3031 dni temu, wypijając najtańszą setkę wódki bez popity, powiedziałem do siebie w formie toastu: „bo tak smakuje życie” i rzeczywiście nie smakowało to najlepiej. Miałem 26 lat i depresję, wpadałem w czarne rozpacze, w których godzinami płakałem i zwijałem się w niemym krzyku. Całymi dniami mogłem nie wstawać z łóżka i spać. Ćpałem, brałem leki na sen, piłem z pieniędzy za pracę, którą traciłem lub rzucałem. Nie miałem ani jednego dnia przepracowanego na umowie, bo pracowałem na budowach na czarno. Nie potrafiłem nic oszczędzić, a nawet kupić sobie podstawowych rzeczy. Piłem codziennie miesiącami, nie trzeźwiałem latami. Słyszałem głos w głowie, cały dzień każący mi się zabić. Śledzony, uciekałem w nocy po Warszawie przed niczym. Potrafiłem usnąć na klatce, na placu zabaw, trafić z przedawkowania do szpitala czy po proszkach zmieszanych z alkoholem, paść na ulicy, z której zabierała mnie policja. Przekreślili mnie najbliżsi ludzie i ci dalsi. Uznali, że ze mnie już nic nie będzie. Miałem wybrany wieżowiec, z którego chciałem skoczyć i miejsce w lesie na powieszenie się, które odwiedzałem nocami ze sznurkiem.
Jednak mimo tego wszystkiego żyłem i tańczyłem ostatni taniec z tanią setką wódki, która była obrzydliwa jak moje życie. To był ostatni alkohol i jedna z ostatnich obrzydliwości mojego życia. Tańczyłem jeszcze tego dnia, jak przez całe swoje dotychczasowe życie...
***
Przez rozbite szyby w domku na działkach, zawiewał mróz, targając szare, okopcone, poprzepalane firany i strzępy zasłon. Na podłodze leżały drobinki szkła z okien, chrupiące pod nogami, a na obwieszonym suficie eksplodowała we wszystkich kierunkach pleśń, tworząc wzory głębokie i fascynujące. Było tu bezpiecznie, chociaż stara chata skrzypiała i czasem straszyła, dając wrażenie, że jeszcze w niej ktoś jest, ale nikogo tam być nie mogło, bo ta chatka to był tylko ten pokoik, w którym siedzieliśmy. Nad nami był prawdopodobnie strych, ale jeśli ktoś by tam wszedł, wpadłby do środka, a domek rozleciałby się chyba na wszystkie strony świata jak ten z kart. Fotel, kanapa i zmontowany z półki prowizoryczny stół. Tu chyba wszystko było prowizoryczne, wszystko takie „do jutra, byle do jutra”, wszystko — zdawało się, że nawet my. Półmrok zasłaniał nasze fioletowe twarze, czerwone oczy, wysuszoną skórę. W świetle gdzieś daleko mżącej latarni i błysków wyświetlacza telefonu czuliśmy się komfortowo. Martwiła myśl powrotu do domu, no bo jak? Skoro tyle dni mnie w nim nie było, a rodzinne święta odbyły się bez mojej obecności. Będą pytać? Krzyczeć? A czym się tłumaczyć? Z kilometra widać, co się ze mną działo. Siedziałem, rozmawiając z przyjacielem, roztrząsając tematy ważne i głupie. Milczeliśmy i kombinowaliśmy co z tego zapadniętego czasu zabrać. Upodleni, zmartwieni, zawstydzeni tym do czego się doprowadziliśmy. Edek wyjmował co jakiś czas saszetkę z kryształkami mefedronu. Wysypywał trochę, ja kruszyłem dowodem osobistym położonym na płask, narkotyk chrupał, jak to szło pod butami. Rozdzielałem je na kilka kresek, w tym czasie Edek zwijał banknot, wsadzał do nosa i wciągał, a potem ja.
Słony i szczypiący pył wpadał do nosa. Unosiliśmy głowy do góry, czekając, aż spłynie i wtedy to pleśń na suficie ożywała. Nieprzyjemny posmak popijałem piwem. Źrenice powiększały się i zmieniały obraz. Pleśń pulsacyjnie rozlewała się po brzegi i falowała tam, gdzie zawędrował wzrok. Teraz to przyjemność płynęła z samego siedzenia, błogość otulała każdy ruch. Uczucie porównywalne do orgazmu towarzyszyło przy napięciu mięśnia, przy rozciąganiu, czy ziewaniu. Było dobrze i bardzo przyjemnie. Oddalał się o kilometry dom, problemy, czerpałem przyjemność tylko z tu i teraz. Rozmazany świat był piękny. Pleśń kłębiła się jak chmury, żółtawe światło latarni było miłe dla oka. Kryształki śniegu radośnie migały kolorami szczęścia. Fiolet — róż, błękit — biel. Piwo było ciągle doskonałe, opierałem głowę o brzeg kanapy i płynąłem uderzeniami serca. Chwilami nie czułem ciała, byłem tylko umysłem, duchem zaglądającym w zakamarki swoich myśli, ciemnych rogów tego pokoju, falą euforii, miłości do każdej sekundy teraz i każdej migawki, zjawy i dreszczyku. Gałązki cudnie kołysały na wietrze, a firanka tańczyła wraz z dymem papierosów i cieszyła oko. Nie trwało to długo, to nigdy nie trwało długo. Zawsze za krótko, nawet jak trwało wiele godzin, tym stanem ciężko było się nacieszyć. Pojawiała się myśl, która drążyła dziurę i całe piękno ulatniało się przez nią, w otchłań niezrozumienia. Nie mogąc jej zawrócić, zrozumieć gdzie odeszła, gdzie jest i gdzie to znajdę. Płowiały kolory, czuć było mróz, który wpadał niechętnie do chatki. Ruchy flegmatyczne ocierały katar z nosa. Zaczynało się robić nieprzyjemnie. Smutno i goło, blado i nijak. Znów siedzieliśmy w melinie na działkach, znów nie byliśmy na noc w domu, znów problemy wracały z siłą mocniejszą niż były przed czterdziestoma minutami. Pleśń była obrzydliwie przytłaczająca, półmrok przeraźliwy, a kanapa brudna i niewygodna. Wtedy laliśmy wódkę do plastikowych kubków, by złagodzić mróz, rozjaśnić myśli, upiększyć rzeczywistość i wzmocnić się fizycznie. Stukaliśmy kubeczki i życzyliśmy sobie wesołych świąt. Smutek był inny, beznadzieja dusiła jeszcze bardziej. Edek wyciągał saszetkę i wysypywał troszkę kryształu. Ja chwytałem za plastikowy dowód.
***
Podobno nic nie dzieje się bez przyczyny. Więc moje nic — miało powody by trwać. Znałem przyczyny, jak i skutki tych zachowań, ale nie robiłem z tym nic — bez powodu. Świat składał się z prostych potrzeb i czynności, jedynie myśli były górnolotne i przetwarzały rzeczywistość, na "przeczywistość" moją. Wyjmowałem ze środka siebie kalkulator, wpisywałem do niego cele, pragnienia odejmowałem trud, jaki trzeba włożyć w ich zrealizowanie i wychodził mi zawsze wynik na minusie, to mi się nigdy nie opłacało. Wszystko potwierdzało moją filozofię, bo wszystko czyniłem tak, by za nią całe moje jestestwo podążało. Jedyne co się opłacało, to była biba. Nie szkoda mi było na nią nigdy ani czasu, ani pieniędzy, ani zdrowia, ani życia. Czułem też, że podążam swoją drogą, mimo że tak samo czułem, że trwać ona na tym świecie nie będzie, a jak będzie to w innej formie. Szukałem jej w śmierci i bliżej mi było do niej, niż do zmiany mojego "nic". Romantyczny koniec mnie zawsze wzruszał i dopełniał całość bytu człowieka, przecież bardzo nieszczęśliwego. Bohater tej opowieści miał umierać szczęśliwy po swoim pełnym cierpienia życiu, z ulgą i radością, która przynieść mogła mu jedynie śmierć. Grałem dobrze swoją rolę nieszczęśnika. Nikt jej tak dobrze nie grał, nikt jej tak dobrze nie poczuł i nikt nie wsiąkł w nią całym sobą jak ja. Dziś nazwałbym to depresją, paranoją, wtedy nie miało to nazwy, było moim życiem.
Smutne moje ja kroczyło teraz ciemną, starą uliczką brukową na ulicy Warszawskiej. Przedwojenne kamienice z odpadającym tynkiem kroczyły ze mną. Kilkanaście metrów obok, w jednej z nich, mój stary przyjaciel podgrzewał właśnie heroinę na łyżce i wciągał ją do strzykawki. Gdy wychodziłem z ulicy, miał ją już w sobie. Rozplątywał pasek z ręki i rzucał go na podłogę — tak jak zawsze, obok dywanu z opakowań po lekach i strzykawek, brudnych talerzy, petów, puszek i butelek. Ja mijałem już sad, gdy tamten leżał na łóżku w heroicznym śnie. Sad, w którym inny stary znajomy wyrzucał puszki z gazem, wcześniej je opróżniając swoimi płucami. Potem jeden i drugi rzucił się pod pociąg w tym samym miejscu przy stacji PKP Wołomin. Gdy mijałem ten sad, drugi już nie żył, a pierwszy jeszcze miał nogę, bo pociąg obciął mu tylko trzy palce. Jednak dywan, po którym chodził, sterylnych warunków nie zapewniał i obcięli mu nogę nad kolanem. Moje smutne ja szło dalej obok ławek, na których piłem i klatki, na których ćpałem. Mijałem mieszkania dilerów, u których gram amfetaminy kosztował 40 złotych, a trawa, jeszcze wtedy nie przebiła jej cenowo. Mijałem sklepy, w których wydałem majątek i miejsca, w które wsiąkałem na długo. Mijałem moje wakacje, weekendy i wolne wieczory. Wreszcie, gdy minąłem wszystko, co minąć miałem i ominęło mnie to, co mnie od lat omijało, padałem jak trup w swoim — nieswoim pokoju.
Nieznana mi była rzeczywistość, normalność taką, jaką ty znasz. Z jaką dorastałeś, z jaką budziłeś się rano. Tą, którą dostałeś jakby w bonusie od życia, gratis do świata. Gdyby zabrali ci ten gratis, którego teraz nie dostrzegasz i bonus, którego prawdopodobnie nie cenisz, nie odczuwałbyś radości. Istniałaby inna, zupełnie inna. Rozbita, wahająca się, bojaźliwa, rozciągnięta na brudnym murze opuszczonego domu, chwilowa, sucha. Mój świat, moje życie, a więc i mój poranek, miał inny smak. Zapach, którego się nie zapomina, dlatego teraz pięknie pachną zwykłe rzeczy.
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
2Mam problem z tym tekstem. W poście powitalnym wspomniałeś, że zmagałeś się z uzależnieniem i że podany fragment jest autobiograficzny. Nie mam podstaw, żeby temu nie wierzyć. Gratuluję trzeźwienia, życzę powodzenia na dalszej drodze. Teraz, dlaczego mam problem: nie bardzo wiem, jak się do takiego tekstu odnosić. Mianowicie: czy chcesz pisać literaturę, z jej wszystkimi zabiegami artystycznymi, strumieniami świadomości, porównaniami, zabawą słowem (a po załączonym fragmencie widać, że masz takie ambicje), czy chcesz po prostu opisać swoją drogę, mając nadzieję, że kogoś to zaciekawi, zainspiruje, będzie pomocą. Wbrew pozorom, pytanie jest kluczowe. Jeżeli bowiem wybierasz opcję nr 1, to wówczas Twój tekst będzie oceniany jako dzieło literackie, a Twoje życie jako tworzywo dzieła. Jeśli wybierasz opcję nr 2, wówczas wszelkiego rodzaju artystyczne niedoróbki czy brak fajerwerków są akceptowalne, a siłą tekstu będzie jego autentyczność. Coś jak różnica między wywiadem z artystą promującym kolejną płytę, który kreuje swój wizerunek i świadomie pewne rzeczy o sobie odkrywa, pewne zasłania, ubiera się w określony sposób, nakłada makijaż itd., a wywiadem udzielonym u Sekielskiego w jego serii "O nałogach" (podejrzewam, że znasz), gdzie ktoś przyszedł opowiedzieć o swoim życiu, błędach, denerwuje przed kamerą, a w komentarzach ludzie nie oceniają artyzmu, tylko stopień dojrzałości i samoświadomości.
Jeśli chcesz iść ścieżką nr 1, to warto podciągnąć się literacko. A więc czytanie. Zobacz, jak inni wykorzystują swoje życie do stworzenia alter ego siebie. To może być Pilch, ale też np. Ernaux. Jeżeli chcesz iść ścieżką nr 2, to wówczas te całe pseudoartystyczne meandry są po prostu niepotrzebne. Pisz konkret: co, jak, gdzie, w jaki sposób. Tu polecam Halber i jej "Najgorszego człowieka na świecie" albo Nowak "Rok na odwyku". Na pewno znajdziesz coś jeszcze. Powodzenia.
Jeśli chcesz iść ścieżką nr 1, to warto podciągnąć się literacko. A więc czytanie. Zobacz, jak inni wykorzystują swoje życie do stworzenia alter ego siebie. To może być Pilch, ale też np. Ernaux. Jeżeli chcesz iść ścieżką nr 2, to wówczas te całe pseudoartystyczne meandry są po prostu niepotrzebne. Pisz konkret: co, jak, gdzie, w jaki sposób. Tu polecam Halber i jej "Najgorszego człowieka na świecie" albo Nowak "Rok na odwyku". Na pewno znajdziesz coś jeszcze. Powodzenia.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva
"Between the devil and the deep blue sea".
"Between the devil and the deep blue sea".
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
3Wolha.Redna,
Dziękuję bardzo za spojrzenie po swojemu na taki rodzaj tekstu. Rzeczywiście chciałem iść gdzieś pomiędzy i pewnie było to błędem. Tak czytałem Pilcha i np. Meszuge i prostej narracji chciałem uniknąć, bo żywoty uzależnionych, aż tak bardzo się od siebie nie różnią, a tych historii troszkę jest, ale i tworzenia nowych historii chciałem uniknąć, by nie stracić autentyczności.
Twój komentarz dał mi jednak dużo do myślenia, bardzo za niego dziękuję.
Dziękuję bardzo za spojrzenie po swojemu na taki rodzaj tekstu. Rzeczywiście chciałem iść gdzieś pomiędzy i pewnie było to błędem. Tak czytałem Pilcha i np. Meszuge i prostej narracji chciałem uniknąć, bo żywoty uzależnionych, aż tak bardzo się od siebie nie różnią, a tych historii troszkę jest, ale i tworzenia nowych historii chciałem uniknąć, by nie stracić autentyczności.
Twój komentarz dał mi jednak dużo do myślenia, bardzo za niego dziękuję.
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
4Mnie się ten tekst podoba, bo tchnie autentycznym doświadczeniem. Faktycznie jednak literatury "uzależnieniowej" jest sporo i chyba niełatwo znaleźć nowy klucz do tego tematu.
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
5Cześć Damian. Mnie tekst się podoba, choć było kilka miejsc, w których musiałam się mocniej skupić, żeby nie wypaść z kontekstu. Masz wyrazisty styl, jest w nim coś takiego, że chce się czytać dalej. Utylitarny i poetycki jednocześnie. Przeciekawe połączenie.
Piszesz, że to fragment powieści autobiograficznej. Mogę się tylko domyślać, ale wydaje mi się, że dążysz z jednej strony do tego, żeby przetrawić i wyrzuć z siebie całe to doświadczenie, a z drugiej stworzyć coś na swój sposób komercyjnego. Nawiązując do posta Wolha.Redna, nie sądzę, że trzeba wybierać jedną z tych dwóch ścieżek. Żadne z nas nigdy nie będzie miało okazji zweryfikować "prawdziwości" wydarzeń. Mnie to nawet nie interesuje. Ja chcę poczuć tą autentyczność. I tobie się to udaje.
Sposób w jaki prowadzisz narrację sprawia, że czuję kim jesteś, potrafię sobie wyobrazić wrażliwość, która zawiodła cię w to miejsce, w którym byłeś (i która cię z niego wyrwała i sprawiła że napisałeś, co napisałeś). Sposób, w jaki posługujesz się słowem buduje swoisty rytm, który mi zdecydowanie ułatwia czytanie. Wciąga.
Jednocześnie już po kilku akapitach zaczęło narastać we mnie takie oczekiwanie na dialogi. Te opisy znakomicie budowałyby kontekst dla szybkich, szarpanych wymian zdań. Ale to tylko już tylko moje życzenie
Dzięki za świetny tekst i czekam na więcej!
Piszesz, że to fragment powieści autobiograficznej. Mogę się tylko domyślać, ale wydaje mi się, że dążysz z jednej strony do tego, żeby przetrawić i wyrzuć z siebie całe to doświadczenie, a z drugiej stworzyć coś na swój sposób komercyjnego. Nawiązując do posta Wolha.Redna, nie sądzę, że trzeba wybierać jedną z tych dwóch ścieżek. Żadne z nas nigdy nie będzie miało okazji zweryfikować "prawdziwości" wydarzeń. Mnie to nawet nie interesuje. Ja chcę poczuć tą autentyczność. I tobie się to udaje.
Sposób w jaki prowadzisz narrację sprawia, że czuję kim jesteś, potrafię sobie wyobrazić wrażliwość, która zawiodła cię w to miejsce, w którym byłeś (i która cię z niego wyrwała i sprawiła że napisałeś, co napisałeś). Sposób, w jaki posługujesz się słowem buduje swoisty rytm, który mi zdecydowanie ułatwia czytanie. Wciąga.
Jednocześnie już po kilku akapitach zaczęło narastać we mnie takie oczekiwanie na dialogi. Te opisy znakomicie budowałyby kontekst dla szybkich, szarpanych wymian zdań. Ale to tylko już tylko moje życzenie

Dzięki za świetny tekst i czekam na więcej!
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
6Jakub2024,
Dziękuję za czas poświęcony i podzieleniem się wrażeniami. Bardzo miło.
martaczuek,
Czytam komentarz kolejny raz... Cieszę się, że takie połączenie nie jest błędem, jak zacząłem myśleć po pierwszym komentarzu... Cieszę się, że mogę to połączyć i nie boli w oczy czytającego. To mega ważny komunikat od Ciebie... Oczywiście, miło mi przeogromnie czytając Twoje zdanie.
Dobrze, Ci się wydaje jeśli chodzi o wyrzucenie z siebie "tego". Ogólnie "trzeźwym (k)rokiem" zaczęło się od pisania
pamiętnika, który miał opisywać trzeźwy rok- bo tyle działa wszyty esperal.. jednak stało się zupełnie inaczej ...ale o tym wszystkim opowiem dalej
Jeszcze raz; bardzo bardzo dziękuję!
Dziękuję za czas poświęcony i podzieleniem się wrażeniami. Bardzo miło.
martaczuek,
Czytam komentarz kolejny raz... Cieszę się, że takie połączenie nie jest błędem, jak zacząłem myśleć po pierwszym komentarzu... Cieszę się, że mogę to połączyć i nie boli w oczy czytającego. To mega ważny komunikat od Ciebie... Oczywiście, miło mi przeogromnie czytając Twoje zdanie.
Dobrze, Ci się wydaje jeśli chodzi o wyrzucenie z siebie "tego". Ogólnie "trzeźwym (k)rokiem" zaczęło się od pisania
pamiętnika, który miał opisywać trzeźwy rok- bo tyle działa wszyty esperal.. jednak stało się zupełnie inaczej ...ale o tym wszystkim opowiem dalej

Jeszcze raz; bardzo bardzo dziękuję!
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
7Cóż. Może się mylę, ale myślę, że to jednak będzie literatura. I w zamieszczonym fragmencie tej literatury jest już sporo. Po prostu rośnie tekst na faktach. I bardzo dobrze. Niech rośnie. Jeśli pojawią się kolejne fragmenty, ja będę je traktowała jak wypowiedź literacką. I raczej, patrząc na sposób w jaki piszesz, będzie mi obojętne, czy w tej opowieści są nałogi, czy coś innego. Pasuje mi taki styl opowiadania, a temat to Twoja rzecz, więc mów, co chcesz.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
8Masz w stylu coś przyciągającego uwagę (przynajmniej moją). Sugestywne obrazki, pewne przeładowanie zdań dobrze się zgrywające ze stanem narratora. Gdzieniegdzie przydałby się szlif (zwłaszcza popatrzyłabym po powtórzeniach, interpunkcji), ale taki z wyczuciem, bo spora część niepoprawności czy takiej wyboistości robi tu dobrą robotę.
Najmniej zagrała mi ta końcówka ze zwrotem do adresata. Może dlatego, że ogólnie nie przepadam za tym zabiegiem, ale też zwyczajnie tu wybił mnie z klimatu. Bardzo za to podziałała na wyobraźnię scena z mefedronem - fazą, zejściem, zamknięciem się cyklu. Tam, mam wrażenie, fajny rytm złapałeś.
Całościowo - mnie wciągnęło, uważam, że jest potencjał i w tej opowieści, i w stylu.
Powodzenia w dalszym pisaniu
Najmniej zagrała mi ta końcówka ze zwrotem do adresata. Może dlatego, że ogólnie nie przepadam za tym zabiegiem, ale też zwyczajnie tu wybił mnie z klimatu. Bardzo za to podziałała na wyobraźnię scena z mefedronem - fazą, zejściem, zamknięciem się cyklu. Tam, mam wrażenie, fajny rytm złapałeś.
Całościowo - mnie wciągnęło, uważam, że jest potencjał i w tej opowieści, i w stylu.
Powodzenia w dalszym pisaniu

Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
9Thana,
Dziękuję za komentarz i czas. Bardzo mi miło.
Będzie rósł - teraz , na pewno
dobrze że Ci pasuje styl, to najważniejsze. Dzięki jeszcze raz
Adrianna,
Dziękuję za czas i komentarz. Tak, masz rację scena z działek, była pisana w innym czasie i rytmie niż późniejszy tekst. Dziękuję, za te informację - będę miał je w pamięci, gdy będę do tego rozdziału wracać i na pewno wiele zmieniał/zapisywał na nowo (nie mówię tylko o tym fragmencie).
Jeszcze raz dziękuję.
Dziękuję za komentarz i czas. Bardzo mi miło.
Będzie rósł - teraz , na pewno

Adrianna,
Dziękuję za czas i komentarz. Tak, masz rację scena z działek, była pisana w innym czasie i rytmie niż późniejszy tekst. Dziękuję, za te informację - będę miał je w pamięci, gdy będę do tego rozdziału wracać i na pewno wiele zmieniał/zapisywał na nowo (nie mówię tylko o tym fragmencie).
Jeszcze raz dziękuję.
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
10Wprowadzenie i Styl:
- Tekst jest bardzo mocny i emocjonalny, co jest jego dużym atutem. Warto jednak zadbać o jeszcze większą spójność stylistyczną i unikać powtórzeń.
Opisy i Narracja:
- Opisy są szczegółowe i sugestywne, co doskonale buduje nastrój. Warto jednak czasami bardziej pokazać niż opisywać emocje i sytuacje.
Dialogi:
- Wprowadzenie dialogów może pomóc w dynamiczniejszym przekazaniu historii i emocji.
Budowanie Napięcia:
- Warto skupić się na budowaniu napięcia i dynamicznych zwrotach akcji, aby jeszcze bardziej angażować czytelnika.
Kilka zmienionych zdań.
1. "3031 dni temu, wypijając najtańszą setkę wódki bez popity, powiedziałem do siebie w formie toastu: „bo tak smakuje życie” i rzeczywiście nie smakowało to najlepiej."
- 3031 dni temu, pijąc najtańszą setkę wódki bez popity, powiedziałem do siebie: „bo tak smakuje życie”. I rzeczywiście, nie smakowało to najlepiej.
2. "Miałem 26 lat i depresję, wpadałem w czarne rozpacze, w których godzinami płakałem i zwijałem się w niemym krzyku."
- Miałem 26 lat i depresję, która sprawiała, że godzinami płakałem i zwijałem się w niemym krzyku.
3. "Całymi dniami mogłem nie wstawać z łóżka i spać."
- Leżałem całymi dniami w łóżku, niezdolny do wstania.
4. "Ćpałem, brałem leki na sen, piłem z pieniędzy za pracę, którą traciłem lub rzucałem."
- Ćpałem, brałem leki na sen, piłem za pieniądze z pracy, którą regularnie traciłem lub rzucałem.
5. "Nie miałem ani jednego dnia przepracowanego na umowie, bo pracowałem na budowach na czarno."
- Nigdy nie miałem umowy o pracę, zawsze pracowałem na czarno na budowach.
6. "Nie potrafiłem nic oszczędzić, a nawet kupić sobie podstawowych rzeczy."
- Nie potrafiłem oszczędzać, brakowało mi na podstawowe rzeczy.
7. "Piłem codziennie miesiącami, nie trzeźwiałem latami."
- Piłem codziennie przez miesiące, nie trzeźwiałem przez lata.
8. "Słyszałem głos w głowie, cały dzień każący mi się zabić."
- W mojej głowie rozbrzmiewał głos, który bez przerwy namawiał mnie do samobójstwa.
9. "Śledzony, uciekałem w nocy po Warszawie przed niczym."
- Śledzony przez wyimaginowane zagrożenia, uciekałem nocami po Warszawie.
10. "Potrafiłem usnąć na klatce, na placu zabaw, trafić z przedawkowania do szpitala czy po proszkach zmieszanych z alkoholem, paść na ulicy, z której zabierała mnie policja."
- Usypiałem na klatkach schodowych, placach zabaw, trafiałem do szpitala po przedawkowaniu, a po mieszance leków z alkoholem padałem na ulicy, skąd zabierała mnie policja.
11. "Przekreślili mnie najbliżsi ludzie i ci dalsi."
- Przekreślili mnie wszyscy, zarówno najbliżsi, jak i dalsi znajomi.
12. "Uznali, że ze mnie już nic nie będzie."
- Uznali, że jestem stracony.
13. "Miałem wybrany wieżowiec, z którego chciałem skoczyć i miejsce w lesie na powieszenie się, które odwiedzałem nocami ze sznurkiem."
- Miałem wybrany wieżowiec, z którego planowałem skoczyć, i miejsce w lesie, gdzie chciałem się powiesić. Nocami odwiedzałem te miejsca ze sznurkiem.
14. "Jednak mimo tego wszystkiego żyłem i tańczyłem ostatni taniec z tanią setką wódki, która była obrzydliwa jak moje życie."
- Mimo wszystko żyłem, tańcząc ostatni taniec z tanią setką wódki, równie obrzydliwą jak moje życie.
15. "To był ostatni alkohol i jedna z ostatnich obrzydliwości mojego życia."
- To był ostatni alkohol, jedna z ostatnich obrzydliwości w moim życiu.
16. "Tańczyłem jeszcze tego dnia, jak przez całe swoje dotychczasowe życie..."
- Tańczyłem tego dnia, jak przez całe dotychczasowe życie...
17. "Przez rozbite szyby w domku na działkach, zawiewał mróz, targając szare, okopcone, poprzepalane firany i strzępy zasłon."
- Przez rozbite szyby w domku na działkach wdzierał się mróz, targając szare, okopcone firany i strzępy zasłon.
18. "Na podłodze leżały drobinki szkła z okien, chrupiące pod nogami, a na obwieszonym suficie eksplodowała we wszystkich kierunkach pleśń, tworząc wzory głębokie i fascynujące."
- Na podłodze leżały drobinki szkła, które chrzęściły pod nogami. Na obwieszonym suficie pleśń eksplodowała we wszystkich kierunkach, tworząc głębokie i fascynujące wzory.
19. "Było tu bezpiecznie, chociaż stara chata skrzypiała i czasem straszyła, dając wrażenie, że jeszcze w niej ktoś jest, ale nikogo tam być nie mogło, bo ta chatka to był tylko ten pokoik, w którym siedzieliśmy."
- Czułem się tu bezpiecznie, choć stara chata skrzypiała i czasem straszyła, dając wrażenie obecności kogoś jeszcze. Jednak to był tylko ten pokoik, w którym siedzieliśmy.
20. "Nad nami był prawdopodobnie strych, ale jeśli ktoś by tam wszedł, wpadłby do środka, a domek rozleciałby się chyba na wszystkie strony świata jak ten z kart."
- Nad nami był prawdopodobnie strych, ale ktokolwiek próbowałby tam wejść, wpadłby do środka, a domek rozleciałby się jak domek z kart.
Zmiany wprowadzone w tekście poprawiają jego spójność i płynność. Styl narracji staje się bardziej dynamiczny, a opisy bardziej sugestywne.
- Tekst jest bardzo mocny i emocjonalny, co jest jego dużym atutem. Warto jednak zadbać o jeszcze większą spójność stylistyczną i unikać powtórzeń.
Opisy i Narracja:
- Opisy są szczegółowe i sugestywne, co doskonale buduje nastrój. Warto jednak czasami bardziej pokazać niż opisywać emocje i sytuacje.
Dialogi:
- Wprowadzenie dialogów może pomóc w dynamiczniejszym przekazaniu historii i emocji.
Budowanie Napięcia:
- Warto skupić się na budowaniu napięcia i dynamicznych zwrotach akcji, aby jeszcze bardziej angażować czytelnika.
Kilka zmienionych zdań.
1. "3031 dni temu, wypijając najtańszą setkę wódki bez popity, powiedziałem do siebie w formie toastu: „bo tak smakuje życie” i rzeczywiście nie smakowało to najlepiej."
- 3031 dni temu, pijąc najtańszą setkę wódki bez popity, powiedziałem do siebie: „bo tak smakuje życie”. I rzeczywiście, nie smakowało to najlepiej.
2. "Miałem 26 lat i depresję, wpadałem w czarne rozpacze, w których godzinami płakałem i zwijałem się w niemym krzyku."
- Miałem 26 lat i depresję, która sprawiała, że godzinami płakałem i zwijałem się w niemym krzyku.
3. "Całymi dniami mogłem nie wstawać z łóżka i spać."
- Leżałem całymi dniami w łóżku, niezdolny do wstania.
4. "Ćpałem, brałem leki na sen, piłem z pieniędzy za pracę, którą traciłem lub rzucałem."
- Ćpałem, brałem leki na sen, piłem za pieniądze z pracy, którą regularnie traciłem lub rzucałem.
5. "Nie miałem ani jednego dnia przepracowanego na umowie, bo pracowałem na budowach na czarno."
- Nigdy nie miałem umowy o pracę, zawsze pracowałem na czarno na budowach.
6. "Nie potrafiłem nic oszczędzić, a nawet kupić sobie podstawowych rzeczy."
- Nie potrafiłem oszczędzać, brakowało mi na podstawowe rzeczy.
7. "Piłem codziennie miesiącami, nie trzeźwiałem latami."
- Piłem codziennie przez miesiące, nie trzeźwiałem przez lata.
8. "Słyszałem głos w głowie, cały dzień każący mi się zabić."
- W mojej głowie rozbrzmiewał głos, który bez przerwy namawiał mnie do samobójstwa.
9. "Śledzony, uciekałem w nocy po Warszawie przed niczym."
- Śledzony przez wyimaginowane zagrożenia, uciekałem nocami po Warszawie.
10. "Potrafiłem usnąć na klatce, na placu zabaw, trafić z przedawkowania do szpitala czy po proszkach zmieszanych z alkoholem, paść na ulicy, z której zabierała mnie policja."
- Usypiałem na klatkach schodowych, placach zabaw, trafiałem do szpitala po przedawkowaniu, a po mieszance leków z alkoholem padałem na ulicy, skąd zabierała mnie policja.
11. "Przekreślili mnie najbliżsi ludzie i ci dalsi."
- Przekreślili mnie wszyscy, zarówno najbliżsi, jak i dalsi znajomi.
12. "Uznali, że ze mnie już nic nie będzie."
- Uznali, że jestem stracony.
13. "Miałem wybrany wieżowiec, z którego chciałem skoczyć i miejsce w lesie na powieszenie się, które odwiedzałem nocami ze sznurkiem."
- Miałem wybrany wieżowiec, z którego planowałem skoczyć, i miejsce w lesie, gdzie chciałem się powiesić. Nocami odwiedzałem te miejsca ze sznurkiem.
14. "Jednak mimo tego wszystkiego żyłem i tańczyłem ostatni taniec z tanią setką wódki, która była obrzydliwa jak moje życie."
- Mimo wszystko żyłem, tańcząc ostatni taniec z tanią setką wódki, równie obrzydliwą jak moje życie.
15. "To był ostatni alkohol i jedna z ostatnich obrzydliwości mojego życia."
- To był ostatni alkohol, jedna z ostatnich obrzydliwości w moim życiu.
16. "Tańczyłem jeszcze tego dnia, jak przez całe swoje dotychczasowe życie..."
- Tańczyłem tego dnia, jak przez całe dotychczasowe życie...
17. "Przez rozbite szyby w domku na działkach, zawiewał mróz, targając szare, okopcone, poprzepalane firany i strzępy zasłon."
- Przez rozbite szyby w domku na działkach wdzierał się mróz, targając szare, okopcone firany i strzępy zasłon.
18. "Na podłodze leżały drobinki szkła z okien, chrupiące pod nogami, a na obwieszonym suficie eksplodowała we wszystkich kierunkach pleśń, tworząc wzory głębokie i fascynujące."
- Na podłodze leżały drobinki szkła, które chrzęściły pod nogami. Na obwieszonym suficie pleśń eksplodowała we wszystkich kierunkach, tworząc głębokie i fascynujące wzory.
19. "Było tu bezpiecznie, chociaż stara chata skrzypiała i czasem straszyła, dając wrażenie, że jeszcze w niej ktoś jest, ale nikogo tam być nie mogło, bo ta chatka to był tylko ten pokoik, w którym siedzieliśmy."
- Czułem się tu bezpiecznie, choć stara chata skrzypiała i czasem straszyła, dając wrażenie obecności kogoś jeszcze. Jednak to był tylko ten pokoik, w którym siedzieliśmy.
20. "Nad nami był prawdopodobnie strych, ale jeśli ktoś by tam wszedł, wpadłby do środka, a domek rozleciałby się chyba na wszystkie strony świata jak ten z kart."
- Nad nami był prawdopodobnie strych, ale ktokolwiek próbowałby tam wejść, wpadłby do środka, a domek rozleciałby się jak domek z kart.
Zmiany wprowadzone w tekście poprawiają jego spójność i płynność. Styl narracji staje się bardziej dynamiczny, a opisy bardziej sugestywne.
„Oto, jak to robisz: siadasz przy klawiaturze i wkładasz jedno słowo po drugim, aż się skończy. To takie proste i takie trudne. ”
Neil Gaiman
Neil Gaiman
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
11Mnie też ten fragment wybił z rytmu, ale uważam, że jest bardzo ważny i to właśnie w takiej formie. Traktuję tekst jak literacki, więc oddzielam tu Autora od bohatera.Adrianna pisze: (czw 11 lip 2024, 11:12) Najmniej zagrała mi ta końcówka ze zwrotem do adresata. Może dlatego, że ogólnie nie przepadam za tym zabiegiem, ale też zwyczajnie tu wybił mnie z klimatu.
Według mnie, ten fragment mówi bardzo dużo o bohaterze - nie o tym, w jakiej jest sytuacji (to mamy opisane wcześniej) tylko o tym, jakie zadanie (świadomie lub nie) przed sobą stawia.
A sytuacja bohatera jest jak ze starego kawału o duchu:
Poszedł garbaty na cmentarz i wrócił prosty.
- Jak to zrobiłeś? - pyta kumpel bez nogi.
- A bo tam jest taki duch. Wyskoczył zza nagrobka i pyta się mnie: Co masz? No to mówię: Nic nie mam. Garb mam. To daj! - powiedział duch i zabrał mi garb.
- To może ja też pójdę? Może mi da nogę?
I poszedł. Wyskakuje duch i pyta: Co masz?
- Nic nie mam. Nogi nie mam!
- A garb masz?
- Nie.
- To masz!
Bohater utracił nogę (dom i rodzinę) a duch, zamiast ją oddać, to doprawił mu garb w postaci alkoholizmu. No i teraz bohater jest i kulawy, i garbaty. I tak już będzie, bo czasu się nie cofnie. Żyje w przeraźliwej samotności, tak skrajnej, że aż mrozi, a jakiekolwiek poczucie przynależności, cień wspólnoty i więzi, ma tylko z innymi kulawymi i garbatymi. Wszyscy inni są daleko, za siedmioma górami, za siedmioma lasami.
Zwykle człowiek nie definiuje się wyłącznie przez braki (my kulawi, my alergicy, my bezdomni). Określa swoją tożsamość i przynależność również przez to, co dane odgórnie (pochodzę z tej rodziny, z tego miasta, jestem czyimś synem, wnukiem bratem, jestem biały albo czarny, pełnosprawny albo nie). Niektóre przynależności można dostać i je zatrzymać albo wybrać inne (miejsce zamieszkania, obywatelstwo, religia). Ale są też takie, które opierają się na możliwościach i na tym, co człowiek robi - zawód (my, ogrodnicy), wykształcenie (my, chemicy), rodzina, którą ktoś sam założył, upodobania (my, miłośnicy fretek, my kibice Jagiellonii, my, fani Star Treka).
U bohatera linia podziału na my-oni przebiega głownie pomiędzy bezdomnymi, a tymi, którzy mają dom. A co to znaczy: mieć dom? Mieć bezpieczne schronienie, w którym można odpocząć. Ale czy wszyscy, którzy mają klucze do czterech ścian, mają bezpieczne schronienie, w którym mogą odpocząć? A jeśli ktoś wraca do tego domu z pracy, której nienawidzi, do psychopatycznego męża, który się znęca nad rodziną? A jeśli jest matką nieuleczalnie chorego dziecka i siedzi wiecznie zamknięta w tych czterech ścianach, bo nie ma nikogo do pomocy? Jakiś czas temu było głośno o takiej matce, która razem z dzieckiem skoczyła z promu. Pewnie miała jakiś dom, ale znalazła się w tym samym miejscu, co bohater tekstu. Ona na promie, on w lesie ze sznurkiem. Całkiem możliwe, że emocjonalnie lepiej zrozumiałby się z tą kobietą, niż z innym bezdomnym. Jest jednak w takim miejscu, z którego nie widzi, że ta nakreślona przez niego linia podziału jest tylko częściowo prawdziwa. Taka jest jego perspektywa.
A jednak z tej perspektywy zwraca się do tych innych, tych, którzy są za siedmioma górami, bo mają domy. I mówi: Będę z wami rozmawiał, jak równy z równym. To jest akt odwagi. Bohater jest odważny. Wrócił z tego lasu. I zdecydował się mówić do innych. Wykazał się odwagą, więc należy do wspólnoty ludzi odważnych.
Nie wiem, jak ta opowieść potoczy się dalej, ale w klasycznej fabule odkrywałby kolejne możliwości, a każda z nich dawałaby szansę na tworzenie więzi. Z ogrodnikami, z ludźmi od fretek, z fanami tych samych książek, i tak dalej. Ale do tego wszystkiego potrzebna jest odwaga i wytrwałość. O wytrwałości bohatera jeszcze nic nie wiemy, ale o odwadze już tak.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
12Przeczytałam sobie to, ale tekst nie przekonuje mnie.
Co mam konkretnie na myśli?
Jest tu opisana egzystencja człowieka, który znalazł się na dnie/zakręcie życiowym. I tylko ten moment haju-kaca-haju. Ale ja nie bardzo wierzę w to, co tu czytam i nie porusza mnie to.
Bohater miał pracę, ale nie chciał jej utrzymać, to nie było tak, że cierpi na jakieś niepełnosprawność i dlatego nie miał szans na normalne życie, nie jest on upośledzony, przewlekle chory/ kaleki, nie ma potężnych problemów w poruszaniu się w świecie społecznym jak np. autystycy itd.
On z własnej woli ćpa i tylko to wiemy. Bo ma depresję. Bo nie miał normalnego domu. To wyjaśnienie, przynajmniej w tym fragmencie ma wszystko załatwić, a niczego nie załatwia, nie wystarcza. Czytelnik, który szuka czegoś pod powierzchnią, nic tam nie znajduje. Tu są pewne dziury, które nie pozwalają mi w bohatera uwierzyć, jesli ten fragment jest tu jako całość mniejsza, a przecież jest, to mógłby zawierać coś więcej, a wręcz powinien.
Dramatyzm i sytuację mogłoby uratować nie opisywanie jak jest on w tym sowim ciągu, tylko to, co go do tego dorowadziło. Oraz... to, co go z stamtąd wyciągnęło. Dlaczego podjął decyzję, że z tym kończy? Sam, czy ktoś mu pomógł?
Najciekawszy i najwartościowszych elementów, które mnie by zaciekawiły tu nie ma. Jest wycinek z "używkowej jazdy", w szponach nałogu. A ta wygląda zawsze podobnie, to co decyduje o pójściu na dno lub odbiciu się z dna jest najwartościowsze i może być inne zależnie od osoby i środowiska. Ale tego tu nie dostajemy.
Różne są przyczyny pójścia na dno. Ktoś może być z w miarę szczęśliwej rodziny, ale wciągnie go w to chęć zaimponowania środowisku, lub też to, ze nie stać go na smartfona najnowszego, a inni przecież od urodzenia są bogaci lub chęć pójścia na łatwiznę, ktoś może być cierpiącym przewlekle kaleką, ale nie weźmie się za używki, a inny z tak opłakaną sytuacją owszem, decydują tu różne czynniki, i to one są ciekawe oraz to jak na bohatera wpływają. A nie opis stanu destrukcji, on jest względnie taki sam. Używka przejmuje kontrolę, życie się rozpada na strzępy.
Rozumiem, ze to wycinek, ale sam w sobie nie jest dla mnie ciekawy, ani cośkolwiek wnoszący. Wołałabym przeczytać fragment dotyczący, jak już wspomniałam innych aspektów.
A póki co ten wycinek tekstu jest dla mnie "martwy i mechaniczny", potrzebny tu głębszy kontekst, który być może już jest, a może powstanie dopiero, ale bez niego no nie uwierzę w te historię.
Są opisy haju, kaca, ale ja tego nie czuję, bo nie mam podwalin do tego.
Jakieś słowo rzucone mimochodem, że nie miał normalnego domu niewiele tu zmienia, jest pójściem na łatwiznę, rzuceniem czytelnikowi takiego" "wypychacza bez duszy".
Ja oczekuję jednak czegoś więcej. Bo co to znaczy normlany dom? Kto ma normalny dom? To oczywiście pytania retoryczne.
Co mam konkretnie na myśli?
Jest tu opisana egzystencja człowieka, który znalazł się na dnie/zakręcie życiowym. I tylko ten moment haju-kaca-haju. Ale ja nie bardzo wierzę w to, co tu czytam i nie porusza mnie to.
Bohater miał pracę, ale nie chciał jej utrzymać, to nie było tak, że cierpi na jakieś niepełnosprawność i dlatego nie miał szans na normalne życie, nie jest on upośledzony, przewlekle chory/ kaleki, nie ma potężnych problemów w poruszaniu się w świecie społecznym jak np. autystycy itd.
On z własnej woli ćpa i tylko to wiemy. Bo ma depresję. Bo nie miał normalnego domu. To wyjaśnienie, przynajmniej w tym fragmencie ma wszystko załatwić, a niczego nie załatwia, nie wystarcza. Czytelnik, który szuka czegoś pod powierzchnią, nic tam nie znajduje. Tu są pewne dziury, które nie pozwalają mi w bohatera uwierzyć, jesli ten fragment jest tu jako całość mniejsza, a przecież jest, to mógłby zawierać coś więcej, a wręcz powinien.
Dramatyzm i sytuację mogłoby uratować nie opisywanie jak jest on w tym sowim ciągu, tylko to, co go do tego dorowadziło. Oraz... to, co go z stamtąd wyciągnęło. Dlaczego podjął decyzję, że z tym kończy? Sam, czy ktoś mu pomógł?
Najciekawszy i najwartościowszych elementów, które mnie by zaciekawiły tu nie ma. Jest wycinek z "używkowej jazdy", w szponach nałogu. A ta wygląda zawsze podobnie, to co decyduje o pójściu na dno lub odbiciu się z dna jest najwartościowsze i może być inne zależnie od osoby i środowiska. Ale tego tu nie dostajemy.
Różne są przyczyny pójścia na dno. Ktoś może być z w miarę szczęśliwej rodziny, ale wciągnie go w to chęć zaimponowania środowisku, lub też to, ze nie stać go na smartfona najnowszego, a inni przecież od urodzenia są bogaci lub chęć pójścia na łatwiznę, ktoś może być cierpiącym przewlekle kaleką, ale nie weźmie się za używki, a inny z tak opłakaną sytuacją owszem, decydują tu różne czynniki, i to one są ciekawe oraz to jak na bohatera wpływają. A nie opis stanu destrukcji, on jest względnie taki sam. Używka przejmuje kontrolę, życie się rozpada na strzępy.
Rozumiem, ze to wycinek, ale sam w sobie nie jest dla mnie ciekawy, ani cośkolwiek wnoszący. Wołałabym przeczytać fragment dotyczący, jak już wspomniałam innych aspektów.
A póki co ten wycinek tekstu jest dla mnie "martwy i mechaniczny", potrzebny tu głębszy kontekst, który być może już jest, a może powstanie dopiero, ale bez niego no nie uwierzę w te historię.
Są opisy haju, kaca, ale ja tego nie czuję, bo nie mam podwalin do tego.
Jakieś słowo rzucone mimochodem, że nie miał normalnego domu niewiele tu zmienia, jest pójściem na łatwiznę, rzuceniem czytelnikowi takiego" "wypychacza bez duszy".
Ja oczekuję jednak czegoś więcej. Bo co to znaczy normlany dom? Kto ma normalny dom? To oczywiście pytania retoryczne.
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
13AKoz,
Bardzo dziękuję za poświęcony czas i propozycje zmian, które rzeczywiście w niektórych przypadkach brzmią i czyta się znacznie lepiej. Wykorzystam je przy nakładaniu poprawek, więc bardzo Ci dziękuję jeszcze raz. Doceniam
Thana,
BARDZO mi miło że wróciłaś do tekstu, a jeszcze bardziej, że widzisz problem warstwowo i odczułaś odizolowanie.. w ogóle dziękuję że poświęciłaś mi tyle czasu
kawału o garbatym nie słyszałem, ale teraz zapamiętam do końca życia
miałem nie wrzucać na razie dalszych losów, ale teraz czuję się w obowiązku przynajmniej fragmentowo naszkicować dalsze losy bohatera - czyli moje
dziękuję Ci bardzo, będę wracał do tego komentarza 
Luiza Lamparska,
Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas i nazwaniu swoich odczuć - z tym się nie dyskutuje. Ciężko mi też dyskutować po zdaniach: "z własnej woli ćpa" lub "miał pracę ale nie chciał jej utrzymać". No tym charakteryzuje się ta choroba (a to jest choroba), że właśnie jest brakiem kontroli nad piciem/braniem, szczególnie w ciągu, nie "winię" Cię za brak tej wiedzy, bo sam pijąc i ćpając nie wiedziałem, że to choroba i że to nie moja wina że jestem chory.
Mam też prośbę, abyś wskazała mi fragment po którym stwierdzasz że " winą " za moje nałogi obwiniam "nienormalny dom"... Bo ani nie obwiniam, ani swojego domu za "nienormalny" nie uważam... Więc fragment który to sugeruje, chętnie zmienię.
Sama napisałaś, że pójście na dno i tak samo od dna wpływają różne czynniki i powiem, ze swojego doświadczenia, że nie zawsze są one znane lub są bardziej złożone i nie ma prostej odpowiedzi... Ja nie znam do końca na nie odpowiedzi. Co do tej samej autodestrukcji, masz rację, fragment o nurkowaniu w nałogu jest mniej wartościowy niż wychodzenie z niego, więc moja opowieść będzie wartościową, jednak postanowiłem, że zanim z czegoś wyjdziemy najpierw w to trzeba wejść. Poczuć to co czuje ćpun, jak myśli alkoholik, co widzi i jak... Musi być punkt odniesienia do zmian i uwierz, aby odpowiedzieć na wszystkie takie nurtujące pytania lub zeby poznać mechanizmy działające w głowie uzależnionego, skąd co się bierze, jak ja sobie z tym radziłem, jak podstępny jest nałóg itd. właśnie dlatego piszę tą opowieść, bo niezwykle ciężko było by zamknąć to na kilku stronach. Ale dziękuję Ci bardzo za te Twoje poszukiwanie głębszych przyczyn i pytań, bo pisząc teraz dalej będę mógł odpowiadać sobie na te "problemy". Dziękuję jeszcze raz za poświęcony czas i napisanie obszernego komentarza. Obiecuję że w następnym fragmencie będzie już powolne wychodzenie z tego dna
więc może się skusisz przeczytać.
Tymczasem bardzo dziękuję
Tobie i wszystkim czytającym.
Bardzo dziękuję za poświęcony czas i propozycje zmian, które rzeczywiście w niektórych przypadkach brzmią i czyta się znacznie lepiej. Wykorzystam je przy nakładaniu poprawek, więc bardzo Ci dziękuję jeszcze raz. Doceniam
Thana,
BARDZO mi miło że wróciłaś do tekstu, a jeszcze bardziej, że widzisz problem warstwowo i odczułaś odizolowanie.. w ogóle dziękuję że poświęciłaś mi tyle czasu




Luiza Lamparska,
Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas i nazwaniu swoich odczuć - z tym się nie dyskutuje. Ciężko mi też dyskutować po zdaniach: "z własnej woli ćpa" lub "miał pracę ale nie chciał jej utrzymać". No tym charakteryzuje się ta choroba (a to jest choroba), że właśnie jest brakiem kontroli nad piciem/braniem, szczególnie w ciągu, nie "winię" Cię za brak tej wiedzy, bo sam pijąc i ćpając nie wiedziałem, że to choroba i że to nie moja wina że jestem chory.
Mam też prośbę, abyś wskazała mi fragment po którym stwierdzasz że " winą " za moje nałogi obwiniam "nienormalny dom"... Bo ani nie obwiniam, ani swojego domu za "nienormalny" nie uważam... Więc fragment który to sugeruje, chętnie zmienię.
Sama napisałaś, że pójście na dno i tak samo od dna wpływają różne czynniki i powiem, ze swojego doświadczenia, że nie zawsze są one znane lub są bardziej złożone i nie ma prostej odpowiedzi... Ja nie znam do końca na nie odpowiedzi. Co do tej samej autodestrukcji, masz rację, fragment o nurkowaniu w nałogu jest mniej wartościowy niż wychodzenie z niego, więc moja opowieść będzie wartościową, jednak postanowiłem, że zanim z czegoś wyjdziemy najpierw w to trzeba wejść. Poczuć to co czuje ćpun, jak myśli alkoholik, co widzi i jak... Musi być punkt odniesienia do zmian i uwierz, aby odpowiedzieć na wszystkie takie nurtujące pytania lub zeby poznać mechanizmy działające w głowie uzależnionego, skąd co się bierze, jak ja sobie z tym radziłem, jak podstępny jest nałóg itd. właśnie dlatego piszę tą opowieść, bo niezwykle ciężko było by zamknąć to na kilku stronach. Ale dziękuję Ci bardzo za te Twoje poszukiwanie głębszych przyczyn i pytań, bo pisząc teraz dalej będę mógł odpowiadać sobie na te "problemy". Dziękuję jeszcze raz za poświęcony czas i napisanie obszernego komentarza. Obiecuję że w następnym fragmencie będzie już powolne wychodzenie z tego dna

Tymczasem bardzo dziękuję

„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
14Ok, jest to mój skrót myślowy i nie napisałam, że z własnej woli ćpa, tylko z własnej woli stracił pracę - spowodowały to jego wybory. Chodzi o to, że ktoś przykładowo : niewidomy nie będzie strażnikiem itd, upośledzony umysłowo nie da sobie rady z praca w przysłowiowej biedronce, głęboko autystyczny: niestey tez nie, bo nawet złapanie dostatecznego kontaktu ze światem zewnętrznym jest poza jego możliwościami, może się bardzo starać, ale nie nadaje się do jakiejś pracy i co by nie zrobił ją straci, albo tez nie dostanie jej nawet, natomiast człowiek, który mógłby potencjalnie wykonywać tą pracę, z własnej woli sięga po używkę, zaniedbuje pracę. Tak, jest mu ciężko, ale potencjalnie może sobie z tym, poradzić, nie jest to absolutnie niemożliwe, w tym sensie.Jestem_Damian pisze: (sob 20 lip 2024, 15:02) Ciężko mi też dyskutować po zdaniach: "z własnej woli ćpa" lub "miał pracę ale nie chciał jej utrzymać"
Jestem_Damian pisze: (sob 20 lip 2024, 15:02) Mam też prośbę, abyś wskazała mi fragment po którym stwierdzasz że " winą " za moje nałogi obwiniam "nienormalny dom"...
Stąd to wywnioskowałam.Jestem_Damian pisze: (ndz 07 lip 2024, 11:42) Nieznana mi była rzeczywistość, normalność taką, jaką ty znasz. Z jaką dorastałeś, z jaką budziłeś się rano.
Ćpun w "zaawansowanej" takiej j postaci myśli właściwie tylko o tym jak przetrwać głód do używki i jak ją pozyskać, stawia używkę na pierwszym miejscu. Szczególnie osoba uzależniona od ciężkich narkotyków. By ktoś taki się "nawrócił" musi spaść na całkowite dno. I albo nałóg go zabije, albo jakimś cudem się postanowi od dna odbić, ale to sam musi o tym zadecydować.Jestem_Damian pisze: (sob 20 lip 2024, 15:02) Poczuć to co czuje ćpun, jak myśli alkoholik, co widzi i jak...
Ps. polecam film "Skazany na blusa" z Tomaszem Kotem, realistycznie oddaje drogę po równi pochyłej pewnego znanego muzyka, dla którego nawet rodzina ( żona i synek) w starciu z nałogiem przegrała.
„Trzeźwym (k)rokiem” (fragment powieści autobiograficznej)
15Z własnej woli sięga po używkę" - dlatego nadal ciężko mi dyskutować. Wiesz z filmu co myśli osoba uzależniona, jak taka osoba żyje, ja wiem co myślałem i wiem, że się mylisz. Kończę dyskusje
bo nie ma sensu.
