„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

1
Przywitała nas strefa komercji – kasa biletowa, parkingi, bary z „szybkim jedzeniem”, a dalej sklepy z pamiątkami, lodziarnia, stanowisko dystrybucji grochówki, z oryginalnej wojskowej przyczepki. Irytujące, lecz zrozumiałe. Gdybym nie wiedział gdzie jestem, pomyślałbym, że trafiłem na festiwal muzyki popularnej. Ruch ludzki był umiarkowany. Tłoczno, ale wystarczyło chodnika dla wszystkich. Sądząc po tablicach rejestracyjnych, ściągali turyści głównie z Polski, Niemiec i Czech, ale słyszałem także rozmowy w języku angielskim – „ło, aj, faj”, jak mawiał mój dziadek. Umęczeni upałem ochroniarze, obuci w ciężkie kamasze, patrolowali swoje rejony, chroniąc relikty wojenne przed niemieckimi wycieczkami, rodzinami z dziećmi, czy brodatymi motocyklistami.

W rozproszonych muzeach, podzielonych tematycznie, znajdowały się gabloty z uzbrojeniem, manekiny w niemieckich mundurach, pojazdy opancerzone, a nawet mała sala kinowa. Sporo było fotografii i wizerunków postaci historycznych z dołączonym opisem – innymi słowy, treściwych lekcji historii, niosących światłość pod strzechy. Pomieszczenia, mimo licznych eksponatów, sprawiały wrażenie częściowo pustych, jakby próbowano zamaskować zbyt dużą przestrzeń.

Przeglądałem eksponaty z udawanym zainteresowaniem. Wszak zbierałem tylko materiał na fotorealistyczny opis, „tłuścioch”, który poniekąd rekompensował brak smykałki do malowania. Maciej natomiast, inicjator wycieczki, historią drugiej wojny był wyraźnie zafascynowany. Uzupełniał zaprezentowane biografie krótkim komentarzem, łamiąc schemat bohater-antybohater, wprowadzając element kontrowersji. „Historię piszą zwycięzcy”, pomyślałem. Michała interesowały głównie lody, pamiątki, przekąski, bądź inne tego typu pierdółki. Nie mógł doczekać się powrotu do komputera. Mama z kolei znalazła świetne tła dla fotografii. Nie kryła, że zdjęcia powędrują wprost na pewien popularny portal społecznościowy.

Mimo ponurej przeszłości, „Wilczy Szaniec” działał na mnie relaksująco. Za strefą komercji i edukacji, położono sieć brukowanych chodników, wiodących w głąb starego lasu. Uwodziła bujna zieleń oraz komfort spaceru, jak w parku na peryferiach. Pomyślałem wtedy, że miejsce to stanowiło nie tylko kryjówkę, ale i oazę. Gęsty mech porastał megalityczne bunkry – esencję niemieckiej myśli architektonicznej dwudziestego wieku, jak określił Maciej. Betonowe konstrukcje zostały zbombardowane lub wysadzone od środka. Wybebeszone, popękane, chylące się ku upadkowi, przypominały szczątki giganta w stanie zaawansowanego rozkładu. Powyginane lub pourywane pręty zbrojeniowe, wewnątrz szerokich na półtora metra pęknięć, wyrażały pewien ból, jak krzyczące rzeźby. Korytarze wewnątrz budowli przyciągały chłodem i wilgocią, w pół drogi zawalone tonami gruzu. Co ciekawe, nacieki wodne uformowały drobne, wapienne stalaktyty, przypominając o upływie czasu.

Szczególną atrakcję stanowiła pochylona ściana jednego z bunkrów, gruba na kilka metrów i wysoka na kilkanaście. Utknęła blisko ziemi, powstrzymując całkowity upadek. To tutaj tłumnie schodzono z chodnika, aby robić zdjęcia. Wtykano kije, jako podporę ściany – w ten sposób pozostawiano ślad. Owych podpór zebrało się setki, jeśli nie tysiące, większych lub mniejszych. Zrozumiałem, że nie tylko we mnie ruiny wywoływały emocje, bo oto patrzyłem na spontaniczną akcję humanitarną, performans.

Usiedliśmy na ławce, na uboczu, racząc się przekąską. Opowiadałem jak przyjemnie byłoby pobyć w tym miejscu samotnie, albo nocą, iść gdzie nie wolno, usiąść na grzbiecie fortyfikacji i pomachać nogami w przepaść. Maciej stwierdził natomiast, że brakuje klimatu, że personel przebrany za gestapo, mógłby poganiać zwiedzających okrzykami „Rałs!”, albo „Sznela!”.

I pomyśleć, że w wieku dwudziestym pierwszym, przechadzać się tu będzie pewna para... Minęli nas, zajęci rozmową. Obserwowałem rozgadaną okularnicę, szczupłą i wysoką, odzianą w zwiewną bluzeczkę i dżinsowe hotpants-y, kuse aż wypływały pośladki. Nie wyglądała na typ uwodzicielki. Powabne nogi lśniły w prześwicie. Zawiódł różowy lakier na paznokciach.

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

2
Powiem tak: Podobało mi się ;)
Bardzo fajnie wszystko skomponowałeś, czytało się płynnie i z zainteresowaniem, ale... (żeby nie było tak słodko ;) )
Ja, osobiście, przemyślałabym kompozycję. Pojedyncze akapity są bardzo dobrze napisane, ale nie tworzą płynnej całości. Przez to też ciężko mi było wtopić się w ten świat, a przez to wyobrazić sobie obraz, który próbowałeś opisać.
Hellknight pisze: (śr 16 mar 2022, 17:58) Powabne nogi lśniły w prześwicie. Zawiódł różowy lakier na paznokciach.
Płynny tekst, a nagle chamskie wypunktowanie... Widzę, że lubisz stosować ten sposób, jednak akurat w tym fragmencie psuje to rytmikę tekstu i zamiast seksownej kobiety, oślepia mnie blask światła między jakimiś nogami i jakiś różowy lakier, który skąd się wziął, nie mam pojęcia.

Jedyne co mogę doradzić to czytanie książek ze zrozumieniem. I nie chodzi mi o treść, a sposób kompozycji. Co do samego warsztatu, jest w porządku, ale dobrze byłoby to jeszcze troszkę uporządkować. I będzie naprawdę dobrze ;)
Powodzenia!
Z wyrazami szacunku,
Fallen

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

3
@Fallen,
Zastanawiałem się czy komentować oceny, ponieważ wydaje mi się to zbędne, albo nawet nieeleganckie. Czytelnik ma zawsze rację. Koniec, kropka. Ale czuję, że jako „świeże mięsko”, muszę coś odpowiedzieć, żeby nie sprawiać wrażenia nadwrażliwca, albo ignoranta.

Ogółem zrozumiałem o czym piszesz, z wyjątkiem jednego – „chamskie”. Domyślam się, że może chodzić o nieprzyzwoite „obłapianie wzrokiem” czterech liter. Jeśli tak, bezradnie uśmiecham się w tym miejscu, myśląc „cóż, męski punkt widzenia”. Ciekawostka, że nad ostatnim akapitem pracowałem bodaj najdłużej. Uznałem go za niezbędny. I mam za swoje. :)

Dziękuję pięknie za opinię.

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

4
Hellknight pisze: (czw 17 mar 2022, 19:32) Ogółem zrozumiałem o czym piszesz, z wyjątkiem jednego – „chamskie”.
Chamskie, w znaczeniu prostolinijne, bezpośrednie, prostackie. Chodziło mi o sposób opisu, a nie samą treść ;)
Mnie ten opis kojarzy się raczej nie z "obłapianiem" seksownego ciała, ale opis ładnej kobiety, której coś świeci się między powabnymi nogami ;)
Hellknight pisze: (czw 17 mar 2022, 19:32) Zastanawiałem się czy komentować oceny,
Po to w końcu jest możliwość komentowania, by z niej korzystać i dyskutować ;) nawet z krytykującymi ;)
Z wyrazami szacunku,
Fallen

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

5
Fallen pisze: (czw 17 mar 2022, 21:00) opis ładnej kobiety, której coś świeci się między powabnymi nogami
Ooo... No to nogi poszły za daleko. ;)

Wiem, że pewnie wiele wymagam, ale zaproponowałabyś opis, który nie byłby chamski? Jakaś kosmetyczna poprawka do mojego (no chyba, że jest zupełnie do kitu). Muszę dokładnie wiedzieć o co chodzi. Dla mnie to opis jak opis. Jeżeli miałbym coś naprawić, to być może zmieniłbym kolejność, albo rozmienił na drobne.

Oczywiście nie nalegam.

Dodano po 2 godzinach 5 sekundach:

Wydumałem już o co chodzi, prawdopodobnie. :)
Opis jest nieprecyzyjny. Chodziło o prześwit w koronach drzew, przez który przezierają promienie słońca i padają na te nieszczęsne nogi. Dopiero zrozumiałem jak abstrakcyjnie brzmi zdanie:„Powabne nogi lśniły w prześwicie.” i mogły z tego wynikać cuda wianki. Zabawne, bo czytałem tekst ze sto razy. Przypadek przy skracaniu opisu, ale z jakichś powodów umykał uwadze. Chyba to zdanie zaczęło na mnie działać jak piktogram.

Czy gdyby opis wyglądał tak...:
Obserwowałem rozgadaną okularnicę, szczupłą i wysoką, odzianą w zwiewną bluzeczkę i dżinsowe hotpants-y, kuse aż wypływały pośladki. Nie wyglądała na typ uwodzicielki. Powabne nogi lśniły w promieniu słońca. Zawiódł różowy lakier na paznokciach.
...przestaje to być opis chamski?

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

6
Chyba najprościej zastosować inwersję- ta zachowa logiczny ciąg: para-kobieta-szczegółowy opis, a nie para-kobieta-nogi-różowy lakier:
Minęli nas, zajęci rozmową. Obserwowałem rozgadaną okularnicę, szczupłą i wysoką, odzianą w zwiewną bluzeczkę i dżinsowe hotpants-y, kuse aż wypływały pośladki. Powabne nogi lśniły w prześwicie. Nie wyglądała na typ uwodzicielki. Zawiódł różowy lakier na paznokciach. [...]
Według mnie ten różowy lakier można wyrzucić- no, chyba że jest istotny w późniejszej fabule.
Z wyrazami szacunku,
Fallen

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

7
Przechodząc do paznokci…

...wchodzimy do ukrytej komnaty opowiadania (stanowi zamkniętą całość, krótki podrozdział). Ostatni akapit jest puentujący. Panuje tam inny porządek: zbuduj i zburz. Ostatnie zdanie sprawuje funkcję „czesania pod włos”. Odbywa się to oczywiście kosztem uczesania, ale jak inaczej? Czy udało się na ową komnatę naprowadzić, to już inna sprawa, ale dlatego różowy lakier wydaje się tak ważny, że poszedłbym za nim na dno (choć nie przepadam za kolorem). :)

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

10
Cały czas myślę, że pisze się po coś. Dla przyjemności by zabawić, dla przemyślenia, dla przestrogi... i nawet po to by zapełnić kartkę słowami. Ale upublicznić trzeba też po coś. Bo pokazanie - zobaczcie umiem pisać, to raczej żaden powód.
I tak przechodzimy do tekstu:
Hellknight pisze: (śr 16 mar 2022, 17:58) Przywitała nas strefa komercji – kasa biletowa, parkingi, bary z „szybkim jedzeniem”, a dalej sklepy z pamiątkami, lodziarnia, stanowisko dystrybucji grochówki, z oryginalnej wojskowej przyczepki.
No i mamy wymienione jednym ciągiem jakieś punkty (mogą być komercji). Jednak - po co? Nie obrazują nic, nie podają tematu, nie podkreślają klimatu - bo tak naprawdę brak go w całym tym opisie.
Hellknight pisze: (śr 16 mar 2022, 17:58) W rozproszonych muzeach, podzielonych tematycznie, znajdowały się gabloty z uzbrojeniem, manekiny w niemieckich mundurach, pojazdy opancerzone, a nawet mała sala kinowa.
A to , co to?
No można wymieniać, można skakać z tematu na temat..., ale o co tu chodzi tylko autor sam wie.
Hellknight pisze: (śr 16 mar 2022, 17:58) Mimo ponurej przeszłości, „Wilczy Szaniec” działał na mnie relaksująco.
odczucia autora to jego indywidualna sprawa. Ale gdzie jest w tym zamyśle autora czytelnik? Dla mnie te bzdety są napisane, bo autor może mimo wszystko miał jakiś zamysł ale co z tego ma wynieść czytelnik?
Nawet znana nazwa "Wilczy Szaniec" nic mi w głowie nie rozjaśniła :(

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

11
@jak,
Dziękuję za opinię; jest dla mnie interesująca i zrozumiała. Odniosę się do dwóch rzeczy.
jak pisze: (sob 19 mar 2022, 16:43) Bo pokazanie - zobaczcie umiem pisać, to raczej żaden powód.
Jeszcze nie ten level: zobaczcie czy umiem pisać. Gdybym był aż tak napuszony, ominąłbym Weryfikatorium. :)
jak pisze: (sob 19 mar 2022, 16:43) ale co z tego ma wynieść czytelnik?
To samo co wynosi z wystawy, patrząc na obraz.

Jeszcze taka prośba. Co Twoim zdaniem należałby w tekście poprawić, aby był hmm… po coś? Rozumiem, że należałoby przybliżyć czytelnikowi historię obiektu, ponieważ brak wprowadzenia czyni obraz bzdetnym?

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

12
Hellknight pisze: (sob 19 mar 2022, 21:18) Jeszcze taka prośba. Co Twoim zdaniem należałby w tekście poprawić, aby był hmm… po coś? Rozumiem, że należałoby przybliżyć czytelnikowi historię obiektu, ponieważ brak wprowadzenia czyni obraz bzdetnym?
Moim zdaniem nie trzeba tu przybliżać historii obiektu. Wilczy Szaniec jest miejscem raczej szeroko znanym, chociaż jakieś umiejętnie wplecione nawiązanie do ponurej historii kompleksu byłoby na plus.
Moim zdaniem brakuje przede wszystkim puenty. Owszem, mamy ostatni akapit - i jest w tym jakiś sens, tylko jest on jakby wciśnięty na siłę. Moim zdaniem jest to puenta bez uzasadnienia w tekście i wprowadzona niejako "z obowiązku". Sam ten akapit też zdaje się urwany - "zawiódł różowy lakier na paznokciach". Skłoniłbym się ku temu, że według narratora zawodzi w ogóle postawa tej pary. A nagle z niewiadomej przyczyny mamy kamerę na różowy lakier.

I na samym początku mamy zdanie
Przywitała nas strefa komercji – kasa biletowa, parkingi, bary z „szybkim jedzeniem”, (a dalej sklepy z pamiątkami, lodziarnia,) stanowisko dystrybucji grochówki,
Bary z szybkim jedzeniem, potem coś tam, potem grochówka, która z punktu widzenia klienta też jest w tym wypadku szybkim jedzeniem. Oczywiście wiadomo, co autor chciał przekazać zwrotem "bary z szybkim jedzeniem", ale tę grochówkę postawiłbym obok, a coś tam, czyli te sklepy, przesunął na koniec.

Ogólnie napisane dobrze, tylko zabrakło mi czegoś "pod maską" :)
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

13
Jak wspomniał przedmówca historia tu nie jest potrzebna. Tu potrzebny jest klimat. I tak na początku - ta wyliczanka miałaby sens, gdyby było wiadomo po co jest. Dodaj tam krótko przymiotniki, by nadać im koloryt istnienia. Aby to nie była pusta wyliczanka. Punkty muzealne - nadaj im życie poprzez przytoczenie jakiegoś opisu, uwidocznij jakiś element. Niech on, nie wyliczanka, nada sens temu miejscu. tu można się pokusić o ukazanie wystawy poprzez reakcje zwiedzających - Mama fotografia, Michał znudzenie, Maciej pasjonat.
Hellknight pisze: (śr 16 mar 2022, 17:58) Gęsty mech porastał megalityczne bunkry – esencję niemieckiej myśli architektonicznej dwudziestego wieku, jak określił Maciej.
Na połączenie słów megalityczny z bunkier i esesman ja osobiście nigdy bym się nie odważyła :) , burzy się we mnie krew historyka. Opisy mogą być krótkie, ale muszą być treściwe.
Puenta - miała by sens, gdyby coś podkreślała (chyba rozumiem zamysł autora - bezmyślna młodość na tle kultowych świadków historii), ale w tym zapisie do mnie nie przemawia.
:) ale pracuj, zmieniaj, poprawiaj - z uwag wybieraj to co ci pasuje i w pewnym momencie możesz wszystkich wpisem zachwycić :). Weryfikatorium nie jest takie straszne na jakie wygląda, ale zawsze pomóc pomoże.

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

14
Może nie będę każdemu z osobna dziękował za czytanie i opinię, tylko odwdzięczę się kiedyś i tyle. Prozaicy mają uczulenie na refren, ja również. ;)

@Michał123,
Michał123 pisze: (ndz 20 mar 2022, 10:45) brakuje przede wszystkim puenty. Owszem, mamy ostatni akapit - i jest w tym jakiś sens, tylko jest on jakby wciśnięty na siłę. Moim zdaniem jest to puenta bez uzasadnienia w tekście i wprowadzona niejako "z obowiązku".
Hmm… Kontrast budowany jest od początku. Na koniec przybiera jedynie na sile. Ale wiadomo, puenta musi bronić się sama.

Co do grochówki. Myślę, że da się ją przestawić. :)

@jak,
jak pisze: (ndz 20 mar 2022, 11:26) Dodaj tam krótko przymiotniki, by nadać im koloryt istnienia. Aby to nie była pusta wyliczanka.
W tym przypadku „pusta wyliczanka” nie prowadzi czytelnika do zbiornika z grochówką, aby ustalił czy w zupie jest więcej grochu, czy ziemniaków. Wydaje się, że każde napisane zdanie jest czymś umotywowane. Użyłem tych wyliczanek, aby nakreślić niewyraźne tło, ale właśnie po to, żeby nie zainteresowało czytelnika. I jak na złość. ;) Przypominam sobie myśl z poradnika Stephena Kinga, który mówił mniej więcej: „A co to kogo obchodzi? Wszyscy wiemy jak wygląda grochówka. Do rzeczy!”. Hmm… Nie wiem co z tym zrobić. Pomyślę.

jak,
jak pisze: (ndz 20 mar 2022, 11:26) Na połączenie słów megalityczny z bunkier i esesman ja osobiście nigdy bym się nie odważyła :)
Co do „megalityczny” – masz rację. Powinno być „monumentalny”. A czy „bunkier” w zestawieniu z „esesman” kłócą się? Nic mi o tym nie wiadomo.
jak pisze: (ndz 20 mar 2022, 11:26) Weryfikatorium nie jest takie straszne na jakie wygląda
Straszyłoby owacjami. Obejdzie się bez głaskania, naprawdę. Może jestem tu nowy, ale nie odkryłem Internetu wczoraj. Zakorzeniona na Wery kultura krytyczna stanowi główną zaletą tego miejsca i działa mobilizująco. Swoją drogą, na pierwszą publikację nadawałaby się scena bombardowania bunkrów. Stanowiłaby odpowiednie tło do dyskusji. ;)

„Wolfsschanze” [lit. niefikcjonalna][P]

15
To jeszcze raz:
W początku nie przeszkadza grochówka, ale całkowity brak przyczyny i skutku. :) Przemyśl, bo tu całkiem ładnie się da wypracować tło, jednak trzeba chcieć; nie róbmy z czytelnika człowieka nierozumiejącego - co autor ma na myśli, ale podajmy mu ładny obrazek. Twoja wyliczanka będzie miała sens tylko wtedy, gdy naprowadzi czytelnika na jakiś wątek, a nie będzie tylko zbiorem słów.
Bunkier pasuje do esesmana, bo naprowadza ale do megalitu nie, to miałam na myśli. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron