Wielką literą ujęta tytułowa przestrzeń, czyli osobowa, niepospolita. Architektura (poetyka) mentalna. Reguły, które ją ustanawiają w czasie, podmiot postanawia nagiąć do budowania w sobie tzw. porządnego człowieka, nowego „domu”. Zaczyna od zewnętrza, od frontu (metaforyczne skrócenie włosów i zgolenie brody).
Wgłębienie się w filozofię Bachélarda uniemożliwia urzeczywistnienie projektu, postępu prac zgodnie z postanowieniem.
Czemu tak jest, czytelnik nie wie, chyba że zna poglądy/teksty francuskiego myśliciela. Przypuszczam, że negują byt tzw. porządnego człowieka lub wykluczają takową ewolucję dla przestrzeni zamkniętej w podmiocie. Stąd zamiast nowego rozdania – stypa.
Quincunx pisze: nad ranem postanowił ofiarować mi autograf
czarnym markerem pomazał wszystkie
ściany sufit i
okna
Myśli/zasady filozofa są tak zbieżne z dotychczasowymą poetyką przestrzeni podmiotu, że Bachélard mocno i wszędzie czarnym markerem stawia na nich autograf. Niby autoprzestrzeń a zasiedlona przez dwóch. Odbiór podmiotu zastanawia. Czemu brak widoków (zamalowane okna)?
Czy wewnętrzna przestrzeń tak naprawdę jest nam wspólna, a indywidualizujemy się tylko pobieżnie, nieznacząco zewnętrznie? (broda/brak brody)
Quincunx pisze: teraz obaj uczymy się zamieszkiwać samych siebie
swoje „domy” i swoje
„pokoje”
Tkwimy w ewolucyjnym matriksie, w poetyce jednej przestrzeni dla Podświadomości?
Dlatego teraz z pokorą uczą się samych siebie? Mieszkania w jednym zbiorze ludzkiej kultury, jednej przestrzeni (w jednym „domu”) i w lekko zindywidualizowanych jego „pokojach” psyche, czyli bycia w zgodzie z samym sobą.
Nie mam pewności po lekturze, to tylko dywagacje z mego wnętrza.
A wiersz zmusza do myślenia. I docenienia jego niepospolitej architektury.