Przyznam, że nie wiem, co na ten temat napisać. Z jednej strony ogólne wrażenie jest u mnie "meh", ale z drugiej strony wszystko, co w pierwszym odruchu chciałbym skrytykować, zdaje się jednak pełnić jakąś funkcję.
Rozumiem, że to ma być reportaż ze zwiedzania Wilczego Szańca? W takim razie, w pierwszym odruchu stwierdziłbym, że wynurzenia na temat twojej rodziny, a także różowego lakieru na paznokciach jakiejś pani są trochę nie na temat i nic nie wnoszą do tekstu oprócz pompowania jego długości. Co więcej, fragmenty o twojej rodzinie cierpią także na typową bolączkę tekstów (czy innych dzieł, wszelkiego rodzaju komiksy itp też się w to wliczają) relacjonujących życie piszącego: są one interesujące przede wszysktim dla samego piszącego i jego krewnych i znajomych, natomiast nie są same z siebie interesujące dla czytelnika. Samo prrzedstawienie "postaci" nie wystarcza; jak w każdym innym tekście trzeba czegoś więcej, by czytelnika nimi zainteresować.
Z drugiej strony zdaje mi się, że w zasadzie nie mam racji. Ostatecznie reakcje publiczności jak najbardziej są na miejscu w reportażu o muzeum.
Drugi przykład:
Wybebeszone, popękane, chylące się ku upadkowi, przypominały szczątki giganta w stanie zaawansowanego rozkładu. Powyginane lub pourywane pręty zbrojeniowe, wewnątrz szerokich na półtora metra pęknięć, wyrażały pewien ból, jak krzyczące rzeźby.
No znowu nie wiem. Poetycki opis, wyrażający głębię autora? A moze zajechanie trąci kiczem? Mam oba te wrażenia na raz.
Wtykano kije, jako podporę ściany – w ten sposób pozostawiano ślad. Owych podpór zebrało się setki, jeśli nie tysiące, większych lub mniejszych. Zrozumiałem, że nie tylko we mnie ruiny wywoływały emocje, bo oto patrzyłem na spontaniczną akcję humanitarną, performans.
Poważnie zwiedzający w czynie społecznym ratowali ruiny, których muzeum nie jest w stanie lub nie chce zakonserwować? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć - w pierwszym odruchu stwierdziłbym, że te kije muszą miec jakieś inne wyjaśnienie, ale na miejscu nie byłem, więc kłócić się nie będę.
A właśnie. Najbardziej po tym tekście mnie zaciekawiło, jak to możliwe, że zrobiono muzeum w zabytku, którego nikt nie konserwuje i któremu pozwala się na powolną dezintegrację. Trochę szkoda, że nie dałeś na to odpowiedzi. W zasadzie reporter może mógłby zapytać o to kogoś z personelu?
Dodano po     16 minutach 33 sekundach:
Niemniej, nabrałem ochoty na odwiedzenie Szańca, więc w zasadzie jako reporter cel osiągnąłeś 

Awatar: 
Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, 
(CC BY-SA 3.0)