Krom otworzył drzwiczki od piekarnika. Westchnął z przyjemnością kiedy gorące powietrze ze środka oplotło mu twarz. Stare dobre czasy, gdy był jeszcze niegroźnym diabełkiem i mógł bezkarnie wylegiwać się pod rozgrzanym kotłem pełnym czekolady, słuchając żałosnego skomlenia gotowanych tam grzeszników.
Wziął brytfankę w ręce, ruszył w stronę części kuchni, w której pracował. Postawił na stole, przyglądając się ciekawie mocno zaczerwienionym dłoniom.
Z tego ludzkiego ciała nie było żadnego pożytku, tak uważał Krom zresztą podobnie jak z reklam w telewizji, sprzedajnych i złodziejskich polityków oraz nieudacznych tak zwanych celebrytów, których miał już od dawna na oku. Czekał tylko, kiedy diabelskie organy ścigania, zawloką go kiedyś na powrót do Piekła, a wtedy podsunie ten pomysł tamtejszemu pijarowi. To było wręcz cudownie odkrywcze, jak kompletne beztalencia na Ziemii, zyskują tysiące obserwatorów, robiąc rano kupę w łazience, a później omawiając to dokładnie ze swoimi fanami i kasując oczywiście grubą forsę za kliknięcia i pisanie, nie przez nich pisane. Ta ca cała ziemia populacja padnie już wkrótce na pysk. Co do tego Krom, nie miał żadnych wątpliwości. Póki co, nie mógł jednak narzekać, bo wciąż rodzili się nowi, a kumulacja puli dusz do pożarcia już dochodziła do ośmiu miliardów.
Magda pojawiła się przed nim zupełnie niespodziewanie i uśmiechając się natarczywie, figlarnie bawiła się włosami.
- Cześć, słodziutki – zapiszczała, zachwycona jego widokiem. – Nie wiem, jak ty to robisz, ale jesteś coraz ładniejszy!
Krom przeklął się w duchu za gapiostwo. Wychudzona kelnerka z ledwo kiełkującym mózgiem zaskoczyła go, jakby był jakimś śmiertelnikiem. Jeżeli tak zamierza chować się przed piekielną sprawiedliwością, to jego koniec będzie bardzo marny. Poza tym był wciekły na siebie, że przybrał sobie tak malowniczą, ziemską powłokę, wyglądając, jak pizduś z boysbandu.
- Jestem zajęty, spieprzaj!
Nic, kompletnie nic się nie stało. Ta dziewczyna była niezniszczalna, a plugawa odzywka spłynęła po niej jak po kaczce. Bardzo musiała pragnąć tego seksu, jak nazywali to ludzie. Kiedyś spróbował wynalazku tak uwielbianego przez ziemskich gamoni i wcale mu się nie spodobało. Dziwne ćwiczenia fizyczne zakończone, połączone z udawaną przyjemnością. Duże halo w śmiesznie małym kieliszku.
- Ale ty jesteś dla mnie niedobry – zaśmiała się, kiedy właśnie do niego dotarło, że użył za mało mąki i teraz czekoladowe ciasto wydawało mu się zbyt gładkie, bo lśniło jak podgrzana czekolada. Następnym razem doda więcej, przyrzekł sobie, odpychając jej dłoń, głaszczącą mu policzek. Odchylił głowę, ale powtórzyła pieszotę. Całkiem już stracił cierpliwość. Pod pewnym względem miał szczęście, bo nie musiał zżerać i niuchać zwłok grzeszników, lecz z drugiej strony nie mógł odpędzić się od napalonych dziewczyn. Naprawdę już nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć.
Odwrócił się w jej stronę, chcąc wygonić z kuchni i wtedy ich dojrzał. Zadrżał zdenerwowany niespodziewanym widokiem. Przez ramię dziewczyny i okienko w drzwiach do baru, zauważył dwóch Skrzydlatych stojących przy kontuarze. To byli na szczęście tylko tropiciele z Nieba, więc nie byli problemem. Gdyby pojawiły się czarty od Szefa, to wtedy sprawa wyglądałby dużo gorzej, wręcz tragicznie, a tak, to w sumie, szykował się niezły ubaw. Niespodziewani goście wbijali w niego wzrok, aż w końcu jeden z nich, kiwnął na Kroma palcem.
Trzy miesiące. Tyle dali mu nowego życia. Dziewięćdziesiąt dni odpoczywał od roli surowego kata, oprawcy morderców i zbrodniarzy. Choć sam nim był, to jego praca polegała na likwidacji konkurencji, bo przecież Zło było tylko jedno, jedno miało imię i nie potrzebowało kumpli do odwalania za niego roboty. Podział był sprawiedliwy. Pół duszy złego człowieka zabierał Krom, a reszta trafiała do sejfu Szefa. W końcu jednak po tylu latach harówki, te całe zabijanie śmiertelników, trochę mu zbrzydło, więc postanowił zrobić krótkie wakacje.
Wyszedł z kuchni, zapominając o Magdzie. Zatrzymał się obok właściciela pubu i burknął.
- Wracam za dziesięć minut – łypnął gniewnie na dwie stojące obok młode kelnerki – Niech mi żadna z was nie dotyka ciasta, bo rączki przy samym dupsku poukręcam!
Zaśmiały się zalotnie, a on podszedł do Skrzydlatych. Jednego z nich znał i już z nim walczył. Drugiego nie rozpoznał, więc chyba nigdy wcześnie go nie spotkał. Byli ze Szwadronu Anielskiego i tropili takich jak Krom.
- Panie przodem! – syknał przez zęby, wskazując na drzwi pubu.
- Co za dupek! – Większy ze Skrzydlatych uśmiechnął się krzywo. – Nawet pomiot jeden nie da browca skończyć.
Wyszli przed budynek, od razu bez słowa, ruszając w stronę porośniętego trawą pola, znajdującego się na końcu wsi.
Był słoneczny letni dzień, którego piękna nie przyćmiły nawet dwa wygrzewające się na skraju drogi dwa bezpańskie, brudne kundle. Jeden z nich warknął w stronę nadchodzących mężczyzn, ale zaraz zaskomlał przeraźliwie i oba psy uciekły, wyjąc przeraźliwie. Krom zaśmiał się głośno, klepiąc w ramię większego ze Skrzydlatych.
- Wyglądali jak wasi ulegli kumple z seminarium.
Tamten nic nie odpowiedział, zerkając tylko gniewnie na twarz Kroma.
- No co? Przecież już wszyscy wiedzą, a nawet zaczynają już to powoli olewać. Szef miał dobry pomysł, wymyślając ten internet i telewizję przez podstawionych ludzi. Teraz wszystkie wasze brudy wyłażą ze śmietnika.
- Zamknij się! – odezwał się mniejszy ze Skrzydlatych – Bluźnisz, kiedy tak kalasz święte sprawy.
Krom pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Pierdolisz kocopoły kundlu! – poprawił grzywkę, patrząc na rozmówcę. – Jak ostatni smakowałem duszę jednego biskupa w Leeds, to ten jeszcze wciąż pachniał spoconym, szkolnym mundurkiem... taki kurwa był z niego święty.
Błysk noża przeciął powietrze, ale Krom był szybszy. Podbił rękę atakującego, uderzając od spodu w jego dłoń. Pięść drugiej wbił mu w żołądek.
- Ma być do cholery bez zabawek – Krom splunął z pogardą – Kurwa mać! Przecież znacie zasady.
Niezadowolony takim obrotem sprawy, idąc dalej, zachowywał już od nich bezpieczny dystans. W zasadzie to Krom zawsze był niezadowolony, zwykle narzekał na swój ciężki los i rozkręcał w sobie wesołość tylko wtedy, gdy mógł komuś dopiec, wyszydzając jego wady. Nie mógł pozbyć się z tego powodu wrażenia, że ci z Piekła wcale za nim nie tęsknią i wcale nie zamierzają go odszukać.
Prawie lubił te potyczki z wysłannikami Nieba, bo zawsze, kończyły się dla niego wygraną. Skrzydlaci byli słabi, niedostatecznie wyszkoleni, więc zawsze tłukł ich, ile popadnie, po walce zajadając się z krwiożerczą lubieżności ich ziemskimi powłokami. Zasada była jedna oraz niezbyt skomplikowana: Walczą do śmierci, a po przegranym nie może pozostać żaden ślad. Ludzie mają tylko wierzyć w ich istnienie. Żadne truchło Skrzydlatego nie mogło się walać po uniwersyteckich laboratoriach.
Krom spojrzał na błękitne bezchmurne niebo i parsknął z niezadowoleniem.
- Zapowiada się niezły ubaw tylko dramaturgii tyle, co kot napłakał! Taka pogoda zdecydowanie nie sprzyja okolicznościom. – szturchnął większego ze Skrzydlatych w bok – Ty weź, coś z tym zrób.
Tamten nic nie odpowiedział i Krom poczuł się urażony. Podszedł więc do drugiego i szczerząc morderczo białe zęby, poprosił.
- Ty, no weź, coś zrób. Ma być bójka dobra ze złem, a tu pogoda jak na wyspach kanaryjskich w lecie. To naprawdę chujowo wygląda i, prawie że łamie regulamin. No weź... nie daj się prosić. Dramaturgia najważniejsza!
Wick, Krom w końcu przypomniał sobie, jak na tamtego wołali na niebiańskich pastwiskach, uniósł rękę w górę i złorzecząc coś pod nosem, wskazującym palcem zaczął kręcić kółeczka. Początkowo nic się nie działo, ale już po chwili usłyszeli grzmot pioruna na wschodzie.
- No wreszcie! – Krom klasnął uradowany i puścił oko do Wicka. – W końcu coś się dzieje. From Putin with love. Cudownie!
Niebo zaciągnęło się ciężkimi, ciemnymi chmurami i zaczęło padać. Początkowo anemicznie, bez werwy, ale już chwilę potem burza rozszalała się na całego. Pioruny waliły z ogromną siłą wszędzie i co rusz, a wielkie krople deszczu przemoczyły kompletnie ich ziemskie ubrania.
- Ale jazda! To mi się podoba – krzyczał Krom, wyrzucając co chwilę ręce w górę, naśladując meksykańską falę – Dalej, więcej, mocniej. Niech ludziska też mają trochę zabawy. Niech srają po domach z przerażenia!
Na moment stracił czujność i kosztowało go to pięść Wicka wciśniętą mu z impetem w szczękę.
- Tak bez gry wstępnej bobasku.
Krom uniknął kolejnego ciosu, odchylając lekko głowę i uderzył przeciwnika w skroń. Poprawił lewym sierpowym w klatkę piersiową, a na koniec kopnął go z całej siły w krocze. Wick osunął się na mokrą trawę.
- Pizda z ciebie, nie wojownik – splunął z pogardą na nieprzytomnego, obserwując jednocześnie, co zrobi drugi z przeciwników.
Ten jednak nie robił nic, tylko obserwował, co się dzieje. Krom pochylił się nad Wickiem, nie spuszczając wzroku z większego ze Skrzydlatych. Z palców dłoni zaczęły wyrastać mu szpony. Poczekał jeszcze chwilę i jednym sprawnym ruchem odciął mu głowę. Ostrożnie odgryzł kawałek mięsa z krwawiącego karku. Wypluł z obrzydzeniem, mając już całkowitą pewność, że nie jest jeszcze gotowy na powrót do eliminowania ziemskich złoczyńców.
Ruszył w stronę Skrzydlatego, zastanawiając się, co tamten potrafi.
- Jakie imię mam dopisać do listy nieudaczników wysłanych na Ziemię przez waszego bossa?
Tamten nie odpowiedział, tylko się nieznacznie uśmiechając. Masował swoje skronie, szepcząc niezrozumiałe słowa.
Pierwsze urosły mu większe mięśnie rąk i nóg. Potem wyrosła mu kruczoczarna sierść i kiedy przewyższał już wzrostem o trzy głowy Kroma, to z jego ust wysunęły się dwa długie, śnieżnobiałe kły. Patrzył na diabła krwiożerczym wzrokiem. Był gotowy do mordu.
- Aaa, to tak się teraz bawimy?
Krom krzyknął w proteście, kombinując, w co on sam ma się zmienić, bo w tej ludzkiej postaci mógł jedynie biegać po kuchni z gorącym ciastem czekoladowym. Najbardziej lubił być orłem i szybować między chmurami. Tu jednak walka z tak silnym przeciwnikiem nie mogłaby dla dostojnego ptaka dobrze się skończyć. Mało zwrotny oraz dużo mniejszy, szybko zostałby rozszarpany przez Anioła wilkołaka.
Przypomniał sobie Kelenkena sprzed tysięcy lat, który od razu przypadł do mu do gustu. Szybki oraz bardzo zwrotny mógłby konkurować z bestią. Krom uśmiechnął się pod nosem, zmieniając się w ptaka. Kiedy skończył, zrobił krok do przodu, potem drugi, a przy trzecim w filmowym stylu poślizgnął się i padł na glebę jak długi.
Wilkołak ruszył ostro w jego stronę. Jeden długi sus na stojąco, kilkanaście metrów na czterech łapach i przy akompaniamencie przerażającego wycia już stał przed Kromem. Już pochylał się, by odgryźć głowę, gdy ptak ożył w ułamku sekundy i z bojowym okrzykiem zerwał się na nogi. Zaskoczył tym zupełnie wilkołaka, zyskując dwie sekundy na bezkarny atak. Diabeł uderzył mocno masywnym dziobem w łeb bestii, później nie zastanawiając się ani sekundy wbił się w jego udo, a potem w ramię przeciwnika. Zadowolony z siebie i udanego podstępu cofnął się od dwa kroki, patrząc z satysfakcją na krwawiącego Anioła.
Ten przez chwilę stał oszołomiony, tamując lapą tryskającą z łba krew. Zaraz jednak warknął wściekle i z szałem w przekrwionych oczach, ruszył na prastrusia. Było naprawdę ślisko, nie było elementu zaskoczenia, więc walka nie mogła trwać już zbyt długo. Anioł nie zważając na razy dziobem Kroma, chwycił go za szyję, wyrżnął mocno w głowę i spojrzał na ogromne pazury wystające z jego łap. Szykował się do zadania śmiertelnego ciosu.
Odwrócił głowę kiedy usłyszał krzyki za plecami. W jego kierunku, zaciskając piąstki, biegły trzy kelnerki z pubu. Wyglądały na bardzo niezadowolone, żeby nie powiedzieć, wściekłe.
Wilkołak puścił szyję ptaka i podpierając się pod boki łapami, próbował zrozumieć co tu się do cholery dzieje. Widok był tak niespodziewany i zaskakujący, że bestia całkiem zgłupiała.
- Zostaw naszego kucharza w spokoju, albo będziesz bardzo cierpiał! – Magda pogroziła mu piąstką, unosząc do góry wałek do ciasta, trzymany w drugiej.
- Właśnie! Zostaw chłopaka albo urwę twoje klejnoty i pozostanie ci tylko robota w anielskim chórze! – wrzasnęła Lucy, markując ciosy wielkim, kuchennym nożem.
Anioł wściekle ruszył w ich stronę i rycząc okrutnie, próbował pozbyć się natrętnych nastolatek.
- Patrz go, jaki groźny – zaśmiała się Georgia. – Wrrr! Wrrr! Ty facet chyba nie chcesz tym skomleniem wystraszyć trzech wkurwionych kobiet.
- Co z ciebie za Anioł? Zobacz, jak ty wyglądasz? – Magda podsunęła mu pod pysk srebrny krzyżyk zerwany z własnej szyi. – Bóg to przecież twój pan i nasz zresztą też. Ciekawe czy wie, jak się nieładnie na Ziemii zabawiasz?
Anioł westchnął, całkiem już nie wiedząc, co ma dalej zrobić. Śmiertelniczek tknąć nie mógł, a łeb od ciosu dziobem bolał go coraz bardziej. Spojrzał na Kroma, który powrócił już do ziemskiej powłoki. Znów westchnął bezradnie. Pogroził zarośniętą pięścią diabłowi i już go nie było.
Magda zatarła ręce z radości, złapała pod ramię Lucy i obie podeszły do Kroma. Wydawał się tak bezbronny i uroczy z tym swoim cierpieniem na twarzy.
- Teraz tobą się zajmiemy kochaniutki – powiedziała Georgia, głaszcząc diabła po policzku. – Pokażemy i nauczymy jak kochać, żebyś więc nie biegał po pubie i smęcił, że ten seks to nic takiego fajnego. – Puściła oko do Lucy, uśmiechając się tajemniczo. – Musimy tylko poczekać, aż nadejdzie noc, żeby nikt nas nie zobaczył i durne plotki nie zepsuły nam zabawy.
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
2Dziś krótko. Napisane zgrabnie, na poziomie druku. Ale... i tu zaczynają się schody. Nijakie w treści. A nazwanie tego groteską ja bym się nie pokusiła. Tym bardziej, że tu definitywnie tematu brak. Trochę w pewnych miejscach przegadane, niewiarygodni posłańcy Nieba walczący na noże. Szczerze? Miałkie to i brak pomysłu. To na razie tyle.
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
3Eee, przesadzasz
Napisałem coś, bo od kilku miesięcy nic nie nabazgrałem
Ot taka historyjka, mam nadzieję, ze choc trochę śmieszna. Temat ciasta sama prawda, namolne kelnerki - sama prawda, a atrakcyjność kucharza - ściema na maksa
A jak wyglądają wiarygodni posłańcy Nieba? :whiteangel: Bo nie jestem zbyt w temacie.
Pozdrawiam i dzięki za przeczytanie



A jak wyglądają wiarygodni posłańcy Nieba? :whiteangel: Bo nie jestem zbyt w temacie.
Pozdrawiam i dzięki za przeczytanie

Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
4Widzisz, ja jak czytam to to co uważam za dobre
. Widocznie to było na tyle dobre, że przeczytałam. A że mi się nie zgadza - to napisałam. Posłańcy Nieba stereotypowo powinni być niebiańscy (zdaje się, że zabrakło ci na nich pomysłu). Kawałek z ciastem dobry, dziewczyny na tym tle już nie za bardzo. To co chwalę to zgrabne pióro 


Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
5To też mój taki mały protest, co się dziej wokół nas. Te cierpienia dzieci... wiesz dobrze o co mi chodzi... A, ze ubrałem to w głupawą opowiastkę, to cóż jest jak jest. Te dziewczyny, tu takie mam w tym pubie, angielskie nastolatki... ech szkoda gadać 

Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
6Przepraszam, ale ów tekst jest po prostu słaby. Pierwsze, co mi się natychmiast rzuciło w oczy, to fakt, iż dosłownie tonie pod zalewem mnóstwa błędów składniowych, interpunkcyjnych, gramatycznych i ogólnie językowych. Nie chciało mi się wytykać ich absolutnie wszystkich, bo dopisywanie komentarza co dwa, trzy zdania (a momentami to nawet i po kilka komentarzy na jedno zdanie) jest zwyczajnie ponad moje siły. Ale żeby pokazać, jako modelowy przykład, niniejszy akapit:
Inne oczywiste błędy, wybrane w sposób losowo-dowolny.
Było dużo więcej takich kwiatków (zwłaszcza tych przecinków, które wydajesz się wstawiać w sposób całkowicie losowy), ale jak już mówiłem, nie mam siły ani czasu na komentowanie każdego z nich z osobna.
Inne, co mu się rzuciło w oczy po przeczytaniu tego tekstu, to fakt, iż jest on tak naprawdę pozbawiony jakiejkolwiek problematyki. To dosłownie taki utworek o niczym - pojedyncza, pozbawiona kontekstu scenka, w której dwa aniołki i diabełek wychodzą na pospolitą ustawkę, ostatecznie zostają rozdzieleni przez trzy dziewuchy, po którym to rozdzieleniu tekst się urywa. Co mamy z tego wszystkiego wnioskować? Co ma nam to mówić? Co właściwie się stało i dlaczego ma nas to obchodzić? Jeżeli - jak twierdzisz - miał to być twój mały protest przeciwko temu, na czym świat stoi, to w ogóle to z tekstu nie wynika. Wzmianka o pedofilach wśród duchownych, na przykład, jest wciśnięta mimochodem gdzieś między kwestie dialogowe i w żaden sposób nie brniesz w ów temat. Protagonista mógłby równie dobrze wspomnieć coś o pogodzie w Bangladeszu.
Skoro już przy ustawce jesteśmy, to sama bójka też jest opisana w sposób całkowicie nieczytelny. Twierdzisz na przykład, że diabeł (pod postacią prehistorycznego, dwunożnego ptaka) się przewrócił, anioł (pod postacią wilkołaka) stanął "przed nim" (to znaczy gdzie? Przypominam, że on leży, a nie stoi) po czym pochylił się, by odgryźć facetowi łeb, a tu nagle delikwent - ot, tak - zrywa się na równe nogi (jak? Przypominam, że wilkołak stoi właśnie nad nim - to zdecydowanie ogranicza możność nagłego i gwałtownego powstania, a te długie nogi tylko pogarszają sprawę). Potem jeszcze mamy to kompletnie dezorientujące zdanie, że wilkołak "chwycił go [ptaka] za szyję, wyrżnął mocno w głowę i spojrzał na ogromne pazury wystające z jego łap". Czyich łap? Wilkołaka, czy ptaka? I na czym miało polegać to "wyrżnięcie w głowę" w tym kontekście? Walnął jego głową o ziemię, czy sam go uderzył - a jeśli tak, to czym i w jaki sposób? Czy ty w ogóle postanowiłeś przedtem sam ujrzeć - oczami wyobraźni - tę bójkę, zanim zdecydowałeś się ją opisać, czy po prostu poszedłeś na przysłowiowy żywioł, myśląc sobie "jakoś to będzie"?
Na dokładkę, cała ta bójka wydaje się brać znikąd i donikąd też prowadzić. Oto okazuje się, że diabły i anioły, przesiadujące na Ziemi pod ludzką postacią, bez żadnego konkretnego powodu wdają się w walki - i walki te mają postać prymitywnych, chuligańskich bójek. Serio? Sam ów pomysł nie jest z gruntu zły, ale trzeba go jeszcze umiejętnie zastosować. Tak się składa, że ostatnio komentowałem tutaj krótki tekst, gdzie też doszło do naprawdę absurdalnej bijatyki. Tyle że czytając tamten tekst, dusiłem się ze śmiechu, natomiast twój utwór przeczytałem bez żadnych emocji (krzywiąc się co najwyżej na mrowie błędów). Wynika to zresztą z szeregu dających się łatwo wytłumaczyć czynników. Po pierwsze, w tamtym tekście znaliśmy powody, dla których postaci wdały się w bójkę, u ciebie natomiast wygląda to najzupełniej losowo. Po drugie, w przeczytanym przeze mnie uprzednio utworku mieliśmy do czynienia z postaciami, z którymi dało radę się utożsamiać i rozumieć ich motywację, czego w ogóle nie można powiedzieć o twoich. Mamy tu powiem diabła-łajdaka, dwójkę całkowicie bezbarwnych aniołów i trzy kelnerki-idiotki. Komu mamy tutaj kibicować i z jakiej racji? Po trzecie, autor tamtego tekstu konsekwentnie przedstawiał rzecz w sposób żartobliwy, a bójkę wypełniały sytuacje rodem ze slapstickowej komedii, natomiast ty sam nie umiesz się co do konwencji zdecydować. Z jednej strony twierdzisz, że to groteska (nie uświadczyłem takowej, nawiasem mówiąc), że wszystko tak na niepoważnie ma być, a z drugiej mamy bijatykę, której jeden uczestnik czynnie dąży do zabicia drugiego w brutalny sposób, a później kombatanci zmieniają się w potwory i walczą najzupełniej na poważnie. To w końcu jakiej ty reakcji ode mnie oczekiwałeś, pisząc to? Że będę się śmiał? Raczej nie, bo nie widzę tu nic śmiesznego. Że będę się ekscytował? Też nie, bo - jak mówiłem - nie mam powodów, by kibicować którejkolwiek ze stron. Że będę płakał? Liczba podręcznikowych błędów, jakie popełniłeś po drodze, faktycznie doprowadziła mnie nieomal do rozpaczy, więc może...
Krótko mówiąc - tekst jest napisany bez pomysłu, niedbale i niechlujnie, a cała historia (o ile w ogóle można to tak nazwać) prowadzi nas donikąd. Jak mówiłem - słabe. Sorry, Winnetou, ale w tej chwili zastanawia mnie tylko, co powodowało autorem, kiedy zdecydował się to opublikować.
Ręce opadają, naprawdę. Rozumiem, że ów tekst nie przechodził przez absolutnie żadną redakcję, zanim zdecydowałeś się pokazać toto ludziom? Bo chyba tylko w ogóle go nie czytając, nie da się dostrzec tych wszystkich kwiatków.tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) Wziął brytfankę w ręce, (tu by się przydało "i" zamiast przecinka) ruszył w stronę części kuchni, w której pracował. Postawił na stole (co postawił na stole?), przyglądając się ciekawie mocno zaczerwienionym dłoniom.
Z tego ludzkiego ciała nie było żadnego pożytku, tak uważał Krom (tu powinien być przecinek, a najlepiej podział tekstu na dwa zdania; zamiast tego, zlewasz wszystko w jeden twór) zresztą podobnie jak z reklam w telewizji, sprzedajnych i złodziejskich polityków oraz nieudacznych tak zwanych celebrytów, których miał już od dawna na oku. Czekał tylko, kiedy (raczej "aż"; a jeśli ma koniecznie być "kiedy", to bardziej pasowałoby na przykład "wyczekiwał momentu") diabelskie organy ścigania, (przecinek niepotrzebny) zawloką go kiedyś na powrót do Piekła, a wtedy podsunie ten pomysł tamtejszemu pijarowi. To było wręcz cudownie odkrywcze, jak kompletne beztalencia na Ziemii, (jak wyżej, nawiasem mówiąc)zyskują tysiące obserwatorów, robiąc rano kupę w łazience, a później omawiając to dokładnie ze swoimi fanami i kasując oczywiście grubą forsę za kliknięcia i pisanie, nie przez nich pisane (co nie przez nich pisane?). Ta ca cała ziemia populacja (co to w ogóle ma być?) padnie już wkrótce na pysk. Co do tego Krom, (i znowu) nie miał żadnych wątpliwości. Póki co, nie mógł jednak narzekać, bo wciąż rodzili się nowi, a kumulacja puli dusz do pożarcia już dochodziła do ośmiu miliardów.
Inne oczywiste błędy, wybrane w sposób losowo-dowolny.
I znowu - co to w ogóle ma być?tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) Dziwne ćwiczenia fizyczne zakończone, połączone z udawaną przyjemnością.
Ibidem.tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) W końcu jednak (a tu z kolei przecinka zabrakło) po tylu latach harówki, te całe zabijanie śmiertelników, (a tu znów jest całkowicie zbędny) trochę mu zbrzydło, więc postanowił zrobić krótkie wakacje.
Powtórzenie.tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) Jeden z nich warknął w stronę nadchodzących mężczyzn, ale zaraz zaskomlał przeraźliwie i oba psy uciekły, wyjąc przeraźliwie.
Jak w bonie dydy, zostaw wreszcie w spokoju ten klawisz obok literki "m" i przestań walić te przecinki, gdzie popadnie. Naprawdę, ich nie umieszcza się w sposób losowy. Istnieją w tej materii pewne zasady.tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) Prawie lubił te potyczki z wysłannikami Nieba, bo zawsze, (nie, tu... nie ma... przecinka!) kończyły się dla niego wygraną.
To miało być stwierdzenie, czy pytanie?tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) - Tak bez gry wstępnej (a tu z kolei przecinka brak...) bobasku.
Znaczy... zadane powyżej pytanie retoryczne - to miał być ów krzyk protestu?tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) - Aaa, to tak się teraz bawimy?
Krom krzyknął w proteście,
A tu jestem wręcz przekonany, że to wcale nie było pytanie.
Drugi raz już to widzę - tobie naprawdę się wydaje, że "Ziemi" pisze się przez dwa "i"? Choć program do pisania tekstu z pewnością ci podkreśla toto jako błąd?tomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) Ciekawe (i znów przecinka brak) czy wie, jak się nieładnie na Ziemii zabawiasz?
Było dużo więcej takich kwiatków (zwłaszcza tych przecinków, które wydajesz się wstawiać w sposób całkowicie losowy), ale jak już mówiłem, nie mam siły ani czasu na komentowanie każdego z nich z osobna.
Inne, co mu się rzuciło w oczy po przeczytaniu tego tekstu, to fakt, iż jest on tak naprawdę pozbawiony jakiejkolwiek problematyki. To dosłownie taki utworek o niczym - pojedyncza, pozbawiona kontekstu scenka, w której dwa aniołki i diabełek wychodzą na pospolitą ustawkę, ostatecznie zostają rozdzieleni przez trzy dziewuchy, po którym to rozdzieleniu tekst się urywa. Co mamy z tego wszystkiego wnioskować? Co ma nam to mówić? Co właściwie się stało i dlaczego ma nas to obchodzić? Jeżeli - jak twierdzisz - miał to być twój mały protest przeciwko temu, na czym świat stoi, to w ogóle to z tekstu nie wynika. Wzmianka o pedofilach wśród duchownych, na przykład, jest wciśnięta mimochodem gdzieś między kwestie dialogowe i w żaden sposób nie brniesz w ów temat. Protagonista mógłby równie dobrze wspomnieć coś o pogodzie w Bangladeszu.
Skoro już przy ustawce jesteśmy, to sama bójka też jest opisana w sposób całkowicie nieczytelny. Twierdzisz na przykład, że diabeł (pod postacią prehistorycznego, dwunożnego ptaka) się przewrócił, anioł (pod postacią wilkołaka) stanął "przed nim" (to znaczy gdzie? Przypominam, że on leży, a nie stoi) po czym pochylił się, by odgryźć facetowi łeb, a tu nagle delikwent - ot, tak - zrywa się na równe nogi (jak? Przypominam, że wilkołak stoi właśnie nad nim - to zdecydowanie ogranicza możność nagłego i gwałtownego powstania, a te długie nogi tylko pogarszają sprawę). Potem jeszcze mamy to kompletnie dezorientujące zdanie, że wilkołak "chwycił go [ptaka] za szyję, wyrżnął mocno w głowę i spojrzał na ogromne pazury wystające z jego łap". Czyich łap? Wilkołaka, czy ptaka? I na czym miało polegać to "wyrżnięcie w głowę" w tym kontekście? Walnął jego głową o ziemię, czy sam go uderzył - a jeśli tak, to czym i w jaki sposób? Czy ty w ogóle postanowiłeś przedtem sam ujrzeć - oczami wyobraźni - tę bójkę, zanim zdecydowałeś się ją opisać, czy po prostu poszedłeś na przysłowiowy żywioł, myśląc sobie "jakoś to będzie"?
Na dokładkę, cała ta bójka wydaje się brać znikąd i donikąd też prowadzić. Oto okazuje się, że diabły i anioły, przesiadujące na Ziemi pod ludzką postacią, bez żadnego konkretnego powodu wdają się w walki - i walki te mają postać prymitywnych, chuligańskich bójek. Serio? Sam ów pomysł nie jest z gruntu zły, ale trzeba go jeszcze umiejętnie zastosować. Tak się składa, że ostatnio komentowałem tutaj krótki tekst, gdzie też doszło do naprawdę absurdalnej bijatyki. Tyle że czytając tamten tekst, dusiłem się ze śmiechu, natomiast twój utwór przeczytałem bez żadnych emocji (krzywiąc się co najwyżej na mrowie błędów). Wynika to zresztą z szeregu dających się łatwo wytłumaczyć czynników. Po pierwsze, w tamtym tekście znaliśmy powody, dla których postaci wdały się w bójkę, u ciebie natomiast wygląda to najzupełniej losowo. Po drugie, w przeczytanym przeze mnie uprzednio utworku mieliśmy do czynienia z postaciami, z którymi dało radę się utożsamiać i rozumieć ich motywację, czego w ogóle nie można powiedzieć o twoich. Mamy tu powiem diabła-łajdaka, dwójkę całkowicie bezbarwnych aniołów i trzy kelnerki-idiotki. Komu mamy tutaj kibicować i z jakiej racji? Po trzecie, autor tamtego tekstu konsekwentnie przedstawiał rzecz w sposób żartobliwy, a bójkę wypełniały sytuacje rodem ze slapstickowej komedii, natomiast ty sam nie umiesz się co do konwencji zdecydować. Z jednej strony twierdzisz, że to groteska (nie uświadczyłem takowej, nawiasem mówiąc), że wszystko tak na niepoważnie ma być, a z drugiej mamy bijatykę, której jeden uczestnik czynnie dąży do zabicia drugiego w brutalny sposób, a później kombatanci zmieniają się w potwory i walczą najzupełniej na poważnie. To w końcu jakiej ty reakcji ode mnie oczekiwałeś, pisząc to? Że będę się śmiał? Raczej nie, bo nie widzę tu nic śmiesznego. Że będę się ekscytował? Też nie, bo - jak mówiłem - nie mam powodów, by kibicować którejkolwiek ze stron. Że będę płakał? Liczba podręcznikowych błędów, jakie popełniłeś po drodze, faktycznie doprowadziła mnie nieomal do rozpaczy, więc może...
Krótko mówiąc - tekst jest napisany bez pomysłu, niedbale i niechlujnie, a cała historia (o ile w ogóle można to tak nazwać) prowadzi nas donikąd. Jak mówiłem - słabe. Sorry, Winnetou, ale w tej chwili zastanawia mnie tylko, co powodowało autorem, kiedy zdecydował się to opublikować.
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
7Ale z Ciebie smog wawelski
ziejesz ogniem jak się patrzy
Wkleiłem bo mogę i nikt nie zabrania a ze lubię dla relaksu coś sobie napisać to przecież nie zbrodnia.
Poziom jaki mam taki mam i to pewnie niewiele się już poprawi a zabawa z pisaniem mi się podoba.
Zgodnie z zaleceniem nie wciskam tego obok m. Swoją drogą ile ta maleńki przecinek może napsuć krwii
Pozdawiam i szacunek za cierpliwość. Bo Jak mi zupa nie smakuje to ją wylewam nie wywalam wszystkich warzywek na stół żeby odkryć które mi nie smakuje. Że też ci się chciało... :clap:


Wkleiłem bo mogę i nikt nie zabrania a ze lubię dla relaksu coś sobie napisać to przecież nie zbrodnia.
Poziom jaki mam taki mam i to pewnie niewiele się już poprawi a zabawa z pisaniem mi się podoba.
Zgodnie z zaleceniem nie wciskam tego obok m. Swoją drogą ile ta maleńki przecinek może napsuć krwii

Pozdawiam i szacunek za cierpliwość. Bo Jak mi zupa nie smakuje to ją wylewam nie wywalam wszystkich warzywek na stół żeby odkryć które mi nie smakuje. Że też ci się chciało... :clap:
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
8Muszę, bo się uduszę
Akurat zdanie z brytfanką jest dobrze zapisane. Ma lekkość i wydźwięk. Tak jest sporo lapsusów językowych, jednak gdyby je wyeliminować, dodać trochę logiki, byłby tekst super. Ale pamiętajmy, zbytnia poprawność stylistyczno - gramatyczna gubi sens pisania czegokolwiek. To nie mają być wypracowania szkolne, ale indywidualne spojrzenie narratora na rzeczywistość. Taka mała uwaga do tych co wypisują błędy u innych 


Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
9Aha. Rozumiem zatem, że solidaryzujesz się z tymi celebrytami, o których sam napisałeś, że omawiają ze swoimi fanami nawet coś takiego, jak dokonanie procesu defekacji w łazience? To, że coś napisałeś dla zabawy, nie oznacza jeszcze, że powinieneś to od razu wklejać. Powinno ci tego zabraniać poczucie przyzwoitości oraz szacunek dla ludzi, którzy poświęcają swój czas, żeby to przeczytać. Na moim twardzielu też zalega całe mnóstwo tekstów, które napisałem dla zabawy - i nigdy nie wkleiłem nigdzie w internecie żadnego z nich. A i tak przy ich tworzeniu przykładałem się i starałem o wiele bardziej, niż ty przy pisaniu tego utworku powyżej.tomek3000xxl pisze: (pt 14 sty 2022, 10:59) Wkleiłem bo mogę i nikt nie zabrania a ze lubię dla relaksu coś sobie napisać to przecież nie zbrodnia.
Nie kłam. Powyżej zacytowane zdanie, jak również ogólny ton twojej wypowiedzi, wskazują jednoznacznie, że nie masz do mnie w ogóle szacunku. Następnym razem uprzedź, jeżeli w gruncie rzeczy nie interesuje cię, czy stworzyłeś byle co, czy konkretny tekst do przeczytania. Wtedy będę wiedział, że nie ma co marnować czasu.
Eee... nie. Zdanie z brytfanką to pospolity błąd składniowy, gdzie dwa zdania równorzędne zlewają się w jedno.
Ależ oczywiście. Toć każdy wie, że niejeden wydany drukiem, poczytny autor pisze tekst niechlujnie i robi szkolne błędy co drugie zdanie. A błędnie postawione przecinki i tym podobne, oczywiste niedbalstwa, niewątpliwie są środkiem ekspresji autora (w tym wypadku okazuje się, że autor chciał nam za ich pośrednictwem przekazać, że ma na wszystko wylane).jak pisze: (pt 14 sty 2022, 13:15) Ale pamiętajmy, zbytnia poprawność stylistyczno - gramatyczna gubi sens pisania czegokolwiek. To nie mają być wypracowania szkolne, ale indywidualne spojrzenie narratora na rzeczywistość.
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
10W kwestii formalnej:
Ale poza tym, - to forum, przyznać trzeba, że z dość wysoko postawioną poprzeczką, ale jednak jest dla wszystkich, i autorów i tekstów.
I nawet z największego gniota można się czegoś nauczyć, a to jest właśnie główny cel "się tu wstawiania"
A ten kawałek wcale taki najgorszy nie jest
A właśnie, że tak, Rzecz jasna, pewna dbałość o podstawy gramatyki czy ortografii mile widziane i świadczą o szacunku autora do czytelników.To, że coś napisałeś dla zabawy, nie oznacza jeszcze, że powinieneś to od razu wklejać.
Ale poza tym, - to forum, przyznać trzeba, że z dość wysoko postawioną poprzeczką, ale jednak jest dla wszystkich, i autorów i tekstów.
I nawet z największego gniota można się czegoś nauczyć, a to jest właśnie główny cel "się tu wstawiania"

A ten kawałek wcale taki najgorszy nie jest

Dream dancer
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
11Der_SpeeDer pisze: (pt 28 sty 2022, 15:34) A błędnie postawione przecinki i tym podobne, oczywiste niedbalstwa, niewątpliwie są środkiem ekspresji autora (w tym wypadku okazuje się, że autor chciał nam za ich pośrednictwem przekazać, że ma na wszystko wylane).
[/quote
Kiedy sprawdzam tekst w korektorza językowym, to nie wyświetlają się błędy... Posądzanie mnie o braku szacunku dla czytających mój tekst ociera się o chory żart. Wielu z nich bardzo mi pomogło i wciąż to robi. Nie przyszło ci do głowy, że taki niewyedukowany człek jak ja, po prostu nie widzi tych niedoskonołaści językowych... nie każdy na tym forum jest doktorem, docentem czy i pewnie jakiś profesor by tez się znalazł. Czy to taka zbrodnia coś czasem tu wkleić, zeby całkem nie sfiksować na tym angielskim zadupiu...Przykro mi czytać takie słowa, które nie tylko mnie obrażają, ale i stawiają w bardzo złym świetle, co do tego jakim staram się być człowiekiem.
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
12Ja jako dyslektyk robię błędy - o tak. Dlatego długo sprawdzam swoje teksty i to żadna ujma. Ale przecinków korektor nie wyłapie... Ale ja nie o tym, tekst jednym się podoba innym nie - zależy co komu w duszy gra.tomek3000xxl pisze: (pt 28 sty 2022, 21:05) Kiedy sprawdzam tekst w korektorza językowym, to nie wyświetlają się błędy...
Ta brytfanka w tekście dobrze ujęta, jednak to wtrącenie o reklamach już nie za bardzo w tym miejscu = i tu chciałam uzupełnić swoją wypowiedźtomek3000xxl pisze: (ndz 09 sty 2022, 19:52) Wziął brytfankę w ręce, ruszył w stronę części kuchni, w której pracował. Postawił na stole, przyglądając się ciekawie mocno zaczerwienionym dłoniom.
Z tego ludzkiego ciała nie było żadnego pożytku, tak uważał Krom zresztą podobnie jak z reklam

Takie krótkie uzupełnienie moich rozważań

Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
13Facet umiejący dobrze kucharzyć to jest skarb, a dodatkowo zbuntowany na niesprawiedliwość i fałszywość tych na górze, to już w ogóle magnes na kobiety 
Ale nawet zagorzały buntownik pragnie czasem odpocząć od wojowania i zostać uratowany przez kogoś innego.
Przeczytałam z uśmiechem.

Ale nawet zagorzały buntownik pragnie czasem odpocząć od wojowania i zostać uratowany przez kogoś innego.
Przeczytałam z uśmiechem.
Bo kochać to trzeba umieć - groteska +18 - wulgaryzmy
14Pierwsze wrażenie: błędy i literówki. To jest drobiazg niby, ale powinien być łatwy do wyeliminowania przed puszczeniem tekstu.
Pomijając tego rodzaju sprawy.
Styl wartki, czyta się z przyjemnością, nawet trudno się od tekstu oderwać. Tak, czytanie tego to jest takie "guilty pleasure", nadal jednak pleasure.
Jednakże.
Moim zdaniem istnieją pewne granice, z czego można robić sobie jaja i z czego wypadałoby nie robić. Jakkolwiek pogląd ten jest obecnie niemodny, tak jednak uważam, że religia znajduje się poza tymi granicami.
Nie chodzi tu tylko o szanowanie uczuć wierzących. Ale także o to, że ostatecznie trudno powiedzieć na pewno, co jest lub czego nie ma po tej bardziej transcendentnej stronie rzeczywiści.
Robimy sobie jaja, a czy na pewno do końca wiemy, z czego?
Coś to chyba nie zagrało z przecinkami. Nie tylko tu zresztą.Czekał tylko, kiedy diabelskie organy ścigania, zawloką go kiedyś na powrót do Piekła, a wtedy podsunie ten pomysł tamtejszemu pijarowi.
Ziemii
Aha, to boi się bycia złapanym, czy mało go to obchodzi, bo ja sam już nie wiem?Jeżeli tak zamierza chować się przed piekielną sprawiedliwością, to jego koniec będzie bardzo marny.
Pomijając tego rodzaju sprawy.
Styl wartki, czyta się z przyjemnością, nawet trudno się od tekstu oderwać. Tak, czytanie tego to jest takie "guilty pleasure", nadal jednak pleasure.
Jednakże.
Moim zdaniem istnieją pewne granice, z czego można robić sobie jaja i z czego wypadałoby nie robić. Jakkolwiek pogląd ten jest obecnie niemodny, tak jednak uważam, że religia znajduje się poza tymi granicami.
Nie chodzi tu tylko o szanowanie uczuć wierzących. Ale także o to, że ostatecznie trudno powiedzieć na pewno, co jest lub czego nie ma po tej bardziej transcendentnej stronie rzeczywiści.
Robimy sobie jaja, a czy na pewno do końca wiemy, z czego?
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)