Tam, gdzie cisza nadaje rytm [ obyczaj - filozofia, piękno natury]

1
Po kilku godzinach przewracania się z boku na bok, w końcu otworzywszy oczy, głęboko ziewnęłam. Zmęczenie sprawiało, że moja głowa była niczym z ołowiu.

Wstałam, po czym kilka razy podskoczyłam, machając przy tym rękoma, jakbym chciała strząsnąć z siebie resztki nocy.
Odsunęłam zasłony. Witając się z nowym dniem i ze stłumionym przez chmury słońcem, uchyliłam okno.

Rześkie, październikowe powietrze natychmiast omiotło pomieszczenie, a po chwili nie tylko ono – do mojego poranka dołączyły spokojne nuty jazzowej relaksacyjnej składanki, którą puściłam z komputera.

Nadeszła pora na codzienny rytuał powitania dnia. Ów zwyczaj zawierał się w filiżance kawy z dodatkiem mleka migdałowego, posłodzonej miodem. Piłam ją bez pośpiechu i z wyraźnym wczuwaniem się w kuszący zapach i smak. Ten ostatni był trochę cierpki, nieco słodki i jednocześnie dawał czułego kopniaka na przebudzenie.

Po skonsumowaniu poranka w doborowym towarzystwie kawy, postanowiłam zapukać do jego pokoju.
- Witam szanowną panią – powiedział, otwierając drzwi. – Dobrze, że jesteś, bo już miałem cię budzić.
- Eh, wcale nie spałam. Nie śpię dobrze. Od paru lat, odkąd rzuciłam tą niewdzięczną robotę, w sam wiesz jakiej instytucji, ciągle odzywają się te wycięte migdałki. Gardło od byle czego puchnie, dusi mnie. Jestem bez szans na normalny sen.
- Rozmawialiśmy o tym nie raz.
- Wiem, ale… minęło już kilka lat i nagle zdałam sobie sprawę, że nigdy nie będzie jak dawniej, a może tylko gorzej. Oddałabym wszystko, by cofnąć czas i rzucić tę gówno wartą idealistyczną naiwność, zanim ona odebrała mi zdrowie, zamiast pracować tam dotąd, aż czułam, że dostanę jakiego raka, jeśli pociągnę to jeszcze choćby nieco dłużej. Ropa ciekła mi nie tylko z gardła, a nawet z oczu i piąty z rzędu antybiotyk zawodził.
- Moja droga, życie nie jest łatwe i musisz do tego przywyknąć.
- Do jasnej cholery! Posłuchaj! Przeraża mnie to, że nigdy już nie będę funkcjonować jak dawniej, że pełnia zdrowia została u mnie zniszczona.
- I musisz zadać sobie pytanie, co w związku z tym?
- Nie wiem, ale ludzie patrzą na mnie i widzą jeszcze jako tako młodą i beztroską kobietę. A to bujda. Gówno prawda! W tamtym czasie przybyło mi zarówno mentalnie, jak i fizycznie, kilkanaście lat.
- Akurat, że mentalnie ci przybyło, to bardzo dobrze. Musisz nauczyć się funkcjonować pomimo wszystko. Akceptacja to jedyny synonim wolności w zasięgu człowieka. Inna wolność nie istnieje.
- Nie potrafię być tak zajebiście idealna jak ty.
- Potrafisz.
- Eh… - westchnęłam, postanowiwszy skupić się na czymś innym niż własnym umęczeniu życiem.

Wyglądało na to, że mój „filozof” jest już nieźle przygotowany do wędrówki:
na pościelonym łóżku leżała para skarpet, dodatkowy sweter i płaszcz przeciwdeszczowy. Niestety dostrzegłam też znajdujące się na stoliku obok termosu i niedopitej kawy tabletki przeciwbólowe.
- Widzę, że już przygotowałeś się do drogi, ale… wszystko w porządku?
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Wyglądasz na zmęczonego - jego oczy były podkrążone, a skóra twarzy miała niezdrowy szary odcień. - Też źle spałeś?
- Jak widać. Za spokojnie tu, cisza mnie wybudza.
- Jasne. Nie mów, że powróciły twoje… migreny – dokończyłam z przerażaniem.
- Posłuchaj, kiedyś starałem się targować z losem, czy też czymś na kształt absolutu. Prosiłem, błagałem: zabierz ode mnie ten koszmar. Przecież chcę tak niewiele, bo ludzie, zależnie od poziomu swojego poronienia i głupoty, mają jakieś durne życzenia np. wygrana w totolotka, albo żeby szlag trafił sąsiada, który jest przystojniejszy lub bogatszy… A mnie niech tylko zniknie to migrenowe przekleństwo. Jeśli tak się stanie, będę mógł wszystko i o nic już nie poproszę.
I tak sobie powtarzałem w eter, ale prośby nie zostały wysłuchane. Więc nauczyłem się z tym żyć. I funkcjonować przy trzech godzinach snu na dobę, słońce - rzekł z gorzkim uśmiechem.
- Dobra, oboje jesteśmy w kiepskiej formie. To może… zaproponuję coś lajtowego, czyli pospacerujemy po parku zdrojowym, a potem po miasteczku. Na koniec zadekujemy się w kawiarni – orzekłam.
- I ty mnie chcesz pozbawić przyjemności podziwiania widoków na szlaku? Te wzgórza nie są zbyt wymagające - stwierdził.
- No dobra. A jadłeś już?
- Nie.
- To zrobię jajecznicę i zaraz ruszamy.

***

Zmieniliśmy trasę na mniej obleganą. Wyglądało na to, że żółty szlak, nie najlepiej zresztą oznaczony, jest wyraźnie pomijany przez turystów.
Jednak opłaciło się, zaledwie po kilkunastu minutach drogi, powitał nas jakże urokliwy widok górskiej polany. Posiadała ona swoich stałych bywalców.
Niektórzy wyrośli tu już jakiś czas temu, a inni mieli zaledwie kilka lat, ale każdy chciał się zaprezentować w iście kolorowych kreacjach.

To zabawne, że w tej dziczy, czułam się niczym usadowiona na paryskich salonach, obserwatorka jesiennego pokazu mody. Tutejsze kreacje zaprojektowała nie byle jaka artystka – jedyna i niepowtarzalna: Matka Natura.

Gałęzie starej, osamotnionej brzozy zwieszały się łagodnie, pozwalając słońcu dodatkowo ozłacać swoje już i tak żółte liście. Zupełnie jakby konkurowały z drugim drzewem, znajdującym się kilkanaście metrów niżej na polanie - intensywnie kolorową buczyną.
Wyschnięte trawy, porastając łąkę, wśród wybujałych łodyg skrywały krzewinki i młode drzewka, a te, jakby chcąc naśladować zwierzęta, zdawały się być zaczajone. Jedynie czubkami swoich jeszcze zielonych grzyw wystawały z wypłowiałych zarośli.
U podnóża stromo schodzącej łąki los zasiał kilka domostw. Przytulone do drzew owocowych, patrzącemu ze wzgórza, przypominały pudełka zapałek. Ze ścian budynków, jak peleryny, zwieszały się gęste pnącza winorośli, których liście przybrały teraz pomarańczowe lub czerwone barwy.
Za domostwami teren ulegał ponownemu zagięciu i także polaną piął się do góry, by później na grzbiecie zarzucić sobie pasmo drzewek, niczym ekstrawagancki szaliczek.

Mój towarzysz podróży pierwszy wpadł na pomysł, że w tak urokliwym miejscu warto chociaż na chwilę odpocząć.
- Nie do wiary, znalazłeś Kratusia! – wzruszona nagle stwierdziłam, widząc jak mój ojciec wyciąga z plecaka już wyraźnie wysłużony, a wręcz miejscami dziurawy beżowo-bordowy bardzo dawno temu nazwany tak przeze mnie kocyk w kratkę.
- Ano, robiłem małe porządki i szkoda mi było go wyrzucić.
- Jest bardzo stary, mieliśmy go odkąd tylko pamiętam. Mama też lubiła ten kocyk? – nie wiedząc czemu, nagle spytałam.

Zamilkł i zamyślił się, wyglądając, jakby we wspomnieniach poszukiwał odpowiedzi na to trywialne pytanie. Po chwili jego twarz spochmurniała.
- Nie wiem – w końcu rzekł dość chłodno.
Może przypomniał sobie o czymś mniej przyjemnym? A może drażniły go moje stale obecne, odkąd tylko nauczyłam się mówić, pytania o mamę? To już tylko jego tajemnica, nawet nie śmiałam próbować pytać. Zresztą i tak niczego by mi nie powiedział.
I wtedy nagle zrozumiałam, że wszelkie przypominanie ojcu o tej kobiecie jest, w pewnym sensie, formą zadawania mu bólu. Choć nie aż tak intencjonalną.
Zawsze, gdy o niej mówił, to tak jakby chociaż na krótki moment ożywała. Przynajmniej dla mnie.
Ja też spochmurniałam i jakiś czas zajął mi mentalny powrót do teraźniejszości.
Wcale nie chciałam stąd pochopnie odchodzić, szczególnie myślami, a wręcz przeciwnie, pragnęłam zatrzymać jak najdłużej te piękne i niepowtarzalne chwile na łonie natury.
Usiedliśmy, mając doskonały widok na samotną i wystrojoną złotem brzozę, krzykliwą pomarańczowymi barwami buczynę, młodnikową przycupniętą w trawach jeszcze zieloną ferajnę oraz „zapałkowe” domki w pelerynach winorośli, usiane w dolinie.

Po ponownym nastrojeniu się na beztroski relaks, rozkoszowałam się krajobrazem i muzyką, którą właśnie sobie włączyłam. Jednak mój towarzysz podróży nagle krzywo na mnie spojrzał i zaczął coś mówić. Niechętnie zdjęłam jedną ze słuchawek.
- No co? – spytałam z wyrzutem.
- Nie tak kontempluje się przyrodę. Wszystko czego potrzeba to cisza.
- Kiedy ja właśnie muzyką dopełniam sobie klimat – wyjaśniłam.
- To dystrakcja i jak każda inna, skraca ci tę cenną chwilę.
- Nieprawda, bo to nastrojowe granie: pianino, perkusja, spokojnie plumkająca gitara… Jednym słowem relaksujący jazz. Pomaga wczuć się w piękne chwile.
- Czy ja to jeszcze muszę powtarzać? Poprzez te uszy ucieka ci coś, co mogłabyś poczuć i zauważyć oddzielając się od sztucznych bodźców. Choćby taki szum strumyka i wiatru, albo niosące się po polanie odgłosy beczenia owiec…
- Eh, no dobrze. Zdejmę te słuchawki, by zaraz olśnił mnie zew idealnej relaksacji.
- Sporo już przeżyłem, dlatego potrafię kontemplować cenną chwilę.
- Ta…
- Daj spokój i posłuchaj. Jeśli przebywa się wśród natury, to sztuczne bodźce są całkowicie zbędne, a jesteśmy od nich niesamowicie uzależnieni. Od takiego telefonu, komputera, muzyki... Nie możemy w spokoju znieść ciszy, minimalizmu… Ponieważ towarzyszy nam wieczne przebodźcowanie. Dlatego nie potrafimy już reagować na proste rzeczy i mimo przeciążenia, paradoksalnie, chcemy coraz to bardziej wyrafinowanych i intensywnych bodźców . Technologia wychowuje sobie niewolników, zapędza głupich ludzi w kozi róg.
- Co ty nie powiesz…
- Nasz system dopaminowy uległ całkowitej deregulacji, domaga się dodatkowych podniet, stymulantów… I tak w nieskończoność. To właśnie czyni ludzi słabymi: nieumiejętność wyregulowania się, niechęć poniesienia wyrzeczeń oraz wysiłku, pogoń za łatwością, nagradzanie się używkami. Wieczna ucieczka przed samym sobą.
- Czyli, jak rozumiem, żadnych papierosków nie będzie?
- Nie zauważyłaś, że już od jakiegoś czasu nie palę? Postanowiłem rzucić moich toksycznych przyjaciół, których, co prawda, poznałem w biedzie.
- Ach tak… To dlatego bywałeś nieco nerwowy ostatnio. Teraz wszystko rozumiem. Gratuluję i będę trzymać kciuki.
- Jeśli tylko czymś nie wyprowadzisz mnie z równowagi, to na pewno dam radę – odparł.
- Ja? Ależ skąd. Bez obaw – stwierdziłam, odwzajemniając złośliwy uśmieszek szanownego rozmówcy.

I tak oto nadeszła. Pora na herbatę. Wyjątkową, bo taką z termosu, pachnącą porannymi lecz beztroskimi przygotowaniami i ekscytacją na myśl o wyprawie. Bo w ustach mu już zaschło od tłumaczenia oczywistych rzeczy. Jak to zwykle.
Najpierw zdążyłam wyrazić płonną nadzieję, jakoby posłodził, a potem dowiedzieć się po raz, nie licząc już który, że „czarna z cytryną jest najlepsza bez dodatków. Cukier zaburza głębię aromatu”.
A ja tam myślę, że herbata po prostu nigdzie nie smakuje tak dobrze, jak na szlaku.

Tam, gdzie cisza nadaje rytm [ obyczaj - filozofia, piękno natury]

2
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Wstałam, po czym kilka razy podskoczyłam, machając przy tym rękoma, jakbym chciała strząsnąć z siebie resztki nocy.
Istnieją ludzie, którzy robią takie rzeczy chwilę po przebudzeniu? :O
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) - Witam szanowną panią – powiedział, otwierając drzwi. – Dobrze, że jesteś, bo już miałem cię budzić.
- Eh, wcale nie spałam. Nie śpię dobrze. Od paru lat, odkąd rzuciłam tą niewdzięczną robotę, w sam wiesz jakiej instytucji, ciągle odzywają się te wycięte migdałki. Gardło od byle czego puchnie, dusi mnie. Jestem bez szans na normalny sen.
- Rozmawialiśmy o tym nie raz.
Ten dialog brzmi mocno ekspozycyjnie, a to „Rozmawialiśmy o tym nie raz” tylko podbija problem.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) - Eh… - westchnęłam, postanowiwszy skupić się na czymś innym niż własnym umęczeniu życiem.
Dziwnie użyty imiesłów czasownikowy uprzedni. Postanowiła się skupić na czymś innym i wetchnęła?
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) - Wyglądasz na zmęczonego - jego oczy były podkrążone, a skóra twarzy miała niezdrowy szary odcień. - Też źle spałeś?
Błędny zapis dialogów od łącznika ma miejsce właściwie wszędzie, ale tutaj dochodzi też brak kropki.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Gałęzie starej, osamotnionej brzozy zwieszały się łagodnie, pozwalając słońcu dodatkowo ozłacać swoje już i tak żółte liście. Zupełnie jakby konkurowały z drugim drzewem, znajdującym się kilkanaście metrów niżej na polanie - intensywnie kolorową buczyną.
Wyschnięte trawy, porastając łąkę, wśród wybujałych łodyg skrywały krzewinki i młode drzewka, a te, jakby chcąc naśladować zwierzęta, zdawały się być zaczajone. Jedynie czubkami swoich jeszcze zielonych grzyw wystawały z wypłowiałych zarośli.
U podnóża stromo schodzącej łąki los zasiał kilka domostw. Przytulone do drzew owocowych, patrzącemu ze wzgórza, przypominały pudełka zapałek. Ze ścian budynków, jak peleryny, zwieszały się gęste pnącza winorośli, których liście przybrały teraz pomarańczowe lub czerwone barwy.
Za domostwami teren ulegał ponownemu zagięciu i także polaną piął się do góry, by później na grzbiecie zarzucić sobie pasmo drzewek, niczym ekstrawagancki szaliczek.
Ładne!
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Mój towarzysz podróży pierwszy wpadł na pomysł, że w tak urokliwym miejscu warto chociaż na chwilę odpocząć.
- Nie do wiary, znalazłeś Kratusia! – wzruszona nagle stwierdziłam, widząc jak mój ojciec wyciąga z plecaka już wyraźnie wysłużony, a wręcz miejscami dziurawy beżowo-bordowy bardzo dawno temu nazwany tak przeze mnie kocyk w kratkę.
Dlaczego informacja o tym, że rozmówcą jest ojciec, pojawia się tak późno? Ma to jakieś uzasadnienie?

Spokojne slice of life życia ojca z córką. Podobało mi się. Kilka akapitów wydały mi się naprawdę bardzo ładne literacko, inne niestety mniej. Na pewno warto pochylić się nad kwestią zapisu dialogów i zasadami edycji. Obecnie ciężko stwierdzić, gdzie akapit się zaczyna, a gdzie kończy.

Tam, gdzie cisza nadaje rytm [ obyczaj - filozofia, piękno natury]

3
WiktorWarchalowski pisze: (ndz 12 lis 2023, 21:11) stnieją ludzie, którzy robią takie rzeczy chwilę po przebudzeniu?
Tak, to naprawdę pomaga, chociaż na chwilę :)
WiktorWarchalowski pisze: (ndz 12 lis 2023, 21:11) Ten dialog brzmi mocno ekspozycyjnie, a to „Rozmawialiśmy o tym nie raz” tylko podbija problem.
Czyli chodzi o to, że za dużo w tym dialogu danych, lepiej je zawrzeć w narracji, tak? Na przykład:

- Eh, wcale nie spałam, Zresztą wiesz, że nie śpię dobrze już od kilku lat - oznajmiłam ponuro.
Odkąd rzuciłam pewną niewdzięczną robotę, ciągle odzywają się te wycięte migdałki. Gardło od byle czego puchnie, dusi mnie. Jestem bez szans na normalny sen.
- Rozmawialiśmy o tym nie raz.
WiktorWarchalowski pisze: (ndz 12 lis 2023, 21:11) Dziwnie użyty imiesłów czasownikowy uprzedni. Postanowiła się skupić na czymś innym i wetchnęła?
Tak, bo ją męczyła ta próba skupienia się na czymś, bo ciężko w jej sytuacji było to zrobić.
WiktorWarchalowski pisze: (ndz 12 lis 2023, 21:11) Błędny zapis dialogów od łącznika ma miejsce właściwie wszędzie, ale tutaj dochodzi też brak kropki.
Dużej litery brakło, faktycznie. Ale że w wielu miejscach, to jakoś się mi to przegapiło, no to chyba skupiłam się na czymś innym i nie zwróciłam uwagi.
Teraz powinno być ok:
- Wyglądasz na zmęczonego. - Jego oczy były podkrążone, a skóra twarzy miała niezdrowy szary odcień. - Też źle spałeś?
WiktorWarchalowski pisze: (ndz 12 lis 2023, 21:11) Ładne
Dziękuję :)
WiktorWarchalowski pisze: (ndz 12 lis 2023, 21:11)
Dlaczego informacja o tym, że rozmówcą jest ojciec, pojawia się tak późno? Ma to jakieś uzasadnienie?
Tak, celowy zabieg, żeby nieco zaskoczyć czytelnika.
No i oni czasami są bardziej jak takie stare małżeństwo, niechętne na zmiany, jakby naznaczone przez własną przeszłość, oboje po przejściach: ona się już (w znacznej mierze) wybuntowała, porzuciła też idealizm, a on (raczej) pogodził się z losem.
WiktorWarchalowski pisze: (ndz 12 lis 2023, 21:11) Spokojne slice of life życia ojca z córką. Podobało mi się. Kilka akapitów wydały mi się naprawdę bardzo ładne literacko, inne niestety mniej. Na pewno warto pochylić się nad kwestią zapisu dialogów i zasadami edycji. Obecnie ciężko stwierdzić, gdzie akapit się zaczyna, a gdzie kończy.
Dzięki za miłe słowa i za krytyczne uwagi. Dialogi będę pisała z większą uważnością.
Spacje zawarłam z myślą o czytelniku w kwestii przejrzystości tekstu.

Dzięki za komentarz.

Tam, gdzie cisza nadaje rytm [ obyczaj - filozofia, piękno natury]

4
Zacznę od czepiania się pierdół:
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Po kilku godzinach przewracania się z boku na bok, w końcu otworzywszy oczy, głęboko ziewnęłam. Zmęczenie sprawiało, że; moja głowa była niczym z ołowiu.
Jeszcze bym to okroiła i połączyła średnikiem. Poza tym mam jeszcze takie wrażenie, że bardzo krótkie masz te akapity i samo formatowanie tekstu z tymi przerwami pomiędzy jest mało zachęcające.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Rześkie, październikowe powietrze natychmiast omiotło pomieszczenie, a po chwili nie tylko ono – do mojego poranka dołączyły spokojne nuty jazzowej relaksacyjnej składanki, którą puściłam z komputera.
Akurat to, że puszczona z komputera, wydaje mi się zbędne.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Nadeszła pora na codzienny rytuał powitania dnia. Ów zwyczaj, który zawierał się w filiżance kawy z dodatkiem mleka migdałowego, posłodzonej miodem.
Może by te zdania połączyć? Wiem, że nie ma tam powtórzenia (rytuał-zwyczaj), ale może byłoby zgrabniej.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Piłam ją bez pośpiechu i z wyraźnym wczuwaniem się w kuszący zapach i smak. Ten ostatni był trochę cierpki, nieco słodki i jednocześnie dawał czułego kopniaka na przebudzenie.
Wczuwanie kojarzy mi się bardziej z wczuwaniem w jakiś stan emocjonalny, cudzą sytuację. Ponownie połączyłabym też te zdania. Może bardziej: Piłam ją bez pośpiechu, delektując się zapachem i smakiem, który był trochę cierpki, nieco słodki.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Po skonsumowaniu poranka w doborowym towarzystwie kawy, postanowiłam zapukać do jego pokoju.
To skonsumowanie poranka i doborowe towarzystwo kawy mi nie leży. Taka prosta sprawa, a tak wydumanie zapisana.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) - Eh, wcale nie spałam. Nie śpię dobrze. Od paru lat, odkąd rzuciłam tą niewdzięczną robotę, w sam wiesz jakiej instytucji, ciągle odzywają się te wycięte migdałki. Gardło od byle czego puchnie, dusi mnie. Jestem bez szans na normalny sen.
- Rozmawialiśmy o tym nie raz.
Luiza Lamparska pisze: (pn 13 lis 2023, 10:40) Czyli chodzi o to, że za dużo w tym dialogu danych, lepiej je zawrzeć w narracji, tak? Na przykład:
- Eh, wcale nie spałam, Zresztą wiesz, że nie śpię dobrze już od kilku lat - oznajmiłam ponuro.
Odkąd rzuciłam pewną niewdzięczną robotę, ciągle odzywają się te wycięte migdałki. Gardło od byle czego puchnie, dusi mnie. Jestem bez szans na normalny sen.
- Rozmawialiśmy o tym nie raz.
Poszłabym jeszcze dalej:
-- Znowu nie spałam.
Nie śpię dobrze już od kilku lat. Odkąd rzuciłam tę niewdzięczną robotę, ciągle odzywają się wycięte migdałki i gardło puchnie z byle powodu.
On tylko skinął głową; rozmawialiśmy o tym nie raz.

Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) - Dobra, oboje jesteśmy w kiepskiej formie. To może… zaproponuję coś lajtowego, czyli pospacerujemy po parku zdrojowym, a potem po miasteczku. Na koniec zadekujemy się w kawiarni – orzekłam.
- I ty mnie chcesz pozbawić przyjemności podziwiania widoków na szlaku? Te wzgórza nie są zbyt wymagające - stwierdził.
Te atrybucje dialogowe zupełnie zbędne. Nie mówią nic nowego o bohaterach ani sposobie wypowiedzi, a że w scenie jest ich tylko dwoje, to nie ma problemu z rozróżnieniem, kto co tutaj mówi.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Wyglądało na to, że żółty szlak, nie najlepiej zresztą oznaczony, był wyraźnie pomijany przez turystów.
Trochę słów śmieci.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) To zabawne, że w tej dziczy, czułam się niczym usadowiona na paryskich salonach, obserwatorka jesiennego pokazu mody.
Tutaj zbędne przecinki.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) - Nie do wiary, znalazłeś Kratusia! – wzruszona nagle stwierdziłam
Stwierdziłam nagle wzruszona.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) - Jest bardzo stary, mieliśmy go odkąd tylko pamiętam. Mama też lubiła ten kocyk? – nie wiedząc czemu, nagle spytałam.
-- Musi być bardzo stary, mamy go, odkąd tylko pamiętam. Mama też go lubiła? -- spytałam nagle, sama nie wiedząc czemu.
Nie wiem, czy to jakaś sztywna zasada, ale generalnie najczyściej, kiedy czasownik opisujący wypowiedź znajduje się na samym początku.
Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06) Ja też spochmurniałam i jakiś czas zajął mi mentalny powrót do teraźniejszości.
To doprecyzowanie wydaje się zbędne.

Irytowały mnie te zapędy dydaktyczne ojca, ale może taki typ, który lubi wszystko wyjaśniać i uważa, że ma zawsze rację. Było na koniec takie zdanie, które dobrze to podsumowało: Bo w ustach mu już zaschło od tłumaczenia oczywistych rzeczy. Rozbawiło mnie, bo zinterpretowałam je jako taki przytyk ze strony narratorki :P I też wcześniej było w punkt, jak na jej wyznanie odpowiada jakimś frazesem typu życie jest ciężkie, a ona mówi: Do jasnej cholery! Posłuchaj! Ciężki kawałek chleba z takim starym.
Mam wrażenie, że czytałam jakąś wcześniejszą wersję tej sceny i że ta jest lepsza, jakaś pełniejsza i bliższa rzeczywistości. Popracowałabym nad usunięciem dziwnych konstrukcji i zbędnych słów, ale to może moje zboczenie tylko ;) No i formatowanie tekstu, plis! Z wcięciami akapitowymi od razu będzie to wyglądało poważniej.

Tam, gdzie cisza nadaje rytm [ obyczaj - filozofia, piękno natury]

5
Tak, można tam trochę okroić gdzieniegdzie i niektóre atrybucja dialogowe też usunąć.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48) Piłam ją bez pośpiechu i z wyraźnym wczuwaniem się w kuszący zapach i smak. Ten ostatni był trochę cierpki, nieco słodki i jednocześnie dawał czułego kopniaka na przebudzenie.

Wczuwanie kojarzy mi się bardziej z wczuwaniem w jakiś stan emocjonalny, cudzą sytuację. Ponownie połączyłabym też te zdania. Może bardziej: Piłam ją bez pośpiechu, delektując się zapachem i smakiem, który był trochę cierpki, nieco słodki.
Może być też wczuwanie się w miłą chwilę, jeśli umęczeni życiem pragniemy się do owej choć na moment "przytulić". Zostaje.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48) To skonsumowanie poranka i doborowe towarzystwo kawy mi nie leży. Taka prosta sprawa, a tak wydumanie zapisana.
Dla Ciebie prosta, dla bohaterki wyjątkowa chwila o poranku, najważniejsza i jedyna, która pomaga stanąć na nogi. Mała rzecz, a cieszy.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48) Poszłabym jeszcze dalej:
-- Znowu nie spałam.
Nie śpię dobrze już od kilku lat. Odkąd rzuciłam tę niewdzięczną robotę, ciągle odzywają się wycięte migdałki i gardło puchnie z byle powodu.
On tylko skinął głową; rozmawialiśmy o tym nie raz.
Bardzo ładnie poprawiony dialog.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48) Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06)

- Nie do wiary, znalazłeś Kratusia! – wzruszona nagle stwierdziłam

Stwierdziłam nagle wzruszona.
Nie :) Nie ma "nagłego" wzruszania tak jak "nagłego" zaskoczenia. Może być:
- nagle stwierdziłam ze wzruszeniem.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48) Luiza Lamparska pisze: (sob 11 lis 2023, 23:06)

- Jest bardzo stary, mieliśmy go odkąd tylko pamiętam. Mama też lubiła ten kocyk? – nie wiedząc czemu, nagle spytałam.

-- Musi być bardzo stary, mamy go, odkąd tylko pamiętam. Mama też go lubiła? -- spytałam nagle, sama nie wiedząc czemu.
Nie :) Zmieniłaś sens zdania. Ona nie doszła właśnie teraz do wniosku, że "musi być bardzo stary". Druga rzecz - robi się dwa razy "go" w tej wypowiedzi.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48) Irytowały mnie te zapędy dydaktyczne ojca, ale może taki typ, który lubi wszystko wyjaśniać i uważa, że ma zawsze rację. Było na koniec takie zdanie, które dobrze to podsumowało: Bo w ustach mu już zaschło od tłumaczenia oczywistych rzeczy. Rozbawiło mnie, bo zinterpretowałam je jako taki przytyk ze strony narratorki
Nie, to jest ironiczne streszczenie tego, co bohater powiedział przy tym, jak wyciągał herbatę, ale bez wprowadzania dialogu. W wersji roboczej to było właśnie w rozmowie:
"- Pora na herbatę, bo w ustach mi już zaschło od tłumaczenia ci oczywistych rzeczy."
Ale uznałam, że za dużo byłoby dialogów, więc w takiej formie to wplotłam.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48)

Mam wrażenie, że czytałam jakąś wcześniejszą wersję tej sceny i że ta jest lepsza, jakaś pełniejsza i bliższa rzeczywistości.
Inną scenę, ale z tymi bohaterami. Napisałaś wtedy, że wszystko po nim spływa. Ale jak miałby zachowywać się człowiek, który jednak bardzo dużo przeszedł i by nie oszaleć musiał się nieco zobojętnić, a może raczej przybrać taką właśnie pozę.
ledwo pisze: (śr 15 lis 2023, 17:48) No i formatowanie tekstu, plis! Z wcięciami akapitowymi od razu będzie to wyglądało poważniej.
No ja wiem, ja to rozumiem. Ale moja relacja z akapitami jest trudna... Od razu polubię każdego, kto zadeklaruje, że nienawidzi akapitów, bo ja też jakoś tak pałam do nich niechęcią. W sumie nie wiem dlaczego. No cóż, pomyślę nad tym.

Dzięki za uwagi.

Tam, gdzie cisza nadaje rytm [ obyczaj - filozofia, piękno natury]

6
Luiza Lamparska pisze: (czw 16 lis 2023, 10:50) Nie Nie ma "nagłego" wzruszania tak jak "nagłego" zaskoczenia. Może być:
- nagle stwierdziłam ze wzruszeniem.
Hm. Nie będę się spierać o nagłe wzruszenie, w tym przypadku chodziło mi tylko o miejsce "nagle" w opisie wypowiedzi. Może: stwierdziłam nagle, wzruszona?
Luiza Lamparska pisze: (czw 16 lis 2023, 10:50) Nie Zmieniłaś sens zdania. Ona nie doszła właśnie teraz do wniosku, że "musi być bardzo stary". Druga rzecz - robi się dwa razy "go" w tej wypowiedzi.
A, to przepraszam za tę nadinterpretację :D Jakoś mi się gryzło to mieszanie czasów w jednej wypowiedzi "jest" z "mieliśmy", więc może "jest" i "mamy" rozwiązałoby tę drobną niezręczność, a reszta bez zmian.
Luiza Lamparska pisze: (czw 16 lis 2023, 10:50) Inną scenę, ale z tymi bohaterami. Napisałaś wtedy, że wszystko po nim spływa. Ale jak miałby zachowywać się człowiek, który jednak bardzo dużo przeszedł i by nie oszaleć musiał się nieco zobojętnić, a może raczej przybrać taką właśnie pozę.
Fragment zawsze inaczej się odbiera, niż mając obraz całości ;) jeśli jakaś uwaga nie pasuje ci jako autorce do całości, to oczywiście masz pełne prawo zignorować :)

Tam, gdzie cisza nadaje rytm [ obyczaj - filozofia, piękno natury]

7
ledwo pisze: (czw 16 lis 2023, 14:06) Może: stwierdziłam nagle, wzruszona?
Tak też może być.
ledwo pisze: (czw 16 lis 2023, 14:06) więc może "jest" i "mamy" rozwiązałoby tę drobną niezręczność, a reszta bez zmian.
No, pewnie tak.
ledwo pisze: (czw 16 lis 2023, 14:06) Fragment zawsze inaczej się odbiera, niż mając obraz całości
No jasne, autor zawsze zna założenia, o których czytelnik nie zawsze musi wiedzieć, jeśli np. coś ma się dopiero rozwinąć w kolejnych częściach itd.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”