jeśli w tekście nie pojawią się akapity - przepraszam.
Chyba jestem domatorem. Roztaczająca się przede mną wizja kolejnego wyjazdu wprowadzała mnie w ogromną konsternację.
Niby wyjeżdżam na parę dni, niby wrócę za chwilę. Niemniej widok ustawionej, niedopiętej walizki był swego rodzaju przygnębiający. Nie chodzi o to, że boję się nieprzewidzianych wydarzeń. One niech się dzieją, i tak nie mam na nie żadnego wpływu. Chodzi bardziej o sam fakt... alienacji? Samotne dni nigdy nie są tak krępujące jak samotne noce, zwłaszcza w swoim obliczu. Czy człowiek taki jak ja może dać sobie radę w walce najcięższej, w walce ze swoim sumieniem? Nie wiem, znów się zadręczam.
Aby nie myśleć o tym spojrzałem na roletę. Zasłoniętą. Delikatnie odsłoniłem ją, tak cicho jak się da. Nie chcę w końcu spłoszyć ptaków, które śpiewają na okolicznym drzewie. Byłoby to nie do pomyślenia. Tylko one towarzyszą mi w tej mojej życiowej Golgocie. Ale właściwie - czy ja jestem Bogiem? Hmm, chyba nie. Nie zważając już na swoje myśli wybiegłem na korytarz, rozejrzałem się.
- Czy ktokolwiek tutaj jest? - korytarz milczał. Obróciłem się na pięcie, znów zapominając o swoim zaburzeniu. Zaraz.. czy ja mam jakiekolwiek zaburzenie. Chyba nie. Kiedy miałem już zamykać drzwi nagle poczułem na swoim ramieniu znajomą rękę. To była Emilia.
- Jesteś gotowy?
- Na co? - rzuciłem intuicyjnie. Chciałem uniknąć tego niepożądanego wyjazdu.
- Na wyjazd.
- Do?
- Do swojej przyszłości, idioto.
Zamurowało mnie. Nie byłem na pewno gotowy, aby gdziekolwiek jechać. Szczególnie nie do przyszłości. Kopnąłem walizkę i szybkim ruchem obszedłem swoją towarzyszkę. Ta zaczęła mnie gonić, krzycząc. Po chwili zgubiłem ją. Wpadłem do nieznanego mi pokoju. Wisiało w nim lustro. Zawsze bałem się luster. Nieśmiało spojrzałem na nie. Nic tam nie było. Przerażony odskoczyłem.
- To lustro jest zdumiewające...
- Tak.
Zza pleców usłyszałem tajemniczy głos. Obróciłem się. To Emilia. Trzymała w dłoni moją walizkę.
- Chodź! Spóźnisz się na pociąg.
Musiałem iść. Nieustraszony wszedłem do auta (tak tylko myślałem, że jestem nieustraszony). Samochód Toyota ruszył w stronę najbliższego dworca kolejowego. A stamtąd nie było już odwrotu...
"Na co mi właściwie była ta ucieczka?" rozmyślałem obserwując smutny, polski krajobraz. Czy człowiek taki jak ja ma gdzie uciekać? Przecież, to prawie tak, jakbym chciał uciec przed odpowiedzialnością. A przed sprawami takiej wagi, jak rzekoma odpowiedzialność, nie ma ucieczki. Po krótkiej jeździe zatrzymałem się koło dworca. Wyszedłem z samochodu, chcąc nacieszyć się chwilą spojrzałem ku niebu. No tak, kto by się spodziewał? Niebo było pochmurne, za chwilę miał zacząć padać deszcz. Pożegnałem się z Emilią pocałunkiem bez większej wartości, oczywiście skierowanym w sumie jej policzka, nie chciałem w takiej tragicznej sytuacji podawać jej ust.
- Dbaj o siebie.
- Będę. - nie będę. Kiedy obchodziłem osiemnaste urodziny przyrzekałem, że nie będę o siebie dbał. Chcę żyć. Chciałem zwiedzić świat. Jaki ja wtedy byłem głupi. Tęsknię za domowym bezpieczeństwem. W międzyczasie samochód Emilii zniknął gdzieś za horyzontem. No nic, muszę tam pojechać. Przeciskając się przez mały, niewygodny, ale jak zawsze przepełniony budynek w końcu znalazłem się na peronie. Obróciłem się w każdą stronę, aż nagle zobaczyłem tajemniczą postać. Była cała czarna, uśmiechała się do mnie. To była ona - odpowiedzialność. Chciałem uciec. Nie zauważyłem, że zaczęło padać. Poślizgnąłem się i spadłem na tory. Przed sobą zobaczyłem rozpędzony pociąg.
- To koniec! - i chyba wtedy pierwszy raz w swoim życiu poczułem się szczęśliwy.
Alienacja (społeczne, egzystencjalne)
2Podobają mi się otwarcie.

Dalej bywa nierówno, ale muszę przyznać, że tekst ma pewien trafiający do mnie, oniryczny klimat. Te gonitwy z Emilią, przemyślenia splecione z dość prostymi obrazkami... To jest kierunek, który generalnie lubię.
Opowiadanie potyka się na kilku kwestiach. Poza technikaliami, o których za chwilę, na takim bardziej ogólnym, fabularnym poziomie, w moim odczuciu trochę za dużo sugeruje, a za mało rozwija. Wrzucasz dużo motywów. Ucieczka przed odpowiedzialnością jest jasna i czytelna, ale padają i słowa o "zaburzeniu", które wydaje mi się nierozwinięte, pojawia się dziwne lustro, którego rola też zdaje się za słabo zasygnalizowana... Elementy, które ciekawią w tekście i dodają mu klimatu, ale są niewykorzystane dalej rozczarowują. Tekst sporo na wstępie obiecuje, potem trochę zbyt banalnie się kończy. Chciałabym tu poza wrażeniem dostać trochę więcej historii.
Przechodząc do technikaliów.
Bardziej z technikaliów:
Raczej "wysiadłem" niż "wyszedłem" z samochodu.
Dopracuj też zapis dialogów.
Tyle na ten moment ode mnie, powodzenia w dalszej pracy
Może dlatego, że empatyzuję z bohateremGłoguś pisze: (ndz 11 cze 2023, 00:34) Chyba jestem domatorem. Roztaczająca się przede mną wizja kolejnego wyjazdu wprowadzała mnie w ogromną konsternację.

Dalej bywa nierówno, ale muszę przyznać, że tekst ma pewien trafiający do mnie, oniryczny klimat. Te gonitwy z Emilią, przemyślenia splecione z dość prostymi obrazkami... To jest kierunek, który generalnie lubię.
Opowiadanie potyka się na kilku kwestiach. Poza technikaliami, o których za chwilę, na takim bardziej ogólnym, fabularnym poziomie, w moim odczuciu trochę za dużo sugeruje, a za mało rozwija. Wrzucasz dużo motywów. Ucieczka przed odpowiedzialnością jest jasna i czytelna, ale padają i słowa o "zaburzeniu", które wydaje mi się nierozwinięte, pojawia się dziwne lustro, którego rola też zdaje się za słabo zasygnalizowana... Elementy, które ciekawią w tekście i dodają mu klimatu, ale są niewykorzystane dalej rozczarowują. Tekst sporo na wstępie obiecuje, potem trochę zbyt banalnie się kończy. Chciałabym tu poza wrażeniem dostać trochę więcej historii.
Przechodząc do technikaliów.
Pogrubiony fragment zupełnie niezrozumiały.Głoguś pisze: (ndz 11 cze 2023, 00:34) Samotne dni nigdy nie są tak krępujące jak samotne noce, zwłaszcza w swoim obliczu.
Lepiej będzie "pobliskim".
Ten fragment mnie trochę zmylił (może to moja nieuwaga, ale sygnalizuję). Po pierwszym podkreślonym fragmencie założyłam, że dotarli już na dworzec. Więc w drugim podkreślonym fragmencie byłam mocno zaskoczona, że właśnie wysiada z samochodu. W pierwszej chwili byłam pewna, że to błąd.Głoguś pisze: (ndz 11 cze 2023, 00:34) Samochód Toyota ruszył w stronę najbliższego dworca kolejowego. A stamtąd nie było już odwrotu...
"Na co mi właściwie była ta ucieczka?" rozmyślałem obserwując smutny, polski krajobraz. Czy człowiek taki jak ja ma gdzie uciekać? Przecież, to prawie tak, jakbym chciał uciec przed odpowiedzialnością. A przed sprawami takiej wagi, jak rzekoma odpowiedzialność, nie ma ucieczki. Po krótkiej jeździe zatrzymałem się koło dworca. Wyszedłem z samochodu, chcąc nacieszyć się chwilą spojrzałem ku niebu.
Bardziej z technikaliów:
Raczej "wysiadłem" niż "wyszedłem" z samochodu.
Tu miało być "w stronę"? Bo coś bez sensu wyszło. Ale nawet jeśli... Tu by lepiej uprościć. "Pożegnałem się z Emilią pocałunkiem w policzek. Nie chciałem w takiej [...]".
"Ale" nie jest tu dobrym łącznikiem, bo tu nie ma przeciwstawności. Skoro "przeciska się przez mały budynek", to fakt, że ów budynek jest przepełniony ludźmi można podać po prostu po przecinku.Głoguś pisze: (ndz 11 cze 2023, 00:34) Przeciskając się przez mały, niewygodny, ale jak zawsze przepełniony budynek w końcu znalazłem się na peronie.
Dopracuj też zapis dialogów.
Tyle na ten moment ode mnie, powodzenia w dalszej pracy

Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
Alienacja (społeczne, egzystencjalne)
3- Roztaczająca się przede mną wizja kolejnego wyjazdu wprowadzała mnie w ogromną konsternację. | Wata, powtórzenie.
- Niemniej widok ustawionej, niedopiętej walizki był swego rodzaju przygnębiający. | Oszczędniej z przymiotnikami, bo nadużywanie masz w nawyku. Lepszy jeden, który najwięcej powie.
- Samotne dni nigdy nie są tak krępujące jak samotne noce, zwłaszcza w swoim obliczu. | W końcówce nie wiem, co masz na myśli. Poza tym, wydaje się zbędne.
- Aby nie myśleć o tym spojrzałem na roletę. Zasłoniętą. Delikatnie odsłoniłem ją tak cicho jak się da. | Nieładna konstrukcja. Może: aby nie myśleć o tym, spojrzałem na roletę i odsłoniłem ją tak cicho, jak się da.
- Nie chcę w końcu spłoszyć ptaków, które śpiewają na okolicznym drzewie.
- Tylko one towarzyszą mi w tej mojej życiowej Golgocie | Może: tylko one towarzyszą mi w życiowej Golgocie.
- - Czy ktokolwiek tutaj jest? - korytarz milczał. | Nienaturalnie brzmi. Może: — Jest tu kto? — Korytarz milczał (może nawet w nowym akapicie).
- Kiedy miałem już zamykać drzwi nagle poczułem na swoim ramieniu znajomą rękę. | Gdyby ktoś nagle dotknąłby mnie, rozumiem że „od tylca”, nie wiedziałbym, czy to znajomy dotyk, czy nie.
Może: kiedy miałem już zamykać drzwi, poczułem nagle dotyk na ramieniu.
- - Na co? - rzuciłem intuicyjnie. | „Intuicyjnie” dziwnie brzmi. Może: rzuciłem odruchowo, albo w ogóle wykreśliłbym to.
- Chciałem uniknąć tego niepożądanego wyjazdu. | Ewentualnie przeniósłbym to do części opisowej poniżej dialogu.
- Kopnąłem walizkę i szybkim ruchem obszedłem swoją towarzyszkę. | Tutaj zamiast „towarzyszka”, napisz „Emilię”. Walizka też może być potraktowana jako „towarzyszka” i będzie problem z identyfikacją podmiotu.
- Po chwili zgubiłem ją. | Skreśliłbym, bo skąd wie? Zresztą za moment znów się widzą.
- Wpadłem do nieznanego mi pokoju | Stosujesz narrację w pierwszej osobie, która sporo ułatwia z zaimkami. „Twoje” wrażenia są jakby w domyśle.
- Zza pleców usłyszałem tajemniczy głos. Obróciłem się. To Emilia. | Nic w tym tajemniczego, w końcu goniła go.
- A przed sprawami takiej wagi, jak rzekoma odpowiedzialność, nie ma ucieczki.
- Pożegnałem się z Emilią pocałunkiem bez większej wartości, oczywiście skierowanym w sumie jej policzka, nie chciałem w takiej tragicznej sytuacji podawać jej ust. | Ojoj… Spore zamieszanie. Może: pożegnałem Emilię pocałunkiem w policzek, bez większej wartości. Tragicznej sytuacji nie rozumiem. Czyżby już wiedział, że umrze...? A może...
- - Będę. - nie będę. | Jeśli nie chcesz być postrachem korekty, to zwracaj uwagę jak formatujesz dialogi. Powinno być: „— Będę. — Nie będę.” Szczegóły znajdziesz tutaj: link
- Kiedy obchodziłem osiemnaste urodziny przyrzekałem, że nie będę o siebie dbał. Chcę żyć. | Czy to nie jest sprzeczne?
- Przeciskając się przez mały, niewygodny, ale jak zawsze przepełniony budynek w końcu znalazłem się na peronie. | Czyli przez dworzec.
- Nie zauważyłem, że zaczęło padać. | Nie, tego nie da się nie zauważyć.
- - To koniec! - i chyba wtedy pierwszy raz w swoim życiu poczułem się szczęśliwy. | Dałbym nowy akapit dla ostatniego zdania. Ponownie zwracam uwagę na problem formatowania dialogu.
- Mimo sporej ilości uchybień stylowych, mogłem się skupić także na fabule, więc tekst przemawia do wyobraźni.
- Pozostaje sporo pytań bez odpowiedzi, które jednak mają jakieś poszlaki w tekście. Przyszłość -- czy on ją znał? Odpowiedzialność -- Ale za co? Śmierć -- czy dlatego, że uciekał? No i ten formalny pocałunek na pożegnanie... Mam dwojakie odczucia na ten temat, ale jakichś odpowiedzi mógłbym udzielić, czyli nie totalna abstrakcja. Może to dobrze.
Alienacja (społeczne, egzystencjalne)
4Adrianna, Wiem, że są błędy cd. fabuły. Opowiadanie powstało w ciągu zaledwie 20 minut, pod wpływem nocnej weny spowodowanej wyjazdem, doskwierało mi zmęczenie i zapomniałem o oczywistej rzeczy - redakcji.
Technikalia:
1. Człowiek spędzając noc sam ze sobą może zacząć myśleć o rzeczach, które go krępują. Źle skonstruowałem to zdanie.
2. Będę pamiętał!
3. Wezmę sobie to do serca.
4. Oczywiście, pomyłka.
5. To również zapamiętam.
Miłego dnia życzę, dziękuję za rady.
Technikalia:
1. Człowiek spędzając noc sam ze sobą może zacząć myśleć o rzeczach, które go krępują. Źle skonstruowałem to zdanie.
2. Będę pamiętał!
3. Wezmę sobie to do serca.
4. Oczywiście, pomyłka.
5. To również zapamiętam.
Miłego dnia życzę, dziękuję za rady.
Alienacja (społeczne, egzystencjalne)
5Gdybym wiedział, zastanowiłbym się, czy poświęcać na komentarz minut sześćdziesiąt. :snooty:
Za karę następnym razem mają być akapity ładne i dialogi na błysk.

Alienacja (społeczne, egzystencjalne)
7Cześć! Do przeczytania zachęcił mnie dopisek o tym, że utwór jest egzystencjalny. Pochwała dla Ciebie za to, że obietnicy z tytułu dotrzymałeś.
Jest w tej opowieści coś niepokojącego, jakieś rozedrganie. Zamysł ciekawy, ale nie do końca dla mnie zrozumiały, bo nie wiem dokąd ma mnie zaprowadzić i co powiedzieć. Podoba mi się wizja niejasnej podróży, trochę metaforycznej, ale brakuje mi nieco bohatera. Może gdyby było go więcej to finał bardziej by przytłaczał.
Jest w tej opowieści coś niepokojącego, jakieś rozedrganie. Zamysł ciekawy, ale nie do końca dla mnie zrozumiały, bo nie wiem dokąd ma mnie zaprowadzić i co powiedzieć. Podoba mi się wizja niejasnej podróży, trochę metaforycznej, ale brakuje mi nieco bohatera. Może gdyby było go więcej to finał bardziej by przytłaczał.