tekst zawiera drastyczne sceny
Zgrzytnęły zardzewiałe zawiasy drzwiczek przez które ją wciśnięto i zapadła ciemność.
Najgorsza z ciemności. Taka, którą można kroić nożem. Gęsta, oblepiająca ciało i wdzierająca się do mózgu z każdym oddechem, paraliżując ciało.
Oto jak skończyłam ja, hrabina Anna de Hinaut, pani na księstwie Bery, córka Jana II, księcia Lotaryngii. W najciemniejszej ciemności – pomyślała i poczuła jak paniczny strach rozlewa się w niej. Mrowienie przechodziło przez ręce i nogi, wędrowało wzdłuż kręgosłupa i wracało do głowy.
W kącie coś popiskiwało i słychać było szelest słomy.
Szczury – zatrzęsła się z obrzydzeniem.
Ano szczury. Dobrze, że ich nie widziała.
Nie boję się ciemności – zaklinała rzeczywistość. – Boję się tego, co w niej się czai.
Czyli na razie szczurów.
Usnęła.
Świt zarysował na przeciwległej ścianie mały kwadrat okienka. Dziwnie nisko, gdzieś na wysokości kolan.
Chciała podejść, wstała i uderzyła głową w sufit.
Co jest?
I nagle zrozumiała. To najgorsza cela w całej wieży. Pomieszczenie dwa na trzy metry. Wysokie na jakieś metr trzydzieści.
Straszliwa gula zatkała jej gardło. Pamiętał.
Jedyny raz była w tej wieży z mężem, hrabią Ryszardem wiele lat temu. Kiedy schwytano buntowników przeciwko jego władzy. Osadzono ich tutaj wraz z rodzinami i Anna postanowiła jakoś pomóc niewiastom i dzieciom. W końcu to od niej – kobiety oczekiwano jakiegoś miłosierdzia i współczucia w tych okrutnych czasach.
Kojarzyła straszliwy smród, ohydne twarze nadzorców i tę celę, w której umieszczono przywódcę rebeliantów, Henryka de Brie.
To wtedy powiedziała mężowi, że to okrutne. Że sama panicznie boi się ciemności i ciasnych pomieszczeń. Roześmiał się tylko.
I najwyraźniej zapamiętał, bo teraz sama stała się częścią tej machiny powolnego umierania.
Od miesięcy krążyły po dworze plotki o jej romansie z rycerzem Gaskoinem.
Przystojnym i dzielnym mężczyzną, który był ulubieńcem hrabiego. Kobiet też, bo Gaskoin potrafił być czarujący, grał na lutni, układał poematy i świetnie tańczył. Był przedmiotem westchnień większości dwórek i obiektem zazdrości większości dworzan.
Anna powoli ulegała jego czarowi i widziała, że on też jest nią zafascynowany.
Tylko grzesznie zakochanym wydaje się się, że świat nie widzi ich uczucia. Może to i prawda, pod warunkiem, że ktoś specjalnie nie śledzi jego rozwoju.
Ukradkowych spojrzeń, niby niechcących muśnięć ciał, słów, które pełne są podtekstów, pisanych ballad z niepisaną dedykacją.
A baronowa Rochefort obserwowała czujnie. Anna wiedziała, że tej kobiety należy się bać. Znana była z tego, że zawsze osiąga to, co chce.
I nie mają znaczenia metody.
Kiedyś spodobał jej się zameczek myśliwski rycerza Mantafeil. Przepięknie położony wśród lasów, nad małym jeziorem z bajecznymi basztami i przepiękną kolumnadą normańską wewnątrz.
Ale rycerz nie chciał sprzedać go baronowej.
Po paru miesiącach zmarł na tajemniczą chorobę, jego syn zginął zaraz potem w oblężeniu Carssone. Niby nic dziwnego, tylko zastanawiano się po cichu, dlaczego bełt tkwił w jego plecach.
Córka została wplątana w jakąś aferę miłosną z żonatym mężczyzną, wydziedziczona, wypędzona z księstwa i tym sposobem zameczek przeszedł we władanie baronowej za grosze. Nikt nie śmiał odezwać się głośno, aby nie być jej kolejną ofiarą.
Hrabina de Hinaut kobiecą intuicją wyczuwała, że baronowa jest też wyjątkowo zainteresowana rycerzem Gaskoinem.
To nie wróżyło nic dobrego i Anna stała się niezwykle czujna.
Podpełzła do malutkiego okienka.
Zobaczyła kawałek dziedzińca zamkowego z centralnie usytuowanym podestem i szubienicą.
Książę był wyjątkowo srogim panem i rzadko zdarzało się, aby tutejszy kat wylegiwał się, czy przepijał zarobek w pobliskich karczmach.
Teraz też wisiały trzy trupy jakiś złodziejaszków, o czym świadczyły przywiązane do szyi sakiewki.
Dla szlachetnie urodzonych w kącie stał okazały pieniek.
Powoli ogarniała ją przemożna potrzeba wyprostowania się. Taki drobiazg, a zaczynał wiercić w głowie jak robak, stopniowo spychając wszystkie myśli w głąb.
Boże, wyprostować się! Przeciągnąć, aż zachrupie w kręgach. Wyciągnąć ręce do słońca lub księżyca, spleść dłonie i wyciągnąć się! Boże...
Niby drobna rzecz, a zaczynała powodować jakąś obsesję. Położyła się na podłodze i próbowała to zrobić na leżąco. Przetaczała się, rozciągała, łapała kraty i szarpała nogami, ale to nie to.
Stanąć!
Stanąć prosto!
Zadyszana przewróciła się na wznak i zaczęła wyć.
Trzy tygodnie temu małżonek wezwał ją do swoich komnat.
Nakazał wszystkim wyjść. Został tylko jego kanclerz i dowódca straży zamkowej.
- Pani. - Nie patrzył jej w oczy, bawiąc się wielkim pierścieniem z rubinem. - Od jakiegoś czasu dochodzą nas brzydkie wieści na temat waszego prowadzenia się. Chodzi o rycerza Gaskoina. – Zawiesił głos i wreszcie spojrzał na nią.
Krew odpłynęła jej w nogi, ale nieugięcie patrzyła mu w oczy.
- Panie małżonku. To taki sam dwór pełen plotek jak wszędzie. Pełno zawistników, którzy się nudzą. - Długa suknia skrywała drżenie kolan.
- I ja tak myślałem, ale dziś dostarczono mi Twój list do tego gacha. Twoje pismo i twoja prywatna pieczęć. Co powiesz na to pani? - Podał jej list. - Czytaj! - teraz warknął.
Ręce jej latały jak kastaniety.
Najdroższy, kiedy przypomnę sobie nasza miłość w lasku Bauleau, czuję wilgoć pomiędzy udami...
- Panie, to jakieś kłamstwo!
Książę zerwał się z krzesła, wyszarpał jej list z ręki i uderzył na odlew pierścieniem. Poczuła ciepło spływające z policzka.[/i]
- Ty suko, ty dziewko podgrodowa! - krzyczał. - Twoje pismo i twoja pieczęć!
Usiadła bez sił na podłodze. Nigdy nie pisała listu do Gaskoina. Zbyt ostrożna była.
Problem leżał w tym, że ten list mówił prawdę.
Zamknięto ją pod strażą we własnych komnatach. Nikt jej nie odwiedzał i kompletnie nie wiedziała co się dzieje i dziać będzie.
Po paru dniach weszło dwóch żołnierzy i zawlekli ją do wieży. Zgrzytnęły zardzewiałe zawiasy drzwiczek, przez które ją wciśnięto i zapadła ciemność.
Przebudziła się z letargu.
- Żryj dziewko. - Poznała głos jednego z dozorców, który wsunął drewnianą miskę z jakimiś pomyjami.
Z radością patrzył jak podpełzła do naczynia i zaczęła z niego chłeptać.
Przez jakiś czas pilnowała się, siadała ze skrzyżowanymi nogami, brała drewnianą łyżkę i jadła.
Teraz jej już nie zależało na niczym. Śmierdziała strasznie, włosy przypominały zużyte powrozy, a na udach zakrzepła krew menstruacyjna.
- Taka wielka pani... - powiedział z udanym współczuciem nadzorca i zatrzasnął okienko.
Wyprostować się!
Wyprostować się!
Na łokciach cela mierzyła dziesięć przesunięć. Na czworakach jedenaście kroków. Wsadziła głowę w kloaczną dziurę i zwymiotowała wszystko. Niech się coś dzieje.
Cokolwiek.
Coraz częściej zapadała w zbawienny letarg. Szczury chodziły po niej, odgryzły kawałek i ucha i nozdrza, ale już nie zwracała na to uwagi.
Czasami z popękanych ust wydobywał się tylko skrzek.
Kiedy podano jej wodę i nawilżała zaschnięte gardło, wyła całą noc, więc ograniczono jej podawanie do minimum. Żaden strażnik nie lubił monotonnego wycia w nocy. Chcieli wypić tylko swoją kwartę wina i iść spać.
Obudził ją hałas na zewnątrz. Podpełzła do okienka i patrzyła na ruch na podeście.
Rzemieślnicy uwijali się, montując poziomą deskę pod sznurem szubienicy. Do deski był przymocowany kołowrót z przekładniami.
Szkoda, że mnie obudzili – zamknęła znowu oczy i wróciła łąka, na której leżała z Gaskoinem. Brzęczały owady, zioła pachniały odurzająco, a oni leżeli nadzy. On wodził palcem po jej małżowinie, później rysował palcem jej brwi i usta.
Pochylił się i szepnął jej do ucha.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Przyssała się delikatnie do jego sutka, a dłonią zaczęła zjeżdżać w dół.
Kątem oka zobaczyła, jak szybko nabrzmiewa i jest gotowy.
- Wejdź. Już.
Gwar rósł z każdą chwilą. Spojrzała i zamarła.
Na wozie stał Gaskoin w podartej i pokrwawionej koszuli. Żołdacy złapali go pod ramiona, wprowadzili na podest i przywiązali do poziomej deski. Ściągnęli szarawary. Kat chwycił za pętlę i sprawnie zacisnął ją na jego przyrodzeniu.
Tłum zawył pewien szybkiego zabiegu, ale nic się pozornie nie działo.
Kat przesunął tylko dźwignię przy desce i poszedł. Została tylko straż. Ludzie chwilę czekali i zaczęli się rozchodzić zawiedzeni.
Nie zapadała już w letarg.
Tkwiła przy okienku, jak urzeczona, wpatrując się w leżącą postać.
Co oni robią?
Kat przychodził co jakiś czas, przesuwał odrobinę dźwignię i odchodził. Raz widziała jak rozmawiał z baronową Rochefort i straszliwa pewność zaczęła jej kiełkować w mózgu.
Przypomniała sobie wzrok baronowej, kiedy patrzyła na Gaskoina.
Ciało Gaskoina coraz bardziej wyginało się w łuk, w miarę, jak kat przesuwał dźwignię.
Już wiedziała co się dzieje. Szybka kastracja byłaby zbyt łaskawa.
Napinano powoli sznur, a mężczyzna cierpiał coraz większe katusze.
Następnego dnia usłyszała przeraźliwy, gardłowy ryk i zapadła cisza. Skóra nie wytrzymała.
Doleciał ją swąd przypalonego ciała, kiedy zabliźnia się ranę, ogniem i zapadła w kolejny letarg.
Początkowo nie mogła rozpoznać twarzy w okienku. Chybotliwe światło pochodni powodowało drganie rysów twarzy. Wiedziała tylko, że nie jest to żaden z dozorców.
- No i jak się podobało przedstawienie Hrabino? - Głos baronowej pełen był triumfu i jadu. - Twój dzielny Abelard dojdzie do siebie po zasklepieniu rany i wyruszy jak trubadur z lirą. Piękne zakończenie.
Milczała.
- Milczysz? Nie takiego końca się spodziewałaś. Śledziłam was na tej łące. Przekupić twojego osobistego sekretarza też nie było problemem. Zna twój styl i potrafi podrobić charakter pisma. Pieczęć osobista, to żadna przeszkoda. Oczywiście możesz udowodnić, że ten list to fałszerstwo, tylko po co, skoro tam jest prawda? Ludzie wierzą, w co chcą wierzyć.
Coś głucho uderzyło w podłogę.
- To prezent dla ciebie. Twój książę już jest w moich rękach. Ten dureń Gaskoin odrzucił moją propozycję przeniesienia się do zamku Montafeil. Mógł się uratować. - Zaśmiała się perliście. - Ty za to Heloizą już nie zostaniesz. Weź prezent.
Anna podpełzła do drzwi. Obok leżał mały, skórzany woreczek. Wiedziała, co jest w środku.
- Jesteś szczęśliwa baronowo? - zaszeptała przez wyschnięte wargi.
- Oczywiście.
- A ty chciałaś miłości, czy zemsty?
Teraz baronowa milczała.
- Zabierz to. - Przepchnęła woreczek pomiędzy kratami. - Zemstę masz, a z miłości tylko ten ochłap zimnego mięsa. Ja miałam go razem z nim. Był ciepły i pulsował we mnie. Wynoś się.
Przestała już liczyć dni.
Zapadła w otępienie i nic już nie poruszało się w jej duszy.
Kiedyś próbowała przegryźć zębami żyły, ale zupełnie jej nie wyszło. Może jeszcze iskra życia była zbyt silna?
Kolejny zgrzyt zawiasów i usłyszała głos strażnika.
- Wychodź.
Nie zrozumiała. Gdzie ma wyjść?
- Wychodź z tej nory. - Głos był wyraźnie zniecierpliwiony.
Nie wierząc, że to prawda, zaczęła czołgać się w kierunku otworu. Światło pochodni oślepiło ją.
- Wstań.
Czepiając się ściany powoli wędrowała w górę. Do pewnego momentu, bo zastałe plecy nie chciały się wyprostować. Sprawiały ogromny ból przy każdej próbie rozciągnięcia.
Po kilku minutach stanęła chwiejnie i rozejrzała się.
Przed nią stał jej mąż Ryszard. Był zdegustowany jej wyglądem i zatykał nos perfumowaną chusteczką.
- Teraz jesteś już całkiem podobna do najgorszej ladacznicy z mego miasta.
- Czego sobie życzysz panie?
- Mam z tobą problem. Mimo że okryłaś hańbą nasz ród i mnie, wciąż pozostajesz córką księcia Lotaryngii. Nie mogę ubić cię ja zwyczajną sukę. Poza tym dwór wie, że jesteś zamknięta w klasztorze klarysek w Pad – de – Duc. Ale coś wymyślimy. A raczej baronowa podsunęła mi pewien pomysł.
Anna nie słuchała. Po początkowym bólu poczuła falę szczęścia, że może się wyprostować. Boże, jakie to cudowne uczucie. Stać prosto.
- … więc zawiozą cię do zamku baronowej – usłyszała jak przez grubą belę materiału. - Tam cię podleczą, abyś wyglądała jak hrabina. A później... zachorujesz. i musisz ładnie wyglądać na marach. Bez skazy. - Roześmiał się i zobaczyła w jego oczach znany rys okrucieństwa.
Miesiąc później po Annie w zasadzie nie było widać czasu więzienia. Tylko milczała cały czas, siedząc godzinami przy oknie i co chwila wstawała, aby się wyciągnąć.
Przyjechał książę. Towarzyszyła mu baronowa Rochefort, teraz już jego oficjalna metresa.
- Pani - Zaczął Ryszard. - Czas na ciebie. Jak wspomniałem, nie mogę cię karać tak, jak chcę. Gdybym otruł, ciało zaraz zmieni kolor. Nie mogę zwyczajnie udusić poduszką, jak zrobił Filip Piękny z Małgorzatą Burgundzką. Co to za kara? Parę minut i już. Ale mam baronową, a ona przypomniała mi jak ukarano za zbereźne czyny króla Anglii. Edwarda II.
Baronowa miała rozmarzony uśmiech.
Wszedł kat, trzymając w ręku długi kawałek czereśniowego drewna wydrążony w środku. Dwaj pachołkowie schwytali ją i przygnietli na ławie.
Zdarli ubranie i rozszerzyli nogi.
Kat zabrał się za badanie jej krocza, aż znalazł wejście i brutalnie wepchnął drewno do środka.
Baronowa zaczęła szybko dyszeć i wsadziła sobie rękę w rozcięcie sukni.
Anna zobaczyła, jak mężczyzna sięga w stronę kominka i wyciąga rozżarzony pręt. I zrozumiała.
- No i co baronowo? Znowu coś ciepłego pomiędzy udami? - krzyknęła, a baronowa natychmiast wyjęła rękę z szaty. Grymas wściekłości wykrzywił jej twarz.
A po chwili w Annie de Hinaut, hrabinie Bary i córce księcia Lotaryngii, Jana II, rozpaliło się słońce.
Noc, która nie ma końca
2Pięknie napisane
Ta noc rzeczywiście wydaje się nie mieć końca i ja, jako czytelnik, czuję to, zanurzam się w tym, w tej nocy i w jej wspomnieniach, a także w tym pewnym odrętwieniu bohaterki, jej odsuwaniu się od życia do tego, co było przedtem. Postać baronowej wygląda za to na nieco przerysowaną, ale, jak dla mnie, wydaje się to całkowicie zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę specyficzny przecież w tej sytuacji, punkt widzenia bohaterki.
Tylko na prawdę, na prawdę przydałoby się ostrzeżenie. Miły, letni wieczór i takie coś

Ta noc rzeczywiście wydaje się nie mieć końca i ja, jako czytelnik, czuję to, zanurzam się w tym, w tej nocy i w jej wspomnieniach, a także w tym pewnym odrętwieniu bohaterki, jej odsuwaniu się od życia do tego, co było przedtem. Postać baronowej wygląda za to na nieco przerysowaną, ale, jak dla mnie, wydaje się to całkowicie zrozumiałe, wziąwszy pod uwagę specyficzny przecież w tej sytuacji, punkt widzenia bohaterki.
Tylko na prawdę, na prawdę przydałoby się ostrzeżenie. Miły, letni wieczór i takie coś

Dream dancer
Noc, która nie ma końca
3Dzięki.
Może coś tutaj choć trochę usatysfakcjonuje surowych krytyków
))
O co chodzi z tym ostrzeżeniem?
Może coś tutaj choć trochę usatysfakcjonuje surowych krytyków

O co chodzi z tym ostrzeżeniem?
Noc, która nie ma końca
4Przed tekstem (i w tytule) powinno być przynajmniej 18+ i jakaś informacja o scenach drastycznych.
Z regulaminu:
Jeżeli tekst zawiera wulgaryzmy lub treści nieodpowiednie dla niepełnoletnich, należy koniecznie napisać to tuż nad samym tekstem, podczas umieszczania go na forum. Wzmiankę o tym (w samym temacie) należy pogrubić i zaznaczyć na CZERWONO (przed wysłaniem postu).
Noc, która nie ma końca
5Uu, nie wiedziałem, choć jakiś specjalnie drastycznych scen czy wulgaryzmów tu nie dostrzegam.
Teraz i tak nic nie dopiszę.
Teraz i tak nic nie dopiszę.
Noc, która nie ma końca [18+]
6Dodałam. miro,, postaraj się pamiętać, żeby ostrzegać.
Noc, która nie ma końca [18+]
81. Rozumiem, co masz na myśli, jednak jestem mocno na nie jeśli chodzi o taki opis ciemności. Powiedziałbym o niej, że jest gęsta tylko jeśli istnieje jakieś źródło światła, które nie może przebić tej ciemności - np. światło latarki nie sięga nawet ziemi.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Najgorsza z ciemności. Taka, którą można kroić nożem. Gęsta, oblepiająca ciało i wdzierająca się do mózgu z każdym oddechem, paraliżując ciało.
2. "wdzierająca się do mózgu z każdym oddechem, paraliżując ciało". Ta metafora w ogóle do mnie nie przemawia.
Mrowienie? Rozumiem dreszcz, ciarki, ale dlaczego akurat mrowienie?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Mrowienie przechodziło przez ręce i nogi, wędrowało wzdłuż kręgosłupa i wracało do głowy.
Skąd taki wniosek? Pani hrabina miała już wcześniej wyjątkowo dużo kontaktu ze szczurami i potrafi je rozpoznać po samych odgłosach?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) W kącie coś popiskiwało i słychać było szelest słomy.
Szczury – zatrzęsła się z obrzydzeniem.
Ano szczury. Dobrze, że ich nie widziała.
Czyli wcześniej bohaterka cały czas leżała? Pasowałby o tym wspomnieć.
Przeciwko jego władzy imo zbędne.
To brzmi trochę jakby Ryszard zapamiętał, że się roześmiał.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Roześmiał się tylko.
I najwyraźniej zapamiętał, bo teraz sama stała się częścią tej machiny powolnego umierania.
Jakiej machiny? Anna wie, że jest skazana na śmierć czy coś?
Czegoś mi tutaj brakuje albo to zdanie należy do poprzedniego akapitu.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Przystojnym i dzielnym mężczyzną, który był ulubieńcem hrabiego.
"pod warunkiem, że ktoś specjalnie nie śledzi jego rozwoju" - imo do wywalenia.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Tylko grzesznie zakochanym wydaje się się, że świat nie widzi ich uczucia. Może to i prawda, pod warunkiem, że ktoś specjalnie nie śledzi jego rozwoju.
To do poprzedniego akapitu, sam zapisałbym to inaczej, np. "... to, co chce, nie ważne jakim kosztem".
Bo wróg do niego strzelił? Jest bitwa, chaos. Może to był bełt dokładnie taki sam jakiego używali sojusznicy?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) jego syn zginął zaraz potem w oblężeniu Carssone. Niby nic dziwnego, tylko zastanawiano się po cichu, dlaczego bełt tkwił w jego plecach.
Raczej "nigdy nie napisała listu", "Była zbyt ostrożna", albo nawet "Była zbyt ostrożna, żeby popełnić takie głupstwo".
Do tego bym się przyczepił.
To brzmi jak myśli bohaterki, więc fakt, że list mówił prawdę oznacza, że ktoś czytał w myślach hrabiny?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Najdroższy, kiedy przypomnę sobie nasza miłość w lasku Bauleau, czuję wilgoć pomiędzy udami...
Imo, "pod strażą" i "kompletnie" zbędne.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Zamknięto ją pod strażą we własnych komnatach. Nikt jej nie odwiedzał i kompletnie nie wiedziała co się dzieje i dziać będzie.
W tamtej celi jest okno, jeśli zapadła ta "gęsta" ciemność żołnierze musieli zabrać hrabinę w nocy - nie spała?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Po paru dniach weszło dwóch żołnierzy i zawlekli ją do wieży. Zgrzytnęły zardzewiałe zawiasy drzwiczek, przez które ją wciśnięto i zapadła ciemność.
Zamieniłbym "Przez jakiś czas" na coś, co jasno wskazuje przeszłość wcześniej, na początku czy coś.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Przez jakiś czas pilnowała się, siadała ze skrzyżowanymi nogami, brała drewnianą łyżkę i jadła.
Zazwyczaj nie czujemy własnego smrodu, przyzwyczajamy się.
1. "z udanym współczuciem" imo psuje tę wypowiedź.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) - Taka wielka pani... - powiedział z udanym współczuciem nadzorca i zatrzasnął okienko.
2. "zatrzasnął okienko" jak rozumiem w drzwiach do celi jest okienko do podawania żywności - do tej pory nie było o nim żadnej wzmianki, więc łatwo je pomylić z oknem na ścianie celi.
Brzmi mi to trochę nierealistycznie. Przecież pani hrabina prawdopodobnie pierwszy raz odczuwa ból tego typu - i to jeszcze nie "elegancki" policzek dłonią z pierścieniem ją boli - szczury nadgryzają jej twarz.miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Szczury chodziły po niej, odgryzły kawałek i ucha i nozdrza, ale już nie zwracała na to uwagi.
Co to znaczy? Cóż się zwykle wydobywało?
Co to właściwie znaczy? Imo więźniowi od samego początku podaje się absolutne minimum (hrabina wie jakie jest minimalne zapotrzebowanie ludzkiego organizmu na wodę?). Może jakieś skutki niedoboru wody?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Kiedy podano jej wodę i nawilżała zaschnięte gardło, wyła całą noc, więc ograniczono jej podawanie do minimum.
Więc wcześniej je liczyła...
Więc może niech spróbuje teraz?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Kiedyś próbowała przegryźć zębami żyły, ale zupełnie jej nie wyszło.
Zupełnie jej nie wyszło czyli? Imo istnieje spora różnica pomiędzy
a) samym zamiarem przegryzienia swoich żył, ale brakiem odwagi, żeby się na to zdobyć
b) wgryzieniem się odrobinę w żyły i zatrzymaniem się przez ból
c) gryzieniem żył i przegryzaniem ich, ale nie wystarczająco, żeby się wykrwawić.
Wędrowała w górę po schodach czy coś?
Ten zamek z wieżą, gdzie jest zamknięta hrabina to tak naprawdę klasztor klarysek? Może "drwór myśli"?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Poza tym dwór wie, że jesteś zamknięta w klasztorze klarysek w Pad – de – Duc.
Poważnie? Przecież miała nadgryzione ucho i nos?miro pisze: (ndz 01 sie 2021, 11:08) Miesiąc później po Annie w zasadzie nie było widać czasu więzienia.
Raczej "jakbym chciał".
Otruł co?
Czyli w uniwersum znane są tylko trucizny, które sprawiają, że ciało zmienia kolor, ok.
Czyli jeśli jej ciało zmieni kolor będzie źle, ale jej ciało będzie nadgryzione i oszpecone torturami to ok?
Paskudne rzeczy się dzieją. Gdybyś wzbudził we mnie jakąś sympatię wobec bohaterki pewnie nie byłbym w stanie doczytać do końca.
Generalnie nie moje gusta, ale jeśli celem tego opowiadania było wzbudzenie negatywnych uczuć wobec Ryszarda i baronowej to się udało.
Noc, która nie ma końca [18+]
9Och, dziękuję za zwrócenie uwagi na taką masę błędów.
Pewnie nie mogłeś tego czytać.
Przykro mi ((:
Pewnie nie mogłeś tego czytać.
Przykro mi ((:
Noc, która nie ma końca [18+]
10Z tym, że nie byłbym w stanie doczytać do końca miałem na myśli to, że nieprzyjemnie mi się czyta teksty, które są tylko o męczeniu bohaterów, których lubię.
Pamiętaj też, że moje uwagi to tylko moja opinia, a ja, zwłaszcza jako początkujący, nie głoszę prawdy jedynej i prawdziwej
Zresztą gdyby inny początkujący pisał kompletnie bez błędów pewnie bym się wkurzał, to byłoby nie fair.
Pamiętaj też, że moje uwagi to tylko moja opinia, a ja, zwłaszcza jako początkujący, nie głoszę prawdy jedynej i prawdziwej

Zresztą gdyby inny początkujący pisał kompletnie bez błędów pewnie bym się wkurzał, to byłoby nie fair.
Noc, która nie ma końca [18+]
11Zanim przejdę do komentowania formy, mam kilka pytań.
Szybkie guglanko pokazało, że Jan II książę Lotaryngii nigdy nie miał córki imieniem Anna.
Kilka innych szczegółów też budzi wątpliwości, ale zanim o nich opowiem, chciałabym wiedzieć, jak rozumieć ten tekst. Może pogmerałeś w historii głębiej i wiesz więcej.
Które z wydarzeń i postaci w tym tekście to fakty historyczne, które są przedmiotem spekulacji historyków, a które wymyśliłeś sam?
Spotkałeś się kiedyś z przypadkiem, by karę dla żony za cudzołóstwo należało ukrywać tak, jak królobójstwo?
Skąd pomysł na tak osobliwą karę dla wimowajcy (przywołujesz Abelarda, ale jego wykastrowano potajemnie)?
Szybkie guglanko pokazało, że Jan II książę Lotaryngii nigdy nie miał córki imieniem Anna.
Kilka innych szczegółów też budzi wątpliwości, ale zanim o nich opowiem, chciałabym wiedzieć, jak rozumieć ten tekst. Może pogmerałeś w historii głębiej i wiesz więcej.
Które z wydarzeń i postaci w tym tekście to fakty historyczne, które są przedmiotem spekulacji historyków, a które wymyśliłeś sam?
Spotkałeś się kiedyś z przypadkiem, by karę dla żony za cudzołóstwo należało ukrywać tak, jak królobójstwo?
Skąd pomysł na tak osobliwą karę dla wimowajcy (przywołujesz Abelarda, ale jego wykastrowano potajemnie)?
Noc, która nie ma końca [18+]
12Żadne z tych wydarzeń nie jest historyczne.
Czy ja gdzieś napisałem, że to opko historyczne?
To produkt mojej wyobraźni. Akcja jest po prostu umieszczona w historycznym tle.
Kto chce doszuka się analogii do współczesności bo to obyczajówka.
Doszuka jeśli da radę przeczytać wobec takiej masy błędów
))
Czy ja gdzieś napisałem, że to opko historyczne?
To produkt mojej wyobraźni. Akcja jest po prostu umieszczona w historycznym tle.
Kto chce doszuka się analogii do współczesności bo to obyczajówka.
Doszuka jeśli da radę przeczytać wobec takiej masy błędów

Noc, która nie ma końca [18+]
13Zatem dlaczego znalazła się w nim postać historyczna i nawiązania do trzech kolejnych (lub więcej, tyle zidentyfikowałam, nie jestem ekspertem)?
W jakim świecie dzieje się ta historia?
W jakim świecie dzieje się ta historia?
Noc, która nie ma końca [18+]
14A nie może się znaleźć?!
Ileż to jest książek, gdzie postacie i wydarzenia autentyczne przeplatają się z fikcją literacką.
Masz co najmniej dziwne spojrzenie na literaturę.
Mam podać przykłady takiego misz-maszu?
Ileż to jest książek, gdzie postacie i wydarzenia autentyczne przeplatają się z fikcją literacką.
Masz co najmniej dziwne spojrzenie na literaturę.
Mam podać przykłady takiego misz-maszu?
Noc, która nie ma końca [18+]
15Jak najbardziej. Chętnie je poznam.
Bo znam mnóstwo przykładów misz-maszu przemyślanego, tzn takiego, w którym:
a) fakty przeplatały się z fikcją możliwą, tzn niesprzeczną z faktami (dodano coś, czego prawdziwości nie sposób sprawdzić i nie przeczy to faktom)
b) fakty przeplatały się z obiektami spekulacji historyków
c) fakty przeplatały się z fikcją fantastyczną, której nierealność była jasna od razu
d) fakty podprowadzały akcję do pewnego momentu, w którym następowało wyraźne odstępstwo od historii i dalsza część opowieści toczyła się w duchu "co by było, gdyby" (historia alternatywna).
Nie spotkałam się jednak z opowiadaniem łączącym elementy historyczne oraz elementy fikcyjne łatwe do zweryfikowania i sprzeczne z faktami.
Jaką funkcję spełnia u Ciebie ta szczypta historii? Dlaczego to musi być akurat Jan II z Lotaryngii a nie Fiktolfo II z Nibylurii?