MAŁGORZATA POWAGA
* * * * *
* * *
*
WYBAWCA
W
LŚNIACEJ ZBROI
*
* * *
* * * * *
ROZDZIAŁ I
CZAROWNICA
Poraniona i wycieńczona kobieta zostaje uprowadzona na piedestał. Tłum obrzuca ją oszczerstwami i domaga się egzekucji. Żołnierze pętają jej kończyny łańcuchami i przywiązują ją do kolumny przeznaczonej do samopalenia kobiet posądzanych o uprawianie czarnej magii. Pastor podchodzi do skazanej, żeby udzielić jej ostatniego rozgrzeszenia i namaszczenia. Valerin zwraca swój wzrok na kapłana i marszczy i brwi. Nie rozumie, czego ten człowiek od niej chce.
- Odejdź, nic tu po tobie, księżulku - wycedza: - Nie potrzebuję łaski.
- Bluźnisz, córko.
- Doprawdy?
- Wyznaj grzechy, córko, a Bóg cię ocali - Żegna się i kieruje krzyż w jej stronę: - Ucałuj rany Chrystusa.
- Aaaa! Parzy! - Odsuwa się gwałtownie.
- Szatanie, zawładnąłeś tą biedną duszą - Czyni ten sam gest i wznosi oczy ku niebu: - Boże, przebacz jej, bo nie wie, co czyni. Opętał ją demon.
Na jej pociemniałej twarzy pojawia się szyderczy uśmiech, a oczy zaczynają jaśnieć.
- Tak, prostacy, jam jest nie z tego świata - mówi zmienionym głosem.
- Czarownico, zamilcz! - syczy i dodaje: - Ty i on stworzyliście jedno łono, ale
i tak ręka Boska was dosięgnie i spłoniecie w ogniu piekielnym.
- Nie zabijecie czarów! Magia jest wieczna! - Krzyczy.
- Spalić ją! - mówi donośnym głosem ksiądz.
- Proszę księdza, jak to? Bez procesu? - Patrzy na niego z niedowierzaniem wikary.
- Nie ma czasu na władzę, gdy w grę wchodzi życie ludzkie, młodzieńcze - Klepie go po ramieniu.
- Pastorze, tak nie można - próbuje go przekonać: - Przecież Bóg nakazał być miłosiernym.
W tym momencie na niebie zaczynają kłębić się czarne chmury, a pojawiające się pioruny strzelają bezlitośnie i zabijają wszystko, co spotykaj na drodze.
- Spalić! Spalić wiedźmę!
Ksiądz wykrzykuje, a wraz z nim cały tłum. Wszyscy oprócz jednego człowieka. On jeden nie pragnie jej śmierci, płacze z żalu i rozpaczy, że nie może jej pomóc. Żołnierze sięgają o zapalone polana i podpalają te znajdujące się pod stopami kobiety błagającej o pomoc. Ta magiczna siła opuszcza ją w najbardziej potrzebnym momencie. Wypatruje tego jednego mężczyzny, którego obwinia za swój los. Dostrzegłszy go wśród tłumu, wykrzykuje rozpaczliwie jego imię.
- Fidorze, mój mężu!! - Zaczyna się jej robić tak gorąco, że zaczyna parzyć: - Dlaczegoś mnie opuścił?
- Valerin! Valerin! - przemawia do niej: - Ukochana, wybacz mi.
- Aaaaa!
Kobieta wydaje z bólu przeraźliwe jęki, jej ciało płonie, a ona nadal żyje. Ogień powoli trawi jej tkanki, a ona jako czarownica próbuje walczyć z żywiołem. Jej walka okazuje się daremna. Próbuje się wyrwać z łańcuchów, ale na nic jej starania. Ogień rozgrzewa metal i bezlitośnie rani jej skórę. Jej przeraźliwy krzyk jest tak donośny, że słyszą go wszyscy mieszkańcy lasu, także z tego zakazanego, skąd żaden człowiek żywy nigdy nie wrócił.
* * *
- Aaaa! - Serina budzi się z krzykiem ze strasznego snu.
Skóra jest mokra od potu, a włosy przylegają do nagich ramion. We drzwiach staje ojciec. Widzi ciężko oddychającą przerażoną w pozycji półsiedzącej córkę.
- Co się stało, córeczko? - Podchodzi do niej.
- Tato, miałam okropny sen - mówi niespokojnie.
- Już dobrze, to był tylko zły sen - Przytula ją do siebie: - Jestem przy tobie.
- Nie rozumiesz. Śniła mi się mama.
- Boże, co ty mówisz dziecko? - Zwraca jej twarz ku sobie: - To niemożliwe.
- Bardzo ją skrzywdzili - Ledwie wykrztusza z siebie: - Spalili ją... na stosie.
Dziewczyna wybucha płaczem, a bezradny ojciec pozwala jej wypłakać się na swym ramieniu.
- Nazwali ją czarownicą - mówi stłumionym głosem: - Jezu, spalili ją żywcem.
- Córeczko, to niemożliwe - Próbuje ją pocieszyć: - To nie może być prawda.
Serina wyrywa się z objęć ojca.
- A jaka jest prawda? Co się stało z mamą? - mierzy go wzrokiem: - Dlaczego tego dnia do nas nie wróciła?
- Kiedy, córeczko? - Ojciec głośno przełyka ślinę.
- Wtedy, gdy pojechaliście do miasta, a ona z tobą nie wróciła - przypomina mu: - Co się wtedy stało mamie? Odpowiedz mi! - Potrząsa ojcem.
- Uspokój się, powiem ci.
Córka zamienia się w słuch i czeka na jego wyjaśnienia.
- Twoją mamę posądzono o czary, a król kazał wtrącić do lochu.
- To niemożliwe?! Co ty mówisz? - Patrzy z niedowierzaniem: - Powiedz, że to nieprawda.
- Chciałbym w to wierzyć.
- Nie pomogłeś jej! - Uderza go pięścią w ramię.
- Uspokój się! - Chwyta ją za ręce: - Jakiś wieśniak wskazał twoją matkę palcem,
a żołnierze zaprowadzili ją do króla. Co miałem zrobić na miłość boską? Zabrać ją tak po prostu z zamku?
Serina wyrywa mu się i zakrywa ręce dłońmi.
- Córeczko, spójrz na mnie. Proszę.
- Nie. Co stanie się ze mną?
- Serino, jestem z tobą i nigdy cię nie zostawię.
- Tak jak nie zostawiłeś mamy? - Ociera łzy.
- Kochanie, sam nic nie mogłem zrobić.
- Co będzie ze mną? Im też pozwolisz mnie zabrać? - Patrzy na niego
z zażenowaniem: - Zrobią mi to samo, co mamie?
- Nie, kochanie. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.
Przytula ją i zaciska oczy, żeby wytrącić te kilka łez. On sam nie wie, co będzie dalej. Jak długo będą w stanie żyć z daleka od cywilizacji, od ludzi? Ona ma dopiero trzynaście lat, przed nią całe życie. A ten buntowniczy wiek? Tak, musiał nastąpić ten moment. Taki okres w swoim życiu przechodzi każda nastolatka. Jego szwagierka pochodząca z tego innego świata też pokazała rodzicom, że chce już dorosnąć, choć nie była na to gotowa. Kiedyś i jego córka pójść własną drogą, a ojciec powinien się n to przygotować.
- Skarbie, przebierz się, a ja zmienię pościel. Dobrze?
- Tato, jestem na tyle dorosła. Sama potrafię to zrobić.
- Przepraszam, córeczko.
Ojciec zostawia ją samą. Dziewczyna orzeźwia się w łaźni wykonanej z drewna
i wraca do swojego pokoju. Zapada w głęboki sen. Tym razem śnią jej się pola elizejskie, gdzie dostrzega swoją mamę. Nie może podejść bliżej, bo to nie jest ten czas. Jeszcze nie pora, żeby mogła do niej dołączyć.
Fidora również nawiedzają senne koszmary związane ze śmiercią jego żony. Za każdym razem śni mu się to samo i zaczyna od momentu, gdzie zostaje uprowadzona przez kata na miejsce dokonania zbrodni tudzież stos suchych polan ułożonych na kształt kręgu. Jej twarz wyraża tyle bólu i cierpienia, a jej oczy tyle nienawiści dla tych wieśniaków i żalu wypływającego prosto z jej serca. Największy żal miała do swojego męża, który nie uchronił jej przed śmiercią i patrzył jak umiera. Nie był
w stanie przebić się przez rozwścieczony i pełen zemsty tłum, który domagał się ukarania czarownicy. Umierała na oczach męża i była mu wierna aż do śmierci.
Mimo ciężkiej nocy Serina nie zamyka tematu o swojej matce. Chciałaby dowiedzieć się czegoś więcej o życiu pozbawionym cywilizacji i rodzonej matki.
- Dlaczego mieszkamy na tym odludziu? - Próbuje się dowiedzieć: - Dlaczego musieliśmy uciekać z miasteczka?
- Córeczko, nie każdy uznaje unoszenie przedmiotów a coś normalnego - wyjaśnia jej: - Tamtejsi ludzie traktują te praktyki za coś szatańskiego, coś
w rodzaju czarnej magii. Rozumiesz?
- Rozumiem. Dlatego posądzali mamę o czary? - Spuszcza na dół długie rzęsy: - Ja też odziedziczyła ten dar?
- Tak, twoje zdolności są dla ciebie pięknym talentem, a zarazem przekleństwem - stwierdza fakt ojciec.
- To znaczy, że jestem skazana na wieczną samotność? - Łzy spływają po jej policzkach.
- Tego nie powiedziałem - Ociera jej łzy.
- Ale taka jest prawda - Odwraca się do niego bokiem.
Z jednej strony ma rację, a z drugiej wcale tak nie musi być.
- Dlatego nie mam przyjaciół i nikt nie chce się do mnie zbliżyć - przyznaje
z zażenowaniem: - Tak było od początku, prawda?
- Nie mogę temu zaprzeczyć.
- Wszystko jasne. Musiałeś zabrać nas z daleka od ludzi, żeby nie zlinczowali mnie i mamy - Zwraca się w jego stronę: - Mam tylko przesmyki wspomnień
z tamtego okresu i niewiele pamiętam. Powiedz mi, ojcze, co się jeszcze wydarzyło.
- Cóż, dzieci bały się ciebie, a mama i ja nie mieliśmy innego wyjścia. Woleliśmy zamieszkać w odosobnieniu niż żyć w strachu każdego dnia.
- Tak, ale to nie ciebie posądzano o czary - zarzuca mu córka.
- Nie, ale czułem się za was odpowiedzialny.
- To dlaczego nie uchroniłeś mamy?
- Wybacz mi, córeczko, że mi się nie udało - Zakrywa twarz dłońmi, żeby nie widziała jego łez.
Córka nic mu na to nie odpowiada i spogląda przez okno. Ludzki świat ją odtrącił od chwili narodzin, a ten owiany magiczną tajemnicą może stać się jej prawdziwym domem. Dla mieszkańców Tiory jest miejscem niewłaściwym, szatańskim, w którym diabeł tańczy tango w świetle Księżyca. Skoro oni nie chcą jej obecności w ich życiu, ona także nie chce ich widzieć. Nigdy więcej.
Nie byli w miasteczku oboje tyle lat, ponieważ ojciec zaopatruje się
w produkty żywnościowe u pewnego szlachcica. W zamian pracuje u niego na polu
i odrabia swoje dary w formie pracy fizycznej. Nie otrzymuje żadnej zapłaty
w postaci pieniędzy, a on sam o to się nie upomina. Kiedyś kobiety zabiegały o jego względy, lecz ona nie zwracał na nie uwagi. Jako wdowiec stał się mężczyzną nieodpowiednim dla panny, a on są przestał interesować się płcią przeciwną. Jest obiektem drwin, że za jedzenie pracuje u bogacza na polu i nie żąda żadnej zapłaty. Nie chcą męża, które nie ma własnego zdania i godzi się na wszystko, co powie pan
z wyższych sfer. Owszem, wykorzystuje go, ale on tak tego nie odbiera. Z czegoś muszą żyć, a dziecko potrzebuje jeść. Córka porusza także i ten temat i sugeruje ojcu, żeby uprosił godziwą zapłatę za swoją pracę. Starszy wiekiem człowiek uważa, że nie ma racji i robi to dla nich. Sam nie będzie się sprzeciwiać i zakazuje córce to robić, ale ona tego tak nie zostawi. Pewnego poranka udaje się wraz z nim do szlachcica, żeby z nim porozmawiać. Ojciec zawsze przebiera się do pracy w swoje gorsze ubranie i idzie w pole pracować razem z innymi. Szlachcic nie rozumie jednego, co robi u licha tutaj jego nastoletnia córka. Przecież nie będzie zbierać ziemniaków wykopanych przez innych wieśniaków. Przekonuje się niebawem, że inny jest cel jej wizyty. Dziewczynka uświadamia pracodawcę jej ojca, że wykorzystuje starszego człowieka, ponieważ nie otrzymuje od niego należnej mu zapłaty.
- Dziecko, przecież uzgodniłem z twoim ojcem, że będzie pracować w zamian za zaopatrzenie w żywność - przyznaje z przekonaniem: - Nie rozumiem twojej reakcji.
- To niemożliwe. On nigdy na to by się nie zgodził - Ściąga lekko brwi: - Nie wierzę, że ojciec pracowałby za darmo.
- Mylisz się, dziewczynko, za jedzenie - poprawia ją.
- Na straganach w miasteczku też można je kupić - sugeruje.
- Na to trzeba mieć pieniądze, ale twój ojciec ich nie ma i musi sobie radzić inaczej - wycedza: - Radzę ci nie wtrącać się w sprawy dorosłych.
- Jestem na tyle duża, że widzę, jak powinno się wynagradzać pracownika.
- Jaka bezczelna - Oburza się szlachcic i nachyla się w jej stronę: - Słuchaj no, smarkulo, nie będziesz mówić mi co wolno, a czego nie wolno. Jesteś tylko dzieciakiem i nie masz w tej kwestii nic do gadania.
- A właśnie, że mam - Uderza go w łydkę: - To jest mój ojciec i nie pozwolę tak go traktować!
- Dosyć tego! - Chwyta ją za rękę: - Gorzko tego pożałujesz, a tatuś cię nie ocali.
- Aaaaa! To boli! - Próbuje się wyrwać.
- Krzycz sobie i tak nikt cię nie usłyszy - syczy i zwraca się do swoich synów: - Chłopcy, zajmijcie się nią. Pokażcie tej pannie, gdzie jest jej miejsce.
Na twarzach nastolatków pojawia się szyderczy uśmiech. Mierzą ją wzrokiem jakby chcieli ją zjeść. Dla nich jest żywym towarem, a oni - bydlakami. Szlachcic rzuca dziewczynkę w ich stronę.
- Chodź z nami, zaopiekujemy się tobą, maleńka - mówi jeden z nich.
Starszy brat krępuje jej ręce i idzie w kierunku szopy, a brat podąża jego śladem.
- Tato! Ratunku! Aaaa! - Krzyczy dziewczynka i próbuje mu się wyrwać.
Gdyby była zwykłą dziewczynką, na pewno spotkałoby ją coś złego. W tej sytuacji to ona szykuje dla nich niespodziankę. Chłopcy otwierają drzwi od szopy i rzucają ją na stertę siana. W tym czasie szlachcic spokojnie wraca do domu, a jego pracownik zauważa, że nie ma w zasięgu wzroku Seriny. Krzyk dorastającej dziewczyny dobiegający właśnie stamtąd. Mężczyzna rzuca motyka o nie losy i biegnie w stronę domu szlachcica. Wpada do niego jak porażony
i rzuca się na niego z pięściami.
- Gdzie jest moja córka, zbrodniarzu? - Szarpie go za jego aksamitny surdut.
- Puść mnie! Tak mi się odpłacasz? - Wyrywa mu się.
- Gdzie jest Serina?
- To ona ma imię? - Czuje siarczysty cios w policzek.
- To moja córka! Gdzie ona jest? - Ściska dłonie w pięści.
- Chłopcy się nią zajęli.
- Co?! Ty bydlaku! - Uderza go jeszcze raz.
Mężczyzna wybiega z budynku, a szlachcic podąża jego śladem.
- Już u mnie nie pracujesz, Martines! - woła.
On nie słucha, ma tylko nadzieję, że zdąży na czas. Słyszy donośny krzyk swojej córki dobiegający z szopy.
- Córeczko, idę do ciebie!
W tym czasie chłopakom udało się zdjąć jedynie koszulki, a jednemu spodnie. Jeszcze pozostaje w kalesonach. Nie rozumie, dlaczego skrępowana usilnie wpatruje się
w wielką belę siana, a jej wzrok jest tak przeszywający, że woli do niej nie podchodzić. Nagle wpada na chłopaka, ten upada bezwładnie na ziemię. Drugi
w obawie o swoje życie ucieka i biegnie jak porażony prądem, nie zważając na Fidora. Mężczyzna chwyta go i potrząsa nim, żeby czegoś się od niego dowiedzieć.
- Co zrobiłeś mojej córce, draniu?
- Nic, przysięgam, proszę pana - wykrztusza: - Ona... ona...
- No, wyduś to z siebie, gnojku!
- Ona zabiła... mojego brata...
- Co?! - Puszcza go gwałtownie.
Mężczyzna wpada do szopy i widzi chłopaka przygniecionego belą siana. Leżąca dziewczynka za sprawą magii zdążyła wyzwolić się z więzów, a na widok ojca zrywa się na równe nogi.
- Córeczko, nic ci nie jest? - Podchodzi do niej.
- Mi nie, ale ten drań na to zasłużył - oświadcza.
- Serino, dzięki Bogu, nic ci nie jest - Przytula ją do siebie: - Nidy bym sobie tego nie wybaczył.
Do szopy wpada szlachcic i jego drugi syn. Obydwaj spieszą na ratunek chłopcu,
a belę odrzucają na boku. Szlachcic patrzy złowieszczo na mężczyznę i jego córkę.
Dziewczyna wysuwa się z ramion ojca i podchodzi do nich.
- Chcieliście zrobić mi krzywdę, a teraz oskarżacie mnie o coś, czego nie zrobiłam.
- Ty smarkulo.
Ojciec osłania ją własnym ciałem.
- Zostaw ją w spokoju.
- Zabiła mi syna! Nie rozumiesz? - Załamuje ręce.
- Nieprawda! - Wychodzi im naprzeciw: - On tylko śpi.
- Tak? tylko śpi? Prawisz? - Szlachcic zwija dłoń w pięść.
- Tak śpi, sami się przekonajcie.
Ojciec znów staje w jej obronie, a jakaś niewytłumaczalna siła zatrzymuje rękę mężczyzny, żeby nie wymierzyła ciosu. Przerażony szlachcic cofa rękę, żeby nie pogarszać sytuacji. W tym momencie chłopak przygnieciony belą otwiera oczy
i przemawia trochę zdławionym głosem.
- Gdzie ja jestem? - Przeciera bardziej powieki: - Tato, to ty? Bracie?
- Synku, ty żyjesz? - Ściska chłopca: - Jak się cieszę, syneczku.
Fidor i Serina czekają jeszcze chwilę, aż się sobą nacieszą, a wtedy przystąpią do formalności.
- Dobrze, panie Martines. Zapraszam w moje skromne progi - oświadcza uroczyście: - Otrzyma pan swoją zapłatę.
- Za ile dni pracy? - wtrąca się córka.
- Za tyle, ile się należy, ale wszystkiego naraz nie jestem w stanie - przyznaje
i zwraca się do Seriny: - A panience dziękuję za uratowanie życia mojemu synowi. Proszę wybaczyć za ich zachowanie.
- Wydaje mi się, że oni powinni też coś powiedzieć od siebie - stwierdza ojciec dziewczyny.
- Chłopcy.
Ci podchodzą do niej ze spuszczonymi głowami.
- Tak nam wstyd - mówi starszy w imieniu także brata: - Panienka wybaczy.
- Nawet nie śmiecie mi spojrzeć w oczy - przyznaje: - Tak, powinno wam być wstyd
i to bardzo. Niech brat też się wypowie.
- Wybacz, przepraszam za to, co chciałem zrobić - mówi młodszy.
- Żeby wszyscy byli kwita i zadowoleni, proponuje daniny tegorocznej dla pana szlachcica od mojego ojca. To uczciwy układ.
- Ale...?
- Sprzeciwiacie się? - Unosi brew do góry.
- Chłopcy, dajcie spokój - ucina i zabiera ich do siebie.
Wkrótce wszyscy udają się do domu szlachcica. Chłopcy przebierają się pozostawiają dorosłych samych. Wpatrują się w śliczną, ciemnowłosą dziewczynkę
o jasnej karnacji jakby była jakimś bóstwem. Owszem jest piękna, ale to dopiero dziewczynka, jeszcze nie kobieta. Wyróżnia się wśród rówieśniczek, ponieważ jest bardziej dojrzała fizycznie, a dziewczyny w jej wieku ze szkoły tak poważnie
i kobieco nie wyglądają. Kojarzą ją sobie jako kilkulatkę, a w ciągu tych ostatnich siedmiu latach bardzo się zmieniła. Wyrosła, prawie nie do poznania. Już nie nosi zaplecionych warkoczyków jak kiedyś, ale te fantastyczne fale jej pozostały. Nie odzywają sie do niej przez długi czas, aż w końcu ona sama przerywa tę grobową ciszę.
- Gdybyście to zrobili, gorzko byście tego pożałowali - uczula ich.
- Wybacz, nie wiem, co nas opętało - mówi Feliks.
- Jesteś starszy od brata, powinieneś mu świecić przykładem - stwierdza.
- Tak, masz rację, a pokazałem się z gorszej strony - Spuszcza na dół głowę.
- Zabrakło ci zdrowego rozsądku i rozumu.
- Jeśli mi wybaczysz, to może się spotkamy - sugeruje.
- Nie, wy jesteście ludźmi, a ja nie jestem taka jak wy.
- Co to znaczy?
- Jako dziecko zostałam odrzucona prze ludzi i nie będę się z nimi zadawać.
- Rozumiem, że miałaś wielki uraz, ale to nie znaczy, że wszyscy są tacy sami.
Próbuje dotknąć jej delikatnej dłoni.
- Wybacz, ale to niemożliwe - Odsuwa rękę: - Zwłaszcza po dzisiejszej sytuacji,
a ojciec wam by tego nie podarował.
- Znowu masz rację, o nic już nie poproszę - przyznaje z rozczarowaniem.
- Słusznie, dziękuję za zrozumienie.
W tym momencie przychodzi ojciec dziewczyny z torbą wypełnioną pieniędzmi.
- Serino, idziemy - Ujmuje córkę za rękę i zwraca się do chłopców: - A was żegnamy.
Mężczyzna obrzuca ich lodowatym wzrokiem i wychodzi z domu szlachcica. Igor wzdycha ciężko i zajmuje miejsce przy stole. Synowie podchodzą do niego, żeby pocieszyć ojca.
- Nigdy więcej nie zbliżajcie się do niej, ani do jej ojca - ostrzega.
- Dobrze, a co z pieniędzmi?
- Oddam im jeszcze pewną sumę i nie chcę ich widzieć - Wstaje od stołu: - Niech sobie szukają nowego żywiciela.
Synowie nic mu na to nie odpowiadają, doskonale rozumieją ojca. Szkoda, że nie ma mamy, na pewno powiedziałaby coś mądrego i przede wszystkim powstrzymałaby go przed tą głupotą. Pieniądze im się należą jako zapłatę za pracę, ktos inny zastąpi Fidora. Chętnych jest wielu na jego miejsce. Nie upłynęło nawet cztery godziny,
a dla samotnie wychowującego dziecko ojca aż nadto było już wrażeń. Ma ochotę odpocząć po tych psychicznych męczarniach i użeraniu się z podłym szlachcicem. Owszem, otrzymał część swoich pieniędzy, ale omal nie stracił ukochanej córki. Jest taka młoda, a taka silna jak jej matka. Tak dyplomatyczna, stanowcza i pełna wdzięku jak ona. Jest dla niego wszystkim. Jego oczkiem w głowie, jego nadzieją, jego szczęściem. Fidor jutro pojedzie do miasta i poszuka nowego pracodawcy, na dziś dość podróży za chlebem. Chce spokojnie zjeść obiad i odpocząć, a jutro z rana wyruszy w drogę.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka odważna, córeczko - przyznaje z podziwem: - Jestem z ciebie bardzo dumny.
- Szkoda, że tobie nie udało się jako pierwszemu go przekonać do zmiany decyzji - mówi z rozczarowaniem.
- Wybacz, że zabrakło mi odwagi - Całuje ją w czoło: - Za to ty wdałaś się
w matkę.
- Teraz już mamy spokój, a ty znajdziesz kogoś innego - przyznaje.
- Z pewnością, jutro wyruszam.
Nazajutrz mężczyzna wybiera się do miasta w sprawie pracy. Z racji, że kiedyś zajmował się stolarką, postanawia sprawdzić się ponownie jako cieśla. Hrabia Victor przyjmuje do jeden dzień próbny i przekonuje się o doskonałości fachu, jakim się trudnił nowy pracownik. Zostaje przyjęty na dwór i otrzymuje pokój. Nie przeszkadza mu to, że ma córkę. Ona również może zamieszkać w budynku przeznaczonym dla służby. Fidor jest bardzo szczęśliwy, że otrzymał pracę, ale najpierw musi porozmawiać z córką. Wraca do domu ze wspaniałą wiadomością. Po tylu latach mogą przeprowadzić się do nowego domu. Szkoda, że nie jest to ten na ich własność. Nie za bardzo to odpowiada dorastającej w świecie magii dziewczynie, która cały swój magiczny dobytek posiada tutaj i nie może tego ze sobą zabrać. Nikt
nie może zabrać jej ksiąg i rękopisów. Dziewczyna nie decyduje się na
przeprowadzkę, ale będzie odwiedzać ojca. Czasem przenocuje, jeżeli nie stanowi to problemu. Hrabia rozumie, że dziewczyna chce zająć się rodzinnym domem i nie ma nic przeciwko temu. Dla niego najważniejsza jest dobrze wykonana robota, której oczekuje od swoich pracowników.
ROZDZIAŁ II
W RAMIONACH ANIOŁA
Mija czas, a wraz z nim pory roku. Mała dziewczynka powoli staje się kobietą. Ma już osiemnaście lat i wyrosła na piękną kobietę. Jest bardzo inteligentna, oczytana w miejskich bibliotekach, a jej pasja to dekorowanie wnętrz. Nie pokazuje się ze swojej innej sfery, kryje swoje drugie oblicze za maską ludzkiej postaci. Nikt jej nie zna, wiele osób ją lubi, a niektórzy chcieliby ją poznać. Chłopcy zaczynają się nią bardziej interesować, kiedy dziewczyna kończy dwadzieścia lat. Jednemu z nich wpadła w oko i chciałby zaprosić ją do miejskiej gospody, gdzie serwowane są produkty mleczne, ciasta i kawa. Ona pozwala się zaprosić , ale nie chce się do niego zbliżyć. Nie może jej bardziej poznać, a zwłaszcza jej drugiego oblicza. Chciałby poznać jej ojca, który pracuje u hrabiego jako stolarz. Ona nie ma nic przeciwko temu. Na obiad zapraszają go do ich domu, ale wystrój jest tak zaaranżowany, żeby nie wzbudzał najmniejszych podejrzeń, że tutaj uprawiana jest magia. Zakochany
w niej chłopak oświadcza się Serina w obecności jej ojca, a on udziela im błogosławieństwa. Są razem bardzo szczęśliwi, ale ona musi bardzo uważać, żeby się nie ujawnić. Już zapomniała o tym, że nie powinna była zadawać się z ludźmi,
a zwłaszcza się zakochiwać. Dopiero po ślubie mogli przeżyć wspólną noc, ale z tym się nie spieszą. Dopiero za jakiś czas zgłaszają zapowiedzi do księdza. Syn kowala
i krawcowej jest bardzo szczęśliwy z ukochaną. Już trwają przygotowania do ślubu. Ojciec z córką wybierają się do drugiej części miasta, a resztę przygotują z jej narzeczonym. Dziewczyna kończy dwadzieścia trzy wiosny i właśnie wychodzi za mąż. Młodsze dziewczęta już stały się mężatkami i są winne wieść przykładne życie razem z mężem. Czy jedno i drugie idzie w parze, to już inna bajka. Serina zawsze była i jest inna, a jej wyjątkowa osobowość bardzo ją wyróżnia wśród innych panien. Jej stroje, biżuteria i wszystko, co zdobi ją całą smukłą osobę jest darem, a zarazem przekleństwem. Jedni ją podziwiają, a inni stawiają krzyże jakby była wysłanniczką samego Lucyfera. Teraz kiedy wychodzi za mąż za jednego z synów mieszkańców Tiory, ich nastawienie trochę się zmienia, ale nadal pozostaje ta doza ostrożności. Dla mniejszości zawsze pozostanie wcieleniem zła i wszystkiego, co zasiewa szatańskie żniwo. Właśnie oni czekają na ten moment, żeby ją skazać i unicestwić jak jej matkę. Te bransoletki, kolczyki i naszyjniki, te falbany i kolorowe sukienki. Wygląda tak słodko, tak bajecznie, tak bardzo kobieco. Wielu chłopakom się podobała, a wybrała tego jednego, jedynego. Skromnego mężczyznę, który ciężko pracuje w kuźni ojca
i bardzo ją kocha. Do tej pory żadna z dziewcząt nie nosiła biżuterii, dopóki ona tego nie wdrożyła oficjalnie w życie. Teraz większość panien i mężatek koniecznie chce mieć w swojej garderobie przynajmniej jedną parę kolczyków, bransoletek czy naszyjników. Mężczyźni mają teraz nie lada zajęcie, żeby spełnić zachciankę swoich kobiet. Na straganach aż błyszczy od różnego rodzaju świecidełek, a każdy sprzedawca zachwala swój towar i zachęca do zakupu. Serina nie musi martwić się
o pieniądze, nawet jeżeli ich zabraknie, może wyczarować z jednej monety. Oczywiście, nie robi tego publicznie. Tyle pięknych rzeczy, aż chciałoby się mieć wszystko. Oczy czarownicy przeszywają swoim uwodzicielskim wzrokiem, ale wybierają te najpiękniejsze arcydzieła sztuki. Płaci tyle, ile należy, nie zanadto i nie targuje się jak niektóre panny. Pora na przymiarkę butów i sukni. Targowisko jest ogromne, więc minie trochę czasu, zanim przejdą wokół nich. Wśród przechodniów
i sprzedawców krąży pewien starszy człowiek, który uważnie przygląda się bajecznie ubranej dziewczynie. Te wyjątkowe, błyszczące korale i kolczyki przykuwają jego uwagę. A te wiśniowe usta i pięknie umalowane oczy? Która z panien tak się maluje? Żadna. Ledwie zaczęły kupować świecidełka, a poprawie wizerunku nie wspomnę. Mężczyzna wprasza się w tłum i staje im na drodze. Żebrak klęka na kolanach i prosi o trochę grosza lub coś do jedzenia. Ojciec udaje się na pobliski stragan i kupuje pieczywo. W tym czasie starzec wstaje
i uważnie przygląda się dziewczynie. Jej przeszywający wzrok parzy go niczym ogniem.
- Panienka ma złowieszcze spojrzenie - sugeruje: - Te oczy są zbyt wyraziste jak
u czarownicy, takiej jak ty.
- Co ty opowiadasz, starcze?! - Patrzy na niego z niedowierzaniem: - Czego ode mnie chcesz?
- Omotałaś tego biednego chłopca, wiedźmo! - wykrzykuje.
W tym momencie ojciec wraca z pieczywem i podaje je żebrakowi.
- Nie chce twoich wiór, głupcze! - Rzuca chlebem o nie losy: - Twoja córka to wiedźma! Tak jak jej matka!
- Postradałeś zmysły, starcze! - Osłania ją własnym ciałem: - Nie wiesz, co mówisz
i nie szanujesz chleba.
- Ja?! Ona nie szanuje religii - zarzuca mu: - Zejdź mi z drogi, ojczulku. Ona musi zapłacić za swoje zbrodnie.
- Jakie zbrodnie?! Co ty wygadujesz, staruchu? - Nie daje wiary jego słowom
i zwraca się do córki: - Serino, idź szybko.
- O, była taka jedna, co czarowała. Mała Serina - Ukazuje w uśmiechu zepsute zęby: - Ukrywałaś się przed światem, jaki cię nie chce. Tak, Serino! Zginiesz jak twoja matka!
Starzec narobił trochę zamieszania, a zaniepokojony ojciec szybko opuszcza stragany.
- Tato, co z moją suknią? - Unosi brew do góry.
- Nie dzisiaj, nie teraz - ponagla ją: - Musimy iść. Szybko.
Żebrak nadal wykrzykuje, że tam idzie czarownica, a ludzie zaczynają interesować młodą dziewczyną. Najmłodsi przybiegają i zadają masę pytań. Kilkanaście osób idzie w ich stronę, a twarze nie wyglądają na przyjazne.
- Dzieci, odsuńcie się! - Rozprasza je jedna z kobiet.
One rozpierzchają się i wracają do swoich rodziców. Kobieta wychodzi naprzeciw zebranej grupy i podchodzi do dziewczyny, a jej śladem podąża ten sam człowiek.
- Dokąd tak się panienka spieszy?
- Jak to?! To oczywiste. Do domu - Jest wyraźnie zmieszana.
- Ten człowiek twierdzi, że uprawia panienka czarną magię - Wskazuje wzrokiem na starca.
- To brednie, ja niczego takiego nie robię - próbuje się bronić: - Poza tym to żebrak,
a takiemu miesza się w głowie i opowiada bajki.
- To nie są żadne bajki! - Wtrąca się mężczyzna: - To czarownica, ma na imię Serina. Jej matkę Valerin spalono na stosie za czary.
Wspomnienia o zmarłej matce bolą, na myśl o jej spłonięciu żywcem zalewają ją siódme poty. Niestety, nie może temu zaprzeczyć. Jest córką według ich mniemania - wiedźmy, ale to była jej matka.
- Czy to prawda? Nazywasz się Serina Martines? - Zadaje jej pytanie z bliskiej odległości: - Odpowiedz.
Dziewczyna na chwilę zamyka oczy i zaciska usta. Łzy zaczynają spływać jej po policzkach, a miał to być taki cudowny dzień. Niedługo miała wyjść za mąż, a tu padają pod jej adresem takie oskarżenia.
- Dlaczego milczysz? Co? - Mierzy ją wzrokiem: - Pocisz się jak człowiek,
a wiedźmy chyba się nie pocą. Latasz na miotle?
- Dosyć tego! - Ojciec wychodzi jej naprzeciw: - Zostawcie moją córkę w spokoju!
- Ach, to tak. to niech udowodni, że uprawia okultyzmu.
- Przed kim?! - Patrzy na nią zdziwiony.
- A nawet przed samym królem.
Żołnierze przechadzający się po placu zauważają zbiegowisko gapiów, których przybywa coraz więcej. Wszyscy są ciekawi, co się tutaj dzieje. Zakir i Wader przedzierają się przez tłum i zbliżają do dziewczyny.
- Co tu się dzieje?
- Ta kobieta to czarownica - Wskazuje wzrokiem na młodą dziewczynę.
- I może lata na miotle? Ha ha ha! - śmieje się jeden z nich.
- Bawi cię to, panie, a nie powinno - Kręci głową i dodaje: - To Serina Martines, córka Valerin i Fidora.
- Skąd możesz wiedzieć, starcze? - Patrzy na niego podejrzliwie: - Przecież ich nie znasz.
- Widziałem egzekucję wiedźmy, jej matki - wyjaśnia: - Lud domagał się spalenia na stosie, a takie jest prawo.
- Pozwól, że o tym zdecyduje król - Rozpycha się łokciem: - Z drogi.
- Mówię prawdę, ta dziewczyna to Serina Martines... to Se...
Zakir nie słucha go i podchodzi do dziewczyny.
- Obawiam się, że panienka będzie musiała się z tego wytłumaczyć.
- Jak to?! Z czego? Jak możecie wierzyć temu staruchowi? - Patrzy na niego
z niedowierzaniem: - Pomylił mnie z kimś, na pewno.
- Panienka wybaczy, ale ja o tym nie decyduje ani ten dziad.
- Kogo nazywasz „dziadem”? - Czuje ucisk silnej ręki.
- Na kogo się porywasz, głupcze? Na Zakira? - syczy: - Mógłbym pogruchotać twoje spróchniałe kosteczki.
- Puść mnie, panie. Litości! - Krzywi się z bólu.
- To, nie trzymaj się z poziomie, kmieciu - ostrzega i zwraca się do dziewczyny: - Panienka nazywa się Serina Martines?
- Tak. Co to ma do rzeczy?
- Pójdzie panienka z nami - chwyta ją za rękę.
- Moja córka nigdzie z wami nie pójdzie - Staje w jej obronie ojciec: - Nikt nie będzie rzucać bezpodstawnych oskarżeń zwłaszcza jakiś żebrak.
- Przykro mi, panie Martines, ale ta sprawa musi być wyjaśniona.
- Tato, nie pozwól im - Patrzy mu w oczy.
- Chcę iść z córką. Nie możecie mi tego odmówić - mówi zrezygnowany.
- Ojcze, co ty mówisz? - Jest rozczarowana jego zachowaniem.
- Idziemy - ponagla ją Zakir.
- Zostawcie mnie! - Próbuje się wyrwać.
- Rozejść się, koniec przedstawienia - krzyczy drugi.
Tłuszcza powoli rozprasza się i wraca do swoich zajęć. Starzec podąża ich śladem.
W głębi duszy ma nadzieję, że dziewczyna zostanie tak samo skazana na śmierć ja jej matka. Żołnierze wprowadzają ją na zamek, gdzie posłaniec króla zostaje poinformowany o przywiedzeniu kobiety podejrzanej o czary.
- Wprowadzić!
- Rozkaz, miłościwy królu - Kłania się nisko.
Straż otwiera wrota i przyprowadza dziewczynę, jej śladem idzie jej ojciec i starzec.
- Panie, jestem niewinna - Upada na kolana i splata dłonie: - Ci ludzie opowiadają bzdury, to bełkot.
Król wstaje z tronu i podchodzi bliżej do podejrzanej.
- Powiadają, że uprawiasz czarną magię? - Krąży wokół niej.
- Ludzie mówią różne rzeczy, miłościwy panie - Spuszcza na dół swoje długie rzęsy: - Ja i ojciec żyjemy skromnie, niedługo wychodzę za mąż.
- Za maż, powiadasz? - Podnosi jej podbródek i dodaje: - Spójrz mi w oczy, księżniczko. Nazywasz się Serina Martines? Jesteś córką Valerin i Fidora?
- Tak - Pada odpowiedź.
- Podnieście ją! - Rozkazuje.
Żołnierze podnoszą dziewczynę i czekają na dalsze polecenia. Ojciec podchodzi do władcy i prosi na kolanach o litość dla swojej córki.
- Zostaw mnie, człowieku! - Odpycha go: - Jeszcze niczego jej nie udowodniono.
Straż wyprowadza starszego człowieka, a Serina zostaje powstrzymana przez
żołnierzy.
- Ojcze, ratuj! Błagam! - nawołuje.
Jej głos zostaje stłumiony za drzwiami sali tronowej. Ojciec musi cierpliwie czekać na królewski wyrok.
- Pewna młoda kobieta o imieniu Valerin została postawiona przede mną - kontynuuje: - Wiesz, jakie o co ją oskarżano?
- Nie mam pojęcia, miłościwy panie.
- O to samo, co ciebie.
- Nie zajmuję się czarną magią i nigdy tego nie robiłam - kłamie.
- Czyżby?! Ten starzec twierdzi, że kiedy byłaś małą dziewczynką czyniłaś różne czary? - Chwyta ją za słówka.
- Ja sama nic takiego sobie nie przypominam, ten starzec postradał zmysły.
- Może i tak, ale i tak ci nie wierzę - stwierdza fakt: - Ta kobieta miała córkę
o imieniu Serina i niestety, musiała ją zabrać z miasteczka, ale dokąd.
- Nic mi o tym nie wiadomo - zaprzecza.
- Jesteś taka spokojna, a ludzie obrzucają cię oszczerstwami: - Patrzy na nią
podejrzliwie: - Co takiego ukrywasz przed swoim władcą, dziewczyno?
- Nic, czego mogłabym się wstydzić.
- Jesteś tego pewna?
- Tak, królu - Patrzy mu głęboko w oczy: - Nie mam sobie nic do zarzucenia,
a tłuszcza się myli.
- Czy aż tak bardzo? - Ściąga lekko brwi: - Twoje spojrzenie jest takie wyraziste, takie przyszywające, aż przechodzą mnie dreszcze.
Dziewczyna nic mu na to nie odpowiada. Król nie jest taki stary i nawet mógłby się
z nią ożenić. Szkoda, że nie pochodzi z królewskiego rodu.
- To może zapytamy tłumu, który tak bardzo postradał zmysły? - sugeruje, krążąc wokół niej.
- Dlaczego mi nie wierzycie, miłościwy panie? - mówi niespokojnie.
- Dam wiarę tym, których jest więcej.
- Chcecie rzucić mnie na pożarcie hienom, panie?
- Jesteś zuchwała jak na wiejską dziewuchę, ale też za mądra jak na jedną z nich - Obrzuca ją lodowatym spojrzeniem: - A może nie jesteś człowiekiem, tylko diabłem w ludzkiej skórze?
- Przykro, że mi nie wierzycie, królu - Spuszcza na dół długie rzęsy.
Ta dziewczyna ma coś w sobie wyjątkowego, a król nie może temu zaprzeczyć. Jakaś niewytłumaczalna siła bije z jej wnętrza i próbuje wyjść na wierzch. Ona tłumi coś
w sobie, czego sam władca nie potrafi nazwać. Cokolwiek to jest, ta dziewczyna ma więcej odwagi i siły niż te wszystkie panny
z miasteczka. Jest nad wyraz spokojna
i broni swojej racji jakby to była rzeczywistość.
- Piękna i inteligentna z ciebie dziewczyna, nadawałabyś się a moją synową albo kimś więcej - Muska ją po policzku: - Jednak muszę cię zmartwić, bo nie ja rzucam oskarżenia.
- Miłościwy królu, proszę im na to nie pozwolić - Pada przed nim na kolana.
- Wybacz, panno Martines, niech lud zdecyduje - Odsuwa się od zwraca się do żołnierzy: - Wyprowadźcie ją na dziedziniec!
- Nie! Panie! Nie rób tego! Błagam! - Próbuje i się wyrwać .
- Nie dajesz mi wyboru, dziewczyno - Załamuje ręce.
Drzwi sali tronowej otwierają się, podejrzana zostaje wyprowadzona
z pomieszczenia, a zrozpaczony ojciec błaga o łaskę dla swojej córki. Władca wydał ją w ręce tłuszczy, który pragnie jedynie śmierci czarownicy. Ludziska tłumnie wykrzykują hasła o diable wcielonym, wiedźmie, złu, jakie trzeba zgładzić.
Skuta łańcuchami Serina jest prowadzona przez tłum, który pozbawia ją biżuterii
i wyrywa z dłoni woreczek z zakupioną koralami i innymi cennymi dodatkami do sukien. Jej piękne włosy targane przez wiatr i ich brudne ręce opadają jej na twarz. Żołnierze odsuwają tłum od skazanej i prowadzą na przygotowane palenisko. Władca przybywa na miejsce i zadaje ludowi ważne pytanie.
- Czymże zawiniła wam ta dziewczyna?
- To wiedźma! Uprawia czary na ludziach i zwierzętach! - krzyczą wieśniacy.
- Wczoraj padły mi dwie krowy! - Wypowiada się jeden z nich.
- A mi coś wydusiło kury! - odzywa się drugi.
- To pewnie lisy, głupcze! - karci go pierwszy.
- Ja byłem świadkiem czarów tej młodej damy.
Z tłumu wyłania się szlachcic ze swoimi synami.
- Siłami natury rzuciła bele na Feliksa i nagle go ożywiła - wypowiada się.
- Ty nikczemniku! Moja córka uratowała życie twojemu synowi - staje w jej obronie ojciec.
- Belka sama się nie ruszyła, a ona nawet nie wstała z miejsca - wyjaśnia: - To czarna magia, a ona ją uprawia, kto wie, na kim jeszcze.
- Widzisz, dziewczyno - zwraca się do skazanej: - To dowody, że jednak jesteś czarownicą.
- To nieprawda! Uratowałam mu życie! - próbuje się usprawiedliwić i zwraca się do chłopaka: - Feliksie, jak możesz zeznawać przeciwko mnie?
- Przykro mi, ale ludzie mają rację - Na jego twarzy pojawia się szyderczy uśmiech: - Jesteś wiedźmą i musisz zginąć jak twoja matka.
- Ty bydlaku! - Fidor rzuca się na chłopaka.
Ojciec staje w jego obronie.
- Zabierzcie ich stąd! - Rozkazuje król: - Nie chcę tutaj burdy!
Straż oddala ich dwoje od skazanej i rzuca w poruszony tłum, ten skutecznie blokuje im przejście. Narzeczony Seriny rozdziela mężczyzn i próbuje im przemówić do rozsądku. Jeżeli zabije szlachcica, sam sobie zaszkodzi. Stawką jest życie jego córki, która znajduje się w dramatycznym położeniu. Fidor załamuje ręce, bo nie potrafi jej pomóc tak jak własnej żonie. Aderon rusza jej na ratunek, ale najpierw musi przecisnąć przez tłum. Zostaje zatrzymany przez żołnierzy, który w równym szeregu dzielą tłum od skazanej. Serina patrzy w jego stęsknione, pełne rozpaczy oczy. Żal ściska jej serce tak bardzo, że nie potrafi wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Ludzie szydzą z niej i z wielką nienawiścią domagają się jej śmierci. Zdruzgotany ojciec zalewa się łzami, a narzeczony wykrzykuje jej imię. Serina odrywa od niego wzrok i spogląda w górę. Zastanawia się, że jej matka gdzieś z góry patrzy na nią
i spróbuje jej pomóc. Ojciec jej nie ocali tak jak tego nie zrobił dla Valerin kilkanaście lat temu. Szkoda, że znów musi patrzeć na śmierć kogoś bliskiego. Ona już nie słucha nawoływań ojca ani narzeczonego jakby poddała się woli tłumu
i zgodziła ze swoim wyrokiem.
- Czyńcie, co macie czynić - oznajmia.
- Nawet nie chcesz wypowiedzieć ostatniego życzenia? - Przemawia do niej kat.
- Tak, chciałabym, żeby moje prochy zostały oddane mojemu ojcu - Pada odpowiedź.
- Tak się stanie.
Jeden z żołnierzy podchodzi do króla.
- Panie, a ksiądz?
- Ona potrzebuje samego diabła - oświadcza: - Jeśli jest czarownicą, to ogień ja wybawi.
- Spalić! - krzyczy król.
Na rozkaz żołnierze przypinają skazaną do metalowego słupa i zapalają polana, by wyrok został dokonany. Ogień zaczyna trawić suche drewno i rozgrzewać jej jasne ciało. Stopom jest już za gorąco, a metalowe łańcuchy parzą bezlitośnie jej skórę. Myślała, że to zniesie, ale się pomyliła. Rozgrzewający ją ogień zaczyna mocno doskwierać, a ze strun głosowych dziewczyny wydobywa się żałosny krzyk. Nie ma czasu na modlitwę w skupieniu. Wykrzykuje coś w niezrozumiałym dla wieśniaków języku. Szarpie się gwałtownie, lecz daremne są jej próby. Dziewczyna nie potrafi sama się oswobodzić, a zrozpaczony ojciec i jego niedoszły zięć nie mogą na to patrzeć. Nagle na niebie zaczynają się kłębi chmury, z których spływa obfita struga deszczu. Ogień zostaje ugaszony, a ocalona dzięki siłom natury dziewczyna spogląda wysoko. Dostrzega coś przypominającego ludzką twarz, jest nad wyraz rozświetlona, że aż razi w oczy. Odwraca głowę w drugą stronę, a tłuszcza krzyczy z przerażenia. Wieśniacy są pewni, że to sprawka czarownicy i próbują modlitwą przepędzić demona czy cokolwiek to jest. W oddali słychać wycie wilka, potem kolejnego, cała wataha zaczyna nucić tę samą melodię. Miasteczko spowija gęsta mgła, która utrudnia wszelkie przemieszczanie się. Nikt nie rozumie, co się tutaj dzieje. Serina spogląda w dal, dostrzega pewien szybko migający czarny punkt. Obiekt zbliża się,
a jego sylwetka staje się coraz wyraźniejsza. Tym tajemniczym zjawiskiem okazuje się zamaskowany jeździec na czarnym koniu. Ojciec zamiera w bezruchu jakby zobaczył ducha. Jest szczęśliwy, że jego córce nic się nie stało, ale ten ten człowiek znikąd to istne dzieło szatana. Nie może pozwolić, żeby ten diabeł ją zniewolił i rusza jej na ratunek. Z trudem przebija się przez tłum i nawołuje Aderona. Ten podąża jego śladem. Jeździec w lśniącej zbroi w czarnym kapeluszu i osłoniętą twarzą jest coraz bliżej swojego celu podróży. W końcu przekracza próg dziedzińca, a tłum rozprasza się, żeby koń ich przypadkiem nie stratował. Ojciec wyczuwając przeszywające spojrzenie jeźdźca nagle się zatrzymuje, a osłupiały niedoszły zięć czyni to samo. Władca jest zszokowany przybyciem nieznajomego mężczyzny, a straż i żołnierze nawet nie próbują z nim walczyć. Niektórzy uciekają w popłochu, bo nie wiedzą
z czym mają do czynienia. Mężczyzna zbliża się do niej przecina mieczem więzy.
- Kim jesteś? - Zwraca się do niego: - Jestem ci wdzięczna za ocalenie.
On nic jej na to nie odpowiada. Bez chwili wahania porywa ją na swojego
\wierzchowca i zawraca.
- Co ty robisz? - Szarpie się: - Puść mnie!
- Naprawdę tego chcesz? - przemawia niespokojnym głosem.
Ona przestaje się szamotać, woli zwisać na wpół na silnym rumaku niż być spalona żywcem. Jej zachowanie oznacza, że nie chce tam wracać. Zrozpaczony ojciec
i narzeczony wiodą za nimi wzrokiem. Wsiadają za konie i próbują ich dogonić. Przestają strzelać pioruny, a niebo wypogadza się. Polana wybuchają ogniem
i zaczynają się palić. Pozostaje po nich popiół, a łańcuchy kruszeją.
- Ona naprawdę była czarownicą - stwierdza król: - Co za siłą ją porwała? Muszę się dowiedzieć, kim jest ten tajemniczy jeździec.
Władca każe rozproszyć się tłumowi, a straży posprzątać dziedziniec. Ludzie wracają do siebie jakby nic się nie stało, a król rozkazuje przyprowadzić do sali tronowej swojego doradcę. Ma z nim coś do omówienia. Fidor i Aderon podążają śladem jeźdźca z nadzieją, że uda się ją ocalić. Tajemniczy mężczyzna doskonale zna ten las, wszystkie jego zakamarki i sprytnie ich zmyla. Serina jest za bardzo zmęczona, żeby cokolwiek wykrzyczeć. Z jej przemoczonej sukienki i włosów spływają strugi wody,
a szum pobliskich kołysze ją do snu. Jeździec jedzie inną drogą i znika z oczu mężczyzn. Zapuszcza się w głębię lasu, gdzie żaden człowiek nie ma odwagi wejść. Niedługo zapadnie zmierzch, a w nocy nie będą poszukiwać dziewczyny. To zbyt ryzykowne, postanawiają wrócić do miasta i wyruszyć rano.
W tym czasie jeździec dociera do groty zasłoniętej gęsto porośniętym bluszczem. Głaz odsuwa się, żeby strudzeni wędrowcy mogli wejść do domu. Mężczyzna podaje swojemu przyjacielowi wodę i jedzenie, a sam obmywa ręce, zanim zajmie się dziewczyną. Kładzie ją na łoże wyścielone płótnami. Nie chciałby naruszać jej prywatności, ale w tej sytuacji jest to konieczne. Zdejmuje z niej ubranie i wrzuca do ognia. Zanosi ją na rękach do łaźni, gdzie myje jej włosy. Odświeżoną dziewczynę ubiera w czystą sukienkę i zabiera z powrotem do części groty, gdzie znajduje się kominek i pochodnie rozświetlające skalne pomieszczenie. Teraz śpi niczym niewinny anioł, któremu odebrano ludzką naturę. Ocalił ją, w jego rękach jest zupełnie bezpieczna. Ten spokój, ta cisza, te płonące polana. Ogień , który ogrzewa,
a nie boli.
Wybawca w Lśniącej Zbroi
2Straszna monotonia zdań. Wszystkie jednakowej długości i czyta sie to jak relacje z Wyścigu PokojuGwiazdusia75 pisze: Poraniona i wycieńczona kobieta zostaje uprowadzona na piedestał. Tłum obrzuca ją oszczerstwami i domaga się egzekucji. Żołnierze pętają jej kończyny łańcuchami i przywiązują ją do kolumny przeznaczonej do samopalenia kobiet posądzanych o uprawianie czarnej magii. Pastor podchodzi do skazanej, żeby udzielić jej ostatniego rozgrzeszenia i namaszczenia. Valerin zwraca swój wzrok na kapłana i marszczy i brwi. Nie rozumie, czego ten człowiek od niej chce.

Coś nie halo z tym zdaniem...
Zaimek, to nie jest przyjaciel piszącego tekstGwiazdusia75 pisze: Poraniona i wycieńczona kobieta zostaje uprowadzona na piedestał. Tłum obrzuca ją oszczerstwami i domaga się egzekucji. Żołnierze pętają jej kończyny łańcuchami i przywiązują ją do kolumny przeznaczonej do samopalenia kobiet posądzanych o uprawianie czarnej magii. Pastor podchodzi do skazanej, żeby udzielić jej ostatniego rozgrzeszenia i namaszczenia. Valerin zwraca swój wzrok na kapłana i marszczy i brwi. Nie rozumie, czego ten człowiek od niej chce.

Nie musisz przy każdej wypowiedzi mówić, co, kto i jak robi, patrzy itp... to robi z tekstu łopatę, a z czytelnika idiotę, bo wychodzi, że nic nie potrafi sobie wyobrazić.
Sporo powtórzeń, więc słownik synonimów się kłania

To jakby ze scenariusza wzięte...
To wygląda jakby tatus wrócił z pubu i na odczepkę opowiada dziecku coś, żeby gówniarz w końcu zasnął.Gwiazdusia75 pisze: Kobieta wydaje z bólu przeraźliwe jęki, jej ciało płonie, a ona nadal żyje. Ogień powoli trawi jej tkanki, a ona jako czarownica próbuje walczyć z żywiołem. Jej walka okazuje się daremna. Próbuje się wyrwać z łańcuchów, ale na nic jej starania. Ogień rozgrzewa metal i bezlitośnie rani jej skórę. Jej przeraźliwy krzyk jest tak donośny, że słyszą go wszyscy mieszkańcy lasu, także z tego zakazanego, skąd żaden człowiek żywy nigdy nie wrócił.
lipa!
Długie włosy zawsze przylegająją do ramion... chyba przyklejają się... bo mokre są od potu.
Do przeróbki...
Przykro mi, ale wciągnęło. Niby jest historia, ale opowiedziana w nudny, szkolny sposób. Tak jakby celująca uczennica piatej klasy szkoły podstaawowej coś napisała. Dużo pracy przed tobą...
Wybawca w Lśniącej Zbroi
3Zanim powiem coś więcej, dwa zasadnicze pytania:
Gdzie i kiedy dzieje się ta historia?
Czy to już teoretycznie gotowy tekst, czy szkic?
Gdzie i kiedy dzieje się ta historia?
Czy to już teoretycznie gotowy tekst, czy szkic?
Wybawca w Lśniącej Zbroi
4Hej. Akcja toczy sie w miasteczku Tiora w czasach kiedy palono czarownice na stosie. Fakt, w tych opisach jestem zbyt szczegolowa. Choc, dalszy ciag jest troche lepszy, to poczatek - kiepski, beznadziejny. Nie umiem jeszcze pisac scenariuszy, ale wybiore sie na taki kurs. Bedzie przydatny w przyszlosci. Nie mam teraz pomyslu, jak zmienic pewne rzeczy.
Added in 6 minutes 38 seconds:
Tak, jest teoretycznie gotowy tekst. Wymaga jednak wiekszej analizy niz przypuszczalam. Wiem, ze duzo pracy przede mna. Mialam dluga przerwe, az za dluga. Widac, moje ogromne niedociagniecia. Wydaje sie, ze jest w miare dobrze, a jest duzo gorzej. Dzieki, ze jestescie szczerzy, bo potrzebuje takiej opinii, zeby zmotywowala sie i stworzyla z tego doskonaly tekst. Dluga droga przede mna
Added in 2 minutes 33 seconds:
Tak, jest teoretycznie gotowy tekst. Wymaga jednak wiekszej analizy niz przypuszczalam. Wiem, ze duzo pracy przede mna. Mialam dluga przerwe, az za dluga. Widac, moje ogromne niedociagniecia. Wydaje sie, ze jest w miare dobrze, a jest duzo gorzej. Dzieki, ze jestescie szczerzy, bo potrzebuje takiej opinii, zeby zmotywowala sie i stworzyla z tego doskonaly tekst. Dluga droga przede mna
Added in 6 minutes 1 second:
W dziecinstwie pisalam opowiadania, dluzsze powiesv w technikum, ale nikt mnie nie motywowal. Nie powiedzial:"Idz do przodu, dzialaj w tym kierunku". Wszyscy szydzili ze mnie, nie spotkalam sie z zadna dobra opinia, najlepiej by spalili. Rodzice. Oni by najchetniej spalili cokolwiek napisalam. Ukrywalam swoje teksty, potem wybieralam te najlepsze. Niewiel ich zostalo. Pisalam nowe, potem nieudane zwiazki, faceci nie rozumiejacy takiej osoby jak ja, chcacy zalozyc rodzine. Znow mieszkam u rodzicow, niestety. Wypalilam sie troche z pisania, ale sie nie poddam. Zycie dalo mi w kosc, ale sie nie poddam. Chce miec swoj wlasny kat, maly domek i taki mi wystarczy, zeby miec spokoj, swoj azyl, swoja harmonie.
Added in 6 minutes 38 seconds:
Tak, jest teoretycznie gotowy tekst. Wymaga jednak wiekszej analizy niz przypuszczalam. Wiem, ze duzo pracy przede mna. Mialam dluga przerwe, az za dluga. Widac, moje ogromne niedociagniecia. Wydaje sie, ze jest w miare dobrze, a jest duzo gorzej. Dzieki, ze jestescie szczerzy, bo potrzebuje takiej opinii, zeby zmotywowala sie i stworzyla z tego doskonaly tekst. Dluga droga przede mna
Added in 2 minutes 33 seconds:
Tak, jest teoretycznie gotowy tekst. Wymaga jednak wiekszej analizy niz przypuszczalam. Wiem, ze duzo pracy przede mna. Mialam dluga przerwe, az za dluga. Widac, moje ogromne niedociagniecia. Wydaje sie, ze jest w miare dobrze, a jest duzo gorzej. Dzieki, ze jestescie szczerzy, bo potrzebuje takiej opinii, zeby zmotywowala sie i stworzyla z tego doskonaly tekst. Dluga droga przede mna
Added in 6 minutes 1 second:
W dziecinstwie pisalam opowiadania, dluzsze powiesv w technikum, ale nikt mnie nie motywowal. Nie powiedzial:"Idz do przodu, dzialaj w tym kierunku". Wszyscy szydzili ze mnie, nie spotkalam sie z zadna dobra opinia, najlepiej by spalili. Rodzice. Oni by najchetniej spalili cokolwiek napisalam. Ukrywalam swoje teksty, potem wybieralam te najlepsze. Niewiel ich zostalo. Pisalam nowe, potem nieudane zwiazki, faceci nie rozumiejacy takiej osoby jak ja, chcacy zalozyc rodzine. Znow mieszkam u rodzicow, niestety. Wypalilam sie troche z pisania, ale sie nie poddam. Zycie dalo mi w kosc, ale sie nie poddam. Chce miec swoj wlasny kat, maly domek i taki mi wystarczy, zeby miec spokoj, swoj azyl, swoja harmonie.
Wybawca w Lśniącej Zbroi
5A gdzie jest miasteczko Tiora? W naszym świecie czy jakimś Twoim wymyślonym uniwersum? Jeśli w naszym świecie, to w jakim kraju/w jakiej krainie geograficznej?
Co to są "czasy kiedy palono czarownice na stosie"? Umiesz podać jakiś zakres dat?
Wybawca w Lśniącej Zbroi
6Z moich tekstów też zazwyczaj się śmieją, bo górna półka to nie jest...
Pracuj nad stylem.
Scena w książce czy opowiadaniu nie jest ścianą, bo to obraz wielowymiarowy.
Zobacz
Idzie Grześ przez wieś, worek piasku niesie...
banał???... nie, wcale nie banał
Zrób z grześka ciekawego faceta. Daj mu intrygujący wygląd i może jakąś charakterystyczną, bardzo nietypową cechę( co chwilę spluwa, bo to prostak, ale zycie to nie je bajka i co któryś raz spada mu to na twarz)
Worek jak to worek niby nic, ale musiał oddać swoje śniadanie, żeby go dostać i przenieść ten cholerny piasek.
Piasek ma zły i musi wrócic całą drogę, żeby przenieść go po raz drugi.
Obraz sceny jest wielowymiarowy. Jest ten chłopak, idzie jakąś drogą. Z boku może być jezioro z którego krzyki ptaków brzmią jak szyderstwo z jego ciężkiej pracy.
Mamy pogodę. Upał i leje się z niego litrami. Pada deszczi też cały mokry.
POKAŻ emocje, a nie opisuj łopatą co się dzieje, wyliczając wszystkie bzdurki wokół i tłumacząc czytelnikowi what is going on....
Nadaj scenie wyraz, brzmienie, tak, żeby grała melodia i czytelnik chciał to dalej czytać
Scena dzieje się w czasie rzeczywistym, ale przecież Grześ nie urodził się w tym dniu. Ma przeszłość i gdzieś to życie go prowadzi. Ma marzenia, ma słabości, ale i pewnie jakaś zaleta też by się znalazła.
To oczywiście tylko prosty przykład, ale chciałbym ci pokazać jakie możliwości daje nawet najzwyklejsza scenka z bardzo prostym chłopcem, dziejąca się na jakimś beznadziejnym zadupiu. Zrób w tekście punkty zaczepienia, które zatrzymają czytelnika przy twoim dziele.
Tyle bełkotu ode mnie i poczekaj na prawdziwe opinie tych którzy się na tym znają.
Pracuj nad stylem.
Scena w książce czy opowiadaniu nie jest ścianą, bo to obraz wielowymiarowy.
Zobacz

Idzie Grześ przez wieś, worek piasku niesie...
banał???... nie, wcale nie banał
Zrób z grześka ciekawego faceta. Daj mu intrygujący wygląd i może jakąś charakterystyczną, bardzo nietypową cechę( co chwilę spluwa, bo to prostak, ale zycie to nie je bajka i co któryś raz spada mu to na twarz)
Worek jak to worek niby nic, ale musiał oddać swoje śniadanie, żeby go dostać i przenieść ten cholerny piasek.
Piasek ma zły i musi wrócic całą drogę, żeby przenieść go po raz drugi.
Obraz sceny jest wielowymiarowy. Jest ten chłopak, idzie jakąś drogą. Z boku może być jezioro z którego krzyki ptaków brzmią jak szyderstwo z jego ciężkiej pracy.
Mamy pogodę. Upał i leje się z niego litrami. Pada deszczi też cały mokry.
POKAŻ emocje, a nie opisuj łopatą co się dzieje, wyliczając wszystkie bzdurki wokół i tłumacząc czytelnikowi what is going on....
Nadaj scenie wyraz, brzmienie, tak, żeby grała melodia i czytelnik chciał to dalej czytać

Scena dzieje się w czasie rzeczywistym, ale przecież Grześ nie urodził się w tym dniu. Ma przeszłość i gdzieś to życie go prowadzi. Ma marzenia, ma słabości, ale i pewnie jakaś zaleta też by się znalazła.
To oczywiście tylko prosty przykład, ale chciałbym ci pokazać jakie możliwości daje nawet najzwyklejsza scenka z bardzo prostym chłopcem, dziejąca się na jakimś beznadziejnym zadupiu. Zrób w tekście punkty zaczepienia, które zatrzymają czytelnika przy twoim dziele.
Tyle bełkotu ode mnie i poczekaj na prawdziwe opinie tych którzy się na tym znają.
Wybawca w Lśniącej Zbroi
7Przywiązują ją do takiej kamiennej kolumny i wytłumacz co oznacza samospalenie? Ma sie sama podpalić czy coś?
Nie pasuje mi to wycedza. Wycedzić to można makaron, a tu to dość dziwnie brzmi.
Tu się szczegółów uczepię. Zwykle jak podpalano taki stos, to ofiara najpierw się udusiła z braku tlenu, a dopiero później efektownie płonęła.Gwiazdusia75 pisze: Kobieta wydaje z bólu przeraźliwe jęki, jej ciało płonie, a ona nadal żyje. Ogień powoli trawi jej tkanki, a ona jako czarownica próbuje walczyć z żywiołem. Jej walka okazuje się daremna. Próbuje się wyrwać z łańcuchów, ale na nic jej starania. Ogień rozgrzewa metal i bezlitośnie rani jej skórę. Jej przeraźliwy krzyk jest tak donośny, że słyszą go wszyscy mieszkańcy lasu, także z tego zakazanego, skąd żaden człowiek żywy nigdy nie wrócił.
Po za tym jak się ma stos do kamiennej kolumny...
Starzec oskarża ją o czarowanie i może donieść na nią, a ona martwi się o suknię? Chyba jest tu coś nie tak.Gwiazdusia75 pisze: - Jakie zbrodnie?! Co ty wygadujesz, staruchu? - Nie daje wiary jego słowom
i zwraca się do córki: - Serino, idź szybko.
- O, była taka jedna, co czarowała. Mała Serina - Ukazuje w uśmiechu zepsute zęby: - Ukrywałaś się przed światem, jaki cię nie chce. Tak, Serino! Zginiesz jak twoja matka!
Starzec narobił trochę zamieszania, a zaniepokojony ojciec szybko opuszcza stragany.
- Tato, co z moją suknią? - Unosi brew do góry.
Ogólne wrażenia: logika kuleje, nie sprawdziłaś sobie jak wyglądało takie spalenie, a dialogi są drętwe. Po za tym o co chodzi w nich(dialogach) z tymi dwukropkami?
No...
Godedit:
Taki mały się przyplątał - poprawiłem.
„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman
Wybawca w Lśniącej Zbroi
8Dlaczego wybrałaś czas teraźniejszy?
Bardzo ciężko mi się to czyta. Rzeczywiście brzmi jak relacja sportowa. Grosicki podaje do Lewandowskiego. Lewandowski urywa się obronie. Lewandowski biegnie na bramkę, kładzie bramkarza. GOOOOOL!!!!
Ciężko jest budować klimat w ten sposób, dużo trudniej niż w nieco bardziej tradycyjnych formach narracji.
Osobiście w ogóle nie przepadam za czasem teraźniejszym, ale jeśli już to chyba lepiej się sprawdza w narracji pierwszoosobowej. Taki opowiadanie poprzez oczy bohatera.
Przepisz sobie może ze dwa akapity w czasie przeszłym, ewentualnie wypróbuj jeszcze coś innego. Mierzysz się z dość trudną formą snucia opowieści.
No i słówka.
No i dalej jest sporo drobnych literówek, albo niezbyt szczęśliwie dobranych słów.
Masz pomysł, masz w głowie historię, masz na czym ćwiczyć.
Ja bym chyba nie próbował poprawiać drobnych literówek tylko raczej napisać to jeszcze raz trochę inaczej. Tak, żeby sobie popatrzeć, porównać i pomyśleć. Literówki wymagają staranniejszej koretky, a słówka... dużo czytania.
Powodzenia.
Bardzo ciężko mi się to czyta. Rzeczywiście brzmi jak relacja sportowa. Grosicki podaje do Lewandowskiego. Lewandowski urywa się obronie. Lewandowski biegnie na bramkę, kładzie bramkarza. GOOOOOL!!!!
Ciężko jest budować klimat w ten sposób, dużo trudniej niż w nieco bardziej tradycyjnych formach narracji.
Osobiście w ogóle nie przepadam za czasem teraźniejszym, ale jeśli już to chyba lepiej się sprawdza w narracji pierwszoosobowej. Taki opowiadanie poprzez oczy bohatera.
Przepisz sobie może ze dwa akapity w czasie przeszłym, ewentualnie wypróbuj jeszcze coś innego. Mierzysz się z dość trudną formą snucia opowieści.
No i słówka.
Może raczej wprowadzona?
Ktoś już słusznie zauważył, że raczej do spalenia. Samospalenie to nieco inna sprawa. Wujek Google pomoże.
Po pierwsze za dużo tych "i". Po drugie imię. Rzuciłbym jakąś linę czytelnikowi, bo pojawia się po raz pierwszy i w polskim języku ani nie jest popularne, ani nie ma charakterystycznej końcówki dla imion żeńskich. Można się na chwilę zgubić.
Jest takie potoczne określenie "(wy)cedzić przez zęby". W przypadku mowy potocznej albo daje się całość, albo liczy się, że skrót myślowy będzie zrozumiały dla grupy docelowej. Nie grzech ale ryzykownie. No i zapis dialogów do wyczytania w sieci.
No i dalej jest sporo drobnych literówek, albo niezbyt szczęśliwie dobranych słów.
Masz pomysł, masz w głowie historię, masz na czym ćwiczyć.
Ja bym chyba nie próbował poprawiać drobnych literówek tylko raczej napisać to jeszcze raz trochę inaczej. Tak, żeby sobie popatrzeć, porównać i pomyśleć. Literówki wymagają staranniejszej koretky, a słówka... dużo czytania.
Powodzenia.
Jako pisarz odpowiadam jedynie za pisanie.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
Za czytanie winę ponosi czytelnik.
Wybawca w Lśniącej Zbroi
9Niestety, to co tu pokazałaś jest bardzo niechlujnie napisane. Wpisy na Wery powinny być już opracowane, dziesięć razy przejrzane i przemyślane. Ja tu widzę brudnopis, skrócony, i do tego suchy opis wydarzeń, „radosna twórczość”. Niestety bardzo daleko mu do faktycznego opowiadania. Pamiętaj, że piszesz nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla czytelników. Jest taka zasada: napisz i odłóż, najlepiej na kilka tygodni. Po tym czasie czytasz to jakbyś była nie autorem, ale czytelnikiem. Nadal ci się podoba?
Widzę też duży problem z podmiotem zdania. Jedno zdanie powinno wynikać z drugiego, więc jeśli masz w pierwszym zdaniu pastora to w następnym spodziewam się też jego. Podobnie w dialogach. Wyobraź sobie, że masz na ramieniu kamerę i pokazujesz nam, co ona widzi. Niestety w tym przypadku bardzo skacze. I to już od pierwszego akapitu. 1 zdanie - kobieta, 2 – tłum, 3 – żołnierze, 4 – pastor, 5 – kobieta. Nie za dużo?
Słownictwo. Każdy człowiek i w różnych czasach, mówi inaczej, używa innego, specyficznego słownictwa. Inaczej mama, inaczej córka 5 lat, a inaczej 15 lat. XX wiek inaczej niż średniowiecze. Nie można ot tak sobie, na chybił trafił wymyślać, jak np.: tato, zlinczować, odrabia swoje dary w formie pracy fizycznej
)
No dobra, to jest twój wymyślony świat, ale naprawdę, bez przesady!
Wydaje mi się, że za wcześnie wzięłaś się za dłuższą formę opowiadania. Jeśli masz pomysł, to jak najbardziej, zapisz go sobie i odłóż na później, gdy już obtrzaskasz się z zawiłościami języka. Za to teraz spróbuj może jakieś małe formy, miniaturki, i to, może, pokaż nam na Wery. I jeszcze musisz dużo, dużo czytać, może np „Starą baśń”? (w tych klimatach)
Widzę też duży problem z podmiotem zdania. Jedno zdanie powinno wynikać z drugiego, więc jeśli masz w pierwszym zdaniu pastora to w następnym spodziewam się też jego. Podobnie w dialogach. Wyobraź sobie, że masz na ramieniu kamerę i pokazujesz nam, co ona widzi. Niestety w tym przypadku bardzo skacze. I to już od pierwszego akapitu. 1 zdanie - kobieta, 2 – tłum, 3 – żołnierze, 4 – pastor, 5 – kobieta. Nie za dużo?
Słownictwo. Każdy człowiek i w różnych czasach, mówi inaczej, używa innego, specyficznego słownictwa. Inaczej mama, inaczej córka 5 lat, a inaczej 15 lat. XX wiek inaczej niż średniowiecze. Nie można ot tak sobie, na chybił trafił wymyślać, jak np.: tato, zlinczować, odrabia swoje dary w formie pracy fizycznej
- oj, tu się śmiechłam. W dawnych czasach w gospodach były mleczne bary, i ciasta i kawę serwowano nawet „wieśniakom” (których oczywiście było na to staćGwiazdusia75 pisze: Jednemu z nich wpadła w oko i chciałby zaprosić ją do miejskiej gospody, gdzie serwowane są produkty mleczne, ciasta i kawa.

No dobra, to jest twój wymyślony świat, ale naprawdę, bez przesady!
Wydaje mi się, że za wcześnie wzięłaś się za dłuższą formę opowiadania. Jeśli masz pomysł, to jak najbardziej, zapisz go sobie i odłóż na później, gdy już obtrzaskasz się z zawiłościami języka. Za to teraz spróbuj może jakieś małe formy, miniaturki, i to, może, pokaż nam na Wery. I jeszcze musisz dużo, dużo czytać, może np „Starą baśń”? (w tych klimatach)
Dream dancer
Wybawca w Lśniącej Zbroi
10Nie dałem rady dotrzeć do drugiego rozdziału... Dlaczego czas teraźniejszy? To się po prostu źle czyta, no i właściwie jeden wielki dialog. Fabularnie też ojojoj... Zobacz jak piszą mistrzowie, podpatruj u nich. Czytaj dużo. Właściwie chciałbym napisać - nie poddawaj się, pisz dalej! Ale nie wiem czy z tej mąki kiedykolwiek będzie chleb... Na razie bardzo dużo pracy przed Tobą.
Powodzenia i pozdrawiam.
Powodzenia i pozdrawiam.