MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
Otwarcie tekstu powinno być szczególnie dopracowane, bo to wrota do Twojego świata i od niego zależy, czy czytelnik poczuje się zaproszony, czy zniechęcony.
Tu chyba problem jest taki, że to jakiś losowy fragment gdzieś ze środka, nie początek.

Wspominam o tym w adnotacji.
Co ma dziwnie znajoma energia do wydostawania się z twierdzy? Z tego akapitu wynika, że Aurora powinna znać zbiega, a nie ścigających. Wnioskowanie przedstawiasz tak: Energia dziwnie znajoma - E, nie, nikt (w domyśle nikt kogo znam) nie mógł się wydostać z twierdzy więc musi mi się zdawać, że to znajoma energia Trzeba te rozważania jakoś rozdzielić, żeby logika się kleiła.
Postaram się jakoś to rozpracować, żeby nie robić skrótów myślowych.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
- Ludzie w Twoim świecie najwyraźniej są zrobieni z budyniu. Poderżnięcie gardła nie polega na przesunięciu nożem po skórze, serca nie da się wyciąć ot tak sobie. Słyszałaś kiedyś o mostku?
W adnotacji wspomniałam też, że nie chodzi o serce-serce, czyli narząd, a o coś co jest sercem nazwane.

Dla ułatwienia czytelnikowi poruszania się po tekście to jedno słowo wyszczególniam kursywą, żeby było jasne, kiedy mowa o faktycznym narządzie.
Sporo tu uwag właśnie o to, że pojęcia są niezrozumiałe – wiem, że zabrzmię, jakbym budowała oblężoną twierdzę, ale naprawdę ogrom rzeczy rozbija się o to, że to fragment ze środka, o czym uprzedzałam. Czytelnik, który zagłębia się w tekst od początku, ma te pojęcia wyjaśnione, Wy, niestety, zostaliście przeze mnie zmuszeni do poradzenia sobie z tym, co wrzuciłam.

W każdym razie, do czego zmierzam, po prostu nie będę się odnosić do uwag, które, no, byłyby zasadne, gdyby to faktycznie był początek tekstu, ale to część piątego rozdziału (jeszcze gorzej, scena ucięta w połowie z dwóch stron – moja wina, ale na moją obronę: nie chciałam Was tu przygniatać 20 stronami tekstu). Zakładam, że i dla mnie i dla Ciebie pisanie przy każdym takim fragmencie „no okej, ale wyjaśniłam to w opku już wcześniej”, nie będzie ani przyjemne, ani produktywne. Więc, no... co mogę powiedzieć? Szczerze przykro mi, że zmarnowałaś czas na wypisywanie takich rzeczy. Wiem, że chciałaś dobrze i naprawdę to doceniam.

Może nie powinnam dawać tych informacji w spoilerze? Nie chciałam, żeby zlały się z tekstem.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
IMHO niesłusznie. Uwaga była celna.
Generalnie nawet, jeśli się nie zgadzam, w jakichś 90% mimo wszystko decyduję się na zmianę fragmentu, do którego ktoś ma uwagi lub chociaż przeredagowanie zdania, bo zakładam, że nie piszę dla siebie i nie mam monopolu na prawdę, więc spokojna głowa.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
-Unikanie bólu zmianą postawy/chodu jest raczej instynktowne.
Cofnęłam się do fragmentu, bo zwątpiłam (pamięc złotej rybki robi swoje), ale, kurczę, ja tam nigdzie nie pisałam o bólu. Aurora po prostu chodzi krzywo i tego w sobie nie lubi. Źle stawia jedną stopę. To trochę jak z garbieniem się – niby nikt nie chce się garbić, ale jednak często się o tym zapomina i trzeba się upomnieć (to ten moment, w którym się prostuję, bo nie mam okularów i pochylam się do monitora

), żeby siedzieć prosto. Dla pewności sprawdziłam jeszcze, czy utykanie = ból, ale słownik PWN mówi tylko o tym, że utykać = lekko kuleć, więc chyba generalnie odnosi się do sposobu poruszania się, nie do powodu? Tak to rozumiem. Pewnie jest różne pole do interpretacji.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
- Aurora biegnie tyłem, że przy hamowaniu ryje piętami w żwirze?
Naturalnym odruchem, żeby nie przekoziołkować przez coś podczas wytracania dużego pędu, jest przechylenie się do tyłu – i owszem, można przedobrzyć w drugą stronę i zrobić coś na kształt wślizgu. Postaram się lepiej opisać, zapewne to jakiś skrót myślowy, który w mojej głowie gra, a w innych niekoniecznie.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
Niestety "piorunem" znaczy po prostu "bardzo szybko" w potocznym języku, co nadaje fragmentowi raczej humorystyczne brzmienie.
Nie no, ja dokładnie to miałam na myśli. Że rozszedł się szybko i mocno. Skąd humorystyczne brzmienie? W sensie nie rozumiem, co jest zabawnego w piorunie? Pytam zupełnie szczerze, bo może jest coś, czego ja nie widzę. Poza tym to narracja POV (jeju, czy to ma w polskim jakąś ładną, okrąglutką nazwę? Chciałabym zacząć używać), jest w niej trochę więcej miejsca na kolokwializmy i personalizację względem tego, jacy są bohaterowie.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
-Czemu nikomu poza panią kawiarką nie przeszkadza to, co odjaniepawlają ludzie Akademii?
Oczywiście, ze przeszkadza, ale jak ktoś chce mieć głowę na karku, nie mówi o tym głośno. Czasem nie mówi nawet rodzinie w czterech ścianach. Tak jakby w ten sposób działają reżimy? W komunistycznej Albanii, jak sąsiad nosił sie zbyt bogato, wystarcyło powiedzieć Sigurimi, że sąsiad słucha zakazanych stacji radiowych. Nikt nie sprawdzał, czy to prawda, po prostu się tego nieszczęsnego sąsiada wyciągało z mieszkania, zabierało mu się wszystko, poza tym, co miał na sobie i wysyłało na jakąs niefajną i bardzo biedną wieś. W gorszym wypadku zabijało. Czasem to nawet nie sąsiad sąsiada, ale syn ojca lub odwrotnie – straszne rzeczy. Powiedziałabym, że wręcz babka z kawiarenki jest dość lekkomyślna i może nawet prosi się o kłopoty, głosząc takie rzeczy... jeszcze ktoś usłyszy i doniesie.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
Nie przeszkadzało im, że ktoś się na nich gapi, gdy mordowali zbiega (Aurora była dość blisko, by wyczuli jej aurę gdy jej się "ulało", upuściła jabłko, wyciągała rękę, musieli by być ostatnimi d"pami wołowymi, żeby jej nie usłyszeć i zauważyć od razu).
Aurora wyczuwa ich energie z daleka, w końcu musi podejść, więc to nie tak, że stała dwa metry od nich i podeszła jeszcze metr, nigdzie czegoś takiego nie napisałam. Poza tym:
„Kairn i drugi oficer zwrócili się w jej stronę.” – to chyba dość jasno sugeruje, że niekoniecznie stali do niej przodem, ergo raczej jej nie widzieli? Trudno realnie mieć oczy z tyłu głowy.
MargotNoir pisze: (czw 22 kwie 2021, 14:35)
- Oficyjer by powiedział do kapłanki "szmato"?
Tak, oficer, który uważa, że może sobie pozwolić, dokładnie tak by powiedział, bo mimo wszystko Akademia jest w tym łańcuchu pokarmowym wyżej. I tak, świątynie mają jakieś swoje przywileje, ale raczej nie cieszą sie nimi długo, bo, cóż, jak to w reżimach bywa, pod byle pretekstem te przywileje są odbierane, choćby ze względów „bezpieczeństwa” (ej, był gdzieś zamach, więc wstawimy wam tu żołnierzy), na jakiś czas (ale za miesiąc już ich nie będzie, poważnie, z ręką na sercu!), a potem nigdy już nie wracają (to coś jak z tym, że na trzy lata podnosimy podatek, bo jesteśmy w dołku finansowym, a potem po dwudziestu latach okazuje się, że ten podatek nigdy nie wrócił do poprzedniej wartości, przeciwnie, urósł jeszcze bardziej).
Bardzo dziękuję za komentarz i każdą radę biorę do serca, nawet jesli się nie do końca zgadzam (jak mówiłam, koniec końców pewnie i tak przewrócę wszystko do góry nogami, bo taki już mam zwyczaj). Mimo wszystko głupio mi strasznie, że pierwsza część komentarza rozminęła się z tym, że, kurdebele, ja jednak nie jestem aż takim głupolem, żeby pisać w ten sposób o wyrywaniu prawdziwego serca.

Nie, to taki wszczep, na który w ten sposób mówią, bo umieszcza się go pod skórą w pobliżu serca. No i tak, jest to wyjaśnione wcześniej.

Ale na pewno popracuję nad tą sceną podżynania gardła, chyba starałam się nie szokować i źle wyszło, bo może powinnam, zamiast bawić się w półśrodki i delikatne określenia, które sprawiły, że podcięcie gardła wygląda jak zacięcie się papierem. No nic, trzeba uczyć się na błędach.

Jeszcze raz: dzięki!