - i to bardzo przyćmiewało odbiór. Pytanie, czy powinnam za to karać? No raczej nie, bo w gatunku (a w zasadzie rodzaju) miał być dramat, no i był. Treściowo zaś chyba trochę bardziej mnie "chwycił" swoim absurdem i wywołał parę razy uśmiech.
Ostatecznie więc niech będzie 2:1 dla tekstu I za staranniej wypełnione założenia pojedynku i moim zdaniem ciekawszy pomysł.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
[30 czerwca] Czarna Emma vs tomek3000xxl
7Jest mini-dramat, który jednak zalatuje komedią.
Nie porwało, ale czytało się miło. Tekst drugi to "miniak", którego zakończenie zupełnie mi "nie siadło". Jakieś takie banalne. Ale sprawnie napisane.
Tekst 1 - 1,5 pkt.
Tekst 2 - 1,5 pkt.
Wyszedł mi remis.

Tekst 1 - 1,5 pkt.
Tekst 2 - 1,5 pkt.
Wyszedł mi remis.

[30 czerwca] Czarna Emma vs tomek3000xxl
8Tekst pierwszy w porównaniu z drugim wydaje się pisany na kolanie - ledwie parę zdań i żadnej historii.
Ale.
Ale.
Właśnie to za nim przemawia. Za pozorną niedbałoscią kryją się spora kreatywność i swoboda. Humor jest śmiały, ryzykowny, bo łatwo było pójść w suchary, ale udało się nie pójść.
Drugi jest poprawny (poza paroma kiksami), ale przewidywalny i szkolny. Byłby niezły, gdyby nie podany wcześniej temat.
A to, jak autorzy zrozumieli polecenie to faktycznie "kuzorium".
Reasumując
Tekst 1: 2 pkt
Tekst 2: 1 pkt, bo są fajne zdania i stylizacja języka
Ale.
Ale.
Właśnie to za nim przemawia. Za pozorną niedbałoscią kryją się spora kreatywność i swoboda. Humor jest śmiały, ryzykowny, bo łatwo było pójść w suchary, ale udało się nie pójść.
Drugi jest poprawny (poza paroma kiksami), ale przewidywalny i szkolny. Byłby niezły, gdyby nie podany wcześniej temat.
A to, jak autorzy zrozumieli polecenie to faktycznie "kuzorium".
Reasumując
Tekst 1: 2 pkt
Tekst 2: 1 pkt, bo są fajne zdania i stylizacja języka
[ZAKOŃCZONA] Czarna Emma vs tomek3000xxl
9Tekst 1 - Czarna Emma - punktów 13
Tekst 2 - tomek3000xxl - punktów 5
Zwycięża Czarna Emma!
Gratulacje!
Tekst 2 - tomek3000xxl - punktów 5
Zwycięża Czarna Emma!
Gratulacje!