[ZAKOŃCZONA] ela vs isabel vs jagoda139

1
Temat: Zimowa porzeczka
Gatunek: porzeczka ;)
Objętość: max 15k.
Termin: 31 grudnia 2021 r.

Oceniać można przez tydzień od wstawienia, tak więc w tym przypadku ostateczny termin wystawienia oceny to 7 stycznia 2022 r.
Po tym czasie temat zostanie zamknięty, a punkty podliczone.


Każdy oceniający ma do dyspozycji od 0 do 3 punktów dla każdego z tekstów.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

2
TEKST I

„Zapach porzeczki“

Alicja marzyła o tym, żeby zostać pisarką oraz należeć do elitarnego klubu “Liga Sprawiedliwych", który zrzeszał najlepszych autorów w mieście.
- Ach! Gdybym tak była na poziomie Premium Plus. W pakiecie jest legitymacja klubowa z unikalnym numerem, starannie wyselekcjonowane książki, plakat z pisarzem miesiąca, kubeczki oraz torby na zakupy.
- To cóż powstrzymuje? - zapytała Jagoda. Zobacz, taka świnka morska na przykład, chce zjeść selera naciowego. Nie myśli o tym, nie marzy, nie bawi się w teorie. Zjada. Prawda Chrupeczku? - powiedziała i delikatnie podrapała zwierzaka za uszkiem.
- Znowu czytałaś te głupotki new age na fejsie? - zirytowała się Alicja. Może lepiej znajdę dodatkowe zajęcie? – pomyślała.
Sięgnęła po gazetę z ogłoszeniami, która leżała na kuchennym stole. O jest!
"Młoda, zdolna do pracy w marketingu. CV ze zdjęciem całej sylwetki proszę wysyłać na e mail."
- No sorry, ale nie - mruknęła Jagoda.
"Praca dodatkowa: szukam, odpowiedzialnej osoby do sprzątania klubu sportowego…’’
- O! Dobra karma wraca! Nie spodziewam się niesamowitej konkurencji. Zadzwonię tam jutro.
- Karma is a bitch! – stwierdziła, jak zawsze, praktycznie podchodząca do życia, Jagoda.
Od rana padał śnieg. Świat zasypany białym puchem wyglądał bardzo ładnie, tak jakoś bajkowo i słodko. Zimne powietrze za to skutecznie burzyło ten idylliczny obrazek. Śliskie chodniki także.
“Ale zimno! Gdyby nie oferta pracy, nie wyszłabym dzisiaj z domu za żadne skarby” - pomyślała Alicja.
Wysiadła z autobusu. Według mapy w telefonie, trzeba przejść prosto, w lewo i będzie we właściwym miejscu. Przystanęła na chwilę przed drzwiami, rozejrzała się niepewnie dookoła i postanowiła wejść do środka.
- Dobry wieczór. Jestem Alicja.
- Proszę zdjąć buty, przebrać się i wypełnić formularz, podać swoje dane kontaktowe i zapraszam do ćwiczeń.
- Jestem tutaj w sprawie pracy, z ogłoszenia w gazecie - odpowiedziała nieśmiało.
- Proszę usiąść. Wskazał dłonią na krzesełko pod oknem. Za chwilę koniec zajęć, porozmawiamy.
Alicja spojrzała na ćwiczących ludzi. Wykonywali precyzyjnie określone ruchy.
- Ichi, ni, san, shi... - powiedział instruktor. Uderzenie, blok. W prawo, w lewo.
Alicja patrzyła zachwycona jak dwadzieścia kilka osób, wykonuje kata taikyoku. Potem ukłony na koniec zajęć i w końcu, cisza.
Alicja została sama z najładniejszym mężczyzną jakiego do tej pory miała okazję poznać. W ogóle, jak to możliwe, że tacy ludzie istnieją naprawdę, w tej
szarej rzeczywistości, nie tylko w filmach lub książkach? - zastanawiała się, spoglądając na niego ukradkiem.
Facet był idealny. Wysoki brunet o zielonych oczach i doskonałej koordynacji ruchowej. Był jak pantera albo tygrysek albo puma albo lew. Mrrrrrauuuu!
Zachichotała.
Och, tak! Czuła się jak nastolatka na pierwszej randce z wymarzonym chłopakiem. Poziom ekscytacji sto procent. Poziom rozumu - minimalny, wystarczający do funkcjonowania.
Szkoda, że nie wyglądam ładniej. Mogłam założyć koszulkę z dekoltem zamiast świątecznej bluzy z reniferem. A tak, mam do kompletu spodnie dżinsowe oraz czarne kozaczki. I nie zapominajmy o kurtce, w której wyglądam jak ludzik Michelin. Przypomniała sobie, co zwykle na takie gdybania, odpowiadała Jagoda. "Ale ty masz problemy! Po co w ogóle się ubierasz? Co tak patrzysz? No dobra, możesz majtki założyć. W końcu jest zima".
- Co tak panią rozbawiło? - zapytał instruktor podchodząc bliżej. Pachniał obłędnie - drzewem, przyprawami, jaśminem i czarną porzeczką.
- Majtki - wypaliła. Ojej! Nie ważne. W pośpiechu założyła buty, zapięła kurtkę i już gotowa była do wyjścia, kiedy prawie że potknęła się o własne nogi, na szczęście zachowała balans. Trzymał ją w swoich silnych ramionach nie kto inny a przystojny instruktor karate. Alicja czuła na sobie jego uważny wzrok. Zrobiło się jej gorąco i zimno jednocześnie, chyba. Serce biło jak szalone. Wyschło jej w gardle, przesunęła językiem po kształtnych ustach. Spojrzała w jego oczy i zobaczyła tam czyste pożądanie.
- Pieprz mnie! - wyszeptała.
- Z przyjemnością - odpowiedział.
Chwilę później stała przed nim oparta o ścianę i ubrana jedynie w kozaczki. Przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował. Świat zniknął. Były tylko jego usta, język i niecierpliwe dłonie na rozgrzanym ciele. Kiedy delikatnie wsunął palec między jej uda była zachwycona. Pieścił ją tak, że najlżejsze nawet dotknięcie powodowało ból i przyjemność jednocześnie.
- Proszę, proszę! Nie wytrzymam dłużej.
- Tak? Wszedł w nią jednym, mocnym pchnięciem. Wspólny rytm rozkoszy uniósł ich ze sobą do słodkiego finału.
- Chcę jeszcze - powiedziała zadowolona.
- To życzenie mogę spełnić.
*
Mieszkanie na trzecim piętrze było urządzone przytulnie. Dziewczyny siedziały przy stole w kuchni. Za oknem kolejny dzień padał śnieg. Ciężkie, białe płatki zakrywały świat.
- Wiesz, Jagoda, za miesiąc będę mieć pieniądze na opłaty wymagane w klubie pisarzy - powiedziała Alicja i wypiła łyk kawy z mlekiem i dwiema łyżeczkami cukru.
- Świetnie! - odpowiedziała współlokatorka. A jak tam pan instruktor? Tak słodki, jak ta szarlotka? - spojrzała na talerzyk z ciastkiem.
- Uhm. W dodatku jest z każdym dniem ładniejszy. Za kilka dni mamy przyjęcie świąteczne, dostałam zaproszenie. I nie wiem, czy powinnam pójść czy lepiej nie.
- O, będzie romans! Wyznasz mu swoje gorące uczucia? Opowiesz, o tych samotnych nocach w zimnym łóżku kiedy jedynym źródłem ciepła były marzenia o nim?
- No coś ty! Elektryczny grzejnik wstawiłam do pokoju – odpowiedziała zawstydzona. Damian jest cudny. Ma całe stado kobiet, które za nim przepadają. Lilka, na przykład, blondyna, miseczki DD. Ty wiesz jak ona wysoko kopie?
Przyjaciółka, parsknęła śmiechem.
- I jeszcze Monika, jest ruda i ma taaakie długie nogi. A najgorsze, że obie są ładne. Westchnęła żałośnie. On nie zwraca na mnie uwagi. Tylko oficjalnie, "dzień dobry - do widzenia" – powiedziała zrezygnowana Alicja.
- “Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń...” – zanuciła Jagoda.
*
Alicja uderzyła pięścią w worek treningowy, zawieszony na haku, przy ścianie. Z obserwacji wynikało, że nie jest to skomplikowane. Jednak źle ułożyła dłoń i zamiast wyprowadzić cios, palce ześlizgnęły się z materiału. ‘’Bardzo dobrze Lilka. Świetnie Lilka. Znakomicie Lilka. Lilka to, Lilka tamto! Pocałuj mnie w dupę Lilka!’’. Uderzyła jeszcze raz, tym razem mocniej. Dla odmiany bolała ją lewa ręka.
- Wypraszam sobie, tego nie mówiłem – stwierdził rzeczowo męski głos.
- To pora nadrobić zaległości - odpowiedziała ironicznie.
Alicja była wściekła jak osa. Kompletnie, absolutnie bez sensu, no ale! To wszystko jego wina. Ech!
Zrobiła jeden krok w stronę wyjścia i drugi. Nie zatrzymywał jej wcale, tak jak miała nadzieję. Nie wypowiedział żadnych dramatycznych słów, nie błagał żeby została i nie wyznał dozgonnej miłości. Zamiast tego usłyszała głośny śmiech. Przyspieszyła więc kroku i trzasnęła drzwiami, ze złości.
Kiedy dojechała do domu, poszła od razu do swojego pokoju.
– No cześć – powiedziała Jagoda. Ciebie też miło widzieć. Rzuciła torebkę na dywan, zdjęła płaszcz i buty, po czym położyła się na łóżku. Za jakiś czas, usłyszała natarczywe pukanie do drzwi.
- Daj mi spokój. Nie jestem w nastroju. Ten idiota, zapomniał, że istnieje. Czy ja jestem łatwa?! On mnie nieee lubi! - powiedziała i głośno wydmuchała nos w chusteczkę.
- Ekhm, ten idiota, właśnie czeka pod drzwiami do twojego pokoju – spokojniepowiedziała Jagoda. To sobie pogadajcie, jakby co, idę do Biedronki, po bułki.
- O dwudziestej drugiej?! Ty weź nie denerwuj mnie! - krzyknęła Alicja.
===================================================================================
TEKST II

„Pierwszy śnieg”

Właściwie nigdy nie zauważał ani nie zapamiętywał osób, które brały u niego lekcje tańca, wszystkie zlewały się w jedną, bezkształtną, szarą masę – ale Claudię zapamiętał od razu. Była zupełnie inna, niż ci, których przychodziło mu szkolić na parkiecie; owszem, tak jak wszyscy pozostali wpatrzona w niego jak w obraz, ale przyjechała sama, bez partnera, co w zasadzie nigdy się nie zdarzało, tańczyła wyraźnie słabo i po amatorsku, ale najwyraźniej wcale nie przeszkadzało jej to w wykupieniu na indywidualne zajęcia właściwe całego wieczornego bloku zajęć na prowadzonym przez Miszę obozie szkoleniowym. I gdyby jeszcze naprawdę próbowała jak najwięcej się w ich trakcie nauczyć – ale nie, najwyraźniej ani jej pieniądze, ani czas ich obojga nie znaczyły dla Claudii zbyt wiele, bo większość z opłaconych przez nią godzin po prostu przegadali, i ku zdziwieniu Miszy szły im te rozmowy zupełnie tak, jakby znali się całe życie, a nie zaledwie jeden wieczór.
Bo w Claudii kryło się coś, czego Misza nie potrafił zdefiniować, a co bez wątpienia przyciągało go do tej dziewczyny jak magnes i nawet przez ten krótki czas zdążyło zamącić mu w głowie do tego stopnia, że nie potrafił tak po prostu się pożegnać, kiedy ostatni z trzech obozowych dni dobiegł końca. Mało to było profesjonalne i doskonale wiedział, że nie powinien w tak wyraźny sposób wyróżniać nikogo spośród uczestników, ale w odpowiedzi na ledwo zauważalną sugestię Claudii właściwe samo jakoś tak wyszło, że zaproponował jej odprowadzenie aż do hotelu Metropol, w którym się zatrzymała.
Przecież każdy na moim miejscu zrobiłby dokładnie to samo, Misza próbował usprawiedliwić się sam przed sobą, kiedy niespiesznie przemierzał z Claudią opustoszałe już i mroczne ulice i zaułki miasta. Przecież każdy by ją odprowadził, Moskwa zimową nocą to nie jest najlepsze miejsce dla samotnej młodej kobiety, tłumaczył sobie, usilnie odganiając myśl, że przecież wystarczyłoby wezwać taksówkę, żeby dziewczyna cało i bezpiecznie dotarła z sali treningowej pod same hotelowe drzwi.
Tymczasem zawędrowali już na Plac Czerwony, zupełnie o tej porze opustoszały, poza ich dwojgiem na próżno było szukać jakiegokolwiek człowieka – i tylko do nich należał widok na zasypaną wciąż jeszcze nietkniętym śniegiem przestrzeń, podświetlone mury i wieże Kremla, podobną do ciastka z kolorowym kremem cerkiew...
- Wow, jest zupełnie tak, jak na zdjęciach. - Claudia uśmiechnęła się do Miszy, zachwycona widokiem, który właśnie się przed nią rozciągał. - Chociaż nie, na żywo to wszystko jest o wiele ładniejsze!
Wtem z bezgwiezdnego, ciemnogranatowego nieba zaczął padać śnieg, ogromne, podobne do ptasiego puchu płatki powoli tańczyły w powietrzu sobie tylko znaną, tajemniczą choreografię.
- Misza, zobacz!
Claudia, zachwycona, stała z uniesioną głową, łapiąc białe płatki na wyciągnięty język, śnieżny puch osadzał się jej na futerkowej czapce, huśtał na długich rzęsach...
- Nigdy wcześniej nie widziałam śniegu – odezwała się w końcu, może i niepotrzebnie, bo przecież rozmawiali o jej życiu na Malcie i o tym, że od urodzenia jakoś nigdy nie miała okazji trafić w żaden z rejonów świata obdarzonych przez naturę prawdziwą, mroźną zimą. - To znaczy, właściwie to widziałam go już przedwczoraj, od razu na lotnisku, ale wiesz, o co mi chodzi…
Misza patrzył na nią oczarowany; wydawała się tak nierzeczywista, zimowa rusałka otoczona rojem śnieżynek, wirujących w złotawym świetle latarni – i nagle dotarło do niego, że jest w Claudii zakochany, że wcale nie chce, żeby wyjeżdżała i że w ogóle nie liczy się dla niego to, jak słabo ona tańczy, bo to właśnie z nią chce dzielić parkiet – i całe życie. Zapomniał już, jak to jest cieszyć się z drobiazgów, a właśnie ona na nowo mu to pokazała…
- Chodź! - Misza, niewiele myśląc, rzucił się na wznak w puszysty śnieg, a za chwilę dołączyła do niego i Claudia, tak jak i on machając rozłożonymi szeroko rękami i nogami, kreśląc kontury dwóch ni to ptaków, ni aniołów – a po pustym placu niósł się radosny śmiech ich obojga.
- Naprawdę chcesz wracać?... – Misza niespodziewanie pochylił się nad Claudią, wsparłszy na łokciu; patrzyli sobie teraz w oczy, dziewczyna widziała, jak mężczyzna się uśmiecha.
I nie protestowała, kiedy w końcu, delikatnie, jakby pytając ją o zgodę, dotknął ustami jej warg, z cichym jękiem poddała się pocałunkom; tysiące płatków śniegu zatrzepotało nagle w jej brzuchu, kiedy pozwoliła Miszy wtargnąć do swoich ust. Zanurzyła palce w jego włosach i zamknęła oczy, oszołomiona przepełniającą ją mieszanką szczęścia, pożądania i niezwykłej czułości, jakiej mimo wszystko nie spodziewała się teraz doświadczyć.
- Tak długo na to czekałam...
Bo Claudia zakochała się w Miszy już dawno, wtedy, kiedy po raz pierwszy zobaczyła go na którymś z turniejowych nagrań zamieszczonych w internecie, i już wtedy zdecydowała – bo tak, to była decyzja, dziewczyna nie dopuszczała do siebie choćby cienia myśli, że może się to nie udać – że prędzej czy później nastąpi dokładnie to, co właśnie teraz razem przeżywali.
Gdzieś znikł cały świat, otaczająca ich Moskwa, odlatujący za kilka godzin samolot do Valletty – i nie liczyło się dla nich dwojga już nic oprócz ich samych, pożądania i pragnień, które ich przepełniały. Claudia nie protestowała, kiedy Misza powoli rozpinał guziki jej kurtki i podciągał sweter - ani kiedy gorący język dotknął napiętej skóry jej brzucha, kreśląc na niej zawiłe, wilgotne wzory, coraz wyżej i wyżej, po to, żeby urwać się nagle – a za chwilę jego miejsce przejęło nieoczekiwane muśnięcie garścią śnieżnego puchu, złączone z dotykiem silnej, męskiej dłoni.
Claudia drgnęła, zaskoczona nagłym, wręcz parzącym chłodem – ale nie zaprotestowała, z ciekawością i wyczekiwaniem poddała się nieznanej pieszczocie, która okazywała się być w przyjemna w niepokojący, całkiem odmienny od dotychczasowych doznań sposób. Dotyk ciepłego języka, śnieżny, kąsający chłód i męskie dłonie splotły się w jedno, wędrując po ciele dziewczyny – aż wreszcie zanurzyły się pod spódniczkę, niespiesznie pieszcząc nagą skórę uda, odsłoniętą przez pończochę – i nieruchomiejąc na skraju majtek.
Misza pytająco spojrzał Claudii w oczy, gotów wycofać się w każdej chwili – ale ona właśnie na to czekała, tego pragnęła. Rozchyliła uda, dając wolną drogę palcom mężczyzny, wciąż jeszcze chłodnym od trzymanego przed momentem śniegu, i śmiało wsuwającym się pod delikatną koronkę.
Claudia jęknęła głośno, prężąc ciało jakby prosząco, zanurzyła palce w jasnych włosach Miszy, pieszczącego jej kobiecość; nie żałował czułości i uwagi, kolejnych muśnięć i dotknięć. Zajmował się ciałem dziewczyny uważnie, bez pośpiechu, śledząc każdą jej reakcję, palce ostrożnie wędrowały dalej i głębiej, w najintymniejsze, wilgotne zakamarki, umiejętnie prowadząc w obszary coraz to większej przyjemności. Claudia nie panowała już nad sobą, raz po raz z jej ust wyrywały się przepełnione zadowoleniem jęki i westchnienia, pragnienie niemal boleśnie pulsowało w dole brzucha – aż wreszcie spełnienie gorącą, gwałtowną falą rozlało się po całym jej ciele...
- Proszę pani, zaraz lądujemy. - Lekkie potrząśnięcie za ramię wyrwało Claudię z głębokiego snu.
Dziewczyna niechętnie wracała do rzeczywistości. Moskwa i Misza zniknęli, rozpływając się niepostrzeżenie w resztkach sennego marzenia i ustępując miejsca jak najbardziej rzeczywistemu samolotowi i stewardessie, która z wyuczoną, zawodową życzliwością wciąż jeszcze pochylała się nad zaspaną pasażerką.
- Bardzo proszę wyprostować fotel, zapiąć pasy i odsłonić okno…
Claudia, zupełnie już rozbudzona, niecierpliwie podciągnęła roletę i wyjrzała na zewnątrz.
Nocna Moskwa, rozświetlona tysiącami świateł, rozciągała się w dole, całkiem blisko i na wyciągnięcie ręki – i tak samo na wyciągnięcie ręki był już obóz szkoleniowy i lekcja z Miszą, opłacone z gromadzonych długimi miesiącami oszczędności.
Claudia uśmiechnęła się do swoich myśli.
Wierzyła, że jej sen niebawem się spełni.
===================================================================================
TEKST III

"Jaka piękna zima!"

Ciemny, świerkowy las wyraźnie odcina się od oblanej blaskiem księżyca ośnieżonej hali. Biały puch jest gładki, równy, nieskalany.
Spomiędzy drzew, dłonią strącając śniegowe czapy z gałęzi, wybiega drobna postać. Czarne włosy wyraźnie kontrastują z wszechogarniającą bielą, bose stopy zapadają się w śnieg. Kobieta tańczy, wydeptując coraz to większe koła. Błękitna sukienka w kwiaty unosi się przy każdych obrocie, ukazując coraz więcej i więcej bladej skóry. Ręce rozłożyła szeroko. Jej śmiech niesie się echem po górskich szczytach.
Zatrzymuje się i wyciąga przed siebie dłonie. Z zaciekawieniem patrzy na zdmuchnięte z drzew płatki, które opadają na szczupłe palce. Podziwia wyjątkowe kształty nietopiących się kryształów.
– Jak dziwnie! – stwierdza. – W ogóle nie są zimne!
Tak. Jej skóra już nie promieniuje ciepłem. Serce przestało pompować gorącą krew.
– Jak dziwnie! – stwierdza ponownie. – Tyle dźwięków!
Słyszy zwierzęta przedzierające się między drzewami, słyszy szum gałęzi na wietrze. Słyszy, jak gdzieś w oddali, osuwający się śnieg zabiera ze sobą pnie, łamiące je jak zapałki.
– Cudownie – szepcze.
Ponownie zaczyna wirować, zamaszystymi ruchami rozrzucając dookoła biały puch. Czarne pasma włosów tańczą na wietrze w rytm jej kroków. Zadziera głowę i z podziwem patrzy na błyszczące na niebie gwiazdy. Rozkłada ramiona i opada w objęcia śniegu.
Chichocze, energicznie rozgarniając puch ramionami. Góra, dół, góra, dół. Zamiera na chwilę i marszczy brwi.
– Jeszcze nogi! – stwierdza triumfalnie.
Szczupłe kończyny rozgarniają śnieg. Prawo, lewo, prawo, lewo.
– Tak, teraz dobrze – mówi, ostrożnie wstając.
Obraca się i przekrzywia głowę, podziwiając idealnego śnieżnego anioła. Przez myśli przemyka jej ironia tego dzieła. Boski posłaniec odciśnięte przez kogoś, komu podobno przeznaczone jest już tylko piekło. Nie poświęca jednak tej myśli zbyt wiele uwagi. Nie przyszła tutaj rozważać takich rzeczy.
Wciąga powietrze. Czuje zapachy zimy. Zapachy lasu.
– Czysta rozkosz – szepcze rozmarzona. – Ta dziwna, charakterystyczna woń mrozu, igliwie, dym... – Marszczy brwi i pociąga zaskoczona nosem. – Dym?
Typowy zapach wydobywający się z ludzkich kominów. Ktoś zbudował tu chatkę? – rozważa w myślach. Uśmiecha się do siebie. Planowała tylko wypocząć na świeżym śniegu, ale przecież nie odmówi posiłku! Zrywa się do biegu, stopy raz za razem zapadają się w miękki puch, kwiecista sukienka łopocze w pędzie.
Domek jest przepiękny. Drewniana chatka pośrodku niczego, brązowa plama na białym płótnie. Kobieta zatrzymuje się na chwilę, podziwiając widok jak z pocztówki. Niespodziewany prezent od losu. Oblizuje pełne wargi na myśl o tym, jak pyszny będzie posiłek spożyty w tak cudownym miejscu.
Podchodzi i cicho puka w rzeźbione drzwi. Kroki, zgrzyt zamka i w progu pojawia się zaskoczona męska twarz. Przygląda się przez chwilę bladej dziewczynie, a ona odpowiada tym samym. Podoba jej się mocna linia jego szczęki i skóra w pięknym, śniadym odcieniu. Podobają zimno błękitne oczy i włosy na długość kilku centymetrów, akurat żeby wpleść w nie palce. Kobieta błyskawicznie podejmuje decyzję: nasyci dziś dwa rodzaje głodu.
– Kim ty... – wydusza mężczyzna. Zamiera, oceniając jej strój. – Zamarzniesz! Wejdź, jak ty...
Nie pozwala mu skończyć zdania. Przywiera do ciepłych ust, wpychając go jednocześnie do środka. Ten odpycha ją gwałtownie.
– Co...
Słowo przeradza się w krzyk, gdy przybyła wgryza się w rękę opartą na jej ramieniu.
– Spokojnie, zaraz przestaniesz myśleć – mówi cicho, wyciągając kły z jego skóry.
Patrzy na nią zdezorientowany, a ona zrzuca z siebie sukienkę i rozgląda z zaciekawieniem po wnętrzu. Ogień w kominku, skóry zdobiące drewniane ściany. Czuje znajomy zapach kakao ze stojącego na sporym stole kubka. Pociąga drobny łyk i krzywi się z niesmakiem.
– Tak, teraz słodyczy muszę szukać gdzie indziej.
Podchodzi do płonących drew i wyciąga w ich stronę dłonie. Prawie dotykając tańczących płomieni, nadaje swojej skórze chwilowe ciepło. Odwraca się do zdezorientowanego mężczyzny, który uważnie bada wzrokiem krągłości jej bladej skóry.
– Chodź do mnie – szepcze zalotnie.
Mężczyzna, ku swojemu zaskoczeniu, robi krok w przód i jakby w półśnie podąża do czekającej kobiety. Zdezorientowany zerka na swoją rękę, na palce, po których powoli spływa krew.
– Co mi się stało? – pyta niepewnie.
– Ciii – uspokaja go. – To tylko sok. Porzeczkowy.
– Sok... Tylko sok... – powtarza.
– Tak. Nic złego. – Pochyla się i zlizuje czerwony płyn. Jej usta błyszczą, jak pociągnięte szminką. Wspina się na palce i całuje mężczyznę.
– Słodki, prawda? – pyta.
Nie czeka na odpowiedź, unosi usta do jego ucha. Delikatnie przygryza płatek, a następnie zlizuje kroplę krwi. Mężczyzną wstrząsa dreszcz.
– Rozbierz się – szepcze przybyła, cofając się o krok.
W bezruchu obserwuje, jak tamten powoli, jakby niepewnie, zdejmuje kolejne elementy ubioru. Krytycznie ocenia nagie, umięśnione ciało. Lekkim, tanecznym krokiem podchodzi i przykłada dłoń do opalonej piersi. Delikatnie popycha, zmuszając go do zrobienia kroku w tył. Kolejne popchnięcie, kolejny krok. Jego nogi trafiają na szeroki fotel.
Popycha mocniej, mężczyzna opada na skórzaną poduszkę.
Kobieta siada na jego udach, obejmując je z obu stron kolanami. Delikatnie oblizuje opaloną szyję, a nagimi biodrami kręci delikatne kółka. Uśmiecha się, czując, że mężczyzna reaguje. Jej język schodzi niżej, pieści szeroką pierś, otacza jasnobrązowe sutki. Mężczyzna drży. Kobieta unosi się odrobinę, a potem opada. Obydwoje jęczą.
– Złap mnie za biodra – mruczy wprost do jego ucha.
Ciepłe dłonie obejmują zimną skórę. Kobieta powoli się porusza. Góra, dół. Jego ręce nadają tempo jej ruchom. Czuje, jak serce mężczyzny przyspiesza. Pochyla się, wplata palce w miękkie włosy. Odchyla jego głowę, oblizuje bok szyi, a potem wbija kły. Ssie słodki płyn, cały czas poruszając biodrami. Mężczyzna jęczy, ale ona wie, że nie jest to jęk bólu. Czuje to w wypełniającym ją cieple. Odsuwa usta. Krew powoli wypływa z niewielkich otworów. Wgryza się obok. A potem raz jeszcze. Mężczyzna zamiera w bezruchu, z palcami ciągle zaciśniętymi na jej szczupłej tali.
Kobieta unosi się na kolanach, a następnie staje na ziemi. Robi krok w tył i przygląda się mężczyźnie krytycznie. Pochodzi i przesuwa dłonią po spływających na pierś strugach krwi. Taka piękna czerwień, ale czegoś jej brak – myśli, ssąc pokryte słodyczą palce.
– Ach, przecież to takie oczywiste! – stwierdza nagle radośnie.
Łapie go za dłoń i pociąga w stronę drzwi. Naciska klamkę i do środka wdziera się zimne powietrze. Mężczyzna zatrzymuje się gwałtownie.
– Wszystko dobrze. Chodź – zachęca kobieta.
Wyciąga go na zewnątrz. Krew spływa po nagiej piersi, drobne strumyki mkną również po palcach. Czerwone krople opadają, znacząc każdy jego krok wyraźnym śladem. Jak rozsypane na bieli owoce. Mniejsze i większe. Wiśnie i porzeczki na śniegu.
Kobieta ciągnie go dalej, tam, gdzie śnieg jeszcze nie został naruszony ludzką, ani nieludzką stopą.
Popycha go, śniade ciało upada w miękki puch. Obserwuje go przez chwilę, rozkoszując pięknem nagiej skóry odcinającej się od bieli. Mężczyzna spogląda na nią rozmarzonym wzrokiem. Już nie może poczuć zimna. Zbyt wiele jadu krąży w jego żyłach, zbyt wiele krwi opuściło ciało. Nawet nie zdaje sobie sprawy, że z roztapiającymi śnieg czerwonymi strużkami, opuszcza go życie.
Kobieta opada na jego pierś, zimny język pieści coraz zimniejszą skórę. Ciepła, słodka krew, lodowate krople z topniejącego śniegu. Mruczy z rozkoszą.
– Zawsze kochałam zimę – szepcze. – Jest taka piękna. A krew tak cudownie wygląda na bieli.
Liże go po szyi, delikatnie, czule, a potem ponownie wbija kły. Mężczyzna jęczy z rozkoszy. Kobieta odsuwa się i podziwia, jak świeża krew wsiąka w śnieg.
– Takie piękne. – Przesuwa dłoń, zgarniając na nią, mokry, czerwony puch. Oblizuje palce i cicho chichocze. – Jak lody... Szkoda, że nie mam rożka!
Zbiera więcej śniegu i formuje różową kulę. Liże ją powoli, ciągle wybuchając śmiechem. Mężczyzna wydaje z siebie cichy jęk.
– Ach, też chcesz? – pyta kobieta szczebiotliwie. – Proszę.
Przykłada śniegową kulę do siniejących ust. Mężczyzna niepewnie bierze kęs. Kobieta znów się śmieje. Zostawia topniejącą śnieżkę na piersi swojej ofiary i lekko wstaje. Wiruje, łapiąc na wyciągnięte dłonie płatki śniegu. Oddala się i przybliża do mężczyzny, a naga, umazana krwią skóra, zdaje się odbijać promienie księżyca. Staje obok leżącego na śniegu mężczyzny, nachyla się, przekrzywia głowę, jakby oceniała swoje dzieło.
– Cudowny – mówi, patrząc z zadowoleniem na czerwieniącą się od mrozu skórę.
Układa się przy jego boku, wiercąc i moszcząc jak kotka. Unosi do góry jego ramię i zlizuje krew z siniejących palców. Przykłada głowę do szerokiej piersi.
– Wiesz – mówi cicho. – Zawsze lubiłam słuchać dźwięku umierającego serca. Najpierw tak rozpaczliwie trzepocze w piersi, aby potem powoli poddać się i ucichnąć. Twoje teraz właśnie traci siły. Już za chwilę będzie tak martwe jak moje. Ale ty już nie wstaniesz, wiesz?
Mężczyzna nie odpowiada. Zamknął oczy i tylko delikatny obłok pary wydobywający się z sinych ust wskazuje na to, że jeszcze żyje. Leżą w bezruchu na naznaczonym krwią śniegu. Opalona sylwetka i blade, wtulone w niego ciało. Czarne włosy rozsypane na śniegu.
W końcu kobieta podnosi się powoli i spogląda na leżące na śniegu zwłoki. Słyszała, gdy jego serce stanęło. Wraca do chatki, podnosi swoją sukienkę i szybko wciąga przez głowę. Ostatni raz pochodzi do mężczyzny i podziwia jego skórę, odcinającą się od śniegu. Z uznaniem obserwuje czerwone ślady, rozpływające się dookoła.
– Będziesz piękny, aż do wiosny – mówi czule. Nagryza swój nadgarstek i skrapia pierś mężczyzny oraz śnieg wokół swoją krwią. – To odgoni zwierzęta. Szkoda by było... Takie piękne.
Odchodzi, nie oglądając się za siebie.
Pomiędzy drzewa, dłonią strącając śniegowe czapy z gałęzi, wbiega drobna postać.
Ciemny, świerkowy las wyraźnie odcina się od oblanej blaskiem księżyca ośnieżonej hali. Biały puch skalała śmierć.
===================================================================================

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

3
Po pierwsze - czy Wy się dziewczyny umówiłyście, że teksty napiszecie tak, że nie będą anonimowe, czy to wszystko zmyłki?
Oceniam walory, oczywiście, tylko czysto literackie, a nie porzeczkowe.

Tekst 1: 1 pkt
Napisany trochę bałaganiarsko, jakby na ostatnią chwilę. Chaotycznie i sztampowo.

Tekst 2: 2pkt
Napisany porządniej, literacko wyższy poziom, ale to też jest sztampa, tylko lepiej podana - no i zakończenie :/

Tekst 3: 3pkt
Dobrze napisane, odbiega od pozostałych wyjściem poza ramy porzeczki - nie wiem, czy powinienem to brać pod uwagę, bo nie wiem, jak się dziewczyny umówiły na warunki bitwy. Tekst jest najmniej porzeczkowy, ale może przez to też dla mnie najstrawniejszy.
http://radomirdarmila.pl

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

4
Tekst nr 1 - 1 pkt. Porno i duszno. Nie wiem kto bardziej chciał wyskoczyć z kozaczków, autorka czy bohaterka? :)
Tekst nr 2 - 2 pkt. Nieco lepiej, ale bez fajerwerków.
Tekst nr 3 - 3 pkt. Niezły warsztatowo, najlepszy z trzech.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

5
T1:
Gdyby to był film, byłaby to komedia romantyczna, bardziej w stronę komedii. W sumie czytam i nie wiem o czym. No tak, bułki z Biedry uratowały sytuację.

Autorka: Ela.

1 punkt.


T2:
No, to taki romans romans dla młodych kucharek. Spoko, że sen, który jest zwiastunem czegoś, co będzie, a nie, który zabija to, co było. Tu bardziej porzeczkowo.

Autorka: Isa

1,5 punktu.


T3:
Tu już nawet czytałam z zaciekawieniem, wręcz jakiś strzęp fabuły. Ale minus na postać, która robi, co robi tylko dla zabawy. Nie ma kosztu, nie ma mojego zainteresowania. Porzeczka taka se, choć plus, że w innym entourage'u niż realistyczny.

Autorka: Dżaga.

2 punkty.
Dzwoń po posiłki!

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

6
Tekst I - nie, ani tu porzeczki, ani innych (dla mnie) ciekawych aspektów. Mam wrażenie, że tekst pisany na kolanie, trochę tak "na aferę" (wrzucamy piłkę na pole karne i zobaczymy, czy uda się strzelić gola :D). Jeden punkt za odwagę.

Tekst II - troszkę lepiej, ale niedużo, właściwie lepiej o styl, bo ten jest w porządku, pomijając harlequinowe ozdobniki w rodzaju "pieszczącego jej kobiecość". Reszta to niestety schemat w schemacie w schemacie, parafrazując Sapkowskiego (który co prawda mówił o fincie). No, ale i seksy są, i jednak lepiej napisane - półtora punktu się należy.

Tekst III - mam problem. Bo to jest tekst o kaliber lepszy od pozostałych, w zasadzie powiedziałbym, ze jest bardzo dobry, tylko nie gra mi nierówny styl. Raz jest wysoko, literacko, ładnie opowiadana historia odarta z sentymentu, a jednak pozostająca po właściwej stronie smaku - a raz autorka raczy mnie takimi chwytami rodem z taniej fantastyki, np. " – Ach, też chcesz? – pyta kobieta szczebiotliwie. – Proszę." W dodatku nawiązanie do porzeczki jest tu niepotrzebne, wystarczy sam kontekst, to jest przegięte i w zasadzie mnie tylko psuje odbiór. Byłbym jednak niesprawiedliwy, nie doceniając zamiarów i wykonania. Odbieram pół punktu za nierówny styl, ale jednak podoba mi się ten tekst, w dodatku jako jedyny rozgrywa znane motywy - należy mu się dwa i pół punktu.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

7
Tekst I: 1 pkt. Chaotyczny i imo bez klimatu. Nie do końca wiem, o co w nim chodziło. Komedię? Groteskę?
Tekst II: 1,5 pkt. Nie podobała mi się schematyczność i końcówka, która popsuła to, co mogło się jeszcze uratować.
Tekst III: 3 pkt. Spójny, klimatyczny, z pomysłem. Niestandardowe podejście do tematu. No i zabawa z porzeczką :D
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

8
Tekst I - Zupełnie nie przypadło mi do gustu. Może miejscami uśmiechnęłam się przy jakimś dialogu, ale generalnie niestety chaotyczne i nudne. W moim odczuciu nie wypełnia warunków bitwy - ani to porzeczka, ani zimy w tym nie czuć. Gdzieś uciekły opisy i klimat.

Tekst II - Miałam pochwalić za to, że przynajmniej rola faceta wyszła poza przyrząd do bolcowania - dostał trochę miejsca na refleksję nad sytuacją itd. - no ale wyszło na to, że jednak nie. Zakończenie z kategorii "a to był tylko mokry sen" moim zdaniem niestety rozwala tekst. Opisy ładne, plastyczne, klimatyczne. Miejscami piętrowe zdania trochę by trzeba doszlifować, bo się posypały albo ciężko czytały, ale generalnie językowo dobrze. Najbardziej porzeczkowo ze wszystkich tekstów, zima też uczciwie jest.

Tekst III - Mam mieszane uczucia. Z jednej strony fajnie, że tekst ucieka od schematu typowej porzeczki, z drugiej mam wrażenie, że za bardzo postanawia zostać sceną, która mogłaby być spokojnie w każdej książce Forgotten Realms czy podobnej fantasy. Tam, gdzie opko próbuje być porzeczką, niekoniecznie jest na nią pomysł. Przez połowę tekstu miałam wrażenie, że opisy lecą na przemian: "mężczyzna jęczy/wampirzyca liże krew/mężczyzna jęczy/wampirzyca liże krew inaczej". To moim zdaniem za mało, by nazwać tekst erotykiem. Na plus ładne, klimatyczne opisy otoczenia, postaci itd. Zimę się czuło.

Punktacja:
Tekst I - 0,5
Tekst II - 2
Tekst III - 2
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

9
Tekst I.
Nie ma tu erotyki, nie ma fajnego seksu. Jest tylko taki bieda-seks, trochę byle jaki i przypadkowy. Coś tam się zdarzyło bohaterom w przerwie czy po treningu, w sumie bez większego znaczenia. Nie jestem pewna, czy to efekt pośpiechu przy pisaniu, czy raczej żartobliwej konwencji, przyjętej przez autorkę. Opowiadanie erotyczne może być równocześnie zabawne, ale to jednak wysoki poziom trudności, gdyż wymaga łączenia elementów, które niekoniecznie do siebie pasują.
1 punkt.
Tekst II.
Erotyki więcej, a cała sytuacja taka słodko-romantyczna, schematyczna wprawdzie, lecz nieźle się czyta. Zazgrzytało mi zakończenie, nawet nie dlatego, że "to tylko sen", lecz dlatego, że do tego momentu zwrotnego narracja była stricte realistyczna i na początku prowadzona z punktu widzenia mężczyzny, który potem okazuje się postacią śnioną. Oniryzmu w tym nie ma za grosz, więc końcowy twist zupełnie mnie nie przekonuje.
2 punkty.
Tekst III.
Całkiem zgrabne opowiadanie. Podoba mi się wampirzyca w wersji figlarnej, gdyż ta sama akcja utrzymana w konwencji mhrrrocznej namiętności byłaby sztampą nie do wytrzymania. A tak - jest lekko, swobodnie i wzrusza dbałość wampirzycy, żeby jej ofiara pięknie się prezentowała na śniegu aż do wiosny. Jak na mój gust, trochę za dużo zabawy krwią i śniegiem, takiej właściwie nadmiarowej.
2,5 punktu.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

11
T1. No, jest tu straszny chaos, ale taki życiowy - cały tekst jest rozedrgany, bez początku i końca. Chętnie powtórzę za Rubią, że jest tu bieda-seks, nie ma erotyki. Mnie ujmują dialogi - są zasłyszane, najbardziej naturalne i prawdziwe ze wszystkich tekstów bitewnych. Daję 1 punkt, bo jest mi to jakoś bliskie.
T2. Tu mamy tekst najlepszy literacko, ale zamknięty w klamrze strasznej kliszy - nie, tak się nie bawimy z czytaczem. Ode mnie 1,5 za wrażenia.
T3 Mam problem z tym tekstem, jest nierówny, jak sinusoida: od dobrego pisania po dolne stany średnie, strasznie to rzuca się w oczy. Przy czym jest to tekst gryzący temat od trochę innej strony, dlatego daje 2 punkty.
Podsumowanie:
T1. Ostatecznie daję 1,5 punktu, bo tekst jest ze świata, który lubię.
T2 1,5 punktu
T3 2 punkty
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

13
1. Polubiłem Alicję, taka głupio-śmieszna, ale też szybka i zdecydowana w swoich poczynaniach. Historia fajna, lekka, dobrze się czytało do momentu słodkiego finału. Dalej już nuda i mniej śmiesznie. Pociągnięte jakby na siłę. No i zastanawiało mnie, jak udało się rozebrać, zostawiając same kozaczki. Albo te dżinsy to były jakieś dzwony, albo najpierw te kozaczki zdjeli i założyli jeszcze raz, ale tak kombinować w takim przypływie namiętności?

2. Historia w ogóle się nie wydarzyła, była tylko snem. Czytam, ponieważ chce przeżyć coś, co raczej nie zdarzy mi się w prawdziwym życiu i wierzyć, że ta historia to prawda, tutaj zostałem tego pozbawiony. Sama opowieść też bardzo prosta. Przyleciała, zakochali się, żyli długo i szczęśliwie. Żadnego zwrotu akcji, nic co przykułoby uwagę, podniosło ciśnienie. Nawet punkt kulminacyjny, pomijając już pończochy, które działają na mnie aseksualnie, bardziej śmieszył, niż podniecał, że on ją tam na tym zimnym śniegu i to jeszcze na środku placu.

3. Zakochałem się w bohaterce. Byłem tam, widziałem wszystko. Historia pochłonęła mnie od pierwszego do ostatniego wersu. Zostałem zahipnotyzowany, tak jak ten biedny (a może wręcz przeciwnie) chłop. Jedyny zgrzyt, to fakt, że opowieść dzieje się w nocy, kiedy śnieg nie jest biały, tylko bardziej szary lub niebieski. Czytając, w jakiś sposób zignorowałem porę dnia i cały czas wyobrażałem sobie akcję w pełnym słońcu, kiedy biały puch jest w apogeum swojej bieli. Błękitna sukienka, czerwona krew, śniade ciało, czarne włosy, wszystko mi do tej bieli pasuje, tworząc ów hipnotyczny obraz, pod warunkiem, że ta biel jest faktycznie bielą, rozświetloną promieniami słońca. Oczywiście rozumiem, że stan bohaterki nie pozwalał na takie działanie, jednak u mnie, jako czytelnika, zawsze emocje przed logiką, więc pozwolę sobie zachować obraz wampirki tańczącej na śniegu, w pełnym słońcu.

Jako, że jestem świeżak i nie nabyłem jeszcze prawa głosu, wstrzymam się od oceny, żeby nie wprowadzać w błąd, przy podliczaniu punktów.

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

14
Tekst 1
Szybko się czyta, bardziej jak scenariusz, może jednak nie powinnam tego wyrzucać przy tak krótkiej formie. Jest zabawnie, ale nie romantycznie, a już wcale erotycznie. Nie myli się jednak tylko ten, co nic nie robi, więc brawa za odwagę :)
1 punkt.

Tekst 2
A tu za to jest bardzo romantycznie, aż do pewnej przesady. Erotyka delikatna, nazwałabym ją nieśmiałą, choć nie jest to zarzut, raczej subiektywne odczucie. Zakończenie to zgrany motyw, przy czym ratuje je trochę to, że jest to sen przed ewentualną akcją, a nie tęsknota za tym, co się nie odbyło. Na początku autorka ma słabość do słowa „wyraźnie” w różnych wariantach ;)
2 punkty.

Tekst 3
Tutaj odmiana, bo mamy fabułę, nawet z pewnym zaskoczeniem i zupełnie inny zestaw skojarzeń. To wyróżnia ten tekst. Erotyka wydaje się trochę dołożona na siłę, przynajmniej jej długość i powtarzalność. To mój największy zarzut – w drugiej połowie za dużo lizania, krwi i skóry odcinającej się od śniegu. I wcale nie chodzi o to, żeby używać synonimów ;)
2,5 punktu.
"Kiedy autor powiada, że pracował w porywie natchnienia, kłamie." Umberto Eco
Więcej niż zło /powieść/
Miłek z Czarnego Lasu /film/

[31 grudnia 2021] ela vs isabel vs jagoda139

15
Tekst I - bez klimatu, sorry, w trakcie czytania zrobiłem palm face, takie to było niemądre: 0,5 pkt.
Tekst II - lepiej niż w pierwszym tekście, ale bez polotu, podobało mi się nawet zakończenie, takie wybiegające w przyszłość. Minus za sztampę. 1 pkt.
Tekst III - Najlepszy, dobry język, czytało się, pomijałem ustępy, które niezbyt przypadały mi do gustu. Ładnie malowany świat, duży plus za plastyczność i erotykę. 2 pkt.
I told my whole body to go fuck itself Patrick Coleman, Churchgoer
Zablokowany

Wróć do „Nowa bitwa!”

cron