[W] Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

1
WULGARYZMY – kilka po polsku i bardzo dużo po angielsku, do tego opisy brutalne oraz humor czarny i czerstwy jak bułki z Berdonki.
Słowem wstępnym wyjaśniam, że tekst jest osadzony w uniwersum S.T.A.L.K.E.R. , a co za tym idzie mutanty, emisje, kałasznikowy, nawiedzone naukowce i te sprawy. Ostrzegam, bo jak wiadomo: „nie każdy może, nie każdy lubi”. Za wszystkie oceny z góry dziękuję, ale szczególnie bliskie memu sercu będą te, dotyczące niedomagań poprzedniego fragmentu:
1. Narracja – jasność, czystość i klarowność sytuacji, czyli czy widać to co jest napisane.
2. Budowanie napięcia i tempo akcji.
3. Dialogi – zarówno strona techniczna zapisu ( didaskalia, narracja, kropki i wielkie litery), przejrzystość, oraz szeroko rozumiana „indywidualizacja” postaci. Chociaż z tym ostatnim poszedłem na łatwiznę.

Uwaga-kamera-akcja:

Piguła.

Huk narastał z każdą sekundą. Niczym wchodzący na pełne obroty silnik odrzutowy - głośniejszy i głośniejszy. Chłopak wbił palce głęboko w uszy, ale to nie pomogło nawet odrobinę. Rzucił się wprost na suchą trawę i wdusił twarz w ziemię. Wszystko byle uciec od huku. Zaciśnięte powieki bezskutecznie próbowały osłonić gałki oczne, ale filetowy blask przepalał je na wylot. Skulił się w pozycję embrionalną, jak mają w zwyczaju czynić wszystkie prymitywne ssaki, gdy bezradne czekają na ostateczny cios. Huk z wściekłością szalał wokoło. Zagarnął dla siebie, zawładnął już każdą cząsteczką powietrza, każdą grudką ziemi i każdą kroplą krwi w żyłach. Ze strachu chciał krzyczeć, lecz gdy tylko otworzył usta, huk wtargnął do środka dusząc w zarodku jego wątły i żałosny głosik. Organy wewnętrzne zamieniły się w bulgoczącą, wzburzoną breję, która gorzką falą wzbierała wyżej i wyżej szukając ujścia przez usta i nos. Wcisnął palce jeszcze głębiej i poczuł jak miękkie kości czaszki ustępują z chrupnięciem, a paznokcie zatapiają się w czymś lepkim i pulsującym. Huk przelewał się nad nim, przenikał do wnętrza, szarpał i wciąż narastał, coraz mocniejszy, coraz głośniejszy! Targane konwulsjami ciało trzęsło się w rytm drgań synchronicznych fal anormalnej energii, coraz mocniej i mocniej. Wtem, huk przeszedł w potężny, krótki ryk, świat zalała jasność… która zgasła tak nagle…



Początek cz.I
Pierwsza kropla spadła zupełnie niespodziewanie. Zarejestrował ją pojedynczy synaps, dryfujący gdzieś, daleko na pograniczu świadomości. Ułamek mililitra wody, łaskoczącą smużką spływał po piekącej skórze. Zatrzymał się po drodze, by chwycić w objęcia jeden z włosków porastających łuk brwiowy. Po chwili jednak zebrał się w sobie i ruszył w dalszą drogę. Śmiało zjechał po ostrym stoku i wylądował zgrabnie w samym kąciku oka. Bracia i siostry ośmielone jego odwagą podążyły za nim. Niektóre upadały nieopodal, wybijając nierówny rytm na zakończeniach nerwowych umęczonego ciała. Ciężkie, stalowe niebo płakało miłosierdziem, niosąc ukojenie ziemi, trawie i leżącemu na niej człowiekowi.

Otworzył oczy. Dłuższa chwila musiała upłynąć zanim dotarło do niego, że ma oczy. Zacisnął mocno powieki, trzymał tak przez moment, po czym na nowo je rozchylił. Krople przyjemnie chłodziły poparzoną skórę, lecz gdy dostawały się do oczu, piekły straszliwie. Leżał na wznak patrząc w ciężkie, szare chmury, z których coraz niżej i niżej zwieszały się niteczki deszczu. Przełknął ciężko ślinę, a ta z chrzęstem przecisnęła się przez suchą krtań. Nabrał głęboko powietrza i nadludzkim wysiłkiem podniósł się z ziemi. Skołowany mózg jeszcze przez jakiś czas nie mógł lokalizować rąk. Gdy mu się to wreszcie udało, musiał włożyć całą swoją moc obliczeniową w to, aby przypomnieć sobie do czego służą. Chłopak siedział na łące otoczony szumem padającego deszczu. Drobinki wody przesłaniały falującymi kurtynami wszystko wokół. Podciągnął nogi pod siebie i odpychając się rękami od mokrej ziemi spróbował wstać. Udało mu się dopiero za trzecim razem, gdy szary, workowany kombinezon pokryły plamy ciemnego błota. Na trzęsących się kolanach postąpił kilka kroków. Ze zdziwieniem, ale i ulgą stwierdził, że oszołomienie powoli mija. Wraz z każdym uderzeniem serca krew pompowała życiodajny tlen w komórki ciała, a to odwdzięczało się coraz lepszą wydajnością operacyjną. Skąd o tym wiedział? Tego nie mógł sobie przypomnieć. Wiedział tylko, że ma oczy, ręce, nogi. Że w obolałej głowie mieści się mózg, który kieruje ciałem. Że jeśli zechce to może zrobić kilka kroków. Albo może się zatrzymać… Że ma uszy, które słyszą… Uszy słyszą…Słyszą kroki…Ale on przecież stoi w miejscu…Zaskoczony obrócił się za siebie. Ktoś szedł przez deszcz. Ciężkie buty wybijały po błocie mlaskający, nierówny rytm. Chłopak chciał krzyknąć, ale poparzone gardło wydało tylko skrzek. Tamten się zatrzymał.
- Это кто? – Rozległo się zza zasłony deszczu. Słowa brzmiały znajomo, ale nie mógł zrozumieć sensu.
- H-h-heej, tutaj. Pomocy! – wychrypiał z nadzieją i ruszył kilka kroków w kierunku, z którego dobiegał głos. Tamten na niego czekał. Rozgorączkowane oczy patrzyły półprzytomnie z szerokiej, nieogolonej twarzy. Niskie czoło przecinała gruba, brzydka blizna zadana zapewne jakimś nie do końca ostrym narzędziem. Policzki i kąciki ust zdobiły podobne, lecz ich kształt ewidentnie zdradzał, że wywołała je trucizna przyjmowana w formie płynnej od wielu, wielu lat. Człowiek również ubrany był w taki sam, szary kombinezon, który kleił się mokrą tkaniną do krępej, zwalistej sylwetki. Nieznajomy postąpił krok do przodu i zawołał gniewnie:
- Разговаривать! Кто ты и что здесь делаешь?
Chłopak nie mógł zrozumieć słów, ale sens zaciśniętych pięści pojął od razu.
- Nieee wiem, nie rozumiem. - Rozłożył bezradnie ręce w przepraszającym geście.
- Ty szto? Poliak? – Tamten podejrzliwie zmrużył oczy.
- T-tak! Znaczy, Da! Ja Polak! – Młody gorączkowo kiwnął głową kilka razy, pukając się przy tym kciukiem w pierś.
- Nu to szto ty? – odparł tamten wyraźnie się odprężając. – Durak, ludzkiej mawy nie panimajesz?.
Nieznajomy postąpił kilka kroków do przodu i z uśmiechem klepnął chłopaka w plecy łapskiem wielkim jak patelnia.
- No mołodiec! Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica. – Po czym dodał - Вы знаете, что здесь произошло?
To drugie wypowiedział jednak tak szybko, że chłopak tylko pokręcił głową. Starszy mężczyzna machnął na to ręką ze zniecierpliwieniem i ruszył przed siebie dają znak aby iść za nim.
- No dawaj! Idziom.
Młody chcąc nie chcąc, wykonał polecenie. Za nic nie chciał zostać sam w tym deszczu sam.

Namioty stały na skraju polany. Pomiędzy zwykłymi, brezentowymi rozpychał się duży, nowoczesny pawilon wykonany z jakiś zaawansowanych kompozytów. Pomarańczowa powierzchnia powyginana była w dziwne kopuły i ostrosłupy utrzymywane na miejscu przez zatopione w materiale pręty i trójkątne kratownice. W środku spokojnie zmieściłby się spory autobus, albo wagon kolejowy. Chłopak przez chwilę zatrzymał tę myśl w głowie. „Co to jest wagon kolejowy? I do czego służy? A w ogóle to skąd wiem, że jest duży”. Starszy mężczyzna nie przejmował się jego rozterkami i śmiało ruszył w kierunku wejścia do pierwszego z namiotów. Deszcz już przestał padać, ale powietrze wypełniała ta charakterystyczna wilgoć, która zwiastuje nadejście zmierzchu. Chłopak drżał z zimna w przemoczonym kombinezonie, ale nie miał odwagi wejść za mężczyzną do środka. W tym miejscu wisiało coś w powietrzu i na pewno nie była to tylko coraz gęstsza mgła. W szarości zapadającego półmroku było coś…coś dziwnego… Nagły dźwięk dochodzący od strony pomarańczowego pawilonu wyrwał chłopaka z powolnego nurtu rozmyślań. Wejście było uchylone. Solidne, grube, białe, kompozytowe drzwi z woblonymi krawędziami i niewielkim, prostokątnym okienkiem, odsunęły się powoli od masywnej framugi. Po chwili, znowu zamknęły się z syknięciem uszczelek. Chłopak drgnął zaintrygowany. Nie mógł oderwać oczu od kołowrotu zamknięcia, który właśnie zaczął obracać się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Drzwi uchyliły się nieco, pozostały w tej pozycji przez kilka sekund, po czym znowu zaczęły zamykać. Kołowrót przekręcił się w odwrotnym kierunku i wszystko zamarło w bezruchu. Chłopak postąpił kilka kroków w kierunku wejścia. Jakaś siła ciągnęła go, do tego przedziwnego zjawiska. Gdy był w połowie drogi cały spektakl powtórzył się kolejny raz: kołowrót w lewo, szum uszczelek, drzwi uchyliły się na kilka centymetrów, stały tak przez moment, po czym wróciły na swoje miejsce. Kołowrót w prawo i stop. Chłopak mógłby przysiąc, że działo się to cały czas doglądnie w takim samym tempie. Postąpił jeszcze kilka kroków do przodu i gdy kolejny cykl dobiegł końca zebrał się na odwagę, aby zajrzeć do środka przez małe, wąskie okienko. W środku był ktoś ubrany w pomarańczowy kombinezon. Chełm z zaparowanym, sferycznym wizjerem zasłaniał mu twarz. Postać drgnęła i spojrzała prosto na chłopaka. Ten, z wrażenia aż chciał się cofnąć, ale potknął i przewrócił się na tyłek rozchlapując błoto.
- Ej! Panie ruseeek! – Zerwał się od razu na równe nogi i krzyknął w kierunku mężczyzny wciąż buszującego w pierwszym namiocie. – Tutaj jest jakichś ten!… no!,… kosmunauta?
Nie dokończył, bo w tym momencie doskonale zsynchronizowany cykl otwierania i zamykania został przerwany. Kołowrót obrócił się tak jak do tej pory, ale drzwi zamiast zamknąć się, otwarły na oścież i ze środka wyszła postać okryta jaskrawym strojem ochronnym. Ciężki, prostokątny plecak nadawał jej niezgrabny wygląd i podrygując na szelkach, jeszcze bardziej podkreślał urywane, szarpane ruchy, którymi poruszał się nieznajomy. Każdy krok wzdrygał nim jak tik nerwowy, a ręce, ramiona i głowa ustawiały się w przedziwnych konfiguracjach względem usztywnionego tułowia. Nieznajomy mamrotał coś niezrozumiale, ale zaparowany wizjer szklanego hełmu nie pozwalał zrozumieć sensu słów. W ruchach i intonacji głosu widać był jednak rosnące wzburzenie. Postać ruszyła szybciej, ślizgając się i potykając na błocie obozowiska, niezdarnie brnąc krok za krokiem w rytmie coraz częstszych tików. Chłopak instynktownie cofał się w kierunku namiotu, w którym zniknął przed momentem zniknął jego towarzysz. W nowym przybyszu było coś nienormalnego, co przerażało do szpiku kości, a jednocześnie nie pozwalało rzucić się do ucieczki. Pomarańczowy uniósł rękę wysoko nad głową, jakby szykował się do ciosu. Chłopak zarejestrował jeszcze spojrzenie wytrzeszczonych wściekłością oczu o zwężonych źrenicach. Ręka już miała zatoczyć łuk, aby spaść na niego z całą siłą, ale postać nagle zachwiała się i opadła ciężko na jedno kolano. Chłopak odważył się otworzyć oczy, akurat w chwili, gdy człowiek w szarym kombinezonie wyprowadzał kolejny cios. Tłukł niemiłosiernie w pomarańczowy hełm kawałkiem metalowego pręta. W pierwszym odruchu pomyślał, że to Rosjanin ruszył mu z pomocą. Po chwili jednak, nieznajomy obrócił się wyprowadzając kopniak pod drugie kolano swojego przeciwnika i jasnym stało się że to ktoś inny. Pomarańczowy leżał już na ziemi, a przeźroczysty kask zamienił się w połamane kawałki poliwęglanu. Nieznajomy, skończył sprawę w pragmatyczny sposób. Pręt z chrzęstem wszedł w oczodół kosmonauty, a ciało wzdrygnęło się ostatni raz i znieruchomiało na dobre. Bojownik odwrócił kierunku zaskoczonego i przerażonego chłopaka:
- Oi! JustupidcuntJułonadajorłat? – wyrzucił z siebie gniewnie na jednym oddechu. Ogolona na zero głowa, płaska pociągnął twarz ze skośnymi oczyma, smukła sylwetka. Jego wygląd był dokładnym przeciwieństwem ciężkiego i zmiętego Rosjanina. Jedynym wspólnym mianownikiem był taki sam szary kombinezon. Chłopak wziął głęboki oddech i westchnął głęboko:
- No, t-thank you sir… - przerwał zaskoczony. To nie był jego ojczysty język, ale doskonale rozumiał nieznajomego. Nawet więcej: potrafił się z nim porozumieć.
- Yee speak Englisz? – skośnooki popatrzył na niego przez chwilę po czym dodał w tym samym języku, ale mózg chłopaka od razu przyswoił to jako:
- Coś ty robił z tym fucking zgniłkiem? Do tańca go chciałeś zaprosić ? – przybysz wyrwał pręt z czaszki zabitego i wytarł ze wstrętem o jego pomarańczowy kombinezon.
Młody powoli dochodził do siebie i z niemałym trudem zdołał wreszcie ruszyć się z miejsca. Zrobił niepewnie dwa kroki w kierunku rozciągniętego na ziemi ciała. Twarz zabitego przypominała ludzką tylko w ogólnym zarysie. Miała czoło, policzki, brodę, ale nie było w nich nic ludzkiego. Skóra popękana i pokryta liszajami, odchodziła w niektórych miejscach od kości. Dolna warga wisiała na kilku włóknach odsłaniając dziąsła, w których sterczały żółte, wypalone zęby. Ale najstraszniejsze było jedyne ocalałe oko. Wytrzeszczona gałka, prawie nie mieściła się w oczodole. Tęczówka zupełnie zniknęła. Białą powłokę znaczyła tylko siateczka czerwonych żyłek i maleńka kropka zwężonej źrenicy. Chłopak cofnął się przerażony i spojrzał na nowego towarzysza.
- Cz-czym on jest? – mózg pobudzony hormonami strachu działał na tak wysokich obrotach, że aż zaczynało mu piszczeć w uszach.
Skośnooki westchnął ciężko i odparł:
- Mam ci to fucking narysować? – Pokręcił głową z dezaprobatą. – ZOM-BI, taki chodzący trup, got it?
Młody tylko mrugał oczami nie mogąc dojść do siebie. „Tak, zombi, bardzo ciekawe. I co jeszcze”. Skośny nie bawił się w dalsze wyjaśnienia, tylko wcisnął chłopakowi w rękę taki sam metalowy pręt jakim przed chwilą załatwił umarlaka.
- Chodź. W środku są fucking jeszcze dwa. – pokazał głową na wejście do pawilonu. – Pomożesz mi motherfucker.
Po czym odwrócił się i ruszył przez błoto obozowiska.
- Proszę poczekać! – chłopak podbiegł za nim kilka kroków, ale nieznajomy nawet nie zwolnił. – Jest ze mną jeszcze ktoś. Tam w namiocie…
- Wiem – uciął skośny. – Śpi.
- No jak „śpi”, przecież…
Nieznajomy zatrzymał się i spojrzał ze zniecierpliwieniem na młodego.
- Powiedziałem, że fucking śpi, to znaczy że śpi. A teraz… - Wskazał końcem pręta na otwarte wejście - … panie przodem.
Młody popatrzył na niego z przerażeniem, ale wyraz twarzy skośnookiego sugerował, że nie czas na dyskusje. Rad nierad, z duszą na ramieniu i prętem w rękach przestąpił próg. Nieznajomy wślizgnął się zaraz za nim.
- Tylko fucking uważaj. – szepnął mu nad uchem – Jeden może mieć broń. – Po czym kiwnął głową w kierunku następnych drzwi, prowadzących na zewnątrz śluzy powietrznej wejścia. Ciśnieniowa gródź była otwarta. Migające światło świetlówek wyciągało z półmroku ostre linie laboratoryjnego sprzętu, łóżek szpitalnych, komputerów i plastikowych pojemników. Chłopak wszedł do środka ogromnego pomieszczenia ostrożnie stąpając pomiędzy porozbijanymi probówkami i plami różnokolorowych cieczy. Chciał o coś zapytać swojego towarzysza, lecz ten zniknął! Panika momentalnie ścisnęła go za gardło. Rozejrzał się nerwowo. W półmroku, gdzieś po prawej stronie rozległo się szuranie. Sterta złomu, która kiedyś musiała być metalowymi łóżkami i biurkami zasłaniała zupełnie widok na tamtą część hangaru. Młody z drżącym sercem zaczął ją obchodzić wąskim przejściem, tuż przy ścianie. Przesuwał się bokiem tak blisko sterty jak tylko mógł. Ostre krawędzie i pręty co i rusz zaczepiały o jego mokry, workowaty kombinezon. Nerwowo przełknął ślinę i z uniesionym prętem, powolutku zaczął wyglądać zza stojącego na sztorc blatu biurka. Szuranie ucichło. Jedynym dźwiękiem burzącym absolutną ciszę było cykanie świetlówek z zerwanego żyrandola. Chłopak postąpił ostrożnie jeden krok naprzód, wychodząc zza zasłony. Wyraźnie czuł na sobie czyjś wzrok. Ta część hangaru wypełniona była kostkowatymi pojemnikami o wysokości jednego metra. Wieże składające się z trzech takich kubików, ustawionych jeden na drugim, wypełniały przestrzeń w rzędach po kilka sztuk każdy. „Labirynt. Pieprzony labirynt” - pomyślał. Do tego kilka stosów przewróciło się w losowych kierunkach jeszcze bardziej gmatwając jego układ. Chłopak przełkną ślinę i pokręcił głową. „Za żadne skarby tam nie wejdę”. Ale zanim zdążył zrobić choćby jeden kroczek w kierunku wyjścia, szuranie rozległo się znowu. Tym razem coś wyraźnie próbowało przejść obok sterty mebli, tą samą drogą, którą przed chwilą sam się tu dostał. Młody zadrżał i obrócił się gwałtownie. Szuranie było coraz wyraźniejsze. Na domiar złego, głośny brzęk rozległ się z labiryntu. Chłopak, walcząc z paniką próbował co chwilę odwracać się w wąskim przejściu, w kierunku to jednego, to drugiego źródła dźwięku. Pręt drgał nerwowo w jego rękach, a kolana zaczynały żyć własnym życiem. Nieomal z ulgą powitał pojawienie się pierwszego truposza. Postać w porwanym, poplamionym krwią kitlu wyszła spomiędzy pierwszego rzędu pojemników. Zombie wyciągnął w jego kierunku szponiaste dłonie, z paluchami niemalże obranymi ze skóry i wydał z siebie przeciągły jęk:
- Narussiteeeeee…
Chłopak ruszył na niego łkając ze strachu. Spięty, ale gotowy do zadania ciosu. Już miał uderzyć po przegnitych łapskach, gdy kątem ucha zarejestrował, jak góra połamanych mebli chwieje się i zaczyna niebezpiecznie przechylać. Zdążył tylko osłonic twarz ramieniem, a plątanina metalowych listewek, profili, krzeseł i biurek zwaliła się na niego. Przyciśnięty do masywnego pojemnika poczuł, że nie może się ruszać! Jedynie głowa i ręka uzbrojona w pręt wystawały z poplątanego żelastwa. Szarpnął się raz i drugi, ale jedyne co uzyskał to to, że ostre pręty zaczęły boleśnie kaleczyć mu skórę. Pracujący w panice mózg próbował rozpaczliwie znaleźć wyjście z sytuacji. W świetle rzucanym przez kołyszącą się na kablu świetlówkę, zobaczył dwie postacie sunące do niego po rumowisku. Drugi trup miał na sobie mundur w panterkę i był w jeszcze gorszym stanie niż jego laboratoryjny kolega. Większa część czaszki ziała gołą, różową kością, a z brzucha wylewały się długie zwoje wnętrzności zaczepionych o wystające z rumowiska pręty. Nie przeszkadzało to wcale ich właścicielowi poruszać się z taką samą determinacją, jak jego mniej rozrywkowy kolega. Oba trupy były już na wyciągnięcie ręki od chłopaka. Celnym ciosem udało mu się trafić laboranta w skroń. Kość chrupnęła, ale truposz zaraz podniósł łeb z powrotem do pionu i zajęczał z wściekłością :
- Uchaadziiiiiiiii!…
Skowyt przerażenia wyrwał się z gardła chłopaka. Ostatnią siłą woli zmusił się, by nie zamknąć oczu i nie skulić się w sobie. Wtem, zauważył ruch na kratownicy podtrzymującej sufit. Jego wzrok powędrował w górę, gdzie na granicy światła majaczyła sylwetka w szarym kombinezonie. Człowiek skoczył w dół, z wysokości jakichś sześciu metrów i wyciągnął się w powietrzu jak struna. W ułamku sekundy wpadł na trupa żołnierza i zmiótł go z rumowiska. Oderwany, przegniły łeb mlasnął głucho o ziemię. Laborant podniósł swoją rozpadającą się twarz i popatrzył w ślad za napastnikiem. Jednak ten był już za nim. Pręt z chrzęstem przebił czaszkę i przyszpilił ją blatu po którym pełznął truposz. Chłopak poczuł jeszcze, że coś lepkiego kapie mu na nogi, po czym obraz nagle ściemniał i zapadł się w sobie.

Gdy otworzył oczy, leżał na polowym łóżku przy ścianie hangaru. Skośnooki przerzucał papiery zaścielające złączone ze sobą biurka. Na blatach stały laptopy z ekranami migającymi jakimś wzorami i wykresami.
- No fucking wreszcie! – Nieznajomy zwrócił się do chłopaka. – W końcu się obudził!
- C-co się stało? – Młody podniósł się z łóżka. Wciąż był w swoim mokrym, ubłoconym kombinezonie, który teraz na dodatek był uwalany jeszcze…
- Hej! – Skośny pstryknął palcami – fucking focus, skup się!
Chłopak chwilowo zmusił się, żeby przestać się rozglądać w poszukiwaniu chodzących truposzy i posłusznie skupił wzrok na nieznajomym.
- Pewnie się zastanawiasz what the fuck się dzieje? – Mężczyzna oparł się biodrem o blat i założył ręce na piersi. – Fuckin sto procent fuck up się dzieje! Wiesz gdzie w ogóle jesteś motherfucker?
Młody nie potrafił wydobyć z siebie głosu, więc tylko przecząco pokręcił głową.
- Jesteś w fucking ZONIE. – odparł nieznajomy z ironicznym uśmieszkiem – A wiesz co to fuckin ZONA, ty dumb cunt?
Chłopak tylko przełknął ślinę i powtórzył swój gest.
Skośnooki teatralnie rozrzucił ręce i westchnął ciężko.
- Jesteś w fucking najgorszej shithole na tej planecie. W fucking Czarnobylskiej Strefie Zamkniętej. – Pozwolił przez moment, aby słowa nasiąkły w mu mózgu, zanim zaczął go torturować dalej.
- A wiesz, ty stupid cunt w jakim charakterze przebywasz w fucking Zonie? – Nawet nie czekał na odpowiedź tylko od razu huknął z grubej rury – Jesteś fuckin szczur laboratoryjny!
Mózg chłopaka procesował dane z szybkością błyskawicy, ale co chwile władowywał się na ścianę z napisem „ERROR”. Mrugał tylko oczami i kręcił głową w niedowierzaniu. „Jaka Zona? Jaki Czarnobyl? Co za szczury?” .
Skośnooki westchnął głęboko i zaczął znowu spokojniejszym głosem.
- Co pamiętasz z dzisiejszego dnia? – Zakręcił palcem przed twarzą i od razu dodał. – Zanim dowiedziałeś się czegoś nowego o fucking życiu pozagrobowym?
- Deszcz – wyszeptał przez zaciśnięte gardło chłopak – pamiętam deszcz.
- A wcześniej? – Nieznajomy pochylił głowę do przodu i uniósł brwi w pytającym geście – Fioletowe fajerwerki, fucking trąby jerychońskie, cuntish flaki wywalające się uszami?
Młody ciężko przełknął ślinę i pokiwał głową.
- Gratulacje! – Skośny zakrzyknął, gwałtownie się prostując i wyrzucając ręce w powietrze – Przeżyłeś swoją pierwszą emisję. Fucking jackpot arsehole!
Chłopakowi na wspomnienie tego co się działo przed deszczem, wcale nie było „jackpot”. Zagryzł wargi i powstrzymał falę przerażenia, która wezbrała od razu w żołądku i pędziła by zalać go całego paniką na samo wspomnienie.
- Nie tylko przeżyłeś swoją pierwszą emisję, ale materfucker zrobiłeś to na zewnątrz, pod gołym niebem, bez żadnej fucking osłony. Bravo! – Skośnooki w teatralnym geście klasnął kilka razy bezgłośnie w dłonie.
- Pamiętasz pigułę? – Pochylił się znowu i spojrzał pytająco.
- N-nie…
- Taka fucking, czarna, wielka twat w fucking owalnym kształcie? Nie? – Wzruszył ramionami. – Na pewno dostałeś. Jakbyś nie dostał to byś wyglądał jak tamci. – Zrobił głową ruch w kierunku wyjścia z hangaru.
- W każdym razie – podjął po chwili – wygrałeś fucking los na fucking loterii swojego życia. – Zawiesił na chwilę glos. – I pora żebyś się trochę odwdzięczył motherfucker, bo nie wszyscy mieli tyle szczęścia.
Skończył uśmiechając się zjadliwie półgębkiem. „Jego uśmiech rozciągnął się odrobinę za szeroko…, nie! Nie odrobinę! ZDECYDOWANIE ZA SZEROKO!” Szczęka rozwarła się aż po samo ucho odsłaniając dwa rzędy gęstych, trójkątnych zębów, spomiędzy których wysunął się długi, różowy jęzor! Chłopak zacisnął powieki i z krzykiem spadł z łóżka, próbując piętami odepchnąć się byle dalej od tego łysego monstrum.
- Oi! Calm yer tits! – krzyknął nieznajomy uspokajająco, a mózg chłopaka dopiero po chwili odcyfrował znaczenie słów. – Nic ci nie zrobię you stupid cunt. Potrzebuję twojej pomocy.
Chłopak cały zlany potem potrzebował dłuższej chwili, żeby uspokoić się na tyle by ponieść się z podłogi. Na chwiejnych nogach podszedł do stołu, trzymając się jednak przezornie na dystans od nieznajomego.
- Słuchaj – zaczął skośny. – Ty dostałeś swój fucking immunitet na spalanie mózgu, a ja to! – Pokazuje na swój podbródek. – Wiesz co to snork?
Chłopak tylko potrząsa głową przecząco.
- Fuckin snork! Gdzieś ty się fucking uchował ty stupid cunt? Fuck meee! – Nieznajomy również kręci głową, ale z niedowierzaniem. - Taki big, ugly, strong fucker. Skacze fucking wysoko, lata fucking daleko i rozrywa wszystko fucking bigarse pazurami! Dalej nie?
Wzdycha ciężko pocierając czoło i wyrzuca z siebie:
- W każdym razie to ja, no prawie! Bardzo mi cię fucking miło poznać.
Prawie-snork wyciągnął rękę do chłopaka, ale ten tylko wzdrygnął się i cofnął o krok.
- Potrząśniesz moją fucking dłonią jak fucking mężczyzna. Rozumiesz motherfucker? – Groźnie zmarszczył brwi i zrobił krok do przodu.
Chłopak przełknął ciężko ślinę i zbierając wszystkie resztki silnej woli ujął dłoń nieznajomego. Ten potrząsnął nią energicznie, wyszczerzając szpiczaste zębiska w uśmiechu.
- A teraz pomożesz mi to odkręcić. – Wskazał znowu lewą ręką na szczękę, a prawą pociągnął za prawicę młodego, kierując go ku stercie papierów na biurku.
– Musisz znaleźć mi coś w tych aktach. Siedzę tu już dobre kilka miesięcy, ale dopiero teraz udało mi się … co się tak patrzysz motherfucker?! Bierz się za te fucking papiery!
Młody złapał za kartki drobno zadrukowane tekstem, wykresami i wzorami. Prawie-snork zabrał się tymczasem, do opowiadania o historii swojego pobytu w obozie naukowym.
- Motherfuckers myśleli, że emisja tu ich nie dosięgnie. Poprzednie nigdy nie sięgały tak fucking daleko. Wasze klatki były ustawione na samej granicy poprzedniej…
- Klatki…? – Młody oderwał się od papierów i spojrzał na niego pytająco.
- Tak fucking klatki! – odparł prawie-snork niecierpliwie. – Tam was trzymali, nie? I nie dziękuj, to nie ja was uwolniłem. Samo się spaliło.
- Nas? – zapytał znowu młody.
- Tak motherfucker! A teraz wracaj łaskawie do papierów!
Chłopak westchnął ciężko i przez chwilę zajął się kartkowaniem kolejnych segregatorów. Ręce zaczynały mu się coraz bardziej trząść, a kolejne papiery wypadały z jego dłoni coraz szybciej.
- Co jest? – spytał zaniepokojony prawie-snork.
- Nie rozumiem… - wymamrotał młody, bojąc się podnieść wzrok
- To się wczytaj w fucking tekst motherfucker. – Skośnooki wbił palec w okładkę leżącą zaraz przez chłopakiem. – Czytać chyba umiesz ty stupid cunt?
- U-umiem… - odparł chłopak drżącym głosem - … ale nie po rosyjsku – dodał niemal z płaczem.
- Jak ni…? – Prawie-snork prawie zaniemówił.
- Jak to nie umiesz czytać po motherfucking rosyjsku!? To kim ty fucking jesteś motherfucker?
- Polakiem – odpowiedział cichutko chłopak.
- Polakiem! – powtórzył ze złością prawie-snork. – Jesteś Polakiem i nie umiesz czytać po fucking rosyjsku! Powiedz mi jak to fuck sake jest możliwie, co? Przecież wy wszyscy byliście tu jeszcze niedawno fucking jedna fucking wielka fucking bolszewicka RODZINA! – Po czym ze złością uderzył w blat, który rozpadł się na kawałki sypiąc plastikiem dookoła.
- OJACIENIEPIERDOLE! – krzyknął młody w panice i zakrył głowę rękami po tym jak kolejny cios posłał na niego całą stertę papierów.
- Perrrrdole. – powtórzył prawie-snork przeciągając zgłoski na języku. – Perrdole. Jakby ktoś wam napchał fucking kamieni w fucking gęby i kazał gwizdać.
- A! – Przypomiał sobie. – I to wasze kurrrrrwa. Jeszteszsz kurrrwa – zwrócił się z powrotem do chłopaka.
Młody odzyskał już trochę bojowy nastrój i odparł ponuro:
- Nie,… jestem student.
- SZszsztu-dent – powtórzył prawie-snork. – Szsztuu-dent. Za długie. Będziesz motherfucking „Dent”. Potrzebuje dent. – Znowu wyszczerzył te swoje zębiska, ale tym razem nie zrobiło to na chłopaku takiego wrażenia, jak za pierwszym razem.
- Dobra Dent. – Skośnooki uśmiechnął się znowu. – Pora na fucking plan B. Idziemy po ZEKa.
- Kto to jest ZEK? – zapytał młody z obawą, ale prawie-snork tylko się uśmiechnął.

Koniec cz.I

Początek cz.II
- Fuck me! – zakrzyknął prawie-snork. – Fuck meee! – powtórzył rozeźlony nie na żarty. Brezentowa ściana namiotu była rozerwana na całej wysokości. Porozrzucane wszędzie paczki z żywnością, drewniane skrzynki, butelki z wodą i inne zapasy zaścielały drewniany pokład. W smugach czerwonego (chyba truskawkowego ) dżemu, wyraźnie można było rozpoznać ślady butów. Zygzakami prowadziły na zewnątrz. Przez dziurę. W las. „O w mordę!” – pomyślał młody.
- Ten motherfucker się obudził. – Prawie-snork przesadził przewrócone skrzynki i dopadł jednym susem do rozerwanego materiału. Wyjrzał w gęstniejący mrok.
- K-kto się obudził? – Zaryzykował nieśmiałe pytanie Dent.
- Jak to kto ty dump cunt? – Skośnooki zwrócił ku niemu wściekłe oblicze. – Ten drugi, jak mu tam po waszemu? – Z niecierpliwością machnął ręką przed twarzą. – „Zakluczony”!
Podniósł z podłogi metalową, ostrą strzałkę. Po chwili schylił się po kolejną i jeszcze jedną.
- Fuckin motherfucker – mruknął sam do siebie. – Trzeba mu było dobić jeszcze czwartą.
- J-jaką czwartą? – Młody poczuł, że tok wydarzeń zaczyna go przerastać.
- Kto? Jaką? Fucking sraką! – Skośny wyraźnie stracił cierpliwość. – Twój kolega, fucking współwięzień. Dostał fucking cocktail z genów dzika i widocznie mu wzrosła odporność na fucking środek usypiający.
- J-ja… ?
- NAWET fucking nie próbuj! – Prawie-snork ostrzegawczo podniósł palec i groźnie spojrzał na chłopaka. – Nawet nie próbuj zadać kolejnego dump and cuntish pytania motherfucker – dodał spokojniej.
Skośnooki opadł na czworaki i zbliżył twarz do ziemi. Prawie dotknął czubkiem nosa plam po dżemie, po czym przesunął się w kierunku dziury w ścianie. Ostrożnie wyszedł na zewnętrz. Z zza brezentu dało się słyszeć ni to charczenie, ni to świst. Wystarczyło jednak, żeby młody stwierdził, że nie ma ochoty zostawać sam w namiocie. Ślizgając się po rozlanych sokach i przetworach rzucił się czem prędzej za towarzyszem.

Prawie-snork węszył. Mruczał coś pod nosem, po czym charczał, świszczał i znowu mruczał.
- Motherfucking mokra trawa. Nie mogę określić fucking skąd dochodzi zapach – mamrotał sam do siebie. Po chwili przykrył usta i nos dłonią. Pomiędzy palcami pozostawił małą szparę. Pociągnął nosem na próbę. Odjął dłoń od twarzy i wciągnął powietrze jeszcze raz.
- Ha! Teraz cię mam motherfucker – rzucił z satysfakcją i ruszył na czworakach w kierunku lasu. Chłopak musiał ostro wyciągać nogi, a niekiedy nawet podbiegać kawałek, żeby dotrzymać mu kroku. Skośnooki w końcu zatrzymał się na skraju zagajnika i stanął wyprostowany.
- Nie mogę nic zobaczyć w tych fucking ciemnościach. – Pokazał palcem w głąb lasu. - Ale ten dump motherfucker na sto procent poszedł tamtędy. Czuje jego fucking smród.
- T-to może, tak do rana byśmy… - Dent próbował nieśmiało zasygnalizować, że wchodzenie w ciemny, gęsty las, pełen dziwnych odgłosów nie do końca mieści się w jego strefie komfortu.
- Do rana to jakiś motherfucking patrol waste the fuck z niego. – Zniecierpliwiony prawie-snork przestąpił z nogi na nogę, próbując zobaczyć coś pomiędzy drzewami.
- W sensie…? – Młody nie za bardzo łapał o co chodziło w ostatnim zdaniu.
- W sensie, że motherfucking ŻOŁNIERZE ZROBIĄ MOTHERFUCKING BUM! BUM! – krzyknął gniewnie skośny i dodał. – Czego tu nie rozumiesz ty dump cunt. Oni go killim i z kto mi wtedy przetłumaczy fucking papiery?
- Aha, to ja może… - Chłopak pokazał palcem za siebie i postąpił krok do tyłu.
- NAWET fucking o tym nie myśl motherfucker. Idziesz ze mną.
Zanim chłopak zdołał zaprotestować prawie-snork złapał go za kołnierz i pociągnął za sobą między drzewa.

Światło księżyca ledwie przesączało się przez chmury zasnuwające nocne niebo. Było go akurat tyle, by wyciągnąć z mroku dwie sylwetki na środku szutrowej przecinki. Wysoka trawa pozarastała pobocza, ale środek drogi, wysypany grubym, rzecznym żwirem opierał się degradacji i prowadził prostą linią przez las. Siedzący w gęstwinie prawie-snork w skupieniu obserwował obie postacie na drodze. Młody siedzący obok, w skupieniu starał się opanować drżenie rąk i szczękanie zębów. Szło mu raczej kiepsko.
- Dobra, a teraz fucking cicho – szepnął skośny. – Zostaniesz tu i ani drgniesz, motherfucker. Jasne?
Chłopak tylko pokiwał głową w odpowiedzi. „Tak” – pomyślał – chętnie zostanę. Sam. W lesie. Pełnym motherfucking zombie.” Nawet nie zauważył, kiedy sam zaczął przeklinać po angielsku. Już-już zbierał się, żeby to właśnie odszczeknął na głos prawie-snorkowi. Niestety nie zdążył. Skośnooki wyskoczył z gęstwiny. Właśnie tak, nie: wyszedł, czy wybiegł. On wyskoczył. Pionowo. W górę. Gałąź wiązu zakołysała się lekko. Skośny podciągnął się na rękach i w ułamku sekundy zniknął wśród liści. Młody przez chwilę patrzył w ślad za nim, po czym z ciężkim westchnieniem zwrócił się ku na postaciom na drodze i na powrót położył w trawie. Ciało na drodze leżało nieruchomo odkąd się tu zjawili. Ten drugi stał nad nim jakby go pilnował. Wojskowy hełm kiwał mu się na głowie w rytm nieśpiesznego kołysania. W przód… w tył… w przód… w tył. Uwaga, krótka przerwa i znowu, tyle że odwrotnie. Najpierw w tył… później w przód… Młody przez chwilę próbował się zastanawiać, czy zombie robią to specjalnie. „Czy mają w ogóle jakąkolwiek kontrolę nad swoim zachowaniem, czy też jest to jakaś pętla uwarunkowana usmażeniem mózgu, przy wykonywaniu… konkretnej czynności... Czy jakby”… Nawet nie zauważył kiedy kołysanie zaczęło go usypiać. Powieki, zupełnie niewrażliwe na końską dawkę adrenaliny, która krążyła w żyłach od samego rana, zaczęły zupełnie mimowolnie coraz mocniej i mocniej ciążyć w dół… Kojący szum liści nad głową… i trawy tuż przy uchu… delikatny podmuch ciepłego wiatru… bulgotanie krwi z rozerwanej tętnicy… „CO?” – młody poderwał głowę na ten nowy dźwięk. Na ścieżce leżały teraz dwa ciała. Bezgłowy żołnierz padł na wznak tuż obok swojego towarzysza. Hełm z zawartością potoczył się w krzaki. Chłopak wytężył wzrok, próbując dojrzeć cokolwiek w ciemnościach. Prawie-snorka nie było nigdzie w pobliżu. „Pewnie zaraz znowu na mnie wyskoczy jak pajac z pudełka” – pomyślał. „Widocznie go to bawi, skośnookiego sadystę”. Zagryzł wargi i ruszył przed siebie na czworakach. Zanim na dobre zrobił pierwszy krok w kierunku dróżki, cofnął dłoń sycząc z bólu. Zaskoczony podniósł rękę do oczu. Z głębokiej, ciętej rany wypłynął strumień gęstej, ciemnej krwi. Powolutku przeniósł wzrok na trawę porastającą pobocze drogi. Długie, ostre źdźbła przestały się kołysać na wietrze. Zamiast tego, jedno po drugim sztywniały i nastawiały ostre końcówki w jego kierunku. Młody zamarł, gdy dotarło do niego, że cała trawa dookoła zaczyna zachowywać się w ten sam sposób.
- Fuck me – jęknął z przerażenia.

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

2
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) -Разговаривать! Кто ты и что здесь делаешь?
Chłopak nie mógł zrozumieć słów, ale sens zaciśniętych pięści pojął od razu.
- Nieee wiem, nie rozumiem. - Rozłożył bezradnie ręce w przepraszającym geście.
- Ty szto? Poliak? – Tamten podejrzliwie zmrużył oczy.
- T-tak! Znaczy, Da! Ja Polak! – Młody gorączkowo kiwnął głową kilka razy, pukając się przy tym kciukiem w pierś.
- Nu to szto ty? – odparł tamten wyraźnie się odprężając. – Durak, ludzkiej mawy nie panimajesz?.
Nieznajomy postąpił kilka kroków do przodu i z uśmiechem klepnął chłopaka w plecy łapskiem wielkim jak patelnia.
- No mołodiec! Kurica nie ptica, Polsza nie zagranica. – Po czym dodał - Вы знаете, что здесь произошло
Czemu tu mieszasz cyrylicę z łaciną? No i jeszcze jedno "mawa" po rosyjsku chyba nie istnieje (ukraińskie "mowa" już tak, ale to nadal nie "mawa"). Po drugie: "ludzkaja" też nie bardzo, raczej "czełoweczeskaja", "po czełoweczeski ne pominajesz?".
Opisy - dość rozwlekłe, przez co gubiłam się w nich i miałam ochotę przeskoczyć przez te "ułamki mililitrów".
Fabuła jakoś przyćmiona opisami, nie wciągnęła.
To tak na szybko, okiem dyletanta. :)
Istnieje cel, ale nie ma drogi: to, co nazywamy drogą, jest wahaniem.
F. K.

Uwaga, ogłaszam wielkie przenosiny!
Można mnie od teraz znaleźć
o tu: https://mastodon.social/invite/48Eo9wjZ
oraz o tutaj: https://ewasalwin.wordpress.com/

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

3
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) uk narastał z każdą sekundą. Niczym wchodzący na pełne obroty silnik odrzutowy - głośniejszy i głośniejszy. Chłopak wbił palce głęboko w uszy, ale to nie pomogło nawet odrobinę. Rzucił się wprost na suchą trawę i wdusił twarz w ziemię. Wszystko byle uciec od huku. Zaciśnięte powieki bezskutecznie próbowały osłonić gałki oczne, ale filetowy blask przepalał je na wylot. Skulił się w pozycję embrionalną, jak mają w zwyczaju czynić wszystkie prymitywne ssaki, gdy bezradne czekają na ostateczny cios. Huk z wściekłością szalał wokoło. Zagarnął dla siebie, zawładnął już każdą cząsteczką powietrza, każdą grudką ziemi i każdą kroplą krwi w żyłach. Ze strachu chciał krzyczeć, lecz gdy tylko otworzył usta, huk wtargnął do środka dusząc w zarodku jego wątły i żałosny głosik. Organy wewnętrzne zamieniły się w bulgoczącą, wzburzoną breję, która gorzką falą wzbierała wyżej i wyżej szukając ujścia przez usta i nos. Wcisnął palce jeszcze głębiej i poczuł jak miękkie kości czaszki ustępują z chrupnięciem, a paznokcie zatapiają się w czymś lepkim i pulsującym. Huk przelewał się nad nim, przenikał do wnętrza, szarpał i wciąż narastał, coraz mocniejszy, coraz głośniejszy! Targane konwulsjami ciało trzęsło się w rytm drgań synchronicznych fal anormalnej energii, coraz mocniej i mocniej. Wtem, huk przeszedł w potężny, krótki ryk, świat zalała jasność… która zgasła tak nagle…
toś panie nahukał :)
głośniejszy i coraz bardziej przerażający...
to nie pomogło nawet odrobinę
no coś, chociaż trochę musiało pomóc...
Rzucił się wprost na suchą trawę i wdusił twarz w ziemię
to w trawę czy w ziemię?
ale filetowy blask przepalał je na wylot
przecież leżał twarzą w ziemii czy tam trawie, to niby jak przepalał?
Skulił się w pozycję embrionalną, jak mają w zwyczaju czynić wszystkie prymitywne ssaki
no niby ludzie też ssaki i podobno nie prymitywne, choć kilku by się znalazło...
Wcisnął palce jeszcze głębiej i poczuł jak miękkie kości czaszki ustępują z chrupnięciem, a paznokcie zatapiają się w czymś lepkim i pulsującym. Huk przelewał się nad nim, przenikał do wnętrza, szarp
po takiej akcji, to już raczej nic by nie słyszał
Zobacz ile w któtkim fragmecie bzdurek, z którymi możesz się zgadzać lub nie...
Nie jest moim celem zniechęcanie cię do pisania, ale trzeba zwracać uwage na takie rzeczy, a ktoś bardziej doświadczony w pisaniu znalazłby ich pewnie więcej...

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

4
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) ale filetowy blask
Literówka. Nieco poetycka - wyobraziłam sobie blask w kolorze fileta z kurczaka. ;)
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Skulił się w pozycję embrionalną, jak mają w zwyczaju czynić wszystkie prymitywne ssaki, gdy bezradne czekają na ostateczny cios.
Na pewno nie wszystkie. A poza tym - to jest raczej pozycja na przeczekanie, a nie rezygnacja w obliczu niechybnej śmierci.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Zagarnął dla siebie, zawładnął już każdą cząsteczką powietrza, każdą grudką ziemi i każdą kroplą krwi w żyłach.
Fleksja się nie zgadza. Jeżeli zagarnął dla siebie, to biernik: każdą cząsteczkę. A przy zawładnięciu - narzędnik. Ja bym to zagarnięcie w ogóle stąd wyrzuciła. Samo zawładnięcie wystarczy i nie będzie problemu z niezgodnością przypadków.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) świat zalała jasność… która zgasła tak nagle…
Przegadałeś tę nagłość. Tu trzeba krótko, coś w stylu: ...nagle świat zalała jasność. I zaraz zgasła.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Zarejestrował ją pojedynczy synaps dryfujący gdzieś, daleko na pograniczu świadomości.
To jest ona. Ta synapsa. I nie może dryfować na pograniczu świadomości, bo synapsa to po prostu miejsce komunikacji błony kończącej akson z błoną komórkową drugiej komórki nerwowej lub komórki narządu wykonawczego (za Wiki). To konkretny termin biologiczny i nijak się ma do potocznego pogranicza świadomości. Równie dobrze mógłbyś napisać, że wątroba komuś dryfowała na pograniczu świadomości.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Leżał na wznak patrząc w ciężkie, szare chmury,
Masz więcej tak zbudowanych zdań, więc to potraktujmy jako przykład. Przy takich konstrukcjach (robiąc coś, robił coś) oddzielamy czynności przecinkiem:
Leżał na wznak, patrząc w ciężkie, szare chmury,
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Udało mu się dopiero za trzecim razem, gdy szary, workowany kombinezon pokryły plamy ciemnego błota.
Wyszło na to, że upapranie kombinezonu błotem jest niezbędnym warunkiem wstania. Inaczej mówiąc: aby wstać, należy upaprać kombinezon. Chyba nie o to chodziło.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Na trzęsących się kolanach postąpił kilka kroków.
Chodzi o to, że pełznie na czworakach? To nie postąpił, bo do tego trzeba być wyprostowanym.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Wraz z każdym uderzeniem serca krew pompowała życiodajny tlen w komórki ciała
To jest straszny banał. Możesz tę treść ująć inaczej? Bez serca pompującego krew i życiodajnego tlenu?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Wiedział tylko, że ma oczy, ręce, nogi. Że w obolałej głowie mieści się mózg, który kieruje ciałem. Że jeśli zechce to może zrobić kilka kroków. Albo może się zatrzymać… Że ma uszy, które słyszą… Uszy słyszą…Słyszą kroki…Ale on przecież stoi w miejscu…Zaskoczony obrócił się za siebie. Ktoś szedł przez deszcz. Ciężkie buty wybijały po błocie mlaskający, nierówny rytm. Chłopak chciał krzyknąć, ale poparzone gardło wydało tylko skrzek. Tamten się zatrzymał.
Tu ładnie. Widzę, słyszę, czuję tę scenę. Oglądam się razem z bohaterem i chcę wiedzieć, kto przyszedł.

Teraz nie mam czasu na dalszą weryfikację, ale wrócę. Do tego momentu jest ciekawie.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

5
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) wyobraziłam sobie blask w kolorze fileta z kurczaka.
- Zanotowane " następną korektę czytać w mocniejszych okularach " :) .
A tak swoją drogą : " Wyfiletowane niebo dżdżyło posoką nienawiści na zgubionych i potępionych." Poezję zacznę pisać to dopiero zobaczycie :D
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Ja bym to zagarnięcie w ogóle stąd wyrzuciła.
- racja, przekombinowane
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Tu trzeba krótko, coś w stylu: ...nagle świat zalała jasność. I zaraz zgasła.
j.w. - zgadzam się
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Równie dobrze mógłbyś napisać, że wątroba komuś dryfowała na pograniczu świadomości.
- tu bym Cię bardzo uprzejmie poprosił o radę dot. całego akapitu z "tą synapsą". Jest sens kombinować na siłę z kontrastem względem pierwszego akapitu na zasadzie "hucząco i strasznie" vs. "miękko i lekko", czy po prostu sobie odpuścić i przejść do tego, że się obudził?
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Leżał na wznak, patrząc w ciężkie, szare chmury,
- jasne , zanotowane
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Inaczej mówiąc: aby wstać, należy upaprać kombinezon. Chyba nie o to chodziło.
- kulawe zdanie. Gdzieś to miałem lepiej napisane. Muszę poszukać we wcześniejszej wersji.
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Bez serca pompującego krew i życiodajnego tlenu?
- ok, znowu przekombinowane. Do poprawy.
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Tu ładnie. Widzę, słyszę, czuję tę scenę. Oglądam się razem z bohaterem i chcę wiedzieć, kto przyszedł.
- Czyli krótkie zdania, jasny przekaz i bez zbędnych ozdobników. Zanotowane
Thana pisze: (pt 06 lis 2020, 09:21) Teraz nie mam czasu na dalszą weryfikację, ale wrócę. Do tego momentu jest ciekawie.
- dzięki! Bardzo liczę na dalszy ciąg :)


tomek3000xxl pisze: (czw 05 lis 2020, 15:10) toś panie nahukał
- spokojnie, spokojnie, ja tu dopiero rozkręcam . Obiecuję, że później będzie jeszcze gorzej :D
tomek3000xxl pisze: (czw 05 lis 2020, 15:10) Zobacz ile w któtkim fragmecie bzdurek, z którymi możesz się zgadzać lub nie...
- generalnie ten sam mankament, co zawsze - braki w narracji. Coś tu musze dać, żeby wyjaśnić czytelnikowi, że podmiotem prozaicznym rzucało po łące jak zającem po redbulu, flaki nosem, place w mózgu, itd. bo miał halucynacje. To, że potem wstał, otrzepał się i poszedł z Ruskim pić na sępa nie do końca się rozumie samo przez się. Ok, zanotowane :D
Czarna Emma pisze: (czw 05 lis 2020, 14:09) Czemu tu mieszasz cyrylicę z łaciną?
- bo tak robią starzy Indianie jak chcą pokazać co bohater rozumie, a czego "nie panimajet". Nie ja wymyśliłem, ale z dumą podkradłem.
Czarna Emma pisze: (czw 05 lis 2020, 14:09) rosyjsku chyba nie istnieje (ukraińskie "mowa" już tak, ale to nadal nie "mawa"). Po drugie: "ludzkaja" też nie bardzo, raczej "czełoweczeskaja", "po czełoweczeski ne pominajesz?".
- masz sto procent racji. Dialog z życia wzięty. Tak mniej więcej wygląda rozmowa z Rosjaninem, kiedy się człowiek przyzna że "z Polszy". Wtedy od razu przechodzą na tzw. ruskie esperanto, czyli zlepek polskiego, rosyjskiego, ukraińskiego i pieron jeszcze wie czego. Pierwsze zdanie to nieśmiertelna "krurica-nie-ptica", a później już jest z górki. Koło drugiego promila sobie przypomni, że jego dziadek to z czerwonoarmistami Warszawę wyzwalał i ... tu zwykle kończę rozmowę :D.
Czarna Emma pisze: Fabuła jakoś przyćmiona opisami, nie wciągnęła.
To tak na szybko, okiem dyletanta.
- no z tego co widzę to nawet "bardzo szybko". Tak, od 14:02 do 14:09 :D

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

6
Okazałeś skruchę, to jeszcze ci coś napiszę :)
Ściana tekstu - po to wymyslono akapity, żeby przedstawiać w nich kolejne myśli. U ciebie przy tych opisach i przestylizowanym języku robi paćka przez którą cięzko przebrnąć. Trzeba by to czytać powoli, potem jeszcze raz i jeszcze, a nie każdy ma do tego cierpliwość. Przeczyta, nie skuma i pie...lnie ifonem o ścianę myśląć, że jest albo sam durny albo autor tekstu wszystko pomieszał.
Poza tym ten tekst czytany przeze mnie i przez ciebie to inny tekst. Ty go pewnie znasz na pamięć, wydarzenia i bohaterów, ale to nie znaczy, że czytelnik ma tak samo. To co tobie wydaje się jasne i proste dla czytającego wcale być nie musi.
Jeszcze jedno. Te ciągłę fucki są męczące... rozumiem, że to taka stylizacja tych kim oni tam są i ch*** jem czasem dobrze rzucić, ale bez przesady. Zamiast cały czas kreować ich wypowiedzi spróbuj z innej strony. Zachowanie, odruchy ciała, cechy anatomiczne, nawyki... pokaż tego dziada z innej strony, tak żeby zaciekawić czytelnika

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

8
MordercaBezSerca pisze: (pt 06 lis 2020, 13:26) tu bym Cię bardzo uprzejmie poprosił o radę dot. całego akapitu z "tą synapsą". Jest sens kombinować na siłę z kontrastem względem pierwszego akapitu na zasadzie "hucząco i strasznie" vs. "miękko i lekko", czy po prostu sobie odpuścić i przejść do tego, że się obudził?
Myślę, że to zdanie z synapsą możesz spokojnie wyrzucić. Nic nie wnosi.

Jeszcze jedna uwaga do tego fragmentu, który mi się podobał. Proponuję tam inną interpunkcję, bo jest za dużo wielokropków. Wyrzucam też jedno słyszą i dodaję przecinek po zechce:

Wiedział tylko, że ma oczy, ręce, nogi. Że w obolałej głowie mieści się mózg, który kieruje ciałem. Że jeśli zechce, to może zrobić kilka kroków. Albo może się zatrzymać. Że ma uszy, które słyszą… Uszy słyszą… kroki. Ale on przecież stoi w miejscu! Zaskoczony obrócił się za siebie.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Это кто? – Rozległo się zza zasłony deszczu. Słowa brzmiały znajomo, ale nie mógł zrozumieć sensu.
Z tą cyrylicą... Wiem, że masz swoje powody, żeby tak pisać. Ale ja jestem słuchowcem - kiedy czytam tekst, to go słyszę. Cyrylicy nie słyszę. Przeszkadza mi to.
To tylko tak dla informacji, bo nie wiem, ilu będziesz miał takich czytelników jak ja, może niewielu, ale utrudniasz im życie.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Rozgorączkowane oczy patrzyły półprzytomnie z szerokiej, nieogolonej twarzy.
To brzmi tak, jakby oczy były jakimś nienaturalnym, dodatkowym elementem nałożonym na tę twarz. Przerzuciłabym oczy na sam koniec opisu osoby, rozgorączkowanie i półprzytomność będzie wtedy powiązana z tym, co ten facet mówi. A zaczęłabym ten opis od sylwetki i ubrania, bo to widać najpierw, z daleka. W miarę zbliżania się, bohater widzi coraz więcej szczegółów. Czyli mniej więcej tak:

Tamten na niego czekał. Ubrany był w taki sam, szary kombinezon, który kleił się mokrą tkaniną do jego krępej, zwalistej sylwetki. Niskie czoło przecinała gruba, brzydka blizna zadana zapewne jakimś nie do końca ostrym narzędziem. Policzki i kąciki ust zdobiły podobne, lecz ich kształt ewidentnie zdradzał, że wywołała je trucizna przyjmowana w formie płynnej od wielu, wielu lat. W szerokiej, nieogolonej twarzy lśniły rozgorączkowane oczy. Nieznajomy popatrzył półprzytomnie i postąpił krok do przodu.
- Разговаривать! Кто ты и что здесь делаешь? - zawołał gniewnie.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) ruszył przed siebie dają znak aby iść za nim.
dając
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Za nic nie chciał zostać sam w tym deszczu sam.
Co chcesz podkreślić: deszcz czy samotność? To, co ma wybrzmieć mocniej powinno być na końcu.
Za nic nie chciał zostać w tym deszczu sam.
albo:
Za nic nie chciał zostać sam w tym deszczu.
Moim zdaniem, pierwsza wersja lepsza.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) wykonany z jakiś zaawansowanych
jakichś
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Pomarańczowa powierzchnia powyginana była w dziwne kopuły i ostrosłupy
Nie rozumiem?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Nagły dźwięk dochodzący od strony pomarańczowego pawilonu wyrwał chłopaka z powolnego nurtu rozmyślań.
Po co tu jest ten powolny nurt?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) woblonymi krawędziami
Jakimi?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) działo się to cały czas doglądnie w takim samym tempie.
dokładnie?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Postąpił jeszcze kilka kroków do przodu
Często używasz słowa postąpił. Każdy ma takie swoje ulubione słowa, których nadużywa, ale trzeba na to uważać, szukać synonimów.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Chełm z zaparowanym, sferycznym wizjerem
Na głowie to hełm. Chełm to miasto.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) - Ej! Panie ruseeek!
Jednak Ruseeek
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) – Tutaj jest jakichś ten!… no!,… kosmunauta?
- Tutaj jest jakiś ten! No! Kosmonauta...?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Ciężki, prostokątny plecak nadawał jej niezgrabny wygląd i podrygując na szelkach, jeszcze bardziej podkreślał urywane, szarpane ruchy, którymi poruszał się nieznajomy.
Przekombinowane. Podziel na dwa odrębne zdania. Jedno o plecaku, drugie o właścicielu.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Każdy krok wzdrygał nim jak tik nerwowy, a ręce, ramiona i głowa ustawiały się w przedziwnych konfiguracjach względem usztywnionego tułowia.
Nie można wzdrygać kimś, można wzdrygać się. Może tak:
Z każdym krokiem wzdrygał się, miotały nim dziwne tiki, a ręce... itd.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Chłopak instynktownie cofał się w kierunku namiotu, w którym zniknął przed momentem zniknął jego towarzysz.
Podkreślone do wyrzucenia.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Chłopak odważył się otworzyć oczy, akurat w chwili, gdy człowiek w szarym kombinezonie wyprowadzał kolejny cios. Tłukł niemiłosiernie w pomarańczowy hełm kawałkiem metalowego pręta. W pierwszym odruchu pomyślał, że to Rosjanin ruszył mu z pomocą. Po chwili jednak, nieznajomy obrócił się wyprowadzając kopniak pod drugie kolano swojego przeciwnika i jasnym stało się że to ktoś inny.
Znów fajna scena. Widzę to i jestem zaskoczona. :) Tylko przecinka brak przed że.

Pora na kolejną przerwę. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

9
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Z tą cyrylicą...
- w następnej wersji dołączę przypisy z tłumaczeniem. Trochę półśrodek, ale na razie nie mam lepszego pomysłu.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Przerzuciłabym oczy na sam koniec opisu osoby, rozgorączkowanie i półprzytomność będzie wtedy powiązana z tym, co ten facet mówi. A zaczęłabym ten opis od sylwetki i ubrania, bo to widać najpierw, z daleka.
- świetna rada. Kupuję :)
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Pomarańczowa powierzchnia powyginana była w dziwne kopuły i ostrosłupy

Nie rozumiem?
- znowu przekombinowałem. Ściany i dach pawilonu nie były płaskie, tylko widać było, że pokrywają bardziej skomplikowane konstrukcje.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Po co tu jest ten powolny nurt?
- j.w. po prostu "zwrócił jego uwagę"
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) woblonymi krawędziami

Jakimi?
- zmienię na "zaokrąglonymi"
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Na głowie to hełm. Chełm to miasto.
- za ten ortograf i niechlujne literówki mogę napisać tylko "PRZEPRASZAM"
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) - Tutaj jest jakiś ten! No! Kosmonauta...?
- wielokropki i wielkie litery rozumiem, ale dlaczego kursywa?
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Przekombinowane. Podziel na dwa odrębne zdania. Jedno o plecaku, drugie o właścicielu.
- jasne
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Nie można wzdrygać kimś, można wzdrygać się. Może tak:
Z każdym krokiem wzdrygał się, miotały nim dziwne tiki, a ręce... itd.
- "Z każdym krokiem wzdrygał się, jak w nerwowym tiku. Ramiona, głowa, ręce - wszystko poruszało się w przedziwnych konfiguracjach." ?
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 10:16) Pora na kolejną przerwę.
- teraz będzie pod górkę :). Scena z budowaniem napięcia. Okaże się, czy umiem pisać strasznie, czy tylko strasznie pisać :D
tomek3000xxl pisze: (pt 06 lis 2020, 14:57) Ściana tekstu - po to wymyslono akapity, żeby przedstawiać w nich kolejne myśli. U ciebie przy tych opisach i przestylizowanym języku robi paćka przez którą cięzko przebrnąć.
- masz rację. Musze zwrócić na to uwagę, ale tak żeby nie przekombinować.
tomek3000xxl pisze: (pt 06 lis 2020, 14:57) Te ciągłę fucki są męczące... rozumiem, że to taka stylizacja tych kim oni tam są i ch*** jem czasem dobrze rzucić, ale bez przesady.
- też się zgadzam. Zabieg miał polegać na tym, że z czasem czytelnik zacznie je traktować jak przecinki, ale musze wziąć pod uwagę to co napisałeś :
tomek3000xxl pisze: (pt 06 lis 2020, 14:57) Poza tym ten tekst czytany przeze mnie i przez ciebie to inny tekst.

Nie każdy ma takie same odczucia jak ja. W następnej wersji albo wykropkuję sporą część F...ów, albo pojadę po bandzie i wstawię motyw, że młody ma dalej problemy z postrzeganiem rzeczywistości i mózg mu podmienia niektóre angielskie zwroty np:
"f...k" - proszę Ciebie
"calm yer tits" - uspokój swe skołatane serce
"dump c...t" - duszo zagubiona itd. :)
tomek3000xxl pisze: (pt 06 lis 2020, 14:57) Zachowanie, odruchy ciała, cechy anatomiczne, nawyki... pokaż tego dziada z innej strony, tak żeby zaciekawić czytelnika
- też masz racje, tylko dla mnie to już wyższa szkoła jazdy. Na razie próbuję to uskuteczniać w wypowiedziach prawie-snorka w formie kalki językowej szyku zdania i niektórych wyrażeniach. Ma to sugerować, że chłopak tłumaczy je sobie na szybko w głowie.

Dziękuję Wam serdecznie. :D

Dodano po 2 godzinach 4 minutach 14 sekundach:
MordercaBezSerca pisze: (ndz 08 lis 2020, 13:58) Tutaj jest jakiś ten! No! Kosmonauta...?
- wielokropki i wielkie litery rozumiem, ale dlaczego kursywa?
- Thana, zignoruj to proszę. Już wiem o co chodzi :)

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

10
MordercaBezSerca pisze: (ndz 08 lis 2020, 13:58) - wielokropki i wielkie litery rozumiem, ale dlaczego kursywa?
Nie, Ty nie musisz kursywą!
Ja w weryfikacjach zaznaczam kursywą, że chodzi mi o jakieś pojedyncze słowo albo że to jest moja wersja jakiegoś fragmentu. Wiesz, taki niby odręczny dopisek. :)
Najlepiej to w ogóle zainwestuj pięć zeta w taki mały słowniczek: https://allegro.pl/oferta/slownik-inter ... 6726142802
Pomaga.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) - Oi! JustupidcuntJułonadajorłat? –
O! A to słyszę! Jak ja to słyszę! :lol:
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) płaska pociągnął twarz
Tja...
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Jego wygląd był dokładnym przeciwieństwem ciężkiego i zmiętego Rosjanina.
Wygląd był przeciwieństwem wyglądu Rosjanina. Natomiast ten facet był przeciwieństwem Rosjanina. Wygląd do wyglądu, człowiek do człowieka. Wygląd do człowieka - nie, bo to inne kategorie znaczeniowe.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) - No, t-thank you sir… - przerwał zaskoczony. To nie był jego ojczysty język, ale doskonale rozumiał nieznajomego.
Samo zaskoczony wydaje mi się tu za słabe. Poprzednio był zaskoczony, kiedy usłyszał kroki. I to było adekwatne. Tu jest tak samo zaskoczony (tylko zaskoczony) chociaż dzieje się coś niebywale dziwnego.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) w których sterczały żółte, wypalone zęby.
Wypalone zęby? Nie widzę tego.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Migające światło świetlówek
Nazwij tu świetlówki inaczej. Lampy jakieś tam. Albo coś.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) pomiędzy porozbijanymi probówkami i plami różnokolorowych cieczy.
Plamami.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Chłopak, walcząc z paniką próbował co chwilę odwracać się w wąskim przejściu, w kierunku to jednego, to drugiego źródła dźwięku.
Znów interpunkcja. Podkreślone to jest wtrącenie. Wtrącenia wydziela się przecinkami z obu stron.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Nie przeszkadzało to wcale ich właścicielowi poruszać się z taką samą determinacją, jak jego mniej rozrywkowy kolega.
Wyrzuciłabym. Humor w tym miejscu obniża napięcie. Psuje efekt.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Ostatnią siłą woli
Siła woli jest jedna. Nie może być pierwsza ani ostatnia.
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) z ekranami migającymi jakimś wzorami i wykresami.
Jakimiś
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) aby słowa nasiąkły w mu mózgu,

Frazeologia. Nasiąka się czymś, nie w czymś. W nasiąkaniu chodzi o to, że coś jest wchłaniane, a nie, że gdzieś się wchłanianie odbywa (i ani słowa o tym, co zostało wchłonięte). Można np. nasiąknąć krwią jak gąbka. Ale nie nasiąka się nie wiadomo czym w gąbce. ;) Tobie chyba tu chodzi o to, że mózg chłopaka nasiąkł słowami, jeśli dobrze rozumiem. Tak?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Ślizgając się po rozlanych sokach i przetworach rzucił się czem prędzej za towarzyszem.
Czem prędzej się wybierajcie! :D
Ale za to przetwory w tym miejscu są urocze! Lubię to!
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Już-już zbierał się, żeby to właśnie odszczeknął na głos prawie-snorkowi.
O co chodzi w tym zdaniu?
MordercaBezSerca pisze: (czw 05 lis 2020, 14:02) Młody zamarł, gdy dotarło do niego, że cała trawa dookoła zaczyna zachowywać się w ten sam sposób.
Trawa zaczyna się zachowywać? Chyba nie ten czasownik.

Wiesz co? Nawet mi się ten fragment podoba, chociaż nie lubię zombiaków. Ale fucking prawie-snorka lubię. Trochę przesadza, powinien bluzgać rzadziej, bo czuję przesyt, ale ogólnie jako postać jest całkiem sympatyczny. Tempo opowieści jest wyczuwalne, są zwolnienia, są przyspieszenia, z grubsza wszystko gra. Tylko uważaj na żarty. Jedno przefajnowane zdanko i napięcie siądzie. Humor lepiej zadziała, jeżeli będziesz go stosował oszczędnie.

A teraz prośba specjalna: napisz mi kiedyś coś poważnego. Coś serio. O kimś, kto stoi przed ważnym wyborem. Ponosi konsekwencje. Dowiaduje się, że życie to nie bajka. W takiej fabule bym Cię chciała przeczytać.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

11
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Nie, Ty nie musisz kursywą!
- właśnie załapałem. Zajęło mi to tylko dwie godziny :)
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Najlepiej to w ogóle zainwestuj pięć zeta w taki mały słowniczek:
- tak zrobię. Trzeba sobie przypomnieć jak się łamie zdania podrzędnie złożone.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) O! A to słyszę! Jak ja to słyszę!
- i to na jednym oddechu :D
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22)Tja..
:ups:
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Wygląd do człowieka - nie, bo to inne kategorie znaczeniowe.
- jasne, zanotowane
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) tu jest tak samo zaskoczony (tylko zaskoczony) chociaż dzieje się coś niebywale dziwnego.
- wywalę mu to "zaskoczony" i napiszę tak: " - No, t-thank you sir… - przerwał. To było dziwne. Doskonale rozumiał nieznajomego, choć nie posługiwał się jego ojczystym językiem." - Zwolnię trochę akcję, co podkreśli "dziwność" sytuacji.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Wypalone zęby? Nie widzę tego.
- określenie wg tzw. "kanonu". Zombie w zonie są poparzone i większość autorów pisze właśnie o "żółtych ( od temperatury) zębach". Coś tu przykombinuję.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Lampy jakieś tam. Albo coś.
- ok masło maślane. zmienię na " Migające światło lamp sodowych [jarzeniówek]"
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Znów interpunkcja.
- ten słownik mi się przyda.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Wyrzuciłabym. Humor w tym miejscu obniża napięcie. Psuje efekt.
- jasne, zanotowane.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Siła woli jest jedna. Nie może być pierwsza ani ostatnia.
- zmienię na "ostatkiem woli" , lub "ostatkiem sił"
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Tobie chyba tu chodzi o to, że mózg chłopaka nasiąkł słowami, jeśli dobrze rozumiem. Tak?
- znowu przekombinowałem. Zmienię na prostsze w stylu: " poczekał, aż sens słów dotrze do chłopaka i ... "
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Czem prędzej się wybierajcie!
- tjaaa, znowu humor na siłę. Wywalę ze zdania i zostawię tylko: " rzucił się za towarzyszem".
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) O co chodzi w tym zdaniu?
- czytam, czytam i sam nie wiem :). Chodziło mi o to, że młody zbierał się na odwagę, żeby mu się odszczeknąć na głos.
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) Trawa zaczyna się zachowywać? Chyba nie ten czasownik.
- zaplątał mi się tu czas teraźniejszy, powinno być "zaczęła". Co do "zachowywania" to rzeczywiście nie brzmi za dobrze. Muszę się zastanowić jak przedstawić czytelnikowi narracyjnie, że młody się wpakował w anomalię tzw. "brzytwę".
Thana pisze: Ale fucking prawie-snorka lubię. Trochę przesadza, powinien bluzgać rzadziej, bo czuję przesyt, ale ogólnie jako postać jest całkiem sympatyczny.
- przychylam się. To samo mi powiedział Mój Pierwszy Czytelnik i "tomek3000xxl" . Jak teraz czytam dialogi, to rzeczywiście jest męczące. Zredukuję mu liczbę F-ów o połowę. Zostawię tylko te bardziej wyrafinowane :)
Thana pisze: (ndz 08 lis 2020, 16:22) A teraz prośba specjalna: napisz mi kiedyś coś poważnego.
- będzie trudno. Błazenada i pastisz to taka wygodna maskownica :). Ale spróbuję. Zajmie mi to trochę czasu, ale się z tym zmierzę :D

Thana, dziękuję Ci serdecznie. Biorę się do roboty. :D

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

13
 ! Wiadomość z: ithi
Regulamin działu „Proza do weryfikacji” z dnia 1.07.2020r.

6. Częstotliwość wstawiania tekstów:

§ 1. Nie wstawiamy kilku tekstów na raz.

§ 2. Użytkownik może wstawić jeden tekst w ciągu 7 dni.

§ 3. Nie można doklejać kolejnych wątków codziennie.

§ 4. Nie można doklejać tych samych, lecz zmienionych fragmentów do danego wątku.
Wyjątek: w dziale Miniatur można pracować nad tekstem wklejając zmienione wersje w ten sam wątek, dotyczy TYLKO drabbli oraz miniatur do 1000 słów.

§ 5. Kolejne części dłuższych opowiadań wklejamy do nowego tematu, dodając link do poprzedniej części – nie jest to wymagane jednak bardzo mile widziane.

§ 6. Dodanie kolejnego fragmentu opowiadania jest równoznaczne ze wstawieniem kolejnego tekstu – wyczerpuje limit na 7 dni.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Piguła [fragment] [S-F] [wulgaryzmy] +P

14
Morderco, ale ja napisałam kiedyś, a nie jutro! :lol:
Teraz musisz poczekać i wstawić regulaminowo, gdzie trzeba i kiedy trzeba!
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron