(jeden malutki wulgaryzm)
Przed największym w mieście teatrem stała ławeczka. Na ławeczce tej – drwiąc sobie trochę z pojęcia kultury wysokiej – leżała zamknięta, sportowa torba z czteropakiem piwa i świeżo dostarczoną pizzą. Obok siedział dobrze, nawet trochę za dobrze ubrany młody chłopak, Marco. Każdy, kto przyjrzałby się mu uważnie, zobaczyłby w jego niedbałej, wyciągniętej pozie znużenie długim czekaniem na coś.
Właściwie miał na imię Marek, ale mama żartobliwie mówiła na niego czasem Marco Polo, bo ciągle go gdzieś nosiło. Dziewczyny z roku podchwyciły to i przerobiły na Marco Rodriguez. Pasowało do jego temperamentu i śródziemnomorskiej urody, jaką otrzymał w prezencie od któregoś z pradziadków, i do całej reszty starannie wypracowanego wizerunku.
Nie lubił czekać, jak całe jego pokolenie. Nudził się niemiłosiernie, ale Rostowskiego, który cudem zgodził się udzielić wywiadu nic nieznaczącemu studentowi pierwszego roku dziennikarstwa, lepiej było nie drażnić. Najważniejsza osobistość z tego teatru. Kaprysił, gwiazdorzył, przekładał terminy. Dzisiaj też kazał na siebie czekać, nie wiadomo jak długo, ale Marco musiał zrobić ten wywiad. I to zrobić dobrze, jeśli chciał udobruchać starego i w ogóle zostać dopuszczonym do egzaminu. Niektórzy profesorowie byli niestety odporni na jego urok osobisty.
Majowy wieczór był wyjątkowo ciepły. Można było tu sobie jeszcze długo siedzieć i podziwiać fasadę XIX-wiecznego budynku, ale, do cholery, był piątek, piąteczek, piątunio! Radosne świętowanie młodości! Sprawdził po raz kolejny, która godzina. Już wiedział, że chłopaki zaczną bez niego. Trudno. Idiotycznie byłoby psuć sobie całe wakacje przez takie coś. Dla zabicia czasu sprawdzał, co nowego w sieci.
Do ławeczki przyplątał się pies, zwabiony najwyraźniej zapachem jedzenia. Średnio zadbany, ale młody. Jednoznacznie dawał znaki, że chętnie zapoznałby się bliżej z zawartością torby. Za psem przyczłapał starszy, też nieco zaniedbany mężczyzna. Trochę skrępowany zaczął przeglądać zawartość najbliższego kosza na śmieci. Postawił przy sobie pustawą szmacianą torbę. Taką na kółkach, w której bezdomni zwykli wozić swoją codzienność. Przywołał psa, powiedział coś do niego, pogłaskał. Szybko jednak zmęczył się i przycupnął z westchnieniem na drugim końcu ławki.
Marco odruchowo odwrócił głowę w drugą stronę. Ludzie często odwracają wzrok od biedy i nędzy, od krzywdy i przemocy. Nie muszą wtedy o nich myśleć, odnosić się do nich. Nic nie muszą. Znika z pola widzenia.
Smród alkoholu i samotności, jakiego spodziewał się Marco, jednak nie nadpłynął. Słychać było za to nowe westchnienia i głośne burczenie w brzuchu. Być może staruszek też miał ochotę zapoznać się z zawartością sportowej torby.
– Szanowny pan na spektakl? – zagadnął towarzysko przybysz.
– Niezupełnie – odmruknął Marco.
– Aaa. To pewnie na pannę?
– Też nie.
Staruszek nie zniechęcał się.
– Pan wybaczy, że ja tak... Oberon to dobry zwierz, ale małomówny. A człowiek czasem potrzebuje do kogoś gębę otworzyć. Nawet kostucha chyba już o mnie zapomniała – uśmiechnął się blado.
– Oberon? A skąd takie imię dla psa? – spytał uprzejmie Marco.
– A Szekspira szanowny pan czytywał? – A potem westchnął sam do siebie. – Tak... Ciężkie czasy nastały dla Szekspira.
Marco nastawił ucha. Coś podpowiedziało mu w tym momencie, jakaś kiełkująca intuicja dziennikarska, że to nie jest zwykły kloszard. Zaskakując samego siebie – bo rzadko miewał takie odruchy – sięgnął po pudełko z pizzą. „I tak już prawie zimna” pomyślał, usprawiedliwiając się przed tym drugim Marco, którego nigdy nie obchodzili inni. Zaczął jeść, główkując jednocześnie, jak staruszka jednocześnie poczęstować, ale nie urazić, nie spłoszyć.
– Szekspira? Coś czytałem, ale dawno. Wie pan, źle się myśli „na głodnego”.
Wyciągnął w jego stronę pudełko.
– Czy pan nie będzie miał mi za złe?
– Nie trzeba, dziękuję. Ale dla pieska, jeśli nie będzie miał mi pan za złe, to wezmę – przerwał tamten szybko.
Oberon nie pogardził. Bez ceregieli rozprawił się z poczęstunkiem, zezując nieufnie na wszystkie strony. Widać było, że nie co dzień ma pełny brzuch.
– A piwem się pan poczęstuje? – nie ustępował Marco.
– Nie, nie, dziękuję. Ooo... dopiero bym się nasłuchał. Ona zawsze wyczuje.
– Żona?
– Skąd! Moja żona to była święta kobieta... – zamyślił się starszy pan. – Nie to co ona. Jak jeszcze żył mój syn, to było inaczej. Dobrze zarabiał. „Zdrowie masz słabe, rzuć ten teatr”, mówił ciągle, „niczego ci nie będzie u nas brakować”, a ja, durny, posłuchałem. I teraz tak się tułamy.
– Kto, synowa? Wyrzuciła pana?
– Nie, dalej u niej mieszkam. Znaczy, tylko ja, bo pies jej przeszkadza – prychnął z nieukrywaną niechęcią. – Odprowadzam go na noc do takiej altanki na działkach a w dzień przeważnie zabieram, żeby tam nie zwariował sam. tak sobie chodzimy. – Milczał przez chwilę. – Obyś nigdy nie musiał żyć na łaskawym chlebie, młody człowieku... Zapadła niezręczna cisza.
– O jakim teatrze pan mówił? – sondował ostrożnie Marco.
– A o tym. – Starszy pan wskazał ruchem głowy stojący przed nimi budynek. – Kiedyś to był mój świat, jeszcze paręnaście lat temu. Zaczynaliśmy tu razem z Rostowskim.
Na dźwięk tego nazwiska Marco omal nie udławił się przełykanym właśnie kęsem jedzenia, ale za nic nie dał tego po sobie poznać. Zaczął intensywnie myśleć. Jedno za drugim przypominały mu się pytania przygotowane na wywiad. Nie, to idiotyczny pomysł, chociaż z drugiej strony...
– A ten, no... Rostowski, jak pan myśli, dobry jest?
Zapytany przez ledwo uchwytną chwilę skrzywił się, a potem odparł z pobłażliwym uśmiechem.
– Niektórzy twierdzą, że przy zrobieniu kariery pomaga nie tylko talent, ale i tupet. Tyle powiem. Marco nie poddawał się.
– A jak pan myśli, po co jeszcze ludziom teatr? Skoro mają telewizję, internet...
– Oho, na poważne tematy schodzimy, jak widzę. – Przekrzywił głowę, przyglądając się uważnie swemu rozmówcy. – Wie pan, ludzie z obcymi prowadzą raczej takie kurtuazyjne rozmowy o pogodzie albo o niczym. A ja lubię ich wtedy, tak znienacka, zapytać: „jest pan szczęśliwy?” albo „co jest dla pani najważniejsze w życiu?” i tak dalej. Najpierw milkną zaskoczeni. Przeważnie nie znają odpowiedzi tak od razu. Ale gdy szukają w sobie tych fundamentalnych prawd, nie myślą wtedy o mnie, nawet na mnie nie patrzą. Lubię im się wtedy przyglądać, jak się otwierają. Nie wszyscy chcą, rzecz jasna, ale czasem łatwiej otworzyć się przed obcym niż przed bliskimi. A potem odchodzą w swoją stronę, tacy zamyśleni. Z bólem głowy, który zadał im stary dziwak. Świetna sprawa, spróbuj pan tak kiedyś, sam zobaczysz. Ale o czym to myśmy...? Ach tak, teatr...
Stary aktor znów spojrzał dociekliwie na Marco i spytał przekornie.
– A po co to właściwie potrzebne wiedzieć młodemu chłopakowi w taki piękny wiosenny wieczór? Gdy tyloma innymi, ciekawymi rzeczami można się zajmować?
Nie, to bez sensu. Co to w ogóle jest za gość? – pomyślał Marco i, zaskakując samego siebie po raz kolejny tego wieczoru, opowiedział, po co tu przyszedł.
– Dziennikarstwo, powiada pan... – Staruszek zamyślił się na krótko. – A będzie pan w tym szczęśliwy? I wolny? Dziennikarstwo to nie jest łatwy chleb. To wiele pułapek. Jakaś taka stadność, uległość, pośpiech, pycha, upolitycznienie... Nie przeraża pana cena, jaką trzeba dziś płacić za pokazywanie prawdy? A czasami nawet za samo jej szukanie? Teraz coraz trudniej ustalić, co jest prawdą. Nasza cywilizacja to się robi coraz większe bagno. Na przykład cały ten show-biznes czy jak wy teraz na to mówicie. Zdeptane kapcie znanej aktorki osiągają na aukcjach niebotyczne sumy. Większe niż arcydzieła poruszające ludzkie serca i umysły. Słowo „sztuka” już nie ma tego znaczenia, co kiedyś i nie mówię tak dlatego, że jestem stary.
Widząc, że Marco milczy, mówił dalej. Krew jakby żywiej zaczęła krążyć w zgarbionym ciele. – Nie za wiele powiem o teatrze. Tylko to, że wychodząc z teatru, człowiek powinien mieć chęć zmieniania siebie i świata na lepsze. Ot i tyle. Może widział pan monodram Gajosa „Msza za miasto Arras”? Ten z 2015 roku, nie ten pierwszy...
– Nie, chyba nie.
Tym razem Marco skłamał, bo przypadkiem wiedział, o czym to jest. Skłamał, bo czuł, że teraz jego rolą jest przede wszystkim słuchanie.
– Człowiek w szarej marynarce i jedno krzesło na scenie. Właściwie pod sceną, między publicznością usadzoną z trzech stron. Jakby sam był przesłuchiwanym świadkiem, a oni wielką radą. Ileż w tym było treści... o fanatyzmie, nietolerancji, o ponadczasowych mechanizmach terroru. O tyranii władzy, o wolności i jej braku. Jak to szło?.. „Tym ludziom roi się w głowach, że gdy rozpali się walka, znajdą w niej oczyszczenie. Zadają gwałt drugim, żeby się uwolnić od jakiejś zmory...”
Na pomarszczonej twarzy pojawiły się rumieńce. Pies leżący dotąd u jego stóp podniósł się i zaczął z uwagą przyglądać się mówiącemu.
– I to wszystko tak boleśnie aktualne – ciągnął dalej aktor. – Ktoś mógłby powiedzieć: „przecież można przeczytać książkę Szczypiorskiego”, ale to nie to samo. Potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem. Patrz pan, ile drożej płaci się czasem za tradycyjne rzemiosło. Za coś, nad czym pochylił się drugi człowiek, czego dotknął, co stworzył własnymi rękami. W teatrze kontakt z żywym człowiekiem, bezpośrednia, żywa relacja aktora i widza sprawiają, że słowa nie tylko dotrą do słuchacza, ale może zostaną w nim. Emocje pamięta się dłużej, przez lata. Jak pierwszy raz całowałem się, to nie pamiętam, co mówiłem, ale pamiętam, co czułem.
Jego głos brzmiał teraz dźwięcznie i mocno, jakby ożywiony istnieniem słuchacza.
– Najbardziej lubiłem Szekspira – powiedział rozmarzony. „Nie dręcz próżnym słowem Smutnego ducha; pozwól niech uleci. Ten wrogiem jego, kto by jeszcze pragnął Wplatać go dłużej w twarde świata koło”.
Spektakl potoczył się dalej, choć widzów było niewielu. Marco słuchał, a małomówny zwierz Oberon nie spuszczał wzroku ze swojego pana, jakby też uwielbiał Szekspira.
Słońce ześlizgnęło się już dawno z bryły teatru. Na obrotowej scenie świata zmieniły się dekoracje. Pokazały się pierwsze gwiazdy. Mężczyzna wstał, jakby chciał już iść do domu. Popatrzył w niebo.
– Kiedyś tak na nie patrzyłem i poczułem się, jakbym odkrył jakąś wielką tajemnicę wszechświata...
Marco nie roześmiał się. Piwo lekko szumiało mu w głowie. Znał uczucie odkrywania tajemnicy wszechświata. Do niego też czasem przychodziło – jak coś wziął. Tyle że rano zamiast odkrytej tajemnicy był tylko ból głowy.
– Zdradzę ci ją, chłopcze. – Już nie mówił mu „pan”. – Życie to mgnienie spadającej gwiazdy. Cała sztuka w tym, żeby toodkryć jeszcze gdy się leci... Gdy jeszcze nie jest za późno... Nasz czas to śmiesznie i niezauważalnie mało. Ale mimo wszystko od tego odprysku wieczności tak wiele zależy...
Chciał już odejść, ale zawahał się. Odwrócił się jeszcze do milczącego chłopaka.
– A wiesz, czego będzie mi najbardziej szkoda? Tego całego piękna, którego nie zdążę doświadczyć...
Nie patrząc na efekt swoich słów, poczłapał w sobie tylko znanym kierunku. Z nieodłącznym psem. Trochę mniej zgarbiony niż zwykle. Podśpiewując coś półgłosem.
„Każdy Twój wyrok przyjmę twardy,
przed wolą Twoją się ukorzę
ale chroń mnie Panie od pogardy…”
Opustoszały ulice i chodniki. Zdradziecki, ciepły, prawie już letni wiatr przybrał na sile i niepokoił młodą krew. Marco zamiast w dobrym towarzystwie świętować młodość nadal tkwił na ławeczce z rozbieganymi myślami o swoim życiu. Zupełnie jak Will Smith w „Facetach w czerni”, zastanawiający się, czy przyjąć posadę w ratowaniu świata. Nie wiadomo, czy miał teraz chęć zmieniania go na lepsze, ale chyba dowiedział się czegoś o teatrze i może o sobie. Był nie tylko obdarowanym. Dając drugiemu człowiekowi swój czas i uwagę, dał coś cenniejszego niż jałmużna.
Z daleka dolatywały słowa piosenki Kaczmarskiego.
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
2Ja tylko powiem, że mi się podobało i przeczytałem do końca
Pewnie znajdą ci jakieś tam babolki do poprawki, ale jako czytelnik tego kawałka tekstu, to jestem zadowolony. Dobra robota, trzymaj tak dalej!

Pewnie znajdą ci jakieś tam babolki do poprawki, ale jako czytelnik tego kawałka tekstu, to jestem zadowolony. Dobra robota, trzymaj tak dalej!

Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
3Ładnie poprowadzona scena i dobrze oddani bohaterowie. Trochę przewidywalny, ale ta przewidywalność jest ładnie zagrana i fajnie, że nie podana na talerzu.
Czy to samodzielne opowiadanie, czy ma dalszy ciąg?
Czy to samodzielne opowiadanie, czy ma dalszy ciąg?
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
4Forma nie budzi zastrzeżeń. Szkoda nawet wymienić parę nieistotnych omsknięć. Dzięki temu mogłem się skupić na fabule, ale tutaj wyczułem już pewne zgrzyty. Otóż mamy Marco Rodrigueza, Szekspira, Oberona... i tak dalej, po Kaczmarskiego. Zalatuje mi to bukiecikiem zachwytów z ostatnio przeczytanych książek, obejrzanych sztuk teatralnych, utworów muzycznych itd. Może się mylę. Ale wszystko to, w połączeniu z tuzinkowym gadaniem typu :"a bo te czasy takie przegniłe", jest nieco kiczowate. A może jest tak, jak pisał Feliks Kres (bodaj), że tego typu nawiązania, upychane są w prozę po to, aby zauroczyć krytyka, który miałby z zachwytem odnaleźć wszystkie nawiązania.

Reasumując, w porządku, ale średnie.

Jeśli w próbce chodziło o ogólną refleksję nad ulotnością życia, przekonywującej puenty nie udało się wytworzyć. Mam wrażenie, że Marka zamurowało, odkryciem przepisu na pączki."Życie to mgnienie spadającej gwiazdy. Cała sztuka w tym, żeby to odkryć jeszcze gdy się leci... Gdy jeszcze nie jest za późno... Nasz czas to śmiesznie i niezauważalnie mało. Ale mimo wszystko od tego odprysku wieczności tak wiele zależy...".
Oglądałem, ale nie pamiętam tej sceny. Takie porównania przemijają w czasie jak krople łez w deszczu.Marco zamiast w dobrym towarzystwie świętować młodość nadal tkwił na ławeczce z rozbieganymi myślami o swoim życiu. Zupełnie jak Will Smith w „Facetach w czerni”, zastanawiający się, czy przyjąć posadę w ratowaniu świata.

Reasumując, w porządku, ale średnie.
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
5jednakowoż poprosiłabym uprzejmie o wytknięcie
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
6Ja krótko. Obyczaj, nie moja bajka, ale fabuła - Bombastic!
Warsztat też w porząsiu. Więcej takich tekstów na Wery! Pozdrawiam. 


Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
7Sprawnie napisane, zdania wchodzą jeden po drugim. Dwie rzeczy mnie wybiły z rytmu: nazywasz psa małomównym. Wydaje mi się, że małomówny to ktoś kto mówi, ale rzadko, a psy, jak to psy, w ogóle nie mówią. Druga sprawa to aktor teatralny wspominający o Szekspirze. Okropna klisza. O Szekspirze słyszał każdy, wrzuć w jego miejsce jakąś postać, o której czytelnik niezainteresowany teatrem nie będzie nic wiedział. Wyniesie coś nowego z Twojego tekstu. A i skoro jesteśmy przy kliszach, to poczciwy dziadzio z psem, który to pies robi za "starter konwersacji", też się do nich zalicza.
Teraz sprawa bardziej subiektywna i delikatna. Dla mnie wywód ex-aktora to takie mielenie językiem po próżnicy. W połowie chciałem żeby się w końcu zamknął, a najlepiej żeby to Marco przerwał gadaninę tego Diogenesa współczesności. Myślę, że jakaś dyskusja, albo kłótnia między bohaterami dodałaby kolorytu. Gdyby jeszcze za ex-aktorem stała jakaś naprawdę mocna historia, uprawniająca go do stawiania takich tez, to ok. Ale nie, on po prostu ma jakieś problemy rodzinne i tak sobie gada, a Marco kiwa głową bezkrytycznie jak te pieski na podszybiu w aucie. Może tylko ja tak mam, że do mnie to nie trafia. W każdym razie ładnie piszesz.
Teraz sprawa bardziej subiektywna i delikatna. Dla mnie wywód ex-aktora to takie mielenie językiem po próżnicy. W połowie chciałem żeby się w końcu zamknął, a najlepiej żeby to Marco przerwał gadaninę tego Diogenesa współczesności. Myślę, że jakaś dyskusja, albo kłótnia między bohaterami dodałaby kolorytu. Gdyby jeszcze za ex-aktorem stała jakaś naprawdę mocna historia, uprawniająca go do stawiania takich tez, to ok. Ale nie, on po prostu ma jakieś problemy rodzinne i tak sobie gada, a Marco kiwa głową bezkrytycznie jak te pieski na podszybiu w aucie. Może tylko ja tak mam, że do mnie to nie trafia. W każdym razie ładnie piszesz.
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
8Dziękuję za przeczytanie, zarówno tym, którym się podobało jak i tym co wręcz przeciwnie.
Odpowiadając na pytanie ithi: nie ma dalszego ciągu. Jest za to częścią wymienionego w tytule zbiorku, w którym próbowałam znaleźć odpowiedź na pytania "po co ludziom sztuka? co może dać tzw. zwykłemu człowiekowi?". Fotografia, taniec, rzeźba i tak dalej. Wyszło tak średnio ale ja w życiu nie napisałam więcej jak dwanaście linijek
Gdybym umiała to wstawiłabym link, żeby zainteresowani mogli poznać wersję przepięknie ilustrowaną pracami Pana-Od-Rysunków.
I tu zwracam się do Was, zarówno wiedzących jak tchnąć życie w słowo, jak i tych, którzy dopiero uczą się pracy z materią języka. Może będzie to dobry temat na jakiś werypojedynek? Albo na coś w rodzaju charityware?
Z wyrazami szacunku
Odpowiadając na pytanie ithi: nie ma dalszego ciągu. Jest za to częścią wymienionego w tytule zbiorku, w którym próbowałam znaleźć odpowiedź na pytania "po co ludziom sztuka? co może dać tzw. zwykłemu człowiekowi?". Fotografia, taniec, rzeźba i tak dalej. Wyszło tak średnio ale ja w życiu nie napisałam więcej jak dwanaście linijek

Gdybym umiała to wstawiłabym link, żeby zainteresowani mogli poznać wersję przepięknie ilustrowaną pracami Pana-Od-Rysunków.
I tu zwracam się do Was, zarówno wiedzących jak tchnąć życie w słowo, jak i tych, którzy dopiero uczą się pracy z materią języka. Może będzie to dobry temat na jakiś werypojedynek? Albo na coś w rodzaju charityware?
Z wyrazami szacunku
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
9Podoba mi się ten kawałek prozy.
Ludzie są oceniani przez innych ludzi po pozorach, pierwszym wrażeniu, potknięciu, ubiorze itd.
A to, że ktoś jest na szczycie lub wręcz przeciwnie, nie musi oznaczać, że tam właśnie powinien być lub zasługuje na znajdowanie się tam.
A po co jest sztuka? To zależy od odbiorcy. Jednym dostarcza wrażeń estetycznych, inni czerpią z niej prawdy o życiu, rozrywkę intelektualną lub odmóżdżającą, dla kolejnych, może ona być schronieniem przed mniej kolorową rzeczywistością lub też jakąś formą odreagowania czyli tzw. upuszczenia emocji. I chyba można by wymienić jeszcze wiele innych powodów.

Ludzie są oceniani przez innych ludzi po pozorach, pierwszym wrażeniu, potknięciu, ubiorze itd.
A to, że ktoś jest na szczycie lub wręcz przeciwnie, nie musi oznaczać, że tam właśnie powinien być lub zasługuje na znajdowanie się tam.
A po co jest sztuka? To zależy od odbiorcy. Jednym dostarcza wrażeń estetycznych, inni czerpią z niej prawdy o życiu, rozrywkę intelektualną lub odmóżdżającą, dla kolejnych, może ona być schronieniem przed mniej kolorową rzeczywistością lub też jakąś formą odreagowania czyli tzw. upuszczenia emocji. I chyba można by wymienić jeszcze wiele innych powodów.

Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
10Żeby nie być gołosłownym, wymienię jedno:
Ale złośliwymi chochlikami niech się zajmuje korekta i autokorekta.

Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
11Szanowny Ondraszku,
Po namyśle przyznaję Ci w wielu miejscach rację. Podskónie czuję, że może nawet masz całkowitą rację. Ale:
1. Czy gdybym o psie napisała "małomówny" byłoby bardziej czytelne, że to żartobliwe określenie ze strony właściciela?
2. Szekspir - klisza, fakt. Ale też ikona teatru. Nie pisałam aby zadowolić wyrafinowane gusta erudytów i ludzi oczytanych - tym niech się zajmą fachowcy. Pisałam z myślą o zwykłych ludziach, co im ze sztuką nie po drodze a artystów traktują jak darmozjadów. Może dlatego wyszło tak przewidywalnie i stereotypowo. A może dlatego, że pisałam ten rozdział jako ostatni, tracąc chwilami przekonanie do sensowności całego projektu.
3. Dlaczego uważasz że Marco kiwa głową bezkrytycznie? Może on po prostu słucha starego samotnego człowieka, który potrzebuje się wygadać, który znów ma przez krótką chwilę swoją publiczność? Spytam jeśli go jeszcze kiedyś spotkam na kartce.
W każdym razie dziękuję wszystkim za pochylenie się nad tekstem, bo pozwala to spojrzeć na niego z innej strony.
Interakcje człowieka że sztuką, to czy i jak ona może nam pomóc to temat rzeka. Szkoda, że nikt nie odpowiedział na moje wyzwanie. Ani fioletowi z nominacji, ani fioletowi z zazdrości, ani fioletowi z wysiłku... Szkoda...
Po namyśle przyznaję Ci w wielu miejscach rację. Podskónie czuję, że może nawet masz całkowitą rację. Ale:
1. Czy gdybym o psie napisała "małomówny" byłoby bardziej czytelne, że to żartobliwe określenie ze strony właściciela?
2. Szekspir - klisza, fakt. Ale też ikona teatru. Nie pisałam aby zadowolić wyrafinowane gusta erudytów i ludzi oczytanych - tym niech się zajmą fachowcy. Pisałam z myślą o zwykłych ludziach, co im ze sztuką nie po drodze a artystów traktują jak darmozjadów. Może dlatego wyszło tak przewidywalnie i stereotypowo. A może dlatego, że pisałam ten rozdział jako ostatni, tracąc chwilami przekonanie do sensowności całego projektu.
3. Dlaczego uważasz że Marco kiwa głową bezkrytycznie? Może on po prostu słucha starego samotnego człowieka, który potrzebuje się wygadać, który znów ma przez krótką chwilę swoją publiczność? Spytam jeśli go jeszcze kiedyś spotkam na kartce.
W każdym razie dziękuję wszystkim za pochylenie się nad tekstem, bo pozwala to spojrzeć na niego z innej strony.
Interakcje człowieka że sztuką, to czy i jak ona może nam pomóc to temat rzeka. Szkoda, że nikt nie odpowiedział na moje wyzwanie. Ani fioletowi z nominacji, ani fioletowi z zazdrości, ani fioletowi z wysiłku... Szkoda...
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
12Tylko w temacie pojedynku. Dopracuj koncepcję, uzgodnij z administracją, to kto wie? Na razie to tylko hasło - i w dodatku w wątku z tekstem, daleko nie każdy to mógł zauważyć 

Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
13Myślę, że tak. Zresztą to jest pierdoła, a nie jakiś błąd, rzuciło mi się w oczy, bo zwyczajnie w Twoim tekście nie ma się do czego przyczepićSoma pisze: (pt 04 lis 2022, 13:25) 1. Czy gdybym o psie napisała "małomówny" byłoby bardziej czytelne, że to żartobliwe określenie ze strony właściciela?

Po prostu odnoszę wrażenie, że każdy aktor teatralny, którego spotkałem w książkach czy filmach wspominał o Szekspirze.
Może spojrzałem na niego za bardzo pod kątem siebie? Co do zasady nie angażuję się w cudze przemyślenia. Jak teraz patrzę, to Marco mógł zareagować tak, jak zareagował.
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
14Ładnie piszesz. Swobodnie, sugestywnie, z wdziękiem. Tu i owdzie przydałyby się drobne poprawki, lecz jako całość, opowiadanie czyta się płynnie, a jego bohaterowie — zwłaszcza aktor i pies — są niekonwencjonalni i ujmujący. Chyba po prostu ich lubisz i to się udziela czytelnikowi
To duża zaleta. Natomiast wadą tekstu jest pewien nadmiar. O czym właściwie rozmawiają Marek i aktor? To o tym, to o owym — jak w życiu. Przeskakiwanie z tematu na temat, trochę psychologii popularnej, narzekanie na komercjalizację sztuki, trochę uogólnień tyleż wzniosłych, co banalnych — bez trudu potrafię wyobrazić sobie to spotkanie na ławce przed teatrem i taką właśnie rozmowę. Tyle tylko, ze opowiadanie jako forma literacka nie odwzorowuje sytuacji znanych z życia w proporcjach 1:1. Trochę szkoda, ze nie skupiłaś się bardziej na jednym tylko wątku. Tym teatralnym. Msza za miasto Arras i reakcje publiczności — tak, jak najbardziej. Ale przecież widzowie nie chodzą do teatru tylko po to, żeby w sytuacjach rozgrywających się na scenie odnajdywać analogie z bieżącą sytuacją polityczną; rzeczywistość sceniczna nie jest jedynie komentarzem do aktualnego tu i teraz. A taki "Sen nocy letniej", skoro już mamy Oberona? Albo, czy ja wiem, "Wieczór Trzech Króli"? (Mnie nie przeszkadzają nawiązania do Szekspira
) Te wszystkie pełne nieprawdopodobieństw, pogmatwane, baśniowe historie również przyciągają publiczność. Stary aktor pewnie wiedział, skąd się bierze ich atrakcyjność i ja bym chętnie o tym przeczytała. Bez dodatkowych efektów w postaci piosenki Kaczmarskiego i Willa Smitha.
I jeszcze jedno: Marek czekał, żeby przeprowadzić wywiad z Rostowskim. Zgubiłaś gdzieś cel jego wizyty. Nawet jeśli w zamęcie myśli wywołanym spotkaniem z aktorem przyszły dziennikarz zapomniał, po co właściwie siedzi przed teatrem, to jednak Ty, jak autorka, powinnaś zająć jakieś stanowisko w tej sprawie


I jeszcze jedno: Marek czekał, żeby przeprowadzić wywiad z Rostowskim. Zgubiłaś gdzieś cel jego wizyty. Nawet jeśli w zamęcie myśli wywołanym spotkaniem z aktorem przyszły dziennikarz zapomniał, po co właściwie siedzi przed teatrem, to jednak Ty, jak autorka, powinnaś zająć jakieś stanowisko w tej sprawie

Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
Przystanek Teatr + 0byczaj + rozdział ze zbioru "kolorowe pióra i inne niewiersze"
15(Piszę przed przeczytaniem innych komentujących, by się nie zasugerować)
Podoba mi się.
Widać, że próbowałaś pojechać ambitniej i, moim zdaniem, wyszło całkiem okej.
Jakkolwiek wciągnęło mnie dopiero od pewnego momentu. Pierwsze dwa-trzy-cztery akapity mnie zirytowały, bo wydały mi się być nic nie wnoszącym dla całokształtu opisem, rozwadniającym tekst. Bardzo możliwe jednak, że po prostu zasugerowałem się pewnym innym tekstem, a te kilka zdań opisu na początku rzeczywiście są potrzebne. Najlepiej w ogóle zignoruj ten akapit mojego postu
Styl ładny i poprawny, nie natknąłem się na żadne rażące mnie błędy.
Drobiazgi:
Pomijając sprawy techniczne:
Skoro nie umiem się przyczepić czegoś poważnego w tekście, to może podyskutuję z zawartymi w nim ideami…
Zawsze, od zarania dziejów była Sztuka, sztuka i dno. Dlatego:
Tworzenie dobrej sztuki a nauczanie prawdziwej mądrości to są dwie różne rzeczy, choć oczywiście w życiu często się łączą. Dlatego zdarza się, że kiedy sztukę się obedrze ze sztuki i spojrzy na nią tylko z punktu widzenia zawartego w niej morału, to ujrzymy szkodliwą bzdurę. Przykładów na poparcie swoich słów podawać nie chcę, bo z konieczności każdy taki przykład sprowadziłby nas na dyskusję światopoglądową. Niemniej widać, jak różne bywają poglądy różnych artystów, dlatego też z konieczności bardzo się będzie różnić także ładunek filozoficzny zawarty w dziełach – a trudno, by wszyscy oni mieli naraz rację.
Przypomniało mi się to natychmiast, gdy czytałem twój tekst. Kobieta ta zrobiła dokładnie to, co robić proponuje Dziadek. Zaczepiła obcego człowieka o kwestie fundamentalne. Niestety, nie wyszło jej to. Po pierwsze dlatego, że – mimo próby – nie udało jej się ukryć nerwów w głosie. Ale nawet, gdyby zdenerwowania nie okazała, to całokształt wyglądał mocno… kiczowato.
Zawahałem się, ale ostatecznie nie podjąłem z nią dyskusji. Uznałem, że prawdopodobnie jednak nie ma nic mądrego do powiedzenia. Być może byłem w błędzie, ale jakoś nie sądzę.
Kiedy się porusza takie tematy, jak kwestie fundamentalne, zawsze istnieje niestety groźba, że się wejdzie w banał. Być może jest to powiązane z tym, co pisałem wyżej: to, że ktoś uważa, że posiadł mądrość, jeszcze nie oznacza, że ją naprawdę posiadł.
Podoba mi się.
Widać, że próbowałaś pojechać ambitniej i, moim zdaniem, wyszło całkiem okej.
Jakkolwiek wciągnęło mnie dopiero od pewnego momentu. Pierwsze dwa-trzy-cztery akapity mnie zirytowały, bo wydały mi się być nic nie wnoszącym dla całokształtu opisem, rozwadniającym tekst. Bardzo możliwe jednak, że po prostu zasugerowałem się pewnym innym tekstem, a te kilka zdań opisu na początku rzeczywiście są potrzebne. Najlepiej w ogóle zignoruj ten akapit mojego postu

Styl ładny i poprawny, nie natknąłem się na żadne rażące mnie błędy.
Drobiazgi:
Głowy nie daję, czy mam rację: polska język, trudna język, a ja nie jestem, niestety, mistrzem naszej mowy ojczystej. Ale zdaje mi się, że ten drugi przecinek w tym zdaniu jest błędny.Pasowało do jego temperamentu i śródziemnomorskiej urody, jaką otrzymał w prezencie od któregoś z pradziadków, i do całej reszty starannie wypracowanego wizerunku.
Wyraźnie brakuje myślnika i akapitu przed „Marco nie poddawał się”Zapytany przez ledwo uchwytną chwilę skrzywił się, a potem odparł z pobłażliwym uśmiechem.
– Niektórzy twierdzą, że przy zrobieniu kariery pomaga nie tylko talent, ale i tupet. Tyle powiem. Marco nie poddawał się.
– A jak pan myśli, po co jeszcze ludziom teatr? Skoro mają telewizję, internet...
Drugie „skłamał” to wg mnie zbędne powtórzenie tego samego słowa.Tym razem Marco skłamał, bo przypadkiem wiedział, o czym to jest. Skłamał, bo czuł, że teraz jego rolą jest przede wszystkim słuchanie.
„toodkryć”.Cała sztuka w tym, żeby toodkryć jeszcze gdy się leci...
Pomijając sprawy techniczne:
Tu miałem lekki zgrzyt, ale znowu nie jestem pewien własnej oceny. Zgrzyt polega na tym, że pan Marco zdał mi się kimś zbyt… egoistycznym? niedojrzałym? może wręcz prymitywnym? by do takiego wniosku dojść. Tu jest jakby przeskok. Potrzeba by jakby dać bohaterowi nieco więcej czasu na rozwój albo chociaż pokazać, że ten wniosek urodzil się w nim z pewnym trudem. Bardzo możliwe jednak, że to ja źle odbieram protagonistę.Był nie tylko obdarowanym. Dając drugiemu człowiekowi swój czas i uwagę, dał coś cenniejszego niż jałmużna.
Skoro nie umiem się przyczepić czegoś poważnego w tekście, to może podyskutuję z zawartymi w nim ideami…
Coś mi się widzi, że jednak mówi tak dlatego, że jest już stary! Narzekanie na to, że obecne czasy schodzą na psy jest stare jak świat, widać już to było u Homera. Jeśli przyjąć je za dobrą monetę, jeśli wszystko się pogarsza aż od starożytności włącznie, to w jakim szambie musimy żyć obecnie?Słowo „sztuka” już nie ma tego znaczenia, co kiedyś i nie mówię tak dlatego, że jestem stary.
Zawsze, od zarania dziejów była Sztuka, sztuka i dno. Dlatego:
To, że to jest teatr, jeszcze nie znaczy, że tam się przedstawia kulturę wysoką… o czym zresztą Dziadziuś wspomina.Przed największym w mieście teatrem stała ławeczka. Na ławeczce tej – drwiąc sobie trochę z pojęcia kultury wysokiej
Jest pewien fundamentalny problem z tym podejściem. Artyści, którzy mają poczucie misji próbują, przez swoją sztukę, nauczać publiczność fundamentalnych prawd, na co był tak wielki nacisk w tym tekście. Niestety, to nie znaczy jeszcze, że artyści ci owe fundamentalne prawdy znają.Nie za wiele powiem o teatrze. Tylko to, że wychodząc z teatru, człowiek powinien mieć chęć zmieniania siebie i świata na lepsze. Ot i tyle.
Tworzenie dobrej sztuki a nauczanie prawdziwej mądrości to są dwie różne rzeczy, choć oczywiście w życiu często się łączą. Dlatego zdarza się, że kiedy sztukę się obedrze ze sztuki i spojrzy na nią tylko z punktu widzenia zawartego w niej morału, to ujrzymy szkodliwą bzdurę. Przykładów na poparcie swoich słów podawać nie chcę, bo z konieczności każdy taki przykład sprowadziłby nas na dyskusję światopoglądową. Niemniej widać, jak różne bywają poglądy różnych artystów, dlatego też z konieczności bardzo się będzie różnić także ładunek filozoficzny zawarty w dziełach – a trudno, by wszyscy oni mieli naraz rację.
Kiedyś szedłem parkiem i zostałem zaczepiony przez kobietę siedzącą na ławce. Miała już siwe włosy, choć nie była jeszcze staruszką. Karmiła gołębie chlebem. Zapytała mnie: „Czy wierzy pan w Boga”?Z bólem głowy, który zadał im stary dziwak.
Przypomniało mi się to natychmiast, gdy czytałem twój tekst. Kobieta ta zrobiła dokładnie to, co robić proponuje Dziadek. Zaczepiła obcego człowieka o kwestie fundamentalne. Niestety, nie wyszło jej to. Po pierwsze dlatego, że – mimo próby – nie udało jej się ukryć nerwów w głosie. Ale nawet, gdyby zdenerwowania nie okazała, to całokształt wyglądał mocno… kiczowato.
Zawahałem się, ale ostatecznie nie podjąłem z nią dyskusji. Uznałem, że prawdopodobnie jednak nie ma nic mądrego do powiedzenia. Być może byłem w błędzie, ale jakoś nie sądzę.
Kiedy się porusza takie tematy, jak kwestie fundamentalne, zawsze istnieje niestety groźba, że się wejdzie w banał. Być może jest to powiązane z tym, co pisałem wyżej: to, że ktoś uważa, że posiadł mądrość, jeszcze nie oznacza, że ją naprawdę posiadł.
No właśnie. I to jest ta wielka tajemnica wszechświata? Niestety, to jest banał. Niby wszystko to prawda. Tylko co z tego wynika? Przypuszczam, że wielu ludzi jest tego świadomych, tyle że nic z tego dla ich życia nie wypływa.Życie to mgnienie spadającej gwiazdy. Cała sztuka w tym, żeby toodkryć jeszcze gdy się leci... Gdy jeszcze nie jest za późno... Nasz czas to śmiesznie i niezauważalnie mało. Ale mimo wszystko od tego odprysku wieczności tak wiele zależy...
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)