Adresat: dzieciaki ok 3 - 5 lat.
Próbowałem pracować na takich aspektach pedagogicznych jak: empatia, pewność siebie, pozytywne myślenie.
Dajcie proszę znać jak mi poszło. Bardzo mi będzie miło, jeżeli ktoś ma w domu "grupę docelową" i podda jej tekst pod ocenę.

Bajka o Małej Koparce.
Była raz sobie Mała Koparka. „Skąd się biorą małe koparki?” – zapytasz. Otóż koparki biorą się z fabryki. Tam wielkie, ciężkie maszyny gną, tną i spawają wielkie, ciężkie kawały stali i robią z nich koparki: te duże i te całkiem malutkie – takie jak nasza. Bo nasza Mała Koparka był naprawdę malutka, może troszkę większa niż Ty. Za to, miała wielkie serce do pracy. Od razu, jak tylko wyjechała z fabryki, popędziła szukać jakiegoś zajęcia.
Najpierw pojechała do kamieniołomu. Już z oddali usłyszała jak wielkie, ciężkie koparki przerzucają tam wielkie, ciężkie skalne bloki. Ziemia aż drżała, gdy ładowały je na wielgachne ciężarówy – ŁUBUDUBUDU!
Mała Koparka troszkę bała się podjechać to tych ogromnych maszyn, dlatego stanęła sobie z boczku i cichutkim, cieniutkim głosikiem zawołała:
– Heeej Koooledzy! Hej, tutaj! – Zamachała swoją malutką łyżką. – Czy mogę z wami popracować?
Ale wielkie koparki były zbyt zajęte swoją pracą. Zupełnie nie zwracały na nią uwagi. Poza tym, nikt nie usłyszał jej cieniutkiego głosiku, bo był tam za duży hałas. Mała Koparka zebrała się na odwagę i już, już miała podjechać bliżej, gdy zatrzymał ją Pan Kierownik Kopalni:
– A co ty tu robisz mała? Znikaj mi stąd i to już! Nie przeszkadzaj w pracy. Jeszcze mi cię jakaś skała przygniecie, albo co…!? Mała Koparka przestraszyła się Pana Kierownika i szybciutko stamtąd uciekła.
Postanowiła, że pojedzie do miasta. Jednak, po drodze zobaczyła plac budowy. Wielkie koparki budowały tam szosę. Napierały wielkimi łyżkami i wyrywały z pola ogromne skiby. „Skiba” – to taka duża bryła ziemi, dziesięć razy większa niż Ty. Mała Koparka to wiedziała, bo była bardzo mądra. I Ty też już to wiesz, prawda?
Mała Koparka podjechała do ogrodzenia placu budowy i zawołała swoim cichutkim, cieniutkim głosem:– Heeej Koooledzy! Czy mogę z wami popracować?
Ale wielkie koparki jej nie słyszały, bo ich silniki bardzo głośno warczały, gdy nabierały ziemię : WRRRUUUM, WRUUUMM!
Mała Koparka już miała podjechać bliżej, żeby było ją słychać w tym hałasie, ale zauważył ją Pan Kierownik Budowy:
– A co ty tu robisz mała? Znikaj mi stąd i to już! Nie przeszkadzaj w pracy. Jeszcze mi tu do wykopu wpadniesz, albo co…!?
Mała Koparka już miała podjechać bliżej, żeby było ją słychać w tym hałasie, ale zauważył ją Pan Kierownik Budowy:
Mała Koparka przestraszyła się Pana Kierownika i szybciutko stamtąd uciekła.
– No trudno – pomyślała, gdy odjechała kawałeczek dalej i troszkę się uspokoiła. – Jak nie tutaj, to gdzieś indziej. Na pewno znajdę dla siebie pracę!
Uśmiechnęła się sama do siebie i pogwizdując pod nosem, ruszyła do miasta.
Już z daleka zobaczyła duży plac, na którym wielkie koparki wyburzały stary, ogromny wieżowiec. Te koparki nie miały łyżek, lecz ciężkie młoty hydrauliczne, którymi łupały w beton: ŁUP! ŁUP! ŁUP!
Mała Koparka podjechała i przyglądała się im ciekawie. Z wysokiego budynku sypały się wielkie bryły betonu i hukiem padały na ziemię.
„No cóż, spróbuję jeszcze raz!” – pomyślała i zakrzyknęła:
– Heeej Koooledzy! Czy mogę z wami popracować?
Mała Koparka podjechała i przyglądała się im ciekawie. Z wysokiego budynku sypały się wielkie bryły betonu i hukiem padały na ziemię.
„No cóż, spróbuję jeszcze raz!” – pomyślała i zakrzyknęła:
Ale wielkie koparki, jej nie słyszały przez to łupanie i hałas. Ruszyła więc, żeby podjechać bliżej, ale zauważył ją Pan Majster i od razu okrzyczał:
– A co ty tu robisz mała? Znikaj mi stąd i to już! Nie przeszkadzaj w pracy. Jeszcze mi tu coś przywali, albo co…!?Mała Koparka uciekła stamtąd prędziutko.
Jechała szosą i było jej bardzo smutno.
– Nikt nie chce mojej pomocy – westchnęła. – Po co ja jestem na tym świecie? Tylko wszystkim zawadzam. Nikt mnie nie potrzebuje. Stanę tu sobie pod drzewem. Niech już całkiem zardzewieję. Nigdy nie znajdę pracy.
I tak zrobiła. Zjechała z drogi, stanęła pod starym drzewem i wyłączyła swój mały silniczek. Stała tak dzień, tydzień, miesiąc. Lato minęło i przyszła jesień. Mokre, zimne liście pokryły ją aż po czubek dachu. Potem przyszła zima. Ciężki śnieg przysypał ją grubą warstwą.
– Nikt nie chce mojej pomocy – westchnęła. – Po co ja jestem na tym świecie? Tylko wszystkim zawadzam. Nikt mnie nie potrzebuje. Stanę tu sobie pod drzewem. Niech już całkiem zardzewieję. Nigdy nie znajdę pracy.
I tak zrobiła. Zjechała z drogi, stanęła pod starym drzewem i wyłączyła swój mały silniczek. Stała tak dzień, tydzień, miesiąc. Lato minęło i przyszła jesień. Mokre, zimne liście pokryły ją aż po czubek dachu. Potem przyszła zima. Ciężki śnieg przysypał ją grubą warstwą.
Po zimie przyszła wiosna. Śniegi stopniały i odsłoniły Małą Koparkę. Nie wyglądała już tak pięknie, jak w dniu gdy wyjechała z fabryki. Jej lakier już nie błyszczał w słońcu. Teraz pokrywały ją plamy szorstkiej rdzy, błota i zwiędłych liści. Szybki kabiny popękały i wypadły. W silniku stała brudna woda, a przewody elektryczne zupełnie się przepaliły. Mała Koparka stała tak sobie biedniutka i opuszczona na poboczu ruchliwej szosy, a samochody przejeżdżały obok i nikt nie zwracał na nią uwagi.
Aż pewnego dnia drogą przejeżdżał Pan Złota Rączka. Dlaczego nazywał się „Złota Rączka”? Dlatego, że potrafił wszystko naprawić i zbudować. Jego praca była dla innych wiele warta i dlatego tak go nazywali. I nasz Pan Złota Rączka, aż zakrzyknął na widok Małej Koparki:
– Ojej! Jak ładna Mała Koparka. Właśnie takiej maszyny szukałem.
Zatrzymał się na poboczu i podszedł żeby się jej przyjrzeć.
– Oj moje biedactwo – mruknął głaszcząc ją po zardzewiałej blasze. – Strasznie jesteś zaniedbana. Ale nie martw się. Coś na to zaradzimy.
– No jesteśmy na miejscu – powiedział Pan Złota Rączka z uśmiechem. – Musimy tu zbudować plac zabaw dla dzieci. Pomożesz mi ?
Koparka aż podskoczyła z radości na swoich małych gąsienicach.
– No pewnie! – powiedziała. – Bierzmy się do roboty.
– Extra robota!
– Jakie piękne huśtawki i kwiatki!
Pan Złota Rączka poklepał Koparkę po jej małej łyżce i powiedział:
– Świetnie się spisałaś. Wielka maszyna połamałaby drzewka, zniszczyła trawniki i kwiatki. A ty, dlatego że jesteś mała i sprytna dałaś radę wszystko zbudować, nie niszcząc parku.
– Ojej! Jak ładna Mała Koparka. Właśnie takiej maszyny szukałem.
Zatrzymał się na poboczu i podszedł żeby się jej przyjrzeć.
– Oj moje biedactwo – mruknął głaszcząc ją po zardzewiałej blasze. – Strasznie jesteś zaniedbana. Ale nie martw się. Coś na to zaradzimy.
Mała Koparka troszkę bała się tego pana. Do tej pory, wszyscy tylko na nią krzyczeli i przeganiali, dlatego nic się nie odezwała i nawet nie włączyła silnika. Zamknęła oczy i cichutko stała i czekała, co będzie dalej. A Pan Złota Rączka nie tracił czasu, tylko załadował Małą Koparkę na przyczepę i popędził z nią do swojego warsztatu.
W warsztacie najpierw zrobił jej ciepłą kąpiel z pianką, żeby zmyć błoto i zwiędłe liście. Długo szorował i czyścił. Potem wymienił wszystkie spalone przewody. Wylał wodę z silnika i nalał nowego, świeżutkiego oleju. Wstawił nowe szybki do kabiny, a na koniec pomalował całą Koparkę na piękny, czerwony kolor.
Koparka dopiero teraz odważyła się otworzyć oczy. Aż oniemiała z zachwytu, gdy zobaczyła się w lustrze. Była piękna! Wyglądała jeszcze lepiej, niż w dniu gdy wyjechała z fabryki.
– No dobrze moja droga – powiedział do niej Pan Złota Rączka. – Naprawiłem cię, ale teraz potrzebuję twojej pomocy. Chodź, bieżmy się do pracy.
Mała Koparka nadal troszkę się obawiała. „Co to może być za praca?” – pomyślała. „Przecież ja się do niczego nie nadaję”. Ale nie powiedziała nic na głos, tylko wsiadła na przyczepę i pojechała z Panem Złotą Rączką.
Nie jechali daleko. Zatrzymali się przed parkiem.
– No jesteśmy na miejscu – powiedział Pan Złota Rączka z uśmiechem. – Musimy tu zbudować plac zabaw dla dzieci. Pomożesz mi ?
Koparka aż podskoczyła z radości na swoich małych gąsienicach.
– No pewnie! – powiedziała. – Bierzmy się do roboty.
Szybciutko wykopała dół pod piaskownicę. Pan Złota Rączka dowoził jej piasek taczkami. Potem razem postawili huśtawki, karuzelę i zjeżdżalnię. Wyrównali rabatki na bratki i inne kwiatki, a na sam koniec postawili drewnianą budkę, w której miła pani od razu zaczęła sprzedawać lody. To spodobało się Małej Koparce najbardziej. Bo Małe Koparki uwielbiają lody. To całkiem tak jak Ty, prawda?
Gdy popołudniu dzieci wyszły z przedszkola, aż krzyknęły z radości na widok nowego placu zabaw. Od razu pobiegły podziękować Panu Złotej Rączce i … Małej Koparce. Mała Koparka stała uśmiechając się skromnie, a dzieci skakały dookoła niej i mówiły:
– Dziękujemy! – Extra robota!
– Jakie piękne huśtawki i kwiatki!
Pan Złota Rączka poklepał Koparkę po jej małej łyżce i powiedział:
– Świetnie się spisałaś. Wielka maszyna połamałaby drzewka, zniszczyła trawniki i kwiatki. A ty, dlatego że jesteś mała i sprytna dałaś radę wszystko zbudować, nie niszcząc parku.
I tak Mała Koparka znalazła dla siebie pracę. Odtąd jeździli z Panem Złotą Rączką po całym kraju, budowali różne ciekawe budowle i mieli masę przygód.
Koniec.