ledwo pisze: (sob 16 wrz 2023, 13:37)
Luiza Lamparska, widzę, że wkładasz dużo wysiłku w dywagowanie, czym tekst mógłby być, a czym nie jest Tyle że mnie osobiście akurat nie interesuje takie szczegółowe gdybanie i przepisywanie komuś tekstu. Nie zgadzam się z twierdzeniem, że ten tekst miałby kogokolwiek zachęcać do przemocy (nie ma tutaj barwnych opisów samego aktu przemocy, satysfakcji, korzyści z aktu zbrodni -- tylko karę i widmo matki) i że jest to jakaś odpowiedzialność autora, żeby jego bohaterowie na końcu zawsze postępowali słusznie i nie uciekali się do przemocy, bo tekst może kogoś do czegoś zainspirować. Oczywiście granica między opisywaniem przemocy, a jej gloryfikacją jest cienka i rozumiem, że wzbudza to w Tobie emocje -- mnie też triggeruje np. pretekstowe stosowanie gwałtu w fikcji czy w ogóle romantyzowanie przemocowych relacji. W tym konkretnym wypadku uważam jednak, że gloryfikacja rozwiązań przemocowych nie miała miejsca -- uznajmy więc zgodnie, że się nie zgadzamy i na tym zakończmy tę dyskusję
A pozwól, że ja na tym chętnie rozpocznę dyskusję.
No, chyba chcesz podyskutować. Ja tam cenię dyskusję i powtarzanie się także. Uwielbiam

Już wyjaśniam, teraz bardzo wyraźnie sklaryfikował się mój triger.
Bardzo nie lubię wilków w skórze owieczek, jakim jest ten bohater i intuicyjnie na nich coś mi się odpala.
Ale zaraz uchwycimy sedno, bo nie mogłam go do końca uchwycić, ale tym razem przewiduję powodzenie
Ale nierzadko po strigerowaniu i " podświadomej detekcji czegoś podejrzanego" muszę przedłożyć intuicję na język bardziej klarowny.
W tekście wyraźnie dostrzegam gloryfikację przemocy. Ale też niespójność postaci, nielogiczność jej kreacji. I poniekąd z tego drugiego ta gloryfikacja wynika.
Wiesz, co odróżnia psychopatę od nie psychopaty? Nie impulsywność, a brak skruchy, brak wyrzutów sumienia. Robienie z siebie ofiary. Mogą być fałszywe wyrzuty sumienia, ale ich sztuczność prawdę ci powie.
Nie ulega wątpliwości, że z wielkim okrucieństwem zabił swoją matkę, jaka by nie była. Dostrzegam tu brak wyrzutów i dumę, z tego, co zrobił, przemyca się to niechcący w pewnym zdaniu, że najlepiej z nią czuł się robiąc jej ten sarkofag. Jest to wyraz pogardy i dumy, wcześniej opis opłakanego wyglądu i zapuszczenia się matki to tez wyraz pogardy. Nie psychopata odpuściłby takiej osobie. Psychopata lubi upodlić i napawać się tym upodleniem, ale jest mu wciąż mało, jest jak czarna dziura, która chce więcej i więcej. Dostrzegam tu napawanie się upodleniem tej kobiety i wyraźną chęć zabicia jej. Dlatego gdy „normlany” człowiek przegnie, będzie miał wyrzuty, wezwie pomoc, ale psychopata chce więcej, popatrzeć jak ktoś umiera w bólu na przykład.
Wcześniej mamy tez upajanie się desperacją tej kobiety tej matki takie cichutkie, ale dobitnie pokazane przez pogardę nią tym w jakim jest stanie. Nawet opis jej zupy jest tak pogardliwy, takie jest jakby zadrwienie z jej ostatnich dobrych matczynych instynktów w stylu: jestś ujową matką, nawet jak starasz się być dobra matką, gardzę tobą.
„Normalny człowiek” powiedziałby nie obrażaj mojej dziewczyny, wkurzyłby się, ale dziewczyna się tu nie liczy, jest przedmiotem mającym wzbudzić zazdrość w matce, jeszcze bardziej doprowadzić tę kobietę do stanu dna psychicznego. Ma się wrażenie, że bohater żałosne, żenujące gadanie matki traktuje jako pretekst by zabić ją i zrobić z siebie ofiarę. Ja to wyczuwam, że coś tu nie bardzo się klei. Że tekst to próba rozładowania na serio mizoginicznych i nienawistnych instynktów do kobiet za pomocą tej matki i jeszcze słaba to próba wmówienia, że to ma jakąś głębię i sens.
No i matka nie jest zwyrodnialczynią, chce być matką, ale jest chyba w depresji i fatalnym stanie, bo jest – poniża go, ale częstuje go zupą sama potrzebuje też pomocy. Może jej nie chcieć przyjąć i obwiniać i poniżać innych do okoła, to inna rzecz, ale ona nie jest potworem. A on wykazuje zgoła inne cechy.
Tak czy owak nie- psychopatę łączyłaby z matką jakaśkolwiek więź i widok jej zwłok żartych przez robale byłby nieprzyjemny, natomiast ten typ nie ma wyrzutów.
Jest też subtelne takie obwinianie prokuratora, że zimny itd. Oczywiście fakt, nie ma grupy operacyjnej na miejscu, która być tam powinna, bezsens przeprowadzać rekonstrukcję zdarzeń bez zabezpieczenia śladów itd.
Wracając do naszego psychopaty, później przedstawiony jest jako ktoś, kto dba i chyba kocha tą niech jej będzie Tatiana, ale ktoś z takim wybuchem agresji kto tak załatwił własną matkę nie pasuje mi tu na gościa, co chce zatroszczyć się o jakąkolwiek inną kobietę na serio.
Kolejna nielogiczność w kreacji postaci – nie mieszka z matką, nie jest od niej zależny lokalowo, finansowo, a więc nie musi jej tolerować, nie musi się wiecznie kontrolować non stop, by potem nagle wybuchnąć i kiedyś już się od niej odciął.
Skoro tak, to reakcja brutalnego zamordowania jej, gdy czytelnikowi przedstawiło się pogardę, drwinę z tej kobiety, jej uszczypliwość tylko werbalną, nie tworzą tu pola do podziania się takiego mordu. Nie ma tu nic, w co bym uwierzyła, że bohatera do tego pchnie.
Ale widzę skłonność do poniżania wyśmiewania tej matki, ubawu, że przy robieniu sarkofagu miał fun.
Powiem tak, jak facet by trafił do słabego psychologa to chyba wmówiłby mu, że jest ofiarą matki. Ale ktoś że tak powiem bardziej siedzący w tych tematach zobaczy, że to trochę taki joker z gotham city, który sprzedaje nam rzewną historię, ale pewnych instynktów nie umie przyblokować do końca – braku skruchy, pogardy do kogoś, kogo nie trzeba dobijać, kto jest już na dnie i robieniu z siebie ofiary całkowitej.
Podsumowując: dobicie totalne kobiety która jest w fatalnym, stanie potrzebuje tez pomocy. Totalny głód w upokarzaniu jej przez „niewinne opisy” jak się zapuściła, ujowej zupy jaką zrobiła, jej obleśnych włosów, jak nie panuje nad sobą, jak jest zdesperowana. A potem fun z robienia sarkofagu, wcześniej prawie orgazm przy pozbawianiu życia. To jest złe. To jest bardzo złe opowiadanie.
Ja tam lubię przykłady, nie tyle przepisywanie tekstu. Moje przykłady pokazywały jak wywalić upajanie znęcaniem się nad desperacją i zapuszczaniem tej kobiety, jak go nie eskalować bez żadnego celu, jak darować sobie pogardę i jaranie się brakiem skruchy, ustanowić granice. Ale obawiam się, że nie o to chodziło. I tu jest pies pogrzebany, bez sarkofagu.
Bardzo dobrze, że pociągnęłaś dyskusję, teraz bardzo jasno wyraziłam, co tutaj profilersko rzuciło mi się w oczy
Dodano po 13 minutach 54 sekundach:
Ps. matka wydaje mi się tu przypadkowa kobietą służaca do pretekstu upodlania, prezentuje się jako wdzięczny obiekt do upodlania dla samego upodlania, a nie pokazania historii walki z demonami dzieciństwa, brakiem miłości, skutkami tego czy też naukę ustawiania granic, walki o swój honor i szacunek czy też nawet problemem z uwolnieniem się z zależności emocjonalnej, bo to jakiś żart, że tu jest jakieś emocjonalne uwiązanie - jesliby było wystapiły by wyrzuty sumienia. Bo zależność emocjonalna i uwiązanie polega, uwaga: na ambiwalencji, której tu nie ma.
mamy chłodniutka kalkulację ubraną w pseudo dramat, głód mordu i upodlenia ustrojony w umotywowanie pozorne tychże "kathersis czynów".