I.
Tesa zamówiła tę samą co zawsze kawę w tej samej co zawsze kawiarnii, na rogu małego placu otoczonego wysokimi kamienicami. Gdy kelnerka wywołała jej imię, podeszła i odebrała swoje zamówienie, a potem usiadła przy wysokim blacie ustawionym tuż pod oknem i ogrzewała wiecznie zmarznięte palce o gorącą porcelanę filiżanki. Uderzała przez chwilę paznokciem w błyszczącą ściankę w rytm bliżej nieokreślonej melodii, która snuła się w jej głowie cienką nicią skojarzenia ze starym utworem radiowym. Tak robiła, gdy wpatrywała się w ludzi.
Uwielbiała obserwować przechodniów. Właśnie dlatego wybrała tę kawiarnię na ulubioną. Miała wielką szklaną witrynę, przez którą mogła bezwstydnie oglądać cudze życie. Znalazła ją w dzień przeprowadzki ponad rok temu. Rozpakowywała wtedy do późna kartonowe pudła pełne przedmiotów z jej poprzedniego życia. Było parno. Powietrze drgało od ciepła, gorące podmuchy powietrza wpadały przez uchylone okno lekko liżąc jej spoconą na plecach skórę. Podeszła wtedy do okna i wciągnęła przez nos zapach ostatniego ciepłego wieczoru sierpnia. Poczuła przyjemność czerpaną z późnego lata, ale jeszcze mocniej poczuła głód. Zdała sobie sprawę, że nie zjadła nic od śniadania. Przeprowadzka tak ją pochłonęła, że zapomniała o całym świecie. Wyszła na ulicę z niewielką nadzieją znalezienia w pobliżu miejsca, gdzie mogłaby coś zjeść. Dała sobie szansę by zabłądzić w okolicznych wąskich uliczkach, z których wyszła na niewielki plac. Zobaczyła małą kawiarnię z wielką szklaną witryną rozświetloną żółtym światłem. Widziała za ladą kobietę, która pakowała do papierowego pudełka makaroniki. Stała chwilę i wpatrywała się w płynne ruchy jej rąk. Do przekroczenia progu zmusił ją odgłos pustki dobywający się z głębi jej wnętrza. Wtedy weszła do swojej ulubionej kawiarni pierwszy raz. Dziś trudno byłoby jej zliczyć liczbę wypitych tu kaw i godzin spędzonych na opieraniu łokci o wysoki blat przy oknie, co robiła zawsze patrząc na ludzi przesuwających się za szklaną witryną.
Obiekty obserwacji wybierała przypadkowo. Czasem jej wzrok przykuł nietypowy chód, innym razem szalik w rażącym kolorze. Patrzyła jak ludzie codziennie przed jej oczami przechodzą pogrążeni w swoich myślach albo w rozmowie z kimś obok lub przez telefon. Obserwowała ruchy ich ciał, zmiany w twarzy i wymyślała do nich swoje historie. Pojawiały się w jej głowie opowieści o szczęściu, smutku, chorobie, narodzinach, śmierci, rodzinie, samotności, bólu. Czasem czekała na konkretne osoby. Była ich garstka. Mogłaby powiedzieć, że trochę zna tych ludzi. Pokazywali się regularnie w pejzażu małego placu, który śledziła wzrokiem za oknem. Lubiła myśleć, że mieszkają w pobliżu tak jak ona, choć nie przypominała sobie by ich widziała kiedykolwiek w innych okolicznościach niż te tu, przez szklaną taflę.
Spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina ósma rano. Odstawiła pustą filiżankę i wyjęła laptopa. Postawiła go przed sobą na blacie, szukając z boku niewielkiego przycisku, którym mogłaby uruchomić urządzenie. Po chwili czarny ekran nabrał kolorów, a ona otworzyła folder z plikami, jakie prowadziła od kilku miesięcy. Gromadziła w nich swoje przemyślenia i obserwacje z tego miejsca. Zaczęła to robić z myśląc o napisaniu prostej historii tego miejsca przez pryzmat swoich spostrzeżeń i obserwacji zza okna. Tak już miała. We wszystkim widziała materiał na reportaż. Było to dla niej naturalne po latach spędzonych na pisaniu.
Wiedziała dlaczego najbardziej lubi reportaże. Wszystko zaczęło się, gdy była na wakacjach u dziadków. Mieli stary dom na wsi. Lubiła jeździć tam latem. Pachniało ściętą trawą, pyłem drogi i nagrzanym drewnem. Z reguły całe dni spędzała bawiąc się z rówieśnikami nad pobliskim jeziorem lub w lesie. Jednak jednego lata podczas jej pobytu ciągle padał deszcz. Nikt nie chciał puszczać dzieci na dwór, w domu zabawa była żadna przy dziadkach. Nudziła się całymi dniami. Próbowała czytać książki. Zaczęła nawet na starym szydełku babci robić szalik. Jednego z dłużących się wieczorów dziadek spytał czy obejrzy z nim z film. Nie lubiła westernów, za którymi on przepadał. Nie miała jednak żadnego innego pomysłu na spędzenie czasu, więc usiadła na miękkiej kanapie na wprost telewizora.
- To nie jest zwykły film.- Powiedział do niej dziadek.
- Dlaczego? - Zapytała zaciekawiona.
- To opowieść o tym jak doszło do strasznego wypadku na oceanie wiele lat temu. Prawdziwego wypadku. Rozumiesz Tesia?
- Tak. - Odparła wtedy niepewnie, nie wiedziała czy rozumie i nie wiedziała też czy jednak nie chciałaby obejrzeć westernu.
- A wiesz jak taki film się nazywa?
- Nie.
- To film dokumentalny, choć ja na to zawszę mówię reportaż. Z przyzwyczajenia chyba.- To mówiąc zaśmiał się ochryple i włączył telewizor.
Obejrzeli film dokumentalny o zatonięciu Titanica w 1912 roku. Zachwyciła się nim. Pomyślała, że takie poznawanie historii ma w sobie coś z pracy detektywa, którym chciała zostać. Podobało jej się, że w filmie pan z brodą i wąsami tłumaczył, dlaczego niezatapialny statek zatonął a pani z włosami upiętymi w kok mówiła, co opowiadała jej babcia, która przeżyła tę tragedię. Zapytała po filmie dziadka czy są inne takie filmy. Dziadek się uśmiechnął i powiedział jej, że w każdy poniedziałek o godzinie ósmej wieczorem na drugim programie są takie filmy. Jeśli chciała to mogła z nim oglądać. Przytaknęła. Przez kolejne dwa tygodnie pobytu u dziadków dowiedziała się czym są piramidy w Egipcie i że chowali tam faraonów, władców tego kraju oraz o wielkim lesie w Ameryce, o Amazonii i żyjących tam zwierzętach. Gdy wróciła do domu zażądała od razu dostępu do telewizora w każdy poniedziałek o ósmej wieczorem.
Miała przed sobą białą kartkę na ekranie komputera. Zastanawiała się od czego zacząć dziś pisać. Pomyślała o chłopcu z psem. Widuje go ostatnio codziennie. Drobny blondyn w czerwonych trampkach z niedużym kundelkiem pojawia się od kilku dni w jej codziennym krajobrazie. Ciekawiło ją jak ma na imię i jak nazwał swojego czworonoga. Pewnie chodził już do szkoły, może nawet do drugiej klasy. Wyobrażała sobie, że właśnie przerabiał tabliczkę mnożenia i grał w piłkę po szkole z kolegami na boisku dwie ulice dalej. Zanim zdążyła wymyślić co najbardziej lubił jeść na obiad, usłyszała dzwonek. Oznaczał, że właśnie ktoś wszedł do kawiarni. Zdziwiła się, bo nie widywała tu nikogo o tej porze. Z reguły była tu tylko ona i dziewczyna sprzedająca jej kawę oraz serwująca dolewkę.
Przez drzwi wejściowe weszła kobieta w długiej sukience. Podeszła do lady. Rozmawiała chwilę z dziewczyną z obsługi kawiarni, po czym uśmiechnęła się i zapłaciła. Rozejrzała się po wnętrzu w poszukiwaniu najlepszego miejsca i zatrzymała wzrok na niej. Tesa trochę się zmieszała, bo kobieta przyłapała ją na tym jak się jej przygląda. Żeby przykryć zmieszanie posłała jej delikatny uśmiech, a kobieta odczytała to najwidoczniej jako zaproszenie, co niekoniecznie było zgodne z prawdą. Tesa nie przepadała za towarzystwem ludzi. Uwielbiała obserwować, ale wchodzenie w interakcje nie było jej potrzebne. Co innego, gdy pisała reportaż. Wtedy potrafiła poświęcić tygodnie na rozmowach z nieznajomymi, żeby zebrać materiał do tekstu.
- Mogę się przyłączyć? - Zapytała kobieta, a w kącikach jej oczu pojawiły się drobne zmarszczki. Nie była młoda ani stara, miała ten typ urody trudny do zamknięcia w ciasnych ramach upływającego czasu.
- Tak, proszę - Odparła Tesa i przesunęła komputer na blacie, robiąc na nim wolną przestrzeń.
- Przepraszam, że tak się wpraszam, ale strasznie nie lubię pić pierwszej kawy sama. - Mówiła to ciepłym głosem, którym Tesa chciałaby się otulić. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że cieszy się z jej towarzystwa.
- Każdy ma swoje rytuały. - Skwitowała Tesa i trochę się zmartwiła czy nie zabrzmiała oskarżycielsko lub oschle.
- Widzę, że pani też. Chyba trafiłam na stałą bywalczynię. - Przeniosła znacząco wzrok na rozłożone na blacie stanowisko pracy.
- Często tu przychodzę popracować.
- Miejsce wydaje się idealne. Cała cisza i spokój wyłącznie dla pani. Tylko dziś ma pani szczęście, czy z reguły tak tu bywa?
- To dość pusta kawiarnia. - Teresa sama była nieco zdziwiona, jak niewiele ludzi tu zagląda, bo dla niej kawiarnia była perfekcyjna i przesiadywała tu całymi dniami.
- Szkoda. Z takim widokiem za oknem i wnętrzem powinny być tu tłumy.
- Na szczęście ich nie ma. To moje ulubione miejsce.
Rozmowę przerwał im okrzyk, oznajmiający, że kawa i tost dla Anny już są gotowe. Kobieta poderwała się z krzesła i podeszła do lady. Zabrała z niej małą filiżankę oraz talerz z bardzo apetycznie wyglądającą kanapką. Po chwili była z powrotem.
- Moje imię już pani zna - Uśmiechnęła się, puszczając oko. - Jest mi pani teraz winna swoje.
- Teresa, choć wszyscy mówią mi Tesa.
- Miło poznać. Jestem Anna. Mogę spytać nad czym pracujesz?
- Właściwie to coś bardziej prywatnego.
- Och, przepraszam. Nie chciałam być wścibska.
- Nie, nie jesteś. Chyba źle się wyraziłam. Piszę dla siebie prywatnie. Nie pracuję teraz nad niczym zawodowo. Na razie zawodowe pisanie odstawiłam na bok.
- Da się to rozdzielić?
- To w gruncie rzeczy bardzo proste. Zawodowo piszę reportaże, prywatnie… ciężko określić. - Nie umiała dokładnie wyjaśnić Annie jak działa, bo zdała sobie właśnie sprawę, że sama nie jest pewna swoich zasad. Teraz przecież pisze dla siebie reportaż z pustej kawiarni. Rejestruje swoje myśli z tego miejsca i planuje stworzyć całość, którą ma nadzieję wydać. Gdzie w takim razie jest jej granica?
- Pisanie wydaje się takie fascynujące. Skąd wiesz, że tak powinna potoczyć się historia? Jak dobierasz słowa? Kiedy uznajesz, że zdanie jest idealne? - Słowa Anny odciągnęły Tesę od nieułożonych myśli i skierowały na tory, którymi nie raz już wędrowała.
- Nigdy tego nie wyjaśniałam.- Powiedziała Tesa lekko się uśmiechając.
- Prawo artysty. - Skwitowała krótko Anna, jednak przyjęła pozę oczekiwania na opowieść.
- Dobrze - Skinęła głową Tesa, a jej oczy nabrały błysku. - Według mnie słowa mają określony ciężar. Nie chodzi mi tu o ich samoistny sens ani znaczenie w odniesieniu do kontekstu zdania czy akapitu. Słowa mają swój ciężar tak jak ma go worek cukru czy garść czereśni. Trzeba je dobierać w zdaniu tak, by całe zachowało równowagę. Początek nie może być zbyt przysadzisty, bo wtedy koniec za bardzo się wznosi. Nie może być też zbyt lekki, bo wówczas koniec za bardzo osiada w dole. To czuć podczas czytania. Męczysz się a nie możesz. Czytanie powinno być jak jazda na łyżwach po idealnie gładkim lodzie. Musisz sunąć.
- Ciekawa teoria.
- To moja własna. Nie mówiłam o niej nikomu.
- Dlaczego?
- Bo kto by chciał jej słuchać. - Tesa spuściła wzrok i zamilkła, bo jeszcze nigdy nie powiedziała o sobie tak intymnej rzeczy osobie, którą ledwo poznała.
- Dziękuję więc, że podzieliłaś się nią ze mną. - Powiedziała Anna lekko dotykając wierzchu dłoni Tesy i patrząc jej prosto w oczy, po czym dodała. - Mam nadzieję, że opowiesz mi więcej kolejnym razem. Ta kawiarnia jest fantastyczna i będę przychodzić tu tak często, jak będę w okolicy. Widzimy się niebawem?
- Tak. - Odpowiedziała Tesa z radością, że jeszcze spotka tę kobietę, ale i ze smutkiem, że ich spotkanie właśnie się skończyło.
Anna wstała i ruszyła w stronę drzwi. Przed wyjściem spojrzała jeszcze na Tesę, posyłając jej ciepły uśmiech a potem zniknęła. Gdyby nie mały talerzyk z okruchami i filiżanka z osadzoną na ściankach beżową pianką, nie uwierzyłabym, że właśnie rozmawiała z tą kobietą. Od wypadku praktycznie z nikim nie rozmawiała o sobie. Jeśli już wchodziła w interakcje, to tylko po to, by wysłuchać historii innych osób. Dopiero dziś z Anną się trochę otworzyła. Ponad rok. Tyle już minęło od tamtego dnia.
Reportaż z pustej kawiarnii ( początek, fragment, obyczajowa, egzystencjalna, tajemnica)
2Masz niezły warsztat, czyta się to całkiem przyjemnie, więc...
Uwag będzie sporo
Po prostu uważam, że masz potencjał sporo jeszcze z tego stylu wycisnąć. Lubię teksty spokojne, odrobinę melancholijne, płynące niespiesznie i Twój ogólnie widać, że w taki celuje. Na razie jednak w wielu miejscach bardziej grzęźnie niż płynie. Za dużo słów, dopowiedzeń, dookreśleń, powtórzeń i przypomnień sytuacji, żeby na pewno czytelnik widział wszystko dokładnie tak i dokładnie w tym momencie i... Trochę trzeba tu wpuścić powietrza, dać miejsce wyobraźni odbiorcy, jego domyślności, intuicji. To, mam wrażenie, jest w ogóle dość trudny, ale bardzo dużo dający etap rozwijania warsztatu - nauka wycinania. Spróbuję tu wskazać trochę przykładów takiej "słownej waty", ale to jest też coś, co po prostu się wykształca ćwiczeniami na krótszych formach i uważnym czytaniem (takim patrzeniem, w jak niewielu słowach autor potrafi czasem zawrzeć coś bardzo mocnego albo poetyckiego).
Do ogólniejszych przemyśleń wrócę jeszcze na końcu, a tymczasem lecimy przez potknięcia:

W kwestii przegadywania. Powtarzasz informacje:
I dalej... Czasem zbyt dokładnie rozpisujesz wszystkie czynności. Tak jak jeszcze początkowe opisanie każdego ruchu towarzyszącego wizycie w kawiarni można uznać za budowanie klimatu, tak tłumaczenie jak się włącza laptop jest już raczej zbędną watą.
Tutaj trochę mamy połączenie obu problemów, które owocuje i pustosłowiem, i zwyczajnie powtórzeniami (pogrubione).
Czasem zdania można by odchudzić z takich zbędnych uściśleń, które są oczywiste. W stylu:

W pogrubionych zdaniach znów podmiot domyślny trochę nieczytelny. Poza tym wrzucanie w jednych didaskaliach dwóch zdań odnoszących się do dwóch osób mocno rozbija dialog.
Kolejne zdanie (o brzmieniu oskarżycielsko) też bym opuściła, dała przestrzeń wyobraźni czytelnika.
Później, gdy zaczyna się rozmowa o pisaniu też w moim odczuciu za dużo dopowiadasz. Lekkie uśmiechy, błysk w oku... To czasem warto zaznaczyć, gdy w którymś miejscu jest szczególnie ważne, szczególnie podbija albo kontrastuje wypowiedź. Ale poza takimi sytuacjami naprawdę nie warto. Czytelnik wie, jak z grubsza wygląda rozmowa dwojga ludzi. Jeśli jakąś minę wyobrazi sobie odrobinę inaczej niż Ty, to nic nie szkodzi. To wręcz dobrze, znaczy, że jego wyobraźnia się angażuje. Takie tłumaczenie każdego drobiazgu jest dla czytelnika nużące.
W całym tekście uciekają też przecinki. Dużo ich zjadasz. Popracuj nad tekstami pod tym kątem. Przyznam, że tu jestem zbyt leniwa i pozostawiam łapankę innym
Teraz wracając do bardziej ogólnego podsumowania, które, zaznaczę, będzie bardzo subiektywne (więc nawet jak gdzieś nie napiszę "moim zdaniem", to sobie dodaj
).
Scena jest przyjemna, płynie sobie naturalnie, choć jest trochę zbyt rozdmuchana objętościowo względem treści (co już wiesz). Niemniej, czuję klimat kawiarni i widzę twarz Anny. Ładnie też zapachniało latem u dziadków.
Przyznam natomiast, że nieco zawiodłam się wywodami bohaterki o pisaniu - rzekomo takie intymne, a brzmią strasznie generycznie, jak ze zbiorku złotych myśli. "Zadnie musi być w równowadze. Słowa mają swój ciężar" - ogólne, niewiele mówiące, w pewien sposób oczywiste (zwykle lepiej jak coś jest w równowadze niż nie jest). Nie przekonała mnie tym. I to, mam wrażenie, jest problem. To jest niejako kulminacja sceny. Kulminacja, w której bohaterka się odsłania... i nie pokazuje za bardzo niczego. Szczerze mówiąc, gdyby to był fragment, po którym bym miała zdecydować czy dalej czytam, czy nie, to bym zdecydowała na nie. I ta tajemnicza wzmianka o wypadku, sugerująca jakieś traumy z życia bohaterki tutaj nie ratuje sytuacji (choć na pewno niektórych zaciekawi).
Niemniej, jak pisałam na początku, myślę, że masz spory potencjał, a ze szlifem stylu może i przyjść większa wyrazistość postaci czy kluczowych motywów. Życzę powodzenia w dalszej pracy
PS. Masz błąd ortograficzny w tytule. To trochę negatywnie nastawia. Może napisz do administracji (ithi) z prośbą o poprawkę
[poprawione]
Uwag będzie sporo

Do ogólniejszych przemyśleń wrócę jeszcze na końcu, a tymczasem lecimy przez potknięcia:
Uważaj na podmioty domyślne w podkreślonym zdaniu. Wcześniej cały czas podmiotem jest Tesa. Potem przeskakujemy nagle na kawiarnię ("miała wielką, szklaną witrynę") i odruchowo chce się za tym zmienionym podmiotem iść dalej. I wychodzi nam kawiarnia, która mogła bezwstydnie oglądać._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Uwielbiała obserwować przechodniów. Właśnie dlatego wybrała tę kawiarnię na ulubioną. Miała wielką szklaną witrynę, przez którą mogła bezwstydnie oglądać cudze życie.
Jak dla mnie trochę przepoetyzowany ten opis burczenia w brzuchu._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Do przekroczenia progu zmusił ją odgłos pustki dobywający się z głębi jej wnętrza.

W kwestii przegadywania. Powtarzasz informacje:
Podkreślone wiemy z wcześniejszych fragmentów._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Dziś trudno byłoby jej zliczyć liczbę wypitych tu kaw i godzin spędzonych na opieraniu łokci o wysoki blat przy oknie, co robiła zawsze patrząc na ludzi przesuwających się za szklaną witryną.
To, że plac jest za oknem też już wiemy._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Pokazywali się regularnie w pejzażu małego placu, który śledziła wzrokiem za oknem.
I dalej... Czasem zbyt dokładnie rozpisujesz wszystkie czynności. Tak jak jeszcze początkowe opisanie każdego ruchu towarzyszącego wizycie w kawiarni można uznać za budowanie klimatu, tak tłumaczenie jak się włącza laptop jest już raczej zbędną watą.
Podkreślone zdanie można spokojnie wywalić bez straty dla tekstu._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Odstawiła pustą filiżankę i wyjęła laptopa. Postawiła go przed sobą na blacie, szukając z boku niewielkiego przycisku, którym mogłaby uruchomić urządzenie. Po chwili czarny ekran nabrał kolorów, a ona otworzyła folder z plikami, jakie prowadziła od kilku miesięcy.
Tutaj trochę mamy połączenie obu problemów, które owocuje i pustosłowiem, i zwyczajnie powtórzeniami (pogrubione).
Wcześniej już pisałaś, że układa historie do tych obserwacji. W pierwszy zdaniu tego fragmentu odwołujesz się do tych obserwacji. Więc znów podkreślone, dość koślawe zdanie, można by ze spokojem odpuścić. Czytelnik załapie._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Gromadziła w nich swoje przemyślenia i obserwacje z tego miejsca. Zaczęła to robić z myśląc o napisaniu prostej historii tego miejsca przez pryzmat swoich spostrzeżeń i obserwacji zza okna. Tak już miała. We wszystkim widziała materiał na reportaż. Było to dla niej naturalne po latach spędzonych na pisaniu.
Czasem zdania można by odchudzić z takich zbędnych uściśleń, które są oczywiste. W stylu:
Wiemy, że podczas jej pobytu, bo opisujesz jej odczucia z pobytów właśnie. Nie potrzeba dopowiadać.
Tu też nie trzeba dopowiadać. Wiemy, że była u dziadków, łatwo sobie dopowiedzieć, czemu zabawa w domu była nieporównywalnie gorsza od zabaw na dworze._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Nikt nie chciał puszczać dzieci na dwór, w domu zabawa była żadna przy dziadkach.
Tu znów bym uważała na podmiot domyślny. W drugiej części zdania jest nim zabawa, więc w kolejnym nie zaszkodziłoby dorzucić imienia bohaterki na początku._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Nikt nie chciał puszczać dzieci na dwór, w domu zabawa była żadna przy dziadkach. Nudziła się całymi dniami.
Niepoprawny zapis dialogów (w całym tekście). Łap fajny poradnik: https://fantazmaty.pl/pisz/poradniki/ja ... c-dialogi/_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) - To nie jest zwykły film.- Powiedział do niej dziadek.
- Dlaczego? - Zapytała zaciekawiona.
Można by to podzielić na dwa zdania. I słówko "też" do wywałki._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Odparła wtedy niepewnie, nie wiedziała czy rozumie i nie wiedziała też czy jednak nie chciałaby obejrzeć westernu.
Nie widzę sensu w przeskakiwaniu tu na czas teraźniejszy. "Widywała" i "pojawiał" sprawdzą się tu tak samo dobrze._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Widuje go ostatnio codziennie. Drobny blondyn w czerwonych trampkach z niedużym kundelkiem pojawia się od kilku dni w jej codziennym krajobrazie.
Znów masz sytuację, gdy jedno zdanie mówi w zasadzie to samo, co drugie. Rozpycha to tekst niepotrzebnie. Czytelnik naprawdę widział pustą kawiarnię, wie, co to oznacza_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Zdziwiła się, bo nie widywała tu nikogo o tej porze. Z reguły była tu tylko ona i dziewczyna sprzedająca jej kawę oraz serwująca dolewkę.

"Przez drzwi wejściowe weszła" to taki trochę koszmarek łopatologii. Skrócić to do "Do lady podeszła kobieta w długiej sukni" i już, i mamy krócej, i tę samą informację, i bez łopatologii._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Przez drzwi wejściowe weszła kobieta w długiej sukience. Podeszła do lady.
Narracja trochę nam odpłynęła od Tesy i z wcześniejszych zdań nie wynika, że to do niej się owo "niej" odnosi (bardziej do dziewczyny z obsługi). Trzeba by dać imię._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Rozmawiała chwilę z dziewczyną z obsługi kawiarni, po czym uśmiechnęła się i zapłaciła. Rozejrzała się po wnętrzu w poszukiwaniu najlepszego miejsca i zatrzymała wzrok na niej.
Powtórzenia, dość niezgrabne. I do tego trochę w tym całym fragmencie za dużo zaimków (wszelkiego jej/niej/ją itd.). Zrobiły Ci się dwie kobiety i trochę czuć, że zaczęłaś walczyć z prowadzeniem płynnej narracji. W takich fragmentach trzeba pokombinować szykiem zdań, kolejnością pokazywania rzeczy itd._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Tesa trochę się zmieszała, bo kobieta przyłapała ją na tym jak się jej przygląda. Żeby przykryć zmieszanie posłała jej delikatny uśmiech, a kobieta odczytała t
"poświęcić tygodnie na rozmowy" albo "spędzić tygodnie na rozmowach"
W moim odczuciu za dużo tutaj didaskaliów. Ta rozmowa nie płynie, cięta obszernymi wtrąceniami. Pierwsze, z opisem kobiety, ok. Ale już przesuwanie laptopa można by co najmniej skrócić (choć ja bym wyrzuciła), łatwo się domyślić, że służy to zrobieniu miejsca, skoro pozwoliła się babce dosiąść (warto by było podkreślać, gdyby rzecz miała się odwrotnie i Tesa robiła jakiś wrogi ruch w stylu "nie ma miejsca")._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) - Mogę się przyłączyć? - Zapytała kobieta, a w kącikach jej oczu pojawiły się drobne zmarszczki. Nie była młoda ani stara, miała ten typ urody trudny do zamknięcia w ciasnych ramach upływającego czasu.
- Tak, proszę - Odparła Tesa i przesunęła komputer na blacie, robiąc na nim wolną przestrzeń.
- Przepraszam, że tak się wpraszam, ale strasznie nie lubię pić pierwszej kawy sama. - Mówiła to ciepłym głosem, którym Tesa chciałaby się otulić. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że cieszy się z jej towarzystwa.
- Każdy ma swoje rytuały. - Skwitowała Tesa i trochę się zmartwiła czy nie zabrzmiała oskarżycielsko lub oschle.
- Widzę, że pani też. Chyba trafiłam na stałą bywalczynię. - Przeniosła znacząco wzrok na rozłożone na blacie stanowisko pracy.
W pogrubionych zdaniach znów podmiot domyślny trochę nieczytelny. Poza tym wrzucanie w jednych didaskaliach dwóch zdań odnoszących się do dwóch osób mocno rozbija dialog.
Kolejne zdanie (o brzmieniu oskarżycielsko) też bym opuściła, dała przestrzeń wyobraźni czytelnika.
Później, gdy zaczyna się rozmowa o pisaniu też w moim odczuciu za dużo dopowiadasz. Lekkie uśmiechy, błysk w oku... To czasem warto zaznaczyć, gdy w którymś miejscu jest szczególnie ważne, szczególnie podbija albo kontrastuje wypowiedź. Ale poza takimi sytuacjami naprawdę nie warto. Czytelnik wie, jak z grubsza wygląda rozmowa dwojga ludzi. Jeśli jakąś minę wyobrazi sobie odrobinę inaczej niż Ty, to nic nie szkodzi. To wręcz dobrze, znaczy, że jego wyobraźnia się angażuje. Takie tłumaczenie każdego drobiazgu jest dla czytelnika nużące.
W całym tekście uciekają też przecinki. Dużo ich zjadasz. Popracuj nad tekstami pod tym kątem. Przyznam, że tu jestem zbyt leniwa i pozostawiam łapankę innym

Teraz wracając do bardziej ogólnego podsumowania, które, zaznaczę, będzie bardzo subiektywne (więc nawet jak gdzieś nie napiszę "moim zdaniem", to sobie dodaj

Scena jest przyjemna, płynie sobie naturalnie, choć jest trochę zbyt rozdmuchana objętościowo względem treści (co już wiesz). Niemniej, czuję klimat kawiarni i widzę twarz Anny. Ładnie też zapachniało latem u dziadków.
Przyznam natomiast, że nieco zawiodłam się wywodami bohaterki o pisaniu - rzekomo takie intymne, a brzmią strasznie generycznie, jak ze zbiorku złotych myśli. "Zadnie musi być w równowadze. Słowa mają swój ciężar" - ogólne, niewiele mówiące, w pewien sposób oczywiste (zwykle lepiej jak coś jest w równowadze niż nie jest). Nie przekonała mnie tym. I to, mam wrażenie, jest problem. To jest niejako kulminacja sceny. Kulminacja, w której bohaterka się odsłania... i nie pokazuje za bardzo niczego. Szczerze mówiąc, gdyby to był fragment, po którym bym miała zdecydować czy dalej czytam, czy nie, to bym zdecydowała na nie. I ta tajemnicza wzmianka o wypadku, sugerująca jakieś traumy z życia bohaterki tutaj nie ratuje sytuacji (choć na pewno niektórych zaciekawi).
Niemniej, jak pisałam na początku, myślę, że masz spory potencjał, a ze szlifem stylu może i przyjść większa wyrazistość postaci czy kluczowych motywów. Życzę powodzenia w dalszej pracy

PS. Masz błąd ortograficzny w tytule. To trochę negatywnie nastawia. Może napisz do administracji (ithi) z prośbą o poprawkę

[poprawione]
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
Reportaż z pustej kawiarnii ( początek, fragment, obyczajowa, egzystencjalna, tajemnica)
3Najpierw wyrywkowo.
Jest zupełnie niepotrzebne.
-- To nie jest zwykły film -- powiedział dziadek.
-- Dlaczego? -- zapytała zaciekawiona.
Kobieta rozejrzała się po wnętrzu i zatrzymała wzrok na Tesie, przyłapując ją na przyglądaniu się jej. Tesa uśmiechnęła się delikatnie, próbując ukryć zmieszanie, co zostało przez tamtą błędnie odczytane jako zaproszenie. Nie przepadała za towarzystwem ludźmi; uwielbiała ich jedynie obserwować. Potrafiła jednak tygodniami rozmawiać z nieznajomymi, kiedy zbierała materiał do reportażu.
Nie twierdzę, że tak jest lepiej -- ale dla porównania, że można trochę zwięźlej.

Nieco przesadzone jest dla mnie stwierdzenie, że Tesa rozmawiała o sobie, bo więcej mówiła o teorii pisania, którą wymyśliła, ale generalnie w porządku jako konkluzja, jest jakaś tajemnica, jakieś pytania.
Całość jest w porządku, tylko dla mnie przeładowana dopowiedzeniami, detalami i powtórzeniami, które należałoby wyciąć albo zastąpić (ale przede wszystkim wyciąć). Ucieka ci podmiot i można rozważyć, czy lepsza nie byłaby narracja pierwszoosobowa, skoro opowiadasz historię z persektywy bardzo bliskiej bohaterce. Miejscami brakowało przecinków.
Zdecydowanie bardziej interesujące byłoby dla mnie, gdyby Tesa zamiast mówić Annie o swoich teoriach, dosyć błahych, naprawdę powiedziała jej coś osobistego. Na przykład dlaczego pisze akurat reportaże, jak zaczęła się jej przygoda z nimi i tak dalej -- zamiast tej wciśniętej wcześniej retrospekcji, która nie wynikała z jakiejś naturalnej refleksji bohaterki, tylko została wrzucona dla czytelnika jako czysta ekspozycja.
Ogólnie jest potencjał
Tę pierwszą część zdania bym zmieniła albo usunęła -- brzmi bardzo sucho i nie mówi nic nowego ani o miejscu, ani o bohaterach (może poza tym, że wołają po imieniu po kawę, co mi się kojarzy jedynie ze Starbucksem, ale może nie znam świata). Nie gra mi też wyrażenie gorąca porcelana filiżanki - albo gorąca porcelana, albo gorąca filiżanka (ew. gorącą porcelanową filiżankę, ale to znowu jakby odrobinę zbyt wiele). Porcelana i filiżanka to w tym kontekście jedno i to samo._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Gdy kelnerka wywołała jej imię, podeszła i odebrała swoje zamówienie, a potem usiadła przy wysokim blacie ustawionym tuż pod oknem i ogrzewała wiecznie zmarznięte palce o gorącą porcelanę filiżanki.
Bardzo dużo szczegółów w jednym zdaniu. Tę błyszczącą ściankę nie od razu skojarzyłam z filiżanką -- więc może w poprzednim zdaniu użyć filiżanka, a w tym, że uderzała paznokciem w porcelanę? Generalnie jeśli druga część zdania leci tak poetycko, pierwszą bym uprościła. Czy ten utwór koniecznie musi być radiowy? W sensie popularny w radiu czy co to właściwie znaczy?_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Uderzała przez chwilę paznokciem w błyszczącą ściankę w rytm bliżej nieokreślonej melodii, która snuła się w jej głowie cienką nicią skojarzenia ze starym utworem radiowym.

Może po prostu: właśnie dlatego wybierała zawsze tę kawiarnię. Albo: właśnie dlatego ta kawiarnia była jej ulubioną.
Witryna jest z definicji szklana._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Miała wielką szklaną witrynę, przez którą mogła bezwstydnie oglądać cudze życie.
Czuję już pewien przesyt przymiotników. Nie wszystko musi być jakieś. Gdyby napisać, że gorące podmuchy wpadały przez okno, to przecież wiadomo, że podmuchy powietrza, a okno musiało być w takim razie otwarte_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Było parno. Powietrze drgało od ciepła, gorące podmuchy powietrza wpadały przez uchylone okno lekko liżąc jej spoconą na plecach skórę. Podeszła wtedy do okna i wciągnęła przez nos zapach ostatniego ciepłego wieczoru sierpnia.

To są cztery zdania o tym, że bohaterka jest głodna_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Poczuła przyjemność czerpaną z późnego lata, ale jeszcze mocniej poczuła głód. Zdała sobie sprawę, że nie zjadła nic od śniadania. Przeprowadzka tak ją pochłonęła, że zapomniała o całym świecie. Wyszła na ulicę z niewielką nadzieją znalezienia w pobliżu miejsca, gdzie mogłaby coś zjeść.

Drugi raz w tym akapicie witryna opisywana jest jako wielka i szklana._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Zobaczyła małą kawiarnię z wielką szklaną witryną rozświetloną żółtym światłem.
Hmmm. Zgubiłaś mnie tutaj._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Do przekroczenia progu zmusił ją odgłos pustki dobywający się z głębi jej wnętrza.
W tym zdaniu zostaje niepotrzebnie powtórzone wszystko, co zostało powiedziane w dwóch poprzednich akapitach -- bez nowych informacji. Ponownie szklana witryna._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Dziś trudno byłoby jej zliczyć liczbę wypitych tu kaw i godzin spędzonych na opieraniu łokci o wysoki blat przy oknie, co robiła zawsze patrząc na ludzi przesuwających się za szklaną witryną.
Niepotrzebne dopowiedzenie._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Pokazywali się regularnie w pejzażu małego placu, który śledziła wzrokiem za oknem.
To zdanie jest spoko, jeśli targetem tekstu są ludzie, którzy nigdy nie widzieli laptopa na oczy_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Postawiła go przed sobą na blacie, szukając z boku niewielkiego przycisku, którym mogłaby uruchomić urządzenie.

Po miejsca postawiłabym kropkę. Niepotrzebne powtórzenie oczywistych informacji._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Gromadziła w nich swoje przemyślenia i obserwacje z tego miejsca. Zaczęła to robić z myśląc o napisaniu prostej historii tego miejsca przez pryzmat swoich spostrzeżeń i obserwacji zza okna.
Niepotrzebne dopowiedzenie.
Któregoś? Pewnego? Jednego miałaś już przy lecie wcześniej._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Jednego z dłużących się wieczorów dziadek spytał czy obejrzy z nim z film
Zły zapis dialogów. Poprawnie byłoby:_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) - To nie jest zwykły film.- Powiedział do niej dziadek.
- Dlaczego? - Zapytała zaciekawiona.
-- To nie jest zwykły film -- powiedział dziadek.
-- Dlaczego? -- zapytała zaciekawiona.
Rozumiem tę potrzebę opisania detali, ale czasem trzeba powiedzieć sobie stop i wybrać to, co jest najistotniejsze._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Drobny blondyn w czerwonych trampkach z niedużym kundelkiem pojawia się od kilku dni w jej codziennym krajobrazie.
Nie wiem, czy ten dzwonek jest na tyle istotny, że zasługuje na osobne zdanie. Można po prostu dopisać: dzwonek przy drzwiach._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Zanim zdążyła wymyślić co najbardziej lubił jeść na obiad, usłyszała dzwonek. Oznaczał, że właśnie ktoś wszedł do kawiarni.
Trudny fragment, powtarzające się informację i uciekający podmiot._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Rozejrzała się po wnętrzu w poszukiwaniu najlepszego miejsca i zatrzymała wzrok na niej. Tesa trochę się zmieszała, bo kobieta przyłapała ją na tym jak się jej przygląda. Żeby przykryć zmieszanie posłała jej delikatny uśmiech, a kobieta odczytała to najwidoczniej jako zaproszenie, co niekoniecznie było zgodne z prawdą. Tesa nie przepadała za towarzystwem ludzi. Uwielbiała obserwować, ale wchodzenie w interakcje nie było jej potrzebne. Co innego, gdy pisała reportaż. Wtedy potrafiła poświęcić tygodnie na rozmowach z nieznajomymi, żeby zebrać materiał do tekstu.
Kobieta rozejrzała się po wnętrzu i zatrzymała wzrok na Tesie, przyłapując ją na przyglądaniu się jej. Tesa uśmiechnęła się delikatnie, próbując ukryć zmieszanie, co zostało przez tamtą błędnie odczytane jako zaproszenie. Nie przepadała za towarzystwem ludźmi; uwielbiała ich jedynie obserwować. Potrafiła jednak tygodniami rozmawiać z nieznajomymi, kiedy zbierała materiał do reportażu.
Nie twierdzę, że tak jest lepiej -- ale dla porównania, że można trochę zwięźlej.
Przekombinowane._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Nie była młoda ani stara, miała ten typ urody trudny do zamknięcia w ciasnych ramach upływającego czasu.
Tylko pierwszej kawy nie lubi pić sama? Oddly specific. Tessa też bardzo szybko zmieniła zdanie -- może zamiast ucieszyła się napisać odkryła, że nie przeszkadza jej towarzystwo. Albo przesunąć dalej._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) - Przepraszam, że tak się wpraszam, ale strasznie nie lubię pić pierwszej kawy sama. - Mówiła to ciepłym głosem, którym Tesa chciałaby się otulić. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że cieszy się z jej towarzystwa.
Ta myśl w połączeniu z zaproszeniem kobiety do stolika, mimo że nie miała ochoty na towarzystwo daje mi obraz Tesy jako osoby nieasertywnej i nastawionej na cudze uczucia kosztem własnych. To nie zarzut, tylko taka obserwacja -- zależy, czy tak chciałaś wykreować bohaterkę._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) - Każdy ma swoje rytuały. - Skwitowała Tesa i trochę się zmartwiła czy nie zabrzmiała oskarżycielsko lub oschle.
No przecież zna to imię_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) - Moje imię już pani zna - Uśmiechnęła się, puszczając oko. - Jest mi pani teraz winna swoje.
- Teresa, choć wszyscy mówią mi Tesa.
- Miło poznać. Jestem Anna. Mogę spytać nad czym pracujesz?

Mam alergię na pisanie o pisaniu albo na filmy o kręceniu filmów (a już zwłaszcza na teatr o teatrze) -- to mi się zawsze wydaje takie... zapatrzone w siebie i pełne frazesów_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) - Pisanie wydaje się takie fascynujące. Skąd wiesz, że tak powinna potoczyć się historia? Jak dobierasz słowa? Kiedy uznajesz, że zdanie jest idealne? - Słowa Anny odciągnęły Tesę od nieułożonych myśli i skierowały na tory, którymi nie raz już wędrowała.
- Nigdy tego nie wyjaśniałam.- Powiedziała Tesa lekko się uśmiechając.
- Prawo artysty. - Skwitowała krótko Anna, jednak przyjęła pozę oczekiwania na opowieść.
- Dobrze - Skinęła głową Tesa, a jej oczy nabrały błysku. - Według mnie słowa mają określony ciężar. Nie chodzi mi tu o ich samoistny sens ani znaczenie w odniesieniu do kontekstu zdania czy akapitu. Słowa mają swój ciężar tak jak ma go worek cukru czy garść czereśni. Trzeba je dobierać w zdaniu tak, by całe zachowało równowagę. Początek nie może być zbyt przysadzisty, bo wtedy koniec za bardzo się wznosi. Nie może być też zbyt lekki, bo wówczas koniec za bardzo osiada w dole. To czuć podczas czytania. Męczysz się a nie możesz. Czytanie powinno być jak jazda na łyżwach po idealnie gładkim lodzie. Musisz sunąć.

_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Gdyby nie mały talerzyk z okruchami i filiżanka z osadzoną na ściankach beżową pianką, nie uwierzyłabym, że właśnie rozmawiała z tą kobietą.
Bałam się trochę, że ten fragment nie będzie miał żadnej konkluzji, ale na szczęście jakaś jest_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Od wypadku praktycznie z nikim nie rozmawiała o sobie. Jeśli już wchodziła w interakcje, to tylko po to, by wysłuchać historii innych osób. Dopiero dziś z Anną się trochę otworzyła. Ponad rok. Tyle już minęło od tamtego dnia.

Całość jest w porządku, tylko dla mnie przeładowana dopowiedzeniami, detalami i powtórzeniami, które należałoby wyciąć albo zastąpić (ale przede wszystkim wyciąć). Ucieka ci podmiot i można rozważyć, czy lepsza nie byłaby narracja pierwszoosobowa, skoro opowiadasz historię z persektywy bardzo bliskiej bohaterce. Miejscami brakowało przecinków.
Zdecydowanie bardziej interesujące byłoby dla mnie, gdyby Tesa zamiast mówić Annie o swoich teoriach, dosyć błahych, naprawdę powiedziała jej coś osobistego. Na przykład dlaczego pisze akurat reportaże, jak zaczęła się jej przygoda z nimi i tak dalej -- zamiast tej wciśniętej wcześniej retrospekcji, która nie wynikała z jakiejś naturalnej refleksji bohaterki, tylko została wrzucona dla czytelnika jako czysta ekspozycja.
Ogólnie jest potencjał

Reportaż z pustej kawiarni ( początek, fragment, obyczajowa, egzystencjalna, tajemnica)
4Bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas na przeczytanie mojego tekstu i konstruktywną krytykę. Jestem pod wrażeniem, że wskazałaś tak konkretnie to co Ci nie odpowiada, ale też elementy pozytywne, na takiej opinii mi zależało. Zainspirowałaś mnie do pogrzebania w tym tekście z uwzględnieniem Twoich uwag.
Reportaż z pustej kawiarni ( początek, fragment, obyczajowa, egzystencjalna, tajemnica)
5Przyjemnie się czytało. 
Z tym że nie śmigałem jak w łyżwach na lodowisku, a znacznie wolniej (i nie mam o to pretensji). Wytrzymałbym może sześćdziesiąt stron, ale głównie dlatego, że tekst to z grubsza serdeczne pierdółki, które są niezbyt interesujące na dłuższą metę. Niemniej myślę, że jeśli dorwiesz ciekawy temat, to zrobisz z tego porządny materiał do betowania.
Ciekaw jestem dalszych komentarzy, o ile się pojawią. Pisz dalej. :oky:

Z tym że nie śmigałem jak w łyżwach na lodowisku, a znacznie wolniej (i nie mam o to pretensji). Wytrzymałbym może sześćdziesiąt stron, ale głównie dlatego, że tekst to z grubsza serdeczne pierdółki, które są niezbyt interesujące na dłuższą metę. Niemniej myślę, że jeśli dorwiesz ciekawy temat, to zrobisz z tego porządny materiał do betowania.

Reportaż z pustej kawiarni ( początek, fragment, obyczajowa, egzystencjalna, tajemnica)
6Łapankę pomijam, zrobiono już wyżej.
Ogólnie: dajesz dużo szczegółów, przy czym ich dobór wydaje mi się nie do końca przemyślany.
Przykład:
A tu z kolei właśnie brak konkretu:
Znasz "Fakty muszą zatańczyć" Szczygła? Niby rzecz o pisaniu reportaży, ale do pisania prozy też się przydaje. Szczególnie takiej jak Twoja.
I jeszcze wskazówka techniczna: źle zapisujesz dialogi, popatrz tu: https://www.jezykowedylematy.pl/2011/09 ... ne-porady/
Ogólnie: dajesz dużo szczegółów, przy czym ich dobór wydaje mi się nie do końca przemyślany.
Przykład:
Po co tak dokładnie opisujesz, jak się włącza laptopa?_MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Odstawiła pustą filiżankę i wyjęła laptopa. Postawiła go przed sobą na blacie, szukając z boku niewielkiego przycisku, którym mogłaby uruchomić urządzenie. Po chwili czarny ekran nabrał kolorów, a ona otworzyła folder z plikami, jakie prowadziła od kilku miesięcy.
A tu z kolei właśnie brak konkretu:
Nieokreślona melodia, jakiś utwór radiowy - czyli nie wiadomo co, nie można tego w wyobraźni usłyszeć, nie można poczuć tego rytmu. A to przecież rytm, który jest istotną częścią życia bohaterki - pojawia się w jej głowie regularnie - zawsze, kiedy robi to, co jest dla niej bardzo ważne._MGDLena pisze: (pt 04 sie 2023, 15:29) Uderzała przez chwilę paznokciem w błyszczącą ściankę w rytm bliżej nieokreślonej melodii, która snuła się w jej głowie cienką nicią skojarzenia ze starym utworem radiowym.
Znasz "Fakty muszą zatańczyć" Szczygła? Niby rzecz o pisaniu reportaży, ale do pisania prozy też się przydaje. Szczególnie takiej jak Twoja.
I jeszcze wskazówka techniczna: źle zapisujesz dialogi, popatrz tu: https://www.jezykowedylematy.pl/2011/09 ... ne-porady/
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Reportaż z pustej kawiarni ( początek, fragment, obyczajowa, egzystencjalna, tajemnica)
7Podoba się, też mam pewną ulubioną knajpę, gdzie przychodzę na kawę, a czasem coś mocniejszego.