Bajka o Małej Koparce. [Lit. dziecięca]

1
Bajka "dobranockowa"
Adresat: dzieciaki ok 3 - 5 lat.
Próbowałem pracować na takich aspektach pedagogicznych jak: empatia, pewność siebie, pozytywne myślenie.
Dajcie proszę znać jak mi poszło. Bardzo mi będzie miło, jeżeli ktoś ma w domu "grupę docelową" i podda jej tekst pod ocenę. :mrgreen:

Bajka o Małej Koparce.

Była raz sobie Mała Koparka. „Skąd się biorą małe koparki?” – zapytasz. Otóż koparki biorą się z fabryki. Tam wielkie, ciężkie maszyny gną, tną i spawają wielkie, ciężkie kawały stali i robią z nich koparki: te duże i te całkiem malutkie – takie jak nasza. Bo nasza Mała Koparka był naprawdę malutka, może troszkę większa niż Ty. Za to, miała wielkie serce do pracy. Od razu, jak tylko wyjechała z fabryki, popędziła szukać jakiegoś zajęcia.
Najpierw pojechała do kamieniołomu. Już z oddali usłyszała jak wielkie, ciężkie koparki przerzucają tam wielkie, ciężkie skalne bloki. Ziemia aż drżała, gdy ładowały je na wielgachne ciężarówy – ŁUBUDUBUDU!
Mała Koparka troszkę bała się podjechać to tych ogromnych maszyn, dlatego stanęła sobie z boczku i cichutkim, cieniutkim głosikiem zawołała:
– Heeej Koooledzy! Hej, tutaj! – Zamachała swoją malutką łyżką. – Czy mogę z wami popracować?
Ale wielkie koparki były zbyt zajęte swoją pracą. Zupełnie nie zwracały na nią uwagi. Poza tym, nikt nie usłyszał jej cieniutkiego głosiku, bo był tam za duży hałas. Mała Koparka zebrała się na odwagę i już, już miała podjechać bliżej, gdy zatrzymał ją Pan Kierownik Kopalni:
– A co ty tu robisz mała? Znikaj mi stąd i to już! Nie przeszkadzaj w pracy. Jeszcze mi cię jakaś skała przygniecie, albo co…!?
Mała Koparka przestraszyła się Pana Kierownika i szybciutko stamtąd uciekła.
Postanowiła, że pojedzie do miasta. Jednak, po drodze zobaczyła plac budowy. Wielkie koparki budowały tam szosę. Napierały wielkimi łyżkami i wyrywały z pola ogromne skiby. „Skiba” – to taka duża bryła ziemi, dziesięć razy większa niż Ty. Mała Koparka to wiedziała, bo była bardzo mądra. I Ty też już to wiesz, prawda?
Mała Koparka podjechała do ogrodzenia placu budowy i zawołała swoim cichutkim, cieniutkim głosem:
– Heeej Koooledzy! Czy mogę z wami popracować?
Ale wielkie koparki jej nie słyszały, bo ich silniki bardzo głośno warczały, gdy nabierały ziemię : WRRRUUUM, WRUUUMM!
Mała Koparka już miała podjechać bliżej, żeby było ją słychać w tym hałasie, ale zauważył ją Pan Kierownik Budowy:
– A co ty tu robisz mała? Znikaj mi stąd i to już! Nie przeszkadzaj w pracy. Jeszcze mi tu do wykopu wpadniesz, albo co…!?
Mała Koparka przestraszyła się Pana Kierownika i szybciutko stamtąd uciekła.
– No trudno – pomyślała, gdy odjechała kawałeczek dalej i troszkę się uspokoiła.
– Jak nie tutaj, to gdzieś indziej. Na pewno znajdę dla siebie pracę!
Uśmiechnęła się sama do siebie i pogwizdując pod nosem, ruszyła do miasta.
Już z daleka zobaczyła duży plac, na którym wielkie koparki wyburzały stary, ogromny wieżowiec. Te koparki nie miały łyżek, lecz ciężkie młoty hydrauliczne, którymi łupały w beton: ŁUP! ŁUP! ŁUP!
Mała Koparka podjechała i przyglądała się im ciekawie. Z wysokiego budynku sypały się wielkie bryły betonu i hukiem padały na ziemię.
„No cóż, spróbuję jeszcze raz!” – pomyślała i zakrzyknęła:
– Heeej Koooledzy! Czy mogę z wami popracować?
Ale wielkie koparki, jej nie słyszały przez to łupanie i hałas. Ruszyła więc, żeby podjechać bliżej, ale zauważył ją Pan Majster i od razu okrzyczał:
– A co ty tu robisz mała? Znikaj mi stąd i to już! Nie przeszkadzaj w pracy. Jeszcze mi tu coś przywali, albo co…!?
Mała Koparka uciekła stamtąd prędziutko.
Jechała szosą i było jej bardzo smutno.
– Nikt nie chce mojej pomocy – westchnęła. – Po co ja jestem na tym świecie? Tylko wszystkim zawadzam. Nikt mnie nie potrzebuje. Stanę tu sobie pod drzewem. Niech już całkiem zardzewieję. Nigdy nie znajdę pracy.
I tak zrobiła. Zjechała z drogi, stanęła pod starym drzewem i wyłączyła swój mały silniczek. Stała tak dzień, tydzień, miesiąc. Lato minęło i przyszła jesień. Mokre, zimne liście pokryły ją aż po czubek dachu. Potem przyszła zima. Ciężki śnieg przysypał ją grubą warstwą.
Po zimie przyszła wiosna. Śniegi stopniały i odsłoniły Małą Koparkę. Nie wyglądała już tak pięknie, jak w dniu gdy wyjechała z fabryki. Jej lakier już nie błyszczał w słońcu. Teraz pokrywały ją plamy szorstkiej rdzy, błota i zwiędłych liści. Szybki kabiny popękały i wypadły. W silniku stała brudna woda, a przewody elektryczne zupełnie się przepaliły. Mała Koparka stała tak sobie biedniutka i opuszczona na poboczu ruchliwej szosy, a samochody przejeżdżały obok i nikt nie zwracał na nią uwagi.
Aż pewnego dnia drogą przejeżdżał Pan Złota Rączka. Dlaczego nazywał się „Złota Rączka”? Dlatego, że potrafił wszystko naprawić i zbudować. Jego praca była dla innych wiele warta i dlatego tak go nazywali. I nasz Pan Złota Rączka, aż zakrzyknął na widok Małej Koparki:
– Ojej! Jak ładna Mała Koparka. Właśnie takiej maszyny szukałem.
Zatrzymał się na poboczu i podszedł żeby się jej przyjrzeć.
– Oj moje biedactwo – mruknął głaszcząc ją po zardzewiałej blasze. – Strasznie jesteś zaniedbana. Ale nie martw się. Coś na to zaradzimy.
Mała Koparka troszkę bała się tego pana. Do tej pory, wszyscy tylko na nią krzyczeli i przeganiali, dlatego nic się nie odezwała i nawet nie włączyła silnika. Zamknęła oczy i cichutko stała i czekała, co będzie dalej. A Pan Złota Rączka nie tracił czasu, tylko załadował Małą Koparkę na przyczepę i popędził z nią do swojego warsztatu.
W warsztacie najpierw zrobił jej ciepłą kąpiel z pianką, żeby zmyć błoto i zwiędłe liście. Długo szorował i czyścił. Potem wymienił wszystkie spalone przewody. Wylał wodę z silnika i nalał nowego, świeżutkiego oleju. Wstawił nowe szybki do kabiny, a na koniec pomalował całą Koparkę na piękny, czerwony kolor.
Koparka dopiero teraz odważyła się otworzyć oczy. Aż oniemiała z zachwytu, gdy zobaczyła się w lustrze. Była piękna! Wyglądała jeszcze lepiej, niż w dniu gdy wyjechała z fabryki.
– No dobrze moja droga – powiedział do niej Pan Złota Rączka. – Naprawiłem cię, ale teraz potrzebuję twojej pomocy. Chodź, bieżmy się do pracy.
Mała Koparka nadal troszkę się obawiała. „Co to może być za praca?” – pomyślała. „Przecież ja się do niczego nie nadaję”. Ale nie powiedziała nic na głos, tylko wsiadła na przyczepę i pojechała z Panem Złotą Rączką.
Nie jechali daleko. Zatrzymali się przed parkiem.

– No jesteśmy na miejscu – powiedział Pan Złota Rączka z uśmiechem. – Musimy tu zbudować plac zabaw dla dzieci. Pomożesz mi ?
Koparka aż podskoczyła z radości na swoich małych gąsienicach.
– No pewnie! – powiedziała. – Bierzmy się do roboty.
Szybciutko wykopała dół pod piaskownicę. Pan Złota Rączka dowoził jej piasek taczkami. Potem razem postawili huśtawki, karuzelę i zjeżdżalnię. Wyrównali rabatki na bratki i inne kwiatki, a na sam koniec postawili drewnianą budkę, w której miła pani od razu zaczęła sprzedawać lody. To spodobało się Małej Koparce najbardziej. Bo Małe Koparki uwielbiają lody. To całkiem tak jak Ty, prawda?
Gdy popołudniu dzieci wyszły z przedszkola, aż krzyknęły z radości na widok nowego placu zabaw. Od razu pobiegły podziękować Panu Złotej Rączce i … Małej Koparce. Mała Koparka stała uśmiechając się skromnie, a dzieci skakały dookoła niej i mówiły:
– Dziękujemy!
– Extra robota!
– Jakie piękne huśtawki i kwiatki!
Pan Złota Rączka poklepał Koparkę po jej małej łyżce i powiedział:
– Świetnie się spisałaś. Wielka maszyna połamałaby drzewka, zniszczyła trawniki i kwiatki. A ty, dlatego że jesteś mała i sprytna dałaś radę wszystko zbudować, nie niszcząc parku.
I tak Mała Koparka znalazła dla siebie pracę. Odtąd jeździli z Panem Złotą Rączką po całym kraju, budowali różne ciekawe budowle i mieli masę przygód.
Koniec.

Bajka o Małej Koparce. [Lit. dziecięca]

2
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) I nasz Pan Złota Rączka, aż zakrzyknął na widok Małej Koparki:
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Tam wielkie, ciężkie maszyny gną, tną i spawają wielkie, ciężkie kawały stali i robią z nich koparki: te duże i te całkiem malutkie – takie jak nasza.
Nie widzę tego jako jakiegoś błędu czy uchybienia, natomiast widzę tutaj pole do nieco bardziej plastycznego opisu, który mógłby pobudzić wyobraźnię dziecka. Sprowadzenie całego procesu do gięcia, cięcia i spawania to trochę pójście na łatwiznę. A gdzie jakieś dokręcanie śrubek? Przydałoby się okazać trochę miłości tym koparkom. :)
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Mała Koparka troszkę bała się podjechać to tych ogromnych maszyn,
Do tych.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) dlatego stanęła sobie z boczku i cichutkim, cieniutkim głosikiem zawołała:
Dla lepszej płynności cięłabym „sobie”, a „boczku” zamieniłabym na zwykłe „boku”. Dziecko to taki mały dorosły, nie wstawiałabym takich zdrobioneczek tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. W sumie wcześniejsze „troszkę” też zmieniłabym na „trochę” właśnie z tego samego względu. Bo teraz odnoszę wrażenie, że nie do końca mogłeś się zdecydować, jak chcesz poprowadzić ten tekst i trochę pisałeś zdrobnionkami, a trochę nie.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – Heeej Koooledzy!
Przecinek przed „koledzy” (wołacz = przecinek).
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – A co ty tu robisz mała?
Przecinek przed „mała” (wołacz = przecinek).
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Jeszcze mi cię jakaś skała przygniecie, albo co…!?
W kontekście „jedno albo drugie” bez przecinka.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Jednak, po drodze zobaczyła plac budowy.
Jednak nie jest tu w roli spójnika. Bez przecinka.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Napierały wielkimi łyżkami i wyrywały z pola ogromne skiby. „Skiba” – to taka duża bryła ziemi, dziesięć razy większa niż Ty.
To cokolwiek dziwna definicja. Skiba oznacza raczej podłużną fałdę ziemi, która wytwarza się podczas orania. Ale zdecydowanie nie jest to bryła.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – Heeej Koooledzy! Czy mogę z wami popracować?
Jak wcześniej – wołacz.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) gdy nabierały ziemię : WRRRUUUM, WRUUUMM
Nadprogramowa spacja.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – A co ty tu robisz mała?
Jak wcześniej – wołacz.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Jeszcze mi tu do wykopu wpadniesz, albo co…!?
Jak wcześniej, bez przecinka.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – No trudno – pomyślała, gdy odjechała kawałeczek dalej i troszkę się uspokoiła.
– Jak nie tutaj, to gdzieś indziej. Na pewno znajdę dla siebie pracę!
Pomyślałabym mimo wszystko nad wyróżnieniem zapisu myśli. Bo teraz trudno zgadnąć, czy kolejna część to również myśli (jeśli tak, warto je przesunąć na górę i kontynuować monolog wewnętrzny koparki), a może jednak nie.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Uśmiechnęła się sama do siebie i pogwizdując pod nosem, ruszyła do miasta.
Uśmiechnęła się do siebie – w zupełności wystarczy. Nie potrzeba dodatkowego dookreślenia w postaci „sama”, bo wiemy, że nikt nie uśmiechnął się za nią. :)
A „pogwizdując pod nosem” wydzieliłabym przecinkami z obu stron, nie tylko z jednej. Raz, że to imiesłów przysłówkowy, dwa, że idealnie pasuje na wtrącenie.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Już z daleka zobaczyła duży plac, na którym wielkie koparki wyburzały stary, ogromny wieżowiec. Te koparki nie miały łyżek, lecz ciężkie młoty hydrauliczne, którymi łupały w beton: ŁUP! ŁUP! ŁUP!
Czy to nie czyni z koparek... buldożerów? Lub innych maszyn okołobudowlanych? Wcześniej wyjaśniasz też pojęcie skiby – wydaje mi się, że warto byłoby też wyjaśnić dziecku co to „młot hydrauliczny” albo wręcz nie posługiwać się taką nazwą, tylko opisowo wyjaśnić dziecku, czym była ta część i do czego służyła.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) „No cóż, spróbuję jeszcze raz!” – pomyślała i zakrzyknęła:
O, a tutaj wydzielasz w jakiś sposób myśli koparki. Konsekwencja przede wszystkim – albo wydzielaj wszędzie, albo wcale.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – Heeej Koooledzy! Czy mogę z wami popracować?
Ale wielkie koparki, jej nie słyszały przez to łupanie i hałas. Ruszyła więc, żeby podjechać bliżej, ale zauważył ją Pan Majster i od razu okrzyczał:
– A co ty tu robisz mała? Znikaj mi stąd i to już! Nie przeszkadzaj w pracy. Jeszcze mi tu coś przywali, albo co…!?
Jak wyżej z przecinkami.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Jechała szosą i było jej bardzo smutno.
Wiem, że ten tekst kierujesz do dzieci, ale uważam, że warto ten smutek pokazać – jakąś uronioną łezkę, pociąganie noskiem. Warto budować plastyczne opisy kierowane do czytelnika, zamiast rzucać mu suchą informację.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Niech już całkiem zardzewieję.
To sugeruje, jakby proces rdzewienia już się zaczął, a przecież koparka dopiero co zjechała z taśmy produkcyjnej. Może po prostu: stanę tutaj i zardzewieję?
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – Nikt nie chce mojej pomocy – westchnęła. – Po co ja jestem na tym świecie? Tylko wszystkim zawadzam. Nikt mnie nie potrzebuje. Stanę tu sobie pod drzewem. Niech już całkiem zardzewieję. Nigdy nie znajdę pracy.
I tak zrobiła. Zjechała z drogi, stanęła pod starym drzewem i wyłączyła swój mały silniczek.
Koparka mówi, że stanie pod drzewem, a potem potwierdzasz, że „i tak zrobiła”, by następnie jeszcze raz dać znać, że stanęła pod drzewem. Raz wystarczy.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Nie wyglądała już tak pięknie, jak w dniu gdy wyjechała z fabryki.
„Nie wyglądała już tak pięknie jak w dniu, gdy wyjechała z fabryki” – W konstrukcjach „tak jak/taki jak” stawianie przecinka nie jest konieczne (zależy od tego, gdzie chcemy dać przerwę oddechową i jak silnie przeciwstawić sobie oba człony porównania), poza tym w zdaniu pada nacisk na słowo „dniu”, więc uważam, że przecinek powinien znaleźć się przed „gdy” i nigdzie więcej. Będzie zaakcentowane, że ten konkretny dzień już dawno przeminął, a jednocześnie nie namnoży się niepotrzebnie przecinków, które będą wymuszać przerwy w tak krótkim zdaniu = płynność będzie ładnie zachowana.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Nie wyglądała już tak pięknie, jak w dniu gdy wyjechała z fabryki. Jej lakier już nie błyszczał w słońcu.
Dwa razy „już” po sobie – moim zdaniem można drugie bez litości wyciąć. :)
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Mała Koparka stała tak sobie biedniutka i opuszczona na poboczu ruchliwej szosy, a samochody przejeżdżały obok i nikt nie zwracał na nią uwagi.
O, to jest jeden z tych przykładów, gdzie „zdrobnioneczko” naprawdę nie pasuje. Bardzo też lubisz określać, że Mała Koparka „[czynność] + sobie” (stała tak sobie, stanęła tam sobie, podjechała sobie, myślała sobie... no, wiesz, o co chodzi) – polecam ciąć tam, gdzie niepotrzebne. Czyli najlepiej wszędzie. Ale, wracając, cięłabym to zdrobnienie i skróciła do: „Mała Koparka stała opuszczona na poboczu...” i tyle.
A co do tego, że nikt nie zwracał na nią uwagi... naprawdę, nawet zbieracze złomu? ;) To tak z przymrużeniem oka.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) I nasz Pan Złota Rączka, aż zakrzyknął na widok Małej Koparki:
Bez przecinka.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Zatrzymał się na poboczu i podszedł żeby się jej przyjrzeć.
Przecinek przed „żeby”.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – Oj moje biedactwo – mruknął głaszcząc ją po zardzewiałej blasze.
„Oj, moje biedactwo” – bo wołacz. Przecinek przed „głaszcząc” (imiesłów przysłówkowy zakończony na „-ąc”).
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Mała Koparka troszkę bała się tego pana.
Nadużywasz „troszkę” – w tak krótkim tekście aż pięć razy.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Do tej pory, wszyscy tylko na nią krzyczeli i przeganiali, dlatego nic się nie odezwała i nawet nie włączyła silnika.
Bez pierwszego przecinka.
Poza tym nie mogłaby włączyć silnika, skoro miała przepalone kable, a sam silnik był zalany, nie sądzisz?
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Zamknęła oczy i cichutko stała i czekała, co będzie dalej.
Może zamiast „cichutko” lepiej pasowałoby tu „grzecznie”? Przecinek przed drugim „i”.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Wyglądała jeszcze lepiej, niż w dniu gdy wyjechała z fabryki.
„Wyglądała jeszcze lepiej niż w dniu, gdy wyjechała z fabryki” – podobnie do tego, co tłumaczyłam wcześniej.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – No dobrze moja droga – powiedział do niej Pan Złota Rączka.
Przecinek przed „moja droga”. Wycięłabym „do niej” – bo logiczne, że do niej, nie do kogoś innego.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Chodź, bieżmy się do pracy.
Bierzmy.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Ale nie powiedziała nic na głos, tylko wsiadła na przyczepę i pojechała z Panem Złotą Rączką.
Raczej wjechała na przyczepę. Ale żeby nie robić powtórzenia, może „wtoczyła się” na przyczepę? To by też pokazało jej niepewność i negatywne myśli.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – No jesteśmy na miejscu – powiedział Pan Złota Rączka z uśmiechem.
No, jesteśmy na miejscu.
Powiedział z uśmiechem Pan Złota Rączka. Bo teraz wygląda, jakby powiedział to Pan Złota Rączka i jakiś uśmiech. :)
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Pomożesz mi ?
Nadmiarowa spacja.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Koparka aż podskoczyła z radości na swoich małych gąsienicach.
– No pewnie! – powiedziała. – Bierzmy się do roboty.
Wiem, że teksty dla dzieci wymagają pewnych uproszczeń, ale brakuje mi jakiegoś takiego etapu przejściowego, w którym kopareczka odzyskiwałaby wiarę w siebie, zamiast zmieniać nastawienie jak za pstryknięciem przełącznika.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Od razu pobiegły podziękować Panu Złotej Rączce i … Małej Koparce.
Nadprogramowa spacja.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Mała Koparka stała uśmiechając się skromnie, a dzieci skakały dookoła niej i mówiły:
Przecinek przed „uśmiechając się”.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) – Extra robota!
Ekstra.
W sumie te reakcje dzieci trochę mało wiarygodne.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) A ty, dlatego że jesteś mała i sprytna dałaś radę wszystko zbudować, nie niszcząc parku.
Przecinek przed „dałaś”.
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) I tak Mała Koparka znalazła dla siebie pracę.
Może swoje powołanie? Chociaż nie, dla dzieci to nie pasuje. Może po prostu, że Mała Koparka odzyskała wiarę w siebie. Bo pracę to jej znalazł Pan Złota Rączka, nie ona sama sobie.

Chyba ogólnie pozbyłabym się tego ostatniego akapitu, bo to już takie przeciąganie oczywistości na siłę. Puenta jest wyżej, w dialogu Pana Złotej Rączki, który pokazuje koparce, że została stworzona do nieco innych rzeczy niż duże koparki.

Po tekście dla dzieci oczekiwałabym jednak czegoś... czegoś cieplejszego i bardziej puchatego niż to, co zaserwowałeś. Pisać dla dzieci trzeba umieć – a zdrobnienia i prosty przekaz nie sprawiają automatycznie, że tekst trafi do młodego odbiorcy i mu się spodoba. Tym bardziej, że tutaj momentami trudno oprzeć się wrażeniu, że nieco z premedytacją traktujesz dzieciaki jak mniej inteligentną formę życia. Pięciolatek jest już całkiem kumaty i nie trzeba do niego dziubdziać i zdrobnionkować. Lepiej postawić na łagodną i prostą narrację, ale nie wciskać takiego upupiania na siłę.

Morał jest okej, osobiście rozwinęłabym moment, w którym koparka odzyskuje wiarę w siebie – bo to dzieje się za szybko. Kiedy Pan Złota Rączka interesuje się nią na poboczu, mogłaby znaleźć w sobie iskierkę nadziei. A kiedy była myta, mogłaby poczuć wdzięczność i takie wewnętrzne ciepło, chęć odwdzięczenia się za to, że ktoś chce jej pomóc – jednocześnie mając jeszcze wątpliwości, że co będzie, jeśli nie sprosta wyzwaniu? A na miejscu, może z obawami, ale jednak i z zapałem podejść do zadania, jakie wyznaczył jej Pan Złota Rączka. I, dopiero widząc efekt końcowy swojej pracy, zrozumieć, że to właśnie prace, do których została stworzona. To chce w życiu robić i w tym może być dobra – albo może nawet najlepsza.
Taka już robota pisarza, że jak siedzi i patrzy za okno, to najpewniej pracuje. ~ Ktoś kiedyś w Internecie.

Bajka o Małej Koparce. [Lit. dziecięca]

3
MordercaBezSerca pisze: (ndz 13 gru 2020, 12:12) Ciężki śnieg przysypał ją grubą warstwą.
- Mamo, a co to jest śnieg? (ocieplenie klimatu)

Żeby nie powtarzać po CzarnyKoteł, tylko coś dołożyć: tak czy owak jest to utwór. Dlatego myślę sobie, że np. między kopalnią a miastem może by jeszcze jakieś miejsce się znalazło, gdzie nie chcieli koparki, żeby razem było ich trzy? "Boh trojcu liubit", jak mawiają, czasem też "do trzech razy sztuka".

Całemu opowiadaniu trochę brak wyważenia. Wstęp jest bardzo krótki, ledwo pojawiła się koparka, już trafiła do kopalni. A warto by doszczegółowić, jak mała jest to maszyna. Na początku myślałem, że to taka zwykła koparko-spycharka, jakich w Polsce najwięcej. Dopiero pod koniec opowiadania uświadomiłem sobie, że to jednak taki mikrus do kopania kanałów pod kable.

Jeżeli stosujesz zabieg stylistyczny (chyba apostrofa) zwracania się do czytelnika, warto użyć tego jako metody. Albo wykasować - to opowiadanie w zasadzie nic by na tym nie straciło. Dodatkowo: kiedyś pewna redaktorka straszliwie mnie zje*chała za zwracanie się do czytelnika z pytaniami. Może mam po tym traumę, ale teraz sam tego nie lubię. Można to zostawić czytającemu rodzicu (rodzicowi?). Opowiadanie w końcu to nie dialog z czytelnikiem. W rzeczywistości to jednak monolog.

Co do skiby: tak mi się wydawało, że to błędnie użyte słowo.
Słownik języka polskiego PWN
skiba
1. «wąski pas gleby odcinany i odkładany przez pług w czasie orki»
2. «duża kromka chleba»
Nie znajduję odpowiedniego słowa. Być może trzeba to wyciąć.

A tak w ogóle podziwiam odwagę. Ja napisałem tylko jedno opowiadanko dla dzieci - ale żeby to wytrzymać, w rzeczywistości bawiłem się w żart, humoreskę. Dzieci się na szczęście nie zorientowały.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”