Max, :"Wow, skoro mogę zamowić, to poproszę klasyczne fantasy. Drużyna, skarby i zły smok (tylko jakiś paker, budzący grozę)."
Zarys budynków miasteczka opadał na horyzoncie zmącony odległością oraz blaskiem słońca. Do celu zostało nam jeszcze kilka kilometrów. Już coraz lepiej było widać miejsce docelowe tej długiej podróży. No może na dzień dzisiejszy.
Unosiłem się górę wraz jak dziób okrętu wspinał się na fali by zaraz zaczął opadać, a port jaki obserwowałem znów zaczął pędzić ku górze. Nigdy nie znudzi mi się to wrażenie. Następuję uderzenie gdy stewa dziobowa uderza w kolejną falę. Rozprysk wody obmywa mnie kolejny raz gdy trzymając się lin stoją na bukszprycie. Wiatr uderza w plecy. Dla nas dobrze bo miał dobry kierunek gdyż tak napędzał cały statek. Wspięliśmy się na kolejną falę i ponownie poczułem się jakbym górował nad całą widoczną przed nami wyspą. Czułem się wolny. Niemalże latałem sięgając chmur, których sporadyczna ilość przyglądała mi się opiekuńczo.
- Już prawie jesteśmy – słodki kobiecy głos przeniknął przez szum fal oraz okrzyki załogi. – Góra Zehilo. To tam jest cel naszej wyprawy.
Odwróciłem się gdy znów dziób zaczął opadać. Za mną, ale w części pokładowej stała Megan. Nasz mag w zespole. Młoda i ambitna dziewczyna o pięknych długich blond włosach. Normalnie sięgały jej prawie do łokci, ale teraz rozwiewane na silnym wietrze powiewały niczym flaga, nieskazitelna złota flaga wykonana z wysokiej jakości płótna. Jej szmaragdowe oczy podkreślone uroczym uśmiechem wpatrywały się w krajobraz rozciągający się przed nami. Przytaknąłem co musiała widzieć kątem oka gdyż jej uśmiech się ledwo zauważalnie powiększył. Powędrowałem za jej wzrokiem. Nadbrzeże wraz z zabudowaniami niemal zniknęło za nadchodzącą falą, ale nawet największa wodna ściana nie była wstanie przyćmi góry dominującej nad całą wyspą. Daleko jeszcze za ciągnącym się lasem wyrywała w górę, wysoka aż po sam nieboskłon. Biel w jakim skąpała się goła skała w późnym słońcu gasiła nawet chmury, które niczym Dawid stojący przy wielkim Goliacie krążyły wokół wielkiego monstrum bądź się o niego rozbijały dzieląc na mniejsze po nieudanym wspięciu się wyżej.
- Teraz na żywo zdaje się większą niż sobie wyobrażałam. – melodyjny głos Megan znów przepłynął z gracją poprzez szumy fal.
Nie mogłem się nie zgodzić. Sam nie myślałem, że będzie to aż tak wielka góra. No, a my mamy za zadanie przedostać się przez skomplikowany system jaskiń badając je i czyszcząc. Według kilku legend na szczycie podobno żyje smok, ale ile w tym prawdy? Cóż... To właśnie my mamy się dowiedzieć.
Odwróciłem głowę do Megan z pewnym siebie i nieco dziecinnym uśmiechem kiedy po raz któryś wraz z dziobem pędziliśmy w górę. Dobrze go znała. Nawet jej piorunujący wzrok w odpowiedzi nie zmienił mojego toku myślenia. Ugiąłem nogi w kolanach by w odpowiednim momencie puścić się lin i wyskoczyć co sił w górę. Wyrzucony w przestrzeń siłą oceanicznych fal wzniosłem się wzwyż na jakieś dwa metry podczas gdy pokład pode mną właśnie ześlizgiwał się w dół po krystalicznie błękitnej powierzchni. Wzleciałem, a w zasadzie lepiej powiedzieć, że poleciałem, gdy ja się wznosiłem się, a podłoże opadało. Czułem się jakbym leciał ku niebu. Wniebowzięty, wywyższony, wyzwolony? Tyle określeń i nie wiem, której najlepiej oddało by tą… błogość. Tą wolność. Te nieziemski stan nieważkości. Zamknąłem oczy i oddałem się przestrzeni. Nieograniczony, smagany wiatrem, wolny niczym ptak.
Wypuściłem powietrze z płuc i otworzyłem oczy. Opadałem. Pędziłem już na spotkanie ze znanym mi już bukszprytem. Wystawiłem ręce i nogi gotów lądować. Mokre buty uderzyły w twarde drewno i ślizgnęły się nie zapewniając zamierzonej stabilności. W skutek braku odpowiedniej amortyzacji z tyłu zderzyłem się delikatnie mówiąc z drzewcem i zgiąłem się w pół z bólu. Zacisnąłem zęby i zacząłem się zsuwać gdy coś nieoczekiwanie zahaczyło za kołnierz mojej bluzy i pociągnąłem na pokład.
Wleciałem na płaskie deski niczym mokry szczur. Zakaszlałem łapiąc oddech po tym jak kołnierz ścisną mi krtań. Nade mną stała Megan. Podpierając się długim kijem, którym zapewne wciągnęła mnie tutaj ratując od zimnej toni wody patrzyła na mnie z twarzą wyrażającą czyste „A nie mówiłam?” Ubrana w skromne mieszczańskie ubrania nie wyglądała w najmniejszy stopniu jak ktoś posługujący się magią, a tym bardziej zaawansowaną. Z drugiej strony sam byłem ubrany jak jakiś chłop. Brudne już spodnie, koszula od której rękawy zostały już dawno wytargane i wygląda jakby na żywca. Nie ma co się wyróżniać. Palnąłem głupi uśmieszek dziękując w ten sposób za ratunek.
- Jak z dzieckiem – odburknęła Megan wywracając oczami.
Zaśmiałem się głupkowato, a dziewczyna zaraz zawtórowała. Zaraz jednak pochyliła się i wyciągnęła do mnie rękę. Podniosłem się, chwyciłem jej dłoń i korzystając z jej pomocy wstałem na nogi. Otrzepałem się i spojrzałem na rosnący na horyzoncie port gdy właśnie byliśmy na szczycie którejś już z kolei fali. Kto by je tam liczył.
- Za niedługo będziemy na miejscu. – powiedziałem już spokojnie. – Idę powiedział pozostałym.
Rzuciłem jeszcze przelotne spojrzenie naszemu drużynowemu magowi, który uśmiechał się rozbawiony i ruszyłem wzdłuż pokładu. Przed moimi oczami pojawił się żywy i ruchliwy obraz. Liczna załoga uwijała się co sił przy linach pilnując żagli. Przy takich wiatrach i falach mają roboty co nie miara, nawet jeśli to spora fregata. Marynarze wiedzieli co robić i nie stwarzało im to najmniejszego problemu. Każdy wiedział co ma robić i jak biegać by nie wchodzić innym w drogę co dawało niesamowity pokaz ruchu i koordynacji. Ja niestety nie pływałem za często i tym bardziej nie znałem tejże załogi więc przejście przez krzątających się ludzi było kłopotliwe i co rusz musiałem się zatrzymywać czy uskakiwać by nie zderzyć się z kimś lub się o coś nie potknąć, a pokład zmieniający nachylenie nie ułatwiał wcale zadania.
Pokonałem pół długości okrętu jak zauważyłem Brandona. Wielkiego na nieco ponad dwa metry chłopa składającego z samych prawie mięśni. Istny taran można by rzecz gdy się go widzi. Pracował wraz z załogą ciągnąć za liny by postawić jeden z żagli. To co on teraz wykonywał na drugiej stronie robiło chyba z trzech ludzi.
- Hej Bard. Zaraz dopływamy. – rzuciłem miło podchodząc do towarzysza.
Mimo swojego groźnego z pozoru wyglądu w rzeczywistości był potulny jak baranek. Zawsze skory do pomocy i ochrony tych, których polubił. Nawet teraz nie wysiedział i wręcz musiał pomagać załodze co ta z chęcią przyjęła. Nazywaliśmy do Bardem poprzez jego łagodne usposobienie oraz zwyczaj wieczornego śpiewania przy piwie choć nie zawsze było godne prawdziwych występów. Niemniej każdy już lubił jego zmyślne ballady. Ubrany był w same spodnie z wilczej skóry. Zazwyczaj miał jeszcze płaszcz wykonany ze skóry pokonanego niedźwiedzia, ale teraz by się w tym gotował. Jednak nawet z tym charakterem owieczki wręcz był nadal dzielnym wojownikiem i nie bał się stawać do boju pokazując swoją siłę.
- Oooo. Nitro! – Rzucił energicznie spoglądając na mnie. Jego krótkie czarne włosy poskręcane i pomieszane trzymały się w nieładzie niczym twardy krzak nie ustępujący silnym powiewom wiatru. Ciężko powiedzieć kiedy Brandon widział ostatni raz grzebień. O ile można powiedzieć, że wie o istnieniu takiego przedmiotu. Jego piwne oczy aż migotały od odbijających się nich fal i promieniach niskiego słońca. – Już? To tak szybko zleciało. – zaśmiał się donośnie, a dudnienie jego śmiechu zdawało się nieść po całym pokładzie, aż ten zadrżał.
Owszem. Te trzy dni na wodzie zleciały w miarę szybko, a naszemu kolosowi zapewne jeszcze szybciej gdyż całe te trzy dni spędził z załogą i miał ręce pełne roboty, a noce natomiast spędzał z nami w kajucie gawędząc o tym czy o tamtym.
- Tylko nie siedź tutaj za długo. Gdy dobijemy do portu mamy być gotowi do natychmiastowego zejścia. – powiedziałem z uśmiechem. Znając naszego chojraka pewnie do cumowania byłby z załogą. Można przynajmniej powiedzieć, że dzięki niemu odciążona załoga mogła skuteczniej działać przez co obyło się bez jakiś problemów i cała atmosfera była przyjemniejsza, a sam kapitan nawet nie był taki spięty i sztywny jak mówili marynarze.
Ledwo pomyślałem o kapitanie i spojrzałem w stronę rufy, w górę, na wyższy pokład czy jak się to tam nazywa. Zaraz obok steru z dumą stał mężczyzna w średnim wieku. Oto i kapitan. Ubrany w bogaty mundur marynarki gawędzi sobie z naszą Nel, zwiadowczynią i łowczynią. Dziewczyna miała ledwo dziewiętnaście lat, ale super spisywała się w terenie i nie raz pokazała, że jest niezastąpiona. Zwinna brunetka, której figury zazdrościła by nie jedna panna. Towarzyska i przyjazna zawsze wie gdzie i jak wkupić się w łaski najważniejszych postaci. Szybko wykorzystała pomoc Barda by nawiązać bliski kontakt z kapitanem okrętu i wykorzystać to by umilić nam podróż. Do tego ubrana elegancko w cienki, a zarazem ładnie prezentujący się strój z błękitnej bawełny oraz szyte na miarę spodnie z jakiegoś też rzadkiego materiału w tym samym kolorze, które wraz z całoscią podkreślały jej błękit oczu. Zuch dziewczyna i tyle można powiedzieć.
Rzuciłem jeszcze spojrzenie na Barda, ale ten już był zajęty swoją robotą. Ruszyłem wiec dalej. Nel nie ma co informować. Jest na bieżąco i to prędzej ona miałaby coś do przekazania mi, niż ja jej. Ruszyłem więc dalej, kierując się pod pokład. Pokonałem kilka metrów gdy ten przede mną stanął Paul. Paladyn w wielkiej i świecącej zbroi wykonanej z najlepszej stali jaką kiedykolwiek szło mi spotkać. Ta zbroja ważyła chyba jeszcze więcej niż sam wojownik, który w niej siedzi. Co nie jest dziwne zwarzywszy na fakt, że podwaja rozmiar Paula. Dzięki błogosławieństwom jak on to mówi dla niego cały ten sprzęt nic nie waży i coś w tym jest gdyż porusza się w całym tym rynsztunku sprawnie jakby było z papieru, a zarazem jest w stanie wytrzymać ciosy, które z łatwością rozwaliły by przeciętne pancerze.
- Proszę, proszę. Czyż to nie nasz mały wariacik? – przywitał się z przekąsem kolejny członek naszej ekipy. Jego uśmiech mimo iż zadziorny i lekko kpiący tak naprawdę jest serdecznym i miły. Uśmiech, którym rzadko kogo obdarza. Ja jednak z uwagi na moje wygłupy i odpały jak chociaż ten dzisiejszy skok znalazłem sobie upodobanie w jego twardej narcystycznej osobowości, która nie wstydzi się swojego ego. Paul bywał trudny, ale z czasem zżył się z nami i nabrał nieco ciepła, które ma zarezerwowane tylko dla swoich, a jego ego odwraca w żarty. Należy jednak uważać gdyż łatwo jest go obrazić, a uczuć nie ma tak opancerzonych jak ciało.
- Zaraz dopływamy więc trzeba będzie się pakować i zbierać – odparłem serdecznie strzelając głupi uśmiech, który Paul bardzo, ale to jakoś bardzo uwielbiał.
- Ja zawsze jestem gotowy. – odpowiedział dumnie podkreślając to wypinając pierś. Jego długie blond włosy zawinięte i spięte w dwa warkocze zwisały z tyłu. Uważał on to za praktyczne zastosowanie gdy wiał potężny wiatr i coś w tym było. Szczególnie jak on to mówił, włosy nie powinny latać gdyż utrudniają założenie hełmu. Następnie widząc mój uśmiech wybuchnął śmiechem. Mogę z dumą powiedzieć, że znalazłem jego słaby punkt i klucz do jego łask.
Jego tarcza nie raz ratowała nas w opresji, a jego zdolności walki nie mają sobie równych. Pomimo jego ciężkiego charakteru można na niego liczyć. Zawsze i wszędzie. Poklepał mnie po ramieniu, a jego ręka była lekka i przyjazna. Nie przerywając śmiechu ruszył dalej przez pokład, a ja wznowiłem drogę. Zszedłem po schodach pod pokład. Przemierzyłem cały luk towarowy wypełniony po brzegi skrzyniami z zaopatrzeniem i różnorakimi przyprawami. Prócz transportu naszej ekipy, statek miał za zadanie zapewnić mieszkańcom portu dostawę towarów jakich nie ma na wyspie i zabrać ze sobą takie, których na wyspie jest za dużo. Taka wymiana handlowa. Jednak z uwagi na częste ataki piratów w okolicach zajmuje się tym marynarka wojenna więc tą trasą zazwyczaj pływają właśnie uzbrojone po zęby fregaty.
Mijałem kolejne zapełnione pomieszczenia oświetlone słonecznym światłem padającym przez kraty w suficie i okienka w burtach, a w każdym pomieszczeniu, na skrajach był rząd żelaznych dział gotowych do walki i całe szczęście nie użyte za tej podróży. Bujało to w przód to w tył. Starałem się wiec podlecieć nieco przed siebie gdy podłoga nachyliła się do dołu i przystawałem by nie tracić sił na wspinanie się. Tak właśnie przerywaną drogą dotarłem do ostatniego pomieszczenia, które były prawie pod samym dziobem. W końcu pokonałem prawie dwie odległości całego statku i dotarłem do naszej kajuty. Otworzyłem drzwi i wszedłem do ciemnego pomieszczenia. Całe pomieszczenie aż tonęło w ciemnościach, że aż nie było nic widać.
- Jest tu kto? – zapytałem niepewnie rozglądając się choć nie byłem w stanie nic dojrzeć.
Wtem na środku obszernego pomieszczenia zapłonął płomyk, który zaraz potem z wnętrza lampy naftowej rozświetlił nikłym, acz wystarczającym światłem otoczenie. Blask padł na staruszka, który to dzierżył lampę i spoglądał na mnie swoim pytającym wzrokiem.
- Zaraz dopływamy. – wyjaśniłem powód mojej wizyty, a następnie po namyśle dodałem.- Co tutaj tak ciemno?
Staruszek miał może niespełna metr siedemdziesiąt wzrostu, lekko się garbił, a jego siwe już włosy, niemalże zdawały się być czystą śnieżną bielą, podkreślały bardzo pomarszczoną twarz. Nie wiedzieć też czemu zawsze chodzi w wysłużonych już i podartych szmatach, które nazywał ubraniem. Mimo swojego wyglądu był żwawy jak na sędziwy wiek, a przede wszystkim silny i porządnej postury. Był nam pomocą i otuchą w wyprawach. Zawsze trzymał się z tyły, a zarazem blisko. Jego mądrości życiowe prowadziły nas przez większość naszej egzystencji i co najważniejsze był najlepszym kucharzem jakiego można mieć. Nic nie może się równać z momentem gdy zaraz po wykonanym zadaniu siadamy wszyscy razem, przy ognisku i zajadając się taką zupą z dzika słuchać jakie lekcje tym razem udziela nam nasz Staruszek. Imienia swego nam nie podał, jednak ufaliśmy sobie i nie dopytywaliśmy o nie.
- Uczę młodzieńca jak się odnajdywać w ciemnościach. – odparł spoglądając w bok.
Mój wzrok podążył za nim i padł na młodego chłopaka, który nawet nie miał jeszcze osiemnastu lat. Siedząc teraz na pryczy uśmiechał się do mnie serdecznie, a jego ciepła twarz otulona była czarnymi prostymi włosami sięgającymi niemalże szyi. Błyszczące błękitne oczy wyrażały zadowolenie i rozbawienie. Znaleźliśmy go niespełna miesiąc temu. Jedyny ocalały z wioski w krainie Harim. Staruszek z chęcią przyjął go pod swoje skrzydła. Przygarnął. Od tamtej pory zawsze jest z nami. Nie powiem, choć minęło niewiele czasu to zżyliśmy się i jest z nami jak brat.
- Będziecie gotowi do wyjścia na stały ląd za niedługo? – zapytałem spoglądając ponownie na Staruszka. Ten natomiast nadal wpatrywał się w chłopca i minęła chwila nim znów przeniósł uwagę na mnie.
- Będziemy. – odparł podkreślając odpowiedź skinieniem głowy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Oto pierwsza część wyprawy w klimacie fantasy, a jak można nie zacząć od wstępnego przedstawienia składu?
Mam nadzieję, że ta praca zainteresowała was i umiliła czas spędzony tutaj. Zachęcam do wyrażania swojej opinii poniżej i wyrażajcie swoją krytykę.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
2Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
3Najpierw ocena ogólna: warsztatowo jest bardzo słabiutko. Poza tym tekst wydaje się niestaranny, wręcz napisany na kolanie. Spora część zdań jest przekombinowana i niezrozumiała.
Błędy powtarzane w całym tekście:
- mieszasz czas teraźniejszy z przeszłym:
- praktycznie każde "powiedział" ma dodany przymiotnik: spokojnie, miło serdecznie. Wygląda to bardzo nienaturalnie i amatorsko.
Błędy powtarzane w całym tekście:
- mieszasz czas teraźniejszy z przeszłym:
- źle zapisujesz dialogi:
Mała litera jest stosowana tylko wtedy, gdy po kwestii dialogowej występuje czasownik oznaczający mówienie.Vigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 14:22) - Już prawie jesteśmy – słodki kobiecy głos przeniknął przez szum fal oraz okrzyki załogi.
Gdy po kwestii dialogowej następuje czasownik oznaczający mówienie, nie stawiamy kropki.Vigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 14:22) - Za niedługo będziemy na miejscu. – powiedziałem już spokojnie.
- praktycznie każde "powiedział" ma dodany przymiotnik: spokojnie, miło serdecznie. Wygląda to bardzo nienaturalnie i amatorsko.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
4Ojej, dużo pracy jeszcze przed Tobą. Wygląda na to, że wrzuciłeś ten tekst nie dbając o jego sprawdzenie przed wysłaniem? Nie umieściłeś akapitów, więc powstała nieczytelna, wielka ściana tekstu, co niestety zniechęca do czytania już na wstępie. W każdym razie życzę powodzenia i wytrwałości w dalszej pracyVigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 14:22) Następuję uderzenie gdy stewa dziobowa uderza w kolejną falę.

No one said that would be easy.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
5Co się dzieje w tym zdaniu? Pływałam statkiem po morzu, wiem o co chodzi i co próbujesz opisać, ale zdania nie rozumiem.Vigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 14:22) Unosiłem się górę wraz jak dziób okrętu wspinał się na fali by zaraz zaczął opadać, a port jaki obserwowałem znów zaczął pędzić ku górze.
Piszesz o wyspie, a teraz góra? Rozumiem, że góra jest na wyspie, ale wypadałaoby doprecyzować.
No i o to chodziło. A, właśnie: LITERÓWKA!
Włosy jak flaga i płótno? masz świadomość, że włosy nie są jednolitą bryłą? TO pytanie retoryczne.Vigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 14:22) długich blond włosach. Normalnie sięgały jej prawie do łokci, ale teraz rozwiewane na silnym wietrze powiewały niczym flaga, nieskazitelna złota flaga wykonana z wysokiej jakości płótna.
Wlatuje się w coś, nie na coś. Kołnierz ścisnął mu krtań? Co on ma sobie wykrochmaloną XIX stójkę? Czy się o coś zahaczył?Vigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 14:22)
Wleciałem na płaskie deski niczym mokry szczur. Zakaszlałem łapiąc oddech po tym jak kołnierz ścisną mi krtań.
Powtórzenia, przecinki i literówki. Mam wrażenie, że tego czytałeś przed opublikowaniem.
Alicja dogoniła Białego Królika... I ukradła mu zegarek.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
6Wybacz, ale to jest złe, bardzo złe. I to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze warsztat - a właściwie jego brak, zdania-potworki przewijają się przez cały tekst. Fabularnie, jeśli można mówić tu o fabule, to klisza wytarta niczym spodnie Twojego protagonisty. Całości bez napojów wyskokowych czytać się nie da, właściwie, gdyby nie poważny ton Twoich komentarzy to przyjął bym - dasz wiarę? - że robisz sobie z nas czytelników, ordynarne jaja. Jaja jak berety. Podsumowując - talentu nie widzę, warsztatu nie ma - pan po prostu nie umie pisać. Po skleceniu tego potworka dałbym sobie spokój z pisaniem na dobre. Właściwie to mógłbym życzyć powodzenia w dalszym pisaniu, ale jest to przypadek nie do uratowania. Pozdrawiam.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
7Nie zaprzeczam, że z warsztatem i ortografia mam pewne problemy. Rozumiem, że ten tekst no za bardzo tym kaleczy, a do tego treściowo kilka rzeczy się nie zgadza. Co do fabuły, nie powiem, że to coś super oryginalnego, gdyż to miało być tylko przedstawienie wstępne drużyny, a cała magia miała pojawiać się z czasem. Obecnie wolę celować w dłuższe projekty budując relacje oraz cały obraz, gdzie zwroty akcji i ciekawe zabiegi są już szyte x czasu wcześniej ale teraz nie wiem czy jest sens to tutaj kontynuować. (mam na myśli ten konkretny projekt)
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
8Edytory tekstu sprawdzają ortografię, a czytanie przed publikacją należy czytać, sprawdzić i poprawić, co nie styka.Vigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 18:43) Nie zaprzeczam, że z warsztatem i ortografia mam pewne problemy.
Jeśli Twoje dłuższe projekty są podobnej podobnej jakości... Zacznij od krótszych form, i powoli brnij w te dłuższe. Trzeba ćwiczyć i czytać, pracować. Zamiast się zastanawiać, pracuj.Vigo_1 pisze: (czw 01 cze 2023, 18:43) Obecnie wolę celować w dłuższe projekty budując relacje oraz cały obraz, gdzie zwroty akcji i ciekawe zabiegi są już szyte x czasu wcześniej ale teraz nie wiem czy jest sens to tutaj kontynuować.
Dodano po 6 minutach 51 sekundach:
widzisz, co mam na myśli? Czytaj tekst przed publikacją!silva.silvera pisze: (czw 01 cze 2023, 19:03) czytanie przed publikacją należy czytać, sprawdzić i poprawić,
Alicja dogoniła Białego Królika... I ukradła mu zegarek.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
9Zarys drużyny kojarzy mi się z Dungeons and Dragons, ale przyznam, nigdy nie grałam. Brzmi jak początek tradycyjnej przygody w świecie fantasy, co nie wydaje mi się takie złe.
To, co mnie najbardziej uśpiło to opisy wyglądu postaci, jakoś mam silną niechęć do opisu oczu i włosów przy pierwszym przedstawieniu postaci. I najważniejsze: kim jest główny bohater? Przy takim opisie aż dziwne, że sam się nie opisał dokładniej... Albo zwyczajnie przegapiłam w gąszczu opisów.
Cóż, tak długo jak próbujesz będzie lepiej. Powodzenia!
To, co mnie najbardziej uśpiło to opisy wyglądu postaci, jakoś mam silną niechęć do opisu oczu i włosów przy pierwszym przedstawieniu postaci. I najważniejsze: kim jest główny bohater? Przy takim opisie aż dziwne, że sam się nie opisał dokładniej... Albo zwyczajnie przegapiłam w gąszczu opisów.
Cóż, tak długo jak próbujesz będzie lepiej. Powodzenia!
Pewnego dnia dowiem się jak moje postacie się nazywają. Kiedyś.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
10Fabularnie to tak, jest to tylko przedstawienie samem drużyny. Opisy oczy i włosów dałem chcąc przedstawić teraz dokładny obraz postaci by był pełen obraz. Co do głównego bohatera opowiadającego to fakt, nie został opisany, dokładny jeszcze, gdyż to co opisane jest z jego perspektywy i planowałem to dopisać potem szczególnie, że przedstawienie jego i jego umiejętności planowałem w ciekawy i bardziej rozłożony w czasie sposób. (Choć dokładne umiejętności reszty również będą pokazywane z czasem. (o ile będzie to kontynuowane.)
Fakt, tekst okazał się nieco zbyt sklejony i spróbuję następne prace (o ile do nich dojdzie) rozkleić tutaj. Póki co nadal wprawiam się w mechanikę tego forum.
Mogę się też przyznać, ,że tym tekstem nieco się pośpieszyłem. (Chciałem to wrzucić przed pracą bo jak widzicie, jestem dostępny dopiero w niedzielę.)
Poniżej kilka wyjaśnień.
No jakby nie patrząc to kij Megan zahaczył o jego ubrania ratując przed upadkiem, wiec tak: efekt jest jakby zahaczył.
Mam nadzieję, że wyjaśniłem kilka kwestii i w razie czego czekam na pytania i uwagi.
Dodano po 8 minutach 52 sekundach:
Co jednak ważne: staram się uwzględniać krytykę i wyciągać z nie co mogę poprawić. To forum jest by sobie pomagać. Natomiast twojemu komentarzowi bliżej do hejtu niż krytyki. O ile pozostali wskazują nawet konkretne problemy , cytują je, wyjaśniają co jest nie tak ty uderzasz słowami
Nie ma to jak uderzyć takim tekstem po ocenie jednej pracy i to krótkiej. Nie wiem jak mam już to odebrać. Jeśli ci zależało na uderzeniu w mój zapał do pisarstwa to się udało. Słowa "wybacz" oraz " Pozdrawiam" niezbyt zmieniają obraz.
Fakt, tekst okazał się nieco zbyt sklejony i spróbuję następne prace (o ile do nich dojdzie) rozkleić tutaj. Póki co nadal wprawiam się w mechanikę tego forum.
Mogę się też przyznać, ,że tym tekstem nieco się pośpieszyłem. (Chciałem to wrzucić przed pracą bo jak widzicie, jestem dostępny dopiero w niedzielę.)
Poniżej kilka wyjaśnień.
Statek płynie na wielkich falach co jest nie raz podkreślone w skutek czego raz jest na szycie wysoko dziobem w górze by po chwili zlecieć polecieć w dół. Fregaty nie mają stabilizacji jak nasze współczesne okręty. Choć nie jestem ekspertem i mogę się mylić.silva.silvera pisze: (czw 01 cze 2023, 17:59) Co się dzieje w tym zdaniu? Pływałam statkiem po morzu, wiem o co chodzi i co próbujesz opisać, ale zdania nie rozumiem.
Duża wyspa, której znaczna powierzchnia to ta góra.silva.silvera pisze: (czw 01 cze 2023, 17:59) Piszesz o wyspie, a teraz góra? Rozumiem, że góra jest na wyspie, ale wypadałaoby doprecyzować.
Tutaj mamy ciekawy zabieg, (przynajmniej według mnie.) Nie wiem ile osób zwróciło na to uwagę, ale cały opis jaki podaje główny bohater o Megan jest nieco inny. Może być nieco podkręcony. (Czy rozumiecie o chodzi?)silva.silvera pisze: (czw 01 cze 2023, 17:59) łosy jak flaga i płótno? masz świadomość, że włosy nie są jednolitą bryłą? TO pytanie retoryczne.
[/quote]silva.silvera pisze: (czw 01 cze 2023, 17:59) Wlatuje się w coś, nie na coś. Kołnierz ścisnął mu krtań? Co on ma sobie wykrochmaloną XIX stójkę? Czy się o coś zahaczył?
Powtórzenia, przecinki i literówki. Mam wrażenie, że tego czytałeś przed opublikowaniem.
No jakby nie patrząc to kij Megan zahaczył o jego ubrania ratując przed upadkiem, wiec tak: efekt jest jakby zahaczył.
Mam nadzieję, że wyjaśniłem kilka kwestii i w razie czego czekam na pytania i uwagi.
Dodano po 8 minutach 52 sekundach:
Od czego by tu zacząć... Rozumiem, że z warsztatem mogę mieć problem. Co do fabuły nie wiem czy zauważyłeś, że fakto jest jej brak. Mamy tutaj tylko zalążek, ziarenko. Do tego nie wiem czy zwróciłeś uwagę na pierwsze zdanie, była to propozycja jednego z użytkowników tego forum.RebelMac pisze: (czw 01 cze 2023, 18:20) Wybacz, ale to jest złe, bardzo złe. I to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze warsztat - a właściwie jego brak, zdania-potworki przewijają się przez cały tekst. Fabularnie, jeśli można mówić tu o fabule, to klisza wytarta niczym spodnie Twojego protagonisty. Całości bez napojów wyskokowych czytać się nie da, właściwie, gdyby nie poważny ton Twoich komentarzy to przyjął bym - dasz wiarę? - że robisz sobie z nas czytelników, ordynarne jaja. Jaja jak berety. Podsumowując - talentu nie widzę, warsztatu nie ma - pan po prostu nie umie pisać. Po skleceniu tego potworka dałbym sobie spokój z pisaniem na dobre. Właściwie to mógłbym życzyć powodzenia w dalszym pisaniu, ale jest to przypadek nie do uratowania. Pozdrawiam.
Co jednak ważne: staram się uwzględniać krytykę i wyciągać z nie co mogę poprawić. To forum jest by sobie pomagać. Natomiast twojemu komentarzowi bliżej do hejtu niż krytyki. O ile pozostali wskazują nawet konkretne problemy , cytują je, wyjaśniają co jest nie tak ty uderzasz słowami
No motywujące w (nie wyrażę się).RebelMac pisze: (czw 01 cze 2023, 18:20) talentu nie widzę, warsztatu nie ma - pan po prostu nie umie pisać. Po skleceniu tego potworka dałbym sobie spokój z pisaniem na dobre.
Nie ma to jak uderzyć takim tekstem po ocenie jednej pracy i to krótkiej. Nie wiem jak mam już to odebrać. Jeśli ci zależało na uderzeniu w mój zapał do pisarstwa to się udało. Słowa "wybacz" oraz " Pozdrawiam" niezbyt zmieniają obraz.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
11Vigo,
dwa pytania i cztery zdania od starszego kolegi.
Pytanie nr 1: co czytasz? Bo czytanie, w przypadku pisarzy BARDZO UWAŻNE czytanie DOBRYCH książek pozwala nauczyć się przynajmniej podstawowych zasad pisania. Mam wrażenie, że albo czytasz mało, albo niezbyt dokładnie przyglądasz się tym tekstom, zadając sobie pytanie, co sprawiło, że ktoś je opublikował, a nawet stały się popularne. Sugestia: spróbuj się nad tym zastanowić, a potem wcielić to w życie.
Pytanie nr 2: zdajesz sobie sprawę, że wszelkie wyjaśnienia, jakich masz możliwość udzielić na forum, kompletnie nie zadziałają wobec "zwykłych" czytelników ani tym bardziej wydawców/redaktorów w pismach? To nie całkiem prawda, że dobry tekst obroni się sam, jednak czego w tekście nie ma, tego czytelnik ma pełne prawo nie znaleźć
a więc twoje tłumaczenia dla oceny tekstu nic nie zmieniają, niestety..
Cztery zdania: Każdy z nas kiedyś zaczynał i czasem te początki bywały trudne. Ale wiesz, co jest kluczem do przebicia się, publikowania, odniesienia jakiegoś sukcesu? Nieustająca praca nad sobą, cierpliwość, nieprzerzucanie winy na czytelników (umiejętność zniesienia krytyki) czy wydawców, próby ulepszania swoich tekstów tak długo, aż uda się z nimi dotrzeć do czytelników. Wery może ci pomóc, ale musisz przyjąć, że nikt tu nie chce cię niszczyć, za to zmiany na lepsze będą się wiązać z pewnymi cierpieniami, bo ewolucja wcale nie odbywa się bez strat własnych
dwa pytania i cztery zdania od starszego kolegi.
Pytanie nr 1: co czytasz? Bo czytanie, w przypadku pisarzy BARDZO UWAŻNE czytanie DOBRYCH książek pozwala nauczyć się przynajmniej podstawowych zasad pisania. Mam wrażenie, że albo czytasz mało, albo niezbyt dokładnie przyglądasz się tym tekstom, zadając sobie pytanie, co sprawiło, że ktoś je opublikował, a nawet stały się popularne. Sugestia: spróbuj się nad tym zastanowić, a potem wcielić to w życie.
Pytanie nr 2: zdajesz sobie sprawę, że wszelkie wyjaśnienia, jakich masz możliwość udzielić na forum, kompletnie nie zadziałają wobec "zwykłych" czytelników ani tym bardziej wydawców/redaktorów w pismach? To nie całkiem prawda, że dobry tekst obroni się sam, jednak czego w tekście nie ma, tego czytelnik ma pełne prawo nie znaleźć

Cztery zdania: Każdy z nas kiedyś zaczynał i czasem te początki bywały trudne. Ale wiesz, co jest kluczem do przebicia się, publikowania, odniesienia jakiegoś sukcesu? Nieustająca praca nad sobą, cierpliwość, nieprzerzucanie winy na czytelników (umiejętność zniesienia krytyki) czy wydawców, próby ulepszania swoich tekstów tak długo, aż uda się z nimi dotrzeć do czytelników. Wery może ci pomóc, ale musisz przyjąć, że nikt tu nie chce cię niszczyć, za to zmiany na lepsze będą się wiązać z pewnymi cierpieniami, bo ewolucja wcale nie odbywa się bez strat własnych

Mówcie mi Pegasus 
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
12Doczytałem do końca. Mam ochotę komentować. Jedno i drugie oznacza pochwałę dla autora :-) Ja tu widzę szansę na rozwój :-)
O interpunkcji była mowa, może tylko poproszę, by doczytać zasady stawiania przecinków. Na własnym przykładzie zapewniam, że można się podciągnąć.
Z żeglarskich spraw: da się płynąć pod wiatr (halsując). To dobry przykład na to, że jeśli opisujesz coś, w czym nie masz doświadczenia, zrób risercz. Poszukaj informacji, popytaj tych, co znają temat. Inaczej napiszesz głupstwo, które w Twojej głowie będzie wyglądało ok.:
Plus zjedzone przecinki, plus źle to brzmi. Tak się mówi i tak byś to powiedział koledze. Ale w książce język potoczny jeśli przechodzi, to głównie w dialogach. Niechętnie ;-)
To jest narrator pierwszoosobowy, więc teoretycznie możesz tu walnąć nawet strumień świadomości. Ale w praktyce, albo napiszesz to w sposób zjadliwy dla czytelnika, albo nie wyjdziesz poza pisanie do szuflady. Chyba, że będziesz mistrzem, bawiącym się lekko regułami językowymi. Na razie nie jesteś ;-)
Kolejna rzecz, to długość opisów. Przeczytałem, ale nie wiem, co przeczytałem. Musiałbym przejść to kilka razy, albo robić notatki - tylko dlaczego miałbym to robić?
Romecki radził, by dużo czytać. Popatrz, jak wprowadzają bohaterów i wszystko inne dobrzy autorzy. Nie ma (jak tu) instrukcji obsługi z wymienionymi parametrami. Są wydarzenia, w których kolejne postaci dochodzą, zwykle nie na raz, a ich cechy nie są omówione, tylko pokazują się w akcji. Show, don't tell.
Przykład
Zamiast opisywać:
"Józio był nerwowym okularnikiem, a Maciuś łysym złośliwcem",
lepiej to pokazać:
"- chyba twoja matka - zakpił Maciej.
Józef schował okulary do kieszeni i rzucił się z pięściami, okładając drania po łysinie".
Co do planów powieściowych. Mam wrażenie (może niesłuszne), że w swojej głowie jesteś już pisarzem, zostało tylko siąść i przelać to na papier. No nie. Tak jak napisałem na początku, widzę u Ciebie szansę. Ale teraz to nie jest etap: jestem początkujący, więc potrzebuję paru uwag do mojej powieści, żeby ją drukować.
To jest etap: muszę sporo ćwiczyć jak tworzyć dialogi, opisy, sceny akcji, wprowadzanie bohaterów itd. I jak poćwiczę, może za jakiś czas napiszę dobre ćwiczebne opowiadanie. Jeszcze więcej, by mieć opowiadanie zdatne do druku. Kto wie, może przyjdzie czas i na powieści.
Nie teraz. Teraz ćwicz.
O interpunkcji była mowa, może tylko poproszę, by doczytać zasady stawiania przecinków. Na własnym przykładzie zapewniam, że można się podciągnąć.
Z żeglarskich spraw: da się płynąć pod wiatr (halsując). To dobry przykład na to, że jeśli opisujesz coś, w czym nie masz doświadczenia, zrób risercz. Poszukaj informacji, popytaj tych, co znają temat. Inaczej napiszesz głupstwo, które w Twojej głowie będzie wyglądało ok.:
Co najwyżej płynął szybciej.Wiatr uderza w plecy. Dla nas dobrze bo miał dobry kierunek gdyż tak napędzał cały statek.
Plus zjedzone przecinki, plus źle to brzmi. Tak się mówi i tak byś to powiedział koledze. Ale w książce język potoczny jeśli przechodzi, to głównie w dialogach. Niechętnie ;-)
To jest narrator pierwszoosobowy, więc teoretycznie możesz tu walnąć nawet strumień świadomości. Ale w praktyce, albo napiszesz to w sposób zjadliwy dla czytelnika, albo nie wyjdziesz poza pisanie do szuflady. Chyba, że będziesz mistrzem, bawiącym się lekko regułami językowymi. Na razie nie jesteś ;-)
Kolejna rzecz, to długość opisów. Przeczytałem, ale nie wiem, co przeczytałem. Musiałbym przejść to kilka razy, albo robić notatki - tylko dlaczego miałbym to robić?
Romecki radził, by dużo czytać. Popatrz, jak wprowadzają bohaterów i wszystko inne dobrzy autorzy. Nie ma (jak tu) instrukcji obsługi z wymienionymi parametrami. Są wydarzenia, w których kolejne postaci dochodzą, zwykle nie na raz, a ich cechy nie są omówione, tylko pokazują się w akcji. Show, don't tell.
Przykład
Zamiast opisywać:
"Józio był nerwowym okularnikiem, a Maciuś łysym złośliwcem",
lepiej to pokazać:
"- chyba twoja matka - zakpił Maciej.
Józef schował okulary do kieszeni i rzucił się z pięściami, okładając drania po łysinie".
Co do planów powieściowych. Mam wrażenie (może niesłuszne), że w swojej głowie jesteś już pisarzem, zostało tylko siąść i przelać to na papier. No nie. Tak jak napisałem na początku, widzę u Ciebie szansę. Ale teraz to nie jest etap: jestem początkujący, więc potrzebuję paru uwag do mojej powieści, żeby ją drukować.
To jest etap: muszę sporo ćwiczyć jak tworzyć dialogi, opisy, sceny akcji, wprowadzanie bohaterów itd. I jak poćwiczę, może za jakiś czas napiszę dobre ćwiczebne opowiadanie. Jeszcze więcej, by mieć opowiadanie zdatne do druku. Kto wie, może przyjdzie czas i na powieści.
Nie teraz. Teraz ćwicz.
“So, if you are too tired to speak, sit next to me for I, too, am fluent in silence.”
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
(Zatem, jeśli od znużenia milkniesz, siądź przy mnie, bom i ja biegły w ciszę.)
R. Arnold
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
13Eldli. Taki komentarz się szanuje i dziękuję za ocenę. Wezmę to pod uwagę. Z przecinkami i pisownią może nie będzie tak szybko, ale spróbuje się coś zdziałać. Póki co chwila przemyśleń i za jakiś czas spróbuję, ale już może z innym pomysłem by bardziej dało się zaciekawić. W każdym razie spróbuję to już zrobić nie tak szybko.
Co do czytania, to czytam. Może nie pochłaniam książek jak mól i przynajmniej od dłuższego czasu mam wolne tempo, ale czytam. ( "Outpost" "Gdzie diabeł mówi dobranoc" "Malfetto")
(Niestety dysleksja niezbyt pomaga)
Co do czytania, to czytam. Może nie pochłaniam książek jak mól i przynajmniej od dłuższego czasu mam wolne tempo, ale czytam. ( "Outpost" "Gdzie diabeł mówi dobranoc" "Malfetto")
(Niestety dysleksja niezbyt pomaga)
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
14też mam i czasem palnę głupotę, której zwyczajnie nie widzę przy sprawdzaniu, ale wiem też, że to żadna wymówka. Brzmi to wrednie, ale taka jest prawda.
Alicja dogoniła Białego Królika... I ukradła mu zegarek.
Wyprawa przeznaczenia - Cz. 1 Przybycie
15Nie musisz niczego robić szybko. Generalnie nie musisz niczego robić. Tyle, że pisanie to nie szkoła. Nikogo nie obchodzi czy masz dysleksję, dysgrafię, czy inną dysortografię. Czytelników interesuje tylko jak piszesz. I nic poza tym. Nieważne, czy jesteś zdrowy, czy chory, biedny, czy bogaty, istotna jest jedynie Twoja opowieść. To jak bójka uliczna: żadnych zasad, przepisów, ograniczeń, czy kategorii wagowych. Albo wygrywasz ( o ile nauczysz się pisać na poziomie druku), albo tworzysz do szuflady, traktując to jak niewinną rozrywkę. Co miesiąc do księgarń wchodzi około 200 - 300 nowych pozycji beletrystycznych, z czego spora część jest reklamowana jako bestsellery. Żeby wejść na rynek, musisz pokonać większość z nich. Jeśli Cię na to nie stać, zajmij się czym innym

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson