Hirschberg (kryminał)

1
Wulgaryzmy
Brzeg filiżanki dotknął ust i na języku poczuła cierpki smak herbaty. Uwielbiała ją i nie wyobrażała sobie życia bez niej. Niepokojem nadawał ją fakt, że nie zna nikogo, kto nią handluje. Obiecała sobie coś z tym zrobić. Na czarnym rynku może zabraknąć mięsa, papierosów, nawet gorzały, ale nie herbaty.
Odłożyła filiżankę na spodeczek. Rozparła się wygodnie w fotelu, palce położyła na blacie biurka. Czasem myślała, komu służył wcześniej ten gustowny mebel, pełen szuflad i półeczek. Czy są na nim jeszcze odciski palców człowieka, którego według wielkiego prawdopodobieństwa już nie ma na świecie?
Głos Edmunda wyrwał ją z zadumy.
- Mówię szefowej, ta dziewka była tak piękna, że gdyby nie stała wtedy na targu pełnym ludzi, to wziąłbym ją siłą.
- Mundek, aleś ty głupi. Zaczęłaby krzyczeć i zaraz by się zlecieli chłopi z widłami.
- To bym zdzielił w łeb czymś twardym. Jak dla mnie mogłaby się już po tym nie obudzić.
Helena wzdrygnęła się.
- Rżnąłbyś trupa?
- Wydaj mi się, że póki ciało jest ciepłe, nie można mówić o nekrofilii.
- Ale ona po śmierci by się zesrała, nie obrzydza cię to?
Filiżanka zatrzymała się w połowie drogi do ust Edmunda.
- Co?
- Nie wiedziałeś o tym? - Helena była wyraźnie rozbawiona. - W momencie śmierci puszczają zwieracze.
- Sądziłem – zaczął zakłopotany – że to dotyczy tylko wisielców.
- Myślałeś, że dupa jest połączona z szyją?
- W zasadzie to jest...
- Oj, Mundek. Tu chodzi o moment zgonu, a nie jego sposób. Poeci mawiali, że dusza z człowieka uchodzi, ale tak naprawdę to tylko gówno.
Kobieta zachichotała i posłała mu zalotne spojrzenie. Edmund nie podobał jej się nawet w najmniejszym calu, ale lubiła pielęgnować w nim przekonanie, że być może jest kimś więcej niż podwładnym. Był mężczyzną przysadzistym, kanciastym, nie tylko fizycznie, ale i umysłowo. Cuchnął papierosami, które palił hurtowo, choć nigdy kiedy z nią rozmawiał. Odnosiła wrażenie, że starał się za dużo myśleć, ale mu to nie wychodziło. Zgrywał mądrzejszego niż w rzeczywistości, a tak naprawdę był tylko specem od brudnej roboty. Tylko albo aż. W dzisiejszych czasach ciężko było o dobrego zakapiora. A już prawdziwym skarbem był taki, z którym można było napić się herbaty. Z pewnym żalem myślała, że być może kiedyś będzie musiała się go pozbyć, jeśli wystąpią pewne okoliczności.
- Tak czy siak, kiedy znowu zobaczysz tę dziewczynę, zostaw ją w spokoju. Nie potrzebujemy zatargu z wieśniakami.
- Oczywiście. - Odparł bez zastanowienia.
Rozległo się pukanie do drzwi. Stanął w nich Patryk, odźwierny Hirschbergu.
- Jest problem szefowo. Dziwna sprawa.
Patryk był przeciwieństwem Edmunda. Inteligent o dworskich manierach, ale bez cienia pychy czy wyższości. Swój sposób bycia wyniósł z domu, obaj rodzice byli nauczycielami, ojciec matematykiem, a matka germanistką. Co wieczór witał gości Hirschbergu i doradzał im, w razie potrzeby, w wyborze dziewczyn.
- Jakiś klient się do nas dobija. Niemiec. Tłumaczyłem, że zamknięte, ale on się upierał.
- Przecież dziewczyny już poszły.
- Marcja jeszcze jest. Pech chciał, że otworzyła drzwi. Chyba wpadła mu w oko. Mówi, że zapłaci nawet wyższą stawkę.
Helena spojrzała na zegarek.
- Gdzie na świecie otwiera się burdele o ósmej rano? Rasa panów, a nie znają się na zegarku. Jest chociaż trzeźwy?
- Wygląda na to, że tak.
- Może to folksdojcz? - wtrącił Edmund.
- Może. Ma dziwny akcent.
- Oby nie kolonista z Rumunii. - Zmartwiła się Helena. - Ostatnio sporo ich w okolicy. Bardziej małpy niż ludzie, wolałabym, żeby taka klientela tu nie zaglądała.
- Na pewno nie. Wygląda normalnie.
- No nic, czy Marcja się zgadza?
- Ona tak, ale jest coś o czym szefowa powinna wiedzieć. Ten człowiek obserwował nasz lokal z przeciwległego chodnika. Widziałem go dokładnie trzy razy w zeszłym tygodniu z okna swojej kanciapy. Wszystko zapisałem w notesie. Był przy tej obserwacji strasznie niedyskretny, raz nawet uciekł, gdy pojawił się patrol. Marcja nie jest pewna, ale mówi, że też go widywała na ulicy.
Edmund rozbawiony klasnął dłonią w kolano.
- Jak nic prawiczek. Waha się. Wolał przyjść po zamknięciu.
Kobieta puściła tę uwagę mimo uszu.
- Faktycznie dziwne... Boję się, że to jakiś dureń z podziemia. Po niemiecku gada, żeby nas zmylić. Ma teczkę, torbę?
Patryk pokręcił głową.
- Dobrze. Jak nam odpali w środku flarę czy inne świństwo to przez tydzień będziemy wietrzyć. Mundek, jak się nazywała ta niemiecka knajpa, do której wrzucili czarny proch?
- Pod Żabami. Do dziś śmierdzi tam siarką.
Helena zamieszała łyżeczką w herbacie. Co prawda informatorzy nie donosili, by ktoś nadmiernie interesował się Hirschbergiem, ale każde podejrzane zachowanie należało traktować poważnie. Kim był tajemniczy klient? Być może warto spróbować rozwiązać mu język. Marcja miała do tego dość uroku, ale po niemiecku nawet nie dukała.
- Czy sądzisz, Patryku, że ja się mu spodobam?
W pomieszczeniu rozległo się głośne przełknięcie śliny.
- Potraktuję to pytanie jako prywatne – zaczął Patryk powoli – i udzielę odpowiedzi zgodnej z moim prywatnym osądem. Jest szefowa kobietą nieprzeciętnej urody i usposobieniu, ale to o czym szefowa teraz myśli, jest nieakceptowalne. Twoja reputacja upadłaby.
- Dziękuję. Masz rację. - Tak naprawdę ani przez chwilę nie rozważała tego pomysłu na poważnie. Czasem lubiła fantazjować na głos. - Czy facet jest w salonie?
- Pije drinka. Marcja nie spuszcza z niego oka. Z palcem na cichym alarmie.
Helena uśmiechnęła się w duchu. Hirschberg działał jak naoliwiona maszyna. Każdy wiedział, co ma robić.
- Klient nasz pan. - Sięgnęła do szuflady po klucz z drewnianą przywieszką. - Pokój specjalny numer trzy. Niech poczuje się ważny. Wszystkie jego pieniądze oddaj Marcji, należą jej się, w końcu obsłuży naraz nie tylko gościa, ale i ciebie. - Mrugnęła do niego szelmowsko.
- Rozumiem, że mam być w pokoju numer cztery - wyjął z kieszeni własne klucze i uśmiechnął się chytrze – i prowadzić obserwację.
- Miłego oglądania życzę.
Patryk skinął, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Helena nachyliła się w stronę Edmunda.
- Co o tym myślisz?
- Już mówiłem. Prawiczek. Może mu skóra z chuja nie schodzi i się wstydzi. Stąd te podchody.
- Jak skończy, pójdziesz za nim. Zostawiam wyjaśnienie sprawy w twoich rękach. Ja nie mam czasu, czekają nas pracowite dni.
- Niby czemu?
Podniosła z blatu poranne wydanie polskojęzycznej gazety.
- Nie czytałeś?
- Szkoda mi na to pieniędzy.
- „Gniazdo bolszewizmu w niemieckich rękach”. Kiedy Moskwa padnie, szwaby będą świętować. Zarobimy na ich radości krocie. Muszę zatowarować alkohol i jedzenie.
Edmund potarł dłonią policzek.
- A więc wygrają? I zostaną tu na zawsze?
- Źle ci?
- Nie, ale jakoś tak dziwnie.
- Nie marudź. Kim ty byłeś za Mościckiego?
- Przecież szefowa wie, że siedziałem.
- No właśnie o tym mówię. A teraz szykuj się do wyjścia. Jeśli to faktycznie prawiczek, Marcja szybko z nim skończy.

Hirschberg (kryminał)

2
Zaimki. W niektórych miejscach jest ich za mało, a potem za dużo. Tam, gdzie jest za dużo powinieneś zmienić budowę zdania.
Ondraszek pisze: (ndz 25 wrz 2022, 15:33) Brzeg filiżanki dotknął ust i na języku poczuła cierpki smak herbaty. Uwielbiała ją i nie wyobrażała sobie życia bez niej. Niepokojem nadawał ją fakt, że nie zna nikogo, kto nią handluje. Obiecała sobie coś z tym zrobić. Na czarnym rynku może zabraknąć mięsa, papierosów, nawet gorzały, ale nie herbaty.
Brzeg filiżanki dotknął ust Heleny. Uwielbiała smak herbaty i nie wyobrażała sobie życie bez niej. Helenę niepokoił fakt, że nie zna żadnego handlarza suszem, obiecała sobie coś z tym zrobić. Na czarnym rynku może zabraknąć mięsa, papierosów, nawet gorzały, ale nie herbaty.
Wiesz, dlaczego wywaliłam "cierpki smak"? bo to oznacza, że za długo była parzona. Koneserka, by nie popełniła tego błędu. I Helena nie zna handlarza herbatą? Proszę Cię... pierwszy lepszy przemytnik załatwi jak mu karzesz. jeśli dostarczają nielegalną gorzałę to herbatę też.
Typ obserwujący burdel? O takim przypadku szefa/szefową sługusy informują od razu. To mogą być policjanci, albo inny gang.
Przyjrzyj się budowom zdań. Czasami brzmią dziwnie.
Czy to ma być kryminał osadzony w epoce? Bo końcówka to sugeruje, ale wcale tego nie czuć- zionie korpo. Wzmianka o wojnie i Mościckim to za mało.
Alicja dogoniła Białego Królika... I ukradła mu zegarek.

Hirschberg (kryminał)

3
Ondraszek pisze: (ndz 25 wrz 2022, 15:33) Brzeg filiżanki dotknął ust i na języku poczuła cierpki smak herbaty.
Zamącone to zdanie. Najpierw podmiotem jest przedmiot, potem nagle jakaś domyślna "ona". IMO prościej brzmiałoby lepiej.
Ondraszek pisze: (ndz 25 wrz 2022, 15:33) Uwielbiała ją i nie wyobrażała sobie życia bez niej. Niepokojem nadawał ją fakt, że nie zna nikogo, kto nią handluje.
Ją/nią, ją/nią. Za dużo, za blisko siebie. Poza tym raczej "napawał".
Ondraszek pisze: (ndz 25 wrz 2022, 15:33) Rozparła się wygodnie w fotelu, palce położyła na blacie biurka.
To brzmi jakby te palce były, nie wiem, jakoś odseparowane od reszty. Może "oparła palce na blacie biurka".
Ondraszek pisze: (ndz 25 wrz 2022, 15:33) według wielkiego prawdopodobieństwa
Raczej: "według wszelkiego prawdopodobieństwa"
Ondraszek pisze: (ndz 25 wrz 2022, 15:33) obaj rodzice byli nauczycielami,
Raczej: "oboje", choć generalnie wystarczy "rodzice" (jak w liczbie mnogiej to się czytelnik domyśli, że dwoje)

Okej, początek jest jakiś toporny, ale potem tekst zdaje się nabierać rytmu. Wprawdzie dialog z rżnięciem trupa i zwieraczami średnio mi pasował do budowanego klimatu - trochę taki wtręt jak z kabaretu - ale po dłuższym zastanowieniu... może nawet daje jakiś ciekawszy rys Helenie. Ostatecznie przełamuje tę jej herbatkową elegancję. Fajny jest opis Edmunda, że był kanciasty fizycznie i umysłowo. Zgrabnie mi go podsumował :)

Czego mi brakowało, to detali, które zbudowałyby klimat czasów. Czułam, że siedzimy gdzieś w przeszłości, ale kompletnie nie czułam, gdzie. Okoliczności wymienione w ostatnim dialogu mnie zaskoczyły. Może można by to ograć dodając opisy ubioru albo pomieszczeń? Nawet bardzo drobne, ale dodające charakteru? Na razie mamy gadające głowy w scenograficznej pustce. Ogólnie - jest trochę do poprawy i rozwinięcia, ale jest na czym budować :)

Powodzenia w dalszej pracy :)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Hirschberg (kryminał)

5
Dziękuję za cenne opinie. Ten krótki fragment w oryginale jest jeszcze krótszy i został przerobiony na potrzeby wrzucenia go tutaj. Pierwotnie nie zawiera on w ogóle opisu Edmunda i Patryka, bo to ich ente pojawienie się. Teraz widzę, że powinienem ten tekst usamodzielnić jeszcze bardziej, żeby był mniej enigmatyczny. Postaram się wrzucić jeszcze kiedyś coś nieco dłuższego z bardziej zarysowanym światem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”