Minęło chwil kilka, opadł kurz, można na spokojnie porozmawiać o warnie, którym zostałem udekorowany.
Czemuż rozgrzebujesz stare sprawy, mógłby ktoś zapytać. Temuż, odpowiadam z miłym uśmiechem, że mają pewne ciekawe aspekty.
W labiryntach Wery sporo jest zaułków, w których kiedyś błyskały nagie ostrza i wypalały pistolety. Mam na temat podobnych incydentów swoje zdanie, z którym zresztą się nigdy nie kryłem. Otóż inteligentne złośliwości i z umiarem dawkowany jad uważam za bardzo zajmujący dodatek do argumentów, znakomicie ubarwiający monotonię obrony przeciwstawnych stanowisk. Nie uważam, żeby z tego powodu działa się tragedia, a zadekretowaną odgórnie jedność, ignorującą konflikty między indywidualnościami, tudzież istnienie wewnętrznych kręgów połączonych sympatią i wspólnymi poglądami - dla odmiany uważam za cokolwiek dziecinne. Między nimi musi od czasu do czasu zaiskrzyć.
Zaiskrzyło między mną i Romeckim. Nie wydaje mi się, żebym w swoich wypowiedziach przekroczył niewidzialną linię, oddzielającą polemikę od personalnego pojazdu z użyciem wszystkich armat. W moim pojęciu Romecki ją przekroczył.
Nikt z administracji nie zareagował. OK. Wszystko działo się szybko. Zwracam jednak uwagę na znaczący fakt. Zrezygnowałem mianowicie z prawa do riposty na frontalny atak. Z uwagi na regulamin właśnie. Zapewniam, że w obliczu tego, co napisał mój Szanowny Interlokutor byłaby nadzwyczajnie łatwa. Elegancka, zwarta i mocno nieprzyjemna.
Tym samym dałem czas Administracji na jakieś sensowne działanie, bowiem nie mam zwyczaju latać na skargę do pani, jak w przedszkolu, co zresztą stałoby w rażącej sprzeczności z wyznawanymi poglądami na prowadzenie dyskusji.
Doczekałem się interwencji zgoła przedszkolnej. „Krzysiu, Rysiu, przestańcie się szarpać, bo pójdziecie do kąta!” Najpewniej za kulisami odbyły się jakieś działania, ślady kopytek gazeli pojawiły się w okienku komputera, ale odcisku łapy lwa na „twardym” forum nie odnotowałem. Trudno się chyba dziwić, że w następnej wypowiedzi, merytorycznej (to ważne!), a wynikającej z zakwestionowania tez postawionych przez Romeckiego nawiązałem do jego słów. Przyznaję się też bez bicia do testowania odporności Administracji, zaczem formalnie na warna zasłużyłem.
Rozumiem też rytualno-organizacyjny charakter dekapitacji winnego. Jednak geneza ostrzeżenia jest w zupełnie innym miejscu, niż to, w którym zostało przydzielone.
A przy tym moja prywatna waga pokazuje nierówność przewin i nierówność kary. Co poddaję pod rozwagę. Nie w odniesieniu do tej konkretnej sytuacji. Było, minęło, życie toczy się dalej. Na przyszłość.
Jeszcze dwa słowa wyjaśnienia. Otóż do Romka nie mam żalu ni niechęci. Nie dlatego, żem taki szlachetny, ale noszenie urazy byłoby grubą niekonsekwencją w obliczu poglądów na słowną szermierkę. Powiedział, co musiał. Gdy się wychodzi na boisko, trzeba się liczyć z faulem, to też jest część gry. Pozostaje wstać, otrzepać się i grać dalej, licząc tylko na to, że sędzia ma porządne papiery od FIFY. Może gdzieś, pod jakimś postem skrzyżujemy klingi, może nie. Przyszłość jest nieodgadniona.
Nie zależy mi też na wszczynaniu wojenki z Administracją. Korzystam z prawa do skomentowania przypadku, jaki się wydarzył, mam też nadzieję, iż prawo to nie podlega dowolnej interpretacji.
Gdyby go zabrakło, forum byłoby jak chór rzezańców, brzmiących wprawdzie ślicznie, ale niezdolnych do życia poza cokolwiek dwuznacznym mecenatem.
Nie spodziewam się, iżby przedstawiciel Władzy tu przyszedł i rzucił kwestią w rodzaju: „Eee... tego.., no nie wyszło to wszystko super, mogłoby lepiej” ale gdyby jednak ktoś się zdecydował na jakiekolwiek wystąpienie, to najuprzejmiej prosiłbym, żeby gadał jak człowiek, nie cytując i nie chowając się za zapisami Regulaminu, na to szkoda bajtów i fontów. Oraz nie używał wytłuszczonych na niebiesko stwierdzeń o „braku demokracji na forum”, bo pozwolę je sobie mieć, nieco eufemistycznie, za „przeciwskutecznie mądre”.
Można sobie też sprawdzić, czy radośnie konfabuluję, czy jednak za niniejszą wypowiedzią stoją jakieś fakty. Oba wątki leżakują w odpowiednim dziale Wery.
Na marginesie pewnego ostrzeżenia
2Ja to widzę tak:Leszek Pipka pisze:gdyby jednak ktoś się zdecydował na jakiekolwiek wystąpienie, to najuprzejmiej prosiłbym, żeby gadał jak człowiek, nie cytując i nie chowając się za zapisami Regulaminu, na to szkoda bajtów i fontów. Oraz nie używał wytłuszczonych na niebiesko stwierdzeń o „braku demokracji na forum”, bo pozwolę je sobie mieć, nieco eufemistycznie, za „przeciwskutecznie mądre”.
Zajmujący wymianą wycieczek osobistych, zajmujący oceną dyskutantów zamiast drążeniem właściwego tematu rozmowy, zajmujący odwróceniem uwagi od meritum, a ściąganiem w stronę kłótni, nie dialogu.
W prywatnej korespondencji oraz specjalnych miejscach (Warsztaty, Brudne sztylety) w przygotowanych warunkach można dawać upust podobnym namiętnościom. W przestrzeni publicznej jest mnóstwo wypowiedzi, w których interlokutorzy nie rozumieją przysłowia: zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Dziesiątki miejsc, gdzie nie liczy się wspólne dojście do prawd lub rozwój czy nauka, ale kto kogo jak perfidnym "jadem" obleje.
Być może uznajesz to za komplement, że na forum literackim rzuca się wysublimowanymi sztyletami, miast topornym "Ty ch*!", a mimo wszystko WeryfikatoriuM obędzie się bez żadnej formy międzyludzkich osobistych zwarć na rzecz dążenia w budowaniu społeczności skupionej na pasji pisania. W akurat prowadzonych dyskusjach dalej będziemy pilnować, aby wypowiedzi dotyczyły clou tematu. Zgodnie z prośbą nie zacytuję przepisów, którymi zagwarantowaliśmy sobie taką możliwość, więc powiem tylko: my, Administracja, możemy to wziąć na swoje barki.
Jasne, niechaj iskrzy interesująca rozmowa, nie blask ostrza.

Ludzie z ogromnym potencjałem wiedzy, doświadczenia i umiejętności, a nie potrafiący się kulturalnie porozumieć... hm, to nie jest dziecinne?
Dementi: obaj zostaliście upomniani. Po tym tylko Ty przekroczyłeś czerwoną linię. Wyjaśniłem to na screenach w temacie obok.
Administracja wierzy, że Leszek i Romek są w stanie współżyć na forum w stanie przynajmniej niewyniosłej tolerancji. Ten, kto nie chce, znajdzie powód. Ten, kto chce, znajdzie sposób. :arrow: Niech to prawo tak samo nie podlega, dobrze?

MAGIC LINK - CLICK IT.
Na marginesie pewnego ostrzeżenia
3No nie. Doceniam brak paragrafów, ale odpowiedź się ich trzyma. Mocno. Z zapałem. Pewnie musi.
Ty użyłeś innego znaczenia, podkreślającego negatywny aspekt absorbowania, dokładania niepotrzebnych czynności, marnowania czasu. W cytowanej wypowiedzi nie o to chodziło.
I nie ułatwiajmy sobie życia. Złośliwość nie musi dotyczyć osoby interlokutora jako takiej, może być absolutnie przedmiotowa, związana z treścią wypowiedzi, działań albo poglądów, prezentowanych na Wery. I tylko tu. Jeśli można sobie sprawdzić źródło złośliwości, punkt odniesienia, nie ma mowy o „osobistej wycieczce”.
Mam wrażenie, Szymon, iż przemawiając w imieniu Administracji za nic masz pewną oczywistość: spora część dorobku ludzkiej kultury wzięła się z polemiki, także i tej okraszonej złośliwościami i jadem. Również perfidnym.
I z polemiki, ze starcia wynika dużo. Więcej, niż z łąki zielonej, owieczek wełnistych i biało ubranych pastuszków/pastereczek, połączonych zachwytem nad spokojem doliny.
Nie kupuję również zgrabnego łuku, którym ominąłeś istotę mojego komentarza. Co się zdarzyło po scysji z Romkiem opisałem jednoznacznie, jednoznacznie też wziąłem na klatę skutki.
Za to podniosłem – jako istotne – to, co się działo TUŻ PO wypowiedzi Romeckiego i trochę później. Dokładniej, nierówność występku i równość konsekwencji. I glajszachtującą reakcję Administracji.
A w tej kwestii... cisza.
I nie chodzi literalnie o relację między mną i Romkiem. Ona się będzie dalej kształtować. Pewnie nawet znajdzie wyraz, wprost lub nie.
Deklaracje nic nie mają do jej dynamiki.
„Zajmujący” za słownikiem PWN: „wzbudzający zainteresowanie”.
Ty użyłeś innego znaczenia, podkreślającego negatywny aspekt absorbowania, dokładania niepotrzebnych czynności, marnowania czasu. W cytowanej wypowiedzi nie o to chodziło.
I nie ułatwiajmy sobie życia. Złośliwość nie musi dotyczyć osoby interlokutora jako takiej, może być absolutnie przedmiotowa, związana z treścią wypowiedzi, działań albo poglądów, prezentowanych na Wery. I tylko tu. Jeśli można sobie sprawdzić źródło złośliwości, punkt odniesienia, nie ma mowy o „osobistej wycieczce”.
Mam wrażenie, Szymon, iż przemawiając w imieniu Administracji za nic masz pewną oczywistość: spora część dorobku ludzkiej kultury wzięła się z polemiki, także i tej okraszonej złośliwościami i jadem. Również perfidnym.
Oprócz jednego celu nadrzędnego wszystko inne może ludzi tutaj dzielić. I dzieli. Wydaje mi się grubą naiwnością utrzymywać, że ten cel jak solidna zaprawa wytrzyma napór indywidualnych różnic. Nie w dłuższym przedziale czasowym. Ale... koncepcja rzezańców jest pociągająca.
Nie musi, chociaż bywa. Wtedy, gdy argumenty popadają w miałkość. Jeśli są wyraziste i dobrze umotywowane, wolę się osobiście skupić na nich, niż na tak zasugerowanej regule ogólnej, która się nie sprawdza. Nawet, a zwłaszcza wtedy, gdy są złośliwe.
I z polemiki, ze starcia wynika dużo. Więcej, niż z łąki zielonej, owieczek wełnistych i biało ubranych pastuszków/pastereczek, połączonych zachwytem nad spokojem doliny.
Nie kupuję również zgrabnego łuku, którym ominąłeś istotę mojego komentarza. Co się zdarzyło po scysji z Romkiem opisałem jednoznacznie, jednoznacznie też wziąłem na klatę skutki.
Za to podniosłem – jako istotne – to, co się działo TUŻ PO wypowiedzi Romeckiego i trochę później. Dokładniej, nierówność występku i równość konsekwencji. I glajszachtującą reakcję Administracji.
A w tej kwestii... cisza.
I nie chodzi literalnie o relację między mną i Romkiem. Ona się będzie dalej kształtować. Pewnie nawet znajdzie wyraz, wprost lub nie.
Deklaracje nic nie mają do jej dynamiki.