Dziś kazanie miał ksiądz Wrona. Wyszedł na ambonę, strząsając biały pył z czarnych skrzydeł. Kościół był w remoncie i na wszystkim osiadał śnieżny kurz. Zaczął cicho, tak że ludzie wyciągnęli szyje, nastawili uszy. Wtedy umilkł na moment, przekrzywiając głowę, obsydianowym okiem łypiąc na zgromadzonych. I zakrakał znów. Głośniej. Usłyszałem, jak obok mnie Hanka Iwanowa nabrała głośno powietrza, dostrzegłem kątem oka, jak dłonią zakryła usta. Druga dłoń uciekła do brzucha. Kilka głów zwróciło się w jej stronę. Złe oczy obiecywały kamienie.
Ksiądz Wrona krakał wciąż, unosząc dziób w górę i w dół. Aż to jego skrzeczenie wypełniło cały kościół, niosąc się echem wśród smutnych gęb świętych obrazowych. Za moimi plecami Józek zaczął zgrzytać zębami i sapać. Hanka schowała twarz w dłoniach i chlipała. Zerknąłem na nią. Dostrzegłem, jak Józek wyciągnął ukradkiem dłoń i dotknął jej boku. Wzdrygnęła się pod tym dotykiem. Otarła jednak szybko łzy i stała wyprostowana, z twarzą czerwoną i podpuchniętymi oczami.
Na ambonie ksiądz Wrona zaczął przebierać szponiastymi nogami. Krakał, skrzeczał i charkotał tak wrzaskliwie, że aż babki w pierwszych rzędach głowy skuliły. Rozpostarł w końcu czarne skrzydła i wzniósł się nad nami tu zgromadzonymi, do skrzeku dodając łopot i szum powietrza huraganowy. Tuman się wzbił biały, włażąc w usta i w nos. Rozkaszleli się wierni i charczeć zaczęli od tego pyłu i przez moment zdało mi się, że w kościele całe stado wron się zalęgło.
Wracałem do domu polną drogą. Ruda kita wystawała zza przydrożnej kapliczki. Pan Lis, popalając papieroska, chował się przed ludzkim okiem niedzielnym. W trawie obok leżały dwie puste butelki piwa. Skinął głową na powitanie.
– Daj szluga – rzuciłem.
Westchnął, podając paczkę. Ostatniego miał. Pan Lis do kościoła nie chodził, ale bucem nie był. Wyciągnąłem z kieszeni butelkę winka, odkręciłem i zaoferowałem. Pociągnął solidnie, ale bez pazerności.
– Co tam panie w polityce? – zagadnąłem, odbierając flaszkę.
– Liberalna demokracja chyli się ku upadkowi – odparł i wypuścił w niebo chmurę dymu.
– Który to już rok.
– To, co ci pożyczyłem, przeczytałeś?
– Jeszcze mi jeden rozdział został. Dobre. Masz więcej takiego?
– Mam.
Milczeliśmy chwilę, patrząc, jak łąki są morzem, a trawy falą. Ładna pogoda była tego lata.
– Pawełek, ty z Józkiem robisz w sortowni? – zapytał Pan Lis nagle.
– Ano.
– Jaki on jest?
– Równy chłop – wzruszyłem ramionami. – Cichy taki tylko.
Pan Lis wyciągnął z kieszeni kopertę. Otwarta była, zajrzałem. Ani dużo, ani mało.
– Dasz mu – rzucił rudzielec. – Niech jadą.
Pokiwałem głową. Ksiądz Wrona potrafił takie kazanie walnąć, że aż strach.
Z początku Józek pieniędzy nie chciał wziąć. Burknął coś tam tylko i poszedł w swoją stronę. Wrócił kilka dni później, z głową nisko zwieszoną. W międzyczasie ukamienowali Hankę na przystanku PKS-u, podnosząc się z ławeczki i stając kilka kroków dalej. Ukamienowali w sklepie pani Halinki, obsługując bez słowa, z lodowatą uprzejmością. Ukamienowali za plecami, na językach. Kamienie w znaczących spojrzeniach. Kamienie w uśmieszkach mężczyzn. Kamienie w zaciętych ustach kobiet.
Widziałem ich ostatni raz na przystanku, on z ciężką walizą, ona głównie z brzuchem. Podobno odnaleźli się w mieście.
Bajka Banalna o Kamieniach
2Mieszane uczucia.
Po pierwsze, zaraz na poczatku dostajemy trzy razy pod rząd epitet, troszkę jak u początkującego pisacza. Potem robi się lepiej, zwłaszcza dialog wypada na plus.
Przed "zaczął" dałabym nowy akapit.
Ale pewnie szczegóły mniej Cię interesują, niż ogólne wrażenie. U mnie jest ono takie, że mogło być dużo lepiej.
Są ciekawe obrazy (ksiądz-wrona, kaszel wiernych, który można rozumieć dwojako), jest niepokojące "nie chodzi do kościoła ale nie jest bucem", jest wstęp do czegoś ciekawego, niebanalnego i... Pomysł nagle zdycha.
Trafiasz w ciekawy problem, ale zamiast poeksplorować i rozsmakować się w złożoności, pokazać coś nietuzinkowego zrobiłeś z tego tendencyjną bajeczkę. A były przebłyski - chociażby w postaci kaszlących wiernych i owego " ale bucem nie był", pokazującego patologiczny mindset postaci.
Było iść tym torem, zapytać czytelnika lub świat, co w ogóle Józek z Hanką robią w kościele i co zabiło w nich skłonność do autorefleksji; co reszta wiernych robi w kościele, skoro tumany wzbudzane przez księdza drażnią rówinież ich gardła.
Byłeś o włos od bardzo, bardzo dobrego tekstu, wystarczyło tylko nie spłycić końcówki.
Po pierwsze, zaraz na poczatku dostajemy trzy razy pod rząd epitet, troszkę jak u początkującego pisacza. Potem robi się lepiej, zwłaszcza dialog wypada na plus.
Przed "zaczął" dałabym nowy akapit.
Ale pewnie szczegóły mniej Cię interesują, niż ogólne wrażenie. U mnie jest ono takie, że mogło być dużo lepiej.
Są ciekawe obrazy (ksiądz-wrona, kaszel wiernych, który można rozumieć dwojako), jest niepokojące "nie chodzi do kościoła ale nie jest bucem", jest wstęp do czegoś ciekawego, niebanalnego i... Pomysł nagle zdycha.
Trafiasz w ciekawy problem, ale zamiast poeksplorować i rozsmakować się w złożoności, pokazać coś nietuzinkowego zrobiłeś z tego tendencyjną bajeczkę. A były przebłyski - chociażby w postaci kaszlących wiernych i owego " ale bucem nie był", pokazującego patologiczny mindset postaci.
Było iść tym torem, zapytać czytelnika lub świat, co w ogóle Józek z Hanką robią w kościele i co zabiło w nich skłonność do autorefleksji; co reszta wiernych robi w kościele, skoro tumany wzbudzane przez księdza drażnią rówinież ich gardła.
Byłeś o włos od bardzo, bardzo dobrego tekstu, wystarczyło tylko nie spłycić końcówki.
Bajka Banalna o Kamieniach
3Przeczytałem Iwar.
Wytężyłem wzrok i spojrzałem w owo "obsydianowe oko" czasu.
Jeżeli jest to słowna zabawa z teraźniejszością to masz moje tak. Parę obrazków kupiłem, inne lekko mi utknęły między rzęsami. Pewnie dlatego, że w swojej brzydocie gorszy sort nie kuma każdej kumki. Na bank dlatego.
Za to jednak przyszedł do mnie Sartre i jego niby pierwsza asceza - praca Ja nad sobą. Współczesna mądrość zapisana już dawno, ale wciąż aktualna - takie: "nie jest istotne, co z nas zrobią, ale co sami zrobimy z tego, co z nas zrobiono". Szkoda, że nikt nie mówi tego głośno z ambony. A może dobrze, że nie mówią - ciężko jest kamienować samego siebie. I niegrzecznie.
Tekst miejscami bym pozmieniał lub ubogacił, ale to tylko ja. Sam wiesz najlepiej co próbowałeś nam opowiedzieć. Do mnie dzięki temu przybiegł ktoś z przeszłości i zrobiło się słoneczniej. Fajnie. Dziękuję.
Pozdrowiony bywaj.
Wytężyłem wzrok i spojrzałem w owo "obsydianowe oko" czasu.
Jeżeli jest to słowna zabawa z teraźniejszością to masz moje tak. Parę obrazków kupiłem, inne lekko mi utknęły między rzęsami. Pewnie dlatego, że w swojej brzydocie gorszy sort nie kuma każdej kumki. Na bank dlatego.
Za to jednak przyszedł do mnie Sartre i jego niby pierwsza asceza - praca Ja nad sobą. Współczesna mądrość zapisana już dawno, ale wciąż aktualna - takie: "nie jest istotne, co z nas zrobią, ale co sami zrobimy z tego, co z nas zrobiono". Szkoda, że nikt nie mówi tego głośno z ambony. A może dobrze, że nie mówią - ciężko jest kamienować samego siebie. I niegrzecznie.
Tekst miejscami bym pozmieniał lub ubogacił, ale to tylko ja. Sam wiesz najlepiej co próbowałeś nam opowiedzieć. Do mnie dzięki temu przybiegł ktoś z przeszłości i zrobiło się słoneczniej. Fajnie. Dziękuję.
Pozdrowiony bywaj.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.
Bajka Banalna o Kamieniach
4Podobało mnie się, od początku do końca. chociaż na samym początku, miałem wrażenie, że ta wrona, to tylko wleciała przypadkiem do kościoła, zakłócając kazanie księdza, zastąpiwszy własnym krakaniem. Co nawet wydało mi się ciekawe, ale potem wyszło, że to tylko nazwisko księdza - zdaje się - albo przezwisko. Wszystko jedno. Straciło trochę na uroku, ale potem znów zyskało.
Podoba mnie się jak piszesz.
Podoba mnie się jak piszesz.
• "Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia" • "Jem kamienie. Mają smak zębów." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
• "A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty." •
Bajka Banalna o Kamieniach
5P.Yonk, Quincunx, MargotNoir, dzięki za wasze uwagi. To tak ogólnie.
A szczególnie, to jest tak:
MargotNoir
Widzę te epitety teraz, bolą oczy. Racja.
Z założenia nie chciałem złożoności. Dlatego bajka banalna. Guma do żucia dla wypisanego pióra. Problem w tym, że Twoje pomysły są świetne i chętnie bym to napisał. Tylko spirytus ostatnio mdły.
Quincunx
Rzadko potrafię wyrobić w sobie tyle dystansu do własnego tekstu, żeby móc powiedzieć, o co mi w nim chodzi. Dlatego serio serio cieszę się, gdy ludzie mówią mi, co w nim widzą. Bo w sumie to masz meta-rację z tym Francuzem. Nie ważne co napiszę, ważne jak przeczytam Twoje przeczytanie. Uwaga do siebie na przyszłość -- interpretować wszystko jako komplement. Eg. A: Iwar, jesteś idiotą! I: Zauważyłeś, że jestem? Dziękuję! QED
Pająku
I znów, podoba mi się odczytanie z tą wroną. Pójść dalej, pokazać, że ambona, pulpit, mikrofon, kamera robią z wron autorytety. Pomysł do skarbnicy pojutrze. Dzięki.
A szczególnie, to jest tak:
MargotNoir
Widzę te epitety teraz, bolą oczy. Racja.
Z założenia nie chciałem złożoności. Dlatego bajka banalna. Guma do żucia dla wypisanego pióra. Problem w tym, że Twoje pomysły są świetne i chętnie bym to napisał. Tylko spirytus ostatnio mdły.
Quincunx
Rzadko potrafię wyrobić w sobie tyle dystansu do własnego tekstu, żeby móc powiedzieć, o co mi w nim chodzi. Dlatego serio serio cieszę się, gdy ludzie mówią mi, co w nim widzą. Bo w sumie to masz meta-rację z tym Francuzem. Nie ważne co napiszę, ważne jak przeczytam Twoje przeczytanie. Uwaga do siebie na przyszłość -- interpretować wszystko jako komplement. Eg. A: Iwar, jesteś idiotą! I: Zauważyłeś, że jestem? Dziękuję! QED
Pająku
I znów, podoba mi się odczytanie z tą wroną. Pójść dalej, pokazać, że ambona, pulpit, mikrofon, kamera robią z wron autorytety. Pomysł do skarbnicy pojutrze. Dzięki.
Bajka Banalna o Kamieniach
6Rzecz o "dystansie" Iwar - napisałeś co napisałeś, a ja w to jakoś nie wierzę. Chyba lekko się pieściochasz. A może wcale nie? Bywa różnie. Bo bywa.
Ten Francuz za to nie pisał o Twoim pisaniu i moim czytaniu - rzecz dotyczyła obrazka, który opisałeś. W całości. O nas nie ma tam ani słowa. Przynajmniej w kontekście Twoich sugestii.
"Idioty Iwara" nie dostrzegłem również. Nawet nie szukałem. Też wymyśliłeś!
I... niczego nie udowodniłeś. Przykro. Dowody mówią coś innego. Nie jest tak łatwo zostać "idiotą", nawet wydumanym. Poważnie tak jest i się dzieje.
Pisuj i nie czaruj.
Tekst fajny, myśl przednia, a że nie każdy toto kupi - żywoty, kurdesz, żywoty.
Dalej już nie będzie.
Zakończył ja.
Pipilot.
Ten Francuz za to nie pisał o Twoim pisaniu i moim czytaniu - rzecz dotyczyła obrazka, który opisałeś. W całości. O nas nie ma tam ani słowa. Przynajmniej w kontekście Twoich sugestii.
"Idioty Iwara" nie dostrzegłem również. Nawet nie szukałem. Też wymyśliłeś!
I... niczego nie udowodniłeś. Przykro. Dowody mówią coś innego. Nie jest tak łatwo zostać "idiotą", nawet wydumanym. Poważnie tak jest i się dzieje.
Pisuj i nie czaruj.
Tekst fajny, myśl przednia, a że nie każdy toto kupi - żywoty, kurdesz, żywoty.
Dalej już nie będzie.
Zakończył ja.
Pipilot.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.
Bajka Banalna o Kamieniach
7Quincunx, wybacz, może źle to ująłem i przypadkiem wepchnąłem moje słowa. I się z tego jakiś labirynt znaczeń zrobił. Moja wina. Francuza interpretuję i idiotuję sobie sam samemu. Nie zarzucam Ci, że mnie nie lubisz
A co do dystansu - eh, może rzeczywiście się pieściocham? Ale może to ze strachu, że wyjdzie, jak prymitywny jest mój sposób pisania. Że chodził za mną ten obrazek wrony i Słowa. Sam moment zerwania się do lotu nad amboną. A że nie umiem rysować, ubrałem go w banalną historyjkę, bo narracja musi mieć A do Z. No i jest. Róbcie z nim co chcecie.

Bajka Banalna o Kamieniach
8Nie wiem, czy przekonuje mnie ta zamierzona banalność, ale też nie powiem, że mnie tak zupełnie nie przekonuje. Ot, może wolałabym coś więcej w tej historii. A może po prostu dogłębniej. Nieważne.
Wiem natomiast, że przekonują mnie obrazy i słowa, w które je ubrałeś. Bardzo, bardzo. "Widzę" tego księdza Wronę, wzbijającego kurz i szum powietrza huraganowy i "widzę" tego schowanego przed ludzkim okiem niedzielnym Pana Lisa... Lubię język, jakim opowiadasz, po prostu.
Wiem natomiast, że przekonują mnie obrazy i słowa, w które je ubrałeś. Bardzo, bardzo. "Widzę" tego księdza Wronę, wzbijającego kurz i szum powietrza huraganowy i "widzę" tego schowanego przed ludzkim okiem niedzielnym Pana Lisa... Lubię język, jakim opowiadasz, po prostu.
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
Bajka Banalna o Kamieniach
9Mnie się bardzo podobało i gratuluję.
A teraz dla przeciwwagi napiszę dlaczego jestem kiepskim początkującym amatorskim "pisarzem". Na tym tu bajkowym przykładzie.
Po pierwsze "story line": [kościół - niedziela - kazanie - nieślubna ciąża - społeczność - kamieniowanie - desperacja - ucieczka] jest bardzo fajnie i luźno przedstawiona. Prosto ale treściwie, z naprawdę bardzo fajnymi fragmentami, dialogami.
Ale za cholerę nie rozumiem pewnych rzeczy, a widzę po komentarzach, że dla innych spoko, nikt z szanownych komentujących nawet się nie zająknął.
Wypiszę jako ścisły umysł:
1. Po co remont w kościele, nic nie wnosi. Nie wynika z treści, jakoby był proces nowego postrzegania pewnych spraw.
2. Czy biały pył/kurz coś sugeruje czy tylko miał być przyczyną kaszlu? Dla mnie pył remontowy zawsze jest szarawy, no chyba, że z białego marmuru albo gips rozsypany (lub biały cement do fugowania itp.). No ok, od biedy może być.
3. Dlaczego Ksiądz Wrona uniósł się w powietrzu i zamachał skrzydłami? No więc albo odlot w totalne przenośnie albo "Daleko od szosy". A ja tutaj widzę taki miks.
4. Dużo detali mi nie pasuje - np. jak stali w kościele - Hanka obok, Józek za narratorem, ale ręką sięgnął (to chyba tłok straszny był) i narrator widział jak Józek za nim stojący gdzieś tam ręką sięga. Dwa: akcja jest latem. Ładna pogoda była (ciepło) a narrator szedł z kościoła do domu i wyciągnął z kieszeni butelkę wina. Ze spodni? Płaszcza? Do kościoła z nią w spodniach przyszedł?
5. Pan Lis z rudą kitą - no dla mnie kita to ogon (SJP milczy o czuprynie rudej). Czy Pan Lis jest więc gadającym lisem (zwierzęciem) jak ksiądz skrzeczącą wroną? Nie widzę żadnego nawiązania. Dlaczego Lis? Bo Wrona? Lis i Wrona - bajka Ezopa? Folwark zwierzęcy? Z PKSem?
6. Hanka Iwanowa - jeśli Iwanowa, to mąż Iwan (Iwanow?), bo jeśli niezamężna to chyba Iwanow, albo Iwanówna. Więc co z mężem? Józek po mordzie nie dostał?
itd.itp.
Czy jest więc może tak, że za bardzo zwracam uwagę na takie detale i powinienem to wchłonąć jako całość, bez dzielenia włosa na czworo? Czy ktoś z szacownych już tu komentujących ekspertów może mnie jakoś uświadomić?
Sorry Iwar, że tak się tutaj rozpisałem, przypiąłem trochę do Twojego tekstu, ale w końcu jestem tu dla nauki.
BTW - może Hanka miała być Iwarowa?
A teraz dla przeciwwagi napiszę dlaczego jestem kiepskim początkującym amatorskim "pisarzem". Na tym tu bajkowym przykładzie.
Po pierwsze "story line": [kościół - niedziela - kazanie - nieślubna ciąża - społeczność - kamieniowanie - desperacja - ucieczka] jest bardzo fajnie i luźno przedstawiona. Prosto ale treściwie, z naprawdę bardzo fajnymi fragmentami, dialogami.
Ale za cholerę nie rozumiem pewnych rzeczy, a widzę po komentarzach, że dla innych spoko, nikt z szanownych komentujących nawet się nie zająknął.
Wypiszę jako ścisły umysł:
1. Po co remont w kościele, nic nie wnosi. Nie wynika z treści, jakoby był proces nowego postrzegania pewnych spraw.
2. Czy biały pył/kurz coś sugeruje czy tylko miał być przyczyną kaszlu? Dla mnie pył remontowy zawsze jest szarawy, no chyba, że z białego marmuru albo gips rozsypany (lub biały cement do fugowania itp.). No ok, od biedy może być.
3. Dlaczego Ksiądz Wrona uniósł się w powietrzu i zamachał skrzydłami? No więc albo odlot w totalne przenośnie albo "Daleko od szosy". A ja tutaj widzę taki miks.
4. Dużo detali mi nie pasuje - np. jak stali w kościele - Hanka obok, Józek za narratorem, ale ręką sięgnął (to chyba tłok straszny był) i narrator widział jak Józek za nim stojący gdzieś tam ręką sięga. Dwa: akcja jest latem. Ładna pogoda była (ciepło) a narrator szedł z kościoła do domu i wyciągnął z kieszeni butelkę wina. Ze spodni? Płaszcza? Do kościoła z nią w spodniach przyszedł?
5. Pan Lis z rudą kitą - no dla mnie kita to ogon (SJP milczy o czuprynie rudej). Czy Pan Lis jest więc gadającym lisem (zwierzęciem) jak ksiądz skrzeczącą wroną? Nie widzę żadnego nawiązania. Dlaczego Lis? Bo Wrona? Lis i Wrona - bajka Ezopa? Folwark zwierzęcy? Z PKSem?
6. Hanka Iwanowa - jeśli Iwanowa, to mąż Iwan (Iwanow?), bo jeśli niezamężna to chyba Iwanow, albo Iwanówna. Więc co z mężem? Józek po mordzie nie dostał?
itd.itp.
Czy jest więc może tak, że za bardzo zwracam uwagę na takie detale i powinienem to wchłonąć jako całość, bez dzielenia włosa na czworo? Czy ktoś z szacownych już tu komentujących ekspertów może mnie jakoś uświadomić?
Sorry Iwar, że tak się tutaj rozpisałem, przypiąłem trochę do Twojego tekstu, ale w końcu jestem tu dla nauki.
BTW - może Hanka miała być Iwarowa?
Bajka Banalna o Kamieniach
10Tak. Tak. Tak. 3xTak.
Normalnie jak referendum zarządzone przez władzę ludową. Co było głosowane?
1. Czy jesteś za szukaniem tworzywa w życiu, nie w gwiazdach?
2. Czy jesteś za znalezieniem ciekawego sposobu opowiedzenia choćby i prościutkiej historii?
3. Czy jesteś za pięknym słowem, stylem i obrazem, razem otwierającymi coś w czytelniku?
To danie główne. A na deser jeszcze postacie. Wprost, albo przez imiona ich. Wrona straszy, Pan Lis wymiata. Tylko ci biedni, najbardziej bezbronni. Tacy Józek i Halina.
Bajka – chyba tak, bo w życiu podobnie czarno-biało rzadko się zdarza. Więc „bajka” jest w tytule. Ale i to nie przeszkadza, bo się chce pomyśleć nad początkiem i co z niego wynika. A wynikanie, można powiedzieć, ma charakter uniwersalny całkiem.
Coś więcej chcieć?
Mnie wystarczy.
Ukłony.
Normalnie jak referendum zarządzone przez władzę ludową. Co było głosowane?
1. Czy jesteś za szukaniem tworzywa w życiu, nie w gwiazdach?
2. Czy jesteś za znalezieniem ciekawego sposobu opowiedzenia choćby i prościutkiej historii?
3. Czy jesteś za pięknym słowem, stylem i obrazem, razem otwierającymi coś w czytelniku?
To danie główne. A na deser jeszcze postacie. Wprost, albo przez imiona ich. Wrona straszy, Pan Lis wymiata. Tylko ci biedni, najbardziej bezbronni. Tacy Józek i Halina.
Bajka – chyba tak, bo w życiu podobnie czarno-biało rzadko się zdarza. Więc „bajka” jest w tytule. Ale i to nie przeszkadza, bo się chce pomyśleć nad początkiem i co z niego wynika. A wynikanie, można powiedzieć, ma charakter uniwersalny całkiem.
Coś więcej chcieć?
Mnie wystarczy.
Ukłony.
Bajka Banalna o Kamieniach
11Adrianna, reprezentujesz najcenniejszy dla mnie typ czytelnika -- ten, który lubi czytać te fragmenty, które ja lubię pisać
Szkoda, że nie mogę całej narracji zbudować z opisów (no nie jest tak, pani Orzeszkowa?). A co do więcej i dogłębniej... eh, też bym chciał, ale trzeba by przysiąść, pomyśleć, a to ostatnio takie trudne.
Leszek Pipka, dzięki za 3x Głos Zaufania i wsparcie dla mojego reżimu. Jak władza karmi się ludem, tak autor pochwałami. Sto lat dyktaturze bajek!
Miras, tak to widzę:
Też z flaszką – to mam z wizji lokalnych. Mieszkało się na prowincji. Kiepskie to kieszenie, w których się buteleczka winka nie mieści.
Czy za bardzo zwracasz uwagę na detale? Dla mnie to nielichy zaszczyt. Że ktoś przeczytał tekst na tyle uważnie, że zastanowił się. Serio dzięki.


Leszek Pipka, dzięki za 3x Głos Zaufania i wsparcie dla mojego reżimu. Jak władza karmi się ludem, tak autor pochwałami. Sto lat dyktaturze bajek!
Miras, tak to widzę:
1. i 2. Po pierwsze potrzebowałem pyłu do wizualizacji, podobał mi się ten kontrast czerni i bieli, który miałem w głowie przy pisaniu. I nie mogła być biel statyczna, to musiało mieć dynamikę wrony zrywającej się do lotu. Ruch i chaos. Pył więc musiał być, a skąd pył w kościele, no remont. A po drugie, a po drugie... no tu już sobie mogę poszaleć z interpretacjami, mogę sobie pozgadywać, o co mi chodziło. Może remont to jakiś kontrast chęci pracy nad fasadą, podczas gdy pod nią nadal średniowiecze? Może obrazek naszej skłonności do akceptacji piasku w oczach, byle gdzieś należeć, byle być częścią czegoś większego? Może, dla odważnych, sugestia, że to się wszystko sypie, ale trwamy, bo jaka jest alternatywa? I pewnie coś się jeszcze znajdzie.
3. i 5. Dla mnie Lis i Wrona to stanowczo zwierzęta (antropomorfizacja). Dlaczego tak? To takie moje odczytanie rzeczywistości fantastycznej. Z jednej strony dla skrótu myślowego archetypu, co w miniaturze i bajce pomaga z szybkością przekazu. Lis – spryciarz, outsider, trickster, Wrona – hałaśliwa, pusto-dumna. Tutaj są więc dla mnie symbolami. Ale przez to, że palą szlugi, piją winko, wznoszą się na skrzydłach, stają się żywą (dosłownie i w przenośni) częścią społeczności.
4. Te sięgania i dostrzegania – nooo, ja myślę, że dałoby się zrobić. Ale może to tylko ja się za bardzo na boki rozglądam

6. A wiesz, masz rację z tym. Mój błąd.
Czy za bardzo zwracasz uwagę na detale? Dla mnie to nielichy zaszczyt. Że ktoś przeczytał tekst na tyle uważnie, że zastanowił się. Serio dzięki.
Hanka jest Iwarowa jak krówki są boże

Bajka Banalna o Kamieniach
12Patrz, a ja byłam przekonana, że chodzi o ptasi sąd (motyw stada gawronów/wron/kruków kolektywnie zabijających członka stada, który czymś się wyróżnia).Iwar pisze: (pt 23 kwie 2021, 09:55) A po drugie, a po drugie... no tu już sobie mogę poszaleć z interpretacjami, mogę sobie pozgadywać, o co mi chodziło. Może remont to jakiś kontrast chęci pracy nad fasadą, podczas gdy pod nią nadal średniowiecze? Może obrazek naszej skłonności do akceptacji piasku w oczach, byle gdzieś należeć, byle być częścią czegoś większego? Może, dla odważnych, sugestia, że to się wszystko sypie, ale trwamy, bo jaka jest alternatywa? I pewnie coś się jeszcze znajdzie.
Bajka Banalna o Kamieniach
13Albo "zakrakał. Znów" albo "znów zakrakał".
Krakał unosząc dziób? Nie otwierał go? Skoro tak, "ksiądz" musi być brzuchomówcą.
Przed albo za amboną.Na ambonie
Dostając się do ust i nosa.włażąc w usta i w nos
Za dużo tych słów.Burknął coś tam tylko
Nie można pisać że święci na obrazach mają gęby. Trochę konsekwencji. Okej, każdy może pisać jak można, ale takie teksty mogą poruszyć i obrazić czyjąś religię.

Ale za to dobrze nazwałeś swój utwór. Jest tam słowo "banalna", oj tak, to jest banalne do szpiku kości. Jedyne, co tu jest dobre, to język. Ale jako całokształt, wypada tragicznie. No i to złe stawianie słów, chodzi o kolejność.
Bajka Banalna o Kamieniach
14Holender, masz rację, bo teraz mi zabrakło.
Dzięki, hmmm, za podzielenie się swoją opinią.
Bajka Banalna o Kamieniach
15Nad amboną - bo jeśli to ptak, to może! Np. duch boży

Dodano po 14 minutach 21 sekundach:
Iwar, Twoja miniatura jest genialna w sferze obrazowania - czuje się ten pył i skrzek wroni. Potem trąciło XiX- wieczną nowelką (w sensie, nie obrazie)